Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Biblioteka Legendtemat: Teorie szalone o_O
komnata: Biblioteka Legend
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 - 14

Alamar PW
23 czerwca 2014, 20:28
Cytat:
Bo jak inaczej wytłumaczymy, że rozbitkowie z Terry, którzy lecieli ze swojej planety omijając XEEN wylądowali na Enroth w wieku około 30-35 lat?
Czas mijający na statku lecącym z prędkością bliską prędkości świtała inaczej płynie, niż na planecie.
Wraz ze wzrostem prędkości statku, rośnie jego opóźnienie względem czasu planetarnego.
To co dla podróżników na Lincolnie wydawało się kilkoma miesiącami, na planecie mogło równie dobrze być latami albo i dziesięcioleciami.


Cytat:
Ponadto, jeszcze jedna rzecz - skoro rok na Terze i Xeen trwał 10 tygodni po 10 dni, to znaczy, że bohaterowie starzeli się 3 razy szybciej niż my! Czy dni na tych planetach były dłuższe, czy rozwój i starzenie się inne (wiemy, że dało się mieć 200 lat i żyć, choć było ciężko, atrybuty bojowe były minimalne, a jakiekolwiek postarzające działanie mogło skutkować śmiercią)?
Nie wiemy, ile lat żyli mieszkańcy Varnu, Cronu, Terry czy Xeenu. Może 300 lat (co w przybliżeniu odpowiadałoby 100 latom na Enroth), a może nie.
Mechanika gry nie zawsze oddaje przebieg wydarzeń (a w MM1-5 była silnie wzorowana na systemie D&D i dziesięciodniach z Faerunu, a nie na kalendarzu księżycowym jak w MM6-10).

Cytat:
Wiemy, że Lord Ironfist z VARN-u i Morglin Ironfist z HoMM1 to najprawdopodobniej ta sama osoba
Nie do końca - jest to tylko założenie. Inne założenie, przedstawione w scenariuszu "Ksieżniczka VARN-u" w H6, opiera się na tym, że lord Ironfist spotkany w MM1 to Ragnar Ironfist, wuj Morglina, nie zaś on sam.
Według tego założenia MM1 (a tym samym MM2-5) rozgrywało by się po H1.

Kastore PW
23 czerwca 2014, 20:29
Hayven:
Bo jak inaczej wytłumaczymy, że rozbitkowie z Terry, którzy lecieli ze swojej planety omijając XEEN wylądowali na Enroth w wieku około 30-35 lat? Na tyle oceniam ich wiek po portretach z MM7, więc cóż...
Ale wiesz, że to nie są ludzie, prawda? :P
Równie dobrze mogliby mieć po 150 lat.

Alamar PW
23 czerwca 2014, 20:34
Cytat:
Ale wiesz, że to nie są ludzie, prawda? :P
Wiesz, że to jednak są ludzie, prawda?



Podróż Terrańczyków przez Pustkę na pewno trwało długo - powiedziałbym że lata (ich postrzegania czasu) - bo z entuzjastycznej grupy poszukiwaczy przygód, chcących powstrzymać Sheltema i odnaleźć Starożytnych, część z nich stała się zgorzkniałymi realistami, marzącymi tylko, by osiąść gdzieś na stałe (nie mniej jednak, niż na "stanowisku" władcy świata), zamiast gonić za mrzonkami.

Kastore PW
23 czerwca 2014, 21:11
Alamar:
Wiesz, że to jednak są ludzie, prawda?
Ale jednak kosmita. Który przypominam, wcale nie musi być tym samym człowiekiem co z planety Enroth.

Kammer PW
23 czerwca 2014, 21:18
Ot, zagwozdka filozoficzna. Czy ludzie są ludźmi niezależnie od tego, w jakim układzie się rodzili?

Alamar PW
23 czerwca 2014, 21:35
Kastore:
Ale jednak kosmita, który przypominam, wcale nie musi być tym samym człowiekiem co z planety Enroth.
Akurat drużyna z MM3 jest w MM7 (nawet w fabule/filmikach masz to wytknięte) i możesz sobie porównać portrety:


Kammer:
Ot, zagwozdka filozoficzna. Czy ludzie są ludźmi niezależnie od tego, w jakim układzie się rodzili?
A czy czerwonoskóry z Ameryki czy "niewierny" z Arabii jest człowiekiem, czy już nie (pomijając średniowieczne podejście do tej sprawy)? Toż to samo pytanie, tylko "miejsce zamieszkania" jest "troszkę" inne.

Kammer PW
23 czerwca 2014, 21:47
Alamar:
A czy czerwonoskóry z Ameryki czy "niewierny" z Arabii jest człowiekiem, czy już nie (pomijając średniowieczne podejście do tej sprawy)? Toż to samo pytanie, tylko "miejsce zamieszkania" jest "troszkę" inne.
Oczywiście, Alamarze, o tym samym pomyślałem. I z tego wynikają problemy z samoidentyfikacją się i poczuciem bycia wśród swoich...

Kastore PW
23 czerwca 2014, 22:02
Cytat Alamara:
Ale jednak kosmita, który przypominam,
Zabieg zamierzony, żeby podkreślić wagę pierwszej części. Coś jak u Dana Browna. (:P) I bardzo Cię proszę na przyszłość, nie poprawiaj mnie z innych błędów niż ewentualne ortograficzne. Może się to wydać dziwne, ale ja naprawdę umiem pisać w moim ojczystym języku.
Alamar:
Akurat drużyna z MM3 jest w MM7 (nawet w fabule/filmikach masz to wytknięte) i możesz sobie porównać portrety
Miauem na myśli człowieka jako ogół/gatunek. :P

gold dragon PW
24 czerwca 2014, 00:55
Może ja pozwolę sobie naprostować:

Raczej nie tyle istotne jest rozważenie czy to ludzie czy "nie ludzie" jako gatunek, bo tutaj trudno zaprzeczyć, lecz warto zwrócić uwagę na inne zagadnienie. Mianowicie na zmienność wewnątrzgatunkową, która może być dosyć spora pomiędzy zapewne bardzo dalece ze sobą spokrewnionymi mieszkańcami innych planet, a może się objawiać chociażby różną długością życia.

A idąc tym tokiem rozumowania raczej trudno wykluczyć diametralne różnice pomiędzy ludźmi zamieszkującymi różne planety. Wszak już na Ziemi pomiędzy różnymi grupami etnicznymi występują (a może raczej występowały) spore wahania średniej długości życia.

Hayven PW
24 czerwca 2014, 10:26
Czyli uważasz, że Terranie szybciej dojrzewali i szybciej ginęli? Bo argument, że mogli dożywać 300 lat odpada chociażby ze względu na fakt, że nasza drużyna w chwili rozpoczęcia przygody ma lat 18 i wygląda na co najmniej o kilka lat starszą :P

Porównując portrety wojowników doszedłem do wniosku, że drużyna z MM7 wygląda nawet na około 40 lat. Zwłaszcza Darek się zapuścił :P

Argument o względności czasu jest grubymi nićmi szyty, bo zakłada bardzo wysoką prędkość Lincolna, a mało prawdopodobne, żeby nawet Starożytni mogli się zbliżyć do prędkości światła - świadczy o tym chociażby fakt, że cała saga Coraka i Sheltema trwała bardzo długo, a więc sporo zajmowały podróże kosmiczne - niewykluczone, że ich statki kosmiczne miały szybkość niewiele większą od naszych, bo np. w naszym układzie słonecznym podróż z Ziemi do jego krańców zajmuje około 10 lat przy bardzo wysokiej prędkości, a przecież Terra i jej VARNy nie mogły być od siebie bardzo oddalone.


gold dragon PW
24 czerwca 2014, 12:55
Jeszcze warto zwrócić uwagę na haczyk, o którym ktoś wspomniał już powyżej. Lata na Terze (?) mogą być naliczane w inny sposób tzn. rok terrański=/rok na Enroth. To w połączeniu z różną długością życia daje sporą swobodę w interpretacji kiedy co się dzieje.

Co do prędkości statków:
Jeżeli Lincoln nie poruszał się z prędkością podświetlną, albo przynajmniej niespotykanie (dla nas) dużą to należy założyć, że Terra i Enroth leżą w jednym układzie bo do żadnego innego Terrańczycy by nie dolecieli za swojego życia.

Jeżeli natomiast poruszali się z prędkością podświetlną to mogliby lecieć i 1000 lat na Enroth, a dla nich i tak byłoby to raczej nie więcej niż 10. Nie wiem, nie chce mi się dokładnie liczyć. Wówczas jedynymi postaciami wiążącymi HoMM z MMI-V pod względem czasowym byłby Morglin i Sandro, których tożsamość jest podważalna.

Hayven PW
24 czerwca 2014, 15:29
Wiesz, biorąc pod uwagę dużą rozpiętość czasową nie wykluczałbym, że lord Ironfist z MM1 to może być faktycznie Ragnar a nie Morglin.

A co do różnej długości roku to też się nad tym zastanawiałem - może ich dzień trwa po prostu jakieś 3,65 raza dłużej niż nasz (i 3,36 raza dłużej niż na Enroth - bo chciałbym zauważyć, że tam nie mają problemu z dwunastoma miesiącami po dwadzieścia osiem dni, a zatem z rokiem trwającym 12*28=336 dni)?

A może na Enroth faktycznie ludzie żyją tyle co my i wtedy według ich kalendarza przeżywają więcej lat lub na odwrót - żyją krócej niż my i dlatego długość ich życia jest w przybliżeniu taka sama jak u nas? W końcu 29-30 dni na rok to nie jest zbyt duża różnica, bo to (w przybliżeniu) raptem jeden rok na 30 lat życia.

Degraf PW
24 czerwca 2014, 17:53
Co do kwestii "kto jest człowiekiem". Elfy w sumie też są ludźmi, bo efektem ich krzyżowań daje istotę zdrową i płodną.

AmiDaDeer PW
24 czerwca 2014, 18:14
To, że dwie istoty dają zdrowe i płodne potomstwo, nie znaczy wcale, że istoty te są tego samego gatunku - patrz ligrysy, koty savannah, chausie, wilczaki, żubronie, z tego co wiem też birtugany, wiele gatunków mew oraz od groma roślin, w tym grejpfruty czy pszenica.

Degraf PW
24 czerwca 2014, 18:28
Co do kotowatych - http://en.wikipedia.org/wiki/Felid_hybrid Jest tam mowa o tym, że są one bardziej podatne na choroby a płodność jest tylko po stronie żeńskiej płci.

Wilki i psy domowe są tym samym gatunkeim (nazwy gatunkowe - Canis lupus; dla psów później dodano familiaris). Podobnie też z kotami domowymi, ich wydzielenie gatunkowe jest bardziej kulturowe niż biologiczne.

Żubroń jest ciekawym przypadkiem wyłamywującym regułę, ale to można traktować jako wyjątek a nie regułę ;)

gold dragon PW
24 czerwca 2014, 20:18
Jak najbardziej izolacja rozrodcza nie jest jedynym czynnikiem, który decyduje czy uznać daną grupę organizmów za osobny gatunek. Bardzo ważna jest również izolacja morfologiczna (fenotypowa) czy ekologiczna. Można w nieskończoność wymieniać gatunki, które mogą się krzyżować z innymi. Między innymi z tego wynika spory problem ze zdefiniowaniem gatunku. Linneusz (autor współczesnego systemu klasyfikacji) nie brał pod uwagę wielu zagadnień, a o większości zresztą nie wiedział.

Krótko:
To, że dane organizmy mogą się między sobą krzyżować nie jest decyzyjne przy stwierdzaniu przynależności do danego gatunku bez wzięcia pod uwagę innych różnic lub podobieństw.

Nerevar PW
24 czerwca 2014, 20:46
Cytat:
a płodność jest tylko po stronie żeńskiej płci.
To dotyczy jednej z podanych tam krzyżówek, a i tam nie jest to chyba stwierdzenie bezspornego faktu dotyczącego całego gatunku.

AmiDaDeer PW
24 czerwca 2014, 21:23
Degraf:
Jest tam mowa o tym, że są one bardziej podatne na choroby a płodność jest tylko po stronie żeńskiej płci.
Czyżbym był ślepy? Mógłbyś podać konkretny fragment, w którym jest o tym mowa?

Degraf:
Podobnie też z kotami domowymi, ich wydzielenie gatunkowe jest bardziej kulturowe niż biologiczne.
Źródła? Bo chyba jednak Leptailurus serval to co innego niż Felis catus?

Degraf:
Żubroń jest ciekawym przypadkiem wyłamywującym regułę, ale to można traktować jako wyjątek a nie regułę ;)
Zabawne że nie odniosłeś się do reszty przykładów - a rozmnażanie się międzygatunkowe mew w północno-zachodniej Europie to sztandarowy przykład gatunków pierścieniowych. :P

red dragoness PW
22 lutego 2019, 12:19
Mam teorię, ale opartą na lekturze fanowej wikipedii, stąd chwiejną. Grałam najdalej w Heroes M&M 4 i bardzo mało wiem, co się działo w późniejszych odsłonach.

Wyczytałam na wiki, że syn Katarzyny i Rolanda, Nikuś, w swoim czasie uwolnił wujka Archibalda z klątwy petryfikacji. Zrobił to chyba na prośbę Grupy Dzielnych Bohaterów, którzy potrzebowali Archiego do ratowania świata. Trochę później Archibald władał Deyą, potem uwolnił brata z więzienia (kreegańskiego?), a koniec końców został pojmany i osądzony "za swoje zbrodnie przeciw Koronie". Skazany jak Napoleon na Elbę. Tam siedział w laboratorium chemika aż do Rozliczenia.

A dużo później i innej grze Nikuś (który widocznie zdążył uratować się z Rozliczenia - zresztą nic dziwnego, królewski syn i dziedzic tronu, VIP!) jakoś nagle został przeteleportowany na całkiem inny kontynent. Znalazł się w dziczy i uczył się języka tubylców od podstaw, taki Robinson.

Nie jestem pewna, czy w grze jest wyjaśnione, DLACZEGO tak go przeniosło.

Moja fanowska teoria jest taka: wujek Archie na zesłaniu opracował nowe, dziwne zaklęcie nekromanckie: oszukanie śmierci. To w zasadzie magia krwi: dopóki żyją twoi krewni, ty też będziesz. Taka limitowana nieśmiertelność. Lisz za życia. Widocznie coś groziło Nikusiowi i wuj o tym wiedział, dlatego przeteloportował go gdzieś daleko. Albo w zaklęciu teleportacji był błąd (i Niki wylądował nie tam, gdzie miał się zjawić) albo z jakichś powodów dzicz na nieodkrytym kontynencie była w ocenie Archibalda bezpieczną przystanią dla Ostatniego Potomka Ironfistów.

Kastore PW
22 lutego 2019, 15:59
Jak chcesz, żeby ktoś przeżył to raczej nie wysyłasz go do obcej dziczy.
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 - 14
temat: Teorie szalone o_O

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel