Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8

Ernest Gardener PW
8 czerwca 2010, 21:26
- Cholera! - Wykrzyknął tłumacz i odruchowo uchylił się.

Karaczan nie trafił Ernesta, który nie krył zadowolenia ze swojego nad przeciętnego refleksu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Postanowił sięgnąć po broń by zakończyć żywot tej obrzydliwej istoty. Karaczan nie przejął się niepowodzeniem i przystąpił do kolejnego skoku. Staruszek patrząc w ślepia bestii odczuł strach. Trzęsąca ręka nie pozwoliła mu nawet na złapanie broni!

Michael zadziałał jednak szybciej. Z łatwością przestrzelił przeciwnika i definitywnie zakończył jego żywot. Upokorzony staruszek schylił głowę i przetarł pot z czoła swoją dalej trzęsącą się ręką. Jego słabe oczy wychwyciły kolejnego agresora.

- Patrzcie! - wykrzyczał wskazując na karaczana i zdając sobie sprawę z swojej bezsilności... ruszył przed siebie i wymamrotał:
- Schowam się w tej pieprzonej dziurze.

Jak powiedział - tak zrobił...

Ivan Lanko PW
8 czerwca 2010, 21:43
Ivanowi rozglądanie się przeszkodził odgłos strzału, który gdy tylko usłyszał, natychmiast wrócił do obozu. Zobaczył dużego martwego robaka i jego pobratymca który wychodził z nory. Jaszczur wyciągnął siekierę więc nie będzie strzelać w tamtą stronę, jednak na wypadek następnych przeciwników naszykował pistolet.
W tym momencie zobaczył jak tłumacz biegnie w kierunku dziury, chcąc go powstrzymać złapał go "za fraki" i usadził obok siebie.

Następnie dodał : Oszalałeś ? Chyba nie chcesz żeby te robale zeżarły cię żywcem?

Ernest Gardener PW
8 czerwca 2010, 22:07
- Wiem co robię i się nie wtrącaj. Mam doświadczenie o którym cała wasza banda może marzyć. - odparł Ernest. Po tych słowach złapał oddech, uspokoił się trochę i na dowód swoich słów strzelił kilkukrotnie do dziury.

AmiDaDeer PW
8 czerwca 2010, 22:39
Cała ta kompozycja baletowa wywołała niezłe zamieszanie. Otto w ostatniej chwili zmienił tor siekiery, żeby nie trafić w Ivana. Ten ze strachu zrobił unik, zabierając przy okazji Ernesta, który akurat naciskał na spust. Szczęście, że w nikogo nie trafił - kula przeleciała obok ramienia Padraiga.

Cała trójka leżała na ziemi. No, nie do końca - Rusek leżał na tłumaczu, a jaszczur na resztce po karaluchu. Ich pancerze nie są zbyt mocne.

Wszyscy poczuli dziwny smród. Gad spojrzał na futro i dostrzegł piękną dziurę, która się powiększała. Szczęście, że toksyny nie były wystarczająco silne, by cokolwiek zrobić jego łuskom.

Niestety, strzały Gardenera tylko rozjuszyły resztę. Z dziury w międzyczasie wylazły dwie kolejne szkarady.

Field PW
9 czerwca 2010, 00:04
Padraig się ocknął ze stuporu. Co prawda widział wszystko, co się działo do tej pory i nawet łączył fakty, ale mijały one obok, jakby to był film albo diorama, którą oglądał z zainteresowaniem.

Kiedy jednak świsnęła kula, Irlandczyk się wściekł. Jeszcze tego brakowało. Wyszarpnął zza pleców spawarę, wycelował miotacz elektryczny i warknął:
- Smażcie się, skurwysyny.

Po czym strzelił - najpierw w kierunku obu karaczanów, a gdy te padły, w stronę dziury. Żarty się skończyły, czas się wziąć wreszcie w garść.

I olać głosy. Przynajmniej na chwilę.

f!eldf!eldKuźwa, 6 godzin bez neta i co? :P

Otto Szaleniec PW
9 czerwca 2010, 14:47
-Grrauuurghhhhssss! - taki oto nieartykułowany odgłos wydał z siebie Otto przy wstawaniu z rozwalonego karalucha. Odwrócił się wściekły w stronę Ernesta i wrzasnął:
-Ty głupi staruch! To być wina twoja!

Gad odwrócił się znów w stronę robali. Już miał zamachnąć się na nie siekierą, gdy zobaczył strumień elektryczny i usłyszał dziwny odgłos. Jak się okazało, należał on do miotacza Pardraiga. W tej sytuacji jaszczur zasyczał i zdecydował się odskoczyć, co też zrobił. Skoro członek drużyny strzela prądem z jakiejś dziwnej giwery, lepiej nie stać na linii strzału.

Cario Voralberg PW
9 czerwca 2010, 15:49
Cały ten natłok informacji spowodował przerażenie u Cario (co nie miało odzwierciedlenia w jego mimice). Próbował ogarnąć całą sytuację. Siedział w bezruchu, lecz był gotowy do ewentualnego uniku.

W tym czasie najpierw zrobił się motłoch w pobliżu dziury z przerośniętymi karaluchami, a po chwili ktoś dosłownie ciskał piorunami w tę dziurę. Wydawałoby się, że po tej dezynsekcji sytuacja wróci do bezpiecznej normy.

Chłopak stwierdził, że najlepiej będzie zaczekać w gotowości na wypadek pogorszenia sytuacji, a kiedy zagrożenie minie należałoby przyjrzeć się temu robactwu, później wrócić do przetwarzania informacji, które miejmy nadzieję, nie powinny sprawiać więcej problemów.

Ale najpierw należy zaczekać, aż sytuacje się ustabilizuje.

AmiDaDeer PW
15 czerwca 2010, 21:57
W chwili odpalenia miotacza wszyscy usłyszeli nietypowy syk, następnie szum o wysokiej częstotliwości, dźwięk piły tarczowej w trakcie przecinania...

...i wtem zobaczyli, jak niezwykle potężna wiązka elektryczna zamienia oba karaczany w bliżej niezidentyfikowaną papkę. Widok połączony z efektami dźwiękowymi oraz smrodem przypalających się płynów ustrojowych był niesamowity. Nawet Irlandczyk nie spodziewał się takiej mocy.

Ivan poczuł, że najprawdopodobniej jakiś odprysk z pioruna lub ewentualnie kwas z karaczana trafił go w łokieć. Ból nie był jednak na tyle silny, by mu to w jakikolwiek sposób przeszkadzało.

Jeden strzał starczył na oba robale. Drugi, skierowany w stronę dziury, nie był już aż taki potężny. A przynajmniej się nie wydawał. Mimo to najprawdopodobniej karaluchy się przestraszyły - wszyscy zobaczyli, jak dziura lekko się zapadła, a cyborg poczuł pod sobą delikatne wibracje, które szybko ustały. Wróg uciekł.

Ivan wstał i odruchowo spojrzał na poparzenie. Nic poważnego - jedynie mundur nieco przebarwiony. Już w gorszym stanie był Ernest, któremu takie ciężary wyraźnie nie służą.

Gdy Cario uznał, że zagrożenie minęło, zaczął analizować najmniej uszkodzonego robala. Wielkość ciała mniej więcej się zgadzała. Budową przypominał typowego prusaka, lecz jego pancerz był nieco ciemniejszy i twardszy. We wnętrzu ciała znajdował się natomiast nie wiedzieć czemu dziwny kwas. Co prawda Cario nie znał się na chemii, ale wyglądało to nieco na acidum formicum z jakimś dziwnym izotopem wodoru w reszcie kwasowej. Wyjątkowo żrący.

- Zdajesz się być nieco bezużyteczny, dziadzie. Następnym razem nie mieszaj się w ogóle w walkę, bo tylko stwarzasz problemy - odezwał się nagle Michael po japońsku do Ernesta. Jego głos był jak na Japończyka dosyć niski i chłodny.

Tomita następnie wziął swoje rzeczy, pstryknął palcami i jak gdyby nigdy nic ruszył w dalszą drogę. Chcąc nie chcąc kompania - prócz niezwykle posłusznego Cario - była zmuszona zacisnąć zęby i ruszyć za dowódcą.

***

21 listopada, Grenlandia, 63°17'N 46°17'W
godzina 18:17, noc
temperatura -6.5 °C, wilgotność 92%, ciśnienie 1007 hPa
wiatr wschodni, 3 m/s


Mróz. Teraz już wszyscy czują się o wiele gorzej. Najbardziej to okazują standardowo gad i tłumacz, najmniej natomiast dowódca i cyborg.

Ten ostatni w międzyczasie zdążył posegregować wszystkie pliki... prócz tych czterech chronionych.

TYLKO DLA CARIO:
Pliki x557 do x559 okazały się być bezpośrednio związane z aplikacją start. Hasło nie może być byle jaką kombinacją cyfr i liczb, która później mogłaby być odtworzona, gdyż wszelkie kombinacje przy typowym dla człowieka rozstawieniu palców są nieprawidłowe. Hasło nie zaczyna się na żadną z cyfr ani też na litery od a do d. Wielkość liter najprawdopodobniej nie ma znaczenia. Otwieranie aplikacji wiąże się według systemu chroniącego ze zmianą najważniejszych plików operacyjnych - nie wiadomo, czy blokada w tym przypadku zadziała.

Padraig nagle zastygł w bezruchu. Niczym w transie odwrócił się w stronę pobliskiego wzgórza i zaczął się na nie gapić, powoli podnosząc głowę. Wszyscy zareagowali na to dopiero po paru sekundach.

Kiedy wzrok Irlandczyka dotarł na szczyt, zza wzgórza wyłoniła się dziwna sylwetka. Z daleka trudno było określić, czy to jest człowiek, czy jakaś humanoidalna bestia - ważne było jednak, że to coś było duże i zgarbione, a w prawej ręce trzymało spluwę. Też dużą. Jednak już niekoniecznie zgarbioną.

Tomita wyciągnął pistolet, gdy nagle Ó hAodhan złapał lufę i dał wyraźny znak, by tę broń schować. W jego oczach można było dostrzec bardzo nietypową pustkę. Mimo to Japończyk zrezygnował z dalszych działań i cierpliwie obserwował zbliżające się monstrum.

A monstrum to zatrzymało się w odległości mniej więcej 20 metrów od spółki. Teraz można było zobaczyć potwora nieco wyraźniej - wyglądał jak umięśniony i duży dzwonnik z Katedry Marii Panny w Paryżu, choć jego deformacja twarzy polegała jedynie na powiększeniu szczęki oraz powiększonej lewej brwi wraz z częścią czoła. Zamiast lewego oka można było dostrzec jakąś dziwną kamerę. Na całym ciele prócz głowy miał specyficzny, czarny kostium ochronny, do torsu przymocowana była taśma z nabojami, a do bioder - coś w rodzaju chlebaka, z którego wystawały niemieckie granaty z czasów drugiej wojny światowej. Spluwa natomiast była najprawdopodobniej mocno przerobioną armatą przeciwczołgową lub przeciwlotniczą. Wszystko to wręcz idealnie komponowało się z łysiną i brakiem jakiegokolwiek zarostu.

Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, przybysz podniósł broń i wrzasnął niskim i nieco charczącym tonem:

- KTOŚCIE WY JESTEŚCIE?!

Słowiański akcent. Niezbyt pocieszające. Szczególnie dla Ivana.

W tym momencie Padraig ocknął się i zrozumiał, kto przed nim stoi. Nie miał pojęcia, jaka to dziwna siła nim sterowała - ważne jednak, że już w pełni panuje nad swoim ciałem.

No - powiedzmy.

Ernest Gardener PW
15 czerwca 2010, 22:47
Staruszek postanowił udowodnić towarzyszom, że nie jest w grupie bez powodu. Stanął naprzeciw Japończyka i zaczął szybką konwersacje po Japońsku:
- Michael... - zaczął i zawahał się już na samym początku. O ile sam język nie sprawił mu problemu, to nie wiedział jakiego japońskiego sufiksu użyć. Dlatego nie użył żadnego i kontynuował:
- Co powinnyśmy zrobić w tej specyficznej sytuacji? Nie wydajesz się znać choć trochę słowiańskie języki, więc może posłużę jako tłumacz? - zaproponował i wymownie wskazał palcem na stwora.

AmiDaDeer PW
17 czerwca 2010, 18:43
Michael najpierw spojrzał na Ernesta, potem na potwora, potem znów na Ernesta. Następnie kiwnął głową i odsunął się nieco, jakby chciał zrobić tłumaczowi miejsce.

Ivan Lanko PW
17 czerwca 2010, 20:28
Ernest wyraźnie chciał się pokazać więc Ivan nie zamierzał się wychylać, niemniej, gdy usłyszał słowiański akcent zbliżył się i postanowił wsłuchać się w mowę potwora . Chciał sprawdzić skąd pochodzi.

Field PW
17 czerwca 2010, 22:26
Padraig nie był zachwycony.

Właściwie to prawie się posrał w gacie. Jego mózg się dzielił i dzielił i zaczynał w siebie wpatrywać.
Jedna dominanta podpowiadała, żeby być spokojnym i czekać na rozwój wydarzeń.
Druga, równoległa, kazała mu brać tyłek w troki i uciekać.
Trzecia sugerowała wyciągnięcie miotacza.
Czwarta potrzebowała alkoholu lub innych środków odurzających.
Piąta jasno mówiła, że nie wiadomo, kto tu kogo się tak naprawdę boi.

Irlandczyk w końcu jednak zebrał się w sobie - trochę za dużo tego rozregulowania ostatnimi czasy.
- Jesteśmy podróżnikami. Kim TY jesteś? - zapytał spokojnie.

Ernest Gardener PW
19 czerwca 2010, 17:54
Gardener wyszczerzył zęby z radości. Wiedział, że jak dobrze to pójdzie to już za chwilę grupa zapomni o problemach jakie sprawiał i co najważniejsze - zaakceptuje go.

Szybkim i zdecydowanym krokiem ruszył do potwora. Gdy mijał Cario troszkę zwolnił i wymamrotał:
- Pamiętasz jak wtedy obliczyłeś, czy Michael przyjdzie? Teraz oblicz czy ten koleś nie zrobi czegoś głupiego.

Gdy Ernest stanął twarzą w twarz z nieznajomym to... skrzywił się. Szybko stwierdził, że to nie jest zbyt urodziwy mężczyzna. Nawet miał wątpliwości czy uznać go za człowieka. Jego racjonalna strona podpowiadała mu, że wygląd to nie wszystko i wcale nie musi okazać się dzikusem. W końcu nawet jaszczur, który nie ma z człowieka nic, jeszcze nic złego nie zrobił. Przynajmniej jeszcze...

Kiedy tłumacz był już gotowy do rozpoczęcia konwersacji to... odezwał się Padraig ale Ernest zignorował go i zaczął:
- Witam! Jesteśmy podróżnikami i z pewnych przyczyn musimy przejść tędy. Mam nadzieje, że nie ma Pan nic przeciwko? Jesteśmy pokojowo nastawieni i na pewno nie sprawimy tutaj żadnych problemów.

Staruszek złapał oddech i kontynuował:
- Jeśli jednak widzi w nas pan jakieś zagrożenie albo inną idiotyczną rzecz to możemy pójść z panem na mały układ. Chcemy rozwiązać sprawę dyplomatycznie i nie szukamy problemów. Możemy zawsze w czymś pomóc w zamian za puszczenie nas dalej. To jak?

Gardener wiedział, że oficjalny ton do takiego prymitywa nie był najlepszym pomysłem ale nic lepszego mu nie przyszło do głowy. Wiedział, że wszystko pójdzie dobrze jeśli reszta nie zrobi niczego głupiego. Ciekawie czy Cario wyceniłbym taki wariant na powyżej 10%?...

Otto Szaleniec PW
19 czerwca 2010, 18:57
Gdy Otto usłyszał słowa dziwnego cyborgowatego monstrum, wkurzył się. Nie lubił, gdy ktoś się na niego darł. W ogóle nie tolerował krzyków. No, może poza własnymi okrzykami bojowymi. W dodatku to coś miało w ręku jakąś broń i wyglądało bardzo groźnie. To wystarczyło, żeby jaszczur szybko wyciągnął siekierę. Zacharczał groźnie i wydarł się:
-TY NIE KRZYCZEĆ! BO JA UŻYĆ ŚKIERRRAAA!

Field PW
19 czerwca 2010, 19:29
Padraig wyczuł, że sprawy przybierają kiepski - przynajmniej dla niego - obrót.
Najpierw warknął do tego... no, jak mu tam było... Gardenera:
- Byłbyś łaskaw zostawić ten szwargot dla naszego czarnowłosego? Decyzje chyba podejmujemy wspólnie, więc wysławiaj się po angielsku.
Ledwo skończył i już jaszczurka musiała dorzucić swoje trzy grosze. Odwrócił się natychmiast, chwycił za trzon siekiery i powiedział:
- Spokojnie. Nic dobrego to nie da. - miał nadzieję, że mutant to zrozumie. Po chwili dodał w stronę przybysza:
- Nie chcemy ci nic złego zrobić.

Otto Szaleniec PW
19 czerwca 2010, 21:16
-On się drzeć. Ja nie lubić głośno. On niedobre mieć za-mia-ry. - powiedział Otto do Padraiga. Nie był skłonny do schowania siekiery. Co prawda był nieco mniej wkurzony niż przed chwilą, ale wciąż wolał mieć broń w pogotowiu.

Ivan Lanko PW
19 czerwca 2010, 22:41
Cóż, drużyna zrobiła temu człowiekowi(?) taki mętlik w głowie że Ivan wolał się nie dokładać, poza tym nie chciał wydać swojego pochodzenia. Stanął z boku na wypadek gdyby doszło do walki stał w pogotowiu.

AmiDaDeer PW
20 czerwca 2010, 19:10
Tomita westchnął i pokręcił głową z zażenowaniem. Najwyraźniej brakowało mu poczucia humoru.

A monstrum patrzyło to na jednych, to na drugich, z jednej strony zamurowane, z drugiej wściekłe, a z trzeciej - dominującej - przerażone. Kiedy Padraig zadał ostatnie pytanie, zaczął myśleć. I myślał długo, z pół minuty może. W końcu jednak się odezwał. A właściwie wrzasnął. Po rosyjsku.

- Pierdolony łuskowaty, nawet nie wiesz, co z tobą zrobili! Opamiętaj się, służysz złym! - mutant podniósł działo w stronę jaszczura, jakby chciał go zastraszyć. Michael odruchowo wyciągnął pistolet.

Ku zaskoczeniu wszystkich potwór najwyraźniej się opamiętał i opuścił broń. Tak samo zrobił nieco zdezorientowany Japończyk.

- Jestem Loyl i nie rozumiem, co gadasz - odezwał się do Gardenera. - Żaden Rosjanin tak nie mówi.

Następnie zwrócił się do reszty:
- Skąd mam wiedzieć, że jesteście podróżnikami? Wyglądacie tak jak zawsze... Jeden urzędas - tu wskazał na Ernesta - kilku z bronią i przynajmniej jeden dziwak... Oczywiście różni, bo inaczej rasizm... Macie jakiś dowód?

Najwyraźniej nie jest aż tak źle. Cyborgowi trochę zajęło połapanie się, jaki wynik w końcu jest prawidłowy. Wychodzi jednak na to, że szanse na nieprzyjemną sytuację są zbyt małe.

Ernest Gardener PW
21 czerwca 2010, 19:59
Sekundy podczas, których Ernest czekał na odpowiedź bestii były bardzo, bardzo stresujące. Monstrum obserwujące drużynę wydało mu się straszne. Oliwy do ognia dolali jeszcze jego ulubieni członkowie drużyny. Gadzina zaczęła grozić siekierą i to akurat zaraz po tym, jak w myślach pochwalił ją za nie sprawianie kłopotów. Padraig, mimo że uspokoił Gada, to sam zaczął się mądrzyć. Jakby nie było lepszego momentu. Ku zdziwieniu staruszka monstrum okazało się być bardziej cywilizowane niż się spodziewał i zareagowało w miarę dojrzale jak na potwora.

- To, że nie wyglądamy jak podróżnicy nie oznacza, że nimi nie jesteśmy. - stwierdził wymijająco Gardener. Następnie wyjął swoje ulubione papierosy i zapalił, mimo że na początku wyprawy postanowił definitywnie skończyć z nałogiem. Przynajmniej miał tą chwilkę na odstresowanie. Puścił dymka i dodał:
- Myślę, ze ta nasza wymiana uprzejmości do niczego nie prowadzi. Powiedz w czym jest problem. Jesteśmy nastawieni pokojowo, ale nie nadużywaj naszej dobroci i optymizmu.

Tłumacz spokojnie odwrócił się do szefa. Z spokojem w głosie spytał po japońsku:
- Jest tylko jeden. Likwidujemy?

W tym momencie zniknął cały strach a Staruszek poczuł się jakby znowu był młodym i sprawnym żołnierzem...

Field PW
21 czerwca 2010, 23:50
Najemnik westchnął. Cóż, zignorowano go, ale przynajmniej Otto się powstrzymał od berserka.
W momencie, gdy poczuł zapach dymu, wyciągnął własne papierosy i odpalił jednego. Miał tylko nadzieję, że jego mózg w ramach współpracy oszczędzi mu jakiegoś proroczego tripa. Doszedł do wniosku, że świrowanie przy tym niespokojnym przybyszu (kto właściwie tutaj był przybyszem - oni czy on?) raczej nie poprawiłoby sytuacji.
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8
temat: [RPG] Ulv: Wiatry Północy

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel