Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Wymiar Między Wymiaramitemat: Etos pracy
komnata: Wymiar Między Wymiarami
strona: 1 - 2

Nicolai PW
25 lutego 2023, 15:18
Ostatnio trafiłem na ten artykuł, w którym samozwańcza reprezentantka tzw. Zillenialsów tłumaczy dlaczego jej pokolenie jest tak niechętnie nastawione wobec rynku pracy. Co uznałem za dobry zaczątek dyskusji. Czy są na sali jacyś reprezentanci tej generacji? Czy zgadzacie się z jej słowami? Czy może uważacie, że użala się nad sobą i szuka wymówki? Biorę po 200 złotych od każdej drużyny i słucham Państwa.

Warmonger PW
25 lutego 2023, 15:42
Artykuł porusza kilka różnych spraw:

1. Katastrofa demograficzna. To wszystko &*^*&* z hukiem.

2. Kapitalizm - systematyczny transfer pieniędzy z klasy biedniejszej do bogatszej. Piketty napisał o tym popularną książkę na 700 stron, więc nie będę go powtarzał.

3. Niepewna przyszłość. Ja widzę kilka możliwych scenariuszy, które są złe lub bardzo złe. Punkty 1. i 2. występują niezależnie, ale nawzajem się napędzają. Nie zapominajmy też o globalnym ociepleniu i wyczerpaniu zasobów Ziemi.
O scenariuszach katastroficznych nie wspominając.

4. Problem traktowania pracowników - kwestia kultury zbiorowej i kultury osobistej. Ja robię jako programista w amerykańskiej firmie zafiksowanej na równości, tolerancji itd., więc problem znam tylko z opowieści :P

A moje osobiste zdanie jest następujące:

Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Obecny system jest fundamentalnie nie do utrzymania, więc albo przejdziemy na powszechny komunizm i gospodarkę opartą na 100% surowcach odnawialnych (mało prawdopodobne), albo cywilizacja upadnie koło 2050 roku.
Obserwując, że bogaci się coraz bardziej bogacą, a biedni - biednieją, wolę być wśród tych bogacących się. To znacznie poprawia perspektywy na starość.
I idzie mi bardzo dobrze, bo zarabiam sporo, a robię niewiele :P


Hayven PW
25 lutego 2023, 16:15
Nikoś:
Czy są na sali jacyś reprezentanci tej generacji?
Są.
Nikoś:
Czy zgadzacie się z jej słowami?
Poniekąd tak. Może nie co do joty, ale sentyment odczuwam podobny, zwłaszcza pod kątem tego, jak tę wypowiedź interpretuje artykuł. Mam nadzieję, że nikogo nie dziwi, że w popieraniu wypowiedzi z TikToka wolę być powściągliwy :P

Co prawda w moim przypadku motywacja jest częściowo biograficzna, ale w jakim stopniu wyjątkowa - tego powiedzieć nie umiem. A że podobno należę do leniwego pokolenia, to nie chce mi się teraz wszystkiego naraz wykładać i tłumaczyć, może któregoś innego dnia. (A poza tym mam trochę jeszcze dzisiaj do zrobienia, i tak tu ostatnio za dużo przesiaduję :P)

W dużym skrócie: uważam, że jestem wart więcej niż jakiekolwiek pieniądze, dlatego bynajmniej nie rajcuje mnie perspektywa marnowania długich dni, tygodni, miesięcy, lat swojego życia na zarabianie tychże. Nie, jeśli jedynym owocem mojej pracy jest zysk albo wręcz tylko zadowolenie jakiegoś beztwarzowego pracodawcy.

Dlatego też z niepokojem patrzę w kierunku końca studiów, bo wiem, że potem będzie już tylko gorzej. I prawdopodobnie trzeba będzie schować dumę do kieszeni, ale póki jeszcze mam czas i siły, żeby się uczyć, wolę robić to: i liczyć na to, że z tej nauki wypłynie jakiś pomysł na dalszą działalność.

Nie chodzi o to, żeby nie pracować; tylko o to, żeby czuć, że praca ma prawdziwy sens i odpowiednio spożytkowuje wszystkie nasze (moje) z wysiłkiem przez lata gromadzone, jak i te wrodzone, atuty. Żeby nie czuć, że osoba, którą się stałem po iluś latach wzrostu i nauki, nagle została uwięziona w narzuconym podstępem z zewnątrz schemacie, w którym traci całą wyjątkowość, sprawczość i sens życia.
Nikoś:
Czy może uważacie, że użala się nad sobą i szuka wymówki?
Nie wiem. Możliwe. Sam często dochodzę do wniosku, że jestem żałosny, że się nad sobą użalam i szukam wymówki; bo przecież tyle pokoleń przede mną i wokół mnie działa i żyje, i pewnie nie znosi takiego życia tak bardzo, jak ja sobie wyobrażam, że bym go nie znosił.

Ciężka sprawa.

PS. Jaki sens ma grupowanie ludzi od 1995 do 2012? Przecież dzieciaki urodzone po 2005 to zupełnie inna historia...

AmiDaDeer PW
25 lutego 2023, 16:21
Warmonger:
1. Katastrofa demograficzna. To wszystko &*^*&* z hukiem.

2. Kapitalizm - systematyczny transfer pieniędzy z klasy biedniejszej do bogatszej. Piketty napisał o tym popularną książkę na 700 stron, więc nie będę go powtarzał.

Katastrofa demograficzna jest katastrofą właśnie ze względu na kapitalizm. Mamy kryzys nadprodukcji, ludzie pracują nadmiarowo, a władzy bardziej się widzi utrzymanie wysokiego bezrobocia niż skrócenie indywidualnego czasu pracy (bo inaczej podjęliby ryzyko wkurwienia się społeczeństwa i w skrajnych wypadkach nawet rewolucji). Stąd też bajki o tym, że ZUS-u nie da się utrzymać, gdy "młodzi nie zarabiają na starszych" - to jest prawda tylko jeśli założymy, że ZUS w ogóle musi istnieć, a emerytury obywatelskie są poza zasięgiem naszych rąk (co jest absolutną nieprawdą).

W innych systemach gospodarczych problem z małą dzietnością byłby bardziej ciekawostką socjologiczną niż medialnym problemem. Ewentualnie wyże demograficzne byłyby uświęcane paradami (patrz PRL).

Darkstorn PW
25 lutego 2023, 16:23
CO do kapitalizmu: jeden Rabin powie tak, inny Rabbi powie nie, tacy korwiniści, wyznawcy austriackiej szkoły ekonomii (ase) i libertarianie twierdzą, że żadnego (*prawdziwego) kapitalizmu nie ma i nie było, a zamiast tego żyjemy od dekad w socjalizmie/komunizmie.... ;)

Hayven PW
25 lutego 2023, 16:24
Ami:
Mamy kryzys nadprodukcji, ludzie pracują nadmiarowo, a władzy bardziej się widzi utrzymanie wysokiego bezrobocia niż skrócenie indywidualnego czasu pracy
O, to to. Tutaj wraca temat, który też już poruszyłem wcześniej: ile tak naprawdę musimy pracować i dlaczego w świecie postępującej automatyzacji wciąż jest tego tak dużo?

AmiDaDeer PW
25 lutego 2023, 16:32
Darkstorm:
CO do kapitalizmu: jeden Rabin powie tak, inny Rabbi powie nie, tacy korwiniści, wyznawcy austriackiej szkoły ekonomii (ase) i libertarianie twierdzą, że żadnego (*prawdziwego) kapitalizmu nie ma i nie było, a zamiast tego żyjemy od lat w socjalizmie/komunizmie.... ;)
Jeden Rabin wie co mówi, inny pieprzy od rzeczy xd

Kapitalizm jest wtedy, gdy środki produkcji są w indywidualnych rękach kapitalistów, którzy ze względu na posiadany majątek mają przewagę negocjacyjną nad pracownikami, którzy muszą dla nich zarabiać, otrzymując tylko X% zysku z wyprodukowanego produktu. Kapitaliście więc kierują się maksymalizacją zysków i utrzymaniem balansu między Muszę mieć dużo pracowników żeby ta firma się rozwijała a Im mniej pracowników tym mniej muszę im płacić za wykonywaną pracę.

Z socjalizmem i komunizmem jest trudniejsza sprawa, ale w dużym uproszczeniu: socjalizm mamy wtedy, gdy środki produkcji i zyski są pod demokratyczną kontrolą pracowników; komunizm mamy wtedy, gdy zyski i tak nie mają znaczenia, bo i tak mamy społeczeństwo oparte w pełni na samopomocy.

<end of offtop>

Hayven PW
25 lutego 2023, 17:19
Ami:
w dużym uproszczeniu

Czyli w jeszcze większym uproszczeniu: w kapitalizmie chodzi o to, żeby produkować zysk, w komunizmie o to, żeby produkować rzeczy, a w socjalizmie o to, żeby produkować? :P

AmiDaDeer PW
25 lutego 2023, 17:52
W większym uproszczeniu: kapitalizm jest wtedy, gdy wyznacznikiem dobrobytu państwa jest zysk pieniężny; socjalizm jest wtedy, gdy ten zysk jest przekazywany pracownikom, a nie kapitalistom, a komunizm jest wtedy, gdy zysk pieniędzy w ogóle nie istnieje a dobrobyt jest określany równą dystrybucją wyprodukowanych dóbr dla każdego zgodnie z potrzebą.

Warmonger PW
25 lutego 2023, 19:02
Cytat:
Czyli w jeszcze większym uproszczeniu: w kapitalizmie chodzi o to, żeby produkować zysk, w komunizmie o to, żeby produkować rzeczy, a w socjalizmie o to, żeby produkować? :P
W kapitalizmie chodzi o produkcję zysku (prywatnego), w pozostałych przypadkach chodzi o poprawę dobrobytu całej społeczności, ze szczególnym naciskiem na potrzebujących. To zasadniczo inny system wartości.

O, tu znalazłem przypadkowo bardzo trafny artykuł: klik.

Kammer PW
25 lutego 2023, 19:04
Od dłuższego czasu mnie to zastanawiało, a w sumie nigdy za bardzo nie miałem jak tego zweryfikować.

Gdzie przebiega granica między pracownikiem a kapitalistą?

Zawsze, gdy czytam o tym konflikcie, mam przed oczyma grubego typka w surducie i meloniku poganiającego batem dzieci w kopalni węgla, obrazek rodem z XIX w. (chyba :P)

Umyka mi, na czym teraz polega rozróżnienie między pracownikiem a kapitalistą. Tym pierwszym jest górnik przodownik, tym drugim Bezos/Musk. Ale co pomiędzy?
Rada nadzorcza to raczej kapitaliści? Kierownicy średniego szczebla gdzie są? Programiści? Siedzą cały czas na tyłku, dostają wypłatę na pięć cyfr, ale są pracownikami, nie?

Jak to działa? :P

Warmonger PW
25 lutego 2023, 19:08
Pracownik wykonuje pracę - sam. Kapitalista jest posiadaczem pewnych dóbr (firmy w całości, środków produkcji, ale też patentów, znaków handlowych oraz przede wszystkim akcji) i z tego tylko tytułu przysługuje mu wynagrodzenie.

W praktyce nie chodzi tylko o wynagrodzenie pieniężne, ale też inne przywileje i władzę.

Hayven PW
25 lutego 2023, 20:20
Cytat:
Siedzą cały czas na tyłku, dostają wypłatę na pięć cyfr, ale są pracownikami, nie?

Oczywiście, że są pracownikami, jeśli mnie pamięć nie myli, to w większości przypadków nawet nie mają praw autorskich do wyprodukowanego kodu :) (Oczywiście, zgaduję, że gdyby każdy miał prawa autorskie do każdej napisanej przez siebie linijki, to wytwarzanie programowania na poziomie przemysłowym byłoby niemożliwe; pomijając już to, że kod na poziomie linijki jest tak trywialny, że trudno byłoby go prawem autorskim objąć). Są firmy z kulturą "posiadania" produktu, w której każdy produkt jest wytwarzany, utrzymywany i udoskonalany przez konkretny zespół, ale jak na moje to to bardziej iluzja służąca kształtowaniu postawy odpowiedzialności niż realny udział w posiadaniu zasobów. Och, chyba zdarza się jeszcze, że pracownicy mają jakiś udział w akcjach, ale to też pewnie raczej symbolicznie.

Oczywiście, mogę się mylić i wyciągać błędne uogólnienia, bo jak dotąd tylko jedno, a jednocześnie jedyne moje dotychczasowe osobiste doświadczenie pracy (staż w firmie z grupy KIEEŁ -- kto wie ten wie) wiązało się z programowaniem. I mimo korzystnych warunków i miłego zespołu (chociaż te interakcje to takie średnie były, bo akurat się załapałem na lato 2020 i wszystko było zdalnie :)) miałem wciąż poczucie straconego czasu (8 godzin dziennie pracy nad produktem, który mnie ni grzał, ni ziębił, a po południu i w weekendy zero siły ani chęci na cokolwiek bliższego sercu) i zmarnowanego powołania: w zasadzie to między innymi to doświadczenie właśnie sprawiło, że zacząłem sobie uświadamiać cały ten dyskomfort. Jak i to, że klepanie kodu, a raczej ciągła walka z maszyną, żeby ten kod działał jak należy, nie jest moim powołaniem i za żadne skarby świata nie poświęciłbym temu paru dziesiątków lat swojego życia (nawet gdybym po 10-15 latach przy założeniu braku rodziny mógł w zasadzie przejść na emeryturę, to taka stracona młodość brzmi strasznie) :)

Tarnoob PW
26 lutego 2023, 09:14
Czuję się zillenialsem, ale jestem za definiowaniem tej szufladki inaczej, jako roczników z lat 90., ew. jeszcze tych z lat dwutysięcznych („zerowych”). Jestem za prostymi, okrągłymi granicami.

Zarzutami lenistwa wyciągniętymi z jelita już rzygam, dlatego uznałem, że głupszym się ustępuje, a trolli nie karmi – dobrze, uznajmy, że jestem leniwy i że moje pokolenie takie jest. I co z tego? Gdzie wady? Lenistwo jest problemem głównie u dłużników, a ja się urodziłem wolny i nikomu nic nie wiszę z tytułu urodzenia. Lenistwo ma zalety, np.:

1) ogranicza agresję i arogancję; dużo dałbym, żeby ludzie na Kremlu i talibowie byli bardziej leniwi;

2) zwiększa kreatywność – to lenie wynalazły koło i logarytmy. To nie jest tylko moje zdanie; tak mówił też śp. Tomasz Knapik – źródła nie chce mi się szukać;

3) motywuje do nauki – chyba Jerzy Urban mówił, że wykształcił się, żeby nie musieć pracować fizycznie. Tak, wiem, że to żaden autorytet;

4) ogranicza przeludnienie.

Kult wysiłku to jeden z najgłupszych fetyszów o jakich słyszałem i jeden z najbardziej skompromitowanych. W gospodarkach socjalistycznych jak PRL pracują prawie wszyscy i długo, a guzik z tego jest; czasem nadprodukcja śmieci jak dzieła Lenina, których prawie nikt nie czyta. W bardzo kapitalistycznych gospodarkach jak USA o ironio zdarza się podobny problem – ludzie marnują wysiłki na głupoty jak homeopatia. Czasem mam wrażenie, że kult wysiłku bierze się z kompleksów i chwalą się nim ludzie, którzy:

a) nie mogą zabłysnąć np. rozumem;

b) chcą być popularni wśród tych pierwszych jak np. Mentzen czy stary Matczak.

Czasem jeszcze słyszę zbiorowe zarzuty roszczeniowości, ale dla mnie to brzmi jak projekcja psychologiczna. To chyba stare pokolenia częściej domagają się:

1) opieki na starość – nawet nieodpłatnej;

2) zarabiania na ich emerytury;

3) wychowania dziecka;

4) służby wojskowej.

Ludziom się z biedy i starości w głowach przewraca.

Zgadzam się z przedmówcami, że wąskie definiowanie kapitalizmu przez korwinistów, nadziejarzy, libtardów i innych kuców jest nieznośne; porównywalne do wąskiego, tendencyjnego definiowania socjalizmu przez niektórych lewaków. Od XX wieku mamy kapitalizm w kagańcu i na smyczy, ale to dalej kapitalizm.

Na pytanie Kammera o granice klasowe nie umiem odpowiedzieć i to chyba nie jest wątek od tego. Powiem tylko, że opieranie się na uproszczonym modelu wytyczającym ostre granice tam, gdzie ich nie ma, to chyba jedna z głównych wad marksizmu, a przynajmniej jego uproszczonych, populistycznych wersji znanych z propagandy.

Kammer PW
26 lutego 2023, 10:47
Tarnoob:
Lenistwo ogranicza przeludnienie

Raczej w drugą stronę, lenistwo wzmaga przeludnienie, bo ludziom nie chce się sięgać po antykoncepcję i potem jest problem.

Hayven PW
26 lutego 2023, 11:58
Kammer:
Tarnie:
Lenistwo ogranicza przeludnienie
Raczej w drugą stronę, lenistwo wzmaga przeludnienie, bo ludziom nie chce się sięgać po antykoncepcję i potem jest problem.
Wydaje mi się, że chodzi o niechęć do posiadania i wychowywania dzieci, bo wymaga ono mnóstwo pracy i zaangażowania. Przeszkadza w rozwoju własnym i własnych zainteresowań, a już na pewno przez lata odbiera siły, czas i zdrowie. Podejrzewam, że stosowanie aborcji i/lub tabletek wczesnoporonnych samo w sobie mogłoby być uznane przez niektórych (nie wiem, czy również przez Tarnooba) za rodzaj lenistwa, w porównaniu do stosowania antykoncepcji prewencyjnej lub wręcz abstynencji seksualnej tam, gdzie to możliwe. Sam na ten temat chyba nie mam jednoznacznej opinii.

Ciekawe, jak taka sytuacja odbija się na adopcjach: czy jest więcej chętnych do adoptowania dzieci powyżej określonego wieku, kiedy nie trzeba im poświęcać uwagi 24/7, czy raczej mniej, bo takie dziecko i tak trzeba wychować, i to z określonymi specyficznymi dla adopcji problemami (chociaż nie wiem, jak duże te problemy rzeczywiście są; ale trzeba też uwzględnić, ile wiedzieć mogą potencjalni rodzice adopcyjni).

AmiDaDeer PW
26 lutego 2023, 13:42
Hayven:
Wydaje mi się, że chodzi o niechęć do posiadania i wychowywania dzieci, bo wymaga ono mnóstwo pracy i zaangażowania. Przeszkadza w rozwoju własnym i własnych zainteresowań, a już na pewno przez lata odbiera siły, czas i zdrowie.
Na pewno nie pomaga tutaj to, że zasiłki rodzicielskie są u nas horrendalnie niskie, a miejsc w żłobkach brak.

Warmonger PW
26 lutego 2023, 19:23
Chyba musimy zacząć od zdefiniowania "lenistwa", bo różne osoby różnie je rozumieją.

Hint: To nie jest termin naukowy ;P

Kammer PW
26 lutego 2023, 19:55
Zgodzę się z Warmongerem. Mam wrażenie, że rozmawiamy o innych rzeczach.

Na przykład
Opis Hajka:
Przeszkadza w rozwoju własnym i własnych zainteresowań, a już na pewno przez lata odbiera siły, czas i zdrowie.
bardziej mi pasuje do depresji niż do lenistwa postrzeganego przeze mnie.

Z kolei
to:
Wydaje mi się, że chodzi o niechęć do posiadania i wychowywania dzieci, bo wymaga ono mnóstwo pracy i zaangażowania.
brzmi jak zupełnie zdrowa analiza i trafne oszacowanie swoich zdolności.

Nicolai PW
26 lutego 2023, 21:04
Czy mi się wydaje, czy i ta dyskusja zeszła na temat seksu? Anyway, trochę się zastanawiałem czy podejmować polemikę, bo moje poglądy mogą być zbyt kontrowersyjne jak na Grotę, ale co mi tam...

Warmonger:
1. Katastrofa demograficzna. To wszystko &*^*&* z hukiem.
Cieszę się, że tutaj się zgadzamy. Nawet nie wiesz jak kontrowersyjnym jest mówienie na głos, że bezdzietność wyjdzie bokiem w perspektywie długoterminowej. Nasi rówieśnicy tak pokochali swoje beztroskie życie, że nawet nie chcą słuchać o konsekwencjach swojej decyzji. Zmemifikowali argument "kto Ci poda szklankę wody na starość" a w sprawie emerytur nie przyjmują do wiadomości, że wcale nie będą żyć z pieniędzy, które zarobili za życia. Po jedno to nie starcza już teraz a co dopiero za 30 lat. Po drugie czy tego chcemy, czy nie, na starość będziemy zależni od młodych. Emeryt emerytowi nie sprzeda bułki, nie przepisze leków i tak dalej.

Warmonger:
2. Kapitalizm - systematyczny transfer pieniędzy z klasy biedniejszej do bogatszej. Piketty napisał o tym popularną książkę na 700 stron, więc nie będę go powtarzał.
Techniczne rzecz biorąc to "i vice versa", wszak bogaci umożliwiają biednym pracę na stanowiskach, które byłyby im niedostępne bez nich. Także współczesny kapitalizm to nie jednostronny wyzysk.

Warmonger:
4. Problem traktowania pracowników - kwestia kultury zbiorowej i kultury osobistej.
Ale teraz ten problem stał się poważniejszy, że zillenialsi nie chcą pracować z jego tytułu? Nie jestem przekonany. Wręcz przeciwnie, osobiście uważam, że ludzkość niemal przez całą swoją historię miała gorsze perspektywy niż współcześnie a jednak niechęć do podejmowania pracy pojawiła się dopiero teraz. To według mnie w dużej mierze sprawa zmian kulturowych.

Warmonger:
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Obecny system jest fundamentalnie nie do utrzymania, więc albo przejdziemy na powszechny komunizm i gospodarkę opartą na 100% surowcach odnawialnych (mało prawdopodobne), albo cywilizacja upadnie koło 2050 roku.
Komunizm? Skąd Ci się wzięło, że on rozwiązałby jakiekolwiek problemy. Przecież to ustrój permanentnego niedoboru. Pomimo o wiele lepszej struktury demograficznej niż współcześnie, półki sklepowe za PRL-u świeciły pustkami. Spytaj rodziców albo dziadków jak to wtedy wyglądało. Argumenty, że to nie był prawdziwy socjalizm za 3... 2... 1...

Warmonger:
Obserwując, że bogaci się coraz bardziej bogacą, a biedni - biednieją, wolę być wśród tych bogacących się. To znacznie poprawia perspektywy na starość.
A te wnioski to faktycznie efekt obserwacji czy tak sobie założyłeś, bo wszyscy tak mówią? Pytam, bo tak się składa, że dla Polski współczynniki Giniego, nie licząc jednego skoku, spada.

Hayek:
W dużym skrócie: uważam, że jestem wart więcej niż jakiekolwiek pieniądze, dlatego bynajmniej nie rajcuje mnie perspektywa marnowania długich dni, tygodni, miesięcy, lat swojego życia na zarabianie tychże. Nie, jeśli jedynym owocem mojej pracy jest zysk albo wręcz tylko zadowolenie jakiegoś beztwarzowego pracodawcy.
Masz prawo mieć takie poglądy, ale paradoksalnie to, że możesz sobie na nie pozwolić świadczy o tym, że wcale nie jest tak źle. Możliwość niepodejmowania pracy, bo nie spełnia naszych wysokorzędowych oczekiwań to przywilej, który był niemal niespotykany w dziejach ludzkości. Bo istniało coś takiego jak przymus ekonomiczny i w przeszłości jak ktoś nie pracował to raczej dlatego, że nie mógł, na przykład z powodu bezrobocia. I to był dużo poważniejszy problem niż to, że oferty nie są tak ambitne jakbyśmy chcieli.

Ami:
Katastrofa demograficzna jest katastrofą właśnie ze względu na kapitalizm. Mamy kryzys nadprodukcji, ludzie pracują nadmiarowo, a władzy bardziej się widzi utrzymanie wysokiego bezrobocia niż skrócenie indywidualnego czasu pracy (...).
Um... co? Skąd myśl, że kapitalizm jest pod tym względem wyjątkowy? Żaden system gospodarczy nie poradzi sobie ze starzejącym się społeczeństwem. Z prostej przyczyny, ludzi w wieku produkcyjnym jest coraz mniej a osób żyjących z ich pracy coraz więcej. A możliwości przerobowe nie są z gumy. 10 mln robotników nie zrobi tyle samo co 20 mln. Choćby nie wiem jak się starali. I struktura własności środków produkcji nic tu nie zmieni. Przynajmniej nie ma plus, bo jak wszyscy wiemy, komuna radziła sobie tutaj znacznie, znacznie gorzej. I już próbowaliśmy produkować tylko tyle ile potrzebowaliśmy, nie wyszło. Raz, drugi, piąty i dziesiąty. Zostawmy tę utopię za sobą.

I jasne, obecnie może jest i taka nadprodukcja, że jakby zmniejszyć liczbę osób podejmujących pracę o połowę to wystarczyliby w zupełności do zaspokojenia prawdziwych potrzeb z odrzuceniem tylko tych czysto konsumpcyjnych. Tylko jakby trend się utrzymał to dotarlibyśmy do momentu kiedy nawet do produkcji tego co niezbędne zabrakłoby rąk.

Ami:
Stąd też bajki o tym, że ZUS-u nie da się utrzymać, gdy "młodzi nie zarabiają na starszych" - to jest prawda tylko jeśli założymy, że ZUS w ogóle musi istnieć, a emerytury obywatelskie są poza zasięgiem naszych rąk (co jest absolutną nieprawdą).
Przepraszam, ale nie widzę tego. Jak tzw. emerytura obywatelska miałaby rozwiązać cokolwiek? Na nią młodzi nie muszą pracować, czy co?

Ami:
W innych systemach gospodarczych problem z małą dzietnością byłby bardziej ciekawostką socjologiczną niż medialnym problemem. Ewentualnie wyże demograficzne byłyby uświęcane paradami (patrz PRL).
Niby jak? Emeryt to obiektywnie najtrudniejszy rodzaj obywatela, bo już niczego nie wyprodukuje a jego potrzeby rosną. Jak publiczna własność środków produkcji miałaby temu zaradzić?

Tarni:
Czuję się zillenialsem, ale jestem za definiowaniem tej szufladki inaczej, jako roczników z lat 90., ew. jeszcze tych z lat dwutysięcznych („zerowych”).
OK, I guess.

Tarni:
Zarzutami lenistwa wyciągniętymi z jelita już rzygam, dlatego uznałem, że głupszym się ustępuje, a trolli nie karmi – dobrze, uznajmy, że jestem leniwy i że moje pokolenie takie jest. I co z tego? Gdzie wady?
Na serio pytasz? Rozejrzyj się. Koszulka jaką nosisz; krzesło, na którym siedzisz; laptop, z którego piszesz o ludobójstwach, to wszystko zostało stworzone przez ludzi, którym chciało się pracować. I oni nie mają obowiązku utrzymywać bezrobotnych z wyboru. Co może w pewnym momencie skończyć się obudzeniem z ręką w nocniku.

Tarni:
Lenistwo jest problemem głównie u dłużników, a ja się urodziłem wolny i nikomu nic nie wiszę z tytułu urodzenia.
Um... co? Praca to podstawowy sposób zdobywania środków płatności. Bez niej nie masz za co kupić sobie, nie wiem, 7daysa w Żabce. Oczywiście, istnieją inne sposoby zarabiania na siebie, ale to są raczej wyjątki z reguły i zazwyczaj wynikają z cudzej pracy. Na przykład jak chcesz zostać rentierem to ktoś musi kupić mieszkanie a jak sam na nie nie zapracowałeś to rodzice musieli Ci je kupić.

Tarni:
Lenistwo ma zalety, np.:

1) ogranicza agresję i arogancję; dużo dałbym, żeby ludzie na Kremlu i talibowie byli bardziej leniwi;

4) ogranicza przeludnienie.
Um... co? Może zacznijmy od ustalenia jak rozumiemy lenistwo.

Tarni:
2) zwiększa kreatywność – to lenie wynalazły koło i logarytmy. To nie jest tylko moje zdanie; tak mówił też śp. Tomasz Knapik – źródła nie chce mi się szukać;
Pomijam, że nie mamy pewności czy Knapik to rzeczywiście powiedział, ale nawet jeśli to dziennikarz z fajnym głosem to kiepski autorytet jeśli chodzi o socjologię.

Tarni:
Kult wysiłku to jeden z najgłupszych fetyszów o jakich słyszałem i jeden z najbardziej skompromitowanych.
Wiesz, z dwojga złego wolę to niż dorabianie ideologii do lenistwa.

Tarni:
Czasem mam wrażenie, że kult wysiłku bierze się z kompleksów i chwalą się nim ludzie, którzy:

a) nie mogą zabłysnąć np. rozumem;
Znowu, z dwojga złego lepsze to niż błyszczenie błyszczenie poronionymi diagnozami społecznymi.

Tarni:
b) chcą być popularni wśród tych pierwszych jak np. Mentzen czy stary Matczak.
O ile zakład, że ci, którzy się ich posłuchali, w perspektywie długoterminowej wyjdą lepiej od tych wybierających słodkie nieróbstwo?

Tarni:
Czasem jeszcze słyszę zbiorowe zarzuty roszczeniowości, ale dla mnie to brzmi jak projekcja psychologiczna.
Projekcja, powiadasz? A kto postulował skuwanie szkolnych chuliganów w kajdanki, bo prywatnie miał z nimi zaszłości?

Tarni:
To chyba stare pokolenia częściej domagają się:

1) opieki na starość – nawet nieodpłatnej;
2) zarabiania na ich emerytury;
3) wychowania dziecka;
4) służby wojskowej.

Ludziom się z biedy i starości w głowach przewraca.
Osobiście unikałem tego tematu, bo nie widziałem sensu w rozliczaniu kogoś z prywatnego życia, ale skoro sam zacząłeś ten temat i z całą stanowczością mówisz, że temu i temu to i to wcale się nie należy to spytam się, jaki jest Twój pomysł na siebie? Z czego się utrzymujesz? I proszę nie mów, że odpowiedź nic nie wnosi, bo właśnie, że wnosi w tym przypadku.
strona: 1 - 2
temat: Etos pracy

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel