Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Might and Magic: Echo porażki
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 13 - 14 - 15

Belegor PW
7 marca 2012, 10:48
Trallar uśmiechnął się lekko widząc rozdrażnienie ze strony gnolla. Gdy wspomniał o Wystanie rzekł:
-Wiadomo, dwóch dowódców, różnice zdań, inne priorytety. To musiało się tak skończyć. Dokładniej ci opowiem w jakimś bardziej kameralnym miejscu. Mogą tu krążyć poplecznicy "księcia z bagien".
Zorientował się, że bobołak patrzy na saurię z zainteresowaniem. Chrząknął i rzekł:
-Wybacz, nie poznaliście się jeszcze. To jest Styg, wiedźma którą poznałem niedawno. Spotkaliśmy się przypadkiem i akurat zmierzamy w tą samą stronę.
Styg, to jest gnoll o wielu przydomkach: Pies Gończy, Jednooki Zabójca, zdrajca Krewlodu, i tym podobne, na imię ma Selawiw.
Następnie przysunął się do Styg i szepnął:
-Ale ja na Niego mówię Szczeniak, dlatego że przy Tazarze tak się zachowywał gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy i...nadal mu coś z tego pozostało.

Selawiw PW
7 marca 2012, 16:54
- Więc o to Ci chodziło? Ha! - zaśmiał się gnoll. - Fakt, z początku nigdy nie udaje mi się specjalnie popisać, zresztą jak tutaj. Na usprawiedliwienie dodam, że Tazar choć jest geniuszem militarnym to jednak ma swoje słabości. No i szczeniaki są na swój sposób urocze.

Gnoll popatrzał ponownie na wiedźmę i przywitał się:
- Miło mi! Mam nadzieje, że nasza współpraca uda się.

Trzeba jeszcze skorzystać z sytuacji...

- Ostatnio jestem rozdrażniony i łatwiej ulegam emocjom, robię się gadatliwy oraz impulsywny. Powstrzymaj mnie jakbym chciał zabić tego przy najbliższym drzewie, chyba że zaatakuje pierwszy - mam nadzieje, że lekka pomoc z twojej strony nie zaszkodzi, prawda?

Belegor PW
7 marca 2012, 17:45
-"Jak się nawarzyło piwa, to trzeba je wypić"- zacytował i dodał spoglądając na byłego przeciwnika labradora:
-Po za tym nie sądzę by dalej chciał walczyć. On wie, że tak jak tu wszyscy musi oszczędzić siły na wyprawę Kastora. Wszak to będzie ciężka przeprawa, nie wliczając to węży morskich, regnańskich piratów i floty sprzymierzonych sił Avlee i Erathii. Skoro o tym mowa.... spotkaliśmy jakiegoś grubego karczmarza, który szukał "czarnego, je...dnookiego gnolla- darmozjada".
Spojrzał na Niego i z przekąsem rzekł:
-Znowu opychałeś się i spałeś za darmo i chciałeś cichaczem się wymknąć, hmm?

Selawiw PW
7 marca 2012, 17:55
- Przeginasz! Wiemy doskonale o tym, że można mi zarzucić naprawdę wiele, ale nigdy nie byłem typem darmozjada - tym bardziej rozrywkowego. Aczkolwiek jak wspominałem przed chwilą coś się we mnie zmieniło. Chyba przed podróżą zamienimy sobie teraz więcej słów niż przez nasze całe życie, więc masz porównanie jak inną osobą stałem się, prawdopodobnie pod wpływem tej nadchodzącej przygody. To jest szansa na spotkanie przyjaciół. Dlatego nie powinieneś się mi dziwić. - podsumował przemianę labrador i dodał po chwili namysłu. - Aczkolwiek faktycznie trochę sobie pohulałem za darmo, tutaj mnie masz. Był to jednak pierwszy raz, chyba że coś mi przypomnisz.

Belegor PW
7 marca 2012, 18:16
Trallar złapał się za końcówkę pyska i mruknął, próbując coś sobie przypomnieć. Potem rzekł:
-Wieczór po odparciu pierwszej fali zielonoskórych. To było w karczmie niedaleko posterunku "Pod bazyliszkiem". Był tam Bron, Gerwulf, Rosic...dałeś się omamić samczym hormonom i by zaimponować zagrałeś z chłopakami w karty, trochę za mocnego wina i.... beczka, karty, przepaski i wściekły karczmarz. Przypominasz? Więcej nie powiem, bo przy kobiecie nie wypada.

Styg Sneersnare PW
7 marca 2012, 22:32
Sneersnare z rozbawieniem przysłuchiwała się rozmowie.
-No proszę, mam okazję poznać weteranów legendarnego już oblężenia, ja w tym czasie byłam gdzie indziej, ale przyznam, że kiedyś zdarzyła mi się podobna przygoda... tyle, że był to posterunek należący do Bracady.

Selawiw PW
7 marca 2012, 23:09
Co on wymyśla, do kurwy nędzy?

- Właściwie to tak nie było. Ty schlałeś się jako pierwszy i przeinaczasz fakty. Nie zapominaj kto w tamtej sytuacji doskonale z wszystkiego wybrnął. Reszta mi jeszcze dziękowała. - roześmiał się ponowie gnoll z pewną nostalgią.

Wiedźma... Bracada... A może...

- Hmh... Miałem w swoim życiu pewien krótki epizod w tym kraju. Znasz się na wyrobach tamtejszych magów? Nie mam na myśli alchemicznych receptur i golemów. Magiczne artefakty, wiedźma będąca w krainie magów powinna coś o tym wiedzieć.

Belegor PW
7 marca 2012, 23:39
Trallar miał poprawić gnolla, gdy ten zapytał Styg o magiczne artefakty. Reptilion dodał do rozmowy swoje "trzy grosze":
-Bracada, zimny i górzysty kraj, gdzie panują magowie. Podziwiam Styg, że wytrzymałaś tam dłużej niż tydzień, czy dwa. Magiczne artefakty, ciekawe czy ten, który posiada Kastor nie jest również ich tworem. Raz słyszałem plotki o kowalu, który potrafi wykuć broń ostateczną, ponoć pochodził właśnie z Bracady. To tylko plotki, bo do tej pory nikt go nie znalazł.

AmiDaDeer PW
8 marca 2012, 17:48
Efekt zmasowanego ataku Banego i Sezefienne był dość widowiskowy. W chwili zetknięcia się nogi srebrnowłosego z żuchwą rybaka z wachlarza nekromantki wydobył się silny prąd powietrza. Staruch oberwał dwa razy mocniej niż powinien i poleciał wzdłuż ulicy, przewracając przy tym wiszącego akurat w powietrzu zabójcę. Przy okazji podmuch zwalił z nóg paru okolicznych przechodniów i przekrzywił szkieletowi głowę.

Dama po chwili namysłu doszła do wniosku, że zarówno elfa, jak i tego piernika musiało wywiać w pobliże samego portu. Nieliczni gapie szybko się rozpierzchli, pozostawiając drogę całkowicie pustą, całkowicie wolną...

Bane podniósł się i zobaczył leżącego obok wroga ze zdartym ubraniem. Prędko się zorientował, że prócz ubrania miał zdartą prawdopodobnie twarz - w innym razie pod jego głową nie znajdowałoby się tak dużo krwi. Tak czy inaczej piraci zebrali się wokół nieprzytomnego rybaka i zaczęli wymieniać się wieściami o tym, co przed chwilą zaszło, często konfabulując i wprowadzając własne wersje wydarzeń.

***

Kowal leżał sobie pod sporą kłodą na plaży i obserwował morze w milczeniu. Fale odbijały się od jego nóg, raz uderzając mocniej i przypływając dalej, innym razem zaś trącającym jedynie delikatnie łydki. Spokój ogarniał coraz bardziej jego umysł. Chyba nic mu się teraz złego już nie przydarzy...

Styg nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie gnolla ani na komentarz jaszczuroludzia, gdy nagle niedaleko rozbrzmiała kobieca, radosna, nieco niewyraźna mowa, brzmiąca jednocześnie znajomo, a trącąca zamorskim, skracającym często wyrazy narzeczem:
- 'Yżby, 'yżby? Żadamskie sz'ury, do pieruna, 'yżby sam sz'eniak Seluś tu zaciągną'?

Gnoll drgnął prawym uchem i odruchowo się odwrócił. Słone jaszczurze łapy przywitały go niezwykle mocnym jak na saurię uściskiem, zaś głos dalej wypowiadał szczęśliwie, a zarazem bardzo szybko kolejne słowa, które trudno było nawet częściowo zrozumieć.

Trallar skrzywił się z lekkim niesmakiem. W porównaniu ze Sneersnare ta jaszczurzyca wyglądała zdecydowanie mniej zadbanie. Co prawda błękitny odcień jej łusek był dość ładny, a jasnożółte oczy sprawiały bardzo przyjazne wrażenie, lecz reszta należała do nieco innej półki, a może nawet innego sklepu. Niska postura, niższa nawet niż u Styg, a jednocześnie wcale nie drobna budowa. Wykształcone mięśnie na ramionach przywodziły na myśl mocne ręce ogrzych konkubin. Z nogami zresztą też nie było dużo gorzej. Do tego przykrótki ogon, przetarta błona na górnych łapach, stępione ordynarnie pazury, czerwona chusta na głowie, biustonosz z dwóch sporej wielkości małży i mała, czarna przepaska na biodrach, ledwo co zakrywająca narządy rozrodcze. No i rzecz jasna - zapach morskiej wody, przebijający nos jaszczura niemalże na wylot. Drobna wiedźma również nie czuła się szczególnie dobrze, czując bijącą od skóry nowoprzybyłej woń morza. Bagniaki nie powinny się łączyć z solą, a zwłaszcza te łuskowate.

Labrador właśnie się zastanawiał, czemu grupka stojących niedaleko gadów patrzyła na niego z tak dużym zainteresowaniem, gdy przytulanie w końcu się skończyło i dłonie reptilionki złapały go za ramiona, przysuwając jego głowę na wysokość jej pyska.

Przez chwilę jaszczurzyca w milczeniu patrzyła mu się prosto w ślepia, szczerząc przy tym swoje podłamane i nieco pożółkłe kły. Nie tak szczerze mówiąc zapamiętał Voy, mimo że wciąż był ją w stanie rozpoznać.

- Wię' powiadaj, Sel, co Cię tu prowadza, Ty stara kanalio? - rzekła nagle i zaśmiała się iście dziewczęco do swojego starego przyjaciela, klepiąc go po ramieniu.

Belegor PW
8 marca 2012, 21:44
Trallar widząc Voy skrzywił się, choćby ze względu na smród morskiej soli spomiędzy jej łusek.
~Nigdy nie zrozumiem tej Voy. Co ona widzi w tym morzu? Ten smród, ta drażniąca sól. Widać, że morze musiało ją bardzo zmienić, w negatywnym tego słowa znaczeniu. To nie miejsce dla reptiliona, co najwyżej dla futrzaków.~
Gdy spojrzał na pozostałych jaszczuroludzi zrozumiał, że Voy musi być w kimś rodzaju ich kapitana. Zdziwił się jak taki mały pokurcz mógłby utrzymać rosłe jaszczury żelazną ręką.

[Do autora: Za przeproszeniem, ale od kiedy samice jaszczuroludzi, chodzą w biustonoszach? Reptilioni to przecież chodzące, dwunożne gady z większa inteligencją. Cycki- to wynalazek ssaków]

HobbitHobbitSpecjalnie sprawdzałem ich budowę - klatka piersiowa jest właściwie taka sama jak u ludzi. Analizując pod kątem biologicznym - możliwe że reptiliony z Antagarichu nie pochodzą od gadów bezpośrednio, lecz powstały zupełnie niezależnie (podobieństwo byłoby przypadkowe) lub też są jakimś dziwnym tworem czarnoksiężników, jak minotaury czy hydry.



No, ewentualnie mamy do czynienia z małą niekonsekwencją grafików, ale wtedy mam prawo to zinterpretować w dowolny sposób. :P

Selawiw PW
8 marca 2012, 21:57
- Ja... yyy... Nie wiem, znaczy... Szukałem wszelkich metod by znaleźć kogoś z naszej załogi i oto w końcu jesteś. - odpowiedział oszołomiony, ale i szczęśliwy jak nigdy. - Co zresztą? Szukałem ich po całym kontynencie i oprócz kilku plotek oraz szczątkowych informacji nie dowiedziałem się niczego!

Tyle lat i się udało!

Nie liczyła się teraz lekka zmiana towarzyszki. Życiowy cel był bliski realizacji jak jeszcze nigdy przedtem. Tyle lat trudu, pracy, walki i dziesiątki przebytych kilometrów nie poszły na marne. Szansa na skomplementowanie drużyny była teraz naprawdę wysoka i jedyna nadzieja była w tym, że Voy wie więcej o losach innych.

Jak dobrze, że ona znów tu jest...

Bane PW
9 marca 2012, 16:54
- Ehhhh te kobiety... - Mruknął do siebie Bane, kręcąc przy tym z dezaprobatą głową. Szybko sprawdził stan swego ekwipunku, na szczęście nic nie zginęło. Strącił kurz z peleryny, zarzucił kaptur na głowę i ruszył dalej w kierunku swego pierwotnego celu. Nie było sensu marnować tu więcej czasu.

Styg Sneersnare PW
10 marca 2012, 16:57
Widząc stan Voy Styg skrzywiła się z niesmakiem, co prawda do stroju i biżuterii nie przywiązywała większej uwagi, ale do wyglądu już tak. Dla niej dbanie o skórę i paznokcie było nieodzownym warunkiem zachowania dobrego zdrowia, co prawda jaszczurzyca nie wyglądała bardzo źle, ale i tak Sneersnare w wolnej chwili zamierzała poddać ją kilku zabiegom, póki co przypatrywała się z boku nie odczuwając potrzeby ingerencji w spotkaniu starych znajomych, ba nawet powoli zaczęła się jej udzielać ogólna radość

AmiDaDeer PW
11 marca 2012, 15:52
Bane przechodząc między tłumem - co nie było trudne, gdyż każda przeszkoda rozstępowała się jak na zawołanie, nie ryzykując starcia z takim zabójcą - usłyszał, jak przez wszechobecny gwar przebija się wesoły chichot. To samo odczuła Sezefienne, która akurat przyszła na pomost i stała tuż przy ulicy, rozglądając się po tłumie. Tłum w odpowiedzi rozglądał się po niej, a konkretnie - po jej służących, wyraźnie nieprzystających do tutejszych standardów.


Energiczny śmiech Voy drżał wszystkim zgromadzonym w uszach niczym mały, lecz jakże głośny bębenek młodego, irytującego gremlina. Do tego dołączył psi rechot Selawiwa, wyraźnie zadowolonego ze spotkania. Aż dziwne, że nikt im jeszcze nie zwrócił uwagi.

- 'Ej 'ej! Widzę'ż twoje wielkie sz'ęście Ci znów dopisało, haha! Kto by się 'podziewał'ż przez tego całego Kastore'a się 'potkamy, właśnie tu... bo jak widzę Ty tu przysz'eś po to właśnie? Cały Sel, jak Ci' poniesie gdzie', to pewno w bójkę lub za morze! - wiedźma zachichotała, wywołując na pysku Styg mały uśmiech, po czym odwróciła głowę i spojrzała na stojącą nieopodal grupkę, przypatrującą się uważnie. Ta szybko się rozpierzchła, wracając do swoich zajęć przy statku.

- Jak pewnoż się domyślił - sauria spojrzała na maszt stojącego obok slupa - to jest mój słodki mały statek... Wąsonóg, zwinna bestia, arrh! Ino drugi rok nim pływam, a już'o kocham jak własne dziecię, moje maleństwo - z każdym słowem wypowiedzianym w stronę kadłuba głos Voy stawał się słodszy i bardziej czuły. - To jego drugi dłuższy rejs - wpierw nim dorąbałam się z Wysp Krwawego Sztyletu przez regnańskie sz'ury do AvLee, i tam go dopieś'iłam, i tak pływałam to tu, to tam, ale nigdy nie za Antagarich. A teraz - jest okazja, jest kasa, to płynę w te czeluście północy. Jako nawigator, bo znam rejony. Ja tam nie wiem, by co tam było, a'ż pewno nie broń, bo to odludzia, ale jak płacą... - zaśmiała się serdecznie, kończąc swój wywód.

Wtem cała grupka zorientowała się, że inni zaczynają się gromadzić wokół największego statku. Po chwili ujrzeli, jak z trapu schodzi błękitnoskóry elf w towarzystwie gnoma i trzech magów. Na dole Labrador spostrzegł Maximusa, który uciszał tłum.


Malatheza'ar usłyszał, jak hałas dochodzący z portu ustał. Kiedy się zerwał, do jego uszu dotarł głos poszukiwanego wciąż przez niego czarnoksiężnika:

- Towarzysze! Jeszcze raz dziękuję wszystkim wam za stawienie się na moje wezwanie! Wasze zaufanie do mnie oraz wasza lojalność z pewnością zostaną sowicie wynagrodzone!

- Oto przed nami droga ku lepszej przyszłości! Oto przed nami droga do prawdziwej potęgi! Droga ta będzie zapewne niezwykle niebezpieczna, więc strzeżcie się! Będziemy płynąć na drapieżne rejony północy, niedaleko lodowatych wysp kraju elfów, krainy Vori! Będziemy płynąć wśród północnego archipelagu, wśród mórz pełnych krwiożerczych bestii, począwszy od goblinów i tropikalnych jaszczurów-ludożerców, na morskich wężach i krakenach skończywszy! Jeśli słyszeliście kiedykolwiek legendy o błękitnych smokach, to wiedzcie, że tam, na szerokim morzu, może was spotkać coś zdecydowanie gorszego!

- Właśnie dlatego nie płyniemy sami jednym statkiem! Naszej wyprawie przewodzić będzie wielka i potężna nawigatorka, znana w całym Enroth ze swoich niezwykłych umiejętności Voyage - Wiedźma Wiatru! To ona poprowadzi nas bezpiecznie przez te niezwykłe rejony i to dzięki niej dostaniemy się do celu szybko i bez przeszkód! Mając kogoś takiego w drużynie z pewnością osiągniemy sukces, i to szybciej niż sobie to wyobrażacie! Niechaj Towarzyszka Voy nas prowadzi!

- Tak więc nasza ekspedycja składać się będzie z dwóch okrętów - oto przed wami, Towarzysze, najpotężniejszy w całym Antagarichu galeon zdolny przetrwać nawet największe sztormy, jakie poznał ten świat: Łuna Północy! Niedaleko zaś stoi mniejszy, lecz równie waleczny, niezwykle zwrotny Wąsonóg, jednostka naszej Towarzyszki Voy! Nie bójcie się więc, przetrwamy wszystko, co spotkamy na morzu, niezależnie od tego, na którym statku się znajdziecie!

- Oto nasz Towarzysz Maximus dla dobra sprawy będzie prowadził selekcję, dzięki której dowiecie się, kto z was będzie na którym okręcie! Wyruszamy już zaraz, jak tylko wszystko będzie gotowe! Ustawcie się! Na was wszystkich czeka lepsza przyszłość! Na was wszystkich czeka Nowe Imperium!


Nagłe okrzyki i wiwaty rozpędziły mewy gromadzące się na brzegu morza. Nie licząc mieszkańców, piratów i bagnistej załogi Voy w przystani zgromadziło się nawet ponad 30 istot. Trudno było jednak oszacować konkretną liczbę w tym całym tłumie. Ci stojący najbliżej pędem zgromadzili się wokół zielonoskórego, który zaczął spisywać imiona obecnych i odpowiednio przydzielać.

Bane spojrzał na Łunę Północy. Spora jednostka. Rzadko kiedy miał do czynienia z tak dużymi okrętami. Pierwszy raz będzie takim okrętem płynął, i to w otwarte morze, pełne niebezpieczeństw i krwiożerczych bestii...

Między Sezefienne a trupami przebiegł jakiś człowiek ubrany w szkarłatny płaszcz. Szybko wdarł się między tłum i zaczął się rozglądać w przejęciu, by nagle i niespodziewanie wpaść na srebrnowłosego zabójcę i o mało co się nie przewrócić.

Bane spojrzał na jegomościa. Spod czerwonego kaptura można było ujrzeć dojrzałą, zmarszczoną, acz nieco pucołowatą twarz. Pod ciemnobrązowym wąsem skrywał się nijaki wyraz twarzy, zaś nad oczami mieściły się czarne, bujne brwi, stykające się ze sobą w kształt zniecierpliwienia.

- Niech pan mi wybaczy, lecz czy ten cały tłum gromadzi się na któryś z tych statków? Chciałbym jak najprędzej dostać się za morze...

Na służących Sezefienne kierowało się coraz więcej wrogich spojrzeń.


Voy popatrzyła na Labradora, raz jeszcze się uśmiechając.
- Musisz teraz tam się zgłosi', formalności. Ale 'pokojnie, znają' ich pewnie Ty i twoi kamraci dostaniecie się na mą łajbę. Nie chcą, 'ście weszli w konflikty z innymi, choćby i Krewlodskimi krabimi móż'kami... - wiedźma spojrzała na Styg i Trallara. - Ale się nie poznaliśmy z sobą. Ci' pamiętam z wojen, Sneersnare, fajnie po raz kolejny zoba'yć znajomy, tatalijski pysk. Ale Ty, jasz'urze, 'steś mi obcy... Jak Ci' zowią?

Gnoll zobaczył zbliżającego się do portu znajomego kowala. Jego chód był nadzwyczaj spokojny i bardziej przypominał nekromantę niż awanturującego się kuglarza. Wrażenie dostojeństwa psuł jednak zapiaszczony, mokry płaszcz sunący się za jego nogami...

Bane PW
11 marca 2012, 16:25
- nie jest żadną tajemnicą, że w istocie tak jest... - odrzekł zupełnie bez wyrazu, jakby od niechcenia Bane. Myślami błądził już o przyszłych walkach, o słodkim zapachu krwi, o tych całych "bestiach" oraz o tym, ile jest prawdy w legendach.

AmiDaDeer PW
11 marca 2012, 16:48
Przybysz podniósł głowę. Jego twarz, już nie skrywająca się w cieniu, wyrażała zaintrygowanie słowami spiczastouchego. Oczy błyszczały spod kaptura zupełnie tak, jakby chciały krzyknąć radośnie: Jestem na dobrej drodze!

- Czy to ten duży statek? Czy potrzeba jakichś wcześniejszych zapisów? Dokąd mam się udać? Słyszałem z ulicy jakąś przemowę, ale byłem za daleko, by ją zrozumieć...

Bane PW
11 marca 2012, 17:29
- zawsze tyle gadasz? - zapytał z irytacją w głowie Bane.
- po prostu podążaj za resztą... - czyżby postać w czerwonym płaszczu zaczynała mu działać na nerwy? A może po prostu nie miał ochoty prowadzić konwersacji...

Sezefienne Vitali PW
11 marca 2012, 17:34
Ci, którzy obserwowali nieumarłą służbę z wrogością, spotkali się też ze spojrzeniem nekromantki, łagodnie ujmując, pogardliwym.

Często rozmyślała nad tym, czemu zawsze kiedy gdzieś wychodzi, inni tak traktują ją oraz jej służbę... Czyżby byli zazdrośni, że dama ma wiernych i funkcjonalnych służących, a służący mają tak wspaniałą pracodawczynię?

Nie chcąc sobie psuć nastroju wdawaniem się w kolejne zbędne dyskusje z przypadkowymi rozmówcami (ten motłoch nie jest wszak warty towarzystwa tak wyrafinowanej osobistości jak ona), Sezefienne zadarła nos jeszcze wyżej i postanowiła jak najszybciej zakończyć przedstawienie w tej... zabiedzonej miejscowości.

Kobieta zatem udała się dosyć pretensjonalnym krokiem w stronę Maximusa, który zajmował się przydziałem chętnych na poszczególne statki. Jej służący oczywiście rozpychali po drodze wszelkie możliwe przeszkody ludzkie.

Kiedy służący rozepchnęli tłum wokół zielonoskórego na tyle, by dama mogła przeprowadzić z nim wygodną rozmowę, dama uśmiechnęła się nieco kwaśno i próbowała mówić dyplomatycznym tonem - Pardon za wtrącenie się z takim naciskiem, ale moja sprawa ma wysoką importancję. Z racji dziwnej kultury panującej w tym mieście, co chwila ktoś wdaje się ze mną w zbędne dyskusje. Rozumiem, że nie tylko ja nie życzę sobie w tym miejscu zbędnych konwersacji, więc byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybym mogła jak najszybciej wkroczyć wraz z moją służbą na odpowiedni vessel, do którego pan raczy mnie przydzielić. -

Malathezar PW
11 marca 2012, 18:23
Malatheza'ar ruszył spokojnie, dosyć głośno stukając laską o podłoże. Przebił się przez tłum aż do samego Maximusa.
- A więc, mój drogi zielony towarzyszu, mam szansę spotkać się w drodze z Kastorem czy będę płynąć drugim statkiem?

Belegor PW
11 marca 2012, 18:57
Trallar z grzeczności ukłonił się lekko przed Voy i przedstawił się:
-Jam jest Trallar Clawstrong. Były dowódca wojsk tatalijskich, a obecnie... zwykły najemnik. Coś czuję, że nie będziemy się nudzić na tej wyprawie. Jeśli dobrze rozumiem do walki będzie używana "Łuna Północy", a "Wąsonóg" ma być statkiem prowadzący pozostałe okręty. Na czym będzie polegać obrona w razie ataku węży morskich lub krakenów?
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 13 - 14 - 15
temat: [RPG] Might and Magic: Echo porażki

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel