Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Mord w operze - Witajcie w Erhothogrodzie!
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 7 - 8 - 9

Janina Balachka PW
9 kwietnia 2010, 14:19
Janina przez pierwsze kilka minut patrzyła się na wodorosty, które wręczył jej Krakaton, Następnie schowała je do torebki.

Udała się szybkim krokiem w stronę hallu bełkocząc pod nosem - Zmielć, dmuchnąci, żeby wywła... Dzirdziamencji. Spraskać sosem, lub ewentuelnie nosem. Patrzać, patrzać... Ooo... Ogon., lecz po chwili zatrzymała się i stojąc już do wampira plecami wrzasnęła - Dziękuję, Puszku! - Po czym kontynuowała swój bełkot oraz wędrówkę, jakby nigdy nic.

AmiDaDeer PW
9 kwietnia 2010, 17:01
Elfka zaśmiała się na widok leżącego gnoma. Wypierdek. Nie dość, że się rządzi, to jeszcze tak bezczelnie się zachowuje. Może jednak ten wampir ma trochę racji...?

No nic, przynajmniej jeden. Wytrzeszczomordą można w sumie lekceważyć - zepsuć niczego (na razie) nie zepsuła, a na lesbę nie wygląda. Elf też nie wchodzi w paradę. Mamy więc kurduplowatego chama, nieszkodliwą wariatkę, tym bardziej nieszkodliwego prostaka i w miarę sensownego zabijakę. Nie jest aż tak źle.

Spojrzała jeszcze raz na ideogram i odetchnęła z ulgą. Ta szkarada się do niej nie dobrała. Prawdopodobnie. Ciekawe tylko, co ma znaczyć ten zestaw kresek...

Ale cóż - Lilya schowała karteczkę, wyszła z pokoju i zaczęła zmierzać w stronę hallu. Jej się tak właściwie nie śpieszyło. Choć z drugiej strony Kiełek ma broń. I to ostrą broń. Na wszelki wypadek więc przyśpieszyła nieco kroku.

Procyon L. Maynardi PW
9 kwietnia 2010, 19:46
Elf skinął głową i wziął księgi od wampira. Nie był pewien, czy nikt nie będzie miał pretensji o "wypożyczenie" tego i owego, ale cóż. Niech się Krakaton tłumaczy w razie czego. A w ogóle to ładnie z jego strony, że rozpoczął edukację Marlmina. Może przestanie bałaganić gdzie nie trzeba.

Procyon wyszedł, a księgi trafiły do jego torby podróżnej. Przynajmniej nie będzie łaził z pustą, jak jakiś biedny elf kościelny.

Field PW
9 kwietnia 2010, 22:41
Marlminowi trochę zajęło posprzątanie bałaganu. Gdy, z pewną satysfakcją, uznał, że większość rzeczy znajduje się na swoim miejscu, dotarł pod "salę przesłuchań".

Stojący pod drzwiami policjant-wampir najpierw popatrzył z odrazą na Krakatona. Następnie wciągnął głęboko powietrze i wysyczał:
- Saim-Hann. Śmierdzisz Saim-Hann. - po czym opamiętał się i dodał - Przepraszam.
Drugi policjant sprawiał wyjątkowo dziwne wrażenie. Potężne bydlę górowało o głowę nad elfem i wampirem i było bariaurem. Znaczy: miało ciało od połowy w dół barana, a głową zakończoną potężnymi rogami. Nachylił się, sprawdził przepustki i powiedział:
- Przepraszam za mojego kolegę. Mmmiyanden, jeszcze nnniezbyt wykształcony. Mmmme... W sali nie zamknęliśmy wszystkich, to jjjasne. Część uciekła. Ale jest łącznie 10 osób - 4 sprzątaczy, trzy aktorki, garderobiana i goniec. Oraz jakiś gość.

Po czym weszli, a drzwi za nimi się zatrzasnęły.

Sala była potężnym foyer z fortepianem w kącie. Na licznych krzesłach i kanapach siedziała cała tu zgromadzona ekipa zajęta gorączkowymi rozmowami. Po lewej stronie stał stół, na którym chyba zwyczajowo serwowano poczęstunek. Dalej zaczynało się okno, które przechodziło w potężny wykusz naprzeciw wejścia. Po prawej stał wspomniany instrument.
Najbliżej nich siedziały trzy aktorki, niewiele różniące się od Lilyi. Wyzywająco wymalowane dwie wampirzyce i o orientalnych rysach nefrytka siedziały na kanapie polerując paznokcie. Odziane w długie, powłóczyste suknie, gdy tylko agenci weszli, podniosły głowy, otaksowały ich wzrokiem i wróciły do zabiegów kosmetycznych.
Garderobiana siedziała z suknią i cerowała ją. Goniec okazał się być faerie - aktualnie mikrus siedział na fortepianie i zagadywał sprzątacza-gnoma. Pozostali trzej siedzieli jak na skazaniu gapiąc się w okno. Byli, odpowiednio, dwoma niziołkami i krasnoludem.

Gość natomiast był kimś zakapturzonym w purpurowej pelerynie. Stał samotnie patrząc na ulicę przez wykusz. Patrzył i patrzył. Kompletnie zignorował jakikolwiek ruch.

Krakaton Saim-Hann PW
9 kwietnia 2010, 23:18
- No proszę, kółko gospodyń wiejskich, gaduła, sztuk jeden i trzy milczki. - Mruknął Krakaton, a po przyglądnięciu się tajemniczemu gościowi dodał jeszcze - Nawet nam tu purpurata dodali.

Nie zastanawiając się dłużej, ruszył po krzesło i stolik. Wpierw przesunął stoik niedaleko drzwi, pod ścianę, następnie ustawił sobie krzesło tak, by być wystarczająco blisko drzwi, gdyby stamtąd wyszedł napastnik, bez zwracania na siebie natychmiastowej uwagi.

- Elfie - zwrócił się do Procyona - umieść księgi na stole, grzbietami do ściany. Gdy to zrobisz, możesz spokojnie zadawać pytania naszym przyjaciołom. - rzucił z przekąsem.

Wampir usiadł na krześle, przypatrując się zebranym. Był gotowy w każdej chwili sięgnąć po miecz i użyć go odpowiednio, w razie najmniejszej ewentualności.
Na razie jednak uznał, że gdy tomy pojawią się na stole, "Wprowadzenie do taumaturgii" będzie pierwszą w kolejce do czytania.

Procyon L. Maynardi PW
10 kwietnia 2010, 00:35
Elf rozejrzał się po sali. Musieli aż tylu złapać? I kto ich wszystkich przesłucha?! Cóż, cholerny wampir już odpowiedział na to pytanie, a do Procyona właśnie dotarło, że niestety ma on rację. Rozmowa z krwiopijcą prawdopodobnie by się zakończyła dla miejscowych tragicznie, gnom to niedojda, wariatka to wariatka, a dziwka... może się przydać?

-Porozmawiaj z... koleżankami - rzekł do Lilyi, wskazując na zestaw na kanapie.

Co dalej... wampir chce poczytać. A proszę bardzo. Tylko o co mu chodziło z jakimś grzbietem? Nieważne. Księgi wylądowały na stole. - Sam się połóż na grzbiecie.

Następnie elf wziął sobie krzesło... dwa krzesła. Na jednym usiadł, drugie postawił obok. Może się przydać. I do dzieła.

-Wy, przy oknie! Chodźcie tutaj.

AmiDaDeer PW
12 kwietnia 2010, 18:04
Lilya stanęła przed aktorkami, spojrzała na nie z góry i się ironicznie uśmiechnęła.

- Proszę, proszę... Widzę, że mam konkurencję... i to w tak szanowanym miejscu... - zachichotała. Następnie wyciągnęła nóż i nie odrywając od panienek wzroku zaczęła nim podrzucać. Przyjrzała się każdej z osobna, kończąc na skośnookiej.

- Ty - rzekła do nefrytki. - Mów wszystko, co wiesz na ten temat - tu znowu chichot - albo twoje gardło nawet do tego nie będzie się nadawało.

Janina Balachka PW
12 kwietnia 2010, 18:22
A Janina stała jak wryta.

Nawet wyraz twarzy miała bardziej idiotyczny niż zwykle. I nagle - O! Posławieni, wydani do obrządku Eradykacji Budyniu! Powiadam wam: Oto est Seler! -

Po czym padła na kolana wyciągając z torebki swój młotek - Musicie zię wyzbyci zbędnych sententencji i parlać wszyjstko! - po czym bredziła tłukąc młotkiem w podłogę - Albowiem, że tak powiem, albo powiem... Bliski jest dzień Dzirdziamencji! A więc gaworzyć! Inaczej będziecie kwiati! Krzaczki! Lub inne impertynencje! -

Po czym starsza pani wstała, jej twarz przybrała wyraz "zombie chcieć", a dłoń, której nie zajmował młotek skierowała w stronę tajemniczej postaci w pelerynie z kapturem. Podeszła do tej osoby i "rzekła" - Bha-grylmptyhy-ćśiii-nlgła-przytul-babcię-i-powiedz-jaaak-ci-ci-minął-dzień... - by po chwili zupełnie stracić zainteresowanie tą osobą i zacząć chodzić po całym pokoju.

Dawin Akiar PW
12 kwietnia 2010, 21:55
Spojrzałem z odrazą na to coś z siwizną na łbie, co odezwało się niepytane i na dodatek słoma mu z butów wyłaziła.

- My? Ktoś tu chyba za dużo wyżłopał taniego wina, skoro ma problemy ze wzrokiem. O manierach już nie wspominając. Czy wiesz do kogo się zwracasz, wieśniaku?

Dalsze moje wywody przerwała jakaś wariatka, chyba jeszcze bardziej zalana niż ten wieśniak.

- Ooo, następna "wczorajsza". - po czym zwróciłem głowę z powrotem to tego białego czupiradła - Zdaje się, że twoja... "dama" ma lepszy spust od ciebie.

Field PW
14 kwietnia 2010, 18:37
Niziołki wstały i podeszły do Procyona z minami sugerującymi, że robią to tylko i wyłącznie dlatego, że nie ma w pobliżu innych rozrywek. Z kolei krasnolud podszedł dość żwawo, a kiedy przyjrzał się elfowi, zmarszczył nos i powiedział:
- Myślałem, że w policji nie pracują śnieżynki. Co chcesz wiedzieć?

W międzyczasie Lilya i nefrytka mierzyły się wzrokiem. W końcu elfka zrobiła minę sugerującą, że "mądry ustępuje głupszemu" i lekceważącym tonem powiedziała:
- Właściwie to za dużo nie wiem. To znaczy - dyrektor parę razy mnie przeleciał, jak każdą tutaj zresztą, z wyjątkiem wampirzyc. Miał jobla na punkcie Quinzel. Mówiono jednak, że jesteśmy tylko dodatkiem do jakiejś baby, z którą się seksił na okrągło. A poza tym? Mało kto widywał Albiejewa, on raczej siedział u siebie i posyłał po pracowników, jeśli czegoś chciał.
Jedna z jej towarzyszek dodała:
- To była chyba Quinzel albo Altansar. Co się pojawiała, śmierdziała arystokracją na kilometr.
Garderobiana podniosła wzrok i warknęła:
- Uciszcie się obie. Ładnie to tak obgadywać zmarłego? Pani... - tutaj się zawahała, patrząc na ubiór Lilyi - inspektor kazała mówić co wiecie, a nie powtarzać ploty roznoszone przez Antoine'a.

"Wprowadzenie do taumaturgii" było starym, pokaźnym tomiszczem. Po otwarciu Krakaton wytrzeszczył oczy. To naprawdę był podręcznik taumaturgii - cholernie cenny wolumin, zawierający wiedzę zarezerwowaną tylko dla klanu Ulthwe... i już rozumiał, czemu. Rozdział najprawdopodobniej poświęcony był onejromancji, jednak w wydaniu taumaturgicznym - ryciny przedstawiały różne efekty zaklęć z tej grupy. Co się rzucało w oczy, to to przede wszystkim, że Ulthwe najwyraźniej celowało w astralach - jeden z ludzi miał jakieś ni to pijawki ni latające meduzy przytwierdzone do głowy, w mózgu innego wegetowały natomiast jakieś robaki.
Parę stron dalej znajdował się rozdział przeznaczony dla adeptów klątw wszelakiej maści. Tym razem widać było tam wyłupione oczy, jakieś coś dziwnego w brzuchu i wielkie gigantyczne robale wyłażące gardłem. Lektura tego podręcznika byłaby całkiem sensowna dla totalnego świra. Zresztą, niektóre strony miały dodatkowo pozaginane rogi. Gdy otworzył jedną z nich, pod zagięciem znalazł już naprawdę potworne pomysły: między innymi rytuał, którego elementem było współżycie z kozłem oraz jedzenie sproszkowanych ludzkich kości w celu uzyskania możliwości rozsiewania choroby, na którą "dawca" zmarł.

AmiDaDeer PW
14 kwietnia 2010, 18:47
Lilya spojrzała na garderobianą z miną mówiącą "A ona czego się tu wtrąca?" i zaczęła niebezpiecznie kręcić navają.

- A ty - wiesz coś na ten temat?

Field PW
14 kwietnia 2010, 18:59
- Nic. Ja tu tylko szyję ubrania i je ceruję. - odparła spokojnie garderobiana.
- I mówi prawdę. - dodała nefrytka z kwaśnym uśmiechem. - Kiedy nas stąd wypuścicie?

Procyon L. Maynardi PW
14 kwietnia 2010, 19:24
Śnieżne elfy najwyraźniej nie były lubiane w okolicy. Procyonowi nie przeszkadzało to jakoś szczególnie. Niestety, brak respektu to gorsza sprawa, zwłaszcza podczas przesłuchania, więc jak tak dalej pójdzie to chyba będzie trzeba kogoś zabić. Albo przynajmniej uszkodzić.

Najpierw przyjrzał się palantowi z problemami kolorystycznymi. Cholera wie, co to za jeden. Uważa się za ważnego. Procyon nie przepadał za takimi, i z wzajemnością. W sumie, fajne ubranko. W sam raz dla skrytobójcy, gdyby nie ten idiotyczny kolor. A tak to chyba będzie... akordeonista? Elf nie miał pojęcia, czemu akurat akordeonista mu przyszedł do głowy, ale to bez znaczenia.

W każdym razie trzeba zmienić podejście. Rozsiadł się wygodnie i uśmiechnął złośliwie.

-Tak, wy. Mówiłem do tamtych. I nie, nie wiem kim jesteś. Ale skoro się wpychasz przed szereg, to przedstaw nam się tu ładnie. Rasa, imię, nazwisko, zawód, co tu robisz, a także co robiłeś dziś między dziewiątą a jedenastą. Ponadto wszystko co wiesz na temat morderstwa. I czemu chowasz buźkę.

Procyon odwrócił się do reszty podejrzanych.

-A potem wy, knypki. Te same pytania. Nie kręcić nosami, fiołków tu nie ma. A jak się śnieżynka nie podoba... - spojrzał krasnoludowi w oczy - ...to możesz iść porozmawiać z wampirem. Z pewnością się... ucieszy.

AmiDaDeer PW
14 kwietnia 2010, 19:41
- Nigdy - warknęła do nefrytki elfka...

...i zastygła, a wraz z nią nóż. Myślała dosyć długo, aż w końcu się uśmiechnęła, po czym wyciągnęła karteczkę z ideogramem i ją pokazała.

- Wiesz może, co to znaczy?

Field PW
14 kwietnia 2010, 21:16
Nefrytka zastygła. Popatrzyła na ideogram, wyraźnie zastanawiała się chwilę, co powiedzieć, potem spojrzała z powrotem na Lilyę.
- To symbol Kartelu.

Ponieważ pan fioletowy na razie wyglądał na zastanawiającego się nad odpowiedzią, pierwszy zaczął niziołek:
- Jeroen Simons, panie władzo. Niziołek iskrooki. Jesteśmy tutaj w trójkę sprzątaczami i konserwatorami. Ja zajmuję się wraz z tym tu bratem - Markiem - sceną. Rano przygotowywaliśmy scenę do próby przedstawienia. Wie pan, panie władzo, sprzątanie i takie tam. On się zajmował olinowaniem, a ja przestawiałem instrumenty. Potem pojawiła się policja i nas tu zgarnęła. I, panie władzo... Mark jest niemową, wyrwano mu język parę lat temu - Mark zamiast przytaknąć otworzył usta i pokazał zbliznowacenie - więc przepraszam bardzo w swoim i w jego imieniu. Panie władzo.

Krasnal nie okazał się bardziej użyteczny.
- Mirri Maaz Duur. Czerwony krasnolud, jestem konserwatorem. Kiedy dokonano morderstwa na zapleczu sprawdzałem stan dekoracji. Razem z Jeroenem i Markiem zostaliśmy zabrani przez Dijkstrę, psia jego mać. - tu krasnolud splunął za siebie, trafiając w but purpurata. - Wybacz, lordowska mość.

AmiDaDeer PW
14 kwietnia 2010, 21:55
- Ach tak... - przytaknęła Lilya, po czym skierowała nóż w stronę skośnookiej.
- Mów wszystko, co wiesz.

Field PW
14 kwietnia 2010, 22:02
Skośnooka popatrzyła się z odrazą na kurwę.
- Kartel to gang separatystów z południa Domu rozprowadzających opium. I nic więcej nie mam tu do powiedzenia.

AmiDaDeer PW
14 kwietnia 2010, 22:15
Wywłoka przez chwilę mierzyła nożem w elfkę, jakby się nad czymś zastanawiała. Po jakimś czasie odwróciła się, mówiąc:

- Radzę się nie oddalać, dziewczynki.

Podeszła następnie do Krakatona i zwróciła się do niego:

- Zechciej wybaczyć moje bezczelne zawracanie dupy, jednak według tej nefrytki to - pokazała ideogram wampirowi - jest znak, tu cytuję, "gangu separatystów z południa Domu rozprowadzających opium". Tak, znalazłam tę wizytówkę w ubraniu nieboszczyka. Poza tym paniusie nic nie wiedzą. No, może poza tym, że skurwysyn lubił się zabawić. Ale tego można się łatwo domyśleć.

Po złożeniu tegoż meldunku czekała na rozkazy. Wampir to wampir. A że ma miecz, to lepiej się go słuchać.

Krakaton Saim-Hann PW
14 kwietnia 2010, 23:28
Krakaton oderwał się od arcyciekawych rycin znajdujących się w księdze i zatrzasnął ją, nim ktokolwiek był w stanie znów zaglądać mu przez ramię (pomijając fakt, że siedział plecami do ściany). Tom odłożył razem do pozostałych, grzbietem do ściany. "Zakazane Magie" będą musiały poczekać. Lepiej dla innych, by nie starali zbliżyć się za bardzo do stolika.

Do tej pory słuchał piąte przez dziesiąte tego, co się działo, lecz wystarczająco, by mieć odpowiedni obraz sytuacji. Odpowiedni, gdyż kroiła się wizyta poza operę, gdzie będzie można wreszcie rozprostować ręce i zagłębić je w czyiś wnętrznościach. Chciał więc mieć to przesłuchanie za sobą, lecz należało je przeprowadzić do końca, by upewnić się co jest następnym celem.
Trzeba było wysilić szare komórki przed zabawą w rzeźnika. Nie trzeba też wspominać, że Berserker nie przepadał za wysiłkiem umysłowym.

Wstał więc i odrzekł:
- Po pierwsze muszę wiedzieć kto taki dostarczał księgi... de-na-to-wi - ostatnie słowo wysylabizował po pewnej przerwie. Choć raz jego wykształcenie jako młodego szlachcica się przydało, lecz nie chciało zbyt gładko wyjść z zakamarków umysłu.

Nagle coś mu zaświtało i zwrócił się do Lilyi:
- Powiadasz, że trup miał to przy sobie? Podejrzane. Kto zostawiałby tak oczywiste ślady? Jednakże to nasz jedyny trop, zwłaszcza, że wiąże się z opium. Równie dobrze może być to pułapka. - Mówiąc ostatnie zdanie uśmiechnął się szkaradnie, ukazując pełny garnitur zębów.
- Trzeba będzie się więc do nich pofatygować. Nasi "przyjaciele" z komisariatu na pewno wskażą nam odpowiednią drogę.

Zanim zupełnie stracił zainteresowanie prostytutką, rzekł jej:
- Na razie się stąd nie ruszamy, a próbujemy jeszcze coś wyciągnąć z nich. - Tu wskazał w ogólnym kierunku zebranych.
- Jeżeli ktoś będzie miał opory w spowiedzi, znajdziemy gwoździe. - Dodał głośniej.

Po tym, nie zwracając więcej uwagę na elfkę, podszedł do aktorek i rzekł spokojnie:
- A więc która z pań najczęściej odwiedzała zwłoki przed ich niefortunnym pokrojeniem? - Przy czym pozwolił sobie drwiąco zaakcentować słowo "pań".
- Czy było coś interesującego w zachowaniu ścierwa, a także czy sam wystrój pokoju budził jakieś podejrzenia?
Starał się mówić spokojnie, choć wewnątrz rosła chęć mordu. Zdławił ją jednak, w czym pomógł talizman i po chwili dodał:
- Wspomniałyście wcześniej o jakiejś "babie". Czy wiadomo wam o niej coś więcej? - tu zwrócił się bardziej do wampirzycy z klanu Altansar. A przynajmniej intuicja podpowiadała mu, że jest to wampirzyca z tego klanu.
- Dziwi mnie też, że nie skorzystał z waszych "usług". W końcu czego wam brakuje, co ma ta wspomniana "baba"? - tu już uwagę skierował na wampirzycę Biel-Tan, mając nadzieję na zagraniu jej na ambicjach.

Ta tajemnicza kobieta mogła być kluczem do rozwiązania zagadki mordu i należało wyciągnąć od świadków ile się da. Czasem nawet plotki mogły okazać się przydatne.

Janina Balachka PW
14 kwietnia 2010, 23:34
I wtedy Janina znalazła fortepian. Oczywiście nie była w stanie oprzeć się pokusie "zagrania" na tym instrumencie.

Siadła więc i już miała zacząć chaotycznie tłuc młotkiem w klawisze (jeszcze młotka nie schowała), gdy zobaczyła, że na instrumencie siedział przerośnięty motyl, lub skurczony człowiek ze skrzydełkami motyla.

Wstała więc. Stanęła przed faerie z wściekłym wyrazem twarzy typu "zabrałeś mi ciastko! GIŃ!!!" i zaczęła wrzeszczeć - A z tobą co?! Usta masz szyte? Jeśli nie, to ja poszukam igły i nitki! Dopomogę! Jak przycisnę, to wszystko wylecie! Opowiadaj, bo niewiele zostanie! - i wymachiwała młotkiem.

Po czym włożyła wolną dłoń do swojej torebki szukając tam czegoś i dalej mówiła dość nieprzyjemnym tonem - Co? Nie chce się gęby otwierać? Ja znam takie osoby... Ja mam na takie metody... - i w tym momencie wyciągnęła z torebki paczkę herbatników i zapytała spokojnym tonem - Czerbatnilka? - uśmiechając się w sposób ciepły i uprzejmy.
strona: 1 - 2 - 3 - 4 ... 7 - 8 - 9
temat: [RPG] Mord w operze - Witajcie w Erhothogrodzie!

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel