Witaj Nieznajomy!
|
temat: [Archiwum] 'zerowa' sesja rpg komnata: Nieznane Opowieści |
wróć do komnaty |
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 | |
Kathrin |
Dobra Craig. Idziemy do kowala i proponujemy mu usługę za godziwą zapłatę. Może być częściowo w naturze (nie, nie to o czym pomyśleliście, kowal jest wyjątkowo szpetny i nawet Mor by nie skorzystał:), chodziło mi o wyposażenie) |
Alamar |
Kowal patrzy na Mora zdziwiony i mówi do was: - Oczywiście, że nagroda będzie w naturze. Jestem kowalem i nie mam dużo złota, ale z radością wykuję wam jakąś broń, o ile tylko zadbacie, żeby te przeklęte chochliki nie kradły mi i zbrojmistrzowi więcej rudy. A co do niego, to szepnę mu słowo aby też coś dla was przygotował. Oczywiście wykucie broni czy zbroi zajmie trochę czasu, ale może znajdziecie moje i zbrojmistrza rzeczy w Ulu? I jeszcze jedno, jak możecie to przynieście z ula rudę. Bez niej moja broń będzie o wiele gorsza. ---------------------------------------------------------------------------------- Altaxus: Wychodzisz na zewnątrz. Całe niebo jest przykryte ciemnymi, gęstymi chmurami. Od czasu do czasu gdzieś uderza piorun. Okolica przypomina ci trochę Szmaragdową Wyspę, ale zamiast roślinności są nagie skały. Nie widzisz nawet brzegów wyspy, jakby nie było tutaj wody! Idziesz przed siebie zaciekawiony, gdzie się znalazłeś, aż nagle dobiega do ciebie znajomy, przerażający głos: -No mały, TERAZ się zabawimy!!! Odwracasz się i widzisz za sobą znajomą elfkę, na twarzy której pojawił się szaleńczy uśmiech. |
Boryna |
Rzucam na nią zaklęcię strach z posiadanego przezemnie zwoju. |
Alamar |
Althaxus: Widzisz, że na twarzy elfki pojawia się wyraz przerażenia i cały jesteś szczęśliwy. Teraz to ona się ciebie BOI! Nagle jej twarz zmienia wyraz, i możesz z niej odczytać dziką furię. Przerażającym głosem krzyczy do ciebie: - NIE!!! ONA JEST MOJA!!! NIKT MI JEJ NIE ODBIERZE!!! A NA PEWNO NIE TY!!! Po czym przywołuje swoje ostrza i rzuca się na ciebie z furią. Uświadamiasz sobie, że zaklęcie tylko ją rozwścieczyło. |
Alamar |
Dru dobiega do wodospadu i stwierdza, że urwisko jest zbyt wysokie, żeby można się na nie wspiąć, nawet ze zwinnością postaci pantery. Rozgląda się i zauważa, że do świątyni prowadzą dwie drogi: ta z mostem koło Ula Chochlików i druga - brzegiem morza. Zauważa również, że Craig i Anthony wyszli z karczmy i zbliżają się do Tranga i Mora. Przez krótką chwilę ze sobą rozmawiają a następnie idą drogą w stronę mostu. |
Kathrin |
Idziemy prosto do Ula Proponuję Craigowi, żeby rozbroił pułapki przed wejściem, a potem zostawił sprawę mnie i Trangowi. Może obserwować czy nikt się nie wymyka i ewentualnie dokończyć za nas robotę z uciekinierami. Polubiłem Craiga, jest w nim coś o czym nie mam pojęcia, nawet nie potrafię tego nazwać. Szkoda, żeby patrzył z bliska na taką jatkę. Szczerze mówiąc gdyby nie mus, też oszczędziłbym te maleństwa.Żaden to honor tłuc takie coś. A i doświadczenie zerowe. Ale brak kasy zmuszał mnie nie do takich czynów. Trang pewnie będzie grzmocił ognistymi kulami, mnie pozostał ulubiony toporek. Mogę zabić jednocześnie najwyżej trzech napastników. Trang osłaniaj mnie. |
Alamar |
- Ja tymczasem je oplącze. W końcu zapanuje równowaga na tej wyspie - mówi Anthony |
Kathrin |
Nazywaj to sobie jak chcesz, byleś nam tu pomógł. "Równowaga" mruczy do siebie Mor, "jeszcze jedno słowo na usprawiedliwienie zabijania, którego i tak usprawiedliwić się nie da. Jak to niektórzy muszą koniecznie czyścić sobie sumienie". Craig rozbraja pułapkę przed wejściem, wchodzimy. Chochliki nie spodziewały się napaści.Zaskoczenie działa na naszą korzyść. Mor walczy toporkiem, Trang śle kule ognia. Metr po metrze posuwają się do przodu. Chochliki padają jeden po drugim |
Alamar |
Wasza wesoła czwórka szybko posuwa się w głąb Ula. Na każdym kroku napotykacie chochliki, ale nie maja z wami szans. Dochodzicie wreszcie do wielkiej pieczary i widzicie, że znajduje się w niej baaardzo dużo chochlików, chwilowo zajętych własnymi sprawami. - Co teraz? - szepcze Craig - jest ich za dużo na otwartą walkę, a to pomieszczenie nie wytrzyma twoich kul ognia, Trang. |
Kathrin |
Zielony chyba musisz ich unieruchomić. |
Alamar |
- Nie uda mi się wszystkich. Chwila, przyzwę ścianę żywych roślin, żeby rozdzieliły chochliki. Wtedy ty Mor i Trang powinniście sobie poradzić. Ty Craig, zajmiesz sie tymi chochlikami z tylu, ostrzelasz je. Po czym rzuca swoje zaklęcie, a chochliki spostrzegają waszą obecność. |
Kathrin |
Zabijam po kolei oddzielone chochliki i ... zaczyna mi przeszkadzać zapach krwi. Co innego walczyć, a co innego zabijać niemal bezbronnych... co to za myśli w mojej głowie??? To ten cholerny sen...coś się ze mna stało i muszę się dowiedzieć co to było. Mam ochotę wyjść, chociaż cel już blisko. Jeszcze jeden dzień do przodu, żyjesz Mor. Widzę jak pada przede mną wyjątkowo mizerny chochlik. Podkulone nogi i to spojrzenie... gdzieś to już widziałem. Zaraz dobierzemy się do ich małych skarbów i rudy. Jakoś wcale mnie to nie cieszy. Te wszystkie gówno warte rzeczy. Mor!!!! Muszę zapomnieć ten sen, zapomnieć, albo... |
Alamar |
Walka dobiega końca. Trang swoimi czarami likwiduje pozostałe przy życiu chochliki, Anthony w końcu włączył się do walki (jak zostało gdzieś z 10 chochlików), zaś Craig nawet ustrzelił kilku (choć można zauważyć baaaardzo dużo strzał wbitych w podłoże i ściany). Po ubiciu ostatniego chochlika przez Mora, stajecie na środku zakrwawionej pieczary i się rozglądacie (wcześniej nie było czasu). Pomieszczenie jest nawet duże (wysokość gdzieś na trzech chłopa, szerokość na dziesięciu chłopa), w ścianie przeciwnej od wejścia widzicie wgłębienie, a w nim ogień, zaś koło niego stos różnych przedmiotów, m. in. rudy. Craig odwraca się tyłem do ognia i mówi do was: -Na szczęście już po wszystkim. Teraz możemy przej... Milknie, a w jego oczach widać zdziwienie. Po chwili pada na twarz, a wy widzicie krew na jego plecach. Za nim zaś stoi chochlik, z ognia wyskakują następne. -Musimy zamknąć ten portal, zanim uzbiera się zbyt dużo chochlików! - krzyczy Anthony Ruszacie do boju, nie mając nawet czasu na sprawdzenie czy Craig żyje. |
Kathrin |
No to naprzód, "Zielony, zamykaj ten portal, zanim nas tu zaleją ". Tnę jednego za drugim , na myślenie nie ma już czasu. Gdzieś na obrzeżch świadomości krąży pytanie "Craig, żyjesz?" |
Alamar |
Podczas gdy Mor zajmuje się chochlikami, Trang i Anthony rzucają kombinację czarów w portal. Na chwilę ogień przygasa, by potem z wielkim hukiem wybuchnąć, odrzucając was na ściany. Trang wstaje lekko połamany (i tak zaraz się zrośnie), druid wstaje z przeciwnego kąta i lekko się chwieje, widać strumyk krwi płynący z rozcięcia na jego głowie. Mor próbuje się podnieść, ale wyczuwa, że za chwilę zemdleje. Podchodzi do niego Zielony i mówi: - Leż spokojnie, nic ci nie będzie. Za chwilę się tobą zajmę, ale najpierw sprawdzę co z Craigiem. Podchodzi do niego, oglada go dokładnie, po czym rzuca zaklęcie leczące i stwierdza: - Na szczęście rana nie jest głęboka, przeżyje. Ale lepiej zanieśmy go gdzieś, gdzie może w spokoju odpocząć. Odwraca się w stronę krasnoluda, patrzy ze zdziwieniem i krzyczy: - Mor, miałeś leżeć! Czy koniecznie chcesz sie wykończyć? |
Kathrin |
Dobra, dobra, chciałem tylko spojrzeć na Craiga (a nie na łupy??, co się ze mną dzieje?). Jak mnie troszkę podkurujesz mogę go ponieść. Aaaa i rzuć jeszcze okiem czy nie ma tu więcej magicznych niespodzianek. To mi nie wygląda na zwykły Ul. |
Alamar |
- Zdaje się, że wszystkie pułapki już uruchomiliśmy - odpowiada druid, po czym rzuca na Mora zaklęcie. - Od razu lepiej. - mówi krasnolud i wstaje - To co teraz zrobimy? - Jak to co? Bierzemy łupy ze sobą! - wtrąca się Trang, który w międzyczasie poskładał się "do kupy". - Nie zamierzam zostawiać tu nic, bo jeszcze ktoś to ukradnie. - A co z Craigiem? Nie możemy nieść jego i tych wszystkich rzeczy. Za dużo ich. Do tego kowal chciał rudę. Sądzisz Trang, że sam to wszystko uniesiesz? - zwraca mu uwagę Anthony |
Dru |
Elf Stwierdza ze pójdzie wygodniejszą drogą czyli przez most przygotowując sie na walkie z owadami jak i chochlikami Zbliżająć sie do ula widzi iż wszystkie stworzenia zostały zabite i zaczyna myśleć âhmmmm..... czyżby to oni zabili te wszystkie stworzenia?â? I zaczyna powoli iść w stronę pieczary by się przekonać w niezmienionej formie |
Kathrin |
Ja wezmę Craiga i co tam mi dacie rady wtłoczyć na grzbiet. Wy bierzcie co zdołacie unieść. Wynosze się stąd |
Alamar |
- Poczekaj - mówi Anthony, po czym nachyla się do Craiga i bierze jego torbę. - Trang, łap to i wrzuć do środka co się da. Mor, ty daj swoją linę, tą co masz przy pasie. Obwiążemy kilka rzeczy, a ja i Trang będziemy je ciągnęli. Robicie to co, zasugerował druid. Mor przewiesza bezwładnego Craiga przez ramię i wychodzicie z Ula. Jesteście tuż przy wyjściu, gdy nagle zauważacie przed sobą dużego, czarnego, drapieżnego kota. |
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 |
temat: [Archiwum] 'zerowa' sesja rpg | wróć do komnaty |
powered by phpQui
beware of the two-headed weasel