Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 ... 13 - 14 - 15 ... 17 - 18 - 19

Nicolai PW
28 grudnia 2016, 21:29
NicolaiNicolaiIrhak i owacje na stojąco


Merran, zwykle był skrajnie pewny siebie, ale w tym momencie nawet on zwątpił w to, że uda mu się tak tanią sztuczką, komukolwiek zaimponować. Kątem oka widział jak Szekel scierał zażenowanie z czoła. To nie miało prawa się udać, nikt nie był tak głupi, by zachwycić się czymś tak prostym. Jednak ogry zdawały się mieć odmienne zdanie, jak jeden mąż zaczęły klaskać jak tylko moneta uniosła się w górę. Były zachwycone jak przedszkolaki, które pierwszy raz na oczy zobaczyły magika w obwoźnym cyrku. To nic, że słabe i tanie, dla nich to było naprawdę coś. Meredith aż czuł się speszony. Dostawać aplauz za takie coś? On, samozwańczy mistrz zaklinania, skończył jako atrakcja dla dzikusów? Te owacje na stojąco wręcz godziły w jego dumę.

I wtem, jak na zawołanie, umilkły, a miny ogrów spoważniały. Co jest? Czyżby chciały go jednak przerobić na gulasz? A może rosół? Gubi aż schował się za Szekla. Przeklęta pokraka, żadnego pożytku z niego.
- Magjo dobro… aly cu my z nij mić? - Bum spytał grobowym tonem.
- Włyśnio… joki pożytyk? - Dodał Bam. Mina meblarza zdradzała, że potrzebuje chwili na to, by odczytać co właśnie powiedzieli jego podopieczni. Kiedy już przetrawił łamany język, na jego twarzy wymalowała się ulga zmieszana z dumą z samego siebie.
- Chyba stwierdzili, że sztuczka zacna, ale ugh… w ich profesji latające monety nie są szczególnie przydatne. - Wytłumaczył urzędniczym tonem.
- Nu... - Bum pokiwał głową na znak, że cieśla dobrze wyjaśnił. - Tyro pukozoć cuś przedutne… abo skuńczeć jok tyn, nu...
- Kotlarz? - Szekel spytał z trwogą.
- Jo… kutlosz. - Powiedział Bum.

NicolaiNicolaiImpreza trwa dalej


Bart spoważniał. Wysłuchał uważnie Ambasadora kiwając głową na znak, że przyjmuje do wiadomości jego słowa i chętnie przemyśli jego punkt widzenia, a potem… parsknął rubasznym śmiechem.
- Panie, a co mnie Pan o pracy… o pracy po pracy nie rozmawiamy. - Wcisnął Regenowi kieliszek w rękę i nalał karniaka. - Do dna panie Dyplomata. Też mi coś… ej Brigid, słyszałaś Ty go?
- Słyszałam i uważam, że ma rację. Nie powinniśmy tutaj siedz... - Brimstone przerwał koboldzicy w połowie zdania. Wepchnął jej kieliszek w kudłate łapki i polał czubato wódki. Parskaniem pod wąsem okazywał to co myślał o poważnym, zbyt poważnym podejściu Regena i Brigid. Przecież do Turnieju było jeszcze parę ładnych dni, a Łza raczej nie jest zbyt daleko, więc co złego może się stać? Krasnolud w ogóle nie czekał na odpowiedź i powędrował dalej w tłum wypatrując kolejnej ofiary… znaczy się osoby, z którą byłoby można obalić flaszkę albo dwa i wypatrzył… Abaraia.

Podbiegł do niego z butelką krasnoludzkiej berbeluchy i przywitał go rubasznym uśmieszkiem.
- No kolego… wpadłeś. Niedługo ślub, dzieciak, do roboty i koniec swawoli. Dlatego musisz cieszyć się wolnością dopóki możesz... - Mówiąc to wypełniał wódką kieliszek przeznaczony dla nagi. Kiedy skończył, wręczył kompanowi alkohol, nie zwracając w ogóle uwagi na to czy w ogóle chce z nim pić czy nie.
- Kiedy to ja ostatnio piłem z nagą? O już pamiętam… Karthal, jakoś tak za cara Iwana. - Wymamrotał sam do siebie. - Ale dosyć o mnie, teraz Ty coś o sobie powiedz. Co Cię sprowadza na kontynent? Koniec diaspory? Turniej? A może coś jeszcze? Mnie na ten przykład do Karthal wywiało, bo był na mnie list gończy… cholipka, znowu gadam o sobie.

===

- Kurt? Nie słyszałam o tym rodzie… skąd on jest? - Salsa spytała naiwnym tonem. - Stonehelm? Hammer Fall? Raczej nie z Cesarstwa, bo tutejsze domy znam na wyrywki… bo jesteś szlachcicem, prawda? Prawda? Dio nie wziąłby nikogo z pospólstwa na giermka, prawda Dio? Dio? - Salsa rozejrzała się za Rycerzem, który w czasie tej krótkiej konwersacji uciekł na drugi koniec pomieszczenia. W tym momencie Diuck zrozumiał, że po raz kolejny stanął przed dylematem, który w jego stronach był znany jako ”czy wcisnąć kit lasce”.

XelacientXelacientTurle i Nitj'sefni handlują informacjami dalej


Drekar wyglądał na wyraźnie zaintrygowanego, choć na pytanie o cofanie czasu ciężko westchnął i złapał się za głowę co mógł wykorzystać Shadal na zadanie swojego pytania.
- Nie można cofnąć czasu, można tylko wszystko zmienić tak, by było tak jak kiedyś. Jednak nie martw się o tego swojego kupca, zapłacę Ci za ten słój, a nawet zapłacę Ci drugie tyle za informacje - Ta Karmazynowa Czarodziejka niezbyt mnie interesuje… nawet jeśli tacy jak ona często się okazują kultystami demonów, chce wiedzieć absolutnie wszytko o tej całej “wiedżmie”, z kim ją widziałeś, gdzie odeszła i tak dalej… jeśli coś wiesz jeszcze o jakimś elfim czarodzieju to dorzucę Ci coś ekstra - dodał na końcu Drekar posyłając krzywy uśmiech Shadalowi, ledwo widoczny w mroku.

Belegor PW
28 grudnia 2016, 22:37
Abarai się zaśmiał po tym jak Dio wspomniał śmiertelnie o paszczurze. Zrozumiał, że Morgan nie jest byle kim, podobnie jak Diavolo - nie ocenia się książce po okładce. Odklepał rycerzowi i odrzekł:
- Znam tą historię. Nasz naród jest wdzięczny twemu przodkowi za zapobiegnięcie zhańbienia imienia naszej rasy. Tamta meduza...koszmar jaki mogłaby uwolnić wtedy na zawsze pogrzebałaby szanse na współpracę nag z piratami. A poza tym...dzięki pozbyciu się tamtej wiedźmy, meduzy zniknęły w mroku historii...
~Nie zdziwiłbym się gdybym je jednak spotkał w Kakuredze. Może i ich historia została sfałszowana? Cienie skrywają wiele tajemnic. Malasso, mam nadzieję, że kiedyś będę godzien je poznać.~
Regen o dziwo uprzedził Abaraia w sprawie wieczoru panieńskiego. Abarai złapał za ręce Hikume i powiedział:
- Widzisz Kochana... wszystko się dobrze ułoży.
Wówczas usłyszał reakcję zielarki. Byli w tym samym pomieszczeniu więc słyszał wszystko wyraźnie. Mruknął pod nosem:
- Diavolo....ten sukinsyn powinien siedzieć w burdelu...
Uśmiechnął się do Hikume i pocałował ją w policzek kiedy Bart wszystkich zabrał do sali jadalnej. Uśmiechnął się ukradkiem na widok niezadowolenia Regena. Postanowił dobrze się zabawić przed turniejem.

Na imprezie usłyszał co krasnoludy miały przywieźć - Łzę Ashy. Gdyby Mukao o tym się dowiedział i co się stało zapewne już by wyruszył by ją odebrać...a może podmienić?
~Gdyby się to udało, możliwe że spełnilibyśmy zadanie niezależnie od wyniku turnieju. Mało to honorowe, ale dla bezimiennego to nie problem. Raczej nie zdążę mu to powiedzieć. Krasnoludy....im powierzać coś ważnego.~

Rozważania przerwał mu Bart, który mu nalewał już alkohol. Naga wypiła swój kieliszek i pochylił na dolewkę. Nie spodobało mu się wypytywanie o jego osobę. Zaczął więc od uwagi, by zmienić temat:
- Nie wydaje mi się to wpadką. To wszystko jest odrobinkę przesadzone. Jelona widzi przyszłość. Mi i Hikume jest wpisane wspólne dziecko, które będziemy razem wychowywać. Nie oznacza to jednak, że moja przyszła żona jest już w ciąży. Może i będzie po...ekhm...ale to do Smoków będzie należeć decyzja. Ja się cieszę, że dama mego serca czuje do mnie to samo i razem będziemy przeć przez to co nam los szykuje.
Potem Abarai postanowił zapytać Barta o coś osobistego, skoro lubił tak dużo gadać:
- Bart powiadasz...ten Bart? Ten sam, który podróżował z Cragiem Hackiem, ten sam co upolował Ptaka Gromu i ten sam co również gonił za meduzami? Żyłeś w ciekawych czasach. Ponoć podróżowałeś na dziwnym okręcie...z ognia i wody? Wybacz, niewiele już pamiętam z historii o tamtych czasach. Mógłbyś mi je przypomnieć?

Felag PW
28 grudnia 2016, 22:54
- O… dotarłeś. - Sianosiej odezwał się do Garkha. - Czego Farkas od Ciebie chciał?
- Farkas? - zdziwił się nekromanta. - Byłem u Prefekta? Przepraszam, ale czuję, jakbym stracił cały dzień, staliśmy pod domem znachorki Jeleny... i nagle jestem przed ambasadą, pół dnia później. Powiedz mi, co się stało i co ma z tym wspólnego Farkas? I może wiesz skąd mam ten sygnet? - zapytał Morphon pokazując rękę z pierścieniem.
A więc Prefekt miał z tym coś wspólnego? Czy to on mi to zrobił? Skąd te luki pamięci? Będzie trzeba się dowiedzieć o Nim czegoś więcej. A więc chyba jednak będzie trzeba zostać tu dłużej...
Czyżby turniej był jakimś Jego planem, do czegoś mu służył? Ktoś będzie musiał przypilnować w razie czego porządku w mieście. I tym kimś będę ja! Nie zostawię Ojczyzny w takiej sytuacji. Niech Asha i Ylath mają mnie w swojej opiece.

Nekromanta po zakończeniu dialogu z Sianosiejem, postara się odnaleźć Jelenę i Dio Morgana.

Bychu PW
30 grudnia 2016, 00:52
Diuck spojrzał na kobietę. Chciał odwrócić się w stronę Dio, aby ten odpowiedział. Nie chciał wyjść na idiotę mówiąc coś, czego nie powinien. Ale Dio już nie było. Legenda Śmegenda, a od panienki ucieka...
- Droga Pani... Co ja prosty człowiek będę kłamał... Mój ojciec był wojakiem, rodu jestem własnego. Jestem z prostej wsi. Pospólstwo to takie nieco brzydkie słowo, prawda? Walczyłem z Feniksem Pustki, ryzykowałem życie, żeby go pokonać, a Książe Dio to docenił. Każdy wielki ród musi się gdzieś zacząć, a mój, mam zamiar rozpocząć ja! - powiedział dumnie po chwili zastanowienia. Wyprostował się. Sam nie wiedział, że umie mówić w tak dostojny sposób, ale czego się nie robi przy kobietach?

Xelacient PW
30 grudnia 2016, 18:25
Belbruga stała przez dłuższą chwilę jak sparaliżowana. Czy ta idiotka Brigid zapomniała, że tuż obok nich jest Wiaczesław i wszystko słyszy? Co prawda dotąd ten brodacz od Ylatha nie popisał się inteligencją, ale mimo wszytko dotąd udało im się utrzymać w tajemnicy, że runiczna skrzynia ze łzą należała należała do nich, a nie do tamtych martwych już brodaczy! Teraz już brodacz bez problemu się domyśli, że będą chcieli odbić łzę i ich nie zaprowadzi na miejsce tego całego rytuału!

Jednak Złotosrebrna powstrzymała sie od awantury, być może Bart z Brygid chcieli w ten sposób załatwić im wsparcie... przynajmniej miała nadzieję. Jednak ten problem szybko zszedł na dalszy plan, albowiem ta cała uzdrowicielka okazała się bardzo dobra, aż za dobra.

- Naprawdę jest, aż tak źle? - zapytała zaniepokojona - W mordę jeża jeżozwierza! Wiedziałam, że z tym magiem jest coś nie tak! Może jednak to nie był wysłannik naszego zleceniodawcy, tylko jakiś szpieg demonów co sam chciał ukraść łzę Ashy? Bo jak już Brigid powiedziała to istotnie ją przewoziliśmy. Będziemy musieli się mieć na baczności, a na razie... chyba lepiej tego na razie nie ruszać, co nie? - zapytała wskazując na swoją ręke - może poczekamy do jutra i zobaczymy czy to minie? - dodała mając nadzieje, ze Jelena da jej spokój, przynajmniej na razie, na szczęście szybko pojawiła się wymówka, bo książę zarządził ucztę... czy tam imprezę jak tam to sam ujął.

- Ech - westchnęła Dziergaczka - za dużo tego wszystkiego, najpierw straciliśmy łzę, teraz to... muszę sobie golnąć - dodała z przepraszającym uśmiechem po czym udała sie za grupą.
Gdy Bart zaczął polewanie Komsomołki to oczywiście Belbruga była pierwsza w szeregu. Powoli popijając z kieliszka powoli dryfowała miedzy ludźmi, alkohol trochę ją uspokoił, ale wciąż martwiła się o ich zadanie (mimo wyluzowaniu Barta). Dlatego też wypatrywała uważnie reakcji Wiaczesława, albo tego czy nie spróbuje w międzyczasie się ulotnić. Jeśli coś takiego by zrobił to niezwłocznie musiałaby za nim ruszyć w pościg.

Matheo PW
30 grudnia 2016, 21:04
Księżyc dziarsko przyświecał, królując na bezchmurnym, ciemnym niebie. W pobliżu szumiał strumyk, kojąc zszargane nerwy. Lekki, rześki wiatr przyjemnie owiewał umęczone ciało. Tak mogłaby wyglądać okolica, gdyby nie dym, kurz i żar uderzający bez litości z trawionego przez płomienie miasta. Dodatkową bolączką było żywe ucieleśnienie wrzodu na tyłku w postaci bezmózgiego, gburowatego gnolla, który za nic w świecie nie chciał się odczepić.
- Rzuć się w płomienie. Nic lepszego i tak cię nie spotka. - Doradzał duch.
- Rozważam to, myśląc o tym że będziesz na wieki tkwił w mojej głowie. - Odparł Darion.
- Czcze gadanie. - Prychnął niematerialny kompan.
- Panie Nekromajto, co poczniem? - Próbował zapytać gnoll.
- Naprawdę nie zamierzasz go udusić? - Dopytywała zirytowana dusza.
- Może się jeszcze przydać. Dobrze o tym wiesz.
- To powiedz mi chociaż co zamierzasz zrobić. Ratujemy to miasto? - Kontynuowało widmo.
- To miasto umarło już dawno temu. Gdy jego mieszkańcy wyzbyli się człowieczeństwa. - Odparł nekromanta. - Muszę dopaść herszta. Ruszamy.

Tak oto trzy dusze i półtorej mózgu wyruszyły w dalszą podróż.

Nicolai PW
30 grudnia 2016, 21:11
NicolaiNicolaiBelbruga wypełnia kwestionariusz


Brimstone długo nie potowarzyszył Dziergaczce, bo szybko wypatrzył sobie nagę i pobiegł do niej. Urodzony wodzirej, biegł od balownika do balownika, by rozkręcić popijawę. Niestety przez to zostawił damę samą, z pustym kieliszkiem. Ech, niby tyle lat mieszkał na pograniczu Księstwa Charta, ale ani trochę ichniej ogłady nie przejął. No, ale przynajmniej Wiaczesław orbitował koło nich, nie było więc obawy, że nagle się ulotni.

Belbruga mogła na chwilę zapomnieć o swoich zmartwieniach i się napić, tylko z kim? Może z tym czarodziejem ubranym na niebiesko, który właśnie stawił się w drzwiach?
- Oho… jakie tłumy, Kevin. - Zawołał do swojego asystenta, którym był elegancko ubrany… goblin. Pomagier już wiedział o co chodzi, rozpiął swój neseser i zaczął rozdawać jakieś kartki. Najpierw lokajowi, bibliotekarce, potem kucharce i grajkowi, a na koniec podszedł do Złotosrebrnej.
- Proszę... - Dał jej plik, który okazał się formularzem. Krasnoludka przejrzała go, a tam były jakieś absurdalne pytania, po których trafnie wynioskowała, że skomponował je Karmazynowy Czarodziej, tylko oni są zdolni do czegoś takiego. Tylko czemu był ubrany na niebiesko? Złotosrebrnej zawsze wydawało się, że karmazyn to odcień czerwonego. No nic, wypadałoby poświęcić chociaż chwile ów pytaniom.

1. Moc czy Magia?
2. Złoto czy Doświadczenie?
3. Czarny Smok czy Tytan?
4. Krew czy Łzy?

5. Czy Karmazynowa Marchia powinna zmienić nazwę na “Lazurowa Muhafaza”?
6. Jaka hybryda według Ciebie powinna powstać? Proszę wypisać maksymalnie trzy opcje, niezależnie czy zwierzoludzkie czy zwierzozwierzęce.
7. Co sądzisz o panującej wśród dżinów modzie na absrudalnie duże czapki i rękawiczki?
8. Czy uważasz, że Dom Materii zabrnął za daleko z wyglądem Gargulców?


NicolaiNicolaiBelek i eliksir prawdy


Abarai popełnił bardzo karygodny błąd, wyraził zainteresowanie historyjkami Brimstone’a. Każdy kto miał z nim do czynienia wie, że kończy się to niekończącą się tyradą na temat czasów minionych. Wyglądało na to, że Abarai właśnie tego doświadczy na własnej skórze. Oczy Barta zaświeciły się, wziął szybki haust wódki i zaczął opowiadać, i opowiadać, i opowiadać.
- Dokładnie ten samiusieńki... - Dolał sobie wódki. - Panie, Crag Hack to dopiero był kompan, niby człowiek, ale pił jak krasnolud. Kieliszek za kieliszkiem i to bez popity. Ech, już takich ludzi nie robią. Swoje razem w Karthalu przeżyliśmy. Ech, to było miasto. W tamtych czasach dało się odnieść wrażenie, że wszystko co ma jakiekolwiek znaczenie działo się właśnie tam, dasz wiarę? - Mówiąc to nalał sobie i Abaraiowi, a następnie ekspresowo opróżnił swój kieliszek. - Ale to do czasu… potem Smokowie przypomnieli sobie, że istnieją inne rejony Ashanu… a może po prostu wyprowadziłem się z Agynu i zmienił się mi punkt widzenia? Ciężko powiedzieć… rety, ale bredzę po pijaku, prawie jak ten Wasz cały Qai’m. Co ja miałem? A tak… kiedyś mi się ten zakichany Półwysep znudził, zwodowałem swój statek i popłynąłem w długą, aż trafiłem na tę, no… Wyspę Przedwiecznego. - Bart się zapomniał i pociągnął wódki prosto z butelki. - Wiesz co tam znalazłem? Łzę Ashy, najprawdziwszą Łzę Ashy! Wielka jak jajo wiwerny, o... - Ruchem rąk zarysował kształt kryształu. - I wiesz co się stało? Wiesz co się stało? Ten głupi Dagar mi ją zabrał i użył żeby zrobić koboldy, o... - Wskazał na Brigidę, która siedziała dwa stoły dalej i rozmawiała z Hikume. - O… wódka wyszła, poczekaj no… przyniosę.

Kiedy Bart wstał i udał się po butelkę, uaktywnił się Wiaczesław, który od jakiegoś czasu przysłuchiwał się rozmowie i sączył samogon z piersiówki. Był nieźle wstawiony, nawet bardziej niż Brimstone.
- Dobry kompan… ale on to chyba tą… no… Drogą Krwi kroczy, bo te… Łzy to on ciągle gubi... - Wymamrotał do Samuraja coś co zdawało się nie mieć żadnego sensu, ale czy na pewno? - Tą Łzę co do Listmoor… też zgubił… ale ja ich zaprowadzę… na rytuał… on miał być w Falais, ale Feniks… to chyba będzie ona, Łza znaczy się, będzie ona… w Świątyni Ylatha teraz... - Niby nieskładnie, ale całkiem do rzeczy powiedział. Bardzo prawdopodobne, że Łza tam była i pytanie co Abarai z tym zrobi?

NicolaiNicolaiBychu wygryw


Diuck swoją przemową idealnie trafił w gusta Salsy. To co lubiła w mężczyznach to charyzma i pewność siebie, dlatego była tak bardzo zafascynowana Dio i dlatego Kurt w tym momencie jej zaimponował.
- Jak na parweniusza to jesteś całkiem odważny... - Niby powinno to być wzięte jako obraza, ale powiedziała to tak zalotnym tonem, że wojak nie miał wątpliwości, że nie to było jej intencją. Aż zrobiło mu się gorąco. Niby zwykła dzierlatka, ale umiała tak powiedzieć i tak spojrzeć, że nawet kochanek niebianki się rumienił. Może i była trochę natrętna, ale taki wiek. Dlaczego Morgan od niej uciekał? Bo był dla niej za stary? Bo nie chciał się jeszcze ustatkować? Kto go wie? Nieodgadnione są motywacje legend.

Rycerz przyglądał się temu wszystkiemu z oddali. Kiwał dumnie głową.
- Podrywa na prawdę? Zaiste wyjątkowego młodszego kandydata na giermka sobie wybrałem... - Wychylił kieliszek wódki. - Acz nie mogę po sobie okazać, że jestem po wrażeniem, bo zrobię ten sam błąd co Godryk i wyrośnie na narcyza… Ashan jest za mały dla dwóch egocentryków mojego kalibru. - Mówiąc to podszedł do orkiestry i zamówił wolny kawałek dla par.

- Dobra, dobra... - Regen wszedł między Diucka, a Salsę. Wydawał się poirytowany. Kurt nie wiedział dlaczego, ale drażniło go, że jego ambasada zamienia się w biuro matrymonialne i on z jakiegoś powodu nie czerpie z tego żadnych korzyści, jak nigdy. - Gadanie gadaniem, a tu wódka stygnie… chodź pić. - I w tym momencie zaczął grać kawałek idealny do tańca z panienką. Mina Lady wskazywała, że bardzo chętnie poszłaby z Diuckiem na parkiet. Przed giermkiem pojawił się kolejny dylemat, kumpel czy laska.

NicolaiNicolaiFelek i alibi


Dio wyszedł na chwilę, by porozmawiać z Jeleną. Wierzył w swojego giermka i to, że dobrze rozegra sprawę. Chciał omówić jej wizje, bo to go zaintrygowało. Co jeszcze zobaczyła w dymie i może nawet ważniejsze, co jeszcze może w nim zobaczyć. Zszedł się idealnie z Garkhiem i Sianosiejem, który też do niej szli.
- O, witam... - Powiedział zdziwionym tonem. Nie spodziewał się znowu spotkać z tą dwójką tak szybko i to w ambasadzie. - Co Was tu sprowadza?
- My do znachorki… słyszeliśmy, że najlepsza w mieście, a mój kompan ma wstydliwą sprawę... - Zaczął Sianosiej.
- No nie mów, że te liszaje zeszły mu na dół. - Książę się zaśmiał.
- Też coś… taki wielki Rycerz, taki ważny Książę, a dowcip ma grubiański jak ten cały Regen. - Babka skomentowała zachowanie paladyna.
- Nie, nie… zaczyna mieć dziury w pamięci i boi się, że to może być sprawa Pustki, wszak oberwał od wypaczonego Feniksa i być może to ma skutki uboczne. Dzisiaj się to objawiło… Farkas coś od niego chciał, a potem spotykam go kilka godzin później i nic nie pamięta.
- Farkas? - Dio się zdziwił.
- Pustka? Trudny temat… z marszu nawet ja nic nie zdziałam, przyjdźcie do mnie za jakieś dwie godziny, tyle będę potrzebowała na przygotowanie odwaru. - Powiedziała i poszła, by nie marnować czasu. Doskonale wiedziała jak zdradziecka potrafi być Pustka. Jeśli rzeczywiście ona zaczęła niszczyć wspomnienia Morphona to trzeba było działać szybko i zdecydowanie. Tutaj nie było żartów.
- Dwie godziny? Dobra… idziemy w takim razie do Farkasa. - Morgan zadecydował.

===

Dio wszedł do Pałacu Namiestnikowskiego jak do siebie, w końcu był Księciem. Za nim dreptał Garkh z Sianosiejem. Z początku gnole chciały interweniować, bo nie można tak po prostu wejść do siedziby władcy i kroczyć nonszalancko po jego korytarzach, ale zwierzchnicy szybko wytłumaczyli im dlaczego jednak w tym przypadku można.

Morgan spotkał Prefekta na holu, właśnie wychodził z jakiejś rady. Był wyraźnie skonsternowany odwiedzinami Morgana i to z tak nietypową obstawą.
- Czemu zawdzięczam sobie tę wizytę? - Spytał z udawanym spokojem.
- Podobno zawezwałeś tego oto maga do siebie i on wrócił po kilku godzinach i nic nie pamięta. - Książe nie pytając Garkha o zdanie przedstawił jego stanowisko.
- Nekromanta. - Farkas poprawił swojego rozmówcę, już bez cienia zdenerwowania. Wiedział, że Morgan nie jest byle rycerzem i nie da się nabrać wmawianiem, że te strupy to zwykłe liszaje. - Tak, zawezwałem go… potrzebowałem pomocy kogoś biegłego w sztuce Ładu. Chodźcie... - Ruchem ręki zachęcił drużynę, by udała się za nim. Zaprowadził ich do zapieczętowanych drzwi, sztyletem rozerwał lakę i ukazał to co skrywały.

Było to do niedawna biuro Prefekta. Jednak było częściowo zdemolowane i dało się wyczuć kłębiące się w nim złą magię. Farkas westchnął cicho.
- Zapewne kojarzycie list gończy jaki wydałem jakiś czas temu. - Powiedział głosem, który zdawał się mieszać smutek i rezygnację. - Jednak nie wszystkie szczegóły próby zamachu na moją osobę zostały upublicznione… z oczywistych względów. Nie chciałem siać paniki, nie przed tak ważnym wydarzeniem. Otóż to nie był zwykły skrytobójca, a kultysta demonów. To właśnie dlatego kazałem wzmocnić straże i dlatego proszę Cię Książę Morganie, bacz na bezpieczeństwo podczas Turnieju. Ta krótka dygresja zmieszała Dio. Nie wiedział co o tym myśleć? Słyszał o zamachu, ale udział demonów zmienia postać rzeczy. Czy rzeczywiście dobrym wyborem było brnięcie w Turniej? Ale może właśnie tego chcą kultyści? Zastraszyć Listmoor, by owe zawody się nie odbyły? By więź między Cesarstwem, a Prefekturą się nie zacieśniła? A może chodzi o Łzę Ashy? Opcji było dużo, za dużo.- Nie wiem jaka była jego motywacja, ale zastawił na mnie pułapkę w moim własnym gabinecie. Już i tak względnie wypleniliśmy znaczną część Chaosu, ale jego cząstki nie mogliśmy się pozbyć. Zaległa zbyt głęboko. Dlatego kiedy tylko uświadomiłem sobie, że zwycięzca Feniksa jest nekromantą to posłałem po niego… wszak co lepiej poradzi sobie z nim lepiej niż Ład?
- Dobra, dobra… ale czemu on nic nie pamięta i czemu nadal została tutaj odrobina chaosu? - Sianosiej wystapił przed szereg. Farkas, który jest uczulony na punkcie etykiety spiorunował go spojrzeniem. Nie lubił kiedy ktoś tak niskiego stanu zwraca się do patrycjuszy takim tonem. Jednak puścił to tym razem płazem.
- Nie mówiłem, że się powiodło… - Zamknął drzwi z powrotem. - Twój towarzysz stoczył bój z siłami, które go przerosły. Wizje, których podczas walki doznał były zbyt przerażające, by mógł je zachować. - Wyciągnął ażurowy krążek. - Jeśli bardzo chcecie to możecie je zobaczyć.
- Łapacz Wspomnień? - Dio spytał z wielkim zdziwieniem. - Skąd to masz? - Złapał artefakt w ręce, by przejrzeć wizje znajdujące się na nim obrazy. Z racji, że ów przedmiot był antyczny, nowych już nie robią od czasów upadku Shantiri, znajdowały się na nim wspomnienia poprzednich właścicieli, które Dio niechcący uruchomił.

===

- Chcę podpisać cyrograf. - Zezowaty człowiek o szczurzej aparycji podniósł głos i uderzył swoją chudą piąstką w stół.
- Nie... - Inkub odpowiedział z uśmieszkiem. - Umowy zawieram tylko z wartościowym narybkiem.
- Zapłacę! - Mizerota nie dawała za wygraną.
- Nie... - Inkub wzruszył ramionami. - Nie o taką wartość mi chodziło.

===

- To jak? - Spytał ten sam melepeta, ale był z dziesięć lat starszy. Od pierwszego wspomnienia musiało minąć sporo czasu.
- Ech… dobra, dla świętego spokoju. Czego chcesz? - Inkub zaczął przeglądać rulony.
- Przecież wiesz… jestem nikim. Drobnym urzędnikiem, który życie zmarnował na wypełnianie nikomu niepotrzebnych kwitków. Nigdy nic nie znaczyłem. Chcę to zapomnieć, chcę obudzić się jako ktoś.
- Oho… nietypowa umowa, lubię takie. - Inkub się zaciekawił. - Czyli chcesz odrodzić się ze sfałszowanymi wspomnieniami? Nie uważasz, że to oszustwo?
- Widziałby kto… demon poucza mnie na temat oszustw. - Urzędnik się zdenerwował. - Poza tym co za różnica… i tak nie będę pamiętał.
- W sumie racja. - Odpowiedział mu demoniczny notariusz.

===

- Niby chrzanić demony, ale zrobiło mi się typa żal. - Sianosiej znowu wtrącił swoją uwagę. Paladyn uciszył go, musiał się skupić. Nie tak prosto obsłużyć artefakt, który po raz pierwszy trzymało się w ręku, nawet jeśli się jest samym Dio Morganem.
- Może ja pomogę. - Odezwał się Farkas. Dotknął Łapacza i oczom zgromadzonych ukazała się wizja rodem z prozy Duntego Hitchkinga. Zgliszcza, w których jakby czas się zatrzymał w samym epicentrum kataklizmu. Wyniszczone budynki i niebo nabrzmiałe od ognia i dymu. Pulsujące miasto z żywej tkanki. Szaleńcy rozpływający się, organ po organie, na tafli lawy, do której się dobrowolnie wrzucili. Morphon miał deja vu. Niby nie pamiętał tych wizji, ale jak je zobaczył to nie mógł wyzbyć się odczucia, że już kiedyś się z nim spotkał. Zrobiło mu się słabo. Niby był nieumarły, ale czuł jakby się dusił. Zauważył to Farkas, który przerwał projekcję.
- Chyba Wasz kompan ma dosyć. - Dostojnik ocenił i schował artefakt. - Co do pytania o Łapacz Wspomnień to jest to pamiątka po poprzednim Prefekcie, ja sam nie interesuję się magicznymi sprawami… mnie od zawsze bardziej władza pociągała.
- Rozumiem… - Dio pokiwał głową. - A co do tej demonicznej zarazy... - Wyciągnął rekę w kierunku drzwi i uderzył w nią potężnym prądem powietrznym, które je wyważył, ale nie zdemolował niczego wewnątrz. Tylko omiatał pomieszczenie wyrywając z niego wszelkie pozostałości demonicznej działalności. Farkas pokiwał głową z uznaniem. - A my już wiemy wszystko… wrócimy do siebie.

Kiedy wychodzili, Dio dyskretnym ruchem dłoni wskazał towarzyszom, by niczego nie komentowali. Dopiero kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od Pałacu Namiestnikowskiego dopuścił ich do głosu.
- Sam nie wiem... - Zaczął Sianosiej. - Niby wszystko się zgadza, ale coś mi tu nie pasuje.
- Dokładnie... - Wtórował mu Morgan. - Czasem zbyt dobre alibi jest podejrzane. A Ty co o tym myślisz? - Spojrzał na Morphona. Po omówieniu sprawy Dio zamierzał wrócić do Ambasady, a do Jeleny planował udać się po rytuale. Jakoś nie chciał siedzieć w poczekalni znachorki. Wiedział, że takie obrządki potrafią trwać całymi godzinami.

NicolaiNicolaiMatheo potrzebuje planu


Nekromanta nie okazał za grosz współczucia. Pozwolił Falais się palić dalej. Nie ma co się dziwić, uratował gnolla, wyczerpał swój limit moralności na dziś. Jego nowemu towarzyszowi było to obojętne, zaciągnął się do bandy, by spalić tę przeklętą dziurę, więc nie płakał kiedy jego nowszy szef nie chciał jej pomóc.
- Jak staniemy na Sądzie przed Ashą to powiem jej, że miałem związane ręce, to Ty sterowałeś ciałem... - Duch wyszeptał Darionowi do ucha.
Banzai zaprowadził nietypowy duet w pobliże bandy. Byli już w drodze powrotnej, zmierzali traktem prosto w kierunku Listmoor. Z dziesięć konnych, trzy powozy, pewnie w którymś z nich był herszt, ale w którym?
- To ten moment, w którym dzielisz się z nami planem. - Zjawa powiedziała do maga.

Xelacient PW
31 grudnia 2016, 09:01
Może to nie była najlepsza zabawa w życiu Belbrugi, ale przynajmniej miała chwilę wytchnienia. Tym bardziej, że Wiaczesław okazał się głupszy niż oczekiwała i dotąd nie skojarzył prostych faktów. Gdy alkohol zaczął jej przyjemnie szumieć w głowie zjawił się nowy gość, miał pomagiera to pewnie był kimś ważnym, a jeśli był ważny i jeśli był znajomym gospodarza to trzeba było zatańczyć jak on zagrał. Krasnoludka zaczęła czytać ankietę, a jak przeczytała pytania to oczywiście musiała udzielić odpowiedzi, bo jej opinie były najważniejsze. Problem był tylko z czymś do pisania, ale Złotosrebrna zaraz wygrzebała ze swojego przybornika ołówek (czyli pręt z miękkiego ołowiu owinięty sznurkiem) którym robiła szkice zanim przystępowała do rycia. Po znalezieniu kawałka stołu zaczęła pisać.

1. Moc. Moc jest w Tobie, a magia jest ulotna i zdradliwa.
2. Doświadczenie. Dzięki doświadczeniu wiesz jak zdobyć złoto, a bez niego szybko ten kruszec stracisz.
3. Czarny Smok. Nawet niebezpieczną bestię można zrozumieć, sztucznego tworu z uwięziona dusza nie zrozumiesz.
4. Łzy. Ignorancja nie sprawi, że Twoje problemy znikną.

5. Karmazynowa Marchia nie powinna zmieniać nazwy, Lazurowe Murawy to nazwa krasnoludzkich farm na których jest wyrabiany wyjątkowy ser pleśniowy. Przyjęcie podobnej nazwy mogłoby doprowadzić to do kryzysu dyplomatycznego.
6. Hybryda Mrocznego Elfa i Cienistej pantery. Pragnę zwrócić uwagę, że dotąd stworzone hybrydy są silniejsze i wytrzymalsze niż Starsze Rasy, ale nie ma żadnej, która byłaby od nich bardziej gibka i zwinna. Rakszasy podobno miały takie być, ale wyszły zbyt wielkie.
7. Moda jaka zapanowała wśród dżinów jest efektem starzenia sie społeczeństwa Siedmiu Miast. Niski przyrost i wysoka średnia życia spowodowała, że znacząca cześć magów jest posunięta w latach. Tak duża, że nawet w armii służą niemal wyłącznie starcy. Na wskutek demencji zapominają o podstawowych zasadach higieny. Zażenowane dżiny zaczęły nosić wielkie czapki, żeby nie musieć patrzyć na swych zdziadziałych panów, zaś rękawiczki mają, by unikać z nimi bezpośredniego kontaktu.
8. Najnowszy wygląd gargulców również jest spowodowany starzeniem sie społeczeństwa magów. Obecny model "Latający sedes" dzięki ruchomej tablicy może zamienić się w siedzisko dla zmęczonego maga, lub w nagłej potrzeby za miejsce do defekacji. Różniej taki gargulec samoczynnie wynosił nieczystości. Takie właśnie zastosowanie sprawiło, że zaczęto wyrabiać gargulce z obsydianu, skały, która nie przesiąka nieprzyjemnymi zapachami. Trzeba wspomnieć również, że widok magów defekujących na gargulce były kolejnym powodem dla którego dżiny zaczęły nosić czapki zasłaniające im oczy. Rękawiczki też, bo jak gargulec się popsuł od kontaktu z magiczną kupą (efekt spożycia zbyt dużej ilości eliksirów) to zwykle one musiały go wynosić.

W końcu Belbruga uniosła się znad pliku kartek, poruszała przez chwilę zdrętwiałym nadgarstkiem, spojrzała jeszcze raz na pytania. Stwierdziła, że chyba piąte źle zrozumiała, bo chyba chodziło o to jaka hybrydę zrobić, a nie z czego ale stwierdziła, że już nie będzie tego poprawiać. Grunt, że mogła jakoś zaszkodzić tym cieniasowym grzybiarzom. W końcu zadowolona z siebie krasnoludka schowała ołówek, oddała kartki pomagierowi. I ruszyła na poszukiwanie Brigid, albo kogokolwiek innego z kim mogłaby pogadać i popić.

Felag PW
31 grudnia 2016, 14:21
Garkha zalewała fala wspomnień. Widział piekielne obrazy, zniszczone miasta, otaczający go ogień, rzeki lawy i spadający z nieba popiół. Przed nim stała żywa tkanka, coś okropnego pulsowało w ciężki do określenia rytm. Szedł naprzód, w stronę tego dziwnego, niby żywego miasta. Przywracanie wspomnień było... dziwne. Zrobiło mu się niedobrze. Czuł jakieś kłucie w klatce piersiowej i odczuwał, jakby się dusił...
===
- Sam nie wiem... - Zaczął Sianosiej. - Niby wszystko się zgadza, ale coś mi tu nie pasuje.
- Dokładnie...
- Wtórował mu Morgan. - Czasem zbyt dobre alibi jest podejrzane. A Ty co o tym myślisz? - Spojrzał na Morphona.
Nekromantę wciąż bolała głowa po seansie wspomnień. Uczucie temu towarzyszące nie można by zaliczyć do najprzyjemniejszych. Nie myślał tak przejrzyście jak zwykle, ale jego umysł próbował łączyć wszystko w jedną całość.
- Myślę... Faktycznie, wydaje się że coś jest nie tak. Ale to tylko... przeczucie. Niby nie mamy żadnych dowodów, ale... Wydaje się że wszystko jest w porządku, ale to się nie trzyma kupy! Gdyby miał usuwać ślady Chaosu, czemu wziął akurat mnie? Na pewno mógł znaleźć kogoś innego łatwiej i nawet rozkazać, aby to zrobić w więcej osób. Mniejsze ryzyko... - Coś nie dawało mu spokoju... jakby coś przeoczył. No nic, przynajmniej wiemy że utrata moich wspomnień to wina Farkasa i jestem od Pustki czysty. Ale ty, Sianosieju, powinieneś się poddać rytuałowi. - Coraz bardziej coś z podświadomości próbowało się przebić na górę, jakiś szczegół którego nie mógł dostrzec. Być może było to wywołane bólem głowy po przywracaniu wspomnień? - A wracając do Farkasa, zobaczcie że to on pokazywał nam wspomnienia. Pewnie pokazał moje, ale czy całe wspom... - wtedy nekromatnę uderzyła ta dręcząca, denerwująca myśl. Pierścień! Jak mógł o nim zapomnieć?! Przecież nie znalazł się tam przypadkiem... Nekromanta na chwilę zamarł, przerywając w pół zdania. Wyciągnął swoją rękę i zdjął z niej sygnet. Chciał go rzucić jak najdalej, ale przypomniał sobie, że może stanowić jakąś podpowiedź, a więc podał go do obejrzenia Dio Morganowi. - Zapomniałem o nim! Pojawił się u mnie na palcu gdy się nagle pojawiłem przed ambasadą. Czy... Patrycjusz może nas czymś takim podsłuchiwać? - W głowie wykiełkowały mu kolejne podejrzenia, ale nie chciał ich zdradzać bojąc się o właściwości pierścienia. Chiałby je jednak dokończyć po zbadaniu sygnetu przez księcia Morgana.

Nicolai PW
31 grudnia 2016, 14:35
NicolaiNicolaiFelag i dementi Morgana


Morgan złapał Garkha za wychudzony nadgarstek i przysunął jego dłoń do swoich oczu. Popatrzał na sygnet w milczeniu pełnym skupienia.
- Nie wyczuwam w nim żadnej nietypowej mocy magicznej... - Zaczął. - Tylko standardowy dla smoczej stali puls, nic niezwykłego. Szkoda, że zapomniałeś zapytać o to Prefekta, ale zdaje mi się, że mógł być rodzaj zapłaty za usługi... wiesz, nawet jeśli nie udało Ci się wypłoszyć demony to i tak jakaś zapłata się należała. Tylko czemu sygnet ze smoczej stali? Przecież to jest warte majątek. - Mówiąc to cały czas trzymał rękę nekromanty. - Może chodzi o zadośćuczynienie za nieprzyjemności? Nie wiem... a ten symbol? Nie jestem pewien, ale czasem nie jest on w jakiś sposób związany ze Ślepymi Braćmi?
- Ślepi Bracia? - Zdziwił się Sianosiej.
- Nie wiem... może też pamiątka po Baragu Tulpie. - Dio powiedział z niepewnością w głosie.
- Kim? - Wojak zapytał zdziwiony.
- Poprzednim Prefekcie, wywodził się z Domu Animy. Zdaje się, był w jakiś sposób spokrewniony z Vanagarem. - Paladyn dodał. - A i wiesz czemu mógł wziąć Ciebie? Bo nekromanci są na cenzurowanym, spotkać jednego teraz to nie lada wyzwanie.

Bychu PW
1 stycznia 2017, 16:47
- Jak na parweniusza to jesteś całkiem odważny Diuck spojrzał za kobietę. Stanął wzrokiem na ścianie. Zaczął zastanawiać się, co znaczy parweniusz... obrażają mnie? Chwalą? Czy ziemniaki będą ugotowane? Te wszystkie pytania pojawiły się w jego głowie. Nie wiedział. I nie obchodziło go to. No, może poza ziemniakami. Lubił, gdy były dobrze ugotowane. I miały dużo masełka. Diuck lubił ziemniaczki w masełku. Do tego schabowy. I dobra suróweczka. Mogłaby być mizeria. Albo buraczki. Ale chyba wolał mizerię. Spojrzał kobiecie w oczy gdy usłyszał wolną muzykę. Ale wtedy przed jego oczami stanął facet. Wolał piękne oczy rudej kobiety niż mordę faceta. Spojrzał na niego. Dostał zaproszenie na wódeczkę. Znalazł się w tym miejscu swojego życia, gdzie skończyły się drobne problemy, jak to, czy kupić chleb, czy jednak iść z kolegami na wódkę. Bo co to za problem? Już jako dziecko wiedział, że należy wybrać wódkę. Ale teraz... wódka z losowym człowiekiem, czy taniec z napaloną nastolatką. Dlaczego życie musi być tak trudne i stawiać go przed takimi wyborami?
Wódka czy kobieta, oto jest pytanie! Chciał wybrać kobietę, ale wódka... spojrzał na faceta, który go zapraszał. Nie znał go.
- Panie, a powiedz mi Pan, kim Pan, tak właściwie, jesteś? Ja się wódeczki napić mogę, ale dobrze by mi było wiedzieć z kim, no mam rację? - Spojrzał na kobietę - Ja drogiej Pani powiem, że zatańczyć możemy, jeśli Pani sobie życzy, ale problem jest taki, że niezbyt umiem. Umiem drzwi naprawić, feniksa pokonać, po mordzie chamowi dać, ale tańczyć mnie nikt nie nauczył... więc jeśli się Panienka nie boi, że podepczę, to możemy spróbować. Uśmiechnął się. Miał nadzieje, że kobieta sama stwierdzi, że wódka jest lepszą opcją. A może nauczy go tańczyć? To też byłoby dobre. Pozostało mu czekać.

Felag PW
1 stycznia 2017, 20:23
Nekromanta wysłuchał, co miał do powiedzenia Dio na temat sygnetu.
- A i wiesz czemu mógł wziąć Ciebie? Bo nekromanci są na cenzurowanym, spotkać jednego teraz to nie lada wyzwanie. - powiedział na koniec Niedźwiedzi Książe.
Umysł Garkha powoli się rozgrzewał. Zmuszany do pracy zaczynał kojarzyć coraz więcej faktów i składać to w coraz większą całość. Ból i otępienie zaczynały z wolna ustępować.
Co do samej postaci Zarządcy Listmoor miał mieszane uczucia. Niby nie ufał mu, ale dał mu ten pierścień, który był podobno tyle wart. Pewnie dla niego nie był to jakiś spory wydatek, ale przecież nie obdarowywał takimi sumami każdego. Może to była jakaś nagroda za zasługi? A ten znak, chyba nie znalazł się tam bez powodu? Może to jakaś przepustka? Mimo wszysto nie ufał Farkasowi do końca.
No i te wcześniejsze wspomnienia... Łapacz Wspomnień przecież należał do Prefekta. Jaki on miał z nimi związek?
- Ale... dlaczego chciał akurat nekromanty? Przecież i sir, pozbyłeś się magii demonów, a nekromantą raczej nie jesteś. Sposób myślenia który nam przedstawił, wydaje się zbyt prosty i banalny jak na Patrycjusza Listmoor. Tak czy inaczej, nie wydaję mi się żeby Prefekt mówił nam całą prawdę. Myślę... - Morphon ściszył głos, w obawie przed ewentualnymi szpiegami Farkasa. - Widzieliście ten obraz wspomnień z Sheoghu? Wyglądało to... sugeruję się tutaj rycinami Duntego... Jakby Domena Rozpłodu? A to właśnie tam dusze odradzają się jako demony. Nie wiem czy to może mieć jakieś znaczenie? A może... czy jest możliwe że Farkas zaprzedał się Urgashowi? Może to on jest demonem? Nie jestem pewien, ale... Myślę że Farkas coś kombinuje, i to coś naprawdę dużego. - Garkh-Morphon czuł się niepewnie. Próbował odgadnąć, co sam zrobił. Było to trochę... dziwne. Utrata pamięci była ciekawym doświadczeniem, chociaż może nie należała do najprzyjemniejszych.
Wrócił do normalnego, głośniejszego tonu. - No dobrze, chodźmy załatwić ten rytuał, oczyszczenia z Pustki. A co do pierścienia... chyba go zachowam. Zastanowię się nad nim i może jeszcze go spróbuję przebadać. No a poza tym, skoro jest sporo wart...

Irhak PW
1 stycznia 2017, 21:33
- Wiem - warknął do cieśli. - Nie potrzebuję twojego tłumaczenia.

Meredith podszedł do stołu, a którym wciąż były jakieś pomniejsze przedmioty. Jakieś miski czy inne nic nie znaczące przedmioty. Wśród nich znalazły się nawet talerze.

Talerze. To może się udać. Pomyślał, formułując plan. A raczej podwójny plan. Nie robił tego od dłuższego czasu, ale chyba uda mu się wykorzystać zarówno stół jak i talerz. Skoro i tak obiecał to może rozbroić przynajmniej jednego ogra z pomocą "zaklętego" stołu i uciąć głowę kolejnemu z pomocą talerza. Tylko musiałby być gotowy na wszystko.

- No dobrze - rzekł do ogrów. - Widzieliście magię, którą mogę na szybko przygotować. Jak wspomniałem zaklinanie trochę trwa. A niekiedy potrzebne są dodatkowe rzeczy. Mogę bez nich zakląć jedynie stół, by był bardziej wytrzymały - i talerz na dysk do ścinania głów ogrom dodał w myślach. - Tak więc jeśli chcecie pokazu możliwości to dajcie mi trochę czasu.

Zaczął działać normalnie. Przynajmniej zachowując pozory, że rzeczywiście chce pomóc ogrom. Posprzątał ze stołu zachowując jedynie pojedynczy talerz. Reszta sprzętów powędrowała na podłogę. Teraz mógł rozpocząć zaklinanie. Przesunął się tak, aby widzieć ogry i pozostałych "mieszkańców". W tej chwili w norze znajdowała się piątka ogrów (Bum, Bam i jeszcze trzech), Szekel, kochanek sukuba i on, Meredith. O Gubiego nie musiał się martwić. Nie zaatakuje go. Ogry mogą być zbyt niecierpliwe, a kiedy wykona swój ruch w kierunku ucieczki na pewno rzucą się na niego. Największą niewiadomą jest Szekel. Jak bardzo chce się uwolnić od tych ogrów? Jak bardzo chce ich ucywilizować? Czy pozwoli działać inkubowi czy będzie mu przeszkadzać?

Jako inkub nauczył się jednego. Nie ufaj nikomu. Nawet jeżeli będą ci proponować całe góry złota. Nie ufaj nikomu i zawsze podejrzewaj drugie dno. Ta sytuacja budzi mu ten jeden szczególny nerw, który wykształcił przez inne tego typu sytuacje. Meredith podejrzewał, że i tak wezmą ich do zupy w końcu. W końcu to ogry. Tak więc postanowił nauczyć ich jeszcze jednej rzeczy. Nie ufaj nikomu.

Będzie musiał oszczędzać siły. To co będzie próbował wywinąć zapewne pociągnie za sobą sporo energii. Energii, która będzie potrzebna później. Zaraz po tym jak się zorientują, co chce wykonać. Zaczął więc przygotowywać sprzęt do walki. Upewnił się najpierw, że ma wystarczająco dużo miejsca do ucieczki przed stołem. Potem zaczął zaklinać stół, by był twardszy. Wystarczająco twardy, aby byle stolarz go nie rozwalił. Nie wiedział jednak na ile wytrzymały będzie wobec siły ogrów. Po wszystkim przetestuje go maczugą ogra. Maczugą, na którą rzuci tuż przed uderzeniem rozbicie, by się rozleciała na drzazgi. To trochę osłabi jednego ogra. Rozbroi tylko jednego. Pozostanie jeszcze czterech.

Na jednego wykorzysta talerz. Talerz, który będzie zaklinał równolegle. Talerz, który będzie niczym frisbee (co to u licha jest frisbee i skąd się to słowo pojawiło w jego głowie?) zdolne odciąć człowiekowi głowę czysto i bezboleśnie. Skóra ogrów podobno była jednak grubsza. Może zrobić się naprawdę brudno. Talerz, specjalnie zaklęty, by był wyjątkowo ostry podczas wirowania, powinien zranić bądź nawet zabić jednego ogra, a jeżeli będzie miał szczęście może nawet dwóch.

Pozostanie do zabicia trójka lub czwórka. Wliczając w to oczywiście tego rozbrojonego. Tu będzie miał problem. Gdyby było tylko trzech ogrów miałby problem z głowy. Wtedy wystarczyłoby spowolnienie na pozostałych, przyspieszenie i mistyczna tarcza na siebie oraz magiczny katalizator wzmacniające te zaklęcia. To wszystko okraszone kilkoma zaklęciami rozbicia i zaklęciem fortuny. Tak na wszelki wypadek. Ale to zrobi podczas ostatniego etapu.

Tak, ostatniego. Albowiem zaklinanie jak wspominał ogrom jest czasochłonne. Zwłaszcza w jego pedantycznym wykonaniu. Zwłaszcza kiedy zaklina kilka obiektów jednocześnie. Zwłaszcza jeśli są różnego rodzaju i wielkości. Wykorzysta przerwy między etapami do zastanowienia się jak unieszkodliwić ogry. Może wziął jakieś zioła ze sobą, które załatwią im takie przeczyszczenie, że ich pierdy przebiją się przez Zasłonę? A może coś innego, bardziej przyjemnego i łatwiejszego w użyciu?

W każdym bądź razie zakończył właśnie pierwszy etap zaklinania. Przed nim jeszcze kilka, więc na wszelki wypadek zaczął sprawiać wrażenie osłabionego bardziej niźli jest. Po prostu opadł na najbliższe krzesło, które aż zatrzeszczało złowrogo, na co Szekel odpłacił się Meredithowi spojrzeniem pełnym niezadowolenia.

- Muszę odpocząć chwilę - wyjaśnił obecnym. - Przede mną jeszcze trochę roboty. Stół robię defensywny, a talerz ofensywny - mówił z lekkim sapaniem. Nagle spracowała mu jedna rzecz. Ogry znają ten rejon jak nikt inny. Demon i Gubi zapuszczali się przecież na te tereny w poszukiwaniu kogoś. Może by ich wykorzystać? - Przy okazji, nie wiecie czy czasami gdzieś w okolicy nie kręci się jakiś nekromanta? Wiecie, ziemista cera, budzi zmarłych, bada magię, budzi zmarłych i wysyła ich do walki za niego?

Nicolai PW
1 stycznia 2017, 22:54
NicolaiNicolaiU Felka to nawet Dio robi tajemnice


- A to nekromanci nie są lepiej zgrani z Ładem? - Sianosiej spytał zdziwionym tonem.
- W rzeczy samej... - Morgan potwierdził. - Niby są inne opcje jak Ślepi Bracia czy Nieme Siostry, ale do nich dotrzeć chyba jeszcze trudniej niż do nekromanty, nawet w obliczu prześladowań. Czemu ja sobie poradziłem? To dlatego, że jestem... - Dio w ostatnim momencie ugryzł się w język i nie powiedział tego co z początku chciał. - Powiedzmy, że jestem czwartą opcją. Acz to dziwne, że konwencjonalni magowie sobie z tym nie poradzili. Przecież jest tutaj uniwersytet czy coś. Skażenie musiało być naprawdę silne, to mogłoby wyjaśnić te wizje.
- Musiało? Przecież je zdjąłeś... - Sianosiej się zdziwił.
- Mam Smoki po swojej stronie, dla mnie to zdjąć śmiertelną dla Nekromanty pieczęć to jak splunąć... - Rycerz wyjaśnił.
- Domena Rozpłodu? - Sianosiej powtórzył za Morphonem. - Ja tam trzy Domeny widziałem, mam rację Książę?
- W rzeczy samej… Zniszczenie, Szaleństwo i Rozpłód, w tej kolejności. Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że tak, to w tej ostatniej odradzają się demony, ale… co to ma do rzeczy? Zestawienie na moje kompletnie losowe... - Stwierdził Książę.
- Może tych kręgów użyto do sprowadzenia jakiejś duszy z Sheoghu? To wyjaśniałoby zapotrzebowanie na Nekromantę. - Sianosiej miał przebłysk, który zdawał się być absurdalny.
- Co? W ogóle to jest możliwe? - Dio jakby zapytał sam siebie. - W całej historii Ashanu zdaje się, że nikt tego nie próbował, a przynajmniej nie udało mu się. Poza tym dusza musiałaby być relatywnie świeża, a i z całym szacunkiem dla Ciebie... - Spojrzał na Garkha. - Nie starczyłoby Ci energii magicznej na dotarcie do Sheoghu, a co dopiero wyciągnięcie kogoś z niego. Zresztą wyczułbym, wszyscy wyczuliby. Nie można zrobić czegoś takiego we własnym biurze tak, by ktoś tego nie zauważył… Nie, to średnio się klei, acz na Farkasa rzeczywiście trzeba mieć oko.
- To może Demony go przekabaciły jak Morphon powiedział? - Sianosiej nie dawał za wygraną.
- To już bardziej prawdopodobne… one potrafią ukryć swoją prawdziwą naturę, może nawet przede mną. Acz czemu miałby w takim razie robić kręgi we własnym biurze? To byłoby co najmniej bez sensu… tylko baran zrobiłby coś takiego. Na moje opcja z pułapką na niego mimo wszystko najbardziej sensowne. No, ale to już będzie przedmiotem mojego prywatnego śledztwa, a Wam dziękuję za pomoc.

W tym momencie ich drogi rozeszły się. Morgan wrócił do ambasady, a Nekromanta z Weteranem udali się do znachorki. Właśnie kończyła mieszać miksturę, która śmierdziała niczym zupa z rozgotowanych ropuch i dojrzałych purchawek.
- To jak? Komu pomóc? - Spytała. - I jakbyście mogli dokładniej opisać problem bym mogła jak najlepiej dobrać inkantacje. Tak to już jest ze służbą Sylannie, uczy nas cierpliwości i dokładności. Tak, by poprzez praktyki magiczne i religijne zbliżyć się do Smoczycy Ziemi. - Dostrzegła zdziwienie na twarzach przybyszy. Jak krasnolud może służyć innemu Smokowi niż Arkath? - Nazywają nas Filidami. Kasta kapłanów Sylanny, do której w przeciwieństwie do druidów przyjmują inne rasy niż elfickie. Profesja przekazywana wewnątrz rodziny. Za czasów Shantiri, kiedy wszystkie wiary i kultury się mieszały, było nas wielu, teraz została nas tylko garstka.

NicolaiNicolaiIrhak i etap drugi


- Nieco… majty? - Bam podrapał się po swoim pustym łbie. - Szkel… cu?
- Nekromanta, tak jak kolega mówił, typ zajmujący się budzeniem zmarłych. - Wytłumaczył meblarz. - Chyba chodzi mu o tego dziwnego szamana co mieszka w Bugdun… słyszałem, że pojawił się znikąd i ma nietypowe moce.
- Bok… donk? - Bum spytał zdziwiony.
- To ta wioska, z której bawoły. - Szekel odpowiedział.
- Buwały? Mnium... - Ogr pomasował się po brzuchu pokazując, że bardzo lubi ich mięso.
- Zorosz… jok tu cu mortwy… znowu żewy? - Bam w końcu przetworzył informację o tym czym jest nekromanta i zadał pytanie.
- A skąd mnie wiedzieć? - Meblarz wzruszył ramionami. - Jestem tylko prostym rzemieślnikiem...

Merran nie miał przy sobie żadnych ziół ani niczego takiego, jednak zauważył, że Gubi objada się wilczymi jagodami i jeszcze pyszczek wyciera bluszczem. Przecież to było trujące. Pewnie to co zrobiła mu Mamcia uodporniło go na trucizny. Nic dziwnego, przeżył półtora wieku tortur i maltretowania, musiał stać się w jakiś sposób wytrzymalszy. Dodatkowo zaklinacz uświadomił sobie, że jego mana się kończy. Starczy mu jej na dwa, może trzy, czary.

NicolaiNicolaiDrwal gdzieś lecz nie wiadomo gdzie


Czym może skończyć się próba rzucenia przez zaawansowanego geomantę mistrzowskiego czaru magii pierwotnej? Trudno powiedzieć, bo nikt nie był głupi, by próbować… do tej pory. Mag musiał gdzieś zasłyszeć inkantację i dlatego, piąte przez dziewiąte, ją zapamiętał. Jednak nawet jeśli znałby całość to i tak nie miał doświadczenia i mocy potrzebnej do poprawnego rzucenia, jednak lekkomyślnie zdecydował, że wykorzysta ten czar.

Jego powiązanie z Magią Ziemi uzewnętrzniło się tutaj w bardzo nietypowy sposób, bo razem z nim zniknął spory kawał podłoża. Możliwe, że został zużyty jako źródło brakującej many. Ciężko stwierdzić, musiałby to zbadać jakiś doświadczony mag. Wiadomo jedynie, że został się spory lej i migocząca mgła świadcząca o nieudanym rzuceniu zaklęcia. Gnoll uznał to za znak od samej Matki Ziemi, że pora skończyć z obecnym trybem życia. Padł na kolana i błagał ją o przebaczenie.

Jednak gdzie podział się nasz czarodziej? Został przeciągnięty przez Wymiar Żywiołów i wylądował w balii pełnej gorącej wody, co gorsza prosto na kolana jakiegoś jednookiego grubasa z siwą brodą. Wyglądał na wielce niezadowolonego z tego co się właśnie stało. Szybkim ruchem ręki sięgnął po pałasz i przyłożył go do grdyki nieproszonego gościa.
- Masz dwie sekundy na wytłumaczenie co tu się stało i na Smocze Bóstwa, niech to będzie dobre wyjaśnienie... - Czarodziej uświadomił sobie, że wytłumaczenie się będzie trudne z dwóch powodów. To co mu się przytrafiło było skrajnie absurdalne, a poza tym rwało go we wszystkich mięśniach ciała, nawet tych, których istnienia nie miał świadomości. Nawet nie wiecie jak abstrakcyjny i niepokojący jest ból języka czy przepony. Do tego ruszyć ręką czy nogą było trudne, bo zwyczajnie nie miał siły, także o rzuceniu czaru tym bardziej nie było mowy. Takie były skutki rzucania zbyt mocnych czarów i to z zupełnie innej szkoły. Acz i tak miał szczęście, że w ogóle przeżył, niemniej mogło się to szybko zmienić.

NicolaiNicolaiXel i feedback


Kevin zebrał formularze i odniósł je z powrotem do czarodzieja, który uważnie je przejrzał i komentował żywo pod nosem.
- Co? Kto to napisał? Kevin… zaprowadź mnie do autora tych wypocin. - Tak jak Dziergaczka się domyślała, chodziło o nią. Czarodziej wyglądał na zmieszanego, ale mimo to potrafił zachować się kulturalnie w obecności damy, nie to co Bart.
- Miło mi, jestem Vanagar. - Skłonił się niezdarnie. Kevin zachrząkał dając mu znać, że o czymś zapomniał. - No dobra… Karmazynowy Graf Vanagar Rabarbagar al-Karthal ibn Agyn, pierwszy tego imienia… acz proszę zwracać się do mnie Vanagar. - Ucałował dłoń Złotosrebrnej. - Nie wiem po co mam powtarzać tę mantrę, zwłaszcza to na końcu, przecież każdy w moim rodzie był pierwszy swojego imienia. No, ale mniejsza… w każdym razie zaintrygowały mnie Twoje odpowiedzi. Kevin, wódka. - Goblin wyglądał na niepewnego, ale wykonał polecenie przełożonego. Pewnie nie był pewien czy Czarodziej da radę krasnoludowi, nawet jeśli żeńskiemu. Vanagar wziął potężnego łyka Komsomołki i zaczął wywód. - Moc z kolei przemija, jak się ma sto lat to siła już nie ta, a magii w tym wieku nie ubywa. Druga odpowiedź mi się podoba… to wyjaśniałoby czemu Kevin tak stanowczo wyręcza mnie przy kontrolowaniu wydatków, nie mam doświadczenia i pewnie całą Marchię puściłbym z torbami. Łzy z kolei też nie sprawią, że problemy znikną, a kosa pod żebro już tak. - Omówił na szybko pierwszą pulę i wziął kolejny łyk. - Lazurowe Murawy? To tak się nazywa ta słynna serowarnia w Tor-Vettfang? Niech to… no, ale nic, będę musiał wysłać notę dyplomatyczną do Wulfstana. Bodaj został poczęty w Karthalu, więc w sumie mój rodak, a jak on mój rodak, a ja jego Karmazynowy Graf to powinien się podporządkować... - Kevin aż złapał się za głowę słysząc ten kulawy ciąg logiczny, a Możnowładca wypił kolejny kieliszek. - A to koboldy nie są bardziej gibkie i zwinne? W końcu zmieszano je ze szczurami, a one to urodzone akrobaty. Albo to były chomiki… już nie pamiętam. Zresztą spodobała mi się lepsza propozycja, moment, niech ją przeczytam... - Mag przewertował kartki. - “Połącz krasnoluda z cebulą, którą tak bardzo przypominają”, tutaj nieczytelne, “jak mają śmierdzieć to niech śmierdzą na całego”, no rzeczywiście zapach krasnoludzkiego potu miły nie jest. Hmm… to co dalej napisali nie przeczytam. - Mag schował kartkę. - W każdym razie potrzebowałbym dawcy, dlatego chciałbym się spytać… nie wiesz gdzie można dostać najlepszą cebulę w mieście? - Pytanie zbiło krasnoludkę z pantałyku. Naprawdę nie można nazywać się Karmazynowym Czarodziejem i być normalnym. - Co do reszty odpowiedzi to widzę, że jesteś rasistką.
- A to rasizm nie występuje tylko u białych ludzi? - Przechodzący obok kelner wymamrotał pod nosem.
- O… i to też był rasizm. - Vanagar aż musiał sobie przepłukać gardło. - Swoją drogą co Was sprowadza do Listmoor? Jeśli turniej to sugerowałbym wycofanie się, Bart ma wygraną w kieszeni. - Zaraz, jaki Bart? Chyba nie Brimstone.

Turtle PW
2 stycznia 2017, 17:33
Podwójna stawka. Za parę zdań. Na Smoki, czyżby w końcu miał okazję zarobić w miarę legalny sposób?
-No cóż klient nasz pan- Cuervo był zachwycony wizją zarobku. Streścił wydarzenia które miały tu miejsce, oczywiście podkreślił swą rolę w tym wielkim przedsięwzięciu.
-A co do czarodzieja to nie przypominam sobie żadnego.-postawił słoik na ziemi.-Lecz nie tak dawno było tutaj niezłe widowisko, jakiś matoł przyzwał feniksa i nie mógł nad nim panować. Był tam chyba jakiś mag, ale niestety, pamięć już nie ta...- naprawdę czuł jakby coś tam brakowało, ale czego?
-No, jeżeli nie ma już pytań to proszę wywiązać się ze swojej części umowy.-najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. Ta banicja nie jest aż taka zła.

Garett PW
2 stycznia 2017, 18:19
Bart zlekceważył radę Regena. No cóż jego sprawa, chociaż szkoda by było gdyby Farkas go zabił. Ten człowiek niemal równie potężny co sam Ambasador...
Dyplomata nie mając nic lepszego do roboty, wszedł pomiędzy Diucka i Salsę, i kazał giermkowi się napić. Po prostu drażniło go, że najpierw się wpychają mu do środka bez zapowiedzi i domagają się robienia przyjęcia, a potem nawet nie raczą się napić. No bo jak to tak?! Morgan ot tak sobie gdzieś polazł (w sumie jak wczoraj...), a Kurt zaczął flirtować z tą natrętną dzierlatką (która swoją drogą także wprosiła się tutaj bez zaproszenia...). Dlatego też Regen grzecznie przypomniał, że przecież przybyli tu się bawić, a nie uprawiać gody (które, jak udowodnił Abarai, najlepiej się uprawia już PO przyjęciu). Szkoda tylko, że ten spytał się go o imię niczym kompletnego nieznajomego z ulicy...
-No ja bardzo przepraszam, ale to chyba powinno się znać imię gospodarza, co? Jestem Lord Regen, Ambasador Cesarstwa Lotosu, Nadworny Arcymag Wiecznej Cesarzowej, Dzierżyciel Kostura Shalassy itd... Poza tym chyba warto wspomnieć, że jestem przyjacielem Morgana, więc pytam raz jeszcze: idziesz się napić czy nie? Dla szlachetnej pani oczywiście mamy również najlepsze wina do wyboru. - Regen ukłonił się Lady Salsie. - Wielcy uczeni z Siedmiu Miast już przecież dawno udowodnili, że po alkoholu łatwiej się tańczy.

Nagle podszedł do nich elegancko ubrany goblin i podał im formularze. Regen poznał od razu Kevina, więc to oznaczało, że właśnie przybył Vanagar. Ambasador miał tylko nadzieję, że ten jego słoń za nie wlazł do środka...

Po powrocie na swoje miejsce, Regen zajrzał do formularza:

1. Moc czy Magia?
2. Złoto czy Doświadczenie?
3. Czarny Smok czy Tytan?
4. Krew czy Łzy?

5. Czy Karmazynowa Marchia powinna zmienić nazwę na “Lazurowa Muhafaza”?
6. Jaka hybryda według Ciebie powinna powstać? Proszę wypisać maksymalnie trzy opcje, niezależnie czy zwierzoludzkie czy zwierzozwierzęce.
7. Co sądzisz o panującej wśród dżinów modzie na absrudalnie duże czapki i rękawiczki?
8. Czy uważasz, że Dom Materii zabrnął za daleko z wyglądem Gargulców?


Taaak... To było w stylu Vanagara. Ambasador rozkazał sługom przynieść pióro i zająć się wypełnianiem.

1. Magia - bo oferuje o wiele większy wybór rozwiązywania problemów.
2. Złoto - bo tylko krasnoludy z Njorgerd rozdają złoto po równo, rujnując tym gospodarkę. A ze zrujnowaną gospodarką nie da rady nająć armii, której to się przyda doświadczenie.
3. Czarny Smok - bo to prawie gady, a nagi to w połowie gady, więc trzeba się solidaryzować. A poza tym to mam obawy, że Dom Animy niedługo zrobi z Tytanami to samo, co z Gargulcami.
4. Łzy - Droga Krwi jest do niczego jeśli chodzi o robotę dyplomaty.
5. Oczywiście! Kolor Lazurowy o wiele lepiej komponuje się ze złotem!
6. a) Katoblepas - hybryda żyrafy, dzika i byka, która będzie mieć trujący oddech.
b) Krasnoelf - zastanawiam się czy z takiego połączenia wyjdzie człowiek, czy coś innego...
c) Krasnoburak - Krasnale to buraki, więc będzie pasować.
7. Dzisiejsza moda jest bardzo dziwna. Idealnym przykładem są nie tylko dżinny, ale również lisze ubierające się niczym królowe balu. Jak dobrze, że w Hashimie trwała izolacja i ta dziwaczna rewolucja modowa nas ominęła...
8. Podejrzewam, że ich twórca za dużo pił albo brał jakieś dziwne substancje.

Bychu PW
2 stycznia 2017, 18:47
- A to Pan Pani Lordzie Regenie wybaczy mi idiotyzm, nie miałem okazji poznać wcześniej Pana! Przeco wiem u kogo taki wyrafinierowany - Diuck wysilił się na trudne słowo - bal jest! Ja prostym człowiekiem jestem, to i ważnych person tak szybko nie rozpoznaję, ale przepraszam i obiecuję poprawę! Tinął głową do dołu jakby sam sobie rację przyznawał. W sumie dalej nie miał pojęcia co to za człowiek, ale jak Lord i gospodarz, to napić się trzeba!
- Wódeczka zawsze jest dobra, ale Lady tak samej nie wypada mi chyba zostawić? Pójdzie panienka z nami? Żeby grono nasze ładniej wyglądało, bo gdzie sami chłopi, tam zabawy dobrej nie ma... Diuck pokiwał głową nieco melancholijnie, smutno. Przypomniały mu się parówa-party, które nieraz odbywały się u niego na wsi. 15 chłopa, 15 litrów wódki, zero kobiet. Miało to swoje uroki, ale jednak nie było aż tak przyjemne.
- To jak, napijmy się może, skoro naukowcy tak mówią i wtedy zatańczymy?

Gdy dostał formularz do ręki spojrzał na niego. Zaczął składać sylaby w całość. Na szczęście słowa były łatwe.

1. Moc czy Magia? Moc, bo lepiej dać w dziób nim ktoś mi hokus pokus zrobi
2. Złoto czy Doświadczenie? Doświadczenie, bo za złoto się go nie kupi, a z doświadczeniem łatwiej o złoto
3. Czarny Smok czy Tytan? Zbrojni
4. Krew czy Łzy? A bo ja wiem? Krew przez Łzy

5. Czy Karmazynowa Marchia powinna zmienić nazwę na “Lazurowa Muhafaza”? Nie
6. Jaka hybryda według Ciebie powinna powstać? Proszę wypisać maksymalnie trzy opcje, niezależnie czy zwierzoludzkie czy zwierzozwierzęce.
Tuta Diuck chciał napisać Twoja Stara i Twój Stary, ale postanowił odpuścić i wpisał Niedźwiedziokoń, Rakoczłowiek
7. Co sądzisz o panującej wśród dżinów modzie na absrudalnie duże czapki i rękawiczki?
Tak średnio bym powiedział, tak średnio
8. Czy uważasz, że Dom Materii zabrnął za daleko z wyglądem Gargulców?
A co ja jestem, żeby to oceniać? Mnie kobiety interesują, a nie jakieś Gargulce...

Felag PW
2 stycznia 2017, 19:24
Farkas... coś kombinował. Ale mimo wszystko dał Garkhowi ten sygnet - to chyba znaczy że nie miał złych zamiarów. Być może wręcz przeciwnie - był mu za coś wdzięczny?
===
-... religijne zbliżyć się do Smoczycy Ziemi. - powiedziała znachorka. Garkh-Morphon zdziwiony uniósł brwi. W końcu nie co dzień spotykało się wyznawczyni Shalassy spośród krasnoludów. Babka Jelena chwilę później wyjaśniła, że wiąże się to z jej zawodem. No cóż, różne rzeczy się w Ashanie spotyka.
Po zakończeniu przez lekarkę wywodu o swojej profesji, nekromanta wziął na siebie odpowiedź na jej pytania.
- Pomocy potrzebuje mój przyjaciel Sianosiej. Walczyliśmy z Feniksem, który został skażony Pustką. Sianosiej rzucił w niego swoim mieczem po czym ptak eksplodował. Wywołało to dość potężną falę uderzeniową. Jakieś kilka godzin później, mój przyjaciel skarżył się na kłopoty z pamięcią. Od razu skierowaliśmy się do Pani. A co do mnie...- Morphon zastanowił się chwilę. Czy mówić o swoich dolegliwościach? Ostatecznie nie czuł żadnych efektów po uderzeniu, a strata pamięci okazała się sprawą Prefekta. Chyba ochrona stworzona z Magii Ciemności zdała egzamin. - Niby też oberwałem tym uderzeniem, ale raczej nic mi nie jest.

Nitj'sefni PW
2 stycznia 2017, 19:33
Shadal westchnął ze zrezygnowaniem.
-Czyli nic nowego się od ciebie nie dowiem... A znasz może kogoś, kto mógłby wiedzieć coś więcej o tym magu?

Ja ci dam matoła. - Pomyślał mężczyzna, ale zemstę za wyzwisko i zabicie Kurtza postanowił przełożyć na bardziej odpowiedni moment.

Irhak PW
2 stycznia 2017, 22:44
Meredith rzadko trzymał się jednego planu. Zwłaszcza jeśli musiałby stoczyć walkę z ogrami. Może było to coś więcej, co zostało mu z czasów Shantiri? A może po prostu jego natura wędrowca sprowadza jego zachowanie do wiecznej wędrówki? On tego na pewno nie wiedział. I nie zauważał nic dziwnego w tych zmianach planów.

Liczył, że zużyje mniej energii magicznej. Oczywiście mógłby spróbować doładować się jakimiś starymi Shantirijskimi runami. Gdyby jeszcze jakieś działały. Może gdzieś komuś one działają, ale u niego nigdy nie zadziałały. Ani od czasów zostania inkubem, ani kiedy jeszcze istniało Imperium Shantiri. Przez dziwny sen sztyletów nie może nawet zaciągnąć sił z nich.

Kątem oka zauważył "posiłek" Gubiego. Wędrowiec nie miał pojęcia skąd ten wziął jedną z naturalnych trucizn. Nie przypominał sobie, aby gdzieś po drodze mijali krzewy pokrzyku. Bluszcz za to widział nawet na zewnątrz domostwa ogrów. Resztki z tego co zebrał Gubi mógłby wrzucić do kotła z potrawką. Zatrułby wszystkich. W tym siebie. Niestety. Jako Shantrijczyk miał obniżoną tolerancję na trucizny. Teraz podobno trochę tę tolerancję podniesioną jako demon, ale nigdy tego nie sprawdzał. I wolałby teraz nie sprawdzać. Przez ten fakt w torbie zawsze nosi mieszankę ziół na wymioty: arnikę górską, bobrek trójlistkowy, ciemiężycę białą, glistnik, a nawet taki sam bluszcz jak ten, który zajadał Gubi.

Czekaj, czekaj. Czy oni właśnie powiedzieli Bugdun? Nie był pewien, ale czy czasami nie podążali w tamtym kierunku. Otworzył mapę i sprawdził. No, może nie fizycznie, ale w myślach. Sprawdził gdzie miałaby się znajdować ta miejscowość, gdzie się znajdują i gdzie zastali ogry. Próbował naprędce obliczyć czy wystarczy czasu jeżeli wyśle ogry po niego.

- Kiedyś interesowałem się nekromancją - rzekł w końcu Meredith. - Właściwie to nadal i byłoby miło jeśli jakiś nekromanta by pomógł mi zrozumieć chociaż podstawy. Znam tylko ogólną regułę. Wyobraźcie sobie, że dusza i ciało są jak... jak ubrania i człowiek. Człowiek założył ubranie i chodzi w nich. Ubrania się poruszają dopóki człowiek jest w nich. Jeżeli człowiek wyjdzie z ubrań to te są tak jakby martwe, nieruchome. Tak samo dusza nosi ciało. Jeżeli dusza opuści ciało jest ono martwe. Nekromanci podobno potrafią tę duszę ponownie wsadzić w ciało. Nawet jeżeli wstąpiła już do Świata Duchów.

Meredith lekko zmodyfikował plan pierwotny. Spróbował tą przemową skupić uwagę na sobie, aby tymczasem telekinetycznie doprawić wilczą jagodą Gubiego, pałaszującego nieopodal kociołka ogrów, żarełko w tym kotle się znajdujące. Mieszankę ziół wymiotnych ma przy sobie, gdyby musiał czasami się posilić tym wywarem.

- Czy jest szansa byście załatwili mi spotkanie z tym szamanem? Sądzę, że wszyscy byśmy na tym zyskali. Ja dowiedziałbym się czegoś konkretniejszego o nekromancji i wspólnie z nim byśmy też uradzili, którą magię dokładnie byście byli w stanie się nauczyć.

Inkub spojrzał na stół i westchnął. Czekało go jeszcze kilka etapów. Więcej jeżeli będzie się teraz skupiał na pojedynczym, próbując zachować sobie odrobinę mocy na później. Ogry w końcu muszą też spać. Jeżeli do tego czasu nie uda mu się przygotować wszystkiego, będzie musiał wykorzystać plan B. B jak beznadziejny. Chodzić od ogra do ogra i poderżnąć im gardła we śnie. Dlatego też potrzebuje trochę więcej mocy niż gdyby zostało mu po zaklinaniu jednocześnie stołu i talerza. Talerza byłby za to w stanie użyć. O ile wzmocni go tylko w połowie krawędzi. Co powinno pochłonąć także mniej energii. Pierwszy etap to zawsze zmiękczanie materiału (które nie osłabia materiału w żaden sposób!), by był bardziej podatny na zmianę właściwości. Pozostałe stanowią właściwe zaklinanie.

Tak, magii innej od zaklinania używał rzadko poza przyspieszeniem. Co było widać po spotkaniu z Jezebeth. Cała wiązanka zaklęć i wypadł z ognia w lawę.

Aktualnie plan wyglądał następująco. Zatruć strawę i przekonać ogry, by poszły po szamana. Potem udać, że kontynuuje zaklinanie. Oczywiście jeśli 2 lub nawet 3 ogry wyjdą. W przeciwnym razie będzie rzeczywiście kontynuować zaklinanie, ale tym razem pominie stół i skupi się na talerzu. Połowie krawędzi talerza. Tylko jedną stronę wyostrzy i spróbuje nawet jakoś zaznaczyć która to strona, by sam się nie pociął. Plan A (czyt. po zostaniu sam na sam z ogrami) zakłada rzucenie przyspieszenia na siebie oraz atak na jednego ogra ze sztyletem i rzuceniem w głowę drugiego rozbiciem. Tak dla sprawdzenia czy i jak zadziała to zaklęcie na żywej istocie. Plan B natomiast zakłada po prostu dokończenie zaklinania dla własnej ochrony, a także użycie talerza do mordowania ogrów we śnie.
strona: 1 - 2 - 3 ... 13 - 14 - 15 ... 17 - 18 - 19
temat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel