Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 ... 5 - 6 - 7 - 8

AmiDaDeer PW
17 października 2010, 17:43
Polikarp przetarł oczy ze zdumienia.

Jeden strzał miotacza właściwie nic nie zrobił potworowi. Jedynie go wkurwił, o czym Padraig się przekonał na własnej skórze. Meduzoczłek podskoczył do rudowłosego ćpuna, złapał go i odrzucił na ścianę. Nie był w sumie taki silny, przez co Irlandczyk w normalnej sytuacji by utrzymał równowagę...

...ale to nie była normalna sytuacja. Cyborg oddał w sumie pięć strzałów - za pierwszym razem nie trafił, za drugim i trzecim razem przestrzelił meduzie nogi (bez efektu), za czwartym miał pecha i trafił lecącego Padraiga w łydkę. Ten z bólu się przewrócił i upuścił przy okazji miotacz, który odłączył się od akumulatora i potoczył w stronę oddalającego się powoli jaszczura.

Cario się nie zraził i strzelił jeszcze raz. Akurat wtedy bestia się nie ruszała, przez co strzał był niesamowicie celny - chłopak trafił prosto w oko. Warkot ogłuszył wszystkich, krew trysnęła na twarz mnicha, która i tak była dosyć czerwona.

Irlandczyk podniósł głowę. Bestia zmieniła nieco kształt - teraz nieco bardziej przypominała prawdziwą meduzę. Czułka na "twarzy" powiększyły się i złapały cyborga, który dopiero co zaczął rejestrować poprawnie to, co się dookoła niego dzieje. Po raz pierwszy w swoim półżyciu zrozumiał, że ze względu na prawdopodobnie paraliżujący charakter tego dziwnego, naturalnego uzbrojenia mutanta jest bliski śmierci.


Ernest, schodząc po drabinie, przypomniał sobie, iż jego kondycja nie jest taka jak dawniej. Tomita schodził niezwykle szybko, mamrocząc coś pod nosem.

Tłumacz zdążył jedynie wychwycić pojedyncze słowa. "Skurwysyn", "Cario", "informacje", "stracić", "niezadowolony" - niewiele z tego wynikało. Chociaż...?

Zdaje się, że Michael poszedł na sam dół. Na nieszczęście staruszek był dopiero w połowie piętra. Trochę to potrwa, zanim dojdzie do przywódcy.

Polikarp PW
17 października 2010, 17:45
Wszystko działo się tak szybko! Gruby mnich zmęczył się od samego wodzenia wzrokiem za stworami. W odruchu przytomności umysłu chwycił w dłoń księgę modlitewną i zaczął odmawiać błogosławieństwo za walczących, by dodać im sił i szczęścia. W końcu sytuacja nie wydawała się zbyt bezpieczna także dla ludzi stojących z boku.

Otto Szaleniec PW
17 października 2010, 18:18
Otto powoli się odczołgiwał, gdy kątem oka zauważył coś, co leci w jego stronę. Odwrócił łeb i... jasna cholera, elektryczny miotacz Padraiga?! Jaszczur zrozumiał, że mają poważne problemy. Prąd nic nie zrobił temu cholerstwu? Łuskowaty stwór nieco się odwrócił, żeby móc lepiej zobaczyć sytuację. Japończyk i dziadyga sobie poszli, Loyl był, zdaje się, cały czas ogłuszony, Irlandczyk się przewrócił, ale jest przytomny i nadaje się do do czegoś, grubas coś czyta, a Cario złapała meduza. Łuskowaty stwór spostrzegł, że mutant zmienił kształt, ale nie zaprzątał sobie tym za bardzo głowy. Wiedział, że trzeba coś zrobić. Szybko ocenił sytuację. Oprócz niego, zostały jeszcze cztery osoby. Cyborg był już chyba na łasce meduzoczłeka, a grubas nie był mu w stanie nic zrobić. Nieciekawie. Potwór wziął miotacz Padraiga i spróbował z niego strzelić w meduzę szamoczącą się z cyborgiem, jako, że nie znał się na tym i nie wiedział o tym, że potrzebny jest akumulator. Miał nadzieję, że Padraigowi uda się coś zrobić i że Loyl się obudzi.

Cario Voralberg PW
22 października 2010, 20:39
Mimo sporego zaskoczenia chłopak nawet nie spróbował się cofnąć lub wyrwać z uścisku stworzenia. Mimo obawy o własne życie nie było widać w jego oczach strachu. Jedyne co zrobił, to niemal przyłożył pistolet do uszkodzonego już oka potwora i oddał jeszcze trzy strzały.

AmiDaDeer PW
23 października 2010, 19:38
Tuż przed oddaniem strzałów przez cyborga Padraig i Otto zobaczyli coś dziwnego. Dookoła Cario można było ujrzeć delikatną, złotawą poświatę. Polikarp uśmiechnął się pod nosem.

Pierwszy pocisk wbił się w oko. Potwór zawył.

Drugi - tak samo. Meduza zaczęła się delikatnie świecić. Cyborg poczuł zwiększającą się temperaturę w jego pobliżu.

Trzeci wybił wszystkie znajdujące się kule z oka samemu przebijając je na wylot. Efekt był przerażający - ciało meduzy zmieszało się z czerwoną mazią dając fioletowawy kolor.

Bestia nie czekała dłużej i poraziła swoją ofiarę. Wszyscy wokół ujrzeli wielki błysk i usłyszeli coś jakby połączenie elektrycznego trzasku z dziwacznym warkotem i zgrzytem mechanicznych elementów. Cario poczuł przerażający ból w okolicach klatki piersiowej oraz w głowie. Był w pułapce - jego oprzyrządowanie zaczęło się powoli spalać. Bestia jednak zdawała się również być raniona.

W pewnym momencie meduzoczłek puścił cyborga i cofnął się, zbliżając się przy tym nieświadomie do jaszczura. Chłopak padł na ziemię. Jego elektryczne oko jakoś funkcjonowało, ale układ główny z trudem dochodził do siebie. Skóra oraz nieco mięśni na klatce piersiowej zostały praktycznie zwęglone, odsłaniając nieco uszkodzonych kabli. Dookoła ran paliło się ubranie.

Ale przynajmniej żył. I chyba był nawet w nieco lepszym stanie niż meduza, która najwyraźniej straciła wzrok na dobre.

Otto Szaleniec PW
24 października 2010, 14:00
Co to? Ten cy-borg świecić się na złoto! - pomyślał Otto w chwili, gdy Voralberg strzelał w meduzę. Chwilę potem sytuacja stała się nieciekawa, bo Cario nie wygląda, jakby miał długo pociągnąć. Przynajmniej według jaszczura. Na dodatek to dziwadło, które przed chwilą go poraziło, teraz zbliżyło się do łuskowatego stwora. Gad szybko zaczął działać. Rzucił w mutanta elektrycznym miotaczem Padraiga i spróbował się podnieść.

AmiDaDeer PW
27 października 2010, 17:56
Miotacz wbił się w ciało meduzy. Ta pisnęła i machnęła odruchowo "kończyną", uderzając w brzuch jaszczura. Nie bolało aż tak, jak powinno. Broń Padraiga natomiast zaczęła się dymić i powoli zapadać w mutanta.


Tymczasem Ernest zszedł już na sam dół. Gdy złapał oddech, zobaczył, że Tomita się męczy z dziwnymi, stalowymi drzwiami znajdującymi się na końcu krótkiego korytarza. Nad nimi widniał numer "28", poniżej - nieco mniejszą czcionką - liczba "333", a tuż pod nią napis "Ulv". Po lewej stronie znajdowało się coś w rodzaju włazu.

Michael zrezygnował z próby uruchomienia systemu zabezpieczeń w celu go ominięcia i zaczął walić w drzwi. Gdy to nic nie dało, ryknął, kopnął z całej siły, odskoczył na jednej nodze dwa kroki w tył, stanął i zaczął chodzić w kółko, trzymając się za głowę.

Nagle z przejścia na lewo zgrzytnęło. Japończyk błyskawicznie wyciągnął pistolet i wycelował. Wrota zostały otwarte i naszym bohaterom ukazały się dwie sylwetki - długowłosego, w miarę zbudowanego okularnika oraz dziwnego chudzielca. Obie postacie trzymały w rękach kanapki.


Ani Jakub, ani Methro się tego nie spodziewali. Nie dość, że nowych przybyszy jest więcej, to jeszcze są na celowniku. A żaden z nich nie ma broni.

Sytuacja była interesująca. Ale czy ciekawa?...

Ernest Gardener PW
27 października 2010, 18:23
Tłumacz bardzo zmęczył się schodzeniem po drabinie. Złapał kilka oddechów, rozprostował kości i otrząsnął się po wysiłku fizycznym. W tym czasie Japończyk zdążył się pobawić wielkimi, stalowymi drzwiami. Aż do przybycia dwóch dziwnych mężczyzn. Reakcja szefa była szybka.

- Tomita-chan! Wiesz co się dzieje na górze! Dlaczego nie pomożesz swoim towarzyszom? - rzekł naiwnie po japońsku Ernest i z wyraźną stratą szacunku do przywódcy - Zostaw lepiej tych typków. Mamy dość problemów.

Staruszek stwierdził szybko, że Ci tajemniczy kolesie szybko się dołączą. Michael z chęcią przyjął Loyla i do grubasa też nic nie miał. Teraz powinno być podobnie.

Nie udało się zbytnio zyskać szacunku w grupie, więc trzeba spróbować chociaż u nich...

Quba Drake PW
27 października 2010, 19:16
Jacob przełknął to co miał w ustach, po czym spojrzał się na towarzysza:
- Ну, у нас есть проблемы ... - powiedział, by następnie owinąć swoją kanapkę w papier i schował ją do kieszeni:

- Swój, czy wróg? - powiedział po angielsku, gdyż uważał ten język za coś co powinien znać każdy.

Ernest Gardener PW
30 października 2010, 19:29
- Nie macie problemu. Jeszcze... - odwołał się tłumacz do narzekań typka i przedstawił się po rosyjsku. - Miło mi! Jestem Ernest Gardener i pełnie funkcję tłumacza w grupie od przeszukiwania tej stacji. Jestem też prawą ręką tego pana obok mnie. W pewnym sensie można mnie podsumować jako mózg grupy. Tyle na teraz starczy.

Staruszek nie pozbierał się jeszcze po śmierci Ivana. W ten sam sposób wciskał kit Cario i w ten sam sposób oszukał Lanko. Teraz go już nie ma a on dalej kręci. Ernest poczuł się naprawdę obrzydliwie.

- Przepraszam ale troszeczkę przesadziłem. Aż taki wspaniały nie jestem. Dlatego proszę was o pomoc. Na górze jakaś istota zaatakowała nas. Pójdziecie ze mną sprawdzić jak to się skończyło?

Otto Szaleniec PW
30 października 2010, 20:00
-Może to cholerne coś w końcu zdechnąć na dobre. - powiedział Otto, widząc dymiący miotacz w meduzie. Jednak jako, że był w zasięgu macek i mógł nimi oberwać w każdej chwili, przezornie odsunął się dalej od mutanta. I miał nadzieję, że to coś okaże się być śmiertelne, w przeciwieństwie do wywołanego wrażenia. Na wszelki wypadek jednak wyciągnął siekierę, żeby w razie ataku mutanta mógł zrobić z nią to samo, co z bronią Irlandczyka.

Cario Voralberg PW
30 października 2010, 20:12
Gdy tylko cyborg zarejestrował, że jego ubranie się pali, zaczął je zdejmować. Przynajmniej próbował, co w takim stanie nie było to łatwe. Chłopak nie mógł sobie przecież pozwolić na gorsze poparzenia. Ta bestia już go przynajmniej nie atakowała, lecz Cario zdawał sobie sprawę, iż był w bardzo złym stanie i może tego wszystkiego po prostu nie przeżyć. Jednak bardziej martwił się o stan urządzeń w nim zamontowanych niż o stan własnego ciała.

Raven PW
2 listopada 2010, 21:46
Tyle nienawiści... Methro nie przypomina sobie, by kiedykolwiek taką odczuwał. Z początku, przed otwarciem drzwi przypomniało mu to pewne wydarzenia z przeszłości... Lecz ta aura była niczym, w porównaniu z tym, co teraz czuje. Zdołał wyczuć jeszczę aurę podobną do tych, jakie są przy kościele. Rozmyślając nad przeszłością nie zauważył, że ktoś do niego i Jacoba mierzy z broni.

Jestem Ernest Gardener i pełnie funkcję tłumacza w grupie od przeszukiwania tej stacji. Jestem też prawą ręką tego pana obok mnie. W pewnym sensie można mnie podsumować jako mózg grupy. Tyle na teraz starczy. - usłyszał od nieznajomego, na co mu odpowiedział.
Na imię mi Methro Shpeace, lecz mów Aylo. Czy możesz mi powiedzieć, czemu wszyscy się boicie, a ktoś chce wszystko i wszystkich zniszczyć?

Ernest Gardener PW
11 listopada 2010, 20:39
- Młody! Przed sekundą przecież wytłumaczyłem przyczynę mojego niepokoju. Nie powiedziałem tylko szczegółów, bo nie ma czasu. W tym momencie jeden z nas może właśnie ginąć. A ty się pytasz o jakieś durne powodu ataku. No chłopie!

Tłumacz miał złe przeczucia. Zaczął wątpić czy strzał w oko starczy. To w końcu nie jest normalna istota. Najchętniej wróciłby z powrotem na górę. Tylko szkoda nie korzystać z okazji i wziąć trochę dodatkowych mięśni.

AmiDaDeer PW
19 listopada 2010, 18:32
Michael próbował to wszystko ogarnąć. W końcu rzucił wiązankę po japońsku i uderzył z całej siły w system zabezpieczający dziwne wrota. Złapał się za rękę z bólu i spojrzał na połamaną klawiaturę. Pomyślał przez chwilę, po czym zwrócił się do Ernesta:

- Daj jednemu z nich swoją giwerę, a sam z drugim idź na górę po tego dzieciaka i ściągnij go tutaj. Możesz też wziąć ze sobą jakiegoś mięśniaka. Tylko szybko!

Po tych słowach rozmontował latarkę, podłączył ją do kabli i zaczął nimi manipulować, co jakiś czas patrząc na wrota.


Poparzony Cario zrzucił szmaty z siebie na potwora. Półnagi cofnął się wręcz odruchowo, widząc coraz więcej dymu. To samo zrobił nieco oszołomiony Padraig - te piski zaczęły go wyjątkowo wkurzać.

Wszyscy usłyszeli nagle przytłumiony głos z sufitu. Otto odruchowo spojrzał w górę. To był koreański. I to specyficzny koreański.

Zrozumiał w mgnieniu oka: tu są żołnierze.

Tuż po chwili cała gromadka ujrzała, jak Loyl rzuca się na galaretkę, wbija w nią swoją rusznicę i strzela prosto w miotacz.

Z broni Irlandczyka została kupa metalu i wiązka elektryczna, która stopiła nieco lufę i poraziła rękę przerażonego mutanta. Meduza natomiast podzieliła się na mnóstwo kawałków, które poleciały we wszystkie strony - Padraig został ochlapany mazią, wątroba wylądowała na pysku Otto, Cario natomiast został zasypany szczątkami mózgu i serca.

Oszołomiony Loyl znów padł na ziemię z łomotem. Z sufitu zabrzmiało głośne: Ssibal-seki!, a następnie łomoty, jakby ktoś niezdarnie próbował uciekać.

Ernest Gardener PW
19 listopada 2010, 19:04
- Oczywiście szefie! Już mnie tu nie ma! Tylko broń załatw sam. Moją oddałem Cario. Odbiorę ją przy spotkaniu z dzieciakiem.

Ernest stanął przy drabinie i rozkazał:
- Okularnik! Idź przodem! Trzeba sprawdzić co tam się dzieje i przyprowadzić pewnego kolesia.

Ernest przestał wdawać się w zbędne dyskusje. Czekał tylko, kiedy kolejny nabytek drużyny ruszy swój zadek i pomoże.

AmiDaDeer PW
19 listopada 2010, 19:09
Michael odwrócił się na chwilę do Ernesta i już chciał go zbluzgać, jednak stwierdził, że to nie ma sensu, toteż jedynie splunął na podłogę i bawił się dalej kabelkami.

Otto Szaleniec PW
20 listopada 2010, 17:32
Jaszczur już chciał poinformować innych, że to koreańscy żołnierze, gdy wylądowała na nim wątroba dziwnego stwora. Natychmiast strzepnął ją z siebie i splunął. Następnie schował siekierę i powiedział:
-Tam na góra być żołe-nie-rze z Korea Płół-nocna. To mi się nie podobać. Sssssssssskoro być oni i być dziwna meduza... tutaj móc być inne mutanty. Lepiej my się wynosić.
Po czym łuskowaty stwór skierował się w stronę tego samego szybu windy, którym uciekli japończyk i dziadyga.

Cario Voralberg PW
28 listopada 2010, 20:41
Cario strzepnął z siebie resztki potwora. To już chyba powinno być martwe, choć nie można mieć pewności co do tak niecodziennego stworzenia. Tak czy inaczej, należałoby zejść na dół i powiedzieć, iż problem tej maszkary jest (miejmy nadzieję) rozwiązany i jednocześnie wspomnieć gościach na wyższych piętrach, których było słychać tuż przed wysadzeniem potwora w powietrze.

Schodzenie drabiną z poparzoną klatką piersiową na pewno nie należy do najprzyjemniejszych czynności, lecz przynajmniej cyborg znalazł się na dole. I przy okazji zastał dwójkę obcych ludzi. Sytuacja nie wyglądała niebezpiecznie więc chłopak podszedł do tłumacza i zdał krótkie sprawozdanie kompletnie ignorując nowych: - Zagrożenie meduza raczej wyeliminowane. Inny ludzie piętra wyżej, bez szczegółów. - po czym zerknął na Michaela, który najwidoczniej miał problem z jakimś urządzeniem. Zwrócił się ponownie do Ernesta: - Co on robi? Pomóc mu? -

Ernest Gardener PW
28 listopada 2010, 20:56
Wyszło na to, że cel przyszedł za nim nowy się ruszył. W dodatku nieźle się trzyma. Kamień z serca!
- Tak, pomóż mu. Właśnie mieliśmy po Ciebie iść. A tak poza tym... Co to za ludzie na górze? My na dole znaleźliśmy tych dwóch typków. Tamci też są przyjaźni?
Następnie Ernest uśmiechnął się szeroko do dzieciaka, zdjął swoją ulubioną kurtkę i przykrył nią Cario.
- Dobrze się spisałeś. Zatrzymaj broń. Tobie się bardziej przyda. Jestem z Ciebie naprawdę dumny!
strona: 1 - 2 - 3 ... 5 - 6 - 7 - 8
temat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel