Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [Ogólny] Pradawna Groza - Ancient Fear
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3

Nicolai PW
14 listopada 2016, 23:04
Klęska urodzaju :P Dziesięć graczy to już trochę tłok, więc tymczasowo zamykamy listy. Może jak zoptymalizujemy proces produkcyjny (nie wiem... pairingi, trzeci MG albo kogoś wygonimy, bo tak :D) to ponownie je otworzymy. Także bądźcie na baczności, bo może pojawi się okienko transferowe ;)

W każdym razie jakby ktoś chciał pomóc w prowadzeniu sesji to proszę się nie wstydzić i walić śmiało do mnie albo Garcia. Z chęcią przyjmiemy pomoc :P

Nicolai PW
16 listopada 2016, 16:25
Czołem pieniacze :P Łasic to dobry wujek, bo zaproponował ustawienie oddzielnych avków pod sesję jeśli tylko mu skompletujemy paczkę. Co więcej powiedział, że nawet może ustawić odmienne nicki, więc wiecie co macie zrobić... Jakbyście jednak nie wiedzieli to zdradzę, że macie podrzucić avek i powiedzieć jaki chcecie mieć nick :P

Kammer PW
16 listopada 2016, 16:27
I tak oto w pięknym stylu przebiliśmy UP, tam takich bajerów nie było. :P

Nicolai PW
16 listopada 2016, 16:29
A to wszystko dzięki programowi 500+, z którego środki Garcio wydaje na rozwój PG :D

Edit: Preferowana forma kontaktu to priv do mnie.

Kammer PW
16 listopada 2016, 16:56
Podaj przynajmniej creditsy na mnie jako autora tego żartu. :P

Kammer PW
17 listopada 2016, 01:18
Burzenie czwartej ściany rlz!

Nicolai PW
19 listopada 2016, 20:01
Kolejność w jakiej Grassine przekazała listę zawodników, to się przyda przy losowaniu:

1. Diuck Kurt
2. Ronin
3. Mukao ze Wzgórza
4. Rzepich z Jancewa
5. Bluto z Przeprawy Eridana
6. Tao Pai
7. Sailin Tańcząca z Ostrzami
8. Escano Gustaff du Emerle
9. Liam Callaghan
10. Bartagar al-Karthal ibn Agyn
11. Telsek z Klanu Ponurej Pięści
12. Erling Jorrunson
13. Giermek Blisk
14. Ulando Druias
15. Yeshtar Czarny Szept
16. Rycerz Białego Kruka

Tak, wzięliśmy kilka postaci z Hirków. Nie, nie będziemy opowiadać historię życia tych, których nie znacie :P

NicolaiNicolaiEdit Żeby pieniacze się nie pienili zdjęcie sierotki losującej (na zero nie zwracajcie uwagi) (Python rlz!)



Garett PW
24 listopada 2016, 22:06
Ponieważ zaczął się długo oczekiwany boss fight z Feniksem (całe 7 kostek <3), to Nitj zapewne będzie smęcić o swoje czary, więc macie tu biedo-wersję księgi zaklęć pustki:

Podstawowe:

Cena Pustki - anuluje lub osłabia rzucone zaklęcia za cenę sił życiowych czarodzieja.

Klątwa Negacji - Zmniejsza najwyższą statystykę wroga.

Zguba w Pustce - niszczy duszę martwych stworzeń (to tak odnośnie kontrowania nekromantów lub jakby Nitj chciał znienawidził jakiegoś NPC tak bardzo, że aż by chciał całkowicie wymazać jego istnienie ;P)

Litania Pustki - wymazujesz pamięć ofiary. Działa tylko na idiotów. :P

Pułapka Pustki - przez chwilę pochłania magiczne ataki.

Luka w Pamięci - przeciwnik zapomina na chwilę o swoim planie.

Sieć Ariany - zaklęcie stworzone przez nihilomantkę Arianę. Wskrzesza pobliskie zwłoki jako coś pomiędzy nieumarłym a upiorem pustki. Jest jednak słabszy od obu rodzajów stworzeń, gdyż działając dzięki Magii Pustki szybko ulega rozkładowi. Jak się pofarci, to wybuchnie w chwili śmierci.

Zaawansowane:

Rytuał Pustki - zaklęcia rzucane na danym obszarze zadają obrażenia rzucającym.

Echo Wyrwy - jeśli cel zaklęcia zostanie zaatakowany magią, to czarodziej wchłonie część owej energii i w rezultacie się wzmocni.

Dusza Zaświatów - Cel zaklęcia właściwie nie jest zdolny do walki, ale wszelkie zadane mu obrażenie zostają odbite.

Przywołanie: Upiór Pustki - robi za kamikaze - jak go przeciwnik pacnie to wybucha energią Pustki.

Wola Ariany - zaklęcie stworzone przez uczennicę samego Sandro. Jego działanie różni się zależnie od posiadanych szkół magii. Jeśli ma się tylko Pustkę, to przerywa połączenie Nekromanty z jego pupilkami, powodując tym samym, iż nieumarli dziczeją i atakują wszystko w zasięgu wzroku. Jeśli posiada się jednocześnie magię Pustki i ciemności, to zamiast przerwać połączenie przejmuje się kontrolę nad owymi nieumarłymi.

Sąd Pustki - niszczy wszelką martwą materię w promieniu 1 metra od rzucającego.

Lustro Zapomnienia - przywołuje lustro, które jeśli zostanie trafione jakimś zaklęciem pokroju kuli ognia, błyskawicy itd., to sprawia, iż przez jakiś czas nikt nie może go w ogóle powtórzyć.

...

EDIT:
Kilka zaklęć z magii ciemności tylko dla Nekromanty:

Podstawowe:

Bez Litości dla Słabych - niszczy osłabionego wrogiego nieumarłego.

Nieumarłe Posiłki - przywołuje szkielety. Zaklęcie działa zawsze, ale liczba sług jest zależna od wyniku rzutu. No i same kostki nie należą do najmocniejszych.

Rytuał Osłabienia - przenosi rany jednego stworzenia na inne.

Ożywienie - wskrzesza pobliskie zwłoki, które będą tak silne jak za życia. Oczywiście aby wskrzesić kogoś potężnego to trzeba mieć szczęście w kościach.

Żniwa Dusz - za każdym razem jak ktoś zginie nieopodal nekromanty, to nekromanta delikatnie się leczy i otrzymuje cząstkę siły zmarłego.

Bez Litości dla Grzesznych - przejmuje losową liczbę wrogich nieumarłych, ale jednocześnie ich osłabia.

Moc Śmierci - nekromanta niszczy własnego nieumarłego, aby otrzymać kulę energii, którą może uderzyć we wroga

Rytuał Pozbawienia Ciała - zmienia wybranego nieumarłego w ducha.

Rytuał Nekromantycznej Odnowy - zabija jednego nieumarłego aby wzmocnić innego.

Pożarcie Sługi - nekromanta zabija własnego nieumarłego aby się wzmocnić i wyleczyć.

Kajdany Księżycowego Jedwabiu - oplatają wroga i powoli wysysają z niego siły życiowe.

Zaawansowane:

Żniwa Martwych - nekromanta rzuca to zaklęcie na własnego nieumarłego, dzięki czemu każda istota zabita przez owego nieumarłego powstanie jako sługa nekromanty (działa tylko na randomów).

Taniec Umarłych - ponownie wskrzesza martwych już nieumarłych, ale zostają oni złożenie losowo, więc powstają przy tym potworki o trzech nogach, pięciu rękach, dwóch głowach itd.

Śmierć to nie koniec - nieumarli pod władzą nekromanty po pokonaniu zmieniają się w duchy.

Diabelska Komunia - na żyjących działa jak trucizna, a na nieumarłych jak zaklęcie leczenia.

Odwieczne Pole Bitwy - każda istota (czyt. randomy), która zginie na obszarze działania zaklęcia może zostać później przywołana przez nekromantę jako duch.

Pieczęć Śmierci - sprawia, że zaczarowana istota otrzymuje więcej obrażeń.

Uścisk Wampira - zaczarowane stworzenie chwilowo otrzymuje siłę wampira i może leczyć się pochłaniając krew. Działa tylko na żyjących.

Nitj'sefni PW
24 listopada 2016, 22:14
Dziękuję Garett. Bardzo pomogłeś.

Nicolai PW
24 listopada 2016, 22:37
Co tam Feniks. Mamcia wróciła <3 I została Varysem <33

Felag PW
26 listopada 2016, 00:08
Dzięki wielkie, bardzo się przyda. :)
Wreszcie będę wiedział co mi wolno (a czego niestety nie :P )...

Nicolai PW
3 grudnia 2016, 19:14
Kiedy gracze zabijają się nawzajem to czuję czuję dumę i wiem, że spełniam swoją misję jako MG. Tak czy inaczej nigdy nie zapomnimy, że achivement "first blood" należy do Bycha, który ubił e... y... ugh... kogo on w sumie ubił? Co to za truchło? :P

Garett PW
4 grudnia 2016, 17:18
Księga Czarów.

Nicolai PW
9 grudnia 2016, 18:03
W sumie tak myślę, że moglibyśmy przyjąć tak ze dwójkę nowych graczy. Wszystko się poukładało, doszedł Xel, który przeją kilka postaci, więc myślę, że możemy zaryzykować otwarciem rekrutacji. Jest praktycznie otwarta, tylko są trzy warunki:

1) Nie masz jeszcze KP.
2) Stworzysz KP zgodne z wymogami.
3) Nie jesteś Wiwernem.

Garett PW
11 grudnia 2016, 15:48
W związku z tym, że dzisiaj kończymy Prolog (jak się uda ;P), więc odpis będzie później niż zwykle (i będzie dłuższy), to aby gracze się nie nudzili, postanowiliśmy z Nico zrobić konkurs na sesyjnego mema. Do wygrania bonus +2 do rzutu w kryzysowej sytuacji.

Przykład sesyjnego mema:

Nitj'sefni PW
11 grudnia 2016, 17:01

Nicolai PW
11 grudnia 2016, 17:15
Amatorzy...


Xelacient PW
11 grudnia 2016, 20:20
l

Demon Bethrezen PW
11 grudnia 2016, 22:27
Mięsne Grudy Arkatha w Chlebie

Zalać kilogram krzyżówki lub części mostkowej białym bulionem (do przykrycia mięsa) i dodać paoszczyżnę, liść laurowy, łyżkę grubo zmielonego czarnego pieprzu, roztarte trzy ząbki czosnku i ugotować niedźwiedzinę do miękkości, najlepiej na mocnym ogniu w alchemicznym kociołku.
Wyjąć mięso z bulionu i pokrajać na kawałki, a zupę przecedzić, zebrać tłuszcz i dobrze wygotować, dodając w cyklicznych odstępach czasu nuty z alchemicznych wywarów, aż do momentu otrzymania charakterystycznego zapachu magii unoszącej się w kłębach dymu.
Rozpuścić na patelni 10 „krasnal-garch” masła i włożyć do niej drobno poszatkowane pory, smażyć na małym ogniu do miękkości, dodać 1/10 „krasnoludzkiego-bebzona” i tyle samo dobrej śmietany, dokładnie rozmieszać i wlać powoli zupę, gotować ciągle mieszając, aż sos nie będzie gęstawy, na koniec dodać powoli dwa roztrzepane żółtka, najlepiej z jaja feniksowego.
Ze świeżego bochna chleba ściąć wierzchnią skórę, wybrać miękisz i wysmarować dobrze masłem klarowanym część wewnętrzną. Obsypać wnętrze tartym twardym serem i wkładać pokrajane kawałki mięsa, przelewając sosem i przesypując serem, aż do pełnego napełnienia bochenka. Wstawić do krasnoludzkiej kuźni wygrzanej do temperatury Arkathowej. Potem cierpliwie czekać, przyprawiając oczekiwanie dłonią masującą krasnoludzkie uda, krótką drzemką i wizjami totalnej zagłady smoczych wyznawców... Mniam, aż ślina cieknie po brodzie!


___

Imię: Niv'Al
Nazwisko: Inter-Aktiff
Pseudonimy, przydomki i przezwiska: Smokobójca (sam o sobie); Bezbożnik, Strzęp, Złodziej i Przed-Krasnalo-Klękacz (dla wrogów, z reguły elfów, kupców, elit społecznych i oczywiście wszystkich kapłanów tego przeklętego Ashanu); Szybka rączka, Amator Krasnoludzic i Bogaczozabieracz-Biedakodawacz (dla przyjaciół, z reguły biedaków, wszelkiej maści pogan, agnostyków, apostatów, heretyków, innowierców i ateistów oraz oczywiście wspaniałych krasnoludzic); Mój Brodacz (dla tej najwspanialszej ze wszystkich!)
Rasa: Elf (ku swojemu wielkiemu zniesmaczeniu, choć pociesza się, że każde odbicie niedoskonałych smoków jest tak samo godne pogardy, osobiście wolałby być krępym krasnoludem)
Wiek: 27 lat
Klasa:
Profesja: Złodziej-Kucharz (sam określa się mianem „Artysty” i „Reformatora”)
Klasa Właściwa: Łotr (Złodziej)
Wyznanie: Fanatyczny Ateista
Statystyki:
Siła – 3 (-1) [byłby silniejszy od zwykłego elfa przez krasnoludzki trening, ale liczne głodówki osłabiły go]
Zręczność – 5 (+2) (+2) [złodziejski talent połączony z elfimi predyspozycjami]
Wytrzymałość – 4 (-1) [nawet krasnoludzka dieta nie zregenerowała jeszcze dostatecznie jego ciała wyniszczonego głodówkami]
Inteligencja – 3 [byłby bardzo bystry, ale traci przez impulsywność i pogłębiające szaleństwo]
Mądrość – 3 (-1) [bardzo oczytany i wykształcony dzięki pochodzeniu, ale tylko w obrębie kultury rodzimej wyspy, dopiero nadrabia braki wywołane izolacją]
Charyzma – 6 (+2) [świetny mówca znający sposoby kontroli tłumu podpatrzone od kapłanów, łączy w swym głosie wyższość i maniery elfa z szczerością oraz siłą krasnoluda, sprytny manipulator]
Szczęście – 6 (+2) [mimo wielu problemów i blizn na ciele oraz duszy w jakiś dziwny sposób Smoki zdają się Nivowi sprzyjać, co nawet napawa go lekkim niepokojem]
Umiejętności: Kradzież Kieszonkowa, Skradanie się

Wygląd i Ekwipunek: Przejawia wiele cech typowo elfich, lecz na szczęście jego aparycja odbiega w znaczącym stopniu od normy. Ma długie uszy (choć w opłakanym stanie); przenikliwe oczy (różne od siebie jak dzień i noc); smukłą sylwetkę i jasną skórę z kolekcją unikatowych blizn. Na tym jednak jego nietuzinkowość się nie kończy. W drodze swojej „przemiany” dorobił się trochę upragnionych mięśni wyróżniających jego ciało na tle wątłych elfów, niemal krasnoludzkiego brzuszka, nie mniej krasnoludzkiego rumianego oblicza (szczególnie po większej ilości wina) oraz ukochanej brody. Ta ostatnia jest dla niego szczególnie ważna. Kruczoczarna, zawsze starannie przystrzyżona i wyperfumowana, ozdobiona pasemkami pierwszych siwych włosów i złotymi wstążkami, tak pięknie kontrastująca z kasztanowymi i kręconymi włosami (choć jego zdaniem wciąż za mało krzaczasta i bujna) potrafi zachwycić, szczególnie jego samego.
Przy takiej ilości odstępstw od rasowego wzorca wyglądu nic dziwnego, że wyróżnia się na tle innych elfów, choć w tłumie raczej łatwo gubi się przez wgląd na dosyć pospolite rysy twarzy i starannie ukrywane znaki szczególne. Za Dnia robi wszystko, aby nie wpaść swoim licznym wrogom w oczy.. Dla bezpieczeństwa ciało okrywa skórzaną zbroją, którą dodatkowo przykrywa starannie czarnym płaszczem obszytym futrem z wilka przy rękawach i kapturze, pełnym kieszonek i łat, z kilkoma śladami obtarć i „kuchennych bojów” – plam po oleju, dziurach po alchemicznych przyprawach i roztopionym maśle. Buty ma wysokie i ozdobione metalowymi elementami. Głowę często skrywa za kapturem, przez który prześwitują tylko jego jasne oczy – lewe w odcieniach błękitu, zimne, wyrażając gorycz istnienia, przypominające brudny śnieg, choć piękne w swej surowości oraz prawe, zielone ozdobione plamkami w odcieniach złota i brązu, śmiejące się i lekko szalone, zdające się obserwować zupełnie inne lądy i światy niż obrzydliwy Ashan.
Nocą, w porze jego artystyczno-złodziejskich wyczynów, podczas rutynowych akcji ciemny ubiór złodzieja noszony za dnia paradoksalnie ustępuje kolorowej szacie z kontrastującymi odcieniami purpury i złota, którą zresztą Niv uszył sobie własnoręcznie, łącząc skrawki szat kapłanów wszystkich smoków. Wyróżnia się ona charakterystycznymi długimi rękawami i postrzępionym kołnierzem, nadającym mu niemal czarodziejskiego sznytu, przez co Niv łatwo zwraca na siebie uwagę. Jest to działaniem jak najbardziej świadomym, nie mniej głupim i lekkomyślnym, szczególnie przy takiej renomie i ilości wrogów. Niv uparcie jednak uznaje ryzyko za małą cenę za psychologiczny efekt jaki wywrzeć ma jego ubiór na świadkach jego zbójeckich, bluźnierczych pokazów. Paradowanie w jaskrawym stroju ma dowieść jego odwagi i udowodnić, że każdy może włożyć taką „kapłańską szatę”. Jest to za równo przejęcie cech jego wrogów, jak i sparodiowanie ich, choć w pewnym sensie Inter-Aktiff kryje się za swą szatą, by z nową tożsamością pozyskać siłę. Niv jest niemal jak żyjący w dziczy ork, który zjada serce zwierzęcych wrogów, aby przejąć ich właściwości.

Cytat:
Nie znaczy to jednak, że w jego dwóch typowych ubiorach nie ma elementów stałych. Niezależnie od pory dnia zawsze zdobi swe postrzępione, nadgryzione uszy – lewe szmaragdowym kolczykiem, zaś prawe błękitnym szafirem, w kontraście do różnobarwnych oczu. Jego strój zawsze kryje też kilka ostrych sztyletów, w tym jego ulubione ze specjalnymi pochwami na kształt smoków, przez co ostrze zawsze zagłębia się w tyłkach znienawidzonych gadzin, paradoksalnie z dziwnie, niemal rubasznie uśmiechniętymi obliczami. Posiada także skradziony krasnoludzi topór, ale zupełnie nie potrafi się nim posługiwać oraz ilustrowany przewodnik po krasnoludzkim świecie, pełen anatomicznych ilustracji jego ukochanych, naguśkich krasnoludzic, w którym notuje swoje przemyślenia, ideologiczne traktaty oraz przepisy kulinarne.

Charakter: Choleryczny idealista przepełnionymi goryczą po wypadku ukochanej oraz fanatyczną zaciekłością w zwalczaniu wszelkiej religijności: małej, dużej, zorganizowanej, na pokaz, nie na pokaz, w każdym razie w każdym jej przejawie i rodzaju. Jest przy tym konsekwentny i wszystkie smoki nienawidzi tak samo, choć czasami specjalną pogardę odnajduje dla rodzimej Sylanny, niezbyt łaskawego Arkatha oraz uwielbianego przez nadgorliwą inkwizycję Elratha, z którą ma najbardziej na pieńku.
Jest uprzejmy, miły i pomocny wobec każdej żyjącej istoty, szczególnie tej potrzebującej, choć skłonny jest do nagłej zmiany nastrojów, szczególnie impulsywnych napadów szału przy kontakcie z wszelkimi przejawami wiary. Nie ma większego szaleństwa niż przyznać się przy nim do pobożności, podobny wyczyn nie tylko ściąga kłopoty, ale potrafi i zniszczyć wszystkie więzi łączące dotąd danego osobnika ze Smokobójcą.
Bywa lekkomyślny, choć paradoksalnie potrafi być przesadnie wyrachowany, niemal na granicy z tchórzostwem i kolaboranctwem, czym zresztą cynicznie się szczyci. Jest trudny w obyciu, ale dla przyjaciół zawsze jest wsparciem, szczególnie materialnym, bo w słowie bywa trudny i zawsze wali prosto z mostu, krasnoludzkiego i solidnego jak sam mawia. Zawsze poratuje złotem, skradzionymi łupami i kolejnym ze swych kulinarnych eksperymentów.

Jego świat składa się z czterech komponentów:
Pierwszy, walka z religią na rzecz wyzyskiwanej biedoty. Para się złodziejstwem, działalnością wywrotową i wszelką rewoltą na rzecz wolności sumienia oraz wyznania, swobody obyczajowej i zrównania klas społecznych. W praktyce polega to na okradaniu świątyń i bezczeszczeniu ich, co przychodzi mu bez trudu. Zawłaszczone bogactwa rozdaje osobom, które najbardziej ich potrzebują, często ofiarom religijnych prześladowań, pobierając dla siebie i swojej krasnoludzkiej wybranki odpowiedni procent. Czyni to z ideałów i nie wstydzi się tego, więc podczas swoich akcji zawsze ubiera się jaskrawo, robiąc wiele zbędnego hałasu. Sam nazywa swoją działalność sztuką, choć artysta jest z niego marny, a mieszkańcy Ashanu kojarzą go przede wszystkim jako wyjątkowo bezczelnego bluźniercę i złodzieja, a nie reformatora, wywrotowca i rewolucjonistę.
Drugi, miłość do krasnoludzkiej kultury – wymuszona, na pokaz i będąca przejawem cynizmu, nędznej prowokacji i próby zwrócenia na siebie uwagi znienawidzonych elfów, ale posiadająca jeden element, który jest bezgranicznie szczery i czysty. Tym elementem jest oczywiście jego fascynacja krasnoludzicami. Ceni wszystkie kobiety, ale to właśnie te krępe, niskie piękności o obfitych kształtach, wyraźnie zarysowanych podbródkach, grubiutkich udach i ognistym temperamencie są dla niego największym cudem znienawidzonego Ashanu. Ze wszystkich najbardziej umiłował delikatną Axe'Oth, którą darzy miłością niemal fanatyczną, co oczywiście nie przeszkadza mu adorować inne krasnoludki, co w połowie przypadków i tak ma miejsce za zgodą jego niepełnosprawnej miłości.
Trzeci, abstrakcyjny i nietuzinkowy – niewytłumaczalna, granicząca z obłędem i natręctwem fascynacja onirycznymi przeżyciami, w których wędruje po nieznanych, ale tak bardzo bliskich mu światach. Senne wizje ukazują mu rajski świat pełen nieorientalnych nag, wolnych od demonicznej skazy orków i ukochanych krasnoludów żyjących w symbiozie z elfami. Wraz z postępującym szaleństwem Świat Snów i znienawidzony Ashan zacierają się, uniemożliwiając ich odróżnienie.
Czwarty, zamiłowanie do wymyślnej, bogatej i niemal artystycznej kuchni. Elf nie tylko ze smakiem zajada się kolejnymi specjałami Ashanu, co jeszcze sam je tworzy, łącząc kolejne receptury i składniki z niemal alchemiczną precyzją. Smakowa fiksacja jest wynikiem jego pełnej głodu i niedożywienia młodości, swoistą rekompensatą za trudy dzieciństwa, które teraz odbija sobie z nawiązką. Niv nieustannie kradnie składniki, gotuje, je, śpi, znów je i rozdaje to co mu zostało biednym. Z każdym obfitym posiłkiem jego „krasnoludzki brzuszek” robi się coraz bardziej okazały, co napawa go wielką dumą.

Biografia:
AvLee.

Nie wiedział dalej skąd wiąże to abstrakcyjne miejsce z taką nazwą, nie miało już to dla niego zresztą żadnego znaczenia, bo jedyne co się dla niego liczyło, to wędrować, zwiedzać, szperać, drążyć niczym krasnolud i doszukiwać się kolejnych wspaniałych krajobrazów w tym mglistym świecie, tak szybko zanikającym wraz z nadejściem świtu. Nazwę z pewnością znów zatraci wraz z pieniem koguta, ale kolejnych przygód i doznań z pewnością nie, bo tych nigdy nie byłby wstanie zatrzeć w swej pamięci.

Tej nocy był częściowo świadomy egzystencji w tej pięknej krainie. Nigdy nie uznawał tego stanu za dziwny. To raczej Ashan, wychodek dla smoków i marna projekcja tych tępych, nibyboskich projektantów, wydawała mu się być czymś niepojętnym i absurdalnym, tak jakby to właśnie tamten przeklęty ląd i złodziejskie życie jakie na nim wiódł było imitacją, fałszem i snem, a tutaj odnajdywał harmonię i porządek. Co prawda jego wybranka wynagradzała mu żywot w ashańskim piekle, według jego najnowszej teorii - coraz bardziej się do tego przychylał - wyjątkowo złej kranie pośmiertnej, ze sporą nawiązką, ale to właśnie w krainach snu znajdował ukojenie. Nie miał pojęcia za jakie grzechy w poprzednim wcieleniu został zesłany do Ashanu, ale tutaj był wstanie o tym na chwilę zapomnieć. Ojczyzna.

Spojrzał na krasnoludzki pagórek. Podrapał się po swojej brodzie, tutaj zawsze dłuższej, jeszcze ciemniejszej i gęstej jak otaczająca go puszcza, no wymarzonej i upragnionej przez te wszystkie lata upartego zapuszczania. Spojrzał raz jeszcze. Podrapał się ponownie. Przeniósł wzrok na wielki klif, gdzie smoki w odcieniach zieleni i złota okrążały się, niemal niczym zapętlone w nieskończoność perpetuum mobile. Podziwiał je z zapartym tchem. Tutaj nawet smoki wydawały się być jakieś bardziej szlachetne, przy czym nigdy nie przypisywały sobie boskości. Ah!

Nabrał takiej ochoty na zwiedzanie jak nigdy, więc zwiększył tempo dwukrotnie. Za nim zebrał abstrakcyjne - jak podczas wszystkich sennych wojaży – myśli, to niemal magicznie znalazł się w mieścinie pełnej orientalnych pagód, drewnianych chatek z dachami wyłożonymi słomą i leśnymi mieszkańcami, elfami oraz krasnoludami żyjącymi ramię w ramię. Utopia, o której tak marzył, utopia, o którą walczył... Fiat iustitia, pereat mundus! Tak Ashanie, placu zabaw przerośniętych jaszczurek, to do ciebie. Ucz się. Ah, że też Axe widzi zupełnie inną krainę, a krasnoludy mieszkają w niej obok niziołków, golemów, magów i mechanicznych konstruktów!

Wtargnął do niemal wszystkich chatek, z czasem kompletnie przejmując kontrolę nad rzeczywistością, by móc w końcu obejrzeć miasto z lotu ptaka. Nazwa mieściny na wielkiej tablicy zawsze zmieniała się, gdy odwrócił wzrok, co upewniało go w tym, że wciąż śni, ale nie miało to dla niego znaczenia. Znalazł tu dom, nawet lepszy od klimatycznych bagien zamieszkanych przez zwierzoludzi i trolli, wulkanicznej krainy niziołków oraz wyspy, której podziemia pełne były czarnoksiężników i ich tworów. Owładnęła go taka obsesja, że zleciał z nadludzką prędkością, wbił się do jednego z pagórków i juz jako krasnolud (w snach zawsze przybierał niemal brodaczo-toporową postać) zaczął drążyć tunele, by znaleźć kolejne piętra wspaniałych doznań i przyjemności. Przyszło mu nawet przez myśl, że może pod pagórkami znajdują się zamtuzy pełne krasnoludzic. Apetyty narastał wraz z jedzeniem, a senna wizja zdawała się nie kończyć, choć przez głowę przeszła mu myśl, że to złudne uczucie i wraz z opadaniem w głębiny oraz ułudą swobody kryje się świt. Grzebał w ziemi aż pod same jądro planety.

Na smoczą mać, Sylath, ty minerale, co w ziemi grzebiesz jak w dupie, co to jest, na mą brodę?!

Zębatki, tłoki, nieznane metale połyskujące odbitym światłem z licznych latarni i te dziwaczne kuźnie, z których wysuwały się niczym w zapętleniu tasiemki, na których widział bronie tak dziwne i abstrakcyjne, że prawie się wybudził. Klął jeszcze długo, z ateistycznym zacięciem obsmarowując każde smocze bóstwo jakie znał, ale pierwszy szok minął bardzo szybko. Zniesmaczenie i pogarda ustąpiła dziwnej fascynacji, niewytłumaczalnej, ale pięknej i szczerej. Brał tą krainę za wspaniałą utopię pełną znanych mu ras, ale dopiero teraz wbił się w drugie dno, która bezsprzecznie wiązało się z tym światem, spajając go i nadając mu kolorytu. Zamroczyło go jak nigdy, sen całkowicie zatracił logikę. Biegał tylko po przesuwającej się taśmie (cały czas przebierając w miejscu nogami) i strzelał kolorowymi wiązkami ku dziwnej radości goblinów odzianych w stroje rodem z powieści przyszłość-fikcja, zresztą najlepszych zaraz po atlasie z krasnoludzkimi udami i łydkami. Patrzcie, co odkrasnoludziam popisywał się przed zielonoskórymi. Kręcił się w koło i strzelał, trafiając niczym elf, którym nigdy być nie chciał, by w końcu jednak chybić. Wiązka przebiła się na wylot przez nagi brzuch. Podbiegł do nagi brzuch, by zobaczyć, że... trafił dosłownie w nagi brzuch, w sensie brzuch nagi!
- Nic mi nie jest. - kobieta wskazała na swój idealny, choć w dziwny sposób aseksualny kawałek ciała. Zasklepił się. - Widzisz?
- Widzę... - spojrzał dziwnie uspokojony, ale trochę bardziej w dół, spodziewając się krasnoludzkich ud i kobiecych części. Ujrzał jednak pordzewiałą machinerię, splot metalowych części; zębatek, szyn i sprężarek pełnych rdzy i na tle buchającej pary. - Czy tak ma być?
- Eh, nie tylko ty się skarżyłeś. - odparła z dziwnym chichotem. Miał już pewność, że to nie krasnoludka. W takim wykonaniu, na jej tle, ta kraina techniki wydała mu się być jednak dziwnie gorzka. - Miało być... inaczej, nie?
- Mogło być gorzej, nie jesteś smokiem. - odparł, ale w ramach sennej logiki po prostu wypalił kobiecie w twarz, licząc, że przepadnie ona i cały ten świat. - Przepraszam, nie niszcz mi konwencji, to po prostu nie pasuje, ty nie pasujesz.
- Eh. - rozpuszczała się ze zrezygnowaną miną, tak jakby i jej nie zależało, przemieniając się w żywiołaka. Z nią zniknął cały ten dziwny świat.

Obudził się.
___

- Wrócisz najszybciej jak się da? Zdobędziesz pieniądze na „cud” i wtedy... - ścisnęła go mocno za rękę, upewniając się, że jej nie oszuka. Spojrzała mu prosto w różnobarwne oczy. - Obiecujesz?
- Obiecuję.
___

Czterech inkwizytorów tego wieczora zamieniło odświętne szaty na świeckie tuniki i skórzane kamizelki podróżników, choć tutejszym bez trudu przychodziło rozpoznać gorliwych wyznawców Elratha. Szli powoli, ale i tak schodzono im z drogi. Jedynie nieliczne elfy, krasnoludy i magowie ze Srebrnych Miast nabierali się na tą maskaradę, ale na dobrą sprawę nie wiele to zmieniało, bo pochwycenie Niv'Ala nie zapowiadało się na zbyt trudne wyznanie. Przewodzący grupie Gryfer słyszał co prawda o niespotykanym szczęściu i sprycie Bezbożnika, czym wyróżniał się na tle pozostałych, ale był przekonany ze wraz Smoczą Pomocą uda mu się pochwycić przestępcę bez większych problemów.

Skręcili w boczną uliczkę, a potem następną i następną, zapuszczając się w coraz bardziej niebezpieczne rewiry, gdzie Światło Sylatha zdawało się nie docierać. Złodziejaszki, innowiercy, niziny społeczne – dla Gryfera były to jedynie chwasty podatne na podszepty Urgatha, z chęcią wyrwałby je i spalił, lecz nawet z inkwizytorską elitą tego miasta u boku wolał nie ryzykować, szczególnie, że wraz z obecnością Niva niepożądany element niepokojąco nabierał na śmiałości. Młody Matt był gorliwym fanatykiem, ale lekkomyślnym i mało doświadczonym, Kator bywał tchórzliwy i mimo mistrzowskiego fechtunku jego wiara wymagała doszlifowania, zaś Myszor był na dobrą sprawę zwykłym oprychem i brutalem, który w ramach inkwizycji mógł się realizować, prawdopodobnie nawet nie wierzył w żadne ze Smoczych Bóstw. Dlatego Gryfer dmuchał na zimne. Zatrzymał grupkę w rogu elfickiej ulicy i raz jeszcze, powoli i dokładnie, wytłumaczył jak ważna jest ich misja. Przypomniał liczne grzeszki Niv'Ala, przestrzegł przed jego sprytem, a przede wszystkim przed prowokacjami. Podwładni kiwnęli z przekonaniem. Matt już nie mógł doczekać się próby nawrócenia przestępcy, Myszor rozkoszował się wizją łamania kołem i tylko Kator zamiast nabrać pewności, tylko osłabł na duchu. To nie wróżyło dobrze, ale z drugiej strony ciężko było nie złamać się, gdy nawet Elrath nie reagował, gdy krasnoludzki elf przerwał uroczystą celebrę w jednej z katedr, by na jego złotym pysku wspaniałej podobizny posadzić swe tłuste dupsko skryte za złotymi szatami.

- To na pewno on? - zwrócił uwagę Myszor. - Nie słyszę... jęków.
Dotarli do zamtuzu. Nie mieli wiele czasu, więc działali szybko. Inkwizytor w swej łaskawości okazał list gończy i wymienił jednym tchem wszystkie bluźnierstwa elfa, aby mieć to z głowy i straż przybytku nie robiła większych problemów. Wpuścili niespodziewanych gości, wzrokiem błagając, aby duchowni nie odstraszyli klientów. Jedna z ”dam” miała nawet tupet prosić o łaskę dla Niv'Ala, który podczas krótkiej wizyty w mieście ośmielił się niemałą fortunę wydać na przebywanie w domu uciech. Gryfera to gorszyło. Skinął głową, ale nie było mowy o łasce. Szybkim krokiem udał się do skrzydła, gdzie w zamkniętych pokojach klienci zabawiali się z krasnoludkami, raczej rzadko odwiedzanymi przez klientelę. Zatrzymał przy drzwiach, gdzie zabawiać miał się Niv'Al. Spojrzał na kompanów.
- Informator otrzymał za cynka tyle złota, że nie ośmieliłby się nas okłamać. Dla biedoty to sporo pieniążków. - odparł Gryfer. - Poza tym... Chyba bałby się boskiej kary za krzywoprzysięstwo, nieprawdaż?

Jęków nie było słuchać, ale dało się wychwycić kobiecy chichot oraz adorujący, typowo elfi głos z krasnoludzkim akcentem. Gryfer dziwnie zaintrygował się. Przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał, nabierając wrażenia, że w środku faktycznie dzieje się coś nietuzinkowego. Spojrzał przez dziurkę od klucza. Dama do towarzystwa zdawała się siedzieć przy stole, a klient... Czyżby jej usługiwał? Ten zapach.

Na raz, i dwa, i trzy – uchylili drzwi. Krasnoludka, urocza nastolatka, choć pulchna i o kanciastych rysach jako kurtyzana natychmiast zwróciła uwagę na wtargnięcie, w jej fachu taka umiejętność była przydatna, lecz elf bez większego skrępowania dalej nalewał jej wina, nie roniąc nawet kropli. W najlepsze kontynuował rozmowę o sztuce krasnoludzkiej, filozofii, kulturze i polityce, czasem tylko robiąc przerwę na to, aby ukroić damie trochę miejsca lub nałożyć jagnięciny, prawdopodobnie własnej roboty. Złodziej, a dał się podejść! Inkwizycja przez moment obserwowała jego dalsze zmagania. Nie zamierzał przechodzić do czynów, właściwie to starał się odpędzić krasnoludkę, zasygnalizować jej koniec spotkania. Gryfer myślał nad tym co widział, ale w końcu zrozumiał, że elf doskonale ich widzi, jego rasowa czujność dała o sobie znać. Chłodne oko w odcieniach lodu i morskiej toni zdawało się sygnalizować świadomość bycia obserwowanym. Przeszywało inkwizytora wzrokiem. Oko grzesznika!

- Nie zamawiałem panów. - rzucił w końcu elf. - Nie zapłaciłem? Wiem, że mam długi, ale dałoby się to jakoś załatwić, przedłużyć „kontakt”? Może wam coś ugotuję, zaśpiewam coś ku czci Wspaniałych Smoków?
Gryfer zwątpił. Może wziął nas za ściągających opłatę? Brnął w kłamstwo.
- Z pewnością, ale umówiona godzina już zleciała i... - wymyślił coś na szybko.
- Oczywiście, ależ oczywiście! - wtrącił się Niv'Al. - Na mą brodę, ale to szybko minęło. Dopiero co ją poczęstowałem moim jadłem.

Poprawił włosy, pomógł pulchnej piękności wstać, pocałować ją w palce, powiedział kilka czułych słów i odprowadził do drzwi, prosząc o to, aby szybko udała się na spoczynek. Został sam na sam z nieoczekiwanymi gośćmi. Nalał sobie spokojnie wina i poprosił, aby podeszli, a sam zanurkował ręką w swoim tobołku, szukając złota. Myszor ruszył w jego kierunku, co zresztą było błędem. Gryfer za późno przejrzał podstęp. Elf wyjął z torby nóż i wbił go błyskawicznie w żebra inkwizytora, a potem przewrócił zmyślnym chwytem, biorąc go za zakładnika. Elracie, dopomóż! Tak, zadbał o bezpieczeństwo krasnoludki i mógł teraz przystąpić do akcji. Nie dać się sprowokować, nie grać według jego zasad, tylko o to cię proszę, Smoku...
- Mamy przewagę liczebną. - inkwizytor postanowił uciec się do kłamstwa. - Zamtuz jest otoczony. Dostaliśmy informację o twoim pobycie tutaj, jesteśmy przygotowani...
- Macie informację tylko dlatego, że podstawiłem wam wdzięcznego smoczka, którego nakarmiłem jadłem, złotem, słowem otuchy i ideologią. W waszych szeregach mam też kilka wtyk, znam też wasze sposoby działania, gdyż ochoczo wielu inkwizytorów odwiedza ten, zresztą zaprzyjaźniony, przybytek. Nie spodziewałbym się po was zbyt wiele. - odparł elf. W oczach miał szaleństwo. - Za to kto wie, może moi ludzie, moi krasnoludowie, czekają w pobliżu z naciągniętymi cięciwami na sygnał?

Gryfer odskoczył od okiennic. Elf podnosił już rękę, dając sygnał do ataku. Nie było czasu na myślenie. Kapłan instynktownie poświecił zakładnika, próbując pozyskać własnego. Chlubą było umrzeć za wiarę, zaś złapanie elfa było najważniejsze, a uczynić można było to tylko i wyłącznie przez wykorzystanie jego słabości. Ruszył za krasnoludką, próbując ją dogonić i wykorzystać jako tarczę.

Ostatecznie swawola Gryfera skończyła się na tym, że wybił piękności ząb i naznaczył jej twarz sińcami. Ciało jego i jego świty następnego dnia można było znaleźć pływające w studni. Naszpikowane były strzałami i wizerunkiem smoka gryzącego się po tyłku, które szybko wytatuowano im na ciałach tępym nożem.

***

Królestwo Elfów było jego ojczyzną tylko w teorii, bo miejsce urodzenia Niva stanowiło raczej unikatową, odrębną, niemal pozbawioną znaczenia część krainy długouchych. Słynąca z religijnego fanatyzmu wyspa na jednym z większych jezior niedaleko Altyr była omijana nawet przez długouchych pobratymców. Gęste, mroczne puszcze straszyły niepokojącą ciszą, a kolejne, coraz to bardziej mroczne opowieści o obyczajach mieszkańców tego elfiego klanu tylko potęgowały niechęć, aby handlować i prowadzić kulturową wymianę z elfami, których uznawano za religijnych szaleńców. Prawdy w tych opowieściach nie było tak wiele jak mogłoby się wydawać, właściwie wszystkie kalumnie i niemiłe plotki były rozsiewane sztucznie jako wynik porachunków panów władających jeziorem Tolluca, którym nie na rękę było użerać się z dziwnymi elfimi kuzynami. Paradoksalnie jednak Nival trafić musiał do domu, który zdawał się idealnie pasować do wyobrażeń o mieszkańcach wyspy Tolluca, a nawet fanatyzmem przewyższać je o kilka poziomów. Nawet jeśli był to dom szlachecki i bogaty, to Nivalowi niepisane było w nim znaleźć zrozumienia, ani przede wszystkim jedzenia.

Na świat przyszedł jako ostatnie dziecko i od początku wiązano z nim wielkie nadzieje, widząc w jego różnobarwnych oczach i skłonności do głębokiego snu znak od Sylanny, choć i ogrom grzesznych przywar, na które szczególnie wyczuleni byli fanatyczni rodzice Niva. O ile pierworodny braciszek (choć rozumem nigdy nie grzeszący) zawsze wiernie wyznawał wartości wyznawców wypaczonego wyobrażenia Sylanny, to pozostali sprawiali o wiele więcej kłopotów. Pruderyjna rodzina Intelów, szczególnie po mariażu z ubogimi, ale jeszcze bardziej fanatycznymi Aktiffami, nie była wstanie tolerować dziecięcej ciekawości świata i była zmęczona temperowaniem seksualnych popędów oraz licznych potrzeb społecznych swych pociech. Nival urodził się w trudnym momencie dla jego rodziców, którzy mieli już powoli dość oporów dzieci przed postami, nocnymi czuwaniami i coraz bardziej dziwacznymi obyczajami, które wymagały całkowitego zerwania kontaktów ze światem zewnętrznych i materialnymi dobrami. Nie bano się od małego żałować mu rzemienia, licząc, że kilka blizn na delikatnym ciele będzie niczym za obietnicę wiecznego żywota.

Początkowo Nival żądny uznania zgadzał się na wszystkie przymusowe ceremonie i medytacyjne rytuały, nie znając do końca ani ich znaczenia, ani innego sposobu życia. Bezmyślnie spełniał zachcianki rodziców, wyrastając w pewnym momencie na pupilka, co jednak ostatecznie brutalnie zostało przerwane wraz z wkroczeniem w wiek nastoletni. Kulminacyjnym punktem dla rodu Inter-Aktiffów było samobójstwo jednego z młodszych synów, zresztą szczególnie bliskiego Nivalowi, który nie wytrzymał presji, szykan i zazdrości mniej biegłego w pismach rodzeństwa oraz niezaspokojonego pragnienia wolności. Był to szczególny cios dla rodziców Niva, gdyż zdawał się być szczególnie pobożny. Jego samobójcza śmierć przez powieszenie i to jeszcze podczas rodzinnej uroczystości była niczym piętno wstydu, którego elfia arystokracja nie byłaby wstanie się wyprzeć i racjonalizowała sobie kolejnymi pielgrzymkami po niebezpiecznej puszczy i coraz bardziej skrajnymi pokazami wiary. Posty zmieniły się w głodówki, modlitwy w samobiczowanie, a celebry w istne maratony medytacyjne. Wtedy też Nival uznał, że nie odpowiada mu takie życie, a traumatyczny widok sinego brata powiewającego na wietrze na świętym drzewie stanowi dla niego artystyczne profanum, wyraz pogardy dla dotychczasowej egzystencji. Dodając do tego narastający popęd seksualny, którego nie mógł zaspokoić ani w obrębie rodziny, ani z innymi elfami z wyspy, którzy odcinali się od fanatyków, zostało zasiane ziarno, z którego wyrosnąć miał w przyszłości niemal smokobójczy gulasz.

Nival za dnia udawał pobożnego, nocą zaś wymykał się, by zaspokajać swoje pragnienie wolności. Nago biegał po puszczy, sikał po świętych drzewach, snuł wizje wyjątkowo lubieżnych kontaktów z niewiastami, zaś w snach wędrował po obcych krainach, które inspirowały go do odnalezienia utopii. Początkowo myślał, że tak wyglądać będzie świat za wyspą. Przygotowywał się do ucieczki, szczególnie kiedy naiwna rodzina jego pokazową pobożność chciała przekuć w żywot kapłański, mający wiązać się z pustelniczym żywotem i celibatem. To miało go wyrwać od wszelkich pokus i umożliwić nirwanę, oświecić go i uczynić wolnym od wszelkich grzechów. Miał dość. Udało mu się własnoręcznie wykonać łódkę, ale ostatecznie jego ucieczka została ujawniona przez siostrę, którą łaskawie chciał natchnąć pragnieniem wolności i zabrać ze sobą, a która bezmyślnie wydała go, licząc na syty posiłek.

Potraktowano go surowo. Po poście jaki mu narzucono marzył o czerstwym chlebie i wyszukiwał okazji na szybkie zjedzenie spadającej szyszki. Wychudł o kilka kamieni. Żebra zaczęły mu wystawać, skryte delikatnie za bliznami po przymusowym samobiczowaniu. Zapamiętał te dni sobie bardzo dobrze. Od niedożywienia dostawał halucynacji na jawie i postawił pierwszy krok na drodze do szaleństwa, upewniając się jednak, że kroczy właściwą ścieżką i jego prawdziwa ojczyzna wzywa go. Zaplanował starannie zemstę, choć tym razem jego plan był prosty i polegał właściwie na tym samym czym wcześniej – pozyskaj zaufanie, udając pobożnego. Nival wzbił się na wyżyny fałszywej pobożności, o tak. Zaspokoił potrzebę posiadania idealnej pociechy rodziców, odzyskując zaufanie, a wcześniejsze wybryki tłumaczył jako pozagrobowy wpływ jego znienawidzonego, pełnego pokus brata, który nawet po śmierć przykuty do Ashanu swymi grzechami nękał go w okropnych koszmarach sennych. W rzeczywistości razem z powieszonym krewniakiem pili miód i adorowali kobiety w sennej rzeczywistości, lecz to pozostawało słodkim sekretem Nivala. Choć niebieskie oko zawsze widziało go powiewającego na wietrze, to zielone okazywało go na sielskiej polanie.

Jesteś gotowy, synu. powiedział mu w końcu ojciec. Matka-dewotka, wierząca szczerze i nie na pokaz, została z lekkimi wątpliwościami, ale ostatecznie rodzice uznali, że syn odkupił swe grzechy głodówką ostateczną (która niemal nie przypłacił życiem) i jest gotów na zostanie kapłanem. Zdołał nawet przekonać ród, że potrzebuje ostatniej pokuty oczyszczającej w najgłębszych zakamarkach puszczy i to w całkowitym odosobnieniu. Był to oczywiście podstęp i to wyjątkowo wymyślny, bo Niv zaszywając się rzekomo w najmroczniejszych częściach wyspy mógł ponowić próbę ucieczki. Ta tym razem mu się udała i choć brakowało mu sił do wiosłowania po niedożywieniu, niemal nie przypłacił życiem podróży przez wodę, to jednak zdołał dotrzeć do brzegu. Znalazł się na nieznanym lądzie i już cieszył się z sukcesu, gdy nagle uświadomił sobie swoją porażkę. Senna kraina wcale nie znajdowała się w Ashanie!

Nie tylko zdał sobie sprawę, że mieszkańcy jego małej wysepki byli całkowicie odrębni kulturowo od innych elfów, to jeszcze kontynent wypełniony był przytłaczająca ilością ras i stronnictw skupionych wokół poszczególnych Smoków. W swoich rodzinnych stronach przynajmniej wiedział czego się spodziewać i wszyscy mieszkańcy w jakiś sposób skupiali się wokół swojej religii. Tutaj podziały i różnice były o wiele większe, a wiara w Sylannę przybierała skrajnie odmienną postać. Światopogląd elfa zadrżał w posadach. Adaptował się jak mógł, udając poetę i artystę, ale na jaw szybko wychodziła jego odrębność i nieznajomość realiów. Mógł co prawda przeżyć, imitując kapłana, nie brakowało mu charyzmy i znajomości mechanizmów kontroli tłumów, szczególnie kiedy elfy przeżywały wewnętrzny kryzys wiary, lecz szybko uznał, że ostatecznie odetnie się od poprzedniego żywota. Może nawet zbyt ostatecznie – w pewnym momencie planował samobójstwo przez powieszenie (inspirowany bratem), samospalenie (w pogardzie dla smoków i ich płomieni) lub przez zatrucie rzadkim rodzajem muchomora, który podobno był najsmakowitszą z trucizn i wywoływał psychodeliczne wizje. Szykował już raz nawet grzybka na patelni i zjadł jego kawałek (nie wiadomo jak wielką rolę odcisnęło to na jego psychice), dwukrotnie też był bliski powieszenia, ale ostatecznie zaadaptował się, choć w dosyć pokrętny sposób – zaczął parać się złodziejstwem. Jako elf i to jeszcze z ciemnej puszczy był zręczny oraz potrafił się ukrywać, a poza tym od maleńkości wyćwiczył sobie zdolność podkradania dzieciakom z sąsiedztwa smakołyków czy zabawek, do których nigdy nie miał dostępu. Szlifował swoje umiejętności, ale to wiązało się z wykluczeniem z elfiej społeczności, bo łapano go bardzo często.

W pewnym momencie zapragnął stabilizacji. Spalił wszystkie mosty wśród elfów, zresztą znienawidził je bardzo szybko, więc spróbował swych sił u mrocznych pobratymców od Malassy. Początki były obiecujące, bratał się z zabójcami, bandytami i złodziejami, ale gardził ich zamiłowaniem do mroku. Był zbyt barwny i antyreligijny, aby tolerować ich obyczaje. Ostatecznie pokłócił się ze swoją bandą, zyskując kilka nowych blizn i kolejną traumę. Ledwo przeżył, a schronienia udzieliła mu paradoksalnie... krasnoludka rodzina, która zamieszkiwała podziemia na granicy królestwa brodaczy i fioletowych elfów. Krasnoludy zdawały się jeszcze bardziej przeciwstawiać elfickiej kulturze, były frywolne i szczerze, a poza tym kochały jedzenie i swobodę. Szybko je polubił, a z czasem nawet pokochał. Była to miłość na pokaz, pełna kompleksów i żałosnych prób przypodobania się, lecz szczera jeśli chodzi o najbliższych przyjaciół i kształtne krasnoludki o obfitych kształtach, które niemal pożerał wzrokiem. Rozkoszował się widokiem ich szerokich bioder, grubych ud o pięknych kształtach, delikatnych nutkach rozstępów przeszywających ich gładkie skóry niczym jedwabne nici oraz okrągłych, rumianych policzków. Adorował je, a swoją elfią egzotycznością w dziwny sposób pozyskał ich względy, ostatecznie odnajdując tą jedyną – Axe'Oth.

Żebyś pomarł za to co uczyniłeś mojej córce warknął ojciec dziewczyny, gdy przyłapał ją w łóżku z elfem, swoim gościem i osobnikiem, którego uratował po licznych ranach kłutych i siecznych po porachunkach z mrocznym elfami. Potem jednak poczęstował ich obu miodem, wyprawił ucztę i pobłogosławił. Nival tak kochał dziewczynę, że zgodził się nawet na zaślubiny i przysięgę przed Arkathem, znalazł w tym nawet jakąś kpinę z Arkatha i Sylanny, bardzo satysfakcjonującą. Dbał o swoją wybrankę. Piekł jej krasnoludzkie wypieki i częstował starannie przyprawionym mięsiwem. Chadzał z jej ojcem na polowania. Zmieniał się powoli w coś pośredniego między elfem i krasnoludem. W łożu zaspokajał ją i przede wszystkim wszystkie swoje fetysze nagromadzone na rodzinnej wyspie. Odnalazł szczęście i dzielił je właśnie z rudowłosą niewiastą. Ta początkowo łączyła nieśmiałość elfiej dziewicy z krasnoludzką rubasznością. On przeszedł drogę od efla do „krasnoludka”, ona zaś zupełnie odwrotną. Nie tylko to ich łączyło. Z czasem kobieta zaczęła podzielać antyreligijne poglądy ukochanego, choć Nival nie dostrzegł, że są one raczej wynikiem chęci przypodobania mu się i utrzymania go przy sobie, a nie osobistych przekonań. Tłumiła swoje poglądy i ukrywała ślady wiary w Arkatha.

Ostatecznie żywot wśród krasnoludów zakończył się sporem, przy którym wzajemne sztyletowanie się z mrocznymi elfami było błahostką. Zbyt bezmyślnie dzielił się z antysmoczymi poglądami i wspominał o niepokojących dla postronnych osób snach. Czarę goryczy przelała drobna kradzież rodowego toporka, cień tłumionych nawyków i pragnienie ostatecznej przemiany w krasnoluda. Skończyło się na rękoczynach i wielu gorzkich słowach. Niva szczególnie bolało uświadomienie, że nigdy nie zostanie prawdziwym brodaczem. Ostatecznie jednak udało mu się przekonać Axe'Oth, żeby podążyła za nim. Razem opuścili krainę krasnoludów. On zapuścił swoją brodę, ona zaś zdradziła, że zaczyna dzielić podobne sny.

Podróżowali po Ashanie, zbierając grupę awanturników, którym wiara w Smocze Bóstwa nadepnęła na odcisk. Smokobójcy zostali zapamiętani jako mała, ale wyjątkowo bezczelna grupa bandytów parających się rozbojami, bezczeszczeniem świętych przybytków i podburzaniem prostaczków. Działała szczególnie intensywnie wśród ludzi, szczególnie cierpiących z rąk inkwizycji. Ostatecznie wybryki wielorasowej grupy zostały bardzo brutalnie powstrzymane i tylko część z nich uszła z życiem. Ostatecznie Smokobójcy zostali rozwiązani, zresztą skłóceni wewnętrznie o hierarchię, sposoby uczczenia pamięci zmarłych i doktrynę. Nival był przekonany, że trzeba być jeszcze bardziej radykalnym i zorganizować rewoltę, która rozleje się po całym Ashanie, łącząc lud pracujący pod jednym sztandarem. Jesteś tylko kucharzem i złodziejem usłyszał. Gorzko przyjął te słowa, ale zyskał tylko siłę do dalszego działania, choć w pewnym momencie stał się cieniem samego siebie. Za dnia ukrywał się nieustannie, nocą zaś przełamywał wszelkie moralne opory, nie czując żadnej odpowiedzialności za to co czyni. Zaczął naprawdę wierzyć, że Ashan to tylko pewna forma piekła lub wyjątkowo pokręconych zaświatów. Axe'Oth próbowała go oderwać od szaleństwa, ale nie dawała rady.

Pewnego dnia podczas obrazoburczego pokazu, podczas którego dewastowali wspólnie wielki pomnik Elratha, kobieta feralnie spadła z wysokości. Zapadła w śpiączkę i wybudziła się po kilku tygodniach pozbawiona władzy w nogach. Kapłani Elratha z miasteczka, w którym doszło do incydentu sprytnie (ale i z nutką prawdziwego współczucia) udzielili jej wsparcia, z czasem przywracając jej wątpliwości co do działań jej męża i wiarę w Smocze Bóstwa. Nival również przyjął gościnę, ale tylko ze względu na małżonkę. Gotował jej, umilał czas opowieściami, dowcipkował, kradł kolejne dewocjonalia i podarowywał jako prezent, często dopytywał o jej wizje z pośmiertnej krainy. Połączyła ich jeszcze silniejsza więź, nad którą cieniem stała już tylko antyreligijna doktryna. Nival postanowił, że ofiara Ax nie pójdzie na marne i podaruje jej Ashan pozbawiony smoków. Jej kalectwo dodało mu sił. Jego osobowość rozdzieliła się jeszcze bardziej, a zatracony w ideałach zaczął organizować bunt, jednocześnie bezmyślnie podkładając się na pierwszy ogień, zbierając odpowiedzialność za bluźniercze wybryki wyłącznie na siebie. Już nikt nie ucierpi.

Obecnie Nival jest w wyjątkowo trudnej sytuacji. Po raz pierwszy opuścił wybrankę, którą zostawił pod opieką kapłanów Elratha. Ceni ich, ufa im, nawet ich lubi, ale obawia się ich wpływu na krasnoludkę. Chce działać szybko, aby jak najprędzej wypełnić swoje życiowe zadanie i móc wrócić do niej za nim jej niewiarę zmącą psalmy, modlitwy i śpiewy. Zaczyna działać irracjonalnie.
- Najwyżej umrę jako święty. Z pewnością w rodzinnych stronach moje zniknięcie i brak ciała uznano za połączenie się z naturą. Muszę być tam jakimś bożkiem.

NicolaiNicolaiOdrzucone, bo punkt trzeci ;) Acz w sumie to dzięki, że za rozwianie wątpliwości, wreszcie mogę sklątwować te konto :P

Matheo PW
14 grudnia 2016, 12:12
Imię: Darion
Rasa: Człowiek
Wiek: 42 lata
Wygląd: Wysoki, umięśniony mężczyzna. Ubrany w jasną, skromną, zazwyczaj rozpiętą koszulę i płaszcz, który opiewa plecy niemiłosiernie postrzępioną peleryną. Nosi ciemne, mocno wytarte, bufiaste spodnie. Posiada również sandały, choć z reguły podróżuje boso. Nagi tors ozdabia naszyjnik z podłużnych, jasno szmaragdowych kamieni. Czerń jego oczu często przysłaniają pukle szarych włosów, układających się w sterczące na wszystkie strony kolce.

Charakter:
Arogancki, skryty i nieufny. Stroni dużych miejscowości i skupisk osobników obojętnie jakiej rasy, nie mogąc znieść towarzyszącego im zgiełku. Bywa uczuciowy i empatyczny, czym często zaskakuje sam siebie. Jego największym przyjacielem jest matka natura. Potrafi dostać furii na wieść o pogwałceniu tego, co miłuje.

Klasa: Mag (Nekromanta)

Statystyki:
Siła 4
Zręczność 5
Wytrzymałość 4
Inteligencja 6
Mądrość 4
Charyzma 5
Szczęście 4

Umiejętności:
Unik
Odporność Magiczna
Magia Ciemności

Biografia:
Nie wiadomo. To odpowiedź na wiele pytań dotyczących Dariona. Skąd przybył, gdzie się wychował, czy ma rodzinę, przyjaciół, gdzie szkolił swe umiejętności. Tego nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że towarzyszy mu zła sława. Wszędzie gdzie się pojawi dzieją się rzeczy co najmniej dziwne. Wiadomo także, że jest aspołeczny, arogancki i opryskliwy. Jedno w jego przypadku jest pewne. Nie należy wchodzić mu w drogę.


Towarzysze:
Lepiso - mały, wredny duszek, który najczęściej pojawia się pod postacią ludzkiej twarzy ukształtowanej w podłużny, postrzępiony bohomaz z dwiema szponiastymi łapami niepołączonymi z korpusem.

Ekwipunek:
Nie przywiązuje uwagi do rzeczy materialnych. Na jego wyposażeniu znajduje się jedynie tasiemka wiążąca niesforne włosy, strzępy pergaminu i stare, wytarte już zdjęcie.
strona: 1 - 2 - 3
temat: [Ogólny] Pradawna Groza - Ancient Fear

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel