Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Wojna Żywiołow: Dzień Pioniera
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 ... 8 - 9 - 10

Xelacient PW
19 września 2010, 20:36
Obcosferowiec niestety nie dał półelfowi potwierdzić swoich przypuszczeń, ponieważ szybko się oddalił. Nigress chciał podjąć pościg, ale nagłe uderzenie zdekoncentrowało go.
Jak z oddali dobiegł do niego głos Farawell – No co tym razem!? –Jednak na szczęście coś lub ktoś odciągnął jej uwagę, dzięki czemu miał czas na „przebudzenie się”
Gdy się ocknął, rozejrzał się wokół niczym po złym śnie. Może nie był wykończony fizycznie, ale czuł się jakby go przepłukano, stracił tyle energii a raz. Pierwsze co dostrzegł to półgnolicę kłócącą się z jakimś rannym w ramię elfem, posiadającym insygnia jego rodu.

***

Ger otworzył drzwi, do Grega doleciała komenda "tylko teraz bez wygłupów".
Nawrócona, o dziwo posłuchała i zamiast wlecieć powolutku weszła na szkieletowych nogach, których napęd stanowiły niewielkie silniczki które zwijające stalowe linki poruszały kończynami, był to jakby uproszczony układ ruchu przeciętnego humanoida, jej chmura gdzieś zniknęła, więc Butter mógł dojrzeć, że do korpusu ma przyczepione całkiem pokaźne uzbrojenie.
-Zamkniesz drzwi? –rzekł ośmionóg.
-Oczywiście - rzekł żywiołak i machnięciem ręki wywołał powiew od którego drzwi tak trzęsły, że Scorpinior aż podskoczył.
-Jak już panu mówiłem - odezwał się niezrażony – naszym pierwszym przeciwnikiem będą żywiołaki ziemi, Galsza co nieco panu o nich opowie:
-Z chęcią, ale dowiedziałam się od pańskiego gargulca, że zamówił pan trochę broni, może pan je nam zaprezentuje?
- Z przyjemnością.

Greg podszedł do pudła i otworzył je. Przesunął je po biurku w stronę rozmówców i zaczął prezentacje:
- To jest Max. To bardziej pamiątka niż broń ale skutecznie zwiększa moje morale. Przyznać trzeba, że jest całkiem zadbana jak na tak stary model - powiedział Greg i zdmuchnął z dumą kurz ze swojego przyjaciela.
- To z kolei są klasyczne przykłady moich ulubionych zabawek. Po Maxie oczywiście - stwierdził podekscytowany Shred pokazując rewolwer i pistolet skałkowy - Wolę bronie starsze i z duszą, niż nowsze i bez klimatu.
-Z duszą? –wyrwał się żywiołak – to znaczy, że lubi pan bronie w których zaklęto duszę jakieś magicznej…? – ale urwał w pół zdania zgromiony morderczym wzrokiem Shreda, który wrócił do prezentacji.

Butter, żeby się uspokoić sprawdził jak bronie leżą w jego dłoni. Przeładował. Uśmiechnął się pod nosem i schował je z powrotem do pudła. W myślach stwierdził, że te modele prezentują się lepiej niż oczekiwał.

Następnie zaprezentował pistolet maszynowy ale bez większego entuzjazmu. Komentarz słowny już sobie darował. Gdy już maszynówkę schował, wyjął spory karton z zestawem amunicji do jego broni. Otworzył go i sięgnął po instrukcje by dowiedzieć się czy wysłano mu dobry produkt. Niestety całość była zapisana w niezrozumiałych językach. Był elficki, krasnoludzki, minotaurzy ale ludzkiego nie było. Zdegustowany Greg zdał sobie sprawę, że musi przerwać prezentacje by sprawdzić czy wysłano mu dobry towar. Zaczął rozpakowywać i sprawdzać każdy nabój. Zajęło mu to dobre pięć minut ale warto było. Co prawda Skorpinior zaczął się nudzić ale Greg zadowolony z faktu, że wszystko się zgadza - pokazał najciekawsze cacko:
- To jest strzelba z wybuchową amunicją - wskazał na olbrzymią broń palną - Dzięki specjalnemu typowi amunicji siła rażenia naprawdę robi wrażenie. Niestety ciężko do niej dorobić pociski, więc będę musiał używać tej pukawy z rozwagą bo szybko mi amunicja wyjdzie i będzie po zabawie. To nie wszystko oczywiście. Został jeszcze jeden gadżet.

Shred zaczął grzebać w pudle. Z początku powoli, z czasem - coraz szybciej. Agresywnie przewalał w pudle wszystkie pukawy i racje żywnościowe.
- Bazalk, ty skurwysynie - krzyknął - Miałeś dopilnować by przysłali mi to co chce. Wysłali mi kurwa jakiś debilny nóż myśliwski zamiast mikrofali!
Łeb gargulca natychmiast pojawił się za drzwiami
-A tak, zapomniałem ci powiedzieć, ze dojdzie dzisiaj, Skalcyt wypłynął o świcie, więc dzisiaj przywiezie.

***

Łódź draconida była wyciągnięta na brzeg, reszta jego wyposażenia leżała nienaruszona, ba! nawet goblin zdążył już załadować swoje rzeczy, głównie wędzone ryby w drewnianych skrzynkach.
-Owszem sporo tego - odparł Riszczak widząc minę gada - ale strażnik więzienny wyrusza o świcie, więc zapewne jeszcze płynie swoją motorówką, spokojnie zdążymy, tym bardziej, że będziemy wiosłować we dwóch.

Rzeczywiście, łódka draconida może nie była szczytem sztuki szkutniczej, ale w porównaniu z łupiną goblina prezentowała się nawet okazale, może drewno tu i ówdzie już próchniało, ale rekompensowały to całkiem lekkie plastikowe wiosła.

Gdy Zdzich zepchnął łódź, goblin już siedział za jednym wiosłem. Chwilę trwało zanim się zsynchronizowali, ale Riszczk dotrzymywał tempa.

Wybrzeże przesuwało się powoli, jednak monotonię wiosłowania zakłócił, całkiem spory kruk, który przysiadł na brzegu łodzi i całkiem inteligentnym spojrzeniem zaczął się przypatrywać amuletowi.

Irhak PW
19 września 2010, 21:13
- Cisza! - ryknął półelf w taki sposób, że aż Farawell podskoczyła.

Kłótnia się skończyła i oboje patrzyli na O'Fanatha.

- Elibieth, to ty? - powiedział Ningress dość osłabionym głosem, co go trochę zdumiało. - Co ty tutaj robisz? Szukałaś mnie? Dlaczego? - pytał się podchodząc do nich.

Wiewek PW
20 września 2010, 15:41
- Duży ptak. Wszystkie kruki są u was takiej wielkości?
- Nie - odpowiedział goblin. - Nawet nie wygląda na zwykłego kruka.
- Serio? Hmm... - Zdzich oblizał się. - Zgłodniałem. Upieczemy go?
- Coś ty!?
- Dobra, spokojnie, nie denerwuj się tak, żartowałem.
- A ja akurat w to wierzę.
- No dobra, chcę go zjeść, ale... Czekaj.
- Na co?
- Czy ten ptak gapi się na mój amulet?
- Wygląda na to, że tak. Błyszczy się w słońcu, więc pewnie mu się podoba.
- Pewnie masz rację.

Wiwern PW
21 września 2010, 18:38
- A tak, rozumiem, dojdzie dzisiaj. Żebym nie zapomniał Ci wpierdolić.

Gregory wymownie spojrzał na scorpiniora by dać znać, że gargulec wkurwia go a potem wzruszył swoimi umięśnionymi ramionami dając znak o zakończeniu prezentacji. Następnie zwrócił się do Galszy i Gar–tek-kana:
- I jak wam się podobało? Fajne cudeńka? I czy to już wszystko?

Xelacient PW
24 września 2010, 18:40
***
-Raczej tak – odparł scorpinior –jeszcze jest sporo do omówienia, ale w czasie lotu zdążymy poruszyć każdą kwestię.
-Ja chciałam tylko dodać, że owszem do samej broni nie mam zastrzeżeń, ale polecałabym panu zorganizować sobie jeszcze kilka granatów oraz kuszę czy inną broń nerobalistyczną, choćby taką jak moja – mówiąc to odczepiła od „pleców” łuk w całości wykonany ze stali - bo z doświadczenia –kontynuowała – wiem, że z żywiołakami ziemi najlepiej prowadzić wojnę podjazdową i strzelać do nich z jakieś taniej broni, a dopiero broniąc jakiejś pozycji walić ze wszystkiego co się ma..
-A z łukiem to się zgodzę – wtrącił się Gar-tek-kan – oczywiście zapewnimy panu wszelką pomoc prawną, medyczną i finansową, ale dobrze byłoby zadbać o nie pozostawianie zbyt wyraźnych śladów. A taki centaur ze strzałą w plecach będzie budził mniejszą sensację niż taki co wdepł na minę.

***

-Szukałaś?! To on jest kobietą?! –zapytała Farawell
-To on ma cycki? – zawtórował jej goblin.
-Rzeczywiście elfy to albo geje albo transwestyty –dodała zdegustowana półsukna.
-To nie tak - odparła elfka – po prostu udając mężczyznę łatwiej jest podróżować w waszym patriarchalnym społeczeństwie, nawet jeśli jest się przedstawicielem innej rasy.
-To, że samice większość czasu spędzają w domach wcale nie oznacza, że są dyskryminowane! Po prostu każda rozsądna babka wie, że lepiej wygodnie siedzieć sobie w domu, prawda? –rzekła półgoblinka
-To dlaczego ty podróżujesz?
-Auuueee… Nigress! Pytałeś się o coś, no nie? Krótko mówiąc twoja przyjaciółka została wysłana, aby się upewnić, że na pewno stąd odlecisz.

***

-Mam propozycję -rzekł Riszczak ściszając głos – spróbuje go złapać, może komuś go sprzedam, jak nie to wtedy będziesz mógł sobie upiec, ale okrucieństwo starych bogów, nie tutaj! Bo spalisz mi… eee sobie łódź.
Kruk spojrzał się na goblina, jakby rozumiał każde słowo i zanim ten zdążył się podnieść, zerwał się do lotu. Później zatoczył koło i odleciał w dal.
-Coś mi się zdaje rzekł - goblin wstając - że skierował się w kierunku wioski, myślę… o hydra! – okrzyk niemal przestraszył draconida, jednak jego towarzyszowi musiało chodzić o podwodną skałę od której odepchnął się szybko pochwyconym wiosłem.
-Te wody są pełne takich skał –rzekł siadając z powrotem – miałeś sporo szczęścia, że wczoraj nie wpadłeś na jakąś po zmroku.

Wiewek PW
25 września 2010, 15:19
- Tak już mam, albo szczęście, albo pech. Trochę szkoda tego smakowicie wyglądającego ptaka. Eh... - westchnął Zdzich. - Płyńmy dalej. Mam dość morza, ciągle fale. Nie zdziwię się jeśli dostanę choroby morskiej.
- Tylko nie na mnie.
- Spokojnie, postaram się.

Irhak PW
25 września 2010, 17:16
- Elibieth... - szepnął Ningress po czym wykorzystał sztuczkę, której nauczyła go matka. Była to jedna z pierwszych rzeczy jakiej się nauczył od niej. Połączył się myślami z elfką.
Sceneria dla tych dwojga się zmieniła. Praktycznie nic nie pozostało z lasu, który ich otaczał. Teraz znajdowali się w wielkiej sali bez okien i drzwi, gdzie pod ścianami znajdowało się 99 posągów i jedna pusta kolumna, a na tle najbardziej okazałych posągów stał wielki tron z białego marmuru, a w poręczach znajdowały się przeróżnej maści klejnoty.
- Kto Cię wysłał? A może to tylko pretekst, by się ze mną zobaczyć? Miałaś się przecież rozejrzeć trochę nad sprawą zabójstwa mojej matki...

Irhak PW
26 września 2010, 19:05
"Wspomnienia Ningressa" cz. II

Cholerna suka! Nie da się wyspać... jednak mają oni rację nazywając gnollki sukami, ale pomimo tego, że Farawell jest tylko w połowie gnollką wcale nie sprawia, że jest lepiej... ale w końcu jest sposób, by sobie z nią poradzić... gdyby tylko móc ją odesłać w sam środek bagna...
Mój mały ptaszek, Raven, podziela najwyraźniej ogólną opinię o niej - brzydka jak noc, gburowata, rozwydrzona księżniczka, która nie potrafi nic robić oprócz szukania wiecznie jakiejś zaczepki... Nie szczędzi okazji, by ją "zbombardować"...
Wizje, omdlenia, bolesne pobudki... nic do czego bym się już nie przyzwyczaił... no chyba, że pierwsza twarzą jaka widzę jest jakiś paskudny mieszaniec gnolla i goblina... rzeczywiście, paskuda!(...)
Opowieść tej dzikuski, która nie potrafi nawet przez chwilę nie pleść bzdur... *zamazane* Starożytny, który był tyranem? To akurat może być prawdą... ale czy naprawdę mordował tyle istnień i jedyne co mu zrobiono, to draśnięto go w durny palec? Nie sądzę... to pewnie jakieś głupie bajeczki gnolli, by straszyć małe dzieci(...)
Demony jednak są prawdziwe! A myślałem, że już nic gorszego od tej podróży być nie może... jakoś udało mi się go przepędzić... nowa laska, z której chyba nie będę miał wielkiego pożytku... amulecik i te świstki może się na coś przydadzą, ale, do jasnej cholery ciemnej masy!, co oznacza ten płomienny symbol na amulecie?!
Elibieth... jedna z najpiękniejszych elfek jakie widziałem... niestety widziałem też jak, gdzie i kiedy umrze... okropna śmierć w okropnym miejscu, lepiej żeby nie wiedziała jak zginie... poprosiłem ją o pomoc przy moim własnym małym śledztwie... ciekawe czy znalazła coś, co pomoże mi odnaleźć prawdziwego mordercę mojej matki?

Wiwern PW
26 września 2010, 21:23
- Dopóki płacicie to możecie wymagać. Mimo to wolę by rad udzielały mi wyżej postawione osobistości na moim poziomie technologicznym. Gar-tek-kan jest tego doskonałym przykładem. Ty dziewczynko - nie!

Greg zmrużył oczy, skrzywił się lekko i spojrzał dumnym wzrokiem na Galszę. Był przekonany, że to pozwoli się dziwce upewnić jakie jest jej miejsce w szeregu.

- Jak już się wybawię za wszystkie czasy podczas wojny z żywiołakami i wyjdę w jednym kawałku... To może się pan czuć zaproszony na piwo w moich rodzinnych stronach. Choć przyznam, że dawno mnie tam nie było.

Kirin PW
28 września 2010, 21:45
Andromach próbował przypomnieć co było napisane w „Encyklopedii ziół wg Ka XVIII” odnośnie właściwości ciętokrzaku.

Ciętokrzak jest to roślina ze wszechmiar przydatna i znajomość jej hodowli powinna być znana każdemu […] Od wieku XV Starej Ery ciętokrzak, dzięki zastosowaniu rewolucyjnych narzędzi Le LVI, był zasiewany masowo na wielkich połaciach ziemi […]

Cholera, ten system nauczania już od dawna powinien ulec poważnym zmianom…

[…] roślina ta, u przedstawicieli rasy kirinotaurów, wywołuje silne zwiększenie potencjału fizycznego, u innych stworzeń zaś, takich jak […] ma działanie halucynogenne. Efekt jest uzależniony od rozmiaru i wytrzymałości danego stworzenia […].

Hmm… O ile nie wywołam tym zielskiem u orków wizji smoka, czy innego stworzenia przed którym muszą uciec, to może uda mi się przekonać tego dużego, że ten z łajnem na głowie to mój kumpel… Tak, to powinno być i zabawne, i skuteczne…


Kirinotaur zrobił unik przed ciosem, co w dymie nie było szczególnie trudne, po czym krzyknął do pierwszego orka:

-Hej, patrz… Jeden z moich przyszedł mi pomóc…

Drugi ork, cały czas się drąc, biegał z prezentem od harpii na twarzy tam i z powrotem.

… i właśnie zaczął przygotowania do wytworzenia potężnej błyskawicy która…

Ork zaczął wykrzykiwać jakieś przekleństwa.

… zresztą sam słyszysz co z Tobą zrobi.

Dodatkową zaletą tego planu było to, że w tym dymie nawet bez substancji halucynogennych można było wziąć tego drugiego orka za dowolną inną istotę podobnego wzrostu.

Xelacient PW
2 października 2010, 20:04
-Piwo… - westchnął Scorpinior - to daleka wizja, ale będę zaszczycony, bo pewnie pan nie wie, ale ten napój jest wśród moich pobratymców rzadkością… pustynia nie pozwala nie takie… zużywanie zasobów.

Galsza widocznie jakoś nie dała się porwać wzniosłości chwili, bo nie dość, że wytrzymała spojrzenie Buttera, to jeszcze się pochyliła w jego stronę, niestety oblicze które można było przyrównać do głośnika nad którym świeciły dwie niebieskie diody nie zdradzało żadnych emocji.
-Ger?
-Co?!
-On się tak na dziwnie patrzy… taksuje mnie wzrokiem… chce mnie poderwać?
-Durna zwietrzelino, skąd ci się takie pomysły biorą?
-No bo nazwał mnie „dziewczynką”, a sam mówiłeś, że zdrobnienia wyrazów mają charakter pieszczotliwy.
Ośmionóg przez chwilę wytrzeszczał gały, aż w końcu palnął się szczypcami w czoło.
-Galsza… jeszcze wiele musisz się nauczyć… ale dla łatwości przyjmij, że pan Gregory Shred tobą gardzi i próbuje to wyrazić każdym swoim gestem.
-Aha...
-Jak pan zapewne zauważył –rzekł Gar-tek-kan zwracając się ponownie w stronę człowieka – Galsza, podobnie jak inne żywiołaki słabo sobie radzi z emocjami, i z własnego doświadczenia wiem, że jak chce jej się coś przekazać to trzeba być dosłownym.
-A jeśli chodzi o prawidłową komunikację –wtrąciła żywiołaczka – jak Gar może stać wyżej na „twoim poziomie technologicznym”?
-Galsza…
-Tak?
-Zewrzyj szczęki.
***

Elfka stała przez chwilę oszołomiona zmianą scenerii, jednak po chwili oprzytomniała.
-Jeśli chodzi o śledzenie ciebie i twojej… towarzyszki, to rzeczywiście Starszyzna chciała, żeby ktoś udał się twoim śladem. Nie wiem czy cię to pocieszy, ale twoja osoba budzi u nich konsternację, a nawet obawę.
-Jeśli zaś chodzi o śledztwo… to niestety, mam tylko jedną i to jeszcze niepomyślną wieść. Próbowano wyśledzić duszę twojej matki, ustalono, że po śmierci dusza twojej matki przeniosła się w kierunku sfer… -tu głos jej się załamał - …będących domeną demonów.

***
Przepłynęli w ciszy kilkaset metrów, po zbliżeniu się do kamienistego cypla skręcili w prawo na głębsze wody. Tym samym zbliżając się do sąsiedniej wyspy. Zdzichowi przypominała przechylony granitowy blat po którym wprost do morza zsuwała się zielona tkanina. Draconid zauważył również kilka cienkich strużek dymu wzdłuż wybrzeża.
-Jakby cię to interesowało, to wysepka którą widzisz to „Niepokonana”, a Gnashfolk znajduje się na „Straconej”, zaraz ją powinniśmy ujrzeć jak tylko wyminiemy moją, nazywającą się „Długi Nóż”.
I rzeczywiście niedługo potem jaszczur dostrzegł kolejny ląd oraz kuter rybacki, widocznie zmierzający w ich stronę.
-Widocznie mamy towarzystwo – mruknął Riszczak.

***
Ork przystanął oszołomiony, jakby nie rozumiał co się dzieje wokół.
-To przecież Derth… - rzekł potrząsając głową – on mi… nie potrafiłby… to ty… -zaczął zbliżając się chwiejnym krokiem – jesteś kłamliwą mendą… która na czole ma kuta… -i w tym momencie oponent druida zatrzymał się, a oczy mu się zwęziły z przerażenia, po czym pobiegł w kierunku towarzysza z krzykiem:
-Uciekajmy! To coś ma na łbie olbrzymiego kutacha!
Jednak gdy dopadł pobratymca i chciał go pociągnąć za sobą ten warknął i uderzył go na odlew. Niezbyt to mu się spodobało więc oddał, i już po chwili orkowie intensywnie się tłukli.
Mając chwilę spokoju Andromach rozejrzał się wokół dzięki czemu stwierdził, ze gnoll wciąż leży, chociaż już nie był tak nieruchomy, a harpia ciągnie ze sobą goblina, była nieźle obita, ale pokurcz wyglądał gorzej.

Irhak PW
2 października 2010, 20:50
Ningress nawet jeśli był takimi wieściami zaskoczony, nie okazywał tego.
- Demony powiadasz? Przed chwilą jeden uciekł mi, więc coś tu może się w tej materii święcić... Matka opowiadała mi jedną legendę. Mówiła, że demony i Krennles były w stadium zaawansowanej wojny, bo te pierwsze pożądały mocy tych drugich. Wierz mi - z tych opowieści wynika, że Krennles mają olbrzymie moce, jednak ja nie mogę zyskać ich w pełni, bo blokuje je domieszka krwi elfiej. Może Starszyzna boi się mnie poprzez moje koneksje z Krennles i potencjalnymi atakami demonów? - i dokończył w niemy sposób: "jak ten Grashawk?"...

Wiwern PW
3 października 2010, 21:33
Gregory roześmiał się:
- Nie musi się pan nią przejmować. Jest nawet zabawna na tle całej tej magicznej bandy. Szkoda, że kiedyś będzie trzeba się nią zająć. Nie widzę szans by ją dostosować do świata. - powiedział z powolnym zanikiem uśmiechu.

Życie jest brutalne. Nawet ciekawe osoby przez swoje pochodzenie czy kulturę są skazane na marną podróbkę żywota. Ich likwidacja to akt łaski. Czasami pozbywanie się takich istot, skłania w pewnym momencie do refleksji. W tym momencie Shred drugi raz zaczął rozmyślać nad takimi sprawami, za nim cokolwiek zrobił magicznemu. Oczywiście nawet do głowy mu nie przyszła opcja ułaskawienia.

- Dziewczynko... - powiedział z wyraźną poprawą nastroju - Żeby nie było! Nie piję z frajerami, nie czuj się zaproszona na moją planetę.

Lepiej nie ryzykować, że się w prosi na męską popijawę. Gar niech też lepiej wie, że swoje ulubione zwierzątko trzeba zostawić w domu.


Kirin PW
16 października 2010, 20:35
Andromachowi opadły wszystkie najważniejsze części ciała.

Takiej reakcji to się nie spodziewałem... Ale w sumie dobrze że te dwa imbecyle biją się ze sobą. Trzeba by wymyślić co zrobić z tym goblinem i gnojem który – o dziwo – podnosi się z ziemi. Gdybym tylko miał lepszy sprzęt...

Kirinotaurowi przypomniał się jeden z jego „znajomych” z okresu dołączania do różnych dziwnych grup buntowniczych, znany z reklamowania każdemu nowemu członkowi grupy nakładki na kij swojej własnej roboty:

Witaj towarzyszu! Spójrz na swój kij. I z powrotem na mój. I z powrotem na swój kij. I z powrotem na mój. Niestety, twój kij nie jest moim. Ale mógłby nim być gdybyś tylko przestał używać marnych drewnianych nakładek i zaczął korzystać z mojej rewolucyjnej nakładki wzmacniającej koncentrację!

Tak, większość kirinotaurów nie jest do końca normalna… Chociaż z drugiej strony, taka nakładka by się przydała...

Do świata realnego Andromacha przywróciła harpia dzielnie walcząca z zielonym pokurczem. Radziła sobie jednak na tyle dobrze, że postanowił jej nie pomagać, a zamiast tego popastwić się jeszcze nad gnojem.

Trith PW
16 października 2010, 21:18
Eclectica powoli się zbliżała do gargulca, chłonąc przy okazji myśli, które powoli sączyły się z jego umysłu. Nie było wątpliwości, że był dosyć zaabsorbowany samym sobą, więc żywiołaczka postanowiła subtelnie zerknąć wgłąb jego zamyślenia.

- Daleko(...) Twierdza(...) Wygodny kamień(...) Zioła, mocne(...) Nadawać(...) "Hula-hopsu, mopsu, mopsu"*(...) Wyczyścić, bo znowu te ptaki(...) - Wyłapywała z umysłu gargulca. Lecz gargulec przerażony zerwał się ze swojego miejsca siedzącego, kiedy spróbowała zagłębić się bardziej. Stała więc chwilę przed zdziwionym gargulcem. Ten odważył się odezwać - Kim jesteś? -
Na co Eclectica szeroko się uśmiechnęła, wzięła baaaardzo głęboki wdech i zaczęła mówić na jednym wydechu - Pozdrowienia z Balunu, yam est Eclectica, właśnie sobie tak szłam w kierunku Twierdzenia Utartych Nadziań, gdyż i jako że przybyłam będąc elementalistyczna, co ma na woje przeciw Żywiołowym Panom służyć, a najpierw się na miejsca sporne udać okrętem nieboskłonnym, kiedy odlatuje? Jaka ładna wieża, cóż za monument, do czego to jest służące? Przy okazji jak imię, nastrój oraz znajomość dzieł Terekolomitysa?** - Po czym Eclectica wzięła jeszcze głębszy wdech i czekała na odpowiedzi zaskoczonego, wręcz skamieniałego gargulca. Przy okazji skojarzyła paczkę, która została na kamieniu z myślami "Zioła, mocne(...)". Uczyła się jakiś czas o tym, że łatwiej jest manipulować istotami, które są pod wpływem pewnych specjalnych substancji, lub nawet silniejszych emocji. Trzeba będzie w przyszłości z tego skorzystać...


*Największy przebój gatunku muzycznego Baya-Techno-Polo
** Mało znany gracki komediopisarz

Wiewek PW
17 października 2010, 14:54
- Nie wiesz, czego oni mogą chcieć? - spytał Zdzich.
- Niestety nie.
- Chyba nie złamałem żadnego przepisu prawnego, chociaż... Mogą mnie poszukiwać te durne elfy.
- Niby czemu?
- Zwiałem im jakiś czas temu z laboratorium, jestem rzadkim okazem, rozumiesz. Badania i inne głupoty tego typu, nieprzyjemne sprawy. Przynajmniej nauczyłem się rozmawiać po waszemu, ale żarcie mieli okropne.
- Czy ty ciągle myślisz o jedzeniu?
- Nie ciągle, lecz dosyć dużo, szczególnie gdy jestem głodny.
- Jadłeś godzinę temu!
- No właśnie, czas na przekąskę - i z tymi słowami zaczął szukać w swojej torbie podróżnej pożywienia. Zamiast tego wyjął butelkę krasnoludzkiego bimbru. Odkorkował i wypił połowę jednym haustem.
- Ach, to jest to.

W tym czasie kuter prawie się zrównał z łodzią drakonida.

Xelacient PW
18 października 2010, 01:08
Czak Riszczak! Ty stary zgnilcu! Co tam za cudaka masz w łodzi! – radośnie krzyknął goblin który wyłonił się ze sterówki kutra, dla drakonida obaj wyglądali niemal identycznie, no może trochę się ubiorem różnili.
Czak Kroszet! Ostrygo jedna! –odparł współpasażer Zdzicha, którego nastrój momentalnie się poprawił – Nie widać, że jestem jego przewodnikiem!?
-Uuu –odparł rybak w udawanym zdziwieniu – widzę, że kiedy ja wciąż się zajmuje „nierentownym” rybołówstwem ty bierzesz się za turystykę która jest „przyszłością naszej gospodarki”?
-No a jak! Widzisz jaki postępowy jestem! –odparł stary goblin ze śmiechem w głosie.
Pomimo wesołości towarzystwa Zdzichowi sytuacja zaczynała się coraz mniej podobać, bo gdy po zrównaniu się łodzi jeden pokurcz wstał u drugi wychylił się przez burtę wszystko wskazywało na to, że to początek charakterystycznej dla tutejszych goblinów „pogawędki” podczas której rozmówcy wymieniają się wydarzeniami od ich ostatniego spotkania.
Gad o takim czymś wiedział dwie rzeczy: potrafi trwać straszliwie długo, a jej przerwanie jest postrzegane jako szczyt nietaktu…
jeśli można mówić o takcie w kulturze goblinów.
Zaczęli coś nawijać w swoim narzeczu którego Drakonid niespecjalnie rozumiał, tym bardziej, że w ogóle słabo znał gobliński. Jedyne co wyłapał to jakieś słowa oznaczające stopnie pokrewieństwa.
Część poświęcona rodzinie z reguły była najdłuższa, nic dziwnego biorąc pod uwagę jej przeciętną wielkość.
Jednak o dziwo już po chwili Kroszet podejrzliwie spojrzał się na Zdzicha i zadał jakieś pytanie Riszczakowi, który szybko odpowiedział coś co zabrzmiało jak „nie umie”,
wtedy rozmowa się ożywiła, z czego dało się wyłowić tylko słowo „gargulec”, będącego zapożyczeniem ze Wspólnego, jednak po tym towarzysz gada na chwilę się odwrócił i rzekł.
-Właśnie zapytałem się o twój transport, Kroszet powiedział, że jeszcze nawet nie przypłynął i że najwcześniej będzie za godzinę, wiec nie ma co się śpieszyć.
Po czym wrócił do rozmowy, która skończyła się nagłą konsternacją gdy z ust kuternika wyrwało się słowo „bomba” również będąca zapożyczeniem z Wspólnego.

***
Gargulec stał jak stał, intensywnie myśląc, co przeciętny obserwator mógłby stwierdzić po wytrzeszczu oczu, jednak Eclectice ten mało fascynujący obraz został przesłonięty przez fontannę kojarzenie faktów które odbywało się w głowie jej ”rozmówcy”.

I tak gdy z chaosu zaskoczenia wyłoniło się pytanie „KTO TO JEST!?” które po koniunkcji słów „elementalistyczna” „Żywiołowym Panom” oraz obrazu jej wyglądu (temu gargulcowi przydałyby się okulary, bo był lekko rozmazany) oraz jego wiedzy dały odwiedź która objawiła się niczym jasny promień: „Aaa! To musi byś jakiś mag od żywiołaków którego tutaj przysłali! Co potwierdził sobie „twierdzą” którą zinterpretował z „twierdzenia”. Zakończony złotym błyskiem zrozumienia myslą „Dziwnie gada, ale pewnie jest z daleka, poza tym w ogóle z elemetalistów to dziwne typy”.

Później nadeszła burza niebieskich iskier, bo skrzydlak zaczął się zbierać do odpowiedzi ”informacyjnego typu”. I tak implikując „kiedy odlatuje” i „okręt” opracował sobie jedną odpowiedź, ale przypomniał sobie „wieża” i „służące” oraz jej ostatnie pytanie, co ciekawe z ostatniego słowa „usłyszał” przedrostek „Tele-„ przez co całe słowo zinterpretował jako „telekomunikacyjna”, co skończyło się uformowaniem się niebieskiej fali tuż przed otworzeniem pyska. Jednak wiedziała co chce jej powiedzieć zanim zdążył wydobyć z siebie głos.

-Witaj… - powoli rozpoczął przybierając normalną pozycję i staranie dobierając słowa – jestem Silk-han, jestem w dobrym nastroju, ale przyznam, przestraszyłaś mnie.
Ten obiekt za mną to wieża Tele-komu-nika-cyj-na, jest to moje miejsce pracy i... jestem trochę zaznajomiony z jej „dziełami”.
Jeśli chcesz, mogę ci ją pokazać, przy okazji spytamy się o okręt który cię zabierze.
Wywierał całkiem pozytywne wrażenie, zdawał się być myślącą istotą umiejącą sobie radzić w nieprzewidywalnych sytuacjach .

***

Póki co, gnoll nie wymagał jeszcze jakieś specjalnej „opieki”, ale biorąc pod uwagę, że po efektownym ciosie „łeb w łeb” obesranego orka, po którym obaj spokojnie leżeli to i tak nie było się kim zająć.
Zrobiło się ciszej jednak kirinotaurowi nie było dane odzyskać wewnętrznej równowagi, bo nagle rozległ się świdrujący i przenikliwy gwizd, to goblin który wyrwał się harpi dmuchał ile sił w płucach w gwizdek, jednak długo to nie trwało, bo po chwili go dopadła i uciszyła ciosem w potylicę.
Zapadła cisza, ale w powietrzu wisiało coś co się Andromachowi się nie podobało.
Jego obawy potwierdziła towarzyszka która wzbiła się na chwilę w powietrze, by opaść tuż obok.
-Od strony szklarni, biegnie kilkanaście gnolli i goblinów! Ja zlatuje w kierunku morza, a tobie polecam biec wzdłuż plaży!
Po czym niewiele czekając ruszyła w jego kierunku.

***

Zwietrzelina zdawała się być niezrażona zachowaniem Grega.
-Może kiedyś zdecyduje się na dojście do fazy „przemiany materii”, ale i tak zanim to nastąpi wasz ogień zdąży zgasnąć, oddech zastygnąc, woda odparować, a reszta obróci się w proch – ciągnęła tonem który można było nawet nazwać zadumą.
-Dziękuje nie musisz nam robić wykładu o przemijalności naszych żywotów. – przerwał jej scorpinior, po czym ponownie zwrócił się do Grega.
-Któregoś dnia stracę do niej cierpliwość, ale no cóż, trzeba się poświęcać w imię wyższych spraw, teraz nadchodzi czas zmian i miejmy nadzieję, ze kiedyś będziemy mogli zrealizować pańskie zaproszenie, ale niestety obawiam się, że to odległa przyszłość.
Po czym westchnął i po chwili milczenia ponownie zaczął uroczystym tonem:
-Skoro już wszystko ustaliliśmy, niech pan, panie Gregory Shred przyjmie zaproszenie w imieniu „mojego ludu” – powiedziła z naciskiem – na planetę Wenga, nie jako skazaniec lecz gość, który pomimo różnicz fizycznych w głebi duszy jest taki sam jak my.
Jako dowód przyjaźni przyjmij ten skromny podarek – tutaj ogonem wyciągnął z torby na plecach czerwony kryształ i wręczył go człowiekowi, był wielkości pieści Butlera i miał podłużny kształt ściętego sopla, był on o tyle niezwykły, że w dotyka zdawał się emanować lekkim ciepłem powodującym przyjemne mrowienie, przy uważniejszych oględzinach dało się zauważyć, że w jego wnętrzu znajdowała się czarne żyłki układające się w znak.
-Nazywamy je Ker-shald co w tłumaczeniu znaczy „krew pustyni”, z tego co słyszałem to rzadki minerał w Federacji i to właśnie on jest jednym z głównych powodów dla którego Starożytni zdecydowali się na tak szybką kolonizację.

***
Elfka westchnęła:
-Nie jestem magiem i nie znam się na legendach nawet własnego ludu i chyba właśnie dlatego byłam taka bezbronna w starciu z „tym czymś”. Ale mi się wydaje, że to był jakiś pomniejszy demon, wręcz zwiadowca. Nie zmienia to faktu, że zbyt przyjemny to on nie był – dodała wskazując ranę na ramieniu – będę musiała poinformować Starszyznę, bo jak „Gdzie jest jeden demon to to znajdzie się ich więcej” – przytoczyła powiedzenie znane wśród demologów i zamilkła.
-Dziękuje za ratunek – dodała po chwili.

Kirin PW
18 października 2010, 15:31
No dobra, pobiegnę wzdłuż plaży i co dalej? Nie wspominając już o tym, że to bydło pewnie zbezcześci nowy grób…

Mimo wątpliwości Andromach wolał jednak nie narażać się na spotkanie z tłumem istot które niekoniecznie dążą do rozwiązywania konfliktów drogą rozmowy i zaczął biec wzdłuż plaży, tak jak zaproponowała mu harpia.

Teraz dobrze by było poszukać jakiegoś miejsca w którym można się ukryć, albo metalowej platformy na której cała ta zgraja się ustawi, a wtedy… Albo nie, jakieś bezpieczne miejsce w którym można się ukryć w sumie wystarczy.

Irhak PW
20 października 2010, 12:15
- Nie ma sprawy - odparł Ningress. - Ale to raczej demony będą iść za mną... Wiesz co, może jednak wracajmy do "starej" rzeczywistości i idźmy już do tego zamku?
Elfka zgodziła się i otoczenie znowu się zmieniło. Czas jednak tak jakby się zatrzymał, bo kiedy "powrócili" do swoich ciał, to Farawell niczego nie skomentowała tak, jakby nie była świadoma tego "elfiego" tricku.
- Idziemy dalej! - zakomenderował półelf. - Musimy jeszcze znaleźć Ravena.

Wiewek PW
20 października 2010, 15:05
O rany, ile można gadać? Gdybym chociaż coś z tego rozumiał... Dobrze, że mamy sporo czasu, zanim przypłynie gargulec. Czemu nagle ściszyli głos? Słowo "bomba" wydaje się znajome... Tylko co u licha to znaczy?

Zdzich wygrzebał z torby encyklopedię i wyszukał "bombę".

Jest.
"Bomba - broń w postaci ładunku materiału wybuchowego, zazwyczaj w specjalnej obudowie, wyposażonego w mechanizm detonujący (zapalnik). Służy przede wszystkim do niszczenia obiektów siłą energii wybuchu, rażąc odłamkami lub wywołując pożar."
Cóż. To nie wróży zbyt dobrze.
strona: 1 - 2 - 3 ... 8 - 9 - 10
temat: [RPG] Wojna Żywiołow: Dzień Pioniera

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel