Witaj Nieznajomy!
|
temat: [Przyspawany] Konwenty, zloty i spotkania komnata: Podziemna Tawerna |
wróć do komnaty |
strona: 1 - 2 - 3 ... 9 - 10 - 11 ... 22 - 23 - 24 | |
Haregar |
Kreator Irhak: To ja mogę powiedzieć troszkę: lubią wódkę i Polaków, może rządów polskich nie, ale Nas tak. ;) Cierpią też patriotycznie z powodu traktatu trianońskiego kończącego c.k. monarchiczną rolę Węgier w Wielkiej Wojnie.
Mnie bardziej ciekawi kraj i tamtejsza ludność... mógłbyś coś jeszcze opowiedzieć? |
dambibi |
Słuchaj i patrz =Dhttp://www.youtube.com/watch?v=e90JpHb93iM . |
Haregar |
Huh, Ruś Zakarpacka to tylko smaczek - oni woleliby Siedmiogród najbardziej, potem Wojwodinę i południe Słowacji i dopiero Transkarpatię. ;) A tutaj dla pokrzepienia lubiących historię i Węgrów ludzi filmik. |
Field |
Oł, Dżizas XD Co do wszystkich pytań o HVI - nie mogę powiedzieć. Co do Węgrów - fantastyczny i przyjazny naród. Choć Budapeszt jest bez większych cudów - Peszt to nizina, gdzie obok zdewastowanych XIX-owiecznych budynków mamy postkomunistyczne baraki. Również obdrapane. Widać też kryzys - kupa rzeczy pozamykana. Buda pod tym względem wypada lepiej, aczkolwiek też nie powala. Miasto na jeden wyjazd, i to latem. PS Metro jest straszne XD |
Alamar |
Hydromax: W jednym z wywiadów było podane, że będzie dziesięciu bossów. Każda z pięciu kampanii ma mieć cztery scenariusze, a w co drugim ma być walka z bossem.
Hmmm... Tak sobie pomyślałem, czy znasz już ilość (możesz ją zdradzić.?) i różnorodność bossów. |
dambibi |
Fotorelacja będzie? |
Field |
No dobrze, wypadałoby w końcu spisać cuda-niewidy, jakich byliśmy świadkami w ostatni weekend w Warszawie. Ponieważ zlot - z racji zestawu ludzi (praktycznie całe KaŁKaDe) - miał formę prawie-że-konwentu (Hubertus dopiero dzisiaj doszedł do siebie :P) całość spiszę w podobny, jak w przypadku Byczyny, sposób. A zatem... Dzień I - piątek Właściwie byłem chyba najwcześniej, bo już o 13:15 (miałem być o 13:00, ale wyszło jak wyszło. Znaczy, PKP rulez). Jeszcze w pociągu Far zdążył zadzwonić i wywrócić mi plan do góry nogami (wcześniej zresztą ustalony z Tarnumem) i zamiast mieć czas gdzieś do 16:00 na szlajanie się po Wawie z kolegą (pozdrawiamy), zmuszony byłem o 15:00 załadować się w 10tkę i jechać na Płocką. Szybka kawa zatem (przerywana naprawdę doprowadzającą do szału rozmową przez telefon z petentką do biura Rzecznika Praw Studenta, którym mam zaszczyt być na KUL-u) i tournee w kierunku Żoliborza. Far, który raczył po mnie zejść, był już w stanie lekko nietrzeźwym. Jak się okazało, pił praktycznie sam. Po wejściu do mieszkania, jeśli pominąć Sodomę i Gomorę (bo przecież miesiąc robił za słomianego wdowca, znaczy jego współlokatorzy gdzieś wybyli), padłem na zawał. Wchodzę do jego pokoju, a tam jakiś zezwłok na materacu. Podchodzę, patrzę, a tu... Sandro. Normalnie się wzruszyłem, naprawdę. Z piskiem trzynastoletniej fanki Britney wrzasnąłem "TAAAAAJCHMAAAAAAN!!!", na co ten otworzył oczy, wybełkotał: - Wszystkiego najlepszego, f!eld. - po czym padł jak długi i tyle było z niego pożytku. Jak się okazało, Sandro w czwartek ok. północy zadzwonił do Faramira, pogadali, po czym nasz londyńczyk wychylił drugą butelkę wina... i obudził się na Okęciu. Cóż, nie ma jak spontan (a myślałem, że wypady Tarbanda na 5 godzin do Wrocka, czy moje wyskoczenie na piwo na jeden wieczór do Warszawy, były już ponad wszelką miarę nienormalne). Następnie, godz. 16:00, Rotunda. Po kilkuminutowym spóźnieniu przywitaliśmy się z drącym się najpierw za spóźnienie (a potem na Tajchmana, że go kocha) Tarnumem oraz, jak zwykle stoickim :P, Hubertusem. Rezerwacja w knajpie była na godz. 17:00, w związku z czym na piechotę ruszyliśmy na starówkę do Bazyliszka, gdzie później dołączyli do nas Rion, Ingi i Sulia. Parę wniosków: - Tajchman + Faramir + Tarnum w jednej knajpie powodują, że człowiek będzie jadł kilka razy więcej niż normalnie i zostawi górę kasy (no, ale w końcu to piąta, jubileuszowa, edycja Tajchmanaliów :P); - nie należy zamawiać u Bazyliszka Mai Tai ani Cosmo (tak, historia zatoczyła koło - od histerii Tarnuma na konwencie o ciepłe Cosmo, do mojego spedalenia się i picia z odgiętym małym palcem pseudo-Cosmo - z perspektywy czasu zastanawiam się, co bardziej doprowadziło do szału pana T. :P); - nie należy siedzieć koło Sulii, bo kończy się to gadaniem o szkole ;) Ok. 21:00 zaliczyliśmy powrót na Płocką, gdzie dołączył do nas jeszcze Maurycy (disclaimer - Maurycy nie jest z JB, to tylko taka grupie, jak sam stwierdził), a chwilę później - Greenman. Green był nawet miły i przytargał ze sobą alkohol, ale i tak rozlewał przede wszystkim wódkę Tajchmana. A potem obejrzeliśmy sztukę konwentową z ubiegłego roku. No i się zaczął cyrk. Najpierw podzieliliśmy się na podgrupy: Podgrupa I: Faramir, Rion i Maurycy, którzy oglądali uparcie jakiś dokument; Podgrupa II: towarzystwo paląco-drinkujące, czyli ja, Tarnum, Greenman i Maurycy Podgrupa III: Ingam, Sulia i Greenman Podgrupa IV: towarzystwo zgonujące, czyli Tarnum i Sandro (o 1:00 spali grzecznie na łyżeczkę z przyzwoitką w roli Ingiego, który wcześniej padł jak zabity na szezlongu a la Ludwik XVI) Podgrupa V: towarzystwo wzajemnie się gorszące, czyli ja, Sulia, Ingi, Greenman i Hubertus A teraz kilka adnotacji. Po pierwsze: Tarnum robi naprawdę dobre driny i potrafi je zrobić w ekstremalnych warunkach (ale to wyszło w sobotę). Ingi w pewnym momencie dotarł do etapu, w którym przemieszczał się tylko pomiędzy kolejnymi możliwymi miejscami do pójścia spać. Zanim zgarnął Sulię do swojego love nest, to wcześniej zaliczył wspomniany szezlong, rozklekotane łóżko z lewitującym materacem i materac z Tarnumem i Sandrem. Zabawne było również to, że do soboty w mieszkaniu Faramira walały się lampy z jakiegoś planu filmowego, przez co Far w pewnym momencie wpadł na pomysł nakręcenia najbardziej porąbanego porno w historii kinematografii - dokładniej chciał nakręcić śpiącego Tarnuma i Tajchmana. Żółwie i ślimaki miały w tamtym momencie w sobie więcej energii. Co do podgrupy V: w pewnym momencie na łóżku zrobiło się trochę ciasno (ja, Ingham i Sulia) i Hubertus musiał - chcąc nie chcąc - wylądować na parapecie. Jakoś mu to nie przeszkadzało. Potem Sulka dowiedziała się paru rzeczy na temat konwentu, Beha i palisandru (tak, niespełnione marzenie Ingiego). Ingi próbował jeszcze wcisnąć Sulii, że jest biseksualny (ciekawe, czy miało związek to z tym, że skończył jako moja poduszka), co Sulia skwitowała jęknięciem i komentarzem, że ona już nie może i że jest zgorszona. Wtedy ja i Hubert dobiliśmy ją definitywnie: Ja: Oj, Sulia, bo ty za mało jesteś z Jaskini. Hubertus: I za dużo z administracji. Sulia w tym momencie uderzyła w lament. Następnie Ingham ją zgarnął, Greenman się zawinął do domu (taksą, na bogato, a co!), a ja i Hubi (którzy siłą rzeczy wylądowaliśmy w jednym łóżku, bo jedno zajął Far z Maurycym, drugie Rion, a w trzecim zalegali Sandro z Tarnumem... ...wrrrrróć! Jeszcze Tristan i Izolda! Otóż ktoś (chyba Hubertus) doszedł do wniosku, że Tarnum i Sandro śpiący razem na dwóch krawędziach materaca wyglądają jak Tristan i Izolda. Na pytanie, kto jest Izoldą, Rion kwaśno stwierdził, że w obu przypadkach i tak Izolda byłaby brodata. Po namyśle zaczęliśmy szukać miecza, jednak z braku laku położyliśmy między nimi kij od mopa. No, to tyle.) ja i Hubi musieliśmy się przykryć zasłoną, bo niczego innego nie było. Dzień II - sobota Około 7:00 obudził mnie wrzask Faramira i oskarżenia względem Sandra, że zsikał się na materac. Badania dowiodły, że oskarżenia były bezpodstawne, zatem polazłem spać dalej. Dzień drugi był na totalnym leniwcu. Ok. 13:00 wykrystalizowała się ekipa, która miała wyruszyć po Defekasię i Islingtona. W międzyczasie Sulia gdzieś przepadła (konkretniej pojechała do Białegostoku - do tej pory mam wyrzuty sumienia, no ale w końcu kobieta nie takie rzeczy przeżyła... :P). W każdym razie po kolejny duet wyruszyli Faramir i Rion. Efekt był taki, że Sandro biegał najpierw w szlafroczku w żabki (potem, co prawda, ubrał się w swój zajebiaszczy strój na spotkanie ze swoją eks i wypachnił się jak muzeum perfum), ja lałem w siebie jedną kawę za drugą, a potem... ...potem siedliśmy w czwórkę i puszczaliśmy najpierw Lady GaGę i inne pierdolety (ta, w końcu w piątek wyszło "Born This Way" :P), a potem bardziej swingujące kawałki. W końcu przybyli. A potem wybyli - razem z nami - do Otto na pizzę. Mitabrin, który docierał do nas od piątku, nie dotarł (shame on you, little bastard :P). Nawpierniczaliśmy się oliwy (co, jak słusznie Tarnum skwitował, było bardzo pod wieczorne picie) i wróciliśmy do domu. Co prawda Faramir i Rion coś smęcili najpierw o koncercie Cugowskiego, a potem o kinie, ale nic z tego nie wyszło. Pamiętacie, co mówiłem o barmanerii w ekstremalnych warunkach? No to chodziło mi o to, że blender, którym tak Faramir szpanował, nie był blenderem, a, jak to cynicznie ocenił Tarnum, trzepaczką do jajek. Fakt, że była z Moulinexa, nie bardzo działał na jej korzyść. No, ale nie ma to jak walka o swoje, i po wyciągnięciu jeszcze osobistego shakera, Tarnumowi udało się zrobić driny na poziomie (awanturę zresztą też). A potem lisy dyskotekowe w postaci Sandra, Kasi, Faramira, Riona i Isliego wybyły gdzieś. Cholera wie gdzie, nevermind. Dość powiedzieć, że w ekipie bojkotującej znaleźliśmy się ja, Hubertus i Tarnum. Oczywiście zaraz potem, jak wyszli, zrobiliśmy sobie przegląd Blind Guardian (<3 Sacred Worlds i Maiden & the Minstrel Knight), pogadaliśmy, mnie brzuch rozbolał, więc Hubi mi zrobił herbatki, pożarłem się z Tarnumem (ale lekko, choć można uznać to za wyrobienie normy) na temat konwentu i... ...i Tarnum padł. W związku z czym gay party wynosiło teraz dwie osoby uprawiające karaoke do "Material Girl" Madonny (co nie zmienia faktu, że Tarnum zaliczył jeszcze pierwsze podejście w ciągu dnia, w obecności Tajchmana i stwierdził, że jeśli Hubi czegoś takiego słucha, to najwyższy czas spieprzać gdzieś za miedzę). Końcówki wieczora - po powrocie lisów - nie pomnę. Dość powiedzieć, że zamknąłem się w kiblu z Islingtonem (co doprowadziło Kasię do zawału) i gadałem o KOK-u, a potem przyszły krasnoludki. Wampiryczne. PS Tego wieczoru też spałem pod firanką, bo próby zmuszenia Tarnuma do podzielenia się kocem skończyły się kopnięciem mnie pod kaloryfer. Dzień III - praktycznie ostatni Rano... ...e, jakie rano? No dobra, wchodzę do pokoju i rzucam: - Dobra, ktoś mi powie, co się właściwie wczoraj działo? - na co Islington parsknął: - Kolejny. Potem wyszło na to, że Rion zaspał i nie znalazł się o 7:00 na planie, w związku z czym wsiadł w pociąg z Defe. Gorzej było, że w pewnym momencie Rionowi, Tarnumowi i mnie odbiło i zaczęliśmy śpiewać "Defecate on my face..." (ta, bezsprzeczny hit zlotu). Kaśka na szczęście prezentowała pewien poziom i nie komentowała. Do momentu, w którym rzuciła: - Kurwa, banda pedałów w mieszkaniu, a i tak kobieta sprząta. Na co Tarnum walnął: - Bo my jesteśmy szowinistycznymi pedałami. Kasia spojrzała na niego tak, jakby właśnie strzelił jej ze stanika. Ogarnęła włosy i wróciła do ogarniania. Disclaimer: uznaliśmy, że nie ma co sprzątać. Mieszkanie i tak wyglądało jak squat, kiedy przyszliśmy, a po naszej bytności wyglądało jak uregulowany squat. Ew. jak krajobraz po bitwie dwóch komputerów. Po tym, jak Kasia i Islington ogarnęli to trochę, mieszkanie wyglądało jak krajobraz po bitwie i po późniejszej wizycie Czerwonego Krzyża. Komputer życzył sobie, żeby Sandro i Isli zostali w Wawie. Dowodem tego był fakt, że próby wydrukowania biletów odpowiednio na samolot i InterCity skończyły się padnięciem kompa. Zrzuciliśmy zatem bilety na pendrive'a i poszliśmy do Mexicany, gdzie, rytualnie, obżarliśmy się ponad miarę. Kulturalnie w trójkę z Hubertusem i Tarnumem odeszliśmy od Sandra i Fara (Isli pojechał o 15:40), rozstaliśmy się i... ...i niby że miałem o 19:00 odebrać koleżankę z dworca. Tylko, że nie wzięła kluczy do mieszkania, więc do 23:00 trzeba było się szlajać po mieście. Zgarnęliśmy zatem Hubiego (Ingi się seksił), wcześniej nawiedzając jeszcze Faramira (jako że zostawiłem u niego ładowarkę), wypiliśmy szybkie piwo i wróciliśmy do domu. Dzień IV - kadencja Tylko jedna rzecz godna odnotowania: Na 12:30 umówiłem się z Hubertusem. Zgadnijcie, gdzie poszliśmy? Tak, do Tarnuma do pracy. Chłopak nas zobaczył, puścił przeciągłe spojrzenie i spytał: "Trzy dni wam nie wystarczyły?". No to pogadaliśmy i tyle. Ot, taka czkawka pozlotowa. Ogólnie chyba wszyscy uważają ten zlot za udany. Pozostaje teraz czekać na relację ze zlotu bydgoskiego (którą pewnie napisze Rabi albo Hubertus :P) ;) |
Hubertus |
Od zlotu minęło już trochę czasu, a Wy nie możecie się pewno doczekać relacji, podobnie jak i ja ;p ale Rabiemu wena nawala, więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce, and here it go ;p **CZWARTEK** "Ta historia zaczyna się na JFK..." a właściwie na Głównym dworcu w Bydgoszczy, ale będzie nie mniej ciekawie niż w Ameryce. "Zanim nie posłuchasz na razie się nie śmiej..." Pociąg TLK zaliczył niewielkie opóźnienie, lisz czekał już na mnie na peronie. Szukając przystanku zrobiliśmy rundkę honorową, z powodu znanej już dupnej orientacji Rabiego. :P Potem odwiedziliśmy sklep, nie wiedzieć czemu (skąpstwo! bo to Alma była.. ;p) nie nabyliśmy alkoholu, licząc że później jeszcze skoczymy. W mieszkanku, notabene całkiem sympatycznym, zajęliśmy się gadaniem o pierdołach ale i o poważnych kwestiach, oraz oglądaniem youtuba, Defecate on my face i I can't decide rządziło. Obiadokolacja wyszła bardzo smaczna, WoGle muszę przyznać że dobrze się z Rabim gotuje ;p Potem znowu gadanie no i zrobiło się po 22 i nie było już gdzie kupić alkoholu (dwa dni później znaleźliśmy niedaleko monopolowy 24h...). Ale nic to, bez procentów bawiliśmy się również bardzo dobrze (Wicherek i Lewandowski rządzą xD), co może poświadczyć Acid i Val, którzy rozmawiali wtedy z nami i byli przerażeni xP **PIĄTEK** Koło południa zwlekliśmy się z wyr... ;p Miła konwersacja okraszona youtubem ("Computer said nooooo..." xP) trwała aż do wieczora, kiedy to pojechaliśmy (na biegu ;p) odebrać Valentina. Oczywiście nie obyło się bez przygód ;] Przede wszystkim pomyliliśmy dworce xD Czekaliśmy na PKP, ale po interwencji telefonicznej okazało się że jednak przybędzie PKSem xP Na szczęście autobus zaliczył opóźnienie, co spowodowało że zdążyliśmy przybyć przed Valem xP W drodze powrotnej do mieszkania postanowiliśmy jednak nabyć alkohol ;p ale to, jak zapewne jesteście przygotowani, też nie było takie proste. Było już po 21 i zarówno Carrefour jak i Stonka czy tam Biedronka były już zamknięte xP a sklep który mijaliśmy po drodze i który od razu proponowałem pominęliśmy xP Dobrze że na ostrym biegu, 10 minut przed zamknięciem, zdążyliśmy się w nim zaopatrzyć. Lubelska cytrynówka bardzo umiliła nam noc ;) **SOBOTA** Dzień zaczął się znowu jakoś od południa, herbata i czekolada postawiła nas na nogi, filmy z youtuba także, piosenki te same co wcześniej xP Pierwszą atrakcją były Empik oraz sushi ;p Jedzenie pałeczkami to bardzo przyjemna i uświadamiająca proces spożywania posiłku czynność. Potem znowu Empik i zakupy(o dziwo bez przygód ;p)i powrót znanymi ścieżkami do bazy. Wieczór zaczął się od gotowania, tym razem chińskie warzywa z ry(ż/z)ykiem xP Obejrzeliśmy też dwa odcinki Wolfs Raina i Batmana, w końcu kultura musi być. Potem już było tylko zabawniej, Gin i Martini po posiłkach wegetariańskich skutecznie nas zbetonowały, wszystko nagle stało się takie... trudne (potwierdzają to klasycy psychologii ze mną na czele) xP **NIEDZIELA** Dzień rozpoczął się od leczenia lekkiego kaca ;p Na szczęście dzięki magnezowi z witaminą B6 szybko odzyskaliśmy sprawność. Udało mi się nawet, ku przerażeniu Vala, zaśpiewać acapella z Rabim "Na orbicie serc" i "Umarł Bóg" z Tańca wampirów :P (do powtórzenia na konwencie, tradycyjnie ;p) Po śniadaniu i herbatce, oraz strawie intelektualnej z youtuba (urlop przecież ;p), oraz fragmencie filmu Donnie Darko, udaliśmy się na kolejne zakupy. Przyrządziliśmy tym razem danie mięsne, tradycyjnie przepyszne. Spożyliśmy je oglądając dalej film. Notabene bardzo dobry, niejednoznaczny w swej wymowie, dający do myślenia. Procesy intelektualne zostały niestety zachwiane przez nadejście wściekłej Harpii-wiedźmy ;p Jest to niepozornie wyglądająca dziewczyna, współlokatorka Rabiego, ale o tym niech on sam napisze xP W każdym razie szybko się ulotniliśmy na miasto do centrum handlowego pograć w Snookera by zejść z linii ognia. Rabi jeszcze musiał wrócić po bilet autobusowy, który nieopatrznie zostawiliśmy, i dostał wtedy nieco obrażeń od harpii ;p. Ofiara poszła na marne, bo i tak potem pojechaliśmy taksówką, a w drodze powrotnej pieszo ;p Na Snookerze Val pokazał swój kunszt i umiejętności, widać, że jako jedyny z nas ma z tym regularnie do czynienia. Ale gra była miłą i zacna, koniecznie do powtórzenia. Powrót do domu trochę zajął, było też dość zimno, ale w tak miłym towarzystwie nikt nie narzekał. W mieszkaniu, napiliśmy się jeszcze trochę cytrynówki, ale słabo nam wchodziła, pewno przez wzgląd na śpiącą za ścianą harpię xP A ponieważ rano trzeba było wstać na autobus/pociąg więc kulturalnie koło 3.00 poszliśmy spać ;p **PONIEDZIAŁEK** Brutalna pobudka z trzech komórek o 7 rano, prysznic, ogarnianie i pakowanie, ot... koniec zlotu xP ale nie koniec niespodzianek xD Z domu wyszliśmy praktycznie na styk, wsiedliśmy do złego autobusu, co skończyło się zagrożeniem że Val nie zdąży na autobus. Ale włączyliśmy 7 bieg (Val narzucił ostre tempo, moja kondycja aż tak dobra nie jest, zwłaszcza z bagażem, ale daliśmy radę ;)) i jakoś fartem, w ostatniej praktycznie chwili dotarliśmy na dworzec PKS, autobus miał opóźnienie i Val zdążył. Ja na swój pociąg również się wyrobiłem, tak więc wszystko zakończone pełnym sukcesem. Dzięki Rabi za tak miłe przyjęcie i fantastyczny weekend, Tobie Val również za spotkanie i przezabawne towarzystwo, przeleciało jak z bicza strzelił, to chyba najlepsze podsumowanie, cya next time :) |
Dark Dragon |
Czy w te wakacje szykujemy jakiś zlot? I przy okazji czy wybiera się ktoś na Woodstock? |
Acid Dragon |
W tym roku f!eld jest połową szacownego Komitetu Organizacyjnego Konwentu JB, co pośrednio znaczy, że Kwasowa Grota nie jest już tylko gościem ;). Będziemy mieli m.in. własne koszulki :>. Toteż ogólnopolski zlot grotowy będzie zawarty w Konwencie. Oprócz tego - jak zawsze - pewnie będzie kilka zlotów lokalnych. Toteż może piszcie z jakiego miasta kto jest i gdzie na wakacje jedzie, coby było wiadomo jakie są możliwości spotkań ;). Ja przez większość czasu pozostaję w Trójmieście. |
Irhak |
Hmm... Już wcześniej proponowałem to kilku osobom. Zapraszam do Powidza, a zwłaszcza na Dni Powidza (8-10 lipca ;P). Jak będzie już oficjalny program podany, to dam linka ;) EDIT - ale, żeby nie było tak dobrze to mogę jedynie spróbować rezerwować u siebie pokoje wczasowe za które będziecie musieli jednak zapłacić -.-' EDIT2 - Ulotka o Dniach Powidza w formacie PDF ;) |
Rabican |
Mieszkam w małej miejscowości na Pomorzu Gdańskim i tam spędzę większą część wakacji, odpoczywając od trudów studenckiego życia i od czasu do czasu spotykając się ze znajomymi. Jeśli ktoś pojawi się w Słupsku, Lęborku bądź ewentualnie Trójmieście, mogę się z nim spotkać. Obowiązkowo wezmę udział w konwencie (będę tam tak długo, jak to tylko możliwe), postaram się również wybrać do Powidza zgodnie z obietnicą daną Irhakowi. Pozdrawiam serdecznie. R. |
satyr64 |
Ja mieszkam w uroczym miasteczku w woj.wielkopolskim. Mam 70 km do Wrocławia i ponad 100 km do Poznania. Miasteczko położone 6 km od Krotoszyna, 3 km od Perzyc. Edit:Mieszkam w Zdunach Irhaku ! |
Vatras |
Jakby ktoś z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu chciał spotkać moją skromną osobę, to przez większość wakacji zastanie mnie we Wrocławiu. |
Dark Dragon |
Ja większość czasu w małej miejscowości k. Częstochowy. Będę też jakiś czas w Poznaniu i właśnie na Woodstocku (około tydzień wcześniej może). |
Field |
Temat znowu przyklejony z powodu zbliżającego się konwentu. Wszelkie pytania i komentarze tutaj ;) |
Dark Dragon |
Będzie urządzany jakiś turniej w M:tG? Na koszulce tam gdzie jest napisane "FIELD" można tam wybrać swój nick? |
Irhak |
Na drugie pytanie ja odpowiem... tak, można... a nawet trzeba! To był tylko wzór z udziałem f!elda ;P |
Field |
@Dark - planujemy zrobić nieformalny przez Wizarda. |
Dark Dragon |
Też b. byłbym za nieformalnym - będzie obejmował wszystkie dodatki? |
strona: 1 - 2 - 3 ... 9 - 10 - 11 ... 22 - 23 - 24 |
temat: [Przyspawany] Konwenty, zloty i spotkania | wróć do komnaty |
powered by phpQui
beware of the two-headed weasel