Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Mord w operze - Witajcie w Erhothogrodzie!
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4 - 5 ... 7 - 8 - 9

Field PW
14 kwietnia 2010, 23:39
Na pytanie o odwiedziny głowę podniosła garderobiana.
- To chyba będę ja. Przez ostatnie parę dni, z powodu choroby kostiumografa, bywałam u niego nawet dwa razy dziennie żeby konsultować projekty strojów i scenografii. Jeżeli chodzi o zachowanie... wczoraj był lekko rozkojarzony, jakby miał na głowie coś ważniejszego. I bardziej agresywny niż zwykle.
- Ten de-nat - dodała złośliwie Biel-Tan - był zakochany w Quinzel. Zupełnie nie uznawał innych klanów, ledwo nas tolerował w pracy. Typowy neofita, myśli, że poza klanem, do którego przystąpi, nie ma innego. Zwłaszcza, jeśli się wstępuje do takich ciot jak Kiełki. Ta "baba" to Carmilla Borgio Quinzel. Miała go chyba wprowadzić w klan...
- ...ale wprowadzała go jedynie w orgazm. - zachichotała Altansar. Popatrzyła się błędnym wzrokiem. - Urządził tam burdel jak ta lala. Na korytarzu czasem było sino od dymu.
- W każdym razie nam niczego nie brakuje. Jej natomiast brakuje porządnego klanu, bo siedzi jak pajęczyca w swoim domu i tam ściąga swoich kolejnych kochanków. Albiejew nie był pierwszy i nie będzie ostatni. - zarechotała Biel-Tan.

Tymczasem faerie i jego rozmówca zgłupieli. W końcu goniec wyciągnął rękę po ciastko i z niepewnym uśmiechem powiedział:
- Dziękuję... Iiii... my tam nic nie wiemy. Ja tylko papiery nosił do dyrektora, ale akurat zaczynałem pracę, gdy mnie przymknęli... byłem w holu...
- Ja tam zostałem zamknięty razem z tymi - rozmówca wskazał na trójkę odpytywaną przez Procyona.

Dawin Akiar PW
15 kwietnia 2010, 19:24
- Czyżby ktokolwiek z odrobiną inteligencji wyginął w tym mieście, że *was* zatrudniono? - powiedziałem po wysłuchaniu ich bełkotu.

- Zaś co do tych bezzasadnych pytań, na które wcale nie muszę odpowiadać - położyłem akcent na "muszę" - to wiedz knypku, że zwracasz się do oficjalnego Ambasadora wspaniałego, pięknego, miłującego pokój oraz bogatego kraju jakim jest Królestwo Albea. I bacz na przyszłość, jak się do mnie zwracasz, wieśniaku!

Sięgnąłem do kieszeni płaszcza, a ta siwa zołza poderwała się, myśląc, że wyciągam broń. Jednak zanim powstał z hukiem przewracając krzesło, wyciągnąłem z kieszeni pismo zwinięte w rulon i rzuciłem w jego kierunku. Na szczęście zdołał je złapać i nieco zdziwiony zaistniała sytuacją, przystopował w pół drogi.

- Masz. Czytaj... jeśli w ogóle umiesz. Ten glejt potwierdza moją tożsamość. A o do twego pytania, to już moja sprawa gdzie byłem i co tu robię. Nie musisz tego wiedzieć. Jedyne co jest dla ciebie istotne, to to że nikogo nie zabiłem... - przynajmniej ostatnio, dokończyłem w myślach.

AmiDaDeer PW
15 kwietnia 2010, 19:42
Dziwka zerknęła najpierw na śnieżnego prymitywa, potem na... kogoś. Wszyscy żyją, nic szczególnego.

- Sino od dymu... - pomyślała głośno. Zwróciła się następnie do "koleżanek":
- Niewiele słyszałam o tych waszych klanach, ale z tego, co się orientuję, takie zachowanie jest dla Quinzel chyba nieco nietypowe... Wiecie może, gdzie mieszka lub się zabawia ta Carmilla?

Procyon L. Maynardi PW
15 kwietnia 2010, 20:55
Elf spojrzał na glejt. Ambasador... czegośtam? Procyon nie miał pojęcia, co się robi z ambasadorami. W każdym razie, według tego czegoś, nie można go uszkodzić. To może uczynić śledztwo... problematycznym. Zwłaszcza, że ów jegomość może kłamać. Krasnolud i niziołek zresztą też mogli kłamać, ale nie wydaje się, żeby coś kręcili. Ten zaś wyraźnie chce coś ukryć. Najlepiej przekazać tę sprawę komuś... bardziej wykwalifikowanemu.

W międzyczasie dyskusja obok zeszła na jakąś Carmillę. C na kartce? To mogła być ona.

-Wasza ambasadorowska mość wybaczy, nie rozpoznałem w stroju akordeonisty - rzekł Procyon, i po wygłoszeniu tej absurdalnej sentencji zostawił purpurata samemu sobie.

Podszedł do wampira i spółki. Pokazał Krakatonowi i Lilyi kartkę z datą dzisiejszą i literą C.

-Chyba miał się z nią dziś spotkać. Może już się spotkali. Albo... będzie miała niespodziankę. - Rzucił okiem na miejscowy babiniec. - Gdzie i w jakich porach się spotykali?

Następnie podał wampirowi glejt. - Gwoździe chyba odpadają - rzekł cicho.

Field PW
16 kwietnia 2010, 19:25
- Nietypowe. Dla Quinzel. - prychnęła Biel-Tan. - No, faktycznie, bardzo nietypowe. Zwykle bawią się w artystów i pieprzą w pracowaniach albo na tych swoich rautach. Tak zasadniczo to Carmilla była pracownicą Resortu Gospodarki, więc najlepiej byłoby tam jej poszukać. - powiedziała, po czym przyjrzała się z lekkim zainteresowaniem człowiekowi w purpurze, następnie odwróciła się z powrotem do Lilyi. Oczy jej poczerwieniały, zęby się wydłużyły i nagle ryknęła: - WYPUŚĆ NAS!

Wyglądało na to, że przesłuchanie skończone. Kto miał co powiedzieć, ten powiedział. Pytanie tylko, dokąd mieli teraz pójść. Bo raczej nie do de Drusa z informacją, że mają jednego podejrzanego.

I w tym momencie Janina dostała zrywu, a wyciągając w biegu młotek, dopadła wampirzycy i uderzyła ją raz, ale porządnie.
- FAŁSTWO!

Dawin poczuł się przez chwilę niepewnie. Resort Gospodarki? Moment, on miał coś wspólnego z tym resortem...

AmiDaDeer PW
16 kwietnia 2010, 20:02
Lilya spojrzała najpierw na wampirzycę, potem na Janinę. Uśmiechnęła się do niej jak do małego dziecka, które właśnie pokazało swoją nową zabawkę. Z jednej strony takie zrywy nie są chyba bezpieczne dla otoczenia, w tym dla niej i dla jej urody. Z drugiej - te dziwki były nieco wkurzające. Przynajmniej jedna padła. A powiedziała, co wiedziała, więc problemu - zdaje się - nie ma.

Elfka zwróciła się do wampira:
- Proponuję najpierw udać się do tego resortu i tam popytać o tę - zawahała się, nie będąc pewna, czy przystoi jej nazywanie innych ladacznicami - panienkę, a potem poszukać czegoś na temat roznosicieli opium. Warto by też kogoś z tych tumanów wziąć. Jeszcze się na zakładnika jakiś nada... - tu zerknęła na Dawina, ale szybko odwróciła wzrok. - Ja jednak ustosunkuję się do waszego zdania, jeżeli moja propozycja zostanie źle przyjęta.

Jeszcze raz zerknęła na purpurowego pana, tym razem na nieco dłużej. Coś w nim się jej nie podobało...

Field PW
16 kwietnia 2010, 22:59
Lilya popełniła błąd.
Wampirzyca otworzyła nagle oczy i roztrącając zgromadzonych wokół siebie popruła w stronę wykuszu, w którym znalazł się nieszczęśliwie wędrujący tu i ówdzie Marlmin. Z wrzaskiem rzuciła się na niego i...


...zobaczyli jak przez okno wylatuje kotłowanina gnoma i wampira wśród migoczących odłamków szkła.

A z dołu usłyszeli za chwilę wrzask:
- POGOTOWIE!!!

AmiDaDeer PW
16 kwietnia 2010, 23:13
Elfka popatrzyła z niedowierzaniem na wybitą szybę.

I nagle się uśmiechnęła:
- Kolejny problem z głowy.

Krakaton Saim-Hann PW
16 kwietnia 2010, 23:35
Krakaton przejął glejt od elfa i przeczytał go dokładnie. Purpurat nie pasował do towarzystwa, a także nie wyglądał na pracującego tutaj. Chyba, że pomagał garderobianej, albo zmieniał zasłony.

Sytuacja malowała się ciekawie. Dwa tropy - jeden do kartelu, drugi do wampirzycy C. Z czego więcej śladów wskazywało na nią. Prawdopodobnie też oba tropy się łączyły. Pytanie teraz gdzie się skierować?

W tym momencie jedna z wampirzyc wspomniała coś o jakimś resorcie, popatrzyła na zmieniacza zasłon i zaczęła wrzeszczeć. Wampir był wdzięczny starej wariatce, że uciszyła tę babę. Mimo to jej dziwne zachowanie zdziwiło go lekko. Zwrócił się więc do purpurata:
- Wygląda na to, że masz coś wspólnego z Carmillą, poza ewidentnym brakiem gustu. Mam też nadzieję, że szybko się wytłumaczysz, bo już czas na nas. - Podkreślił te słowa łapiąc rękojeść miecza.

- Elfie, pakuj książki, będą nam dalej potrzebne. - Rzucił po chwili do Procyona.
- A propos książek - wciąż się nie dowiedziałem kto dostarczał je denatowi. Najwyżej zapytamy nasz ulubiony worek kości przy wychodzeniu stąd.

Gdy wampirzyca nagle zerwała się z kanapy, Berserker odruchowo chwycił za miecz. Nie zdążył nic zrobić, gdyż był za daleko, a wampirzyca kierowała się w przeciwnym kierunku.
Natychmiast pobiegł za uciekającą do okna i bez zastanowienia przez nie wyskoczył. Wreszcie coś się działo i nie miał zamiaru przepuszczać najmniejszej okazji na upuszczenie komuś krwi.

Procyon L. Maynardi PW
17 kwietnia 2010, 01:29
Procyon miał wielką ochotę powiedzieć wampirowi, żeby sam sobie targał książki. Jednak nie zdążył wprowadzić swojej chęci w czyn, gdyż nagle wampirzyca wykonała defenestrację na gnomie, a także na samej sobie przy okazji. Marlmin nie miał szans. Nie miał doświadczenia w walce, nie miał odpowiednich odruchów. Mówi się trudno.

Wyskakujący wampir był zaskoczeniem. Szybki jest, trzeba mu to przyznać... ale też mógłby czasem się zastanowić co robi. W każdym razie, skoro wampir wyskoczył, to elf już nie musi. Wampir wygląda na takiego, co sobie poradzi. Chyba że wyląduje na czymś... niekompatybilnym, ale to już jego zmartwienie.

Tak czy inaczej, ktoś musi zająć się tymi księgami, i padło na niego. Jak zwykle. Elf wrzucił księgi do torby i spokojnie podszedł do okna, żeby zobaczyć co z kogo zostało.

Dawin Akiar PW
17 kwietnia 2010, 13:51
Z niedowierzaniem oglądałem co robi wampirzyca z gnomem, ale w sumie po tych wariatach wszystkiego można było się spodziewać.
- A tej co znów odbiło? - zapytałem, choć nie spodziewałem się odpowiedzi.
- Chyba zapomniała, że nie umie latać. - dodałem słysząc odgłos zderzenia się podłoża z idiotką i krzyki kogoś na dole. Ledwo co jedna parka postanowiła skorzystać ze świeżego powietrza, a już następny kretyn do nich dołączył... Obróciłem się w stronę reszty towarzystwa i spytałem:
-Zawsze wychodzicie oknem? No śmiało, kto następny? Nie krępujcie się, ja jednak skorzystam ze schodów.

Janina Balachka PW
17 kwietnia 2010, 16:34
Janina w tym momencie patrzyła zdziwiona na całą sytuację.

Schowała młotek do torebki, herbatniki też. Zaczęła iść w stronę okna i mówić - Pardon, chyba znowu przeszłam przez nie te drzwi co trzeba. To miejsce wcale nie różni się od głównego interioru... - zerknęła przez okno i rozczarowana westchnęła - Eh... Taki sam dom wariatów, jak wszędzie indziej. Choć tu jest chyba nawet gorzej. - I rozejrzała się po wszystkich osobach, które raczyły pozostać w pokoju.

Jej wzrok się zatrzymał na postaci w pelerynie z kapturem, po chwili zwróciła się do tej osoby z pytaniem - A przepraszam, ktoś ostatnio umarł, że... - w tym momencie twarz kobieciny znowu przybrała idiotyczny wyraz i wrzasnęła - SEDES! - po czym gwałtownie się odwróciła, padła na ziemie i zaczęła się turlać po podłodze mówiąc - Wiedziałam werwuszku, że w końcu mnie znajdziesisz! Ombry Sedes! Dostasz jelką czość! -

I równie nagle wstała, ułożyła dłoń w coś na kształt dziobu i powiedziała do niego - I widzijesz!? To nie twa być tu prawdzisko i mojośc być tu bardziej! Ty ne miejesz Śmierdzła! Śmierdzło bejędzie płaszcz! I ty nie chodzisisz już przez wyjścia, one też są-cą! A tak ogłem - Ty nie jesteś! - i zastygła w tej pozycji.

Dawin Akiar PW
17 kwietnia 2010, 17:11
- Mógłby ktoś wyświadczyć światu przysługę i pozbyć się tej wariatki? - to jedyna myśl jaki mi się kołatała w głowie po wysłuchaniu jej słów.

Field PW
17 kwietnia 2010, 22:20
Drzwi do sali otworzyły się za późno. Stali w nich bariaur i wampir, który wyszczerzył zęby i warknął:
- CO? Co się dzieje?!

Bariaur natomiast rzucił okiem w stronę okna spytał Procyona:
- Potrzebujecie pomocy?


Tymczasem stojący pod operą szósty członek ekipy patrzył ze zdziwieniem, co się wyrabia. Przed jego oczami rozegrała się przed chwilą totalna demolka. Wśród rozbrygów szkła spadała jakaś dziwna kobieta, kotłując się wraz z jakimś pokurczem. Było to bardzo widowiskowe, ale skończyło się nad wyraz szybko. Para gruchnęła z hukiem o ziemię i w tym momencie stojący koło niego lisz, który wcześniej sprawił mu trochę problemów z wejściem na teren obiektu, krzyknął:
- POGOTOWIE!

Wyglądało na to jednak, że tylko pokurcz będzie wymagał pogotowia, bo kobieta, jak się okazało, wampirzyca, wstała, na widok Astora zjeżyła się i wyszczerzyła zęby w ich kierunku, po czym pognała w stronę miasta, taranując dwóch ogłupiałych policjantów. Wyglądało to fantastycznie. A chwilę potem spadł kolejny wampir, tym razem w zbroi i bardziej gracko. Na szczęście nie wylądował na gnomie, tylko między Astorem a ciałem tak, że patrzył mu prosto w twarz. I widać było, że niekoniecznie chciał się widzieć z psołakiem akurat.

AmiDaDeer PW
17 kwietnia 2010, 22:29
Lilya spojrzała najpierw na okno, potem na bariaura, spuściła głowę i westchnęła.

- Najlepiej chyba będzie, jak się udamy na dół... I tak w sumie nie mamy tu nic do roboty, prawda? - rzuciła w stronę Procyona. Nie czekając na odpowiedź udała się w stronę drzwi. Po drodze zagwizdała na Janinę, jakby wzywała do siebie psa.

I nagle sobie coś przypomniała. Odwróciła się i rzekła:
- Którędy do łóż... tego... Gospodarki, Resortu?

Janina Balachka PW
17 kwietnia 2010, 23:13
Gwizdnięcie wybudziło Janinę z transu, lecz nie tak jak oczekiwała tego elfka.

Staruszka podbiegła znowu do okna, wychyliła się przez nie i zaczęła wrzeszczeć - Sedes! Ganiaj ją! Tą babicę trzeba utrącić! Sedes! Leć! Jak świnki! Sedes! Sedes?... - odwróciła się z powrotem w stronę sali.

Nagle popędziła schylona za Lilyą wpatrując się w okolice jej stóp i bełkocząc - Zły Sedes. Na następny raz słuchaj swojej doktrynyny. I ne siusiaj na donice. I do nogi, Sedes... Powiedziałałam no nogi, a jak nie, to do torby... - i dalej bełkotała coś o sedesie u nogi kręcąc się elfce koło nóg.

Astor Wołkow PW
17 kwietnia 2010, 23:28
Po wyczuciu krwi psołak krzywo popatrzył na wampira i zawarczał. Po chwili jednak zrozumiał, że to, niestety, ten, którego szukał i się uspokoił.

- Czyżby Saim-Hann, Krakaton...

Oczywiście pierwszą myślą było, że spotkał mordercę Albiejewa. Tak bardzo pasował do tej roli.

- Ten, który prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa dyrektora Albiejewa... Nie poczekałeś na mnie. Co zrobiłeś z pozostałymi, z którymi miałem pracować?

Przez całą rozmowę patrzył się na krwiopijcę, gnom go na razie nie interesował.

Procyon L. Maynardi PW
18 kwietnia 2010, 00:17
-Nie, chyba że chcesz zeskrobać gnoma z chodnika - elf odpowiedział bariaurowi. - W sumie, w pokoju z trupem na krześle bez trupa jest włos i nitka, wypadałoby zabezpieczyć, chciałem poprosić waszego szefa, ale chyba jest... zajęty.

To powiedziawszy, Procyon ruszył do wyjścia. Rzeczywiście, nie ma tutaj już nic do roboty. Zresztą, miejscowi nie wydają się podejrzani. Może poza ambasadorem, ale tutaj niezbyt mógł cokolwiek zrobić, więc zdecydował się zignorować ten trop, razem z cokolwiek irytującą osobą.

Krakaton Saim-Hann PW
18 kwietnia 2010, 01:54
Po wylądowaniu na chodniku, Krakaton zauważył osobliwego jegomościa, który coś najwyraźniej od niego chciał. Nie było teraz na to czasu, choć wampirowi odechciało się biec za uciekającą. Zlokalizował ją od razu, gdyż niewiele było naokoło biegających wampirzyc.

Miał wielką ochotę czymś w nią cisnąć, a nie miał czasu szukać czegokolwiek nadającego się do tego. Praktycznie bezwiednie wyciągnął prawą rękę w tył, a w myślach przewijały mu się różne ostrza miotane. Nagle poczuł, że coś mu w niej ciąży i zamachnął się z całej siły wypuszczając pocisk.

Uznając, że nie ma już niczego więcej do roboty, a nie było sensu gonić za aktorką (poza tym talizman zaczął działać), zerknął na psołaka i prychnął. Jakimś cudem zapamiętał pytania i na nie odpowiedział:
- Tak, to ja. Można też rzec, że prowadzę sprawę. Sądzę też, że nie wyglądam na takiego, który lubi czekać z założonymi rękoma. Natomiast "ci, z którymi miałeś pracować" jeszcze żyją. - w tym momencie odwrócił się do ciała i szturchnął je czubkiem buta.
- No, może nie wszyscy. - Uśmiechnął się paskudnie do nieruchomego gnoma.

Był trochę zdenerwowany tym, że mimo szybkiej reakcji, nie miał możliwości pokrajać kogoś na plasterki. Zamiast tego przyglądnął się z grubsza leżącemu gnomowi, lecz nawet palcem go nie tknął, choć miał jeszcze zamiar schwycić go za fraki i rzucić o dowolną ścianę.

Stracił szybko zainteresowanie leżącym ciałem i zajął się psołakiem.
- A więc powiadasz, że masz z resztą towarzystwa pracować? To dobrze, bo wyglądasz bardziej kompetentnie od dowolnego członka tej hałastry. To jest, o ile umiesz posłużyć się przynajmniej nosem. - Tu przypomniał sobie o pewnym defekcie Lily i przez moment żałował, że to nie ona leży teraz na bruku zamiast gnoma.

Krakaton przeniósł wzrok na lisza inspektora i rzekł:
- Czołem inspektorze, chyba dowiedzieliśmy się czegoś ciekawego, lecz może omówimy to gdy bardziej ociężała reszta towarzystwa przybędzie. No i - Rozglądnął się - może nie na środku ulicy.

Astor Wołkow PW
18 kwietnia 2010, 02:47
Po kilku godzinach biegania za bandą "detektywów" poczuł się głodny. Zamiast odpowiedzieć Krakatonowi, obwąchał dokładnie gnoma, szturchnął łapą, podniósł. "Padlina, ale świeża" - pomyślał.
I nie zważając na towarzystwo (uznał, że krwiopijcowi nie będzie to przeszkadzać) zaczął obgryzać kończyny gnoma do kości.
strona: 1 - 2 - 3 - 4 - 5 ... 7 - 8 - 9
temat: [RPG] Mord w operze - Witajcie w Erhothogrodzie!

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel