Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Wymiar Między Wymiaramitemat: Filozofia - umiłowanie mądrości, czy humanistyczne brednie?
komnata: Wymiar Między Wymiarami
strona: 1 - 2

Tarnoob PW
13 czerwca 2013, 00:13
Acid: nie wiem, czego takiego się naczytałeś w Wikipedii z filozofii, że Cię odepchnęło.

Nie wiem też za bardzo, co przez filozofię rozumiesz – bo w języku potocznym ma zupełnie inne znaczenie (fi­lo­zo­ra­p­tor, kłapouchy, Paulo Coelho i ten zamyślony koleś) niż wśród ekspertów (poważna dyscyplina akademicka, któ­ra wpływa na właściwie wszystkie inne współczesne dziedziny i gdzie nie ma miejsca dla ludzi poniżej IQ 115, któ­rzy nie znają matmy albo innej nauki) – ani jaką miałeś z nią styczność.

Pierwszy raz się spotykam z takim określeniem, jakoby filozofowie traktowali swoje dociekania i opracowania jako „odkrycia” i którykolwiek filozof kazał w cokolwiek „wierzyć” albo o to zabiegał.

Tym bardziej nie rozumiem porównania do homeopatii i pseudonauki.

Jeżeli przez filozofię masz właśnie na myśli coś zbliżonego do filozoraptora, kłapouchego, Paulo Coelho, aforystyki i tamtej zamyślonej figurki – zgoda, jestem w stanie taki brak zainteresowania uszanować. Sam się zresztą tym niezbyt interesuję.

Jeżeli jednak próbujesz twierdzić, że filozofia – filozofia jako kierunek studiów, który jest na każdej szanującej się u­czel­ni, filozofia w tym znaczeniu, w jakim fizyka jeszcze w XX w. była nazywana filozofią przyrody, filozofia która powinna stanowić kanon ogólnego wykształcenia każdego kulturalnego człowieka – jest w jakiś sposób „od­je­cha­na”, „zbędna” albo że nauka może się czasem bez niej obyć, to mam nadzieję, że zaszło tylko językowe nie­po­ro­zu­mie­nie. Składając na studia z fizyki na Oksfordzie, ma się do wyboru dwa – ani więcej, ani mniej – sposoby stu­dio­wa­nia: albo fizyka (trzymajcie kciuki, żebym się dostał), albo z fizyka z filozofią i to już na studiach magisterskich i licencjackich. Ten drugi wariant jest bardziej prestiżowy i znamiennym jest, że uczelnia prowadzi prędzej fizykę z fi­lozofią niż fizykę z matmą, chemią, informatyką czy czymś, co by się wydawało bardziej spokrewnione.

Wciąż wielu ludzi – także wykształconych – sobie kojarzy filozofię z gdybaniem o sensie życia na haju – ale za­rę­czam, jako zainteresowany tym od 12. roku życia, że filozofowie zajmują się wszystkim, tylko nie sensem życia. Czasem w szkole słyszy się o stoikach, cynikach, epikurejczykach, hedonistach, itd. – bo w filozofii greckiej fak­tycz­nie starano się jakoś aplikować wiedzę do stylu życia i szukania szczęścia – ale to wyjątki potwierdzające re­gułę, i przez to może zniekształcające obraz tej dyscypliny.

Uważam, że skandalem jest, że pomimo 2600 lat istnienia i doprowadzenia nas do poziomu cywilizacyjnego, na którym jesteśmy, filozofia nie wypracowała jeszcze – może poza Francją – społecznego podziwu. Jeszcze więk­szym skandalem jest, że nie wypracowała sobie należytego podziwu nawet w wielu kręgach, które się zwą na­u­kowymi.

BUS PW
21 czerwca 2013, 17:42
Niestety masz rację Tarnoob. Dodatkowo w naszym kraju bardzo często spotyka się traktowanie filozofii stereotypowo (nie wiem skąd się to wzięło) jako zupełnie niepotrzebnej nauki lub wręcz marnowania czasu. Sam w tym roku kończę filozofię. Zupełnie inaczej patrzą na to w Wielkiej Brytanii. Wiem to od doktora z mojej uczelni, który tam był. Tam jeśli ktoś studiował filozofię jest uważany za mądrego i wykształconego człowieka, co więcej częściej pracodawcy zwracają uwagę na właśnie takie osoby.

Tarnoob PW
22 czerwca 2013, 16:02
Podobnie jest z Francją – tam szacunek do wiedzy jest jeszcze większy. To chyba pierwszy nowożytny kraj, w któ­rym filozofia i szerzej wiedza odegrała tak istotny wpływ na społeczeństwo (moim konserwatywnym zdaniem to po­szło w złym, wulgarnym, oświeceniowo-postępowym kierunku, ale chodzi o samą skalę zjawiska).

Generalnie miarą poziomu opinii i społeczeństw jest nie tylko poziom wiedzy, ale poziom szacunku do niej.

Chętnie się dowiem, gdzie i z czego konkretnie kończysz studia i jakie masz zainteresowania filozoficzne.

BUS PW
24 czerwca 2013, 13:49
Niedługo będę bronić pracę mgr. Kończę studia magisterskie na kierunku filozofia z elementami kognitywistyki. Najbardziej z filozofii interesuje mnie etyka, bioetyka oraz po części ekofilozofia.

Acid Dragon PW
24 czerwca 2013, 15:06
Temat wydzieliłem i zaznaczam, że celowo nazwałem go prowokacyjnie.

Moje podejście do filozofii w tej chwili mógłbym sprecyzować w 3 punktach:

1. Utylitaryzm. A właściwie jego brak. Uważam, że jedynym celem rozwijania nauki akademickiej (i inwestowania w nią pieniędzy) powinien być postęp. Przez postęp rozumiem coś, na czym skorzystać może całe społeczeństwo - obecnie lub w bliżej nieokreślonej przyszłości. To, że nauki ścisłe generalnie postępowi służą chyba nie wymaga tłumaczenia (acz oczywiście bywają wyjątki). Historia, sztuka, literatura, czy nawet znienawidzone przeze mnie filologie wszelakie w pewnym zakresie również.
Jednakże dla filozofii, rozumianej jako kierunek akademicki, zastosowania nie widzę. Nie dostrzegam. (co nie znaczy że go nie ma)
Owszem, ktoś z innych dziedzin może się jakąś koncepcją zainteresować, przemyśleć, dostrzec coś dzięki niej, lecz ostatecznie i tak będzie musiał zacząć niemal od zera z wykorzystaniem zupełnie "niefilozoficznego" podejścia. Przykładem może być tu już omawiana istota czasu, atomy Demokryta, czy ustroje polityczne, jak chociażby słynna demokracja.

2. Osobiście nie widzę, nie dostrzegam (co nie znaczy, że tego nie ma) czegokolwiek, co posiadałbym (w sensie materialnym lub duchowym) dzięki filozofii. Wszystko, z czego korzystam wg mojej wiedzy zostało wynalezione lub wymyślone/opracowane przez ludzi niebędącymi filozofami, albo niebędącymi JEDYNIE filozofami. Korzystam np. z prac Darwina, ale nie z jego przemyśleń i koncepcji, a z jego odkryć praw rządzących ewolucją.

3. Filozofia oczywiście może (i powinna!) się łączyć z innymi naukami. Nic dla mnie dziwnego w tym, że coś, co jest powszechnie zwane doktoratem jest na zachodzie znane szerzej jako "PhD", czyli "Doctor of Philosophy" (pomijając doktorów medycyny oraz wyjątki). Tak naprawdę każdy naukowiec, nawet informatyk, jeśli chce być doktorem powinien "umiłować mądrość" - inaczej staje się automatem do rozwiązywania zadań, ludzkim komputerem, nie dostrzegającym już często dalekosiężnych konsekwencji lub nawet celów swoich działań.
Tacy ludzie, co prawda, jak najbardziej mogą być użyteczni - ba! mogą nawet zbudować ekonomiczne imperia! - ale nie nazwałbym ich ludźmi mądrymi.

I mam nadzieję, że ten trzeci punkt rozwiewa wcześniejsze wątpliwości dotyczące moich wypowiedzi.
Absolutnie nie uważam filozofii za bezużyteczną, czy "odjechaną". Największe (dla mnie) autorytety naukowe to osoby, którym również można przypisać wiele "filozoficznych" myśli i cytatów. Autorytetem nie jest zaś dla mnie np. Bill Gates, mimo tego, że bez niego prawdopodobnie nie doświadczylibyśmy takiego "postępu" z punktu 1 mojej wypowiedzi, jak w ciągu ostatnich 10-20 lat.

Jednocześnie jednak nie mam zbyt wielkiego szacunku do ludzi zwących się "filozofami", czyli do takich, którzy zamiast zajmować się jedną z "użytecznych" dziedzin wiedzy lub nauki (przy "umiłowaniu mądrości"), jedynie - no właśnie - siedzą i rozmyślają i/lub piszą beznadziejne, długie książki i opracowania, z których absolutnie nic nie wynika (z cyklu: "Myśli (...)").

Kompletnie zaś nie mam szacunku do legionów ludzi idących na "filozofię" w celu otrzymania jakiegoś papieru o wyższym wykształceniu, czy też dlatego, że słabo im szło w szkole z matmy i nigdzie indziej by się nie dostali.

Tarnoob PW
24 czerwca 2013, 22:35
Acid: jeżeli naprawdę chcesz nazywać ten temat w ten sposób, to wolę już, żebyś wykasował stąd moje posty, bo nie chcę się pod czymś takim w ogóle podpisywać.

Liczę na to, że nadejdą kiedyś czasy, że ludzkość filozofię zacznie rozumieć i doceniać. Wątpię, żebym potrafił sam Cię do czegokolwiek przekonać, bo widzę, że jesteś nastawiony do tego jak do „debaty”, która izostenicznie traktuje oba stanowiska, a nie jak do odbioru „nie znam się na tym, mówi się o tym źle, ale w sumie dobrze by było spróbować i coś cennego wynieść, niech zabiorą głos miłośnicy”.

Odniosę się tylko do Twoich przykładów.
1. Darwinizm i idea doboru naturalnego nie istniałyby pewnie – przynajmniej nie tak wcześnie – bez swoich pre­kur­so­rów w postaci zasady najmniejszego działania z matematyki, fizyki, i filozofii, znanej od Lagrange’a, Eulera, de Mauperuis, a nawet już Leibniza.

2. Nie wiem, jakie w ogóle masz wyobrażenie o filozofii jako o dyscyplinie akademickiej. Jeśli myślisz, że polega to na pokazywaniu inspirujących cytatów pokroju „Myślę, więc jestem”, „Wiem, że nic nie wiem”, mądrości Kon­fuc­ju­sza, aforyzmy, itd., to popadasz w najgorszy, najbardziej pośledni stereotyp, jaki o filozofii istnieje, bo wydziały fi­lo­zo­fii to nie są seminaria duchowe, sekty ani stowarzyszenia umarłych poetów.

Przyznaj, że mało o tym wszystkim czytałeś albo słyszałeś tylko z drugiej ręki.

Acid Dragon PW
24 czerwca 2013, 22:47
Po Twoim poście mam wątpliwości, czy przeczytałeś choć początek i koniec postu mojego.

Temat nazwałem prowokacyjnie celowo - aby wywołać dyskusję i aby mogli się wypowiedzieć NIE tylko miłośnicy filozofii, ale również ci, którzy uważają ją za coś bezużytecznego i nie wartego uwagi, a wiem, że takich osób w naszym społeczeństwie jest sporo.

Przedstawienie tylko jednego punktu widzenia jest wg mnie fałszowaniem rzeczywistości i świadomym zniechęcaniem do wypowiedzi ludzi o odmiennych poglądach.

Ja nie odbieram nikomu prawa do mówienia np. o tym, że GMO jest "szkodliwe", mimo tego, że zdaję sobie sprawę, że ludzie tacy z biologią najprawdopodobniej nie mieli zbyt dużo do czynienia w swoim życiu. Co najwyżej staram się przedstawić jakieś argumenty biologiczne.

Mam wrażenie, że trochę traktujesz filozofię jak świętą krowę - coś, co na pewno, bez najmniejszego wątpienia jest wielkie, wspaniałe, czego warto się nauczyć poznać i posłuchać ludzi, którzy wiedzą o niej najwięcej. Nie dopuszczasz nawet możliwości, że możesz się mylić.

----------------

Cytat:
Odniosę się tylko do Twoich przykładów.
1. Darwinizm i idea doboru naturalnego (...)

Owszem istniałyby, dzięki obserwacji przyrody. Poza tym ja nie o żadnej "idei" mówiłem.

Cytat:
2. Nie wiem, jakie w ogóle masz wyobrażenie o filozofii jako o dyscyplinie akademickiej.

Miałem pół roku filozofii na jednym wydziale i pół roku na drugim + dodatkowo z jednym z filozofów miałem tzw. "warsztaty teatralne" (+ pół roku etyki z jeszcze kim innym, jeśli to się liczy). Może i nie wystarczy to na tyle, bym się uważał za jakkolwiek filozoficznie wykształconego, ale wystarczyło, abym nabrał trochę wiedzy i wyrobił sobie zdanie.

Miałem więc dość bliskie spotkanie z filozofią akademicką w kilku odsłonach.
Gdybym był złośliwy to zapytałbym teraz Ciebie o Twoje wyobrażenie filozofii akademickiej ;).

Cytat:
Jeśli myślisz, że polega to na pokazywaniu inspirujących cytatów pokroju "Myślę, więc jestem", "Wiem, że nic nie wiem", mądrości Konfucjusza, aforyzmy, itd., to popadasz w najgorszy, najbardziej pośledni stereotyp, jaki o filozofii istnieje, bo wydziały filozofii to nie są seminaria duchowe, sekty ani stowarzyszenia umarłych poetów.

Otóż jeden z przedmiotów mniej-więcej właśnie tak wyglądał - mogłem się dowiedzieć co o danym zagadnieniu tygodnia mówi Kant, co mówi Pascal, a co jeszcze kto inny. Nie wynikało z tego absolutnie nic - był to jedynie zbiór cytatów typu "on uważa, że...".

Na szczęście wcześniejszy wyglądał jednak lepiej, a profesor nie rzucał kolejnymi filozofami i wymyślonymi przez filozofów terminami, ale podawał różne argumenty "za" i "przeciw". Tematy dotyczyły m.in. kary śmierci, moralności, czy mitu o Prometeuszu.

Cytat:
Przyznaj, że mało o tym wszystkim czytałeś albo słyszałeś tylko z drugiej ręki.

No, to by było jednak kłamstwo.

Tarnoob PW
25 czerwca 2013, 18:11
Acid: zwracam w takim razie honor.

Prowokowanie tego typu dyskusji przez tytuł, jest, hm, prowokacyjne, ale niech będzie. Ostatnie burze wokół GMO, zmian klimatu, islamu, itd. wyczulają na takie właśnie podejście „teach the controversy”, czyli udawanie at­mo­s­fe­ry niezgody wśród ekspertów. Stąd się wzięły teraz np. mity typu „coraz więcej ekspertów wątpi w globalne o­ciep­le­nie” itd. Gdyby coś takiego było w poważnym medium, to bym się zaczął niepokoić.

Skandalem jest nie znać się na literaturze czy historii, ale ignorancja matematyczna, filozoficzna, teologiczna czy science illiteracy to wręcz powody do dumy.

Nie próbuję udawać, że filozofia jest świętą indyjską krową, której bronię przed utratą majestatu. Filozofia jako dy­s­cy­p­li­na akademicka jest bardziej mułem, który od wieków nie może się wspiąć na piedestał poważania wśród sze­ro­kich mas. Ma dostatecznie pod górkę, a rozniecanie atmosfery „kontrowersji” to rzucanie jej kłód pod nogi.

————————————————————————————————————————

Dobór naturalny – żeby mieć pewność, że ktoś na to wpadnie z samych obserwacji, trzeba by przewinąć taśmę hi­s­torii do tyłu, wyciąć wspomniane pomysły de Maupertuis, Eulera, Lagrange’a, puścić jeszcze raz i zobaczyć, co się stanie. Trudno na ten temat spekulować. Jest jednak faktem historycznym, że najpierw ludzie wpadli na zasadę najmniejszego działania (tzn. w mechanice ciała fizyczne jadą po optymalnych trajektoriach z optymalnym przy­s­pie­sze­niem i prędkością) i Leibnizowską koncepcję „najlepszego z możliwych światów”, a dopiero potem, że osobniki i ga­tun­ki najlepiej przystosowane przeżywają, a reszta się „wykrusza” po drodze, czego „ubocznym” efektem jest pęd ku coraz większej złożoności.

Co do wyobrażenia filozofii jako dyscypliny akademickiej – owszem, jest to w dużej mierze analizowanie klasyków, ale to nie jest cytowanie ich opinii na temat sensu życia, złotych myśli, „jeśli zamkniesz oczy, nic nie widać”, albo innych tematów związanych bardziej z literaturą. Na uczelniach się analizuje ich pomysły na temat metafizyki, lo­gi­ki, źródeł wiedzy i wartości, transcendentnej jedności apercepcji, i innych tematów, z których czerpał np. Newton przy rozwijaniu swoich teorii albo Popper z jego racjonalizmem krytycznym, który jako naukowiec pewnie znasz do bólu.

Acid Dragon PW
26 czerwca 2013, 19:04
Ech, crash systemu zjadł mi posta, więc trochę to skrócę.

Dobór naturalny - być może kiedyś do tematu wrócę po przeczytaniu "O pochodzeniu gatunków". Wg mojej obecnej wiedzy jednak Darwin nie przyjął, ani nie rozwijał wcześniej wymyślonych koncepcji filozoficznych. Był badaczem i to obserwacja natury była jego podstawowym źródłem przemyśleń i odkryć.

Filozofia akademicka - Studiowałem na dwóch uczelniach i nigdy nie spotkałem się z ANALIZĄ filozoficzną (chyba, że inaczej rozumiem ten termin). Filozofia, czy etyka niemal zawsze miały postać wykładów, na których przedstawiane były różne koncepcje - przedstawiane, nie analizowane. Czyli coś w stylu - omawiamy moralność. Dla jednych moralność to to, dla innych tamto, jeszcze inni mówią co innego. Nigdy nie skupiliśmy się na analizie jednej z tych koncepcji, próbie jej oceny, walidacji, czy konfrontacji. Jeden z wykładowców przynajmniej dopuszczał dialog ze studentami, więc przynajmniej mogliśmy zadawać pytania. Ale ciągle daleko temu do jakiejkolwiek analizy.

Czy tak wygląda filozofia akademicka zawsze? Nie wiem. Nie wiem, czy filozofia jako kierunek studiów lub przedmiot wkracza kiedykolwiek na grunt analizy i wnioskowania, czy też pozostaje wiecznie w obszarze "historycznego" śledzenia myśli, koncepcji i terminów. Z tym pierwszym wariantem dotąd się nie spotkałem.

Dodam jeszcze, że w ramach studiów zdarzyło mi się napisać opracowanie jednej książki (no... książeczki, miało to chyba nieco ponad 100 stron) filozoficzno-socjologicznej na temat społeczeństwa informatycznego. Temat wg mnie szalenie ciekawy i mogący prowadzić do wielu dyskusji i wniosków - np. wpływ informatyzacji społeczeństwa na wierzenia religijne, kwestia "globalnej wioski" i znaczenia tego dla relacji międzyludzkich, czy wpływ dostępu do informacji na występowanie u ludzi takich postaw jak utylitaryzm, czy hedonizm.

Natomiast zamiast tego autorzy książki filozofują sobie na temat co to jest informacja, co to jest społeczeństwo informatyczne, jaka może być przyszłość społeczeństwa informatycznego, czy na temat rozróżniania kwestii informacji i wiedzy.
W skrócie - mnóstwo rozważań, podziałów, definicji i prób nakreślenia definicji, nawet kategoryzacji, ale prowadzących absolutnie donikąd. Żadnych związków przyczynowo-skutkowych, żadnych analiz, żadnych wniosków.

I tym też właśnie jest dla mnie w dużej mierze filozofia - pułapką myślowo-językową. O ile nie zostanie zaaplikowana do konkretnej nauki i konkretnych zagadnień, istnieje spore prawdopodobieństwo, że filozof "zatopi się" w swoim świecie terminów, koncepcji, kategorii i absolutnie nic z tego nie będzie wynikać.

Humorystycznie ja to widzę tak:
Zadajemy pytanie np. "Czy owoc truskawki jest czerwony?"
- Informatyk odpowie "tak" (ewentualnie "nie", jeśli jest niedojrzała lub "błąd" jeśli zamiast truskawki zobaczy pomarańczę)
- Matematyk odpowie "tak z prawdopodobieństwem 70%, bo może być niedojrzała"
- Biolog odpowie "to zależy od odmiany i stanu dojrzewania"
- Biotechnolog odpowie "tak, o ile to nie mutant lub bardzo specyficzna odmiana"
- Prawnik odpowie "tak, o ile mówimy o Unii Europejskiej i zostały spełnione wymogi prawne (wówczas nieczerwone truskawki zostały zutylizowane podobnie jak proste banany - not a joke)"
- a Filozof? a ten zacznie pisać książkę, w której w pierwszym rozdziale przedstawi koncepcje "owocu" (i tym samym pokaże, że nie ma jednoznacznej definicji, więc wszystko może być owocem), w drugim napisze o tym co to znaczy "jest" i dojdzie do tego, że nie ma czegoś takiego jak "jest", bo wszystko jest iluzją, a w trzecim rozdziale napisze, że "czerwony" to tylko złudzenie wynikające z działania naszego mózgu i nie da się stwierdzić obiektywnie, że coś jest "czerwone". Wynajdzie też koncepcję "zunifikowanej truskawki", według której każda roślina może być czerwoną truskawką, jeśli tak stwierdzi obserwator. W podsumowaniu przytoczy myśli wielkich filozofów i powie, że rozważania na ten temat są warte dalszych wielotomowych ksiąg. Odpowiedzi na pytanie oczywiście brak.

I faktycznie, można poddać w wątpliwość każdą definicję, każde założenie, przytoczyć inne i wynaleźć własne. Ale sens tego pozostanie bardzo niewielki, jeśli z tego oceanu myśli nie będziemy potrafili wyłowić wniosku, odpowiedzi, czy reakcji.

Altair PW
26 czerwca 2013, 23:09
Acid Dragon:
I tym też właśnie jest dla mnie w dużej mierze filozofia - pułapką myślowo-językową. O ile nie zostanie zaaplikowana do konkretnej nauki i konkretnych zagadnień, istnieje spore prawdopodobieństwo, że filozof "zatopi się" w swoim świecie terminów, koncepcji, kategorii i absolutnie nic z tego nie będzie wynikać.

Filozofia przede wszystkim uczy myślenia, człowiek dzięki temu staje się bardzie otwarty na świat i poglądy innych. Nie musi zaraz "coś" z tego wynikać. Generalnie z kolegami po filozofii, mogę zwykle podyskutować na zupełnie innym (wyższym) poziomie. Szczególnie wyraźnie to widać (dzięki porównaniu) u osób które postanowią skończyć oprócz tego jeszcze jakiś "użyteczny" kierunek. Uważam też, że gdyby zapikować to (filozofię) na szerszą skalę prawdopodobnie mniej byłoby bredni w TV, a dyskusje polityków byłyby na bardziej przyzwoitym poziomie.

Acid Dragon:
Informatyk odpowie "tak" (ewentualnie "nie", jeśli jest
niedojrzała lub "błąd" jeśli zamiast truskawki zobaczy pomarańczę)

Informatyk powie 1 albo 0, (prawda lub fałsz), użyje funkcji/metody isRed() lub/i podłączy pod detektor i zmierzy "poziom czerwieni" ;)

Acid Dragon:
Ja nie odbieram nikomu prawa do mówienia np. o tym, że GMO jest "szkodliwe", mimo tego, że zdaję sobie sprawę, że ludzie tacy z biologią najprawdopodobniej nie mieli zbyt dużo do czynienia w swoim życiu. Co najwyżej staram się przedstawić jakieś argumenty biologiczne.

Podziwiam twój "optymizm" w tej kwestii. Osobiście myślę, że będzie z tym podobnie jak z "energią/bombą atomową". Czyli wątpliwe zyski zostaną prawdopodobnie przyćmione przez poważne efekty uboczne. GMO jest w tym względzie podobną "zabawką" w rękach ogłupiałej ludzkości. Nieznane są długofalowe skutki stosowania takich upraw. Zagwarantujesz, że nie powstanie jakaś szkodliwa krzyżówka ze zwykłymi roślinami (przy założeniu, że samo GMO jest nieszkodliwe)? Mało jest przykładów "zawleczenia" jakieś rośliny/zwierzęcia/gatunku przez jakiegoś "geniusza" do nowego środowiska bo miało być doskonałą pasza/pokarmem itd.? Co argumentów to wydaje mi się, że sama biologia może nie wystarczyć. Przydałaby jeszcze chemia i kilka innych nauk by zrozumieć to w dostatecznym zakresie. Nie wiem jak tobie, ale mnie nie odpowiada wizja świata z "próbówki" gdzie nic nie wyrośnie bez specjalnego drogiego/płatnego wspomagania, a koncerny mają patenty/licencje na wszystko.

Thiudana PW
21 sierpnia 2013, 09:56
Taka moja mała dygresja - czy zamiast religii w szkole nauczać etyki?No bo etyka jest przecież działem filozofii zajmującej się moralnością.Religia też się tym trochę zajmuje tyle że jest to trochę niesprawiedliwe ponieważ jakieś tam dziecko wyznaje np. judaizm to zamiast lekcji religii ma świetlice.Trochę nie w porządku co nie? Tak szczerze jestem przeciw nauczaniu religii w szkołach, ocenianie tego jak się modlisz,czy dobrze znasz biblię itd. jest krzywdzące i dla samej wiary i dla uczniów.Nawet gdy dzieciak zna wszystkie modlitwy, łazi co dzień do kościoła, ma szóstkę z religii ale nie bardzo wierzy w to co mówi to jaki jest w tym sens?!!!To wszystko jest co najmniej chore.Gdyby nauczano etyki myślę że sytuacja choć trochę wyklarowała.

Alistair PW
21 sierpnia 2013, 18:43
Wiara jest zbyt skomplikowanym tematem, żeby w ogóle go oceniać. To, że ktoś jest niewierzący nie czyni z niego złego człowieka. I na odwrót. Co to w ogóle za durny pomysł, by wystawiać z tego "przedmiotu" oceny? Oczywiście można pójść dalej i zastanawiać się czy powinno się wystawiać oceny z biologii, jeżeli ktoś nie uznaje np. teorii Darwina. Uważam jednak, że to byłaby przesada. Wiara w znacznym stopniu nie pozwala na zadawanie pytań. Można je stawiać, ale i tak prowadzi to do uznania odpowiedzi za niepodważalną.

Acid Dragon PW
21 sierpnia 2013, 19:18
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale nie takie są założenia religii w szkole. Nie chodzi o ocenianie wiary, a wiedzy. Przez co jeśli religia byłaby prowadzona zgodnie z zamysłem, to mógłby również na nią uczęszczać i żyd, i muzułmanin, i ateista, a każdy z nich miałby te same możliwości i te same, obiektywne zasady oceny, niezależne od wiary. Po prostu uczyliby się o chrześcijaństwie, jego wartościach i o Biblii.

To, że tak nie jest, a lekcje religii to często poligon do nawracania dla wszelkiej maści nawiedzonych katechetów to już inna sprawa, aczkolwiek w mojej klasie licealnej z własnej nieprzymuszonej woli uczęszczało na lekcje religii kilku ateistów (kilku wybrało też etykę). Czyli jednak można.

Tarnoob PW
23 sierpnia 2013, 23:25
Acid ma rację. Szkolna katecheza jest w pewnym sensie uproszczonym wstępem do teologii, którą studiują ludzie najróżniejszych wyznań bądź ich braku. Podobnie jest np. z doktrynami politycznymi i ekonomicznymi – można stu­dio­wać na historii czy politologii dzieje marksizmu i sowietologię, samemu ich nie wyznając. Jedni z wybitniejszych polskich ekspertów w tej dziedzinie to Leszek Kołakowski – który z tej doktryny zrezygnował – i o. Józef Maria Bo­cheń­s­ki OP, przeciwnik tej ideologii z przyczyn oczywistych.

Z drugiej strony katecheza ma być przede wszystkim przygotowaniem do sakramentów – najpierw Eucharystii, po­tem bierzmowania, wreszcie do dalszego życia w wierze. Śmieszą mnie ludzie, którzy wytykają klerowi „o­ciem­nia­nie” ludzi i rzekome nakładanie owieczkom klapek na oczy. Wszystko jest jawnie i starannie wykładane – wy­s­tar­czy uważać i śledzić. Bardzo częsty prezent do bierzmowania i suplement do niego – Kompendium Katechizmu Ko­ś­cio­ła Katolickiego – zawiera informacje wykładane na pierwszym roku teologii. Tak czy siak to przygotowanie do sakramentów dotyczy jednak głównie wierzących.

Paranoją jest i skandalem – w sensie ogólnym, nawet jeśli się w to nie wierzy – jaką formę przez ostatnich kil­ka­na­ś­cie–kilkadziesiąt lat przyjęło bierzmowanie. Jak sama nazwa wskazuje – konfirmacja, łac. confirmatio, ang. con­fir­ma­tion – ma to być ostateczne potwierdzenie, ostatnia moż­li­wość wyboru dla oburzonych tym, jak to przymusza się nieświadome dzieci do chrztu i Pierwszej Komunii św. Mimo to właśnie często ci sami oburzeni ludzie „od­kle­pu­ją to” dla spokoju i wygody – żeby nie mieć potem pro­ble­mów ze ślubem kościelnym, byciem świadkiem na ślubie, bierzmowaniu albo byciu ojcem lub matką chrzestną. Fuja.

Rabican PW
24 sierpnia 2013, 03:41
Tarnoob:
Mimo to właśnie często ci sami oburzeni ludzie "odklepują to" dla spokoju i wygody - żeby nie mieć potem problemów ze ślubem kościelnym, byciem świadkiem na ślubie, bierzmowaniu albo byciu ojcem lub matką chrzestną.
Lub – jak wielu moich znajomych, w tym także jeden przyjaciel – żeby rodzice się odpieprzyli.

Tarnoob PW
24 sierpnia 2013, 10:34
Prawdą jest, że często ci sami rodzice nie mają bladego pojęcia o tym wszystkim i też nie wiedzą, że bierz­mo­wa­nie ma być potwierdzeniem.

red dragoness PW
22 lutego 2019, 12:55
Filozofia jest specyficzna. Jest inna niż nauki przyrodnicze: biologia, fizyka itd. Nauki szczegółowe (tj.przyrodnicze oraz humanistyczne jak prawo itd.) mają określone, wąskie dziedziny: organizmy żywe, materia, legislacja itp. Co nie należy do dziedziny nauki, tego ta nauka nie wyjaśnia ani nie bada, "to jej nie interesuje".
A filozofia jest najszersza - obejmuje WSZYSTKO.

Historycznie starożytność i średniowiecze to czas, kiedy bardzo skrupulatnie przebadano i opisano szeroką gamę zagadnień. Potem nastał dość żałosny czas nowożytni, od oświecenia naprzód, gdy "zaroiło" się od różnych "nowych" teorii i szkół filozoficznych; tyle że jak się przyjrzeć, to ci, co je zakładali, nie odrobili lekcji. Stawiali na nowo problemy, które już dawno rozstrzygnięto (jakieś pół milenium temu xD ) albo brali jakiś mały odcinek i starali się go rozciągnąć. Próbowali na siłę uprościć coś subtelnego.

Ćwiek tkwi w tym, że bardzo wiele (większość) szkół filozoficznych to JEST bełkot humanistów. Tak samo jak w naukach szczegółowych często obok rzetelnych badań i odkryć jest "pseudonauka" celująca w granty i naginająca fakty.

Metafizyka (taki dział filozofii) to ogólna teoria wszystkiego i żeby było zabawniej, działa. Co prawda mówi o WSZYSTKIM bardzo ogólnie (od szczegółowych zagadnień są nauki szczegółowe), ale celnie. Dlatego czasem wydaje się jakby była ciągle mowa o oczywistościach :D A czasem w całym zdaniu rozumiem tylko spójniki ;) Zasadniczo dobry traktat filozoficzny jest BARDZO zajmującą lekturą; beletrystyka to (jakby nie patrzeć) fikcja, a tu jest coś solidnego.

Kastore PW
22 lutego 2019, 15:56
Metafizyka działa? Tzn. w jaki sposób?

J. M. Sower PW
23 lutego 2019, 00:08
No no. Ciekawy temat. Osobiście mam gdzieś z tyłu głowy chęć studiowania filozofii, ale chyba najpierw spróbowałbym z teologią.

Co do "darwinizmu", to niedawno spotkałem się z informacją, że jest to wcale nie pierwsza teoria ewolucjonistyczna ("lamarkizm"), a poza tym stworzona została niezależnie przed Darwina i Alfreda Russela Wallace'a, którzy w mniej więcej tym samym czasie zainspirowali się socjologiczną teorią selekcji Thomasa Malthusa, więc jestem skłonny zaprzeczyć stwierdzeniu, iż wynika ona po prostu z biologicznych obserwacji (oczywiście nie wykluczam ich znaczenia, ale same w sobie chyba nie dałyby takiego efektu).

red dragoness PW
4 marca 2019, 17:23
Kastor działa, w sensie się sprawdza. Odpowiada rzeczywistości. Da się zastosować i się zgadza.
Podobnie np. matematyka "działa" m.in. przy płaceniu pieniędzmi. Wydawanie reszty opiera się na odejmowaniu. Reguły odejmowania odpowiadają rzeczywistości i jeśli odejmujesz poprawnie (czy w myślach, czy na zapałkach, czy w złotówkach) wyjdzie ci jednakowy wynik.

J. M. Sower Znam dwóch takich, co studiowali filozofię. Znam też anegdotę: gdzie znajdziesz pracę po studiach na kierunku filozofia przyrody? W warzywniaku.
Kłopot w tym, że jak trafisz na niewłaściwy nurt, to będzie takie bajanie. A jak na właściwy, to trudne, ale za to ambitne i tematycznie najszersze z możliwych studia. Tyle że może się okazać, że większość zrozumiesz tak naprawdę z 10 lat po studiach.
A rozmawiać ze mną o teorii ewolucji to egzotyka xD
strona: 1 - 2
temat: Filozofia - umiłowanie mądrości, czy humanistyczne brednie?

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel