Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 17 - 18 - 19

Garett PW
14 listopada 2016, 23:41
-Sssaaa, Kowal, coś na starość wzrok ci szwankuje. Pamiętasz co było ostatnio jak ci sprowadziłem klienta? Też się zarzekałeś, że niby kupi od ciebie niezniszczalne ostrze, a pękło w kilka minut po twoim teściku. O właśnie tak - Regen nasycił swój kostur zaklęciem Rozbicia i stuknął nim w miecz, poskutkowało rozbiciem się broni w drobny mak. - Ups, chyba coś popsułem... No nic, zaklęcie Identyfikacji i tak nic nie wykryło, więc był to JEDYNIE bardzo wytrzymały miecz. Pora ruszać do Farkasa i przekazać mu twój podarunek!
Ambasador ruszył ku drzwiom, postukując przy tym radośnie swoim kosturem. Marych spojrzał na Merrana i chrząknął jakby chciał powiedzieć: "nie martw się, on już tak jest...".

Kammer PW
14 listopada 2016, 23:42
Fineusa obudził pulsujący ból w głowie. Zaczął żałować, że użyteczność Barta tak źle ocenił. Wiele dałby teraz, by mieć w sobie te grube, solidne, potężne kości słonia. Z nimi z pewnością tak by go ciało nie bolało. Może nawet nic by nie czuł… Otworzył oczy, dość użalania się nad sobą, był w jakimś uroczym miejscu, to była chyba sadyba tych rycerzy, jakże oni upadli, Złoty Kurczak, którego, swoją drogą, Mroczna Fala serdecznie nie lubił za bycie przeciwieństwem dla Malassy. A jeżeli był on przeciwieństwem smoczycy wiedzy i jej odkrywania, to logiczne było, iż patronuje on zapalczywcom, bohaterszczykom, szujom, draniom i zwykłym śmieciom. Co w sumie się zgadzało. Fineusowi wręcz nie mieściło się w głowie, jak można być takim paranoikiem, by powszechnie akceptowane pozdrowienie interpretować jako obelgę.
Podniósł głowę, ale przez potworne dźwięczenie w uszach rozumiał pąte przez dziesiąte słowa Bossacka. On chyba chciał, by mu przepowiedzieć przyszłość, kiedy będzie następne Zaćmienie, bo Urgash, to imię dobrze akurat zrozumiał, może w każdej chwili zaatakować. No super. Przynajmniej się na koniec poznali na jego wartości. Miał nadzieję, że u reszty wszystko w porządku, acz na wspomnienie nadobnej dziewki oblał go zimny pot.
Otworzył szczękę, by odpowiedzieć, że jasne, chętnie się przyjrzy temu, kiedy Urgash znów zaatakuje, ale ból w szczęce skutecznie go przed tym powstrzymał. W sumie to nie miał zbytnio czemu się dziwić, ostatecznie właśnie na tej szczęce wylądował, gdy spadał ze swojego konika. Ostrożnie przeciągnął językiem po zębach, jakby mu się któryś złamał, trzymał na nagijskie słowo honoru i wypadł z dziury podczas mówienia… nie byłoby ciekawie. Pewnie by się udławił nim na tym krześle.

Sprawdzanie uzębienia, jak to go uczono u nekromantów (nadal pamiętał złotą maksymę Nekromantów: siła ożywieńca zawsze jest równa sile jego najsłabszego elementu i ani trochę nie jest wyższa!) zaczął od dolnej prawej części. Ósemka była na swoim miejscu, Fineus bardzo dobrze pamiętał, ile bólu i problemów dało mu wyżynanie się tego zęba, siódemka i szóstka były w porządku, piątka się lekko chwiała, czubek czwórki się lekko ułamał, w trójce reszta w porządku. W dolnej lewej czwórce wyczuł małą dziurę, w dzieciństwie był łasuchem, jadł i jadł słodycze, mimo że matka mu mówiła, że od tego będzie miał dziury w zębach, było się jej słuchać.
W miejscu ósemki jednak poczuł dziurę, już zaczął się bać, co mu się stało, że nie ma tam zęba, gdy przypomniał sobie, że ten ząb był wklinowany poziomo i musiał zostać chirurgicznie usunięty. Pamiętał, że iście piekielnie go bolało niewłaściwe wyżynanie się tego zęba, aż musiał dostać silne środki otępiające. Zupełnie przypadkiem akurat wtedy miał krótki i wyjątkowo burzliwy epizod malarski. Niestety, magowie nie poznali się na Sztuce przez duże „S” i jego Trwałość pamięci oraz Klasztor Helexii zostały generalnie wyśmiane i tak oto skończyło się jego malowanie. Dopiero wieeele lat później stworzył jeszcze jedno dzieło, Zawodząca dusza na brzegu Pazurów Namtaru (Pazury), ale nekromanci okazali się być nieodrodnymi magami i też nie rozumieli Sztuki.
Górna lewa ćwiartka była z kolei nienaruszona, jak miło. Przejechał językiem dalej, na ostatni szereg zębów do sprawdzenia. Z czteremsa pierwszymi było wszystko w porządku, ale piąty się jakby chwiał… Fineus nacisnął na niego językiem, by zobaczyć, jak mocno siedzi korzeń i poczuł, że to nie była najlepsza decyzja. Ząb ustąpił, ułamał się, fala bólu zalała go. A może była ona już wcześniej, tylko adrenalina ją stłumiła? Wytrzeszczył oczy, usta zaczęły mu się wypełniać szybko krwią, rozchylił więc wargi i pozwolił, by krew z zębem wyleciały na zewnątrz.
- Ząb… fąb mi sie ufamał. Pfu – splunął juchą, wytarłby usta rękawem, gdyby nie był przywiązany. Poczuł za to, że mu dziąsło puchnie, to przynajmniej powstrzyma upływ krwi. – Mój fąb, pfu… pho phostu podruchowalichmy sobie do List… Listmhur… I sie, bleh, pchywitalichmy. Pchetnie was wesphre moją wiedzchą o Urkchaszu, ale do thego muchę jakchoś mówićch…

Belegor PW
15 listopada 2016, 00:05
Ronin był pod ogromnym wrażeniem biblioteki. Hebi również, gdyż jak się obudził natychmiast podleciał do rzeźby kirina, a następnie do kitsune i po kolei ocierając się o podobizny zwierząt z Hashimy. Naga skłoniła ręce ku Shaldariance i poprosił o księgi związane z klanem Oshiro.
Zatopił się w lekturze, ale to co odnalazł jedynie go bardzo zmartwiło. Nie tego się spodziewał. Długo ślęczał nad tekstem, czytając raz za razem. Nie rozumiał, nie chciał zrozumieć dlaczego klan Oshiro tak skończył. Nie wiedział jak wielkiej wagi była naprawdę ta zbrodnia wobec Cesarzowej.
Ronin poprosił jeszcze o księgi dotyczące nagów z Sayamy i Shanriyi, a następnie o mrocznych elfach.
Gdy skończył poprosił Shaldariankę o kopię mapy z lokalizacją Kakuregi i dorzucił trochę sztuk złota za milczenie. Przywołał Hebiego i ruszył szukać Hikume. Po drodze rozmyślał:
~I co teraz? Jeśli naprawdę zdradzili, to pojawienie się z nimi w Hashimie spisałoby mnie również jako zdrajcę. Po co dziadek prosił mnie bym przyniósł im ten zwój? Skoro zdradzili Cesarzową...co jeśli żałują swych czynów. Co jeśli są niewolnikami mrocznych elfów? Nie wiem co myśleć, najpierw muszę to powiedzieć Hikume, a potem...zdobyć Łzę Ashy. Z nią moja misja ma większe szanse.~

Turtle PW
15 listopada 2016, 07:54
Czy naprawdę dzisiaj wszystko musi iść żle? Cuervo zaczynał rozumieć, o co chodziło z tym całym "Wygnanie gorsze niż śmierć".
Z młyna dochodziły wrzaski. Nie wiedział, czy ork już tu idzie, czy jeszcze próbuję wstać. Ale czasu ma mało.
-Wie babcia? Wezmę sobię cukierka...- powiedział, i pobiegł po słoik.

Bychu PW
15 listopada 2016, 15:27
Dicuk wysłuchał debilnej gadaniny jakichśtam rycerzy. Popatrzył na nich i wiedział, że nie są oni zbyt mądrzy. Wiedział, że ktoś z jego inteligencją, wiedzą i charyzmą bez problemów ich zmanipuluje! Chyba...
-Hehe, Panowie, Wy to za mądrzy jesteście, żeby Wam coś umknęło, bo jesteście w Zakonie Gorliwych Rycerzy Świętego Elratha Zbawiciela w Dniach Ostatnich, co nie? No pewnie, że pewnie tak. Ale ten, bo ta dziewczyna, to ona tu jest przywiązana, bo zły mag ją przywiązał, za wyznawanie Elratha, bo myśmy mieli malować obraz, który miał pokazywać, że Elrath to prawdziwy Zbawiciel jest, a nie byle Ylatha! Rozumiecie, co nie?
Popatrzył na nich szczerze. Liczył, że to, co ślina przyniosła mu na język podziała.
- A wiecie jak to z takimi magami jest, że oni lubią mieszać i kłamać, to ten pewnie wiedział, że idą tacy Dobrzy Rycerze jak Wy i się przestraszył, bo widziałem jak uciekał tam z jakimś dużym stworem! - pokazał na kierunek w którym odszedł mag, który pokłócił się z artystą. W sumie i tak był mu obojętny, a szansa na dogonienie go jest mała.

Nitj'sefni PW
15 listopada 2016, 15:50
Shadal był bardzo zadowolony z obrotu spraw. Będzie mógł zdobyć potrzebne rzeczy, bez zaciągania długów, których i tak nie byłby w stanie spłacić. Ba, nie wyda nawet sokoła!
- No więc jak już mówiłem Panie Chajat - zwrócił się do szczura w cylindrze - do przywołania feniksa potrzebuję po pierwsze dwanaście w miarę gładkich kamieni, każdy wielkości sporej pięści. Do tego dobrej jakości rylec i długą, precyzyjną miarkę. Kompas też by się przydał. No i ten róg złotego jednorożca. Mam tylko nadzieję, że jest prawdziwy, bo w przeciwnym razie feniks się nie pojawi. No i przydałby się jakiś inny czarodziej do pomocy, albo przynajmniej jakieś źródło magii, bo moja moc może nie wystarczyć. To jak? Da się załatwić?
Elf próbował zabrzmieć jak specjalista w dziedzinie przywoływania, ale tak naprawdę w całym swoim życiu przywołał tylko jednego Cienia Pustki, który i tak był dość niestabilny. No, ale z takim przygotowaniem powinno się udać... prawda?

Nicolai PW
15 listopada 2016, 19:11
NicolaiNicolaiIrhacz, Garcio i troll



- Przestań się wygłupiać... - Marych warknął. - On każdemu robi tę sztuczkę z iluzją.. - Wybełkotał i zaczął się przebierać. - A Wy co tu tak stoicie? Migiem do nabywcy, ja zamykam zakład… mam coś ważnego do zrobienia. - Towarzystwo rozeszło, Kowal poszedł w swoją stronę, a Regen i Merran w swoją.


===


Nazwa dzielnicy reprezentacyjnej nie wzięła się znikąd. Ambasada Hashimy znajdująca się na jej uboczu była dobry dobrym zwiastunem tego co się znajdowało w jej głębi. Duet idąc po deptaku mijał przepiękny ratusz, majestatyczny skarbiec czy strzelistą Katedrę Ylatha Patrona Wszystkich Ludzi. W końcu dotarli do samego centrum dzielnicy, w którym znajdował się Pałac Namiestnikowski, siedziba prefektów.


Składał się on z prostokątnej części głównej i dwóch skrzydeł. Całość była z białego marmuru. W przestrzeni pomiędzy znajdował się ogród, a w jego centrum obsydianowy pomnik konny jednego z bohaterów tego miasta, Andre Druiasa, a po lewej i prawej stronie owego skweru znajdują się lwy z onyksu.


Wejścia pilnował oddział pretorianów, ale jak tylko zobaczyli Regena to się odsunęli i przepuścili go wraz z jego kompanem. Dalej szli niemal pustym korytarzem. Było widać, że naga doskonale orientuje się w tym miejscu. Po dosyć długim spacerze dotarli do sali audiencyjnej, gdzie znajdował się tron prefekturalny, ale tutaj Farkasa nie było, czekał w swoim gabinecie znajdującym się kawałek dalej.


W końcu dotarli do niego, siedział za białym biurkiem z mergotu, a za nim był ogromny portret jego samego. Gdyby Merran był Morganem zacząłby się zastanawiać czy Farkas nie ma przypadkiem jakichś kompleksów, ale nim nie był. Zaklinacz spojrzał w lewo, spojrzał w prawo. Na ścianach znajdowały się dużo mniejsze podobizny poprzednich władców.


W końcu spojrzał na samego Farkasa. Mężczyzna średniego wieku, średniego wzrostu i średniej urody. Półdługie, kruczoczanarne włosy zaczesane do tyłu, odsłonięte wysokie czoło, srogie spojrzenie srogich oczu, kwadratowa szczęka. Do tego długa, jednolita tunika z czarnego złotogłowia zapięta złotymi guzikami i złoty łańcuch prefekturalny, oznaka władcy Listmoor.


- Usiądź... - Powiedział głębokim, męskim tembrem do Merrana. - Zostaw nas samych. - Skinął do Regena, kontynuował dopiero jak upewnił się, że nagi już nie było z nimi. - Mam nadzieję, że ani ambasador, ani nikt inny nie ma pojęcia o prawdziwej naturze tego miecza. - Podniósł ostrze i siłą woli rozproszył iluzję. Oręż ukazała Farkasowi i Merranowi swe prawdziwe oblicze. - Ech… coraz trudniej o takie miecze. - Zaczął sprawdzać wyważenie robiąc młyńce i kołowrotki. - Dobrze, dobrze… tylko jest jeden problem. - Mówiąc te słowa przyłożył ostrze do szyi Merrana. - Jesteś świadkiem… masz dwie minuty na przekonanie mnie, że jeszcze możesz się mi do czegoś przydać.

GarettGarettFelag i demencja starcza

Nieumarli nie mogą niwelować zmęczenia poprzez sen, ponieważ są do niego niezdolni - pomyślał Grakh-Morphon i usnął.







Morgan i Penwiwern ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach wpatrywali się w chrapiącego lisza.
-Eee, co to miało być? - zapytał Pavello.
-To chyba była ta legendarna demencja starcza... - mruknął Dio i jakby nigdy nic włożył metalowy pręt w usta żelaznej dziewicy. Z ramienia lorda poleciało coś na kształt błyskawicy, która przeskoczył na pręt i rozżarzyła go przy końcu do czerwoności. Usłyszeli ciche zgrzytnięcie zamka i właz ukryty pod narzędziem tortur otworzył się.
-CO?! Jakim cudem?! Skąd ty? JAK?!
-Nijak, twoja córcia mi o tym powiedziała
- Morgan wzruszył ramionami. -Podobno jakiś jej kochanek z Gildii Złodziei się tędy przedostawał. A co, myślałeś, że jedynie ty podmieniałeś w ten sposób swoich wspólników na losowych żebraków porwanych przez gildię? - Morgan zarzucił sobie lisza na plecy i zaczął schodzić do podziemi. W ostatniej chwili się jednak obejrzał - Aha, jeszcze jedno: mylisz się, nie zamierzam cię zabić, zostaniesz wysłany do Njorgerd.
Njorderd? Phi, pierwsze słyszę, więc to pewnie jedno z tych nowych modnych więzień, w których więźniowie mają wszelkie luksusy za które płaci się z pieniędzy podatnika.
-Och, nie dziwię się, iż nie słyszałeś o tym miejscu, ale mylisz się myśląc, że ta placówka jest nowa. Jak to mówią krasnoludy z Njorgerd: “na Południe jest wiele rzeczy, ale na Północ już nie ma niczego!” - Morgan zniknął w podziemiach zostawiając byłego władcę Pękniny by przemyślał sobie to dziwne powiedzonko.





-Mistrzu! Mistrzu, wszystko w porządku?! Mistrzu!
Garkh-Morphon przebudził się i ujrzał potrząsającego nim Narik-Thustera. Młodzieniec był wyraźnie ucieszony, że jego mistrz wciąż (nie)żyje. Znajdowali się w jakimś rynsztoku.
-Mistrzu! Już się martwiłem, że cię straciliśmy! Byłem na miejscu akurat jak z kanałów wyszedł ten dziwny człowiek w zbroi całej poplamionej krwią i szyszaku w kształcie niedźwiedzia. To on cię stamtąd wyniósł i tu zostawił.
-Nie słuchaj go - warknął Kkhik - młody schlał się jakichś tutejszych szczyn. Myślisz, że dlaczego wylądował w rynsztoku? To Va’rus was wywęszył, ten ghul ma lepszy nos niż myśliwskie ogary…

NicolaiNicolaiKammer samobójca



Gorliwiec podekscytował się na wieść, że oskarżony zdradzi mu wszystko co wie o Urgashu. Aż wyszedł po swojego kompana zostawiając przy tym drzwi otwarte na oścież. Widocznie Bossack był gdzieś dalej. Kątem oka Wróżbita spojrzał przez nie. Długi, ciemny korytarz i wilgoć na ścianach. To musi być piwnica jakiegoś budynku zaadaptowana na prowizoryczne więzienie bandytów. Zapewne gdzieś jest coś jest odpowiednik karcera.
- N… nie, Arkath to nie Urgash w przebraniu. - Jakby na potwierdzenie tej myśli dotarły do Fineusa majaki Thyga. Musiał być przesłuchiwany przed nim. Trudy interrogacji musiały go złamać. - Ta-tak, Arkath jest czerwonym smokiem żyjącym w lawie… n-nie, to nie znaczy, że to Urgash. - Wróżbicie zrobiło się żal kompana. Do tego zaczął się zastanawiać czy go też czeka taki los. No i gdzie jest Liam? Nie słychać go. Co to mogło znaczyć?
- Wróciliśmy! - Krzyknął Winnick wkraczając przez drzwi, za nim był Bossack z krzesłem i… kolejny drab. Łysy osiłek o twarzy nie skalanej pomyślunkiem, miał rozcięty polik i fioletowy znak na głowie, stylizowany na krzyż słoneczny. W przeciwieństwie do pozostałych miał w miarę kompletną zbroję. Do tego trzymał coś w ręku, coś co wyglądało jak zasuszony chomik.
- To opowiadaj... - Powiedzieli z uśmieszkiem na twarzy.

NicolaiNicolaiXel i pieruńsko ważna przesyłka



Kariera zawodowa Belbrugi nie szła po jej myśli, a że z czegoś wyżyć trzeba, więc krasnoludka podjęła się nietypowego zlecenia konwojowania bardzo cennego ładunku do Listmoor. Nikt nie wie czym on jest, ani od kogo on pochodzi. Jeśli spróbować wyśledzić jego historię to była ona zagmatwanym ciągiem pośredników, który w pewnym momencie zdawał się rozwidlać. Także wszystko wskazywało, że osoba, której mają dostarczyć tajemniczą skrzynię, której nie wolno pod żadnym pozorem otwierać, to kolejny pośrednik. Aż korciło zajrzeć do środka, ale surowo zakazano tego w kontrakcie i najpewniej nawet jakby się chciało to nie dałoby się, to nie jest zwykła skrzynia, a runiczna. Potężne glify uniemożliwiają otwarcia jej przez nikogo innego jak odbiorcę.


Oprócz Belbrugi w konwoju brali udział Brigid i Bart Brimstone, ten Bart Brimstone.
- Podobno w Listmoor ma się pojawić sama Freyda… - Zaczął krasnolud. - Będzie to pierwsza cesarska mość z jaką się widziałem od czasu Iwana. Równy gość… i o otwartym umyśle. Inni jak im mówiłem, że za sto lat od wtedy zamiast cieniostali i smoczego żelaza będziemy wydobywać siarkę i rtęć to się śmiali, ale on wysłuchał… i jak rozwaliłem tamtą ścianę to aż przyznał rację. - Bartowi przypomniały się stare dobre czasy. - Szkoda, że obudziliśmy tego Smoka wtedy, Smoki nie lubią jak się je budzi... no, ale już wiem co będzie następne po tych dwóch surowcach... - Bart zrobił pauzę dla suspensu. - Węgiel! W sumie to już zaczęliśmy go fedrować, nawet sobie nie wyobrażacie ile go jest w Njorgerd.
- Teraz zwykłeś mówić o tym, że wybudowałeś szynowóz parowy jadący z Tor-Vettfang do Njorgerd. - Kąśliwa Brigid zwróciła uwagę Brimstone’owi, bo miała dosyć jego ględzenia.
- To chyba znak, że się starzeję… sto lat temu nie nawracałem cały czas na ten sam temat, Vilma może potwierdzić. - Alchemik wzruszył ramionami. - A nowa? Co nowa powie o sobie?

NicolaiNicolaiBelek i pustelnik


- Sa... podczas naszej izolacji kontynent popadł w dekadencję. - Rzekła smutnym tonem Hikume. - Podobno obecnym królem Grimheimu jest syn kapłana i dziewicy tarczowej... toć to świętokradztwo. Hedonizm powoli trawi Thallan i obawiam się, że ambasador powoli nim przesiąka, on jest jakiś taki... strasznie nieortodoksyjny. - Oceniła chłodno.
- Przepraszam, że przerywam... - Odezwał się miły głos Gustaffa. Ronin odwrócił się do tego wątłego blondyna z wąsem i drobnymi okularami. - Bibliotekarka doniosła mi, że poszukujecie informacji na temat Oshiro Przeklętego. Wybaczcie mi zuchwałość, ale chyba wiem kto mógłby Wam pomóc. W naszym polis żyje jeszcze jedna naga. Nikt nie wie skąd i dlaczego przybył, ale mieszka w swej samotni na szczycie góry Valyn w połowie drogi do Tor-Lindhath od dziesiątek lat i służy pospólstwu swoją wiedzą i umiejętnościami od pokoleń. Sam nigdy go nie odwiedziłem, ale Ci, którzy nawiedzili jego samotnię mawiają, że nie wypowiedzieli słowa, a on już wiedział po co przybywają i zna odpowiedź na każde pytanie... może powinniście się do niego zwrócić?

XelacientXelacientTurtle i cuksy



Cuervo bez problemu dopadł słoik z tajemniczymi cukierkami, przez jedną ciągnącą się w nieskończoność chwilę siłował się z jego wiekiem, ale jego zręczne palce w końcu znalazły sposób na jego otworzenie. Zrobił to w samą porę, bo akurat jakiś drab przeleciał mu nad głową i wylądował w błocie z głośnym pluskiem. Widocznie ogarnięty szałem ork w pierwszej kolejności rozprawił się z pozostałymi w młynie oprychami starej wiedźmy. Po chwili toczący pianę z pyska zbir niezgrabnie wypadł na zewnątrz. Prawa ręka sterczała mu pod nienaturalnym kątem, ale w lewą zdążył złapać złamane grabie. Z gniewnym rykiem ruszył na oszusta. Ten rzucił w niego landrynką, ale cukierek odbił się się od jego piersi i wybuchł dopiero po uderzeniu w ziemię rozbryzgując błoto wokoło.

Cóż... widocznie tylko pomarszczona jędza wiedziała jak się nimi sprawnie posługiwać, ale Cuervo nie miał czasu nad tym rozmyślać, bo musiał przetoczyć się po ziemi, by uniknąć szerokiego zamachu grabiami. Na jego szczęście ork był na wpół ślepy przez krew zalewającą mu oczy, toteż ten pognał ku następnemu celowi, którym był Swan. Oprych z powodu rannej nogi nie mógł uciec. Zdążył tylko ramieniem się zasłonić przed ciosem grabiami, przez to te złamały się nie czyniąc mu większej krzywdy, ale szybko słabł od kolejnych ciosów orka.

GarettGarettBysiek i zakazany owoc



-I ty myślisz, że uwierzymy ci w tę wyjętą z… - zaczął Skip, ale nie skończył, bo Matt zdzielił go w pysk.
-Zamknij się Skip, ten człek dobrze gada, a to ty upierałeś się, iż ta dziewica jest Rodzimowierczynią! Czy w ogóle przez myśl ci przeszło co by było gdybyśmy spalili na stosie świętą, która miała pozować do obrazu przedstawiającego Wieczną Chwałę Świętego Elratha Zbawiciela w Dniach Ostatnich?! Marych to by nas za to ze skóry obdarł! Mógłby jeszcze nas zostawić na pastwę Kapiego… - rycerz wzdrygnął się na samą myśl. -Skip, rozwiąż ją!
-Mówię ci, że to kompletna głupota - zrezygnowany Skip zaczął rozwiązywać kobietę. Kiedy skończył, blondyna sprzedała mu soczystego liścia. -Jak śmiesz…!
-Jak ty śmiesz?! Jestem Westalką z Opactwa w Pękninie wysłaną tu przez samego Morgana aby zapozować do obrazu, a ty mnie za Rodzimowierczynię bierzesz?! Ten Marych, który zdaje się jest waszym przełożonym, słusznie winien zdzierać waszą skórę pasami!
Diuck mógł jedynie stać oniemiały w obliczu piękna zdenerwowanej kobiety. Jej włosy lśniły blaskiem słońca, twarz miała anielskie rysy, piersi pełne, brzuch płaski, pupcia słodko zaokrąglona, a nogi takie długie, że nawet krasnoludowi by ślinka pociekła. Po prostu cud nie kobieta! Kurt nie był pewien, czy to co mówiła jest prawdą, czy jedynie naściemniała rycerzom, ale jeśli wierzyć w opowieści o legendarnym pięknie Westalek, to ta dziewoja idealnie się w nie wpasowywała.
-Czcigodna Westalko, wybacz proszę chamskie zachowanie mego kompana, lecz to nie jego wina, iż urodził się w rodzinie wyznawców Ylatha i od małego kładli mu do głowy bluźniercze zabobony. Pozwól więc, że odprowadzimy ciebie i twojego obrońcę do artysty, który ma stworzyć dzieło na Wieczną Chwałę Świętego Elratha Zbawiciela w Dniach Ostatnich. - Matt ukłonił się kobiecie.
-CO?! Matt, przecież to ty się upierałeś, że ona jest… - Skip próbował oponować, lecz kompan znowu zdzielił go pysk.
-Skip. Tylko. Jedno. Słowo… Kapi - obaj rycerze wzdrygnęli się. Kimkolwiek lub czymkolwiek był ów Kapi, musiał to być straszliwy potwór przy którym sam Urgash skuliłby się ze strachu.


Diuck i Westalka wrócili na polanę, gdzie czekał na nich Malarz oraz Percival. Za nimi czołgali się dwaj przygłupi rycerze, którym najwyraźniej było bardzo gorąco w ciężkich zardzewiałych zbrojach.
-Och! Wróciło moje Objawienie! I moja naga dziewica razem z nim! Ach, jakaż szkoda, że nie wyruszyłem waszym śladem! Jestem pewien, iż ta wyprawa byłaby idealnym materiałem na obraz! Eee, a co to za jedni? - spytał artysta, który dopiero teraz zauważył Matta i Skipa.

Felag PW
15 listopada 2016, 19:40
Garkh-Morphon spał twardym snem...
Śnił...
Wrócił do miasta dzieciństwa. Listmoor! Piękne jak zwykle. Trwał turniej rycerski. Wszyscy się dobrze bawili i cieszyli. Coś jednak było nie tak... Nekromanta czuł to w kościach, w odpadającej od ciała skórze i w umyśle jego ghula Va'rusa...
-----------------------
Obudził się.
Siedział nad nim Narik-Thuster i unosił się Kkhik.
- ...tutejszych szczyn. - mówił duch. - Myślisz, że dlaczego wylądował w rynsztoku? To Va’rus was wywęszył, ten ghul ma lepszy nos niż myśliwskie ogary…

Usiadł. Spojrzał na swojego czeladnika.
- Narik! Czego ty się nachlałeś! Chociaż... też bym się napił. Czasem nawet nekromanta musi się napić... Kkhik!
- Tak Garri?
- zapytał duch.
- Zaopiekuj się młodym, a ja pójdę do jakiejś tawerny. I rano wyruszamy do Listmoor.

Odruchowo przejął władzę nad ghulem. Tym razem nie popełni takiego błędu jak ostatnio. Musi mieć kogoś do ochrony.
Skierowali się w stronę najbliższej tawerny.

Turtle PW
15 listopada 2016, 21:39
Cudem uniknął śmierci z rąk orka. Zdawał sobie sprawę, że nawet z rannym olbrzymem ma marne szanse na wygraną. W pobliżu nie dostrzegł żadnych opcji tylko kamienie i drewno. Ognisko by z tego zrobił, ale teraz potrzebuje przynajmniej balisty! Stał przyparty do muru.
-Te, brzydal!-- ciekawe czy jest coś po śmierci?--Chodź do mnie!-na cukierki nie ma co liczyć, więc użyjemy jeszcze mniej klasycznego pomysłu. Rozpędzony ork, ściana, i sztylet.
Albo oblicze Ashy.

Bychu PW
15 listopada 2016, 22:19
Kobieta zaczęła grać. Diuck sam nie wiedział, czy to kłamstwa, czy może prawda. W sumie i tak go to nie obchodziło. Bardziej uśmiechnął się na myśl, że będzie z nim pozowała, zupełnie goła. Podobało mu się to.
Gdy rycerze zaczęli iść za nimi wiedział już, że będzie trzeba ich spławić.
Nie miał jeszcze pomysłu. Gdy doszli na miejsce miał już obmyślony plan. Przez całą drogę prowadził kobietę pod rękę, zerkając na nią ukradkiem.
Gdy doszli na miejsce malarz dopiero po chwili zorientował się, że mają nadprogramowych gości. Mrugnął porozumiewawczo do malarza, po czym obrócił się i klasnął w ręce. Zaczął mówić to, co wymyślał przez całą drogę
- Jesteśmy na miejscu! Możecie już sobie iść, Westalka jest zadowolona, ale nie chce być rozpraszana przez dodatkowych gapiów, gdy malarz będzie malował... nie chcecie chyba, żeby się gniewała na Was? No, raz, idźcie patrolować dalej, niech Zbawiciel Was prowadzi!
Diuck spojrzał na piękną dziewoję licząc, że ta potwierdzi jego słowa i wygoni rycerzy.

Belegor PW
15 listopada 2016, 22:20
Ronin rozmawiał z Hikume. Zwierzył się z jej informacji jakie uzyskał. Sam miał wątpliwości:
- Tak, kontynent schodzi na dekadencję, ale czy to nie dlatego że smoki ich opuścili? Skoro ambasador w tak krótkim czasie odszedł od drogi Shalassy, to co tym bardziej klan Oshiro? Co jeśli stali się jak mroczne elfy i za nic będą mieli przysięgi? Zaczęła się diaspora. Wiesz co to oznacza dla nas? Dla mnie? Co jeśli tylko sprowadzę tą dekadencję, albo gorzej - sprowadzę na nowo lata izolacji? Co mam począć? Odkryć prawdę przed Cesarzową, czy dla dobra Hashimy pozwolić im żyć w kłamstwie? Co ja mam czynić?!

Nagle do pokoju wszedł Gustaff. Ronin go wysłuchał po czym odparł:
- Dziękujemy, a teraz proszę odejść.
Gdy lokaj zamknął za sobą drzwi, Naga odrzekła kapłance:
- Kwestia czasu, kiedy Regen się o tym dowie. Odwiedzę tego naga z góry Valyn. Najpierw jednak muszę zdobyć Łzę Ashy na tym turnieju, a potem.... Hikume.

Ronin się zawahał, ale po chwili odpowiedział:
- Musimy Cię zabrać Świątyni Shalassy. Zanim wybuchniesz, muszę przyznać rację Regenowi. Nie jestem w stanie Cię dobrze chronić. Nie wybaczę sobie, jeśli coś Ci się stanie. Kakurega to niebezpieczne miejsce, a czeka mnie nie mniej niebezpieczna podróż. Wolę umrzeć sam, niż pozwolić by Cię choć zraniono. Mój klan Cię powierzył Mi. Choć w tym nie chcę ich zawieść. Shanriya jest nam najbliższa. Może tam rozwiniesz swoje umiejętności, a może nawet wyjaśnią Twoje wizje, które wcześniej miałaś. Shalassa w końcu to Smoczyca Mądrości, nie?

Ronin z obawą czekał na reakcję Hikume.

Bacus PW
16 listopada 2016, 17:20
Percival nie przyglądał się pozowaniu i rozbierance. Szukał w tym interesu. Jak można zarobić na rozbierających się modelach? "Myśl Perci, myśl" - słyszał tylko w głowie. Jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Jemu! Najlepszemu agentowi ubezpieczeniowemu jakiego zrobiła rasa koboldów i jakakolwiek inna rasa. Był w tym najlepszy... bo jedyny. Szukał szybkich interesów, aby móc poszerzyć swoją działalność! Od Grimheimu, przez Ygg-Chall, po Irollan, a co się ograniczać! Sheogh też można ubezpieczyć, bo pieniądz jest pieniądz.

- Mam! - rzucił pod nosem Perci. Założył na oko monokl i zbliżył się do pozującego Diucka. - Pssst! Panie, mam dla Pana ofertę z tych... nie do odrzucenia. Maluje się panu piękna kariera, a Ja panu w tym pomogę! Potrzebujesz agenta! No wiesz... będę Ci załatwiał pokazy, spotkania, występy i wszystkie papierki Ci wypełniał, ale będę pobierał z tego niewielki procent zysków. Oczywiście stratny nie będziesz, a wręcz przeciwnie. Staniesz się kimś więcej niż ten... Morgan. Ty i Twoja kanapa zrobicie taką furorę, że pieniaczom szczęki opadną! Panie, nie będziesz musiał już nigdy nic samemu robić! To jak? Zatrudnisz agenta? - Perci wyciągnął łapę i czekał na uścisk, a w tym czasie skinieniem palca kazał Kowadłu przygotować odpowiednie papierzyska. - Jeden uścisk dłoni i jeden podpis dzieli Pana od stania się legendą!

Bychu PW
16 listopada 2016, 18:04
-Eeeee... nie, dzięki - rzucił, po czym uścisnął dłoń i potrząsnął nią. W sumie nie wiedział po co, po prostu to zrobił. - To tylko jeden raz, później idę na turniej.

Irhak PW
16 listopada 2016, 18:52
Farkas, a raczej ktoś kto się podawał za niego i wyglądał identycznie, zaskoczył Merrana. Wędrowiec dostał od Prefekta zlecenia na szczególny miecz. Miecz, który wytrzyma właściwie wszystko co się przeciw niemu rzuci. No możę prawie wszystko jak się okazało. To był pomysł Merrana, by dostarczyć dokładnie ten miecz. Nikt inny o tym planie nie wiedział.

„Kim ty jesteś? Kim ty naprawdę jesteś? Farkas nie wiedział. Nie mógł. A jeśli to on to znalazłem się w dość niebezpiecznej sytuacji.”

Te i inne myśli krążyły mu po głowie, zastanawiając się nad obecną sytuacją i możliwymi wyjściami.

- Nie wiem w jaki sposób przejrzałeś miecz – rzekł w końcu. – Z Prefektem Farkasem, z którym miałem umowę, nie rozmawiałem na tematy powiązane z prawdziwą naturą miecza. Ty jednak nie tylko wiedziałeś, że miecz coś skrywa, ale jednocześnie wiedziałeś co - Merran wyciągnął monetę. – Wiesz skąd pochodzi miecz, który trzymasz. I wiesz, że mam dostęp do innych tego rodzaju broni. Mnie nawet nie obchodzi co zrobisz z tym mieczem. Czy go zatrzymasz, czy go ukryjesz, czy też przekażesz komuś. Dla mnie to wszystko ma taki sam rezultat. W końcu się od niego uwolnię. Czy ci się do czegoś przydam? Nie wiem, nie jestem przedmiotem. Zawsze chciałem zwiedzić świat. Od Zaćmienia podróżuję. Widzę jakie zmiany nastały. Poznałem już wiele rzeczy o Ashanie, lecz nie wszystkie tajemnice tego świata są mi znane. Kiedyś ta wiedza może być przydatna. Może nie dziś i nie jutro, ale kiedyś. Mam dziwne wrażenie, że panuje cisza przed burzą.

Merran schował monetę. Może się pomylił i Farkas był tylko skąpcem. A może miał rację i Listmoore stanie się areną ważnych wydarzeń. Znacznie ważniejszych niż jakiś turniej dla leniwych rycerzyków. Zachowanie rozmówcy zdawało się to potwierdzać.

Nicolai PW
16 listopada 2016, 22:07
NicolaiNicolaiNitj i towar deficytowy… kamienie



- Gładkie kamienie? - Zapytał się niepewnie Mosiek. - To jest antykwariat, a nie strumyk… chcesz otoczaków to idź nad rzekę sobie ich nazbierać. - Kobold pytanie uznał za zniewagę i aż musiał zostać uspokojony przez swego krewniaka.
- Cicho, cicho… już dobrze. - Ozjasz trzymał go za ręce, które zacisnął w piąstki. - A co z resztą składników?
- Rylec mam i to nie byle jaki! Podobno Kari wyżłobił nim ostatnią runę przed przemianą. Kompas i miarkę to raczej w lombardzie u Icka… Róg Złotego Jednorożca mogę Wam dać, a źródło magii? Wczoraj widziałem u Icka coś odpowiedniego, chodźcie. - Mosiek wprawdzie miał co trzeba, ale wykalkulował, że lepiej wyjdzie na tym jak przerzuci logistykę na kuzyna.


Przenieśli się do budynku obok. Tam elf ujrzał całą trójkę w komplecie. Szylkretowy Ozjasz, tonkijski Mosiek i pręgowany Icek. Umaszczenie to jedyna cecha wyglądu, która pozwala magowi ich odróżniać.
- O, we dwójkę przyszliście... - Zaczął Icek. - Chcecie oddać te sto tysięcy co Wam pożyczyłem na rejs po Archipelagu Zmierzchu?
- Nie, nie… interes do Ciebie mamy. - Zdementował Ozjasz.
- Aha, czyli jeszcze bardziej się zadłużycie... - Icek przewrócił oczami.
- Kojarzysz ten rodzinny kamień runiczny co go Lorikson pod zastaw dał, by mieć za co obstawić u Ozjasza? Bo byśmy go potrzebowali jako źródło magiczne. - Zaczął Mosiek.
- A i przydałaby się miarka, no i kompas. - Dodał Ozjasz.
- A co ja niby będę z tego miał? - Icek wyglądał na średnio zainteresowanego.
- Zapolujemy na Feniksa! - Ickowi wibrysy aż zadrżały, ale nadal udawał niedostępnego. - No i wszystko na koszt Ozjasza. - Mosze użył ostatecznego argumentu.
- No chyba, że tak... - Icek przystał na tę propozycję. Mosiek chciał zaprotestować, ale się rozmyślił. - Dobra, to coś jeszcze? - Spytał Icek.
- Te… no… kamienie. - Dorzucił Ozjasz.
- A co ja? Kamieniołom? Idźcie za miasto na pole, nazbierajcie sobie. - Kobold był zirytowany pytaniem. Fakt, było ono głupie. Co miałyby robić otoczaki w lombardzie? - A co jak Lorikson się odkuje i będzie chciał kamień z powrotem? - Zapytał?
- Co Ty? Przecież on postawił na Bluto… nie ma szans na wygraną. - Rzucił Ozjasz z uśmiechem na pyszczku. - Poza tym nic nie powinno się kamulcowi stać... chyba.


NicolaiNicolaiBelek, ławeczka, obczajanko, Turbosłowianie i wredna baba z dziekanatu



Hikume posmutniała. Nie chciała rozstawać się z Roninem, którego kochała jak brata, ale wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Nie może udać się z nim do Kakuregi, byłaby dla niego tylko kulą u nogi.
- Shanriya to chyba średni wybór. - Przemyślała propozycję samuraja. - Nie chodzi nawet o to, że to też zbuntowana kolonia, bo oni pozostali wierni Shalassie, ale o to, że jedynymi osobami, które są w stanie mi pomóc z moimi wizjami są Ślepi Bracia w klasztorze Heleksji. Jednak pozwól mi towarzyszyć Ci do końca turnieju… prosze. - Ronin miał już odpowiedzieć, ale Gustaff, który jednak nie wyszedł im przerwał.
- Właśnie, turniej… jeśli chce pan się dzisiaj zapisać to proszę się pośpieszyć, niedługo zamykają okienko na dzisiaj.


Miejsce na decyzję Ronina w sprawie Hikume


Ronin musiał przejść niemały kawałek z ambasady do namiotu organizacyjnego. Po drodze zauważył coś dziwnego. Kilkuletnie dzieci biegały z nożami, inne z kolei okradały nieświadomych albo kradły ze straganów. Coś było wyraźnie nie tak, jak rano szedł przez Listmoor to nic takiego się nie działo. Zupełnie jakby ktoś rzucił na miasto zły urok czy coś.


Nawet lokalne pijaczki siedzące na ławce pod monopolowym zauważyły, że coś jest nie tak.
- Panie Stychu... - Zaczął najmłodszy. - Co się stało się z tą dzisiejszą młodzieżą?
- Bo rozumiesz Pietrych, młodość ma swoje prawa… musi się wyszumieć. - Stwierdził nestor zgromadzenia butelkowego. Jeśli oni, miejscowi, zauważyli to rzeczywiście coś musi być nie tak. Jednak wojownik nie miał czasu na dochodzenia, musiał najpierw się zapisać na turniej, a sprawą młodocianych przestępców może zajmie się później.


W końcu Ronin dotarł do namiotu organizacyjnego. Był dosyć spory i był w barwach Listmoor, to jest pomarańczowo-czarnych. W środku panował niemały tłok. Wchodząc Ronin minął grupkę kobiet, które przyszły tylko po to, by pogapić się na dzielnych wojaków.
- Ale ciacho... - Naga niechcący podsłuchał rozmowę plotkar. - Tylko szkoda, że zamiast krocza ma ogon.
- E tam… z łóżka bym nie wygoniła. - Zachichotała rumiana niewiasta.
Ronin zauważył, że choć namiot spory to było wyjątkowo ciasto, a wszystko dlatego, że był wypchany po brzegi rynsztunkiem, rzędami i orężem różnego rodzaju. Niby nic specjalnego, ale miło, że pomyśleli o tych, którzy chcieliby powalczyć, ale nie mają sprzętu.


Od biurka odchodził właśnie jakiś Minotaur. Przed nagą w kolejce stał Rakszasa z Kultu Miauczurów i ludzkim mężczyzna, który dla towarzystwa przyszedł z dwójka znajomych. Pretendent był bardzo wysoki i chudy, do tego miał kędzierzawą czuprynę koloru rudego. Roninowi przywiódł na myśl strach na wróble, w który trafił piorun. Dwaj jego kompani byli od niego dużo niżsi. Stojący po prawej miał mocno cofnięte czoło i lekko wystający brzuszek, a ten po lewej miał normalną figurę i czarne włosy, które zaczęły już siwieć.


Czekając aż Rakszasa się zapisze, mężczyźni zaczęli gadać.
- A czymu wolczysz o ta cało Łzo Asho, Rzodkiew? - Zapytał ten siwiejący.
- Bo widziesz… óne podobnierz życzenio spełniajo.
Słysząc akcent i to jak zaciągają gwarą Ronin odgadł, że trójka to jacyś wieśniacy.
- Fajno, ale czego chcysz? - Zapytał trzeci.
- Jak tu? Przeca, żebych Wielko Ylathjo wrzesińć. - Wydało się kim są. Są to to podmiejscy pachołki gorliwie czczący Smoka Powietrza. Ostatnimi czasy ich ruch, pewnie w ramach kontrreakcji na Braci Gorlwich, strasznie się sfanatyzował. Zaczęli uznawać, że wcale ludzie przed wiarą w Elratha nie byli nieokrzesanymi dzikusami i to wszystko wszystko propaganda tych kłamliwych Aniołów. Jak ze Świętymi Mieczami wmanewrowali ludzi to kto wie co jeszcze mają za uszami? Nawet powstały pseudohistoryczne książki mające udowodnić tę tezę. Osoby śmiejące się z ich wymysłów nazywają ich przekąśliwie Turboylathianami.
- Wy głupie jezdeta! - Warknął człowiek z wysokim czołem, który, jak później Ronin podsłucha, nazywał się Jarzyn. Tradycyjne, przedcesarskie imię. Siwiejący tak samo jak pozostała dwójka też miał starmodne imię, Rzepich. - Trzebo siedym łzów zebroć, by pojowiło się Asho i doła życzynio.
- Wszystech mylito. - Odezwał się Rzodkiew. - Sidym to trzebo na grubych życznio. Tyn coły, no… Siar-Elamp tyla mioł i chciał być jok to cało Asho.
- Siar- Elamp? Siar?- Orzeszek, który Rzepich używał jako mózgu zaczął pracować. - To od niegu pochodzi tyn coły nowoświencki mieneroł? Siarko?
- W sumiech… nigdy żym o tym tok nie myśloł. - Stwierdził Rzodkiew. - Ty to mosz łeb… nic dziwnegoch, że jedynych ze wsi zdołyś asz cztyry klosy.
- Ludź zostoł smokim i teroz się myncz ze siorkami i rtynciomi. Kidyś beło łotwij, ino ło smoczy krysztale sje mortwiłyś. - Stwierdził Jarzyn. - A tyra to jeszczo wungiel chco dorzucieć.


Roninowi aż uszy krwawiły jak tego wszystkiego słuchał. Niby wierzyli, że człowiek ylathiański wcale nie był barbarzyńcą, a jak dla nagi to byli nieokrzesanymi dzikusami aż po dziś dzień. Nic tylko używali jakiejś prymitywnej gwary i przerzucali się durnymi zabobonami.


Jakiś czas później


Ronin w końcu dotarł do biurka. Siwa, zasuszona Grassine spojrzała na niego wzrokiem jakby chciała zabić.
- Zapisać się chce? Nazwisko. - Odezwała się służbowym tonem.
- Ledwo co zaczęli diasporę, a już się nag namnożyło… jak koboldów. - Powiedziała do siebie. - Najpierw pojawił się ten cały ambasador znikąd, a potem czcigodny z góry przybył do miasta, bo też chce walczyć. Farkas powinien coś zrobić z tymi nagijskimi imigrantami, bo będziemy mieć problem. - Kobieta była najwyraźniej rasistką. - Dowód tożsamości ma czy może w latach izolacji przespali fakt, że mamy dziesiąty wiek?

GarettGarettBysiek w niebie oraz Bacuś w piekle



-Właśnie! Sio sio, nie potrzebujemy już was tutaj - Westalka odganiała rycerzy niczym natrętne muchy. Ci nieco się ociągali, ale wreszcie strach przed potępieniem przejął kontrolę nad ich małymi móżdżkami i zaczęli się zbierać…


...I zapewne zebraliby się, gdyby Percival nie wpadł na GENIALNY pomysł aby uskuteczniać swoje przekręty w obecności Braci Gorliwych. Ci zaczęli właściwie traktować Diucka jak zaprzysiężonego rycerza Westalki, dlatego bardzo im się nie spodobało, iż jest nagabywany przez “plugawą abominację, której samo istnienie jest grzechem w oczach Elratha”.
-Ej, ty, zabieraj swoje plugawe ręce od tego szlachetnego obrońcy cnoty! Już my się znamy na takich potworkach jak ty! Niby z szacunku chcecie uścisnąć dłoń, a tak naprawdę to zamierzacie zabrać duszę, którą sprzedacie potem Urgashowi aby móc spółkować z Sukkubami. - Matt i Skip skoczyli na Percivala ramię w ramię. Kobold nie miał żadnych szans, został bezlitośnie skopany i związany przez przygłupich rycerzy. -Nie przeszkadzajcie sobie, my już zmusimy tę poczwarę do wyspowiadania się ze swych grzechów!


-Myślałam, że już nigdy nie pójdą - mruknęła Westalka. -Na czym to skończyliśmy? Ach, tak - blondwłosa piękność pocałowała namiętnie najemnika, przy okazji przewracając się wraz z nim na łoże z liści, które zostało wcześniej przygotowane przez Malarza. Ponieważ Westalka przez całą drogę powrotną na polanę była golutka jak ją Elrath stworzył, toteż oręż Diucka był gotowy do działania od dłuższego czasu. Kapłanka również nie mogła się doczekać, więc bez ceregieli obsłużyła najemnika tym co miała najlepsze.


Kurta oślepił błysk światła. Najemnik w czasie podróży do Listmoor miał kilka kobiet, a nawet w swej rodzimej wiosce był znany ze swej chuci, ale jeszcze nigdy nie przeżywał takiej ekstazy. Ci podróżni cwaniacy, którzy flirtowali z nowicjuszkami z ich wioskowego kościółka mieli rację, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Złotowłosa poruszała się z werwą, zalewając przy okazji Diucka magicznym światłem, które najwyraźniej sprawiało, iż jego wigor ani trochę się nie zmniejszał. To nie mogła być Westalka, nawet one nie emanowały taką aurą świętości… Anioł w ludzkiej skórze, pomyślał Diuck. Przypomniały mu się kazania, na które ciągał go ojciec. Nie było tego wcale tak dużo, ot przychodzili do kościółka jedynie na święta, coby wioskowi nie gadali. Kapłani z ambony uwielbiali wręcz umniejszać istotę ludzką, przedstawiając ją jako grzeszną oraz niezdolną do stania się bytem idealnym, takim jak anioły. Tak, anioły, ci krzykliwy starcy chyba onanizowali się wspominając o tych stworzeniach Elratha. Jaki mógłby być inny powód, że na kazaniach wspominali jedynie o kobiecych aniołach? W swoim czasie wśród znajomych Diucka popularne były nawet plotki, iż ci zgrzybiali starcy kazali młodym nowicjuszkom zakładać sztuczne skrzydła zanim brali je do łóżka, aby móc udawać, iż są godni przyjęcia samej świętości. Świętości, którą Diuck w swej prawdziwej formie właśnie posiadł.
Szczytowali razem. Na polanie dało się słyszeć trzy jęki. Tak, trzy, bo najwyraźniej Malarz stworzył właśnie jedno ze swoim największych dzieł ii także oddał się uniesieniu ekstazy. I to w dodatku bez Feniksa! Aż strach pomyśleć jak zareaguje przy tworzeniu swego Magnum Opus!
-Muszę przyznać, iż jestem pod wrażeniem… Morgan się ucieszy, że znalazłam dla niego godnego następcę. - Anielica-Westalka złożyła delikatny pocałunek na ustach Diucka. Kompletnie wypompowany najemnik usnął…





-Qai’m też kiedyś spotkał Niebiankę i przespał potem całą dobę. Tak było, nie zmyślam.
-Ale szef mówił, że to tylko kurtyzana udająca Westalkę, a nie jakaś Niebianka…
-A kto powiedział, że Anielice nie mogą być Westalkami i kurtyzanami jednocześnie. Daleki kuzyn Qai’ma, też Qai’m, po śmierci stał się inkubem i w Sheogu spotkał demoniczną anielicę. Tak było, nie zmyślam.
-No to w końcu to była Niebianka, kurtyzana, Westalka, anielica czy demonica? Bo już mi się pomieszało.
Diuck otworzył oczy. Bania nawalała go niemiłosiernie, ostatni raz tak się czuł jak schlał się z krasnoludzką karawaną przejeżdżającą przez jego wioskę. Pomijając to jednak, to czuł się świetnie, acz zdawało mu się jakby jeszcze przed chwilą znajdował się w ramionach jakiejś bardzo utalentowanej kobiety. Najemnik rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając źródła głosów, które słyszał. To Prawak rozmawiał z jakimś Rakshashą.
-Ech, Qai’m już nie ma siły rozmawiać z Prawakiem… O, popatrz, twój szef się obudził.
-To nie mój szef, tylko wspólnik szefa. Hej, wspólniku szefa, nie udało mi się cię zapisać wczoraj na turniej, bo jak wróciłem do miasta to Grassine już zamknęła namiot, ale dzisiaj z rana to zrobiłem... to co wspólniku szefa? Może jakiś trening albo inne coś?
-Qai’m odradza, niech Pan Model się najpierw czegoś napije, na koszt zajazdu! Qai’m kiedyś widział, jak Niebianka całkowicie osuszyła mężczyznę z nasienia, aby móc zajść w ciążę. Tak było, nie zmyślam.





-Ej, obudź się! - Ktoś oblał Percivala wodą. Przemoczona sierść kobolda zjeżyła się. Sprzedawca ubezpieczeń ujrzał nad sobą dwóch Braci Gorliwych. Tych samych, którzy skopali go na polanie. -No to teraz wyspowiadasz się nam ze wszystkich grzeszków.
Kobold rozejrzał się przerażony mając nadzieję, że nastanie jakiś cud i znajdzie drogę wyjść. Znajdowali się w Katedrze Świętego Elratha Zbawiciela w Dniach Ostatnich w Listmoor. Znaczy, że znajdował się w miejscu, przed którym mamusia zawsze go ostrzegała…
-Zaraz tu przyjdzie Spowiednik,a wtedy dowiemy się wszystkiego co skrywa twoja przesiąknięta grzechem dusza! - zakrzyknął Matt i wskazał na idącego powoli ku nim ubranego na biało kapłana.
-No nie wiem Matt… - zaczął Skip. - Marychowi chyba nie o to chodziło kiedy mówił o spowiedzi…
-Skip, jaki ty tępy jesteś! Przecież to się nazywa spowiedź! A u kogo się spowiadasz? U Spowiednika! Poza Elrath dał im święty dar, dzięki któremu wykrywają każde kłamstwo oraz…
-Cisza! - krzyknął Spowiednik. - Znajdujecie się w Świątyni Elratha, a drzecie mordy jakbyście byli pod wyznaniem Ylatha! Skoro przybyliście tu by się wyspowiadać, to się spowiadajcie! I ostrzegam was: mówcie prawda i tylko prawdę, albo dosięgnie was Kara Elratha i zostaniecie potępieni na wieczność!
-Eee, ale Czcigodny... My tu sprowadziliśmy tylko tę obrzydliwą hybrydę, by ujawniła nam wszelkie swe grzechy. My nie potrzebujemy spowiedzi, już się spowiadaliśmy w tym miesiącu… - Matt próbował się tłumaczyć, ale Spowiednik znowu mu przerwał.
-Zamilcz! Skoro przybyliście tutaj w czasie przeznaczonym na spowiedź, to znaczy, że musicie się wyspowiadać. Od tej zasady niema wyjątków! Ujawnijcie swe grzechy, albo doznajcie Świętego Gniewu Elratha!





XelacientXelacientFelag spotyka Niemca



Jaki przewodnik, taka tawerna.

Garkh-Morphon podcza poszukiwania jakiegos przybytku zdał się na zmysły nieumarłego sługi, a ten zaprowadził go do przybytku, który widocznie najbardziej odpowiadał jego ghulim standardom. Szósty zmysł (bo raczej nie zmysł węchu) podpowiedział mu, że idą w stronę narastającego smrodu, po chwili wzrok potwierdził te przypuszczenia, bo gęste opary unosiły się tuż nad rynsztokiem. W końcu stanęli przed barakiem u zachęcającej nazwie “Pod martwym gargulcem”. Lisz nie wiedział jak konstrukt może być martwy, ale za to w środku na łańcuchu wisiał kadłub gargulca, który pełnił rolę pokracznego żyrandola, przynajmniej tak musiało być wieczorami, bo teraz za dnia jedynym źródłem światła były szpary okienne i dziura pośrodku dachu. Dziura ta zapewne służyła jako ujście dymu z paleniska, które obecnie tylko słabo się żarzyło. Dookoła niego porozstawiane były toporne stoliki z pniakami zamiast zydlów. Miejscowa klientela prezentowała się jeszcze gorzej niż wystrój, biedota i oprychy. Niektórzy wyglądali gorzej niż jego ghul, toteż mimo iż wszyscy nieufnie wlepili gały w maga śmierci to nie wzbudził większej sensacji. Wkrótce wszyscy bywalcy wrócili do toczenia ożywionych dyskusji nad naczyniami, które wyglądały jakby je wyciągnięte ze śmietnika. Wszyscy byli czymś wyraźnie poruszenii, toteż Garkh-Morphon mógł bez zaczepek podejść do kontuaru gdzie został starszego otyłego mężczyznę w okularachsiedzącego nad stertą papierów, ten wyglądał zaskakująco schludnie w zszarzałym, ale czystym fartuchu.


- Willkommen - zaczął z wyraźnym akcentem Księstwa Wilka - in mein… skromnym przybytku, nazywam się Otto i oferuje najtańsze trunki i najlepszy nawóz… am bessten klasse! Wszyscy okoliczni żebracy i rolnicy się u mnie zaopatrują - dodał z wyraźną dumą- zatem w czym mogę pomóc meine… - tu przerwał, by uważniej przyjrzeć się swojemu klientowi - Zauber... leiche - dodał z wyraźną niechęcią gdy skrzyżowali spojrzenie, trwali tak przez chwilę, ale w końcu widocznie żądza zysku u karczmarza zwyciężyła.


- Ja… Ja - odkaszlnął - czego sobie życzycie? Może die saure? Mam kilka przednich kwasów, a słyszałem, że tylko to lisze piją Herr… wasza godność? - zapytał na końcu.


XelancientXelancientŻółwik - Jaka walka, takie łupy



Cuervo szybko zrozumiał bezcelowość swojego wybiegu, ork nie dość, że obecnym stanie zdawał się niezdolny do zrozumienia choćby słowa to jeszcze oszust miał problem w zwyczajnym przekrzyczeniu warczącego orka. Ten tylko wściekle tłukł Swana kawałkiem trzonka, a gdy ten poszedł w drzazgi to zwyczajnie tłukł go piąchą, osłabiony oprych w końcu dostał sierpowego w szczękę po którym utracił swój kolejny ząb i upadł na kolana.
- Zajdź go od tyłu do cholewy! - krzyknął w końcu plując krwią, to dało oszustowi impuls do działania, zaszedł orka od tyłu i zdając się na swoje nabyte umiejętności wbił mu sztylet między łopatki, wykonał unik przed wymachującym się orkiem puszczając zostawiając broń, wyszarpał drugi sztylet, wbił go pod kolano, puścił, po czym szarpnął ten w plecach, coś zazgrzytało, ork ryknął, ale dał się zwalić na błoto, gdzie zakończył swoja egzystencję z nożem wbitym pod czaszkę.


Starcie definitywnie się zakończyło, Oszust wyszedł z niego bez większego uszczerbku, był tylko równo uwalony błotem, gorzej byłem z synem byłej już przywódczyni bandy, który był tak poobijany, że miał problem z poruszaniem się, na jego szczęście drab, który został przez orka rzucony w błoto zdążył odzyskać przytomność i pomóc udać się do środka. Wnętrze młyna dorobiło się dwóch wyrw w ścianach i jednej dziury w podłodze, ale piec z krzesłem się ostał, toteż oprych tam też usadził Swana. Następnie spod połamanych desek wyciągnął pozostałych dwóch towarzyszy. Widocznie czerwonoskóry w szale rzucał nimi na wszystkie strony. W międzyczasie Cuervo znalazł pod jedną ze ścian swojego kruka, Shadow wciąż był otumaniony po eksplozji, ale wydawał się być w jednym kawałku. W końcu jeden z oprychów przerwał ciszę, by zadać fundamentalne pytanie:


- Matulka odeszła, Brob, Torok i Kumasz nie żyją… co dalej?


- Chce, by Cuervo został naszym hersztem - wysapał Swam - ma łeb na karku, dobrze macha sztyletem… równy z niego gość… zechcesz nas poprowadzić ku... in-fa-mii - przesylabował - i bogactwu?


Wszystkie spojrzenia skupiły się na oszuście.

NicolaiNicolaiIrhak i cyrograf



Farkas uśmiechnął się i odsunął miecz od szyi zaklinacza.
- Miecz? - Zapytał zdziwiony. - Ja przejrzałem Ciebie… chociaż to chyba złe określenie, bo zakłada jakiś wysiłek, a ja po prostu wiem o Tobie więcej niż byś chciał. Skąd? Cóż… przez chwilę już chciałem Ci to powiedzieć, ale jak sam stwierdziłeś, Twoim pragnieniem jest poznawać ten świat jego tajemnice. - Farkas nałożył ponownie iluzję na miecz, nieco inną od pierwszej, a następnie odłożył ostrze na przygotowanym stojaku. - Więc nie mogę odbierać Ci satysfakcji z rozpracowania nurtującego Cię sekretu, wszak droga także jest celem. Jeśli zaś chodzi o zmiany to po co je obserwować kiedy można je kreować? Odpowiedz sobie na proste pytanie… kto jest lepiej zapamiętany? Kronikarz czy osoby, które opisywał? - Prefekt dał swemu gościowi czas na zastanowienie się. - No właśnie… dlatego też jeśli chciałbyś stanąć po drugiej stronie przemian to może miałbym dla Ciebie propozycję. W orkijskim pośród stepów Ranaarzu ukrywa pewien Nekromanta. Chciałbym żebyś go przyprowadził do mnie, możliwie jak najbardziej incognito. Oczywiście, poza zaszczytem bycia, jak to mawiali Shantiri, spiritus movens, zostaniesz wynagrodzony bardziej, hmm… materialnie. Twój cel znajduje się konkretnie w… Nie, najpierw muszę znać Twoją odpowiedź, dopiero potem mogę Cię wtajemniczyć.

Felag PW
16 listopada 2016, 23:54
Garkh-Morphon przyjrzał się barmanowi. Wyglądał na prostego chłopa z Księstwa Wilka, który przybył na obrzeża Cesarstwa w poszukiwaniu szczęścia. Nekromanta spędził kilka lat swojego [po]życia w Księstwie Wilka, więc doskonale go rozumiał.
- ...Herr… wasza godność? - zapytał na końcu barman.
- Witaj, panie. - odpowiedział chrypliwie w jego ojczystym języku* - Moje imię? Garkh-Morphon. Napiłbym się czegoś... mocniejszego. Piwo, które pan poleci. Tylko mocne! A dla niego... - Garri spojrzał na swojego ghula - Cokolwiek. - Wyjął z kieszeni kilka jeleni. - Reszty nie trzeba, tylko podaj pan szybko.



* Podane zostaje tłumaczenie na polski. :P

Xelacient PW
17 listopada 2016, 01:51
- Że pieprzysz Panie Brimstone - wypaliła znienacka Belbruga, po czym uśmiechnęła się zalotnie, dość długo, by brodacz załapał aluzję do swojego pytania po czym odniosła się do jego wypowiedzi - ale z tym węglem to przesadziliście, owszem w Tor-Lindhath od dawna najlepsze szkło wytapia się na węglu, a nie na drewnie, ale siarka i rtęć nie służą do opału! Kiedyś kowalom run wystarczały kryształy smoczej krwi, ale kiedy stały się rzadkością to poszukiwania alternatywy dowiodły wielkiej wartości tych surowców przy tworzeniu run! Dzięki nam inne rasy poznały się na ich wartości i same zaczęły je wydobywać i tak jest zawsze... jak krasnoludy coś wymyślają to reszta świata zaczyna naśladować - dodała gderliwie, po czym odwróciła się za siebie, by spojrzeć na przesyłkę, po części, by upewnić się, że ciągle jest na grzbiecie Kalarepy, po części, że jej sekret nie dawał jej spokoju.

- Zresztą... nieważne - ucięła temat czując gromiące spojrzenie Brigid, widocznie jej towarzyszka miała jej za złe nakręcanie starego brodacza do dyskusji - ja jestem prostym rzemieślnikiem i zajmuje się prostymi surowcami, swojego czasu miałam szansę na więcej, ale przez działania wojenne straciłam wsparcie rodziny i musiałam zacząć żyć na własny rachunek - rzuciła oględnie - teraz chce zobaczyć czy te całe Wolne Miasta rzeczywiście dają taką szansę zarobku z jakiej słyną - mruknęła bardziej do siebie niż do towarzyszy.

Turtle PW
17 listopada 2016, 08:18
Cuervo czuł, że wszyscy oczekują odpowiedzi. Teraz, natychmiast.
Po tym wszystkim co dzisiaj go spotkało, to zaskoczyło go najbardziej.
Chyba niegrzecznie byłoby odmówić?
-Kiedy mogę zacząć?
Swan się uśmiechnął. A przynajmniej próbował.
-To co najpierw, szefie?- zapytał osiłek.
-Najpierw? To mi tu posprzątać. Ja w tym czasie muszę kogoś odwiedzić.- łotrzyk odszedł w stronę chaty praczki.

Nitj'sefni PW
17 listopada 2016, 15:31
W końcu wszystko zaczęło iść po mojej myśli! - pomyślał rozradowany Shadal.
- Za dwa dni mamy pełnię. To będzie idealny moment na wezwanie Feniksa. - powiedział do koboldów - Do tego czasu muszę zebrać kamienie i znaleźć odpowiednie miejsce na przyzwanie. Wy się w tym czasie przygotujcie na safari.
Po tych słowach wyszedł z lombardu i zaszedł do Zajazdu Mrauczurów, gdzie w wynajętym pokoju zostawił swoje bagaże. Elf z torby podróżnej wyjął duży worek i udał się nad strumyk szukać otoczaków.

Bychu PW
17 listopada 2016, 19:53
- Diuck jestem tak w og... - zaczął mówić, ale kobieta nie dała mu dokończyć, przewała przedstawianie się pocałunkiem. Nie sprzeciwiał się, podobało mu się to.
Miał wrażenie, że widzi światło niebios. Zastanawiał się nawet, czy nie nawrócić się na jakąś wiarę, bo zaczął wierzyć, że jednak coś może istnieć. Odleciał. Obudziły go dopiero rozmowy.
Łeb nawalał go niemiłosiernie. W gardle miał suszę. Sięgnął po butelkę piwa, bardziej z odruchu niż wiedzy, że stała przy łóżku. Usiadł. Otworzył je o szafkę i wypił niemalże duszkiem.
- Mniej... słów... głowa mnie boli... - wymamrotał pod nosem. - I gdzie ja jestem? - pociągnął łyk piwa - Prawak, jak Cię lubię, tak Ty chyba po Wojaku jesteś - rzucił typowym tekstem dla regionu swojej wioski - trening to będzie, jak ja żyć zacznę, a nie jak mnie łeb i wszystkie mięśnie bolą... - wyzerował piwo - podaj mi kolejne i jakieś żarcie, jajecznicę jakąś, albo coś tłustego... - domyślił się, że jest w jakimś zajeździe - i właściwie gdzie ta blondyna? I jaka ciąża? Jakbym mało miał rzeczy do zrobienia i dzieciaka mi trzeba...
Podrapał się po głowie.
- To ile ja tak spałem? Ten malarz namalował ten obraz w końcu? Bo jak, hehe, trzeba, to ja drugą rundę mogę mieć...
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 17 - 18 - 19
temat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel