Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Jarmark Cudówtemat: Galeria na Krużganku (uważaj, co wrzucasz, mocium panku)
komnata: Jarmark Cudów
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 ... 17 - 18 - 19

Warmonger PW
19 czerwca 2014, 17:35
Skoro Hobbit katuje was dronami, to i ja wrzucę coś od siebie.



Warmonger - Star Tales promo mix

AmiDaDeer PW
20 czerwca 2014, 01:45


Confiteor Deo Omnipotenti - kawałek na fortepian, dość monotonny. Czas trwania: 41 minut, 48 sekund.

Warmonger PW
20 czerwca 2014, 16:25
Hobbicie, dłuższe formy wrzucaj na Mixcloud - jest szansa, że odnajdą je przypadkowe osoby.

Na przykład mój wczorajszy set już znalazł się na jakiejś liście top50 ;)

AmiDaDeer PW
20 czerwca 2014, 16:34
A przypadkiem Mixcloud nie jest nie dla twórców, tylko dla DJ-ów i radiowców?

Warmonger PW
20 czerwca 2014, 16:35
Niby jest, ale skoro wrzucasz fragmenty trwające po godzinę, radzę to rozważyć.

AmiDaDeer PW
23 czerwca 2014, 23:14


Masses of Moisture are Lifted Upwards Into the Atmosphere - kolejny utworek, można go nazwać ambientem w czystej postaci, minimalizmem wzorowanym nieco na twórczości Steve'a Reicha. Czas trwania: 1 godzina, 36 minut, 57 sekund.

Wciąż się zastanawiam nad MixCloudem, przy następnym kawałku chyba się na niego zdecyduję. Inna sprawa, że statystyki nie są wcale takie złe.

AmiDaDeer PW
1 lipca 2014, 23:37


My Moustache Was Insured For 13 Million - kawałek, który dla większości z Was pewnie będzie dosyć nieprzyjemny w odsłuchiwaniu. Czas trwania: 32 minuty, 2 sekundy.

Darkem PW
5 lipca 2014, 09:23
Cze! Jak pewnie niewielu z Was wie, przez ostatni rok mroziłem się hen, daleko na północy. Oprócz studiowania, wymyślania setek wymówek by nigdy więcej nie tknąć brązowego sera i uganiania się za reniferami - mi i znajomym zdarzyło się popełnić krótki serial internetowy.

"No Way" to pięcioodcinkowa komedia opowiadająca historię dwóch przyjaciółek (i ich współlokatorów), które po latach spotykają się na wymianie studenckiej w Norwegii. Niestety, nie są już takie jak się zapamiętały. Szybko orientują się, że granice państw nie są jedynymi jakie przekroczyły...

Jeżeli nie przeszkadza Wam "międzynarodowy" angielski i nie lubicie wulgarnego humoru - ten serial powinien się Wam spodobać.

Zapraszam i takie tam!

Odcinek 1: http://youtu.be/SfjW81ToTVk
Odcinek 2: http://youtu.be/hnPBW6oDiyo
Odcinek 3: http://youtu.be/xVQLdPYMO2Y
Odcinek 4: http://youtu.be/j9O-llC-kqQ

AmiDaDeer PW
5 lipca 2014, 13:10
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nadużywany efekt bloom, który sprawia, że cały obraz jest wyjątkowo niemiły dla oka. Pewnie myśleliście że to wygląda bardziej profesjonalnie, ale nie tędy droga. Proponowałbym raczej poeksperymentowanie z gammą i kontrastem, może też jakiś motion blur mógłby się przydać.

Drugie co rzuciło mi się w oczy to słaby angielski połączony ze słabą grą aktorską. Może aktorzy potrafią robić miny, ale zdecydowanie gorzej im wychodzi mówienie. Monologi stają się nudne tuż po ich rozpoczęciu i w ogóle nie przyciągają uwagi.

Trzecie co rzuciło mi się w oczy to kiepski humor. Po prostu... nie, nie daję rady. Praktycznie przy każdym "żarcie" można byłoby podłożyć ten efekt dźwiękowy. Mam wrażenie że ten humor nie brał się z solidnego scenariusza, a ze zwykłego "Słuchajcie, a może teraz X powie A?" podczas przerwy na kawę. W każdym razie - zapewniam, że to nie wyszło dobrze.

Czwarta rzecz która rzuciła mi się w oczy to kiepska edycja dźwięku, która sprawiła, że dialogi w autobusie są zagłuszane przez hałas wokół i kompletnie nie da się ich słuchać. Z drugiej strony - dialogi i tak nie są tutaj w ogóle interesujące.

Piąta rzecz która rzuciła mi się w oczy to denerwujący akcent Sophie. Ona ciągle brzmi jakby kogoś przedrzeźniała. Nie da się na tym zbudować całego serialu, wręcz przeciwnie - nie da się jej słuchać już w trzeciej minucie.

Szósta rzecz która rzuciła mi się w oczy to zbyt szybki i denerwujący montaż. Wygląda to tak jakbyście chcieli zmieścić jak największą liczbę żartów w jak najkrótszym czasie, żeby nie przekroczyć ustalonych dziewięciu minut na odcinek, ale nie wiedzieliście jak właściwie to zrobić.

Najbardziej śmiesznym elementem całego odcinka była ta kompletnie nierealistyczna niespodzianka powitalna, która wyglądała jakby aktorzy stwierdzili w tym samym momencie "W sumie to mam to w dupie". :P

Siódma rzecz która rzuciła mi się w oczy to to, że aktor w czarnej koszuli mówi za cicho i nie da się w ogóle zrozumieć co on właściwie chce powiedzieć.

Ostatniej minuty nie przetrwałem. Fatalne aktorstwo, fatalne żarty, brak czegokolwiek co mogłoby mnie zainteresować - to wszystko pod koniec sprawiło, że po prostu się poddałem. Jedyne co wychodzi na plus to to, że przy braku jakiegokolwiek budżetu w ogóle podjęliście się tego zadania na wymianie. Nie jestem jednak pewien czy wypuszczanie tego w internet i chwalenie się tym to był dobry pomysł.

Darkem PW
6 lipca 2014, 13:30
Dzięki za reckę. Wychodzę z założenia, że każda opinia jest ważna. Nie powiem żebym skakał z radości po przeczytaniu twoich uwag, choć z większością (szczególnie mówiąc o stronie technicznej) się zgadzam.

Co do obrazu. I gamma i kontrast zostały zmienione, ale w połączeniu z (tak, zgadzam się) zbyt dużą ilością "glowu" wyszło zdecydowanie bardziej hipstersko niż planowaliśmy. Początkowo chciałem by obraz wyglądał jak z prześwietlonych, brzydkich zdjęć kojarzonych z instagramem i starbucksem. Idea szybko odeszła w zapomnienie, ale glow - jakimś sposobem pozostał. Ta kolorystyka i rozjaśnienia miały nadać trochę onirycznego klimatu, gdyż konwencja produkcji nie ma zbyt wiele wspólnego z "prawdziwą rzeczywistością".

Dźwięk - Mea culpa! - Nigdy nie byłem dobry w edycji dźwięku, a raczej nigdy nie zająłem się nią na poważnie. Tu były piękne plany, które skończyły się podstawową redukcją szumów i słabym wyostrzeniem dźwięku. Goniły nas terminy i powrotów i podwójnych/potrójnych sesji. Dalej jest lepiej, dalej - w następnych odcinkach.

Wszystko zostało nagrane wedle scenariusza. Może nie słowo w słowo - co niestety słychać dość mocno, gdy ktoś rzuca "He have" (choć ten błąd się nie pojawił). Myśleliśmy na siedmioma odcinkami, zostały 5.
Humor to kwestia gustu. Miało być nieodrzeczenie. Miało być dziwnie. Sophie miała irytować i rzucać stereotypami/sucharami - to element charakterystyki. Prawdziwa fabuła rusza w drugim odcinku. Pierwszy epizod jest specyficzny - i wygląda gorzej, i skupia się tylko i wyłącznie na Sophie/Anne.

Co do aktorstwa, z bólem musiałem przyjąć informacje, iż Emma Watson, Nina Dobrev i Emma Stone miały już plany na te miesiące (choć obiecywały mi, że w 2014 będą mieć dla mnie czas) ;). Amatorska produkcja to amatorska produkcja, nie mogłem oczekiwać od studentów chemii, fizyki, czy gry na flecie poprzecznym, by godnie zastąpili Hollywoodzką obsadę ;).

Akcent Sophie jest specyficzny, bo z daleka. Nie słyszę w jej głosie "przedrzeźniania", tylko irytujący "plastik" - co może wynikać z sposobu w jaki kierowałem jej postać (Ależ poważnie to zabrzmiało...). Tak, gość w czarnej koszuli mówił bardzo cicho, lecz było to pierwsza scena którą z nim nagraliśmy, więc w następnych starałem się wyciągnąć z niego trochę więcej dźwięków. Zresztą, winą słabego audio (w scenie gdy rozmawia z Sophie przy zlewie) jest awaria kamery - musieliśmy przerzucić się na sprzęt zastępczy (o o wiele gorszych parametrach). Mimo to - nie ma usprawiedliwienia ;).

Co do oceny końcowej: Sens wrzucania do sieci jest, bo mocno wierzę w to, że nasza produkcja nie jest zła. Jako całość nie jest może bardzo dobra, ale jest kolejnym krokiem w naszym/moim "rozwoju". W ten sposób możemy dowiedzieć się "co, jak i czy" poprawić. A o wiele gorsze klipy leżą w sieci i nikomu nie przeszkadzają, czasem, a nawet bardzo często mają sporą widownię i grono zagorzałych fanów/hejterów.

Jeszcze raz dziękuję Ci Hobbicie za recenzję i twój czas. W czwartym odcinku są prawdziwe renifery i całkiem długa sekwencja ich wyścigów, więc zapraszam do zmarnowania kolejnych chwil :).

Pozdrawiam!

AmiDaDeer PW
11 lipca 2014, 00:57


Throughout Life People Will Make You Mad, Disrespect You and Treat You Bad - długi kawałek, głównie składający się z basu, kwasu i hałasu. Ten kto podzieli całość na poszczególne fragmenty w zależności od brzmienia otrzyma ode mnie medal nołlajfa. Czas trwania: 4 godziny, 31 minut, 45 sekund.

Morglin PW
11 lipca 2014, 11:18
Przesłuchałem pierwsze 41 minut (!) i mi się nawet podobało, ale później kawałek się zmienił w to dziwne buczenie (trochę mi to przypominało oddychanie) i przestałem słuchać.

Alistair PW
11 lipca 2014, 19:38
Jeżeli moja wersja nie była uszkodzona, a pewnie nie była, co sugeruje post Morglina, to niestety muszę stwierdzić, że mi się to bardzo nie podobało. Nie mam najmniejszego pojęcia w jakim celu zostało to coś stworzone, bo utworem to nie jest w żadnym razie. Wolę milionowy raz posłuchać sobie dyskografię Genesis, niż tracić czas na słuchanie tego czegoś. Po 40 minucie nie ma nic ciekawego, jest tylko bezsensowne buczenie. To się nie nadaje nawet na terapię, choć może ktoś byłby w stanie to do jakiejś terapii wykorzystać. Albo np. do wejścia w jakiś trans hipnotyczny. Do samego końca myślałem, że mnie to coś czymś zaskoczy, ale niestety po kilkudziesięciu minutach słuchania miałem dość i trochę sobie poprzewijałem.

Morglin PW
11 lipca 2014, 20:51
Alistar:
utworem to nie jest w żadnym razie.
Dlaczego? Bo Ci się nie spodobało?

Alistar:
Wolę milionowy raz posłuchać sobie dyskografię Genesis, niż tracić czas na słuchanie tego czegoś.
Ja polecam puścić sobie utwór Hobbita w tle podczas jakiejś pracy, przy której "normalne" kawałki mogłyby być rozpraszające.

Alistar:
jest tylko bezsensowne buczenie
A czego się spodziewałeś po fanie Bull of Heaven? :P

AmiDaDeer PW
11 lipca 2014, 21:09
Cóż, moja muzyka ogólnie raczej należy do gatunku, który swoją monotonią ma wprowadzać w trans. Tak jak Morglin mówi - najlepiej będzie to puścić sobie jako tło do długiej pracy. Albo na godzinę przed snem. Albo pod wpływem środków uspokajających.

Alistair PW
11 lipca 2014, 22:20
Nie, nie dlatego, że mi się nie podobało, tylko dlatego, że tam nie ma w ogóle muzyki. Jest monotonia. W pierwszych 40 minutach przeplatały się dwa motywy, reszta tego czegoś nie miała żadnego motywu. Ja jednak wolę wiedzieć co autor miał na myśli, mi takie coś nie jest w ogóle potrzebne i raczej będzie mnie wnerwiać na dłuższą metę. Jak mam coś słuchać, to czegoś konkretnego. Inaczej wolę ciszę, ewentualnie szum fal :)

AmiDaDeer PW
11 lipca 2014, 22:23
Alistair:
tam nie ma w ogóle muzyki.
Zdefiniuj zatem muzykę. Dla mnie muzyki w tym utworze jest aż nadto.

Alistair:
Ja jednak wolę wiedzieć co autor miał na myśli
Nigdy, przenigdy, pod żadnym pozorem nie zadawaj mi tego pytania, bo nigdy, przenigdy, pod żadnym pozorem Ci na takowe nie odpowiem.

Alistair PW
12 lipca 2014, 00:38
Nie zmuszam Cię, żebyś mi to pisał. Z drugiej strony nie wiem jaki jest sens tworzenia czegoś bez przekazu czy konkretnego celu, chyba że tworzy się głównie dla siebie i nie przejmuje się tym, co sądzą o tym inni. Oczywiście nie widzę w tym nic złego, do każdego przemawia co innego. Tym bardziej nie podejrzewam Cię o tworzenie swoich utworów z nudów, robisz to raczej z konkretnego powodu. Twoja sprawa czy się tym podzielisz.

A muzyka to dla mnie głównie melodia. Powtarzanie przez 40 minut naprzemiennie dwóch motywów, a przez kolejne 4 godziny! puszczanie czegoś monotonnego nie jest dla mnie muzyką, bez względu na definicję tego pojęcia. Muzykę włączam po to, żeby jej słuchać, nie po to, żeby coś mi w tle brzęczało. Są ludzie, którzy włączają telewizor, żeby im coś w tle leciało. U mnie w pracy znajomi włączają np. radio internetowe z tego samego powodu, bez znaczenia jest to, co akurat jest nadawane. U mnie akurat od dawna się słuchało muzyki w domu, choć do wielu rzeczy, które uwielbiam dzisiaj, musiałem się przyzwyczaić, w czym dużo pomógł mi pierwszy koncert, na którym byłem. Wiele razy, nie tylko na tym forum, pisałem o moim uwielbieniu do muzyki Genesis. Kiedyś, jeszcze przed tym koncertem, słuchałem głównie dwóch ich ostatnich płyt - Invisible Touch z 1986 r. i We Can't Dance z 1992 r. To już były bardziej pop-rockowe płyty niż płyty rocka progresywnego i pewnie dlatego najbardziej mi się podobały. Po koncercie zmieniłem swoje podejście i teraz znacznie bardziej wolę ich starsze płyty. To jest dla mnie muzyka. Żadne techno, disco, rap, czy hip-hop mnie nie pociąga, powiem więcej - nawet się nie umywa do muzyki Genesis (choć to duże odejście od obiekywizmu). Tym bardziej nie dociera do mnie coś, co wyłamuje się z takiego dość ogólnego podejścia do muzyki. Notabene słucham "trochę" mocniejszej muzyki, typu Shakra (nie mylić z Shakirą) czy Sirenia, czyli coś z rodzaju "wyjców", jakbym to określił, ale ma to też spory związek z moją dość wybuchową naturą. Nie słucham jednak "metalu", bo to wg mnie już za mocne, choć może bym się zdziwił, gdybym bardziej się tym kierunkiem zainteresował.

AmiDaDeer PW
12 lipca 2014, 02:08
Alistair:
A muzyka to dla mnie głównie melodia. Powtarzanie przez 40 minut naprzemiennie dwóch motywów, a przez kolejne 4 godziny! puszczanie czegoś monotonnego nie jest dla mnie muzyką, bez względu na definicję tego pojęcia.
Mogę na to jedynie odpowiedzieć: poznaj dotarę. Instrument wykorzystywany przez Baulów, ma zabarwienie sakralne, zdolny jest do grania tylko pojedynczego dźwięku, jak zapewne słyszysz. Jest to jednak muzyka.

Chcesz coś bliższego kulturowo? Poznaj cytrę korbową, instrument wykorzystywany głównie na terenie Austrii i Niemiec. Wiele instrumentów korbowych zresztą jest do dziś wykorzystywanych w muzyce folkowej. Czyli - muzyce.

Zbyt melodyjne? Poznaj didgeridoo, stary aborygeński instrument, jeden z najbardziej znanych instrumentów pochodzących z Australii. I tak, parę sekund odsłuchania wystarczy, by wiedzieć, jak mniej więcej będzie brzmieć przez cały czas. To też jest jednak muzyka.

Już nie wspominając o mongolskich śpiewach gardłowych, medytacyjnej muzyce opartej o misy dźwiękowe czy też zwykłych solówkach perkusyjnych.

Rozumiem, że to może niekoniecznie zmienić Twojego subiektywnego rozumienia muzyki, ale jednak muzyka ma nieco szersze znaczenie niż "melodia". Muzyka to tak naprawdę zestaw dźwięków rozplanowanych w czasie. Dobra muzyka jest dobrym rozplanowaniem tych dźwięków - i nieważne czy będzie to monotonne, hałaśliwe czy jakiekolwiek inne, ważne by spełniało swoją rolę. To mówiąc, mam nadzieję, że moje kolejne utwory bardziej trafią w gust Twój oraz innych odbiorców.

Acid Dragon PW
12 lipca 2014, 12:20
Kiedyś miałem podobną dyskusję na temat muzyki z Rabicanem.
I mój generalny wniosek to "I don't want to live on this planet anymore".

Tak, muzyka to najwyraźniej dziś każdy rodzaj zorganizowania dźwięków w czasie. Aczkolwiek - podobnie jak w przypadku naszej dyskusji o sztuce współczesnej - dla mnie to zwyczajnie za mało.

Jeśli za muzykę jest uznawany każdy zestaw dźwięków, za sztukę plastyczną właściwie dowolny obiekt umieszczony przez autora w galerii, za poezję niemal dowolny zestaw słów, za teatr - każde pojawienie się aktorów na scenie, choćby bez fabuły, a taniec to dzisiaj również przestępowanie z nogi na nogę, to znaczy, że dla mnie pojęcie "sztuka" nie ma już żadnego znaczenia.

Podobnie jak Alistair, uważam, że bez melodii muzyka nie istnieje.
I według definicji nie mam racji.
Ale na szczęście dalej ma prawo mi się to (i wszystkie przykłady powyżej) zwyczajnie nie podobać.


PS. Przetrwałem 30 sekund Twego utworu Hobbicie - więcej nie dałem rady. Nie będę go więc oceniać.
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 ... 17 - 18 - 19
temat: Galeria na Krużganku (uważaj, co wrzucasz, mocium panku)

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel