Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Wojna Żywiołow: Dzień Pioniera
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4 - 5 ... 8 - 9 - 10

Irhak PW
4 grudnia 2010, 19:16
- To jego widziałeś? - spytał myślami Ravena Ningress. - Jesteś pewien?
Pólelf wstał i podszedł do fioletowego stwora.
- Hej, ty! Kim, a raczej czym jesteś, bo wydajesz mi się skądś dziwnie znajomy... spotkaliśmy się kiedyś?

Wiewek PW
5 grudnia 2010, 09:37
To przecież ten kruk! Na kim on siedzi? Wygląda na elfa. Chyba nie chcą znów mnie przygwoździć do stołu larobatyj... labarot... laboty... Argh, co za trudne słowo.

Po pytaniu elfa drakonid odpowiedział:
- Nazywam się Zdzisław i jestem drakonidem jak widać. Rozumiem, że stworzenia o moim wyglądzie nie są często spotykane, dlatego na twojej twarzy maluje się zdziwienie pomieszane z zaskoczeniem, dobrze mówię? Nie spotkałem cię nigdy wcześniej, za to twojego kruka już widziałem, gdyż przysiadł na mojej łódce, gdy zmierzałem w stronę tej wyspy. Jak cię zwą, elfie?

O ludzie, wygadam się w ich języku po wsze czasy. Nauka nie poszła w las.

Irhak PW
5 grudnia 2010, 16:36
- Jam nie elfem - Ningress rzecze.
- Jam tylko po części nim jest.
Znać mnie znają chyba wszyscy, tako rzeczę,
bom ja Ningressem zwany jest.
Ten, co Wojnę przewidział,
choć jeszcze nikt jej nie widział.
Wygnańcem jestem ludu elfowego,
choć synem zwą mnie ludu zaginionego...

Nie no, pomyślał półelf, znowu rymuję. Mógłbym wreszcie przestać, to się robi nudne...

AmiDaDeer PW
5 grudnia 2010, 17:24
Bazalk! Takież jego imię. A na co imię takiemu... czemuś? Od niepamiętnych czasów trwam w tej niedoli i prędzej znajdę kurwę dziewicę niżli zrozumiem tych gamoniów. Ale mów, Gargulcu, może co nieco zrozumie:

- Pp-aanie, ssądze-ę, iżesz- przhyda Tobie szę pomoooossssss *CHRUP* ii szzżż *trach* we-e-zmę to pu-h-d-e-e-ł-łłłłłłł *kem* pudełko o o o o o o o... PRZYYY-DA SIE-e-e-e-e-e-E-E-E-EEĘ?!!? - aj, zbyt głośne te wrzaski. Trochę ciszej. - Dado- Chcę iść-ść-ść-ść i szę pszydaaaaś. To ciastoo jest zathute, alee weezmem dlaa rodziiinyy.

Co za głupie bydlę. Nie tak miało być. Biada, biada, biaaadaaa...

Sio...?

Wiwern PW
5 grudnia 2010, 18:45
- Chcesz powiedzieć zasrańcu, że jeszcze nie posprzątałeś?! Ty idioto! W dodatku nie musisz gadać jak jakiś opóźniony lub inny magiczny. To jest niesmaczne. I nie taktowne.

Bazalk mocno popsuł Shredowi humor. Na tyle, że zapomniał o żarciu i wspaniałej wyprawie na magicznych. Wyprawie po zasranych kilku latach. Gregory podszedł powoli, zmierzył gnidę wzrokiem i rzekł:
Powiedziałeś do mnie panie. Dlatego Ci wybaczę. Zresztą... ty też mi wybacz moje wahania nastrojów. Trochę jestem rozdrażniony od tego czekania - wyżalił się niechętnie - Chodź lepiej na tego placka. Jestem tak głodny, że jak go w końcu dostanę w swoje łapy, to zniknie w 3 sekundy.

Gregory odwrócił się i ruszył. Może placek i niebieskie cudeńko już czekają? Przeszedł spokojnie kilka metrów i ponownie zwrócił się do gargulca:
- Mh... - mruknął charakterystycznie - Też chcesz jechać? Pozwalam Ci. Nawet o tym myślałem. Chociaż... po cichu liczyłem, że bardziej w funkcji sprzątaczki. No ale Ci chyba nie wyszło z tym sprzątaniem? Nie musisz od razu się bać i jąkać. Zrobimy z Ciebie męż... magiczne... kogoś, kto może zastąpić magicznego, kiedy nie może sprzątać, bo połamie mu kiedyś dla zabawy ręce.

Greg wymownie spojrzał na pudło i zabrał je gargulcowi.
- To w ramach przeprosin? Dzięki stary. - rzekł jednocześnie otwierając pudło - Mała rada na przyszłość. Tu nie ma zatrutego jedzenia. Dlaczego tak pomyślałeś?

Więzień pomyślał, że za dużo gada, więc spojrzał co tam przyniósł jego "sługus".

Mh... Mniam...

AmiDaDeer PW
5 grudnia 2010, 18:55
A teraz usłysz moje wołanie, Nosicielu. Usłysz je w głowie. A ty, Gargulcu, rób co chcesz.

- SIOOOOOOORRRRRRRRRRRRRRRRB!!!

Jam jest Placek z Galaretką, z Galaretką Placek! Jestem tu po to, by zdobyć to, co jest niezdobywalne, i przeżyć to, co jest nieprzeżywalne! Od teraz jestem twoim towarzyszem i panem zarazem - mogę tobą manipulować jak tylko chcę i tylko od mej woli jesteś zależny. Nie próbuj jednak robić niczego, co by było nieroztropne. Wszelkie twoje uczynki zostaną nagrodzone bądź ukarane. Mówże więc, co tu robisz i co zamierzasz, a może wspomogę cię w niedoli bądź doli i wesprę cię w noszeniu ciężaru życia.

Hah. Ciekawe, co odpowie nasz śmiertelnik. I jak zareaguje reszta tej hołoty.

Wiwern PW
5 grudnia 2010, 20:10
- Bardzo ciekawe rzeczy mówisz, Panie Placku. Man nadzieje, że nie ma pan nic przeciwko krótkiej pogawędce? Jestem tylko zwykłym, prostym człowiekiem, który dźwiga ciężar walki z magicznymi prymitywami i czuję się wielce wyróżniony pana obecnością, więc... Mam nadzieje, że to Pan doceni i pójdzie za mną.

Gregory wziął talerz z tym smakowitym niebieskim czymś o dziwnej nazwie oraz plackiem, który właśnie został nałożony przez człowieczka o bardzo znikomej muskulaturze. Następnie kulturalnie zajął miejsce przy stole.
- Panie Placku... Niech pozna pan mojego znajomego. Mówią na niego "Placek". Ja za to mówię na niego "Smaczny Placek". Jest trochę nieśmiały. Przypomina mi czasy jak bolał mnie brzuch po obiedzie. Mh... Piękne czasy wolności. No ale do rzeczy. Niech pan obserwuje.

Gregory zaczął powoli zajadać się plackiem. Delektował się jego wspaniałym smakiem. Każdy kolejny gryz był dokładnie rozdrabniany. Shred nie oszczędził też sobie mlaskania i jęków zachwytu. Z placka na talerzu nic nie zostało.
- Wspaniały placek. Tylko to jedzenie więzienne jakoś tak nie zaspokaja do końca. Mam jeszcze troszkę tego niebieskiego czegoś ale to chyba nie starczy.

Gregory roześmiał się i powolutku powiedział:
- I co Pan na to? Ma pan jakieś kilkanaście sekund, by mnie odwieść od napełnienia mojego umięśnionego brzuszka o kolejnego placka. Hm... Do dzieła Panie Placku!

Kirin PW
5 grudnia 2010, 20:55
Hmm… Dwóch na jednego … Gdyby to jeszcze były samice, to pewnie bym się ucieszył, ale w takim wypadku…

Andromach postanowił nie czekać na oponentów. Schylił się i rzucił garścią piachu w kierunku ich oczu, po czym pobiegł w kierunku najbliższego gnoja, szykując się do zadania ciosu kijem w łeb.

Xelacient PW
5 grudnia 2010, 21:54
Siły natury musiały być przychylne druidowi, bo gdy machnął ręką wiatr nagle zmienił kierunek zawiewając piasek wprost w oczy gnolli, którzy oślepieni zasłonili pyski ramionami, dzięki temu kirinotaur podbiegł bez przeszkód do pierwszego z nich i wyprowadził cios w głowę... który do końca mu się nie udał, ponieważ jego cel przypadkowo pałką która trzymał ręku odbił drąg tak, że ten spadł na jego prawe ramię.

Rozległo się ciche chrupnięcie, hienoludź cicho zaskomlał, po czym wypuścił broń z dłoni i osunął się na kolana.

Wiewek PW
6 grudnia 2010, 15:29
Wierszokleta się znalazł...

- Jak tylko po części elf, to i tak elfem wciąż można zwać, prawda panie Ningress? Ja pierwszy raz słyszę o przepowiedniach jakichś, pochodzę z planety już zniszczonej. I wracając do sprawy twej rasy. Skoro tylko pół elfa w elfie, to drugie pół jest czym?

Mam nadzieję, że odpowiedź nie będzie w formie rymowanki. Może piosenka?

Irhak PW
6 grudnia 2010, 16:34
- Porzucając patos wierszy... reszta ludu, z którym jestem także spokrewniony, już wymarła... jej wrogami były demony, mości Zdzisiu... mogę Cię tak nazywać?

Jeśli powie tak, to nie będę go tak nazywać...

AmiDaDeer PW
6 grudnia 2010, 17:20
Jeśli mnie pożresz, to rozjebię twój mózg w pył. Jeśli darujesz mi życie - wspomogę cię siłą mego umysłu. A oto dowód mych słów.

I takoż spróbowałem wyciągnąć siłą woli zjedzone przez prymitywa ciasto z jego przełyku. Wszak próba ingerencji przez ciało tegoż śmiertelnika może nie odnieść oczekiwanych skutków - zawsze jednak przynajmniej wywołam jakieś odruchy wymiotne lub coś podobnie obrzydliwego.

Wiewek PW
6 grudnia 2010, 19:25
O proszę, bez rymów. Postęp. I cecha wspólna się znalazła. Chodź mam nadzieję, że nie...

- Drakonidów, takich jak ja, raczej też nie da się już spotkać, ale wciąż mam nadzieję, że żywiołaki nie wybiły nas wszystkich. Do Zdzisia jestem przyzwyczajony jeszcze z dawnych lat, więc nie ma problemu.

Lepiej, żeby tak nie mówił.

Xelacient PW
10 grudnia 2010, 21:20
Z początku nic się nie działo, jednak po chwili w żołądku Buttera zaczęło się dziać coś nieprzyjemnego, jakby właśnie przeżute ciasto postanowiło wrócić się przez przełyk. Pogromca magi zetknął się w swoim życiu z niejednym zaklęciem ofensywnym, przywołującym a nawet osłabiającym, ale żeby coś animowało przeżute jedzenie?!

Jednak niezrażony stawił opór obcej sile, rozluźnił mięśnie brzucha, jego przełyk się zacisnął odcinając drogę ucieczki, jednak moc Placka nie ustępowała, mocowali się tak przez chwilę. Shred toczą tą wewnętrzną walkę zacisnął powieki i zęby, ręce zaciśnięte w pieści obficie zlały mu się potem, podobnie jak czoło. zatraci poczucie czasu i przestrzeni angażując całego swojego ducha przeciw obcej ingerencji.
Ale przetrwał pierwsze uderzenie, po tym zaczął powoli odpierać atak może dzięki temu, że Placek tak słabo zaatakował, albo jego odporność w końcu zareagowała czy może po prostu pusty żołądek niechętnie wypuszczał pierwszy posiłek w ciągu dnia, ale już niewiele brakowało...
-Panie Shred! -na ten głos tylko zacisnął mocniej powieki i wyszczerzył zęby, ale sługa nie ustępował: "Panie Shred! Panie Shred! Co się stało!" Być może dałoby się zignorować, ale gdy kuchcik nim potrząsnął wołając tuż nad uchem "Czy nic się Panu nie stało?!" Gregory w odpowiedzi zwymiotował się na jego fartuch.

Mizerny człowieczek, tak się przestraszył, że zatoczył się do tyłu omal nie upadając.
-Na-naj-mocniej prze-e-praszam -odparł trzęsąc się ze strachu, jednak szybko odzyskał pewność siebie i odwróciwszy się stronę kuchni wrzasnął.
-Która pała robiła placki?! Pan Shred się eee... STRUŁ!!!
Po czym z uniżonym uśmiechem zwrócił się znów w kierunku Buttera i wręczając biała szmatkę rzekł "Zaraz przyniosę panu wody" po czym szybko się zmył.

Spojrzawszy z powrotem na stół magofob zobaczył kubek gorącej guarany, no tak, kuchcik przylał, bo obiecał mu ją przynieść.

***

Gdy tak dwie samotne istoty stały naprzeciw siebie, próbując zgłębić siebie nawzajem. Półelf poczuł coś bardzo mocnego od strony drakonida, tak to był alkohol, chociaż same źródło owego zapachu zdawało się nie przejawiać najmniejszych objawów upojenia. chociaż co on wiedział o drakonidach!
Zapach bimbru musiała poczuć również Elibeth która w międzyczasie stanęła obok Ningresaa wspierając się o jego ramię, bo nieznacznie się skrzywiła, ale zdobyła się na życzliwsze spojrzenie niż jej towarzysz.

Zdzich za to poczuł zapach krwi, najprawdopodobniej z zabandażowanej rany na jej ramieniu, jednak bardziej zainteresowały go symbole na jej stroju wskazujące jednoznacznie, że to TE elfy.
-Słyszałam o tobie Zdzichu - zaczęła elfka - to ty uratowałeś syna brata mojego stryja przed powodzią, chciałam ci za to podziękować, nazywam się Elibeth, ten goblin to Grauczuk, a jak zobaczysz przerośniętą goblinicę z pyskiem jak gnol który dostał szpadlem w ryj to będzie Farawell. A jak nazywa się twój towarzysz?
-Riszczak - wyrwał się rybak.
-No dobra - zaczął gospodarz -skoro się wszyscy poznaliśmy to proszę się rozsiąść.
-Aaaale... mam jeszcze skrzynki do przyniesienia...
-To skocz na molo i powiedz tamtejszej bandzie leni, żeby je przyniosła, Pan Zdzich jest moim gościem poleconym przez Bazalka, więc mi nie będziesz z niego robił tragarza.

Gdy stary goblin zniknął za drzwiami, a towarzystwo znów zaczęło się rozsiadać, Ogniodech wręczył kubek gadowi ze słowami.
-Mam dla ciebie jedną radę, nie staraj się być miły dla goblinów, jak im podasz dłoń to oni cię złapią za rękę i nie będzie im to przeszkadzało, by później wbić ci nóż w plecy... no dobra zadek, ale możesz mi wierzyć na słowo, bo jestem tego doskonałym przykładem.

Wiwern PW
10 grudnia 2010, 22:30
- Rozjebie!!! - wrzasnął Shred. Jego wkurwienie było nie do opisania. Nigdy nie zdarzyło mu się coś takiego. Nigdy. Przez chwilę miał wrażenie, że znów jest na swojej rodzinnej planecie i właśnie wymierza sprawiedliwość najeźdźcom. To uczucie wróciło. Czekał tyle lat...

Gregory z obłędem w oczach złapał Placka w swoją wielgachną dłoń.
- Stać Cię tylko na wymioty? To zabawne! Im dłużej będę walczył z Panem walczył, tym bardziej się mogę na tą magię uodpornić - stwierdził Greg i dodał - To może dokończymy starcie? Nie mam broni, więc ma pan przewagę. Kuszące byłoby przekonanie Pana o wyższości technologii nad magią. Z drugiej strony... Mogę teraz zeszmacić magię pokonując ją pięściami!

Greg puścił przeciwnika, wytarł się szmatką i wyraźnie się uspokoił. Przyjął pozycję bojową, wyszczerzył zęby. Stał tak chwileczkę i... zaczął szarżować!

AmiDaDeer PW
11 grudnia 2010, 14:10
Na Gugole Elementaria... Czyżby tego marnego humanoida magyja się nie imała? Nie, to nie do rzeczy. To być nie może. Tylekroć czasum spędził w tymże świecie okrutnym, ale takich sposobności widzieć mi nie było dane. Nie u człowieka. Nie u homo, na Elementaria Gugole!

Nie, to nieprawda jest. Oto się zbliża, czuję to. Unikam - na lewą stronę się rzucam, wszelkie omijając bariery - po czym wszelakim ciastem wokół w niego ciskam, ażeby jego temperament ostudzić. I próbuję umysł mu opanować częściowo, by za chwilę mu ból głowy wywołać. Może się uda...

...może?...

Irhak PW
11 grudnia 2010, 22:40
Coś się Ningressowi nie podobało w tej całej sprawie z drakonidem. Wyglądał na znajomego, ale może to przez Ravena? A może gdzieś indziej go widział? Postanowił w wolnej chwili spojrzeć w umysł Zdzisia... może zobaczy tam coś, co mu się przyda w tajemnicy pochodzenia drakonida?

Wiewek PW
13 grudnia 2010, 15:07
- Dobrze, zapamiętam to - Zdzich odpowiedział Ogniodechowi.

Dobra, wszystko świetnie, tylko czemu tyle ludu się tu zebrało? Nienawidzę towarzystwa wielu osób, szczególnie niezbyt poznanych. I wciąż jestem głodny, a ten kruk... Opanuj się! Nie możesz ot tak sobie wstać, podjarać i zeżreć tego ptaka! Chociaż... Urgh, nawet nie mogę pacnąć się w twarz.

Xelacient PW
23 grudnia 2010, 00:58
Gargulce w końcu przestały szeptać między sobą i po zebraniu swoich notatek wstały od stołu i zajęli miejsca przy mikronie, sam gnoll nie okazując żadnych emocji, od dryfował w kierunku lodówki.
Skrzydlaci zamienili jeszcze kilka słów, ułożyli kartki i zaczęli audycję.

-Wszyscy się już obudzili? To świetnie, bo nasz dyro stwierdził, że zanim stąd odlecicie trzeba was doedukować, żebyście w czasie podróży wstydu mu nie przynieśli, z tego też powodu postanowiliśmy wam szybko przypomnieć kilka podstawowych informacji - rozpoczął Morphen.
-A więc po kolei -zmienił go Silk-hna - Dzisiaj koło południa mają po was przylecieć dwa transportowce, które zawiozą was na płytowiec "Eneon". Wasza podróż powinna trwać 3 góra 4 tygodnie, po drodze armada będą przystawać dla uzupełnienia paliwa, ale na zwiedzanie raczej nie macie co liczyć, zresztą takich rzeczy dowiecie się na miejscu.
-Generalnie w tym zlepku prywatnych kupców, awanturników, osadników i rządowych jednostek znajdujecie się na dole hierarchii.
-Hierarchii na szczycie której stanie Tulonder, opowiadać wam o nim nie muszę, bo wszyscy pamiętają jego kampanie "Rusz dupę", program radiowy "Warzywniak domowy", już nie wspominając promocji kolonizacji hasłem "ZAORAĆ ZIEMIĘ!!!
-Którą Kog trochę mu popsuł kradnąc jego anty-grawitacyjny traktor powszechnie znany z plakatu na którym rozjeżdża żywiołaki wszystkich możliwych rodzajów.
-Ale nie, nie będzie się tym zajmował, podczas uroczystej inauguracji startu floty przejmie funkcję "Strażnika", oznacza to, że będzie dbał o wasze bezpieczeństwo starając minimalnie ingerować w wasze poczynania, zgodnie z liberalnym duchem Federacji.
-Chociaż znając jego w będzie to liberalizm socjalny... w najlepszym razie...
-Po Strażniku najważniejszymi osobami są Akolici, jak to się mówi "Są to istoty które swoją aktywnością wyróżniają się na tle innych mieszkańców."
-Prościej mówiąc są to cwaniaki które zaprzedały własną rasę, żeby przypodobać się Starożytnym, doskonałym tego przykładem jest Kokerol, kombinator, wyzyskiwacz i krętacz, który zostanie gubernatorem, bo udowodnił swój kosmopolityzm żeniąc z gnolką. Mało tego! Mają córkę, jak zobaczyłem jej ryj to myślałem, że pęknę ze śmiechu.
-Ale wracając do tematu -przerwał mu Slik-han, teraz wymienimy wam pełną listę Akolitów, żebyście wiedzieli na kogo narzekać.

Jednak dalszej wyliczanki Ecletica nie słuchała, bo za oknem pojawił się kolejny gargulec, ubrany w czerwony szalik i czapkę, które wraz z grubymi okularami ostro kontrastowały z podkoszulkiem i szortami.
Przez chwilę nawzajem się obserwowali, aż w końcu skrzydlak postanowił odsunąć okno i wejść do środka.
Wpuszczony powiew rozwiał kartki radiowcom, którzy zgromili go wzrokiem ale nie przerwali "audycji".

Jednak nierażony szalikowiec podszedł do Psivy inicjując rozmowę:
-Witaj ludzka kobieto, pewnie jesteś w związku z tą wyprawą... -bardziej stwierdził niż zapytał - może chcesz się czegoś napić, wody, a może gorącej guarany?

***

-No przecież mówię, że mu coś odbiło - usłyszał Gregory ze strony kuchni.
-Może brał te zioła od tego zielarza-jednoroga - Jachan po ich zażyciu zachowywał się podobnie.

Jednak Butter dalej nie słuchał tylko rzucił się na Placka, jego ponownie złapanie było o tyle problematyczne, że u jego dotychczasowych oponentów dało się przewidzieć w którą stronę chcą uskoczyć, to wystawiali nogę to sprężali swoje ciała w jedną lub druga stronę, zaś to coś po prostu nagle poleciało na lewo.
Jak nagle ryszyło tak nagle się zatrzymało, ale wtedy na Shreda poleciały kandyzowane owoce przez co jego szarża skończyła się na kancie stołu. Placek dalej sobie stał sobie jak gdyby nigdy nic na blacie gdy nagle człowieka rozbolała głowa! Ale, że w tym momencie z niej nie korzystał to go tylko bardziej rozwścieczyło, więc niemal kładąc się na stole zadał oburęczny cios który spadł "Magicznego", jednak okazało się ze względu na jego strukturę ciała, cios został zamortyzowany, przez co Placek nawet się skrzywił, jednak to musiało mieć na niego jakiś wpływ, bo Gregory zdołał chwycić istotę w obydwie dłonie.

Cios pięściami nie był przyjemny, podobnie jak żelazny chwyt Nosiciela, ale co innego zmartwiło Placka: Zdekoncentrował się na chwile, bo przeciwieństwie do Njego oponenta zauważył pojawienie się kolejnej istoty, która wydawała się ciut inteligentniejsza od reszty, jeśli walka pomiędzy nimi zbytnio rozgorzeje ktoś w końcu może się skapnąć, że "nie jest zwykłym ciastem", a wtedy... zrobi się gorąco.

***

-No to super -odpowiedział gospodarz i zabrał się za parzenie guarany.
Przez chwilę panowało milczenie zakłócone jedynie przez cichy głos radia, gdy nagle drzwi do sąsiedniego pokoju się otworzyły i stanęła w nich Farawell.
-Co sądzicie o moim pancerzu? - zapytała z figlarnym uśmiechem i zaczęła przebierać różne pozy napinając mięśnie.

Ningress z Zdzichem z zainteresowaniem przypatrzyli się jej ubiorowi, był to rodzaj kombinezonu na który były zapięte płyty czarnego, matowego pancerza. Jednak po bliższym przyjrzeniu się można było dostrzec, że zbroja składała się z większej ilości drobnych elementów, dzięki czemu nie krepowała ruchów.
Półelf domyślił się, że musiał być wykonany na miarę z jakiegoś polimeru, do tego dojrzał jeden szczegół, z rozmiarów "wypukłości" napierśnika można było odnieść wrażenie, że półgnollka miała znacznie większy biust.

Zdzich za to miał okazję pierwszy raz w życiu zobaczyć efekt zmiksowania krwi gnolla i goblina, opis Elibeth był jak najbardziej trafny, zaś sama Farawell dopiero po chwili zauważyła gada, co nieco ją speszyło.
-A ty to...?
-Zdzich, drakonid, też leci na Wengę. - odpowiedział jej Grauczuk rzucając na stół kartonowe pudło - masz tutaj swoje keksy, lepiej nie pić guarany na pusty żołądek.
-Mądrala się znalazł - odparła mu otwierając opakowania i biorąc ciastko - dobra ekipa, częstujcie się śmiało, tylko powiedzcie co sądzicie o moim wyposażeniu -dodała siadając na brzegu fotela Elibeth.

Wiwern PW
23 grudnia 2010, 09:44
- Wygrałem. Spodziewałem się większego wyzwania. - rzekł z wyraźnym rozczarowaniem.

Gregory nie miał humoru, by bawić się z magicznym. Zaczął powoli przybliżać go do ust i jednocześnie zaczął się łakomie oblizywać. Jednak zawahał się w momencie, gdy Placek był na tyle blisko zębów Shreda, że mógł je policzyć.

Hmh... Czy moralne jest zjeść magicznego? Czy nie zarażę się jego magiczną strukturą? Czy już tutaj jest ta granica, której się nie przekracza?

Greg przypomniał sobie starego kumpla, który brał udział w wybijaniu jaszczurołgów i innych magicznych. Koleś nie miał oporów, by gwałcić co ładniejsze magiczne istoty. Zjadania magicznych placków to przy tym pikuś.

Można go zjeść.

Gregory przybliżył go ale... znów przerwał. Wyjął podarunek od scorpiniora, pokazał go swojemu posiłkowi i spytał się szeptem:
- Mam wątpliwości co do tego przedmiotu. Poważne. Może coś wiesz? Od tego zależy twój los.
strona: 1 - 2 - 3 - 4 - 5 ... 8 - 9 - 10
temat: [RPG] Wojna Żywiołow: Dzień Pioniera

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel