Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Wymiar Między Wymiaramitemat: Wpływ czarnej dziury na teleportację
komnata: Wymiar Między Wymiarami

Nemomon PW
23 listopada 2014, 01:22
Spam temat typu "gdyby babcia miała wąsy, to byłaby dziadkiem".

Generalnie chodzi mi tutaj o dyskusję na temat, czy (w światach fantasy, a bliżej to w RPG) oraz ewentualnie jaki wpływ czarna dziura mogłaby mieć na osobę, która w jej pobliżu by się teleportowała. Rzecz jasna ta rzeczona czarna dziura byłaby dosyć drobnych rozmiarów, a więc nie pochłonęła by od razu całej planety, aczkolwiek rzecz jasna wpływ jakiś na otoczenie by miała.

Jak komuś chce się rzeczowo porozmawiać na ten temat, to zapraszam. Jak się sam nad tym zastanawiałem, to moim największym zmartwieniem było określić czym konkretnie jest teleportacja, a więc w jaki konkretnie sposób ona zachodzi. Określając różne warianty działania teleportacji (np. czy przenosi ona na plan astralny i dopiero stamtąd w inne miejsce, czy też powoduje dematerializację i materializację atomów w innym miejscu, czy też ostatecznie przyspiesza ciało do szybkości przekraczającej światło &c) można by stwierdzić na ile skuteczna ona mogłaby być.

Pro forma wspomnę, iż nie chciałbym, ażeby ten temat się zamienił w wymianę różnych dziwnych zdjęć między Grotowiczami.

Tarnoob PW
23 listopada 2014, 02:07
Dlaczego miałby się zamienić w wymianę dziwnych zdjęć? :-P

Cieszę się, że sam podałeś kilka modeli teleportacji w literaturze SF – i w sumie fantasy też.

Z czarnymi dziurami jest ten problem, że nie ma kompletnej teorii fizycznej, która by je opisywała. Stephen Haw­king zrobił pewne kroki w szukaniu tej teorii – i jeszcze jej nie potwierdzono, a już jest okrzyknięty największym żyjącym fizykiem, a może też największym od czasów Einsteina.

Czarne dziury są przewidywane przez ogólną teorię względności (OTW) jako tzw. osobliwość – miejsce nie­skoń­cze­nie gęste i punktowe. Oczywiście to przykład tego, że w tym miejscu OTW się urywa, przestaje obowiązywać i trzeba teorii lepszej – to znaczy upragnionej kwantowej grawitacji. Najlepiej, jak ta kwantowa grawitacja będzie przy okazji teorią superunifikacji – czyli jednocześnie kompletną teorią cząstek elementarnych. Czegoś podobnego szukał już Einstein, choć ze zgoła innych pobudek i bez odniesienia do cząstek.

Dlatego bez konkretnego modelu fizycznego trudno jest się odnieść do przykładów, które podałeś.

Przeniesienie do innego wymiaru, hm… Tym można obejść wszystko. :-P

Dematerializacja i materializacja – nie mam pojęcia. Coś takiego mogłoby być wykluczonego przez zachowanie e­ner­gii, a za horyzontem zdarzeń także przez to, że czarna dziura pożera informacje.

Przekroczenie szybkości światła w próżni – to prowadzi do zbyt wielu paradoksów. Ograniczenie prędkości światła jest fun­da­men­tem teorii względności, bez której nie ma czarnych dziur.

Nemomon PW
23 listopada 2014, 02:57
Haha, czyli obaj zaczęliśmy od czego innego. Ty od określenia czymże jest czarna dziura, a ja czymże jest teleportacja. Ja w swoich rozważaniach brałem pod uwagę jedynie te najbardziej znane fakty dotyczące czarnej dziury.

W moich rozważaniach przeniesienie do innego wymiaru mogłoby zostać zakłócone przez czarną dziurę. Czarna dziura zapada się pod swoją gęstością, przez co przestrzeń, w którym się ona znajduje, również się zapada, a więc krzywieje. Przyjmując, iż inny wymiar się nakłada na naszą rzeczywistość (tak więc postać teleportująca się w ten sposób otwiera tunel łączący tę przestrzeń, w której się znajduje, z przestrzenią astralną lub innego wymiaru), to można uznać, iż zapadnięta czarna dziura powinna również wpływać i na ten tunel, więc de facto i na ten drugi wymiar. Kwestią sporną byłoby, czy dałoby się uciec w tym drugim wymiarze i jaki ewentualnie wpływ mogłaby mieć czarna dziura na ten wymiar.

Dematerializacja i materializacja - tutaj brałem pod uwagę fakt, iż prawdopodobnie czarna dziura przyciągnęła by do siebie przynajmniej część atomów osoby teleportującej się, więc taki rodzaj teleportacji byłby szalenie ryzykowny. Osoba materializująca się mogłaby się zmaterializować z ubytkiem swoich atomów, a więc z ubytkiem części ciała. Tylko loteria i koło fortuny by zdecydowało, czy brakujące czy też uszkodzone części ciała lub organów byłoby śmiertelne dla postaci. Możliwe też, że taka osoba zdematerializowała by się martwa.

Przekroczenie szybkości światła - tu się zgadzam. Nawet gdyby się udało, teoretycznie, postaci przekroczyć prędkość światła, to to, co by ją spotkało trudno jest określić. Zależy chyba tylko od czego zaczęlibyśmy wyliczanie. Pamiętając, iż wraz z przyrostem prędkości masa ciała również rośnie, to po osiągnięciu prędkości światła według wzoru nasza masa winna być określana wielkością urojoną... ale chyba można spokojnie stwierdzić, iż naszej masy by już w tej przestrzeni nie było. Z drugiej strony, gdybyśmy poruszali się z prędkością nadświetlną, to przypuszczalnie byśmy zamarzli, bowiem nie byłoby promieni słońca, które mogłyby nas ogrzać. Pomijając fakt, iż byśmy się znajdowali w totalnej ciemności, gdyś promienie słońca by do nas nie doszły, a więc nie "oświetliły nam drogi".

Jak więc widać, ja również podszedłem do tematu na dosyć poważnie. Tylko właśnie jak stwierdziłem wcześniej, według mnie problemem największym jest określenie czym dokładnie i w jaki dokładnie sposób teleportacja zachodzi. Każdy ma swoją teorię, przemyślenia na ten temat. Może dla kogoś innego teleportacja zachodzi w jeszcze inny sposób, warto więc przedstawić swoją ideę.


Kantor PW
3 grudnia 2014, 20:20
Witam, przyznaję świetny temat założyliście z iście egzotycznymi teoriami. Chciałbym pokrótce odnieść się do pewnego zagadnienia, które poruszył Nemomon, mianowicie osiąganie i przekraczanie prędkości światła (aka osiąganie prędkości nadświetlnej) niekoniecznie przez człowieka.
Wspomogę się tu fragmentem arykułu pochodzącego z magazynu Wiedza i Życie (listopad 2008), według którego ograniczenie prędkości światła obowiązuje tylko wewnątrz czasoprzestrzeni, natomiast sama czasoprzestrzeń może się rozszerzać bez ograniczeń. Dlaczego? Według teorii Alana Gutha, wprowadzonej w 1980, zaraz po Wielkim Wybuchu (dosłownie w ciągu ułamków sekund) Wszechświat miałby się powiększać z ogromną prędkością: w ciągu 10^(-32) ułamka sekundy odległości rzędów atomów musiały się rozdąć do setek milionów lat świetlnych.
Jak sprawy mają się obecnie? Według stałej Hubble'a jeden metr przestrzeni rozciągnie się do dwóch metrów dopiero po upływie kilkunastu miliardów lat, wystarczy to jednak, aby z dostatecznie odległych obiektów otrzymać prędkości nadświetlne, np. galaktyki odległe od siebie o kilkanaście miliardów lś przemieszczają się względem siebie szybciej niż prędkość światła. A ponieważ ruch jest względny, to możemy powiedzieć, że my oddalamy się od nich z prędkością nadświetlną.

Poza tym, kiedy indziej postaram się opisać stan superpozycji cząstek, a więc rozwinięcie o teleportacji.

EDIT: Tarnoob, a czy czasami osobliwością nie określa się punktu w samej czarnej dziurze, jako, tak jak napisałeś, miejsce o nieskończonej gęstości i sile grawitacji, a nie zaś samą czarną dziurę? Nie zapominajmy, poza tym, że istnieje też coś takiego jak horyzont zdarzeń, czyli przestrzeń wokół(?) czarnej dziury, po której przekroczeniu nie ma możliwości powrotu.

Pozdrawiam twórcę tamatu ;)

Tarnoob PW
4 grudnia 2014, 07:55
Kantor: wielkie dzięki za profesjonalną odpowiedź. Dobrze, że o tym napisałeś.

To gwałtowne rozszerzanie się kosmosu zaraz po Wielkim Wybuchu, chyba gdzieś w czasie powstania pro­mie­nio­wa­nia tła, nosi nazwę *inflacji* i nie zostało jeszcze do końca potwierdzone – ale są na to coraz silniejsze dowody.



Oczywiście zaraz potem to rozszerzanie się gwałtownie zwolniło, tak że osiągnęło „normalne” tempo. Zgodnie z pra­wem Hubble’a odkrytym w latach 20., tempo oddalania się obiektów jest proporcjonalne do ich odległości. Jest to podobne trochę do wielkiej kratownicy, gdzie każdy pręt się rozciąga – wtedy obiekty odległe o kilka prętów od­da­la­ją się szybciej. Było to narysowane przez Eschera i wielkie dzięki ks. Hellerowi za napisanie o tym w „Granicach kosmosu i kosmologii”. ;-)



Dlatego tak jak napisałeś, odpowiednio odległe obiekty oddalają się od siebie z prędkością szybszą od światła w próżni. Obserwowalny Wszechświat ma mniej więcej tyle, ile sugeruje oddalanie się galaktyk i obserwacje pro­mie­nio­wa­nia tła – czyli te niecałe 14 mld lat, ale „cały” Wszechświat może być o wiele większy i to miejsce spe­kulacji.



Gratuluję Ci też portretu. :-) Ten obrazek z Sandro w magicznej „żywej” masce i kapturze jest jedną z naj­ład­niej­szych, najmroczniejszych i najbardziej ikonicznych grafik z HoMM3, jest symbolem tamtego eleganckiego klimatu i aż się łezka w oku kręci. ;-(

Co do czarnych dziur: to już kwestia definicji, czy uznajesz je za punktowe, czy nie. Generalnie nie całe wnętrze horyzontu zdarzeń to czarna dziura – tylko sam środek. Nie wiem, czy jeśli czarna dziura ma jakiś umowny pro­mień (ale to i tak są chyba najwyżej metry albo niewiele rzędów wielkości więcej), to czy wg OTW gęstość i krzy­wi­z­na nie są nieskończone wszędzie tam, a nie tylko w samym punktowym środku.


„To czarne” to jest cały horyzont zdarzeń. Nie wiadomo, co jest dalej, ale pewnie trochę wolnej przestrzeni, a w samym środku malutka, supergęsta czarna dziura – jeżeli określenia rozmiaru mają tam w ogóle sens.

Gravius PW
4 grudnia 2014, 18:10
Tak mi się przypomniał serial z dawnych czasów - może to coś rozjaśni (o ile w jakimkolwiek stopniu jest jeszcze aktualny w stosunku do wiedzy dnia dzisiejszego).

Kantor PW
4 grudnia 2014, 18:47
W filmie mowa jest o zjawisku zwanym splątaniem cząstek, natomiast termin superpozycja cząstki wydaje się być tym samym, ponieważ obydwie teorie mówią o błyskawicznej zmianie stanu jednej cząstki względem drugiej w chwili jej obserwacji.

Tarnoob PW
5 grudnia 2014, 00:36
Proszę trzymać się z daleka od pseudonaukowego science-fiction, które szuka sensacji – jak właśnie Discovery, „21. Wiek”, czasami „Focus” i inne takie.

Czasami się tam wypowiadają ważni ludzie – jak Michio Kaku (teoretyk superstrun) albo inni, ale i tak boję się, że ich wypowiedzi mogą być tragicznie okaleczane.

Splątanie cząstek to pojęcie, które rozpowszechniło się za sprawą Einsteina, kiedy w latach 30. ogłosił tzw. pa­ra­doks EPR (Einstein-Podolsky-Rosen). Nie będę tego tutaj streszczał, bo od 80. lat napisano o tym wystarczająco dużo – podaję tylko poprawne hasło do wyszukiwania.

O „superpozycji cząstek” nie słyszałem nigdy – co najwyżej o *superpozycji stanów*, co jest chlebem powszednim w mechanice kwantowej, o której się uczę. Nie będę teraz gadał o tym. :-P Tak czy siak superpozycja stanów to już trochę wyższy temat, ale matematycznie dostępny ludziom, którzy zaliczyli I rok polibudy – zwł. algebrę liniową i analizę. Przed pomiarem układ – cząstka lub wiele cząstek – może się znajdować w tzw. superpozycji, czyli w ja­kimś sensie wielu stanach naraz, a nawet ewoluować w tym stanie – reagować na inne cząstki, pola, energie, itd. Dopiero akt pomiaru „sprowadza je” do jednego z tych stanów, a „kasuje” do zera pozostałe, bo taka jest właś­ci­wość tzw. operatorów obserwabli, co odróżnia je od innych operatorów.

Superpozycja występuje w najpełniejszej, ogólnej postaci mechaniki kwantowej – czyli tzw. obrazie Heisenberga (mechanika macierzowa). Nie ma jej w tzw. starej teorii kwantów, o której się mówi w szkole. Dlatego to już trochę wyższy temat niż skwantowanie (Planck energii fotonu, Bohr – momentu pędu elektronu w atomie) i dualizm kor­pu­s­ku­lar­no-falowy (Planck i Einstein dla fotonu, de Broglie i Bohr dla elektronu) albo nawet zasada nieoznaczoności (Heisenberg), która jest tylko jedną nierównością. Superpozycja w jakimś sensie „tłumaczy”, tzn. podaje ma­te­ma­tycz­ny opis pewnych dziwactw – właśnie jak to skwantowanie, dualizm korpuskularno-falowy, zasada nie­oz­na­czo­noś­ci albo absolutnie szalone doświadczenie z dwoma szczelinami.

Kantor PW
5 grudnia 2014, 22:22
A więc przyszedł czas na opisanie superpozycji cząstek, tak jak powiedziałem wcześniej. Skorzystam z tego samego artykułu pochodzącego z miesiecznika Wiedza i Życie.

Cząstki powstające w niektórych procesach mogą mieć powiązane (splątane) cechy kwantowe, np. w niektórych kryształach w zjawisku flourescencji powstają pary fotonów i wówczas wiemy z całą pewnością, że jeśli u jednego fotonu zmierzymy polaryzację w jednym kierunku (umownie nazwijmy ją pionową), to drugi nie ma wyboru i musi mieć poziomą. Wyobrażmy sobie, że wykonujemy eksperyment z flourescencją. Powstają dwa fotony. Pozwalamy im lecieć w przeciwne kierunki Wszechswiata, do dwóch fikcyjnych laboratoriów, oddalonych od siebie o miliardy lat świetlnych. Pierwszy foton dociera do jednego laboratorium, który mierzy w nim polaryzację pionową. Uradowani uczeni piszą więc e-maila do kolegów z drugiego laboratorium: "Wasz foton był spolaryzowany poziomo!" E-mail podróżujący z prędkością światła, dociera po miliardach lat do drugiego laboratorium i pra...prawnuki badaczy fotonu mogą potwierdzić: "Tak, foton zaobserwowany przez naszych przodków miał polaryzację poziomą".
Pytanie brzmi: skąd ten drugi foton, ten oddalony wówczas o miliardy lat świetlnych, natychmiast wiedział, że ma wskoczyć w drugi stan kwantowy?
Odpowiedź na to pytanie odkryje zapewne dopiero teoria kwantowej grawitacji, nad którą z mozołem pracują pokolenia fizyków. Pojawiają się oryginalne propozycje, np. niektóre modele wykorzystujące niedawno powstałą geometrię naprzemienną sugerują, że tak jak nad powierzchnią biurka możemy rozciągnąć nitkę, tak nad naszą czasoprzestrzenią są rozciągnięte włókna z informacją, która z wnętrza czasoprzestrzeni byłaby wówczas dostępna zawsze i wszędzie. W tym ujęciu splątanie kwantowe nie byłoby więc związane z pojęciem prędkości.
- Ten, jak i poprzedni fragment tekstu (czyli mój przedostatni post nie licząc tego) pochodzi z artykułu Jarosława Chrostowskiego, pt. "Szybciej niż światło".

Tarnoob PW
6 grudnia 2014, 02:18
Dziękuję bardzo. :-) Jak sam widzisz, użyte jest określenie *splątania* cząstek, a nie ich superpozycji.

Dowiedziałem się czegoś nowego, np. wątku o kwantowej grawitacji. To ciekawe, bo jedyną postacią znaną w Pol­s­ce z tego, że używa właśnie geometrii nieprzemiennej w tym celu, jest chyba ks. prof. Michał Heller z UPJPII w Krakowie – znowu wspominany i przepraszam za powtarzanie się. O ironio – jego doktorant, ks. Tadeusz Pabjan, napisał niedawno habilitację z filozofii mechaniki kwantowej Johna Bella, który też jest związany ze splątaniem.

Splątanie to „główny bohater” paradoksu EPR z lat 30. Jednak dopiero potem, chyba w latach 60., Bell się za to wziął fachowo i udowodnił swoje nierówności, których nie pamiętam dokładnie, ale które chyba opisują, że ob­ser­wo­wa­ne nielokalności nie dają się pogodzić z deterministyczną hipotezą zmiennych ukrytych. Temat był dość wy­czer­pa­ny w jednym z numerów „Świata Nauki” (Scientific American) z 2008 chyba.

Tarnoob PW
26 maja 2017, 13:01
Po latach mogę sobie pozwolić na małe uzupełnienie, które może nikogo nie interesuje, ale zawsze jest szansa. :‑P

Ponad rok temu przeczytałem świetną habilitację Tadeusza Pabjana z UPJPII. „Eksperymentalna metafizyka. Joh­na S. Bella filozofia mechaniki Kwantowej” to kawał solidnej filozofii nauki (albo jak lubią niektórzy: „przyrody”). Sze­rzej ją skomentowałem w serwisie lubimyczytac.pl.

W skrócie:
– wbrew powszechnemu nieporozumieniu to nie Bell „rozwiązał” paradoks EPR. Ten ostatni mówi o pozornej sprze­cz­ności między mechaniką kwantową a STW Einsteina. Już Heisenberg mówił, że kwantowa nielokalność nie poz­wa­la na przesyłanie energii ani informacji, bo wyniki pomiarów są losowe. Bell udowodnił, że teorie lokalnie re­a­lis­tycz­ne, jakie proponował Eintein, dają inne przewidywania niż mechanika kwantowa w tego typu eks­pe­ry­mentach.
– Twierdzenie Bella mówi właśnie o lokalnym realizmie, a nie o determinizmie. Dlatego nielokalne teorie zmien­nych ukrytych, np. mechanika Bohma, mają się całkiem nieźle – a jeśli nie, to nie przez twierdzenie Bella i jego spraw­dze­nie. Sam Bell był bohmowcem i można go chyba nazwać „papieżem” bohmowców – chyba największym i naj­bar­dziej znanym fizykiem z tej „szkoły”.
– Gadałem z Tomaszem Millerem, doktorantem na Politechnice Warszawskiej, zajmującym się m.in. wspominaną tutaj geometrią nieprzemienną. Mówił, że ta ostatnia bywała opisywana na konferencjach jako „bohmowska” albo „w bohmowskim duchu”. To brzmi sensownie, bo geometria nieprzemienna – tak jak mechanika Bohma – jest jaw­nie nielokalna i wyprowadza postulat pomiaru Borna z głębszych zasad. Michał Heller pisze o tym w książce „Po­czą­tek jest wszędzie. Nowa hipoteza pochodzenia Wszechświata”.

Na ten temat jest mnóstwo nieporozumień, na co skarży się na przykład artykuł o mechanice Bohma na Stanford Encyclopedia of Philosophy. Na polskiej Wikipedii też poprawiałem sporo bzdur. Szkoda, że niektóre z nich są dru­ko­wa­ne – i to w książkach ludzi ze środowiska, które zna temat dobrze. Mam tu na myśli niedawną książkę „Myś­le­nie. Poradnik użytkownika” Bartosza Brożka, kolegi Tadeusza Pabjana. Nie czytałem tego, ale dzięki indeksowi (skorowidzowi) znalazłem ten błąd.

Agon PW
30 maja 2018, 23:12
Jeśli kogoś to interesuje to w teorii jest możliwe zniszczenie wszechświata poprzez przeniesienie bozonu Higgsa na niższy stan energetyczny. W teorii, bo w praktyce wszechświat ciągle się rozszerza, więc co najwyżej dałoby się unicestwić Drogę Mleczną, albo może i naszą grupę lokalną galaktyk.
temat: Wpływ czarnej dziury na teleportację

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel