Witaj Nieznajomy!
|
temat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy komnata: Nieznane Opowieści |
wróć do komnaty |
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 6 - 7 - 8 | |
AmiDaDeer |
Mutant wyglądał na nieco zaskoczonego. Zastanowił się i odpowiedział: - Szukają mnie te wypierdki z zachodu. Chcą mnie zlikwidować, gdyż nie jestem im już potrzebny, ale stwarzam zagrożenie - Loyl zmarkotniał. - Zupełnie tak, jakby ten... eksperyment był zabawą, frajdą dla skurwieli w fartuchach. Bestia spojrzała na każdego z osobna, następnie rzekła do Gardenera: - Dokąd wyruszacie? Skąd jesteście? Nie wyglądacie na bezdomnych... Michael pytanie tłumacza zignorował. Dawał jednak po sobie znać, że najchętniej by tę kupę gówna wykończył raz na zawsze. Pytanie tylko: czemu tego nie zrobi? |
Field |
Padraig zadał tylko jedno pytanie Gardenerowi. I miał nadzieję, że stary mu odpowie: - Co on mówi? |
Ivan Lanko |
Mutant wydaje się stwarzać zaufanie, a co jeśli to pułapka? Ivan na razie pozostanie w milczeniu, los potwora zbytnio go nie interesował i nie należy się z nim spouchwalać . |
Otto Szaleniec |
Otto wziął przykład z Padraiga. Zapytał się tłumacza: -Właśnie. Co gadać on? On wróg, czy nie? Gad trzymał cały czas siekierę w pogotowiu, ale już nią nie groził. Nie był też tak skory do zabijania, jak przed chwilą. To już był sukces, jaszczur przestał być takim zagrożeniem dla dyplomacji Ernesta. A na pewno lepiej jest uniknąć konfrontacji z dziwnym potworem niż ryzykować życiem w walce. |
Ernest Gardener |
Michael nie raczył nawet odpowiedzieć Ernestowi. Staruszek stracił cały swój entuzjazm i zdał sobie sprawę, że znowu czuje się niczym staruszek a nie sprawny żołnierz. Zauważył, że ma skłonność do nagłej zmiany nastrojów i szybkiego napływu odwagi. W jeden chwili mógł się poczuć jak za młodych lat ale wystarczy chwila by znów był starym dziadem. Gdy tłumacz sobie to uświadomił - zirytował się. Postanowił nie być gorszy od szefa i nie odpowiedział na pytania Gadziny i Padraiga. Przynajmniej w tej chwili... - My się chyba nie rozumiemy. Nie obchodzi mnie zbytnio czemu Cię ścigają. Nie wydam Cię ale twój los nie jest dla nas priorytetem. Jak już zauważyłeś, jest wśród nas osoba podobna do Ciebie. Nie znamy zbytnio jego przeszłości. Może jest podobna do twojej? Ze względu na niego daj nam spokój i nie naciskaj na to by opowiedzieć o sobie - powiedział z wyraźnym zażenowaniem w głosie tłumacz. Miał dziwne wrażenie by nie opowiadać potworowi o celu drużyny. Czuł, że Loyl może źle zareagować. Wiedział, że nie robią nic złego ale po ataku agresji Gadziny wiedział, że coś może mutant niebezpiecznego zrobić. - Jestem tłumaczem a nie dyplomatą - powiedział tłumacz do szefa - Czy powiedzieć mu o naszym celu? Może źle zareagować. Dowiedziałem się, że jest mutantem ściganym przez skurwieli w białych fartuchach. Jak chcesz to możesz go nawet przyjąć do drużyny ale tym razem się odezwij. Następnie poinformował gadzinę: - Ten koleś jest mutantem i go ścigają. Chcę byś o tym wiedział. Gdy zielony i (przy okazji) wszyscy co znają angielski już się dowiedzieli o przeszłości mutanta, wypadało poinformować jeszcze Cario: - Ten koleś jest mutantem ale tego się chyba już domyśliłeś. Ścigają go. Gardener stwierdził, że bariera językowa bywa wkurwiająca... |
Field |
Padraig westchnął. Kolejny. - Może nam się przydać. - szepnął do Gardenera. - Spytaj go, za co, i czy może nam wskazać jakąś bezpieczną drogę... Nagle zamrugał oczami. Chwila, moment. W którą stronę właściwie ONI idą, a z której nadszedł mutant? Jeszcze, nie daj Boże, okaże się, że będą musieli bohaterzyć... |
Cario Voralberg |
- Ścigany... Są dwie możliwości: albo ten olbrzym jest kryminalistą, albo po prostu mają do niego jakąś ważną sprawę, która nie do końca mu pasuje. - pomyślał. Nie jest to zbyt pocieszające, szczególnie jeśli pierwsza możliwość jest prawdziwa, ale Cario nie ma zamiaru nikomu o tych przypuszczeniach mówić, by nie budzić zbędnych podejrzeń (co jak co, ale sugestia to potężne narzędzie), a w dodatku otrzymał zbyt mało informacji na temat tej postaci, by wywnioskować cokolwiek sensownego. A jak już o informacjach mowa, to przez to całe zamieszanie niemal zapomniał o swoim ulubionym zajęciu: zbieraniu informacji. Jak Cario miał w swoim zwyczaju, zaczął się przyglądać tamu olbrzymowi i jego uzbrojeniu, może obserwacje okażą się bardziej przydatne niż lakoniczne wyjaśnienia tłumacza. |
AmiDaDeer |
Loyl prychnął. - Nie myście ja gupi. Angielski nie moja twarda strona, ale umiem. I rozumiem, co wy rozmawiacie. Tomita podrapał się po głowie. Po chwili zastanowienia rzekł do Ernesta: - Przejmuję sprawy w swoje ręce. Może i się przydałeś, ale nie myśl, że reprezentujesz w tej grupie jakąś wyjątkową wartość. Następnie zwrócił się do Loyla: - Nie mamy złych zamiarów. Żadne rządowe sprawy nas nie obchodzą, a wszelkich przedstawicieli tego typu organizacji prędzej zlikwidujemy niż będziemy współpracować - w tym momencie Michael się zawahał, lecz zaryzykował: - Znasz chyba te tereny lepiej od nas. Natknąłeś się może na jakiś... bunkier, właz... - Japończyk przełknął ślinę - ...jakąś bazę? Mutant się wzdrygnął. Chyba to słowo nie kojarzyło mu się dobrze. Rozejrzał się, zupełnie tak, jakby sprawdzał, czy nikt ich nie obserwuje. Następnie się skrzywił i odpowiedział: - Byłem w b-azie. Danyja. Trzymali ja tam i chcieli zabić. Choć ucikłem. I potem żyję w innej ba-zie, może tej samej. Tak samo wyglądała. Zapasy skończone. Teraz tutaj jestem i rozmawiać wy. Widziałem inną b-azę. Lecz zamknięta. Mogę zaprowadzić, ale potrzebuję jadzania. Wielkie jadzania. Michael westchnął. - Z ominięciem zabezpieczeń nie powinno być problemów... lecz jedzenie... - tu odwrócił się do reszty i popatrzył każdemu prosto w oczy. Szczególną uwagę zwrócił na jaszczura i na Cario. - Ktoś będzie na tyle miły, by samemu odstąpić części pokarmu na rzecz naszego nowego przyjaciela? Tłumacz cyborgowi - dodał po japońsku zerkając na Ernesta. A cyborg w międzyczasie zauważył, że kombinezon, broń - całe "oprzyrządowanie" olbrzyma jest oznaczone jako "U.S. Biotechnological Facilities Y-2". Co ciekawe - nigdzie nie ma żadnej pieczątki czy plakietki "Top secret". Poza tym z całą pewnością jest to efekt eksperymentów genetycznych. Nihil novi. |
Ernest Gardener |
- Szef chcę bym Ci coś przekazał. Monstrum może nas zaprowadzić do bazy ale potrzebuje jedzenia. Oczywiście nasz lider nie pomyśli by odstąpić trochę swojego żarcia, więc chce by ktoś z nas się podzielił. Sugeruję byś nie poświęcał się dla nieznajomego. Ja swojego żarcia nie oddam nikomu. Szczególnie podejrzanym typkom - wyżalił się tłumacz. |
Field |
- Z tym żarciem to krótka sprawa. Jeśli trafimy na chociaż jakieś papierosy, mogę oddać połowę. - powiedział Padraig, po czym odpalił kolejnego szluga, zaciągając się przy tym. - Tylko ruszmy się stąd, ok? |
AmiDaDeer |
Michael spojrzał na Padraiga i skinął głową, po czym odwrócił się do Loyla, upewniając się, czy ten zrozumiał. Mutant najwyraźniej pojął, o co chodzi, gdyż zerknął na Irlandczyka, potem znowu na Tomitę i przytaknął. Dowódca mruknął coś niezrozumiałego, a następnie ruszył w dalszą drogę nie czekając na resztę. *** 25 listopada, Grenlandia, 64°N 46°16'W godzina 3:31, noc temperatura -8 °C, wilgotność 93%, ciśnienie 1006 hPa wiatr wschodni, 4 m/s, niewielkie opady śniegu Nim jaszczur i mutant odśnieżyli wejście minęło 15 minut. Przez pół godziny Japończyk próbował odpalić zamarznięty system otwierający - bezskutecznie. Pewnie by próbował jeszcze dłużej, lecz Loyl nie wytrzymał i właz po prostu rozwalił. Dla cyborga to było niezapomniane przeżycie - po raz pierwszy w tego typu sytuacjach działania siłowe dały lepsze rezultaty niż umysłowe! W międzyczasie emeryt o mało co nie zamarzł. W środku było bardzo ciemno, lecz o wiele cieplej niż na zewnątrz. Tu kolejne 10 minut zajęło włączanie zasilania zapasowego. W końcu udało się - światła rozbłysły i wszystkich na chwilę oślepiły. Po chwili drużyna ujrzała przed sobą krótki korytarz prowadzący do windy. Niestety winda nie była przeznaczona do przewozu istot humanoidalnych o rozmiarach przekraczających skalę i choć wytrzymała przewóz, to było niezwykle ciasno. Ivan miał najgorzej - znalazł się między Otto pachnącym jak 40-letnia wycieraczka do butów a spoconym Loylem. Pozostali też nie mieli dobrze. Jedynie przemarznięty Gardener był uradowany, gdyż ciepło z ciał jego towarzyszy było nadzwyczaj przyjemne. Na polecenie Michaela drużyna zjechała na poziom -2. Kiedy wszyscy wyszli - co zajęło względnie sporo czasu - Tomita rozejrzał się. Na lewo po obu stronach korytarza znajdowały się metalowe drzwi, po lewej stronie ponumerowane od 19 do 15, po prawej - od 1 do 4. Dalej inne, dwuskrzydłowe, a nad nimi duży, świecący się napis, prawdopodobnie po duńsku (STOŁÓWKA). Korytarz skręcał w prawo. Na prawo natomiast podobne metalowe drzwi, ale tylko po prawej stronie - ponumerowane od 14 do 9. Naprzeciwko nich - automaty z kawą, przekąskami i zimnymi napojami. Na końcu korytarza - również drzwi, ale bez numeru. Na wprost od windy natomiast namalowana była wielka, niebieska cyfra "2". - Na tym poziomie - odezwał się nagle Japończyk - znajdują się pomieszczenia mieszkalne, stołówka - tu pokazał na wejście z napisem - i biuro - wskazał drzwi na końcu korytarza. - Na drugim końcu korytarza znajduje się coś w rodzaju magazynu. Na dwóch poziomach niżej układ jest wręcz identyczny. Właściwie to do tego momentu Cario i Ivan nie musieli słuchać. To dla nich było nic nowego. - Jako, że jako dowódca staram się was słuchać, to teraz słucham: kto gdzie chce iść? Szukanie całą grupą 7 osób pojedynczych pomieszczeń nie ma najmniejszego sensu. Jak chcecie, możecie zjechać na poziom lub nawet dwa poziomy niżej. To, jak się podzielicie, jest waszą sprawą. Choć jeśli będą problemy, jakieś uprzedzenia wobec innych czy coś, to i tak ja zdecyduję. - Ach, jeszcze jedna sprawa: przypominam, iż szukacie wszystkiego, co jest potrzebne. Prowiant, ubrania, elektronika - cokolwiek znajdziecie zabierzcie to. Potem mi to przekażecie, a ja zrobię selekcję. Więc jak? [Mam nadzieję, że nie pogmatwałem opisu korytarza. :P] |
Otto Szaleniec |
Jaszczur rozglądał się dookoła. Nic ciekawego tutaj nie było. Pełno metalowych drzwi i automaty z różnymi rzeczami. Otto nie słuchał dowódcy zbyt uważnie, kiedy ten opowiadał o układzie pomieszczeń na tym poziomie i na innych. Gdy Japończyk zapytał ich, jak chcą się dzielić, łuskowaty stwór odpowiedział: -Ja iśśść gdzie o-bo-jemt-nie. Ale chcieć iśśść z Erenessssstsssst nie. Woleć z inny ktośśś iśśść. Potem kilka razy nerwowo syknął. Mimo tego, że znajdowali się w środku budynku, było tu w porównaniu z "jego klimatami" zimno, co hybrydzie wcale a wcale się nie podobało. |
Ivan Lanko |
Ciasnota w windzie okraszona swądem spoconego cielska przysparzała Ivana o mdłości.Gdy wysłuchał informacji o bazie oznajmił: Jedna osoba może iść ze mą.wybierzmy co się da z automatów, a potem przeszukamy stołówkę. Na końcu infiltrujemy po kolei pokoje... |
Ernest Gardener |
- Ja zbytniego wyboru nie mam. Muszę iść z Cario bo tylko ja znam duński. - wymamrotał Ernest. Tłumacz nie był specjalnie zadowolony z tego powodu. Każda próba zagadania dzieciaka kończyła się klęską. - Idziemy razem? Tylko my znamy duński. Poza tym... chyba razem wolimy uniknąć w grupie "nowego" i Otto. Mam rację? Na który poziom pójdziemy to już twój wybór. - zaproponował. |
Cario Voralberg |
Chłopak spojrzał na Gardenera i powiedział - Muszę podłączyć akumulator. Jest prawie rozładowany. - następnie podszedł do najbliższego automatu. Włożył rękę w dosyć wąską szczelinę między maszyną a ścianą. Po chwili grzebania tam ręką wyciągnął jakiś przewód. Ciągnął za kabel, aż napotkał opór oznaczający, że więcej już nie wyciągnie. Następnie po krótkim oszacowaniu długości przewodu podłączył tym kablem swój akumulator do obiegu elektrycznego. Gdy upewnił się, że dobrze zamocował przewód, zwrócił się do Ernesta - Ten poziom. Najpierw biuro. Może być jakieś przydatne informacje. Następnie pójdziemy do magazyn, może tam też być coś przydatne. Jak skończy ładować, zjechać niżej, laboratorium, tam również może być przydatne informacje. - |
AmiDaDeer |
- Szlag by was trafił - powiedział beznamiętnie Michael. TYLKO DLA PADRAIGA: Irlandczyk jednak doskonale wiedział, że skośnooki tak naprawdę jest zachwycony niezdecydowaniem reszty. Zupełnie tak, jakby chciał sam zdecydować, gdzie kto idzie. - A więc Gardener, Voralberg i Loyl zostają tutaj. Ó hAdhoan i Lanko jadą na poziom niżej, czyli -3, a ja z Otto na -4. Czy wszystko jasne? W tym momencie wszyscy usłyszeli zgrzyt i odruchowo odwrócili głowy w stronę windy. Ku zaskoczeniu wszystkich - poza Cario - pojechała ona do góry. Wszyscy pomyśleli jedno i to samo: Ktoś tu jest. Tomita wyciągnął odruchowo pistolet i zaczął obserwować windę. Cario, Padraig i Ivan usłyszeli, jak winda się zatrzymuje, a następnie zaczyna zjeżdżać w dół, z powrotem do nich. Nagle coś zaskrzypiało, zazgrzypiało i trachnęło. W mgnieniu oka wszystkie światła zgasły, a Cario poczuł, że nim akumulator zdążył się naładować został odcięty od dostawy prądu. Coś świsnęło, wyjnęło i zapaliły się małe światełka służące jako oświetlenie zapasowe. Japończyk mimo to wyciągnął latarkę i sprawdził, czy wszyscy są na swoich miejscach. Kiedy się upewnił, kazał Loylowi otworzyć wejście do windy. A Polikarp zorientował się, że niżej już chyba nie zjedzie. Co najwyżej zejdzie - za dziwnymi drzwiami znajdowała się bowiem drabinka, zamieszczona prawdopodobnie na wypadek awarii. Opatrzność nad nim czuwała - mógł przecież spaść wraz z windą i się roztrzaskać na amen! Niestety, został również prawdopodobnie wystawiony na próbę. Usłyszał bowiem, jak coś metalowego łupnęło i odbiło się od ściany, a następnie zaczęło - niesłychanie wręcz hałasując - spadać na sam dół. Loyl jednak nieco przesadził z tym otwieraniem. |
Polikarp |
- Bliać, zakalibała chuinioj stradać, ja wapszie ni rozumiem co ja tu robia! - krzyknął po rosyjsku mężczyzna i w obawie przed utratą życia rzucił się do drabinki. Gramolenie się po niej stanowiło spory wysiłek dla grubego mnicha, toteż Polikarp zasapał się i spocił niepomiernie. Bogu dziękować, że zdążył wygramolić się przez otwór drzwiowy nim coś spadło mu na głowę! Nim zdążył pokajać się za rzucane przed chwilą klątwy podniósł brodatą głowę i popatrzył na zdziwione twarze zgromadzonych wokół istot. - Kto wy? - spytał zlękniony. - Kto wie, czy takie dziwolągi mają chrześcijańskie zamiary!? - dodał w swym ojczystym języku. |
Ivan Lanko |
Szczęść Boże kapłanie, co tu robisz? My mamy dobre zamiary, a ty? Spytał się kapłana po rosyjsku i czekał na odpowiedź. Zastanawiał się jak zareagują inni . |
Field |
Padraig warknął: - Merde! Dość tego szwargoczenia. - zapalił papierosa i wskazał nim tłuściocha - Kto to jest, skąd tu się wziął i o co mu chodzi? - zapytał agresywnie. Po chwili zastanowienia postanowił ruszyć mózgownicą. Jak tego nie znosił, tak teraz odczuł przemożną potrzebę wgryzienia się w umysł importu z kraju białych niedźwiedzi i wódki. |
Otto Szaleniec |
Otto, gdy usłyszał zgrzyt windy, zachował się jak Michael. Wyciągnął zza pasa swoją siekierę. Warcząc czekał, aż ujawni się to, co spowodowało ten zgrzyt. Gdy zobaczył Polikarpa, posłuchał najpierw co on mówi, a potem wydarł się na niego: -A może to ty powiedzieć my kto być ty, tłuśśścioch? I nie gadać w inny język pod nossssss! Chwilę potem jaszczur pomachał groźnie siekierą w stronę mnicha i powarczał jeszcze trochę. Co mu szkodzi trochę postraszyć tego grubasa. I tak pewnie przeraził się nie na żarty. Gad czekał na odpowiedź, gapiąc się przy tym dość wrogo i nieufnie w kierunku niespodziewanego gościa. |
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 6 - 7 - 8 |
temat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy | wróć do komnaty |
powered by phpQui
beware of the two-headed weasel