Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Wymiar Między Wymiaramitemat: Książki godne polecenia
komnata: Wymiar Między Wymiarami
strona: 1 - 2

Ratonhnhaké:ton PW
1 listopada 2013, 19:07
Hejka! Ostatnio wogóle nic nie czytam i tak naszło mnie na jakąś ciekawą książke. Najlepiej fantasy/sci-fi. Jaką polecacie? Czytałem większość autorstwa J.R.R. Tolkien i serię "Harry Potter", a także wiele fantastycznonaukowych. Proszę o propozycje.

Bezimienny111 PW
1 listopada 2013, 19:31
Książki Pratcheta z serii "Świat Dysku", "Trylogia Starożytnych" Richarda Knaaka. No i oczywiście "Pieśń Lodu i Ognia" Martina.

Każde to fantasy, mniej lub bardziej magiczne, ale przyjemnie się czyta :)

Irhak PW
1 listopada 2013, 21:37
Dorzucam:
- serię "Szkoła przy Cmentarzu"
- "Wędrowiec"
- serię "Klucze do Królestwa"
- serię "Skrytobójca"
- trylogię "Księga Gwiazd"
- seria "Zwiadowcy" (może nie jest to fantastyka, ale też dobre)
- "Proroctwo Kamieni"
- "Zwierciadło Merlina"
- serię "Tristen ("Forteca w źrenicy czasu" i inne)
- serię Nephilim
- ...

Trochę tego jest co czytałem :P

Tarnoob PW
2 listopada 2013, 05:11
Co kto lubi. Przy tym poście trochę się napracowałem, dlatego autor tematu niech mi będzie wdzięczny.

Osobiście nie rozumiem ludzi, którzy poświęcają dziesiątki i setki godzin na niskonakładowe powieści, które:
– są rzadko cytowane
– nie są wybitne ani artystycznie, ani emocjonalnie, ani intelektualnie – nie to co klasycy
– zapomina się kilka miesięcy po przeczytaniu
– nie wywarły na inne dzieła i ludzi wielkiego wpływu, dlatego nie można ich porównywać z czym innym, in­spi­ro­wać się, analizować czego innego w ich kontekście, itd.

Zawodowcy – czyli pisarze, naukowcy, artyści, dziennikarze, itd. – w pewnym sensie dużo więcej piszą ksią­żek niż czytają. Podstawowym źródłem informacji i wiedzy są czasopisma, czyli doniesienia z nowych badań i wy­da­rzeń, konferencje i seminaria – kiedy osobiście się rozmawia z mądrymi ludźmi. Książka to narzędzie gro­ma­dze­nia i po­rząd­ko­wa­nia wiedzy, z którego się potem wybiera to, co jest w danej chwili potrzebne – pod­ręcz­ni­ki, en­cy­klo­pe­die, słowniki, zbiory felietonów, publicystyka, reportaże, itd.

Nigdy nie potrafiłem, a nawet nie próbowałem śledzić tego, czym się zachwycali moi rówieśnicy – czyli wy­daw­nic­two „Fabryka Słów”, Dukaj, Zajdel, Ziemkiewicz, Pilipiuk, Maria Lidia Kossakowska, Sapkowski, Twi­light, Ho­łow­nia, George Martin, Pratchett i czym tam jeszcze zastawia się półki „Empików”. Mimo to nie czuję się jakimś o­der­wa­nym od rzeczywistości wieśniakiem ani dzikusem, bo te informacje, które przetwarzamy przez Internet, roz­mo­wy i własne myślenie to są kosmiczne ilości, o wiele większe niż jeszcze u pokolenia wcześniej, tyle co w dzie­sią­t­kach książek.

Chyba niczego, co przeczytałem w życiu, nie żałuję. Wszystko mi się przydało, zainspirowało i nauczyło cze­goś. Niżej krótka lista wszystkiego, co w życiu przeczytałem – wiem, że to trochę osobiste, ale Grocie i jej a­no­ni­mo­wym gościom raczej ufam. W dodatku wszystko, co przeczytałem, uważam za godne polecenia.

1. Mikołajek – stara seria, jeszcze zanim „Znak” zaczął wydawać nowe tomy. Pamiętam, że swoją pierwszą część (M. ma kłopoty) dostałem pod choinkę mając 6 lat. Dużą część tych książek przeczytała mi babcia. Dawno do te­go nie zaglądałem, to nie potrafię jakoś świadomie ocenić i skomentować, ale chyba warto to ku­pić i czytać wła­s­nym dzieciom albo młodszemu rodzeństwu.

2. Harry Potter J. K. Rowling, pierwsze 4 tomy, potem 5. i 6. zaraz po ich premierze. Jak się ma tych 7–9 lat, to się wszystko chłonie i się zachwyca byle czym, zwłaszcza że wtedy wychodziły ekranizacje, ostatnie książ­ki i pot­te­ro­ma­nia była w zenicie. Mówiłem, że to moje ulubione książki – może dlatego, że jeszcze nie przeczytałem prawie żadnych innych. Na balu przebierańców byłem nawet przebrany za Harry’ego. Potem jak miałem 12–13 lat i dotarło do mnie, że większość ludzi to motłoch i plebs, nie oszczędzałem na Potterze ani je­go fanach najgorszych e­pi­te­tów. Dzisiaj by się hipstersko powiedziało: „too mainstream”.

3. Eragon – polecił mi kumpel z podstawówki. Podobał mi się. Ekranizacja – dobra, ale gorsza niż książka. Oczy­wi­ś­cie to nic innego niż masowe, popkulturowe powielanie „ogólnego fantasy”, które każdy zna, ale nikt nie wie, skąd się wzięło – czyli lasy elfów, góry krasnoludów, jakieś pradawne zło zagrażające światu, miasta ludzi, i tak dalej. Na Nonsensopedii nawet można znaleźć poradnik: „Jak zrobić własny świat fantasy”. Kiedy wyszło Heroes V i Ho­MM Kingdoms, ubolewałem, że Ashan to właśnie jeden z takich światuf.

4. Mateuszek – ze dwie albo trzy książki. Wyraźna kalka „Mikołajka” na grunt hiszpański. Zrobiła na mnie du­że wra­że­nie – zwłaszcza szczerość, z jaką obnaża ciemnotę, durnotę i nieracjonalność dorosłych, którzy szko­dzą wła­s­nym dzieciom, nie potrafią przyznać się do błędu i bezkarnie, niehonorowo wykorzystują prze­wa­gę. Gdy­bym to prze­czy­tał teraz, pewnie spojrzałbym inaczej.

5. Opowieści z Narnii – dostałem na 10. albo 11. urodziny cały pakiet i nie żałuję. Książki się sprzedawały ma­so­wo na fali ekranizacji pierwszej części. Dopiero teraz po latach dowiaduję się, kim był C. S. Lewis, jaki wpływ miał na niego Tolkien i że jego najważniejszym dziełem była nie „Narnia”, tylko Mere Christianity (Chrze­ś­ci­jań­s­two po pro­s­tu), klasyk nawet w kręgach katolickich, jedna z ostatnich desek ratunku w czasach masowej ateizacji i ostatniej rozpaczliwej apologetyki. Ba, jako ciekawostkę dodam, że u mnie na uczelni ist­nie­je nawet koło fanów C. S. Le­wi­sa. Po latach widzę też wyraźne motywy biblijne i krytykę świata islamu, przed­stawionego chyba jako Kalormen – surowy, brutalny, gorący, południowy, orientalny, mający niewinną Nar­nię za bałwochwalczą.

Gdzieś na tym kończy się pewien okres, który nazwałbym „dziecięcym”. Od tamtego czasu nie przeczytałem prak­tycz­nie żadnej powieści – tak, żadnej, nie licząc oczywiście lektur – i długo się to nie zmieni, chyba że znajdę czas na ambitną klasykę, która stoi w domu na półce. Od tamtego czasu przeglądam – to ważne: prze­g­lą­dam, a nie czytam od deski do deski – głównie literaturę fachową i Internet.

1. Świat Zofii – do tej książki zawsze będę miał olbrzymi dług wdzięczności. Pomogła mi wyrwać się z „dziczy pro­s­tac­twa przekonanego o oczywistości świata” i wznieść ponad codzienność na wyżyny myśli ludzkiej, czyli Fi­lo­zofię.

2. Wycieczki filozoficzne, Seneka O szczęściu – krótkie książeczki, ta druga słabo zrozumiana i ledwo przej­rza­na. Ogólnie mam lukę w filozofii hellenistycznej (czyli tej późnej) i rzymskiej – może kiedyś ją załatam. Ta pierwsza książka – bardzo ciekawa, zachęcająca do filozofii, ale widzę, że w sprawach wiary autor powiela częsty błąd i bzdu­ry pisane wielokrotnie przez Russella, Hawkinga i pokrewnych.

3. Filozofia z pegazem. Pochwała ciekawości Jacek Wojtysiak – klękajcie narody. prof. Wojtysiak, jeszcze ja­ko doktor, inspirował mnie i jak będę mógł, to go poznam. Systematyczny przekrój przez zagadnienia filozofii – to bardzo ciekawe i oryginalne, że kurs jest tematyczny, a nie jak w większości podręczników chronologiczny.

4. Martin Rees, Tylko sześć liczb – coś pięknego o Kosmosie.

5. ks. Michał Heller – Granice kosmosu i kosmologii, Uchwycić przemijanie, Podróże z filozofią w tle, Filozofia przy­pad­ku, Logos Wszechświata – zarys filozofii przyrody, do tego regularnie śledzę kanał Centrum Kopernika (te­go w Krakowie) na YouTube. Uważam się za sympatyka, słuchacza i ucznia Jego i jego współpracowników.

6. Jan Paweł II, encykliki – dostałem na bierzmowanie. Dopiero teraz, kiedy trochę więcej się orientuję w te­ma­tach filozofii, wiary, jej historii, krytyki i obrony, zaczyna do mnie docierać, kim był Wojtyła, z kogo czerpał, czym są en­cy­kli­ki i po co. Jak zajdzie potrzeba, to przeczytam do końca.

7. Richard Feynman, Pan raczy żartować, panie Feynman! – na polskim napisałem o tym rozprawkę. Mojej pa­ni spo­do­ba­ło się tak bardzo, że aż sama zamówiła.

8. Język esperanto – strony internetowe, fora, jeden podręcznik; to się moim zdaniem liczy jako pewien po­ś­wię­co­ny czas i odpowiednik książki. Dobry sposób na oswojenie się z paroma obcymi wyrazami – głównie ro­mań­s­ki­mi i ger­mań­s­ki­mi – i gramatyką. Nawet jeśli się go nie używa (sam przestałem), to i tak warto, bo na­s­tę­p­ne języki brzmią bardziej swojo i łatwiej się zapoznać.

9. Krysicki, Włodarski, Analiza matematyczna w zadaniach – nie przeczytałem od deski do deski, ale prze­g­lą­da­łem wiele razy. Zmora dziesiątek tysięcy studentów politechnik i uniwersytetów, a nawet ambitnych liceów.

10. Inne książki o matmie, np. Earl Swokowski – Calculus with analytic geometry, Okruchy matematyki, prze­sia­dy­wa­nie w bibliotece szkolnej, miejskiej i wojewódzkiej, surfowanie po Wikipedii i Google, filmy do­ku­men­tal­ne i wy­kła­dy na YouTube, wazniak.mimuw.edu.pl, chodzenie na obozy i warsztaty – to się wszystko liczy.

11. Słownik imion, Jan Grzenia – godne polecenia.

12. Andrzej Markowski, Polszczyzna znana i nieznana, Poradnik językowy, O dobrej i złej polszczyźnie, wstęp do Słownika Ortograficznego PWN, strona Rady Języka Polskiego rjp.pan.pl – doszlifowałem ortografię.

13. Słownik myśli filozoficznej, praca zbiorowa – majstersztyk, godna alternatywa dla Tatarkiewicza, moja naj­wię­k­sza przygoda od czasów Świata Zofii. Do dziś nie przeczytałem wszystkiego, nie wszystko zrozumiałem w pełni i cały czas mnie to inspiruje. To stamtąd poznałem takie wielkie nazwiska jak Rousseau, Wittgenstein i to był jeden z pierwszych kroków w stronę zrozumienia Leibniza, którego coraz bardziej podziwiam.

14. Strona History of philosophy without any gaps – dobra internetowa alternatywa dla podobnych książek. Ma ten atut, że bardzo starannie omawia tych, których się przeważnie pomija, czyli Ojców Kościoła i filozofów mu­zuł­mań­s­kich.

15. Franciszek Kucharczak, Tabliczka sumienia – cykl felietonów w „Gościu Niedzielnym” z lat 2005–2010, wy­da­nych jako książka. Śledzę go dalej i widziałem nawet raz na spotkaniu autorskim w olsztyńskim Centrum Książki.

16. Wielcy znani i nieznani, nie pamiętam autora – biografie mniej słynnych, ale wybitnych Polaków.

17. Resnick, Halliday, Podstawy fizyki; Jay Orear, Fizyka; wykłady na YouTube, zwł. prof. Leonarda Suss­kin­da, fil­my dokumentalne, podręczniki z liceum, Feynman Lectures on Physics, Feynman QED – a strange the­o­ry of light and matter, itd. – ogólne interesowanie się fizyką. To wszystko się liczy.

18. Greka i łacina – gdzieś na początku liceum olśniło mnie, że nasz język to w parudziesięciu procentach coś w ro­dza­ju „prawdawnej mowy”, zupełnie jak w fantasy, ale naprawdę. Zwłaszcza w nauce – wystarczy poznać na­z­wy kolorów, liczb, paru rzeczowników i czasowników, żeby rozumieć fachowy żargon i imiona, np. pe­ry­s­kop, sym­fo­nia, oftalmolog, cyjanobakterie, itd. Kupiłem na ten temat łącznie cztery książki – po dwie z greki i łaciny. Zro­bi­łem też sporo notatek i chętnie o tym gadałem z innymi ludźmi.

19. Stanisław Lem, Bajki robotów

20. Arthur Conan Doyle, Przygody Sherlocka Holmesa

21. Tolkien, Silmarillion – przeczytałem tylko początek, ale to wystarczyło, żeby poznać się na Tolkienie jako ka­to­lic­kim ultrasie. Nie czytałem Władcy Pierścieni oprócz spróbowania kiedyś I tomu – byłem za to na cyklu war­sz­ta­tów na jego temat i mam znajomych, którzy są obcykani w tym wszystkim, wliczając Eddę poetycką, Eddę pro­za­tor­s­ką, mitologie różnych ludów i nie tylko – mi to wystarczy.

22. Ks. Michał Peter, Wykład Pisma św. Starego Testamentu – nie przeczytałem od deski do deski, ale i tak bardzo pouczające, od strony historycznej i literackiej, a nie stronniczej i duchowej. Dobry wykład historii, mi­to­lo­gii i li­te­ra­tu­ry Egiptu, Mezopotamii, Bliskiego Wschodu i tego, jak wpłynęły na naszą kulturę, m.in. za po­ś­red­nic­twem Pisma Świętego. Oprócz tego przesiedziałem paręnaście godzin na YouTube i Wikipedii, słuchając i czytając o sta­ro­żyt­noś­ci i prehistorii, zwłaszcza Mezopotamii i pokrewieństwie różnych języków. Miałem też przed oczami urywki z i­lu­s­tro­wa­nych atlasów starożytności, takich głównie dla dzieci. To wszystko razem chy­ba się liczy jako cała książka.

23. A. C. Grayling, Wittgestein – krótkie streszczenie tego, o czym jest głośno i co kojarzę z innych źródeł. Na sa­mym autorze się zawiodłem, bo jest jednym z ateistów wojujących („nowy ateizm”), a takich postanowiłem boj­ko­tować.

24. Roger Penrose, The Road to Reality (Droga do rzeczywistości) – przez dwa lata przeczytałem tę cegłę do po­ło­wy, wypożyczając i przedłużając kilka razy. Kiedyś może doczytam.

25. Roger Penrose, The Emperor’s New Mind – wprowadziło mnie w logiczne i filozoficzne podstawy in­for­ma­ty­ki. Polecam.

26. Przesiadywanie i przeglądanie biblioteki Dulwich College w Londynie, inspirujące rozmowy ze zdolnymi ró­wieś­ni­ka­mi i nauczycielami, czytanie czasopisma Delta – równoważnik niejednej książki.

27. Ks. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka – kupiłem w promocji, kiedy zawitałem w Lublinie w te wakacje. Przejrzałem, bo przeczytanie całości jest niepotrzebne i niemożliwe. Dla wierzącego, skłonnego przym­k­nąć oko – wyczerpujące, ale trochę męczące kompendium. Dla wykładowcy – sposób na dowalenie se­mi­na­rzy­s­tom i znęcanie się nad nimi. Dla niewierzącego i mniej pobłażliwego – jedno wielkie mataczenie, kom­pro­mi­ta­c­ja, u­ni­ka­nie mówienia wprost, pisanie od rzeczy zamiast do rzeczy, tuszowanie bajek mnóstwem cy­ta­tów, przypisów, ne­o­lo­giz­mów (moje ulubione: „prozopoiczny”, „transformizm”) i wiara we własny bełkot. Jak to mówią ateiści „Bóg nie is­t­nie­je, ale jest źródłem zła”. Jako ciekawostkę powiem, że sprzedawczyni bardzo się ucieszyła, że to upatrzyłem – podobno nikt inny nie chciał kupić i było przecenione o połowę. Gratis dostałem jeszcze numer jakiegoś kwartalnika „Personalism”. Podobno szwagier ekspedientki jest księdzem, uczniem au­to­ra i za nic nie idzie go zrozumieć.

28. Stanford Encyclopedia of Philosophy i Internet Encyclopedia of Philosophy – obok Wikipedii jedno z waż­niej­szych i bardziej szczegółowych kompendiów wiedzy. Przejrzałem kilkanaście artykułów, a dalej mam tam bardzo, bardzo dużo do przeczytania. Jest tam dokładnie wszystko to, co mnie w filozofii interesuje, czyli mniej o sensie ży­cia, polityce, prawie, moralności, estetyce, państwie, ekonomii i społeczeństwie, a bardziej o historii filozofii, „ma­pie” i „siatce” wpływów jednych systemów na inne, filozofii nauki, fizyki, matematyki, ję­zy­ka, logice, ontologii (czy jak kto woli: metafizyce, dla mnie to warianty logiki), a nawet filozofii religii.

29. Tutiturumtutu – Kwasowa Grota, Jaskinia Behemota i świat Might and Magic. Informacji w grach, na stro­nach i forach jest tyle, że spokojnie zajęłyby kilka książek, a może nawet specjalistyczne czasopismo na­u­ko­we albo dwu­se­me­s­tral­ny przedmiot na studiach. Acidowi, Qui, Alamarowi i innym gratuluję, bo wydali kawał dob­rej literatury, niosąc przed ludem oświaty kaganiec, jak to mawiał poeta.

Razem wygląda na to, że w ciągu swojego całego nastoletniego życia, czyli ostatnich sześciu lat, prze­czy­ta­łem mniej niż 30 książek – czyli wychodzi średnio jakieś 4, góra 5 rocznie, przy czym naliczam tutaj książki nie­do­koń­czo­ne i ledwo przejrzane. I co? Wystarczy iść w jakość, a nie ilość. Pozdrawiam.

Ratonhnhaké:ton PW
2 listopada 2013, 08:39
Wszystkim jak najbardziej dziękuje, ale to nie oznacza, że nie możecie dalej pisać. Zwłaszcza tobie Tarnoobie, z Twojego drugiego spisu raczej większości nie przeczytam, bo najpewniej nie zrozumiem(13 lat- taki gimbus ze mnie :P), ale to nie znaczy, że po nie nie sięgnę. W pełni się z Tobą zgadzam w przypadku H.P.. "Mikołajka" najpewniej wypożyczę, ponieważ lubię tego typu książki. Sam nawet piszę książke. "Świat Zofii", brat starszy miał audiobook'a i sama książka mnie zainteresowała. "Eragona" ekranizacje oglądałem, zgadzam się- typowe fantasy, do książki miałem się dorwać, ale zawsze zapominam, i muszę w końcu pójść po nią "Opowieści z Narnii"- jedynie nie przeczytałem "Srebrne krzesło" i "Ostatnia bitwa", z tego powodu, że ktoś sobie ją przetrzymuję i nawet do biblioteki nie chodzi. A tak WoGóle to nie rozumiem "dzisiejszej młodzieży", która podąża za nowymi trendami, szpanuje piciem alkoholu, papierosów i narkotyków. Grają w te gry i uważają to za drugie życie. Nawet lektury nie przeczytają, a ni się nie pouczą. Krótkimi słowami wszystko mają w czterech literach. I naprawdę dzięki wam już będę miał co do roboty.

Hayven PW
2 listopada 2013, 12:20
14 lat i takie same poglądy! Żółwik!

Osobiście mogę Ci polecić serię "Zwiadowcy" J. Flanagana i "Septimus Heap" A. Sage'a. Narnia - obowiązkowo, a ostatnie części (zwłaszcza "Ostatnia bitwa") to świetny klucz do zrozumienia wszystkich poprzednich i w końcu - przesłania całej serii (osobiście uważam, że mnóstwo wyjaśnia część 6. bodajże, "Uczeń czarodzieja", który, jak widzę, przeczytałeś ;)).

Radzę także zainteresować się literaturą wcześniejszą, polską - "Księga Urwisów" i "Sposób na Alcybiadesa" Niziurskiego czy cykl Musierowicz pt. "Jeżycjada" to naprawdę warte przeczytania i ciekawe książki :)

Ratonhnhaké:ton PW
2 listopada 2013, 13:23
Hayven'ie! Cieszy mnie to, że choć jeden mnie rozumie :P. W poniedziałek muszę iść do biblioteki obowiązkowo po serię "Zwiadowcy" (jeśli będzie)skoro większość ją polecają. O książce "Septimus Heap" pierwszy raz słyszę, czy mógł byś mi ją bardziej opisać? Od siebie bardzo też polecam "Narnie". "Sposób na Alcybiadesa", czytałem jako lekturę i bardzo mi się podobała, a serię "Jeżycjada" będziemy omawiać którąś część. A "Księga Urwisów" coś mi świta, ale nie wiem, w którym kościele :D.

Hayven PW
2 listopada 2013, 13:33
"Septimusy" to seria, raczej średnio popularna, ale myślę, że mógłbyś to znaleźć w księgarni. Jest to fantasy, z elementami nowoczesności (ale jednak coś bardziej w kierunku AoW niż MM :P), opowiada o przygodach młodego czarodzieja o niezwykłej mocy. Początkowo trochę nudzi, ale potem przyjemnie się czyta :)

Co do "Zwiadowców" to również raczej nie znajdziesz ich w bibliotece.

AmiDaDeer PW
2 listopada 2013, 13:34
Ratonbioursjna:
A tak WoGóle to nie rozumiem "dzisiejszej młodzieży", która podąża za nowymi trendami, szpanuje piciem alkoholu, papierosów i narkotyków. Grają w te gry i uważają to za drugie życie. Nawet lektury nie przeczytają, a ni się nie pouczą. Krótkimi słowami wszystko mają w czterech literach.
To było doprawdy konieczne, byś przy okazji książek wypowiedział się na temat używek. :P Jeśli chcesz więcej ponarzekać na "dzisiejszą młodzież" i nad "graniem w te gry", to odpowiedni temat jest tutaj.

Ratonhnhaké:ton PW
2 listopada 2013, 13:37
Sorry, ale jakoś chciałem się wyładować tylko. Może ty jakąś polecisz Hobbit?

AmiDaDeer PW
2 listopada 2013, 13:41
Ziemiomorze Ursuli Le Guin. Świetna fantastyka połączona z bardzo inteligentnie poruszanymi tematami niemalże egzystencjalnymi. Gorąco polecam wszystkie części.

Ratonhnhaké:ton PW
2 listopada 2013, 13:44
Dzięki i mam nadzieje, że ta książka jest tak wartościowa. W sumie o to mi chodziło, żeby te książki były pouczające.

snajpertv PW
2 listopada 2013, 18:21
Polecam, ,Zwiadowców". Książka bardzo dobra choć średnio fantazyjna. Sam jestem dopiero na szóstej części z jedenastu czy dwunastu, ale na prawdę niezłe.

Andruids PW
27 maja 2014, 00:49
Wyłączając niektóre przypadki, temat powinien nazywać się moim zdaniem fantastyka godna polecenia. Zwłaszcza wliczając mój post : p

Zacząłem czytać cykl Koło Czasu. Nie jestem jeszcze fanem, ale może stanę się przy Smoku Odrodzonym, podobno najlepsza część. A póki co, rozpoczynająca się w Oku Czasu historia opowiada o trójce chłopców i reszcie drużyny, która przemierza fantastyczny świat uciekając przed siłami zła w kierunku bezpiecznej przystani. Owi chłopcy są wybrańcami losu, którzy mają zmienić świat, a jeden z nich odegra kluczową rolę i stanie do walki z panem ciemności w efekcie niszcząc, albo ratując świat. Ryzyko warte podjęcia, bo pan ciemności to nieprzyjemny typ. Jednak już w pierwszych rozdziałach rzuca się w oczy dużo podobieństw z Władcą Pierścieni Tolkiena. Nie-Nazgule, nie-orkowie, nie-Sauron, nie-Mordor, nie-Rohan (zrujnowany, bo jak się dowiadujemy nikt nie uratował otumanionego, zmanipulowanego monarchy), nie-Aragorn, a wędrówka dwójki młodych bohaterów, która w pewnym momencie przebiega samotnie po dramatycznym akcie poświęcenia się ich opiekuna nie-Gandalfa, do bólu przypominała mi podróż Sama i Froda. Wyłączając jednak mało oryginalne siły zła, opisany świat ma ciekawie pomyślaną magię. Mianowicie jedynie kobiety mogą czarować, bo męska część mocy została skażona przez pana zła i odtąd każdy kto jej użyje popada w obłęd i umiera w agonii. Dlatego nikt nie ufa kobietom i się ich boi : ]
Czyta się fajnie i dość szybko. Rozdziały z wilkami zdecydowanie najlepsze.

Kammer PW
27 maja 2014, 01:09
ANcientDRuids:
Dlatego nikt nie ufa kobietom i się ich boi : ]
A jak niby się oni rozmnażają? Przez pączkowanie?

Andruids PW
27 maja 2014, 14:16
Nature always finds a way : p

A tak na serio, pisałem to w nocy, więc zdołałem tylko rzucić takim skrótem myślowym, a poza tym post robił się już i tak długi, ale skoro Cię to interesuje...

Powinienem był zaznaczyć, że nie wszystkie kobiety potrafią używać magii. Mimo tego, dynamika płci w tej historii jest bardzo fajnie opisana. Zwłaszcza w wiosce Dwie Rzeki, gdzie rozpoczyna się przygoda. Tam kobiety mają własną Radę, która ma duże przywileje i prawa decydowania o życiu społeczności (za to nikt oprócz nich nie ma prawa w decydowaniu w sprawach kobiet) i oczywiście wszyscy mężczyźni na to narzekają.

Największym rodzynkiem jest młoda Wiedząca Nynaeve, znachorka wioski, która w zasadzie ma coś do powiedzenia w każdej sprawie. Okropna jest : p nie potrafię jej ścierpieć, straszna denerwująca postać.

No i główna bohaterka Egwene nie dość, że nie chce pozostawać w niczym gorsza od głównego bohatera Randa, to w dodatku od niej jako pierwszej wychodzi inicjatywa podróży w dalekie strony (niestety oprócz tego jest dosyć mdłą postacią).

Ale ostatecznie to właśnie kobiety umiejące używać prawdziwej magii są źródłem wszelkich niepokojów, wrogich domniemywań i najgorszych pomówień, nawet ze strony normalnych kobiet. Są nawet z tego powodu ścigane i zabijane przez fanatyczny zakon Synów Światłości. W obliczu takiego złego PRu, wątpię czy jakikolwiek mężczyzna pragnąłby z własnej zawiązać bliższą znajomość z taką "czarownicą".

Garett PW
27 maja 2014, 15:48
Jak tylko zobaczyłem ten temat już miałem w głowie książki do polecenia. :P
1."Prawa i Powinności" - dziwny tytuł? No dziwny, ale co z tego skoro książka jest zwyczajnie przezajebista. Jak dotąd jest to najlepsza książka jaką czytałem.
Jest to też częściowo parodia sztampowego fantasy o czym można się domyślić po tytule i niezbyt ładnej okładce.
Prawa i Powinności:
Jaki jest sposób na nudę, gdy żyje się na tym padole od dawien dawna i widziało już wszystko? To, oczywiście, ratowanie świata.
Masz niezdobyty zamek w górach, tłumy uczniów, którzy z zachwytem czekają na każde twoje słowo, prawie niczym nieograniczoną moc… Gdybyż jeszcze to nie było takie nudne! Może czas zacząć wszystko od początku? Zupełnie klasycznie, od misji ocalenia świata.
Szczęśliwie, w okolicach zamku nawinęła się akurat drużyna, do której idzie się przyłączyć. Co z tego, że są tam jakieś elfy i paladyni a ty jesteś wrednym, paskudnym nekromantą? W końcu każdy ma prawo do odrobiny rozrywki. A jeśli idzie o świat... Tak czy siak, ktoś musi go uratować. Niestety, całą przyjemność zepsuć może fakt, że nijak nie wycofasz się już z awantury. Bo to twoja POWINNOŚĆ! Co? PRAWA? A jakie niby PRAWA ma ten, którego imię znaczy... „pierwszy”.
W tej książce to nie cel, czyli ratowanie świata, jest ciekawy, a droga podczas której stopniowa poznajemy tożsamość i przeszłość głównego bohatera, a główny bohater, Raywen jest bardzo ciekawą personą.

2.Seria książek o wiedźmie Wolsze Rednej, czyli W.Rednej. Kolejno:
Zawód: Wiedźma cz.1
Zawód: Wiedźma cz.2
Wiedźma Opiekunka cz.1
Wiedźma Opiekunka cz.2
Wiedźma Naczelna
Są to książki za wschodniej granicy, czerpiące garściami z mitologii słowiańskiej(Hej, Vinius to dla coś dla ciebie :P). Główną bohaterką jest oczywiście wiedźma i wampiry które tak naprawdę są... ofiarami ludzkich przesądów. Gryzą tylko gdy są ranne (bardzo), wcale zwykłych ludzi nie przemieniają, uwielbiają czosnek, kołek w sercu i g***o zrobi, a zamiast w nietoperze zamieniają się w wilki. Ogólnie świetna książka, podobnie jak "Prawa i Powinności" jest lekką parodią sztampowego fantasy, ale według mnie jest trochę od historii Raywena.

3.Wiedźmin - każdy zna, niema chyba sensu żebym go opisywał. :P

4.Seria o Kate Daniels - czyli nasz ulubiony wiesiek w wersji żeńskiej. Dark Fantasy w przyszłości w której magia się przebudziła i zniszczyła większość technologii. Główna bohaterka jest najemniczką trudniącą się zabijaniem maszkar pojawiających się podczas fal magii (kiedy to technikę szlag trafia). Jej niegdysiejszy opiekun Rycerz-Wróżbita "Zakonu" został zamordowany, wyniki wskazują na istotę będącą w połowie nieumarłym w połowie człowiekiem. Pomóc jej mogą tylko "Gromada" zmiennokształtnych z potężnym (i wrednym dla Kate :P) Curranem na czele. W całej serii również dużą rolę odgrywa tajemniczy prastary nekromanta Roland (powinno być Archibald :P).

5.Trylogia "Niezgodna" - czyli Igrzyska Śmierci, tylko... o niebo lepsze!
Niezgodna:
Jeden wybór może cię zmienić...

Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.

Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...

Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.

Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.

A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.
Niedawną przeczytałem drugą część i jestem nią jeszcze bardziej zachwycony niż pierwszą, ekranizacją również trzyma poziom.

6.CHERUB - seria o nieletnich szpiegach i agentach, całkiem przyjemnie się czyta, jest jeszcze prequel serii, czyli seria Agenci Hendersona.

7.Cykl Demoniczny:
Malowany Człowiek
Pustynna Włócznia
Wojna w Blasku Dnia
Wszystkie części są podzielone na 2 tomy, autor pisze jeszcze kolejne części.
Malowany Człowiek:
Zaszczuta i zdziesiątkowana ludność przeklina noc. Nie zna spokojnego snu. Z każdym zmierzchem, w oparach mgły, nadchodzą opętane żądzą mordu bestie. Przerażeni ludzie, chroniąc się za magicznymi runami. usiłują wymodlić kolejny dzień życia dla siebie i najbliższych. Rzeź ustaje bladym świtem, gdy światło zapędza demony z powrotem w Otchłań.

Rosną odległości między pustoszejącymi osadami. Wydaje się, że nikt ani nic nie zdoła powstrzymać otchłańców, kładąc tym samym kres zagładzie.

W dogorywającym świecie dorasta troje młodych ludzi. Bohaterski Arlen, przekonany, że większym od nocnego zła przekleństwem jest strach przepełniający ludzkie serca. Leesha, której życie zrujnowało jedno proste kłamstwo, jest nowicjuszką u starej Zielarki, bardziej chyba przerażającej od krwiożerczych potworów. I Rojer. Jego los na zawsze odmienił wędrowny Minstrel, wygrywający chłopcu na skrzypcach skoczną melodię.

Tych troje ma coś wspólnego - są uparci i przeczuwają, że prawda o świecie nie kończy się na tym, co im powiedziano. Czy odważą się jej poszukać, opuszczając chroniony runami azyl?
W książce jest też dużo porównań do krucjat i walki chrześcijaństwa z islamem.

8."Ciemnorodni", "Światłorodni" i "Cieniorodni" - 800 lat temu czarodziejka Imogene rzuciła klątwę na ludzkość który podzieliła ich na Ciemnorodnych - mogą żyć tylko w ciemnościach, w dzień się palą - i Światłorodnych - analogicznie do ciemnorodnych, w dzień i w magicznym świetle żyją, w ciemnościach błyskawicznie gniją. Jak się mają do tego Cieniorodni? Jeśli chcecie wiedzieć to przeczytajcie książkę.

9.Trylogia Czarnego Maga i trylogia Zdrajców oraz prequel Uczennica Maga. Świetne książki o czarodziejach. Gildia Magów w swoje szeregi zaprasza jedynie dzieci ze szlacheckich rodów, ale podczas corocznej czystki motłochu i plebsu mała dziewczyna rzuca kamieniem i przebija tarczę maga. Czegoś takiego mógł dokonać tylko potężny czarodziej, a to co się stało zaburzyło światopogląd gildii. Oprócz tego Wielki Mistrz magów wydaje się skrywać tajemnicę mroczniejszą od jego czarnych szat.

10.Tutaj Alamar mnie zabije, ale co tam :P. Seria Legenda Drizzta. :P

Andruids PW
29 maja 2014, 11:58
Gargulec:
1."Prawa i Powinności" - dziwny tytuł? No dziwny, ale co z tego skoro książka jest zwyczajnie przezajebista. Jak dotąd jest to najlepsza książka jaką czytałem.
Jest to też częściowo parodia sztampowego fantasy o czym można się domyślić po tytule i niezbyt ładnej okładce.
Prawa i Powinności":
(opis książki)

Damn, zachęciłeś mnie : p

Garett PW
29 maja 2014, 15:15
ANcientDRuids:
Damn, zachęciłeś mnie : p
Cieszę się. :P

...

Jak na złość zapomniałem napisać o trzech świetnych seriach. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi jeśli je tera dopiszę. :P
1.Trylogia Anioła Noc - coś a la Wiedźmin tylko w klimatach skrytobójców, oprócz tego + za ciekawą mitologię świata i kraj będący odpowiednikiem Japonii. :P
Droga Cienia:
Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą. Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednak żeby zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania.
Jest jeszcze prequel pt. Cień Doskonały, ale nie polecam czytać przed ukończeniem trylogii bo zdradzi część tajemnic, ja niestety tak zrobiłem i żałuję. :(
2.Trylogia Pozaświatowcy - czyli chłopak dorabiający sobie pracą w zoo zostaje połknięty przez hipopotama będącego bramą do równoległego świata gdzie magia istnieje. Takich ludzi jak on nazywa się Pozaświatowcami, a cesarz-czarnoksiężnik bezwzględnie ich tępi bojąc się o swoją władzę. Duży + za to, iż nie jest to sztampowe fantasy (wszystkie rasy są oryginalne) i za stworzenia będącymi Pozaświatowcami niepochodzącymi z Ziemi, a bardziej przypominających kosmitów, co oczywiście skojarzyło mi się z Might&Magic.
Świat Bez Bochaterów:
Jason Walker często marzy, żeby życie stało się odrobinę mniej przewidywalne – aż do dnia, kiedy przenosi się do Lyrianu, dziwnego świata, któremu grozi niebezpieczeństwo. Ludzie żyją tu w strachu przed nikczemnym czarnoksiężnikiem i cesarzem w jednej osobie, Maldorem. Tylko Jason i Rachel, która tak jak chłopiec została ściągnięta do Lyrianu, mogą pokonać Maladora i ocalić świat przed złem.
3.Seria Rycerz Zakonu - czyli kolejny równoległy świat z magią. Rasy już są bardziej standardowe, ale okoliczności ich powstania już takie nie są.
Spadkobierca Zakonu:
Uważaj, czego sobie życzysz - może się spełnić...
Któryż chłopiec, choć raz w życiu nie marzył, by znaleźć się w krainie, gdzie nie ma szkoły i nudnego odrabiania lekcji? Gdzie można spotkać elfy, jednorożce i inne niezwykłe stworzenia. Gdzie magia uczyni go niezwyciężonym wojownikiem, niezrównanym szermierzem i bohaterem na bojowym rumaku.
Uważaj, czego sobie życzysz, gdyż możesz to otrzymać!
Jak 13-letni Jegor, którego magiczny artefakt wywlókł z bezpiecznej rzeczywistości do innego świata.
Szermierz, wojownik, mag? Ależ proszę! Tylko nic za darmo. Świat magii nie daje prezentów. Do celu zmierza się poprzez pot, krew i łzy, a bohaterstwo to ciężki kawałek chleba. Choć jest się tylko nastolatkiem, trzeba wydorośleć, przestać się mazgaić i godnie przyjąć insygnia rycerza.
Czy Jegorowi uda się odnaleźć bliźniaczy Klucz, który zaprowadzi go z powrotem do rodzinnego domu?

Shaded PW
24 sierpnia 2015, 14:37
Temat nieco zamarł - czyżby oznaczało to, że wszystkie godne polecenia książki już się weń przewinęły? Oby nie, bo to oznaczałoby niechybny koniec literatury.

Tymczasem pozwolę sobie wypisać kilka tytułów, które miały jakiś wpływ na moją osobę i moje obecne postrzeganie świata. Oczywiste więc jest, że z automatu zaliczam je wszystkie do kategorii "godne polecenia". ;)

Beckett, Samuel - "Czekając na Godota"
Bardzo krótki tekst, jednak niezwykle pouczający. Opowiada o dwóch zapomnianych przez świat włóczęgach, którzy oczekują na przybycie tytułowego Godota. Mają nadzieję, że wraz z nim czeka ich lepsze życie.
Siłą tej pozycji jest mocna symbolika i łatwe wyłapanie nawiązania do życia przeciętnego człowieka. Jeśli ktoś naprawdę zabierze się za to dzieło, zalecam, żeby nie pochłaniał go strona za stroną. Przystanięcie i poświęcenie chwilki czasu na refleksję z pewnością będzie owocne.

Bułhakow, Michaił - "Mistrz i Małgorzata"
Niestety nie jestem w stanie w kilku zdaniach streścić fabuły tej pozycji. Światem przedstawionym jest terytorium Rosji we wczesnych latach XX wieku, jednak przeplata się tam ze sobą tyle wątków, że czasem nie sposób za nimi nadążyć (nie udało się dopiero po którymś z kolei przebrnięciu przez nią). Żeby jednak nie pozostawiać jej bez najkrótszego nawet opisu - szatan przyjechał do Moskwy, by odpocząć od swoich obowiązków i zabawić się nieco z ludźmi. Organizuje też bal.

Carroll, Lewis - "Alicja w Krainie Czarów"
Fabułę Alicji zna chyba każdy. Moja przygoda z tą książką rozpoczęła się od... filmu. A właściwie cudownej animacji Disney'a. Jako dziecko zachwycałem się przedstawionymi tam istotami. Dopiero po latach sięgnąłem po książkę (nie tę dla dzieci), żeby przypomnieć sobie czemu wcześniej tak uwielbiałem bajkę. Wstyd przyznać, ale we wczesnych latach nastoletnich niewiele z niej zrozumiałem. Całkiem niedawno znowu wpadła mi w ręce i tym razem mogę powiedzieć, że wyniosłem z niej o wiele więcej. Choć jestem pewny, że nadal nie wszystko. Świat Krainy Czarów wciąż pozostaje moim ukochanym uniwersum, do którego lubię wracać w niemalże każdej odsłonie.

Cofler, Eoin - "Lotnik"
Książka wpadła mi w ręce bardzo dawno temu zupełnym przypadkiem. Jeśli nie zawodzi mnie pamięć, to była to pierwsza przeczytana przeze mnie, która nie zawierała w sobie czystego fantasy. Dzięki niej przekonałem się do tego, żeby nie ograniczać swojego czytelnictwa do jednej tylko dziedziny pisarstwa.
Dość standardowa historia: dzieciak, w wyniku przewrotu w rodzinie królewskiej, traci wszystko i - wrobiony w morderstwo - zostaje zesłany do więzienia. Musi nauczyć się jak przeżyć. Myślę, że to raczej nieco naiwna pozycja dla nastolatków, ale kto wie? Może starszym także przypadnie do gustu.

Lewis, Clive Staples - "Opowieści z Narnii" (seria)
"Lew, czarownica i stara szafa" było prawdopodobnie tym, co sprawiło, że dziś czytanie sprawia mi przyjemność. Co ciekawe, moim zdaniem najlepsze części są jednocześnie tymi ostatnimi. Pierwsza część bardzo mi się podoba, jednak to zapewne sentyment. Jeśli chodzi o resztę - im bliżej końca, tym lepiej.

Oakwood, Quentin (aka "Qui") - "Lost in Glory"
Sięgnąłem po nią z czystej ciekawości (po przebrnięciu przez wspaniały "Ekskretyment"). Dzięki temu, że książka uderza humorem już w pierwszych akapitach, wciągnęła mnie bez reszty. Uwielbiam abstrakcyjny humor, a tutaj jest go naprawdę na pęczki. Każdy, kto zaczytywał się w Pratchettcie, powinien sięgnąć także po "Lost in Glory".

Pratchett, Terry - "Świat Dysku" (seria)
Podaruję sobie opis, bo ten autor wraz z tą serią wspominane były już w postach powyżej. Ograniczę się jedynie do polecenia tego każdemu, kto nie wie co przeczytać. Jednak ostrzegam - z Pratchettem jest tak, że albo się spodoba, albo nie. Jeśli po przeczytaniu książki nie przypadnie ona do gustu, raczej (ale tylko raczej) można sobie odpuścić sięganie po kolejne.
strona: 1 - 2
temat: Książki godne polecenia

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel