Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Podziemna Tawernatemat: Star Wars - Gwiezdne wojny
komnata: Podziemna Tawerna
Jak oceniasz zwiastun Mandolariana?
Zapowiada się ciekawie (9)
 
 45%
Nie porywa, ale obejrzę (2)
 
 10%
Nudy (1)
 
 5%
Okropny (0)
 
 0%
Wolałbym coś o Jedi/Sithach (0)
 
 0%
Ciekawsze niż sequele (1)
 
 5%
Mam to gdzieś - Star Wars jest matwe (7)
 
 35%
Zaloguj się i zagłosuj!
strona: 1 - 2 - 3 ... 24 - 25 - 26

Dark Dragon PW
20 grudnia 2015, 20:25
Moi drodzy, ten temat powinien pojawić się już dość dawno (zważywszy na zainteresowania Grotowiczów), a teraz znalazła się ku temu świetna okazja. Mowa oczywiście o premierze siódmego epizodu.

Jak wam się podobało, jak wrażania?
Osobiście nie żałuję, bawiłem się przednio. Jest to co prawda jedno wielkie nawiązanie do Nowej Nadziei, ale bardzo zgrabne. Ma sporo zabawnych momentów, akcja jest wartka, a i ninja krojący cebulę mogą wpaść na salę kinową. Bardzo przyjemnie oglądało się zarówno starych aktorów, jak i wschodzące gwiazdy.
Rozczarowała mnie trochę muzyka, gdyż nie pojawił się żaden ikoniczny utwór, który zapadłby mi w pamięć. Kaylo po ściągnięciu maski również mnie nie zachwycił, ale podejrzewam, że właśnie taki miał być zabieg - pokazać emo nastolatka buntownika.
Z niecierpliwością czekam na kontynuację :).

AlamarAlamarKylo, nie Kaylo.

Demorator PW
20 grudnia 2015, 21:12
Brakuje mi jednej opcji: Nie było źle, ale kolejne części zapowiadają się świetnie.
Moim zdaniem znaleźli złoty środek łączący dwie grupy fanów : wzięli kilka dobrych motywów z Expanded Universe i połączyli z najlepszymi motywami z poprzednich dwóch trylogii. Każdy kto jest fanem SW, a nie planował zobaczyć filmu, bo "Disney na pewno popsuje", nie ma się czego obawiać. Z niecierpliwością czekam następnych filmów, a z tego co wiem jest planowane jeszcze pięć! - dokończenie trylogii (2017. i 2019.), oraz trzy oddzielne.

Bacus PW
20 grudnia 2015, 21:27
Ten film budził we mnie wiele sprzecznych emocji od pierwszych wzmianek, które pojawiały się w sieci. Z jednej strony podniecenie i fascynacja, a z drugiej niepokój, że nowi twórcy coś zepsują lub zaserwują coś kiepskiego. Obawy okazały się błędne, bo film oglądało się świetnie, bawiłem się dobrze, nie dłużył się i momentami bawił. Jednak część żartów była niepotrzebna i nieśmieszna moim zdaniem, jednak nie będę krytykował filmu familijnego za gagi. Jednak tego czego mi w tym filmie zabrakło, było trochę oryginalności. Wszystko już było, wszystko było przewidywalne i brakowało czegoś świeżego. Przyjemnie się oglądało, ale do poziomu E5, E6 czy nawet E3 i E4 daleko. Jednak na pewno były to lepsze SW od "Mrocznego Widma" i "Ataku Klonów".

Mi natomiast muzyka się podobała. "Snoke Theme" był rewelacyjny. Nadawała klimatu i zawsze pasowała. Bardzo mocny punkt tego filmu.

Postacie z kilkoma wyjątkami były moim zdaniem napisane kiepsko i bez krzty charakteru. Z nowych postaci tylko Hux i Kylo bardzo mi się spodobały. Postacie ciekawe, oryginalne i w przypadku Kylo wprowadzające nowy rodzaj antagonisty do świata SW, pełen niejednoznaczności i sprzeczności. Rey i Finn całkowicie nie przypadli mi do gustu. Rey to dla mnie żeńska forma Anakina, a Finn to taki śmieszek, który rzeczywiście był momentami śmieszny, ale sama postać w ogóle do mnie nie przemówiła. Stara obsada spisała się dobrze, ale oczekiwałem po nich czegoś więcej. No i Phasma... tak bardzo niewykorzystany potencjał tej postaci, aż boli.

Film ogląda się dobrze, nie jest tak widowiskowy jak się spodziewałem, ale to kawał solidnego kina. Dobry lub nawet bardzo dobry film s-f, ale przeciętny jak na Star Wars.

Wiwern PW
20 grudnia 2015, 21:57
Post zawiera spoilery!

Pozytywnie. Na pewno pójdzie to w o wiele lepszym kierunku od trylogii prequeli, bo czuć ducha przygody. Magia SW opierała się na tym, że to była mocno naiwna bajeczka wzorowana na mitach. Połączenie sci-fi z filozofią wschodu, trochę walk w przestrzeni kosmicznej i świetny design droidów i statków. Lucas zaoferował nam ostatnio jakieś intrygi w senacie. Motyw Palpatina pociągającego za sznurki po obu stronach był świetny i nie mogę zaprzeczyć, ale odrobinkę się ta magia gdzieś zatarła. Lubię Nową Trylogią. Jako filmy same w sobie są średnie, ale to raczej dzieła dla określonego typu odbiorcy i trzeba przymknąć oko na uproszczenia. Disneyowska trylogia może być jednak jeszcze lepsza. Doskonale łączy oldschoolowe podejście z nowymi technologiami. I tak, to jest kalka fabuły z "Nowej Nadziei", ale wyjątkowo smacznie podana. Nieznający tematu dostaną dobry film akcji z niewymuszonym humorem, a ci podchodzący z sentymentem masę smaczków, odwołań i mrugnięć okiem. Lucas całkiem nieźle sobie z tym radził (wplecenie R2D2 i C3PO do akcji <3), ale teraz podwyższono poprzeczkę.

Plusy:
- Nowi bohaterowie jasnej strony mocy są cudni. Do Finna podchodziłem sceptycznie po trailerach, ale wyszła nam pocieszna, trochę przerażona, ale bardzo prostoduszna istota, która szuka swego miejsca w kosmosie. Rey jeszcze lepsza, bo łączy się w niej archetyp jedi i szmuglera. To jej szczęście po wylądowaniu na tej lesistej planecie, albo ta nieopisana radość wraz z Finnem po ucieczce Sokołem Milenium. To było tak przyjemne i autentyczne, że aż mnie ujęło. Również Poe na plus, choć było go bardzo mało. No i przewyborny BB-8 z genialnymi efektami dźwiękowymi i jeszcze lepszym designem. Kawał dobrej roboty. Dawno nie widziałem tak dobrego castingu.
- Kylo Ren do momentu przesłuchania Rey. Zaczyna jako chłodny i opanowany naśladowca Vadera, by wyszło w końcu jego neurotyczne oblicze. Niszczenie komputerów pokładowych w ataku szału było świetne. Ten szybki odwrót szturmowców. XD

No i moce - wchodzenie do umysłów i zatrzymanie wiązki blastera. z miejsca potrafił zachwycić. Krok do przodu porównując go z jednostrzałowcami z NT. Szykował się całkiem dobry następca dla Vadera z tym swoim głosem, kultem jego hełmu i pochodzeniem, ale potem...

- Załoga Sokoła (i sam Sokół). Han Solo znów jako przemytnik. Wciąż ma urok i charyzmę. Na siłę było to jego zaskoczenie kuszą Chewiego, ale teksty o parsekach wynagrodzi wszystko. Ba, nawet samo jego wejście i konfrontacja z dwoma gangami miała klimacik. Harrison Ford jednak był pewny jako ten "najlepszy". Dlatego zaskoczeniem numer jeden był Chewie, który nigdy dotąd nie był tak ładnie poprowadzony. Szacunek jakim go darzono w Ruchu Oporu wynagrodził mu bycie satelitą Hana, a poza tym dano mu tyle fajnych scen: przytulas z Leią, postrzelenie Kylo Rena oraz wspólny odlot z Rey - no cudowny. No i odwzorowanie Sokoła przecudowne.

- Starkiller. Tak, to był odgrzewany kotlet i to po raz drugi, ale nie spodziewałem się, że koncept tak fajnie zostanie rozbudowany przy tak małym czasie antenowym. Powrót Jedi z GŚ2 był totalnie żałosny, a tutaj przynajmniej mamy ciekawy design planety i masowe zniszczenie innych planet. Walić, że wysysanie energii gwiazd nie ma sensu, a motyw ze słabym punktem bazy został powtórzony raz jeszcze. XD

- Masa mniejszych scenek i niuansów: ucieczka Sokołem na Jakku, C3P0 wchodzący między Leię i Hana (czerwona ręka :>), przemowa Huxa, potraktowanie Phasmy przez Finna i Hana, lightsaber Kylo, FinnxPoe oraz technicznie całkiem dobrze zrobiony pojedynek na miecze świetlne.

Oczywiście minusów jest sporo:
- mało czasu ekranowego dla Phasmy i Huxa
- Snoke wymyślony na poczekaniu i bez żadnego tła (oby miał te 20 metrów :D)
- typowe dla SW nietrzymanie się logiki w fabule
- słabe napisy początkowe z nakreśleniem tła do postaci "Luke se poszedł gdzieś i szukajo" (co parskłem XD)
- naiwność walki na miecze świetlne
- OST nie spełnia oczekiwań

Szkoda także, że Kylo ma twarz jaką ma. Wyglądał jak karykaturalny niemowlak i bawił po zdjęciu hełmu. Na swój dziwny sposób strasznie nie pasuje do Hana, ale i w sumie ma jakieś jego cechy wyglądu. Zabił jednak ojca, więc mu wybaczę, bo to było dosyć przewrotne i odważne posunięcie scenarzystów.

Aha, Luke! Dali go na minutę i nie powiedział nawet słowa. Mógł chociaż ten miecz odebrać, ale nie, bo po co. Z drugiej strony doceniam to niedopowiedzenie. Fabuła się kręciła wokół szukania Skywalkera. Wypadł świetnie jak się odwrócił, a potem to oddalenie kamery. Ujęcie niby niepasujące do klimatu sagi, ale jednak tak podsumowujące tą świeżość i zmianę pokoleń. Taki Obi-Wan z ST x10 się z niego zrobił (temu z NT może też dorówna kiedyś). Mogę przez to wybaczyć naprawdę wiele.

W następnym filmie chciałbym końcowy etap treningu Rey i Kylo po timeskipie, Finna na jakimś wyższym stanowisku w RO, więcej Poe, powrót planet znanych z ST i NT oraz odważniejsze i bardziej wymyślne kreacje tych nowych oraz przedstawicieli nowych ras. A, więcej o tym co się działo wcześniej. :P


Ocena:
Jako pełnoprawny film Sci-Fi z uwzględnieniem logiki i bez kontekstu SW -> 6+/10 (za akcję)

Jako kosmiczna strzelanina z blasterami i statkami -> 8/10

Jako epizod SW -> 9/10 (potem pewnie spadnie ;P)

Alamar PW
20 grudnia 2015, 22:09
Cytat:
Z nowych postaci tylko Hux i Kylo bardzo mi się spodobały. Postacie ciekawe, oryginalne
Masz na myśli Dartha Vadera i Tarkina? :P
Żadna z tych postaci nie była oryginalna, każda miała swój pierwowzór w pierwszej trylogii, ale przynajmniej większość z nich miała ukazany własny charakter jak i motywy, czego często zabrakło w Nowej Trylogii.


SPOILERY!!!



Sam film ciężko mi ocenić, bo z jednej strony to nie było nawiązanie do poprzednich części - to była Nowa Nadzieja 2.0 - reboot.
Każde miejsce, każda sytuacja miała swój pierwowzór w Epizodzie IV. Fabuła więc była jak najbardziej odtwórcza. Także nie jestem przekonany co do nowej "superbroni". Gwiazdy Śmierci (a nawet Gwiezdne Niszczyciele i Executor) budziły w filmach zarówno grozę, jak i pokazywały potęgę Imperium. Tutaj jedyną reakcja bohaterów było: "Ech, zniszczyliśmy dwie Gwiazdy Śmierci (oraz kilka innych superbroni w EU :P), więc i z tą sobie poradzimy. Dzień jak co dzień". Nie czuć tego zagrożenia, tylko raczej rutynę.
Właściwie co chwila łapałem się na tym, że ową scenę widziałem to w Nowej Nadziei, a to w Imperium, a to w Powrocie.
Sam też First Order (czy tam Najwyższy Porządek) strasznie wyszedł stereotypowo. Imperium było wzorowane na III Rzeszy, ale FO to już SS w żywe oczy. Brakowało mi tylko "Sieg Heil" podczas mowy nowego Tarkina do żołnierzy. Swoją drogą, do siły przemówień pewnego Adolfa to mu jeszcze dużo brakowało, ale starał się jak mógł. :P

Jednakże mimo tych wad, film oglądało mi się całkiem przyjemnie i co najważniejsze nie nudziłem się. Bohaterowie są ciekawie przedstawieni, rozwijają się i mają swoje motywacje, a w przypadku naszego głównego złego nie ma powtórki z emo-Anakina z Epizodów II-III. Czuć autętyczną "chemię" między postaciami, zarówno starymi, jak i nowymi.
Plus też za szturmowców, którzy nie wypadają jak tępe droidy czy wyprane z emocji klony, ale widać i słychać, że są to postaci z krwi i kości (wprawdzie z wypranymi mózgami i z niewiele lepszą celnością co w oryginale, ale jednak) a nie tło. Zwłaszcza gdy zostają wezwani do szalejącego z gniewu złego, robią "taktyczny odwrót" (czyli jednak umieją myśleć :P).

Wiele elementów wyśmiewanych z trailerów okazało się w samym filmie całkiem inne. Chociażby robo-piłka BB-8, która w filmie nie tylko jest przydatna, ale można ją rzeczywiście polubić. Kontekst robi jednak różnicę.

Ze starej obsady Han i Chewie grają pierwszorzędnie (zwłaszcza Han i jego nowa broń czy część humorystyczna), Lei właściwie mogłoby nie być i film by na tym niewiele stracił, a Luke... no cóż, gdy go zobaczyłem myślałem, że zaraz powie "Hello, Batsy!". ;)
Han i Chewie na plus, Leia i Luke praktycznie nie mieli co robić.

Ogólnie jakoś wady mi nie przeszkadzały i dało się zignorować wszelkie nieścisłości, bo sam film był wciągający i czasem zabawny. Zapewne będę musiał go jeszcze kilka razy obejrzeć (ale już nie w kinie), by wyrobić sobie ostateczną opinię, ale na razie wszystko wskazuje, że film jest lepszy od Nowej Trylogii. Przy czym zastanawiałbym się jeszcze nad tym czy rzeczywiście lepszy od Zemsty Sithów - na pewno działania postaci są lepiej umotywowane (poza Palpiem rzecz jasna).

Nicolai PW
21 grudnia 2015, 23:42
No to pora na mnie. W końcu przemogłem się i spłodziłem dosyć obszerne podsumowanie wrażeń. Także tego... powtarzać się nie będę, tylko przekleję tutaj całość, oczywiście zwracam uwagę na dosyć poważne spojlery:

Nicolai:
Mam mętlik w głowie po seansie. Z jednej strony był klimat i dużo ciekawych pomysłów, ale niestety nie wszystko zostało należycie zrealizowane, no i scenariusz nie skleja tego w spójną i logiczną całość. Z kreacją świata przedstawionego mam podobnie. Do wielu spraw TFA podchodzi wręcz asekurancko, na granicy autoplagiatu, ale podjęto także bardzo dużo odważnych decyzji. Dlatego też ciężko jednoznacznie ocenić ten obraz, bo to czy nam się podobał i jak bardzo zależy od osobistych preferencji i tego jaką wagę przywiązujemy do poszczególnych składowych filmu. Z tego też wynikają te zróżnicowane recenzje Przebudzenia, w których możemy przeczytać o TFA dosłownie wszystko. Jedne nazywają ten obraz arcydziełem, inne porażką na miarę Trylogii Prequeli, a jeszcze inne mówią, że ten film jest przeciętny.

Gdzie ja się plasuję z moją opinią? Tak jak już pisałem mam mocno mieszane uczucia i ciężko mi jednoznacznie ocenić ten film. Potrzebowałbym chyba jeszcze jednego seansu, może dwa, ewentualnie pięć. W każdym razie na chwilę obecną jest mi najbliżej do tej ostatniej kategorii. Przebudzenie Mocy jest według mnie po prostu średnie zarówno jako film, jak i kolejny epizod Gwiezdnych Wojen. Daleko mu do wybitnych TESB i RoTJ, ale równie daleko jest mu także do zawodu jakim były TPM i AoTC. Przebudzenie nie rozczarowuje, ale także nie oczarowuje. Jako samodzielny obraz szału nie robi, ale jeśli potraktować go jako demo całej trylogii i wprowadzenie do nowych realiów to może być.

Oczywiście moja ocena ewoluowała z każdą minutą filmu. Po pierwszych scenach czułem, że szykuje się zawód, ale na szczęście dalsze akty wydawały się jednak lepsze. Jednak mam pewne wątpliwości czy moje postrzeganie poszczególnych aktów nie zostało zaburzone przez zbyt wygórowane wymagania, a może wręcz przeciwnie... coś mi się podobało, bo jako fan chciałem, by mi się podobało. Dlatego też przy najbliższej możliwej okazji obejrzę Przebudzenie raz jeszcze i wtedy napiszę suplement do tejże recenzji.

W każdym razie dosyć o mojej kondycji psychicznej po seansie, skupmy się na samym filmie. Początek, jak już pisałem, nie przypadł mi do gustu. Za dużo w nim uproszczeń i skrótowości. Zdobycie macguffinu nie wiązało się z żadnym wyzwaniem. Ot przylecieć na Jakku i odebrać mapę od Maksa von Sydowa, który... zaraz po tym ginie. Cóż za marnotrawstwo... załatwić tak wybitnego aktora do cameo, które mógłby zagrać każdy, nawet woźny z planu filmowego.

Zaraz po tym rozpoczęła akcja szturmowców z niesamowitym wyczuciem czasu, która też była na minus. Osobiście mnie rozczarowała. Przecieki narobiły mi smaka na brutalną pacyfikację, a dostaliśmy kręcących się w kółko imperiali i dmuchanie miotaczem płomieni w powietrze. Scenę ratował Kylo wejściem smoka, ale niestety nie uczynił akcji bardziej okrutnej. Dlatego też motywacja Finna nie przekonuje. W tej akcji nie widziałem bestialstwa, które mogłoby złamać dyscyplinę szturmowca. Nie wiem... może byłoby lepiej jakby ukazali to jako proces, a nie zaczynać w momencie kiedy odnajduje się na polu bitwy jak hipis.

Następujący po tym powrót na Jakku był chyba jednym z najlepszych segmentów filmu, czysta i naturalna przygoda. Poznajemy sympatyczną i zaradną Rey oraz drobiazgowo przyglądamy się życiu złomiarza z peryferii Galaktyki, a następnie zostajemy wciągnięci w wir wartkiej akcji. Niestety zwieńczeniem tego jest niesamowite wygodnictwo fabularne. Scenariusz wymagał tego, by Rey i Finn spotkali na swojej drodze Hana, ale nie potrafił zagwarantować sensownego rozwiązania, więc sięgnęli po zbieg okoliczności, których w tym filmie jest pełno. Po prostu jakimś cudem pierwszą osobą jaką protagoniści znaleźli po odlocie Sokołem Milenium byli prawowici właściciele tego statku. Akcja do której to doprowadziło niby nie jest zła, ale według mnie jest to zbędna i przede wszystkim zbyt długa dygresja od właściwej akcji. No i do niej prowadzi kolejny zbieg okoliczności.

Potem przeszliśmy w końcu do części właściwej, która w moim mniemaniu była lepsza, ale to dlatego, że wolę patrzeć na rozwiązywanie problemów wagi galaktycznej niż uganianie się po statku za szablastozębnymi ślimakami. Aczkolwiek tak jak już zauważono w tym temacie spójność poszczególnych scen w tym momencie została jeszcze bardziej zachwiana. Przedtem mieliśmy wprawdzie zbiegi okoliczności, ale lepsze to niż chodzenie po linii najmniejszego oporu i odhaczanie kolejnych momentów w scenopisie. Drużyna leci na Takodanę, Najwyższy Porządek przybywa tam zaraz za nimi. Właśnie odkryliśmy bazę Oporu na D`Qarze, niemal w tym samym momencie okazuje się, że antagoniści zaczęli nakierowywać swoją nową super-, hiper-, ultra- potężną broń na ich koordynaty. Całość oczywiście była zwieńczona oczywiście bitwą, w której Ci dobrzy rozwalają tym złym pukawkę korzystając z mocno naciąganych niuansów jej konstrukcji.

Podsumowując scenariusz był chyba największą wadą tego obrazu. Składał się on z względnie dobrych pomysłów, ale nikt nie włożył minimum wysiłku, by połączyć je w spójną całość i nadać całości ostatecznego szlifu. Chociaż może być tak właściwie na odwrót. Wysiłku było za dużo, za scenariusz odpowiadała trójka autorów i najpewniej było tak, że każdy przerabiał fabułę pod siebie i tak koniec końców mamy coś co jest najzwyczajniej w świecie niespójne i nawet nie próbuje być. Tranzycja pomiędzy kolejnymi punktami scenopisu była tak bardzo na siłę jak tylko się dało. Najlepszym przykładem niech będzie to zdobyli Miecz Skywalkerów, po prostu czekał na nich w piwnicy Maz Kanaty, to wszystko. O tym jak Mojżesz uratował Kylo już nie wspomnę... Aczkolwiek to nie była jego jedyna wada. Hołd złożony sadze był delikatnie mówiąc zbyt daleko idący. Pewne paralele są dobrze widziane, czy nawet wskazane, ale żeby upierać się na trawestację w miejscach, w których jest ona zbędna? Nie mówię, we wielu sprawach TFA poszło własną ścieżką, ale bardzo dużo scen zostało popsutych, bo ktoś się uparł, że musi być dokładnie taka jak w OT. No nie byłoby lepiej jakby Starkiller nie był trzecim planetobójcą wciśniętym na siłę, tylko zwykłą bazą wojskową? Według mnie byłoby, ale nie... trzeba zaspamować widza tyloma parafrazami ANH ile się da. Aczkolwiek muszę oddać twórcom to, że spodziewałem się dużo bardziej chamskiej kalki fabuły, ale, o dziwo, dali też autorskie rozwiązania i chwała im za to. Jako przesadny hołd rozumiem także przesadzony fanserwis. Jeśli jest subtelny i inteligentnie wprowadzony jak dialog o T-17 to nie mam nic przeciwko, ale jak jest na siłę, czy wręcz namolny, to coś jest nie tak. Te wszystkie humorystyczne aluzje typu "wrzućmy ją do zsypu z Dianogą" czy śmieszkowe kozaczenie Hana w stylu "pff... mamy już takie doświadczenie w wysadzaniu DS, że Starkiller będzie rutynową akcją" były po prostu zbędne. Fan nie jest panną na wydaniu, nie trzeba mrugać do niego co pięć minut, ale nie... tego było tyle, że czasem miałem wrażenie, że TFA nie reżyserował niezależny twórca, a fan przenoszący na ekran swoje fanfici.

Dlatego też dziwi to, że Abrams postąpił po prostu nie fair wobec fanów jeśli chodzi o Luke`a. Taką zrobił tajemnicę wokół jego roli we filmie, a koniec końców mignął tylko kilka sekund na samym końcu w zajawce następnego epizodu. Co gorsza nie tylko on stał się przedmiotem nieuczciwego marketingu. Podobnie było z kreacją Snoke`a. Wywiady z Serkisem rysowały go jako istotę pełną siły jak i słabości, której projekt jest na tyle skomplikowany, że nie da się go sportretować konwencjonalnymi technikami i wiecie co? Nic z tych rzeczy... Ludzka twarz, zdeformowana, ale jeśli Sidiousa dało radę ukazać za pomocą makijażu to go tym bardziej. Tak samo jak z wizerunkiem, oszukano nas z głębią. Jakby nie wywiad to w ogóle nie wiedziałbym, że to tak złożona osobistość. Nie żeby mi się Snoke nie podobał czy coś, wręcz przeciwnie... Był fajną, klimatyczną i pełną mroku personą zupełnie jak Palpatine w ANH czy TESB. Mało widzimy, dużo o nim słyszymy, także nie wiem o co tyle ludzi ma wobec niego pretensji? Mogą czuć się oszukani, ale żeby czepiać się jego realizacji? Jakby Imperator z wyglądem pomarszczonego dziadka w szlafroku miał wybitnie lepszą charakteryzację... To o co chodzi? O to, że bardzo mało go? Nie żebyśmy Palpatine`a tak na dobrą zobaczyli dopiero w RoTJ. Także w każdym razie ten enigmatyczny kolos kryjący się w półmroku jest bardzo klimatycznym nemezis kreowanym w podobny sposób jak chociażby Blodfeld, który osobiście lubię. Jednak dosyć tej dygresji. Jest jeszcze jedna postać, którą lepiej poznałem z wywiadów niż z filmu, a mianowicie Phasma. Jest ona ofiarą chciejstwa. J.J. bardzo chciał stworzyć pierwszą w caluśkiej sadze żeńską antagonistkę i zrobił to, ale bardzo na siłę. Pojawiła się w kilku scenach i na dobrą sprawę mogłoby jej nie być. Jej kwestie mógłby wypowiedzieć dosłownie każdy, nie musiała to być kapitan Phasma, równie dobrze mógłby to być sam Hux, sierżant FN-327 czy nawet woźny Bazy Starkiller, a tak po prawdzie jakby nikt ich nie powiedział to też nic nie stałoby się. Jej płeć też nie była istotna, co więcej idę o zakład, że bardzo dużo widzów nie zauważyło tego, że jest kobietą. Wysoko, barczysta persona w męskim pancerzu, która ani razu nie zdejmowała hełmu i prawie w ogóle się nie odzywała... No jak nic wielu musiało to nabrać.

Skoro już o bohaterach TFA mowa to może rzućmy okiem na tych, którym nie poskąpiono czasu ekranowego. Młode pokolenie aktorsko szału nie robi, ale w ogólnym rozrachunku można powiedzieć, że było całkiem przyzwoicie. Z nowej iteracji Wielkiej Trójki najlepiej zagrany został chyba Poe Dameron. Żołdak na luzie, jednym może przypominać cudowne dziecko Hana Solo i Wedge`a Antillesa, ale ja osobiście widziałem w nim Star-Lorda. Czyli ogólnie postać, którą nie da się lubić. Dlatego też byłem zszokowany kiedy okazało się, że nie przetrwał awaryjnego lądowania. Myślałem, że J.J. droczy się z nami, bo przecież nie można pozbyć się tak dobrego materiału na bohatera i wiecie co wtedy Abrams zrobił? Wciągnął jego myśliwiec pod ziemię, a potem wysadził. No dobra, dotarło do mnie... Poe jest potrójnie martwy, już nie wróci i wiecie co? Jednak wrócił. Ale co? Ale jak? Nie wiem... nie zostało to wyjaśnione, po prostu wrócił. Po co w takim razie odstawiać tę całą szopkę? Bo fabuła wymagała jego absencji w środkowym akcie, a scenariusz się nie pieprzy i ma gdzieś wymyślanie sensownych wymówek. Aczkolwiek sama postać udana, jedynym minusem było to, że jego relacja z Finnem zbyt szybko przekształciła się w dozgonną przyjaźń.

No to teraz z drugiej mańki, Finn. Osobiście uznaję go za najsłabszą postać zarówno pod względem gry jak i scenariusza. Abrams we wskazówkach dla Boyegi nawiązywał do Chrisa Pratta czy Willa Smitha, ale jakoś nie widzę tego wzornictwa w FN-2187. John nie dość, że kompletnie rozminął się z założeniem to jeszcze nie dał nic w zamian. Tylko w momencie kiedy Finn cieszył się z lotu TIE jak nastolatek z pierwszego driftu Polonezem, było widać więcej osobowości tej postaci. Ale tak to ciężko powiedzieć cokolwiek o charakterze tej postaci ponad to, że jest zagubiony, boi się i chciałby uciec jak najdalej przed zagrożeniem. Aczkolwiek nawet w tym nie ma zgodności, bo do momentu porwania Rey na zmianę dokonuje czynów heroicznych jak i tchórzliwych. Do tego przez cały pierwszy akt był straszną niezdarą. Niby szkolony od maleńkości do zabijania, a dezerteruje jak tylko widzi trochę krwi. Potem mają przypał z ucieczką, bo zapomniał o tym, że TIE są zakotwiczone, a jak już zwiali to został najpierw zbity, a następnie uratowany przez filigranową złomiarkę. Głupie i należy winić za to reżysera, bo nie umie pokazać badassowości jednej postaci nie robiąc z drugiej gamonia.

No to teraz Rey. Zagrana przyzwoicie, ale postać miała pewne mankamenty od strony konceptualnej. W skrócie... była Mary Sue. Jak na sierotę zarabiającą na przeżycie zbieraniem gruzu jest bardzo honorowa i wspaniałomyślna, wręcz moralnie nieskazitelna. Nie przelewa się jej, ledwo starcza na jedzenie, ale nie sprzeda znaleźnego droida, bo obiecała oddać go prawowitemu właścicielowi. To nawet niepokalanie poczęty Anakin był mniej wyidealizowany w pierwszej części, bo wszak bił się z Greedo Starszym. Zaradności się nie czepiam, bo jak się jest zdanym na samego siebie to trzeba umieć radzić sobie w życiu, ale cholercia... że zbiła od niechcenia przodowego szturmowca? A potem to już w ogóle zaczęła odstawiać cuda... Nie będąc świadomą swej wrażliwości na Moc najpierw przesondowała umysł wnuka samego Vadera szkolonego przez samego Luke`a, a potem zbiła go jak dzieciaka. Zgaduję, że w następnych częściach wyjdzie na jaw, że sama jest Skywalkerem i, że w młodości przeszła szkolenie Jedi, ale i tak nie kupuję tego. Lata praktyki robią swoje, nawet Anakin potrzebował paru ładnych lat, by umieć wykorzystywać swój potencjał, a ona robi to robi ot tak jakby to ona była Wybrańcem, a nie on.

To co teraz? Stara gwardia? Luke`a już omówiłem, więc teraz Han Solo. Ford ma już swoje lata, więc siłą rzeczy nie będzie grać takiego zawiadiaki. Poza tym jego postać postarzała się zarówno biologicznie jak i mentalnie, więc nawet pasowało. Z początku miałem pretensje o to, że cofnęli postać do roli szmuglera, ale upadek jego syna był na tyle dobrą wymówką, że im daruję. Miałem jednak wrażenie, że Harrison nie uwolnił pełni swojego potencjału aktorskiego, ale i tak stworzył jedną z najlepszych ról w całym filmie i kradł każdą scenę, w której się pojawił. Czemo nie można powiedzieć o Carrie, której Leia została zmarginalizowana i teraz stała się kimś w rodzaju Mothmy czy Ackbara, ot jest generałem tych dobrych, który kieruje fabułę na odpowiednie tory. Do tego Fisher grała tak jakby była zmęczona tą rolą i może nawet znudzona. Chewbacca jak w OT stał trochę z boku, ale miłym było to, że brał udział we większości akcji i, że zarysowano mu fajną rolę w kontynuację. Niestety nie da się tego powiedzieć o Artoo i Threepio, którzy zostali ograniczeni do cameo.

O Maz Kanacie ciężko będzie mi dużo napisać, ale spróbuję coś tam naskrobać. Postać sama w sobie mi się spodobała. Taka żeńska wersja Yody z TESB, która tak jak on miała swoje dziwactwa, ale bardziej skupiono się na jej mądrości, którą dobrze ukazałą Lupita ukryta za warstwą CGI. Mimika i głos przebijała się przez komputerowy model i bardzo dobrze oddawała charakter Maz. Tylko szkoda, że ta postać była tak mało istotna i służyła jedynie na dobrą sprawę tylko temu, by przekazać Rey Miecz Skywalkerów. No i trochę dziwne, że tysiącletnia istota wrażliwa na Moc gnije za stołkiem barmańskim na odludziu...

Na uwagę zasługuje też BB-8, który był bardzo sympatyczną postacią pomimo tego, że był ledwie gwiżdżącym droidem. Jego zachowanie i dźwięki, które wydaje świetnie zgrywały się z jego słodziakowatym wyglądem. Z całą pewnością zostanie postacią kultową.

Wszystkich dobrych już omówiliśmy to teraz Ci źli. Snoke`a i Phasmę już omówiłem to teraz Kylo. Będziecie zaskoczeni, ale według mnie jest najlepszą postacią tego filmu i jedną z najciekawszych w całej sadze. Nie jest przesadzony w żadną ze stron, stanowi jeden z nielicznych odcieni szarości wśród postaci w kinowych SW. Do tego ma bardzo kompleksową osobowość. Jest pełen wątpliwości, lęków i frustracji. Bardzo miła odmiana dla antagonistów pokroju Sidiousa, Tarkina czy Grievousa, którzy byli po prostu źli. Bardzo fajnie oglądało się jego rozterki i ataki furii, chociaż mogli sobie ten żart sytuacyjny ze szturmowcami odwracającymi się na pięcie. Aczkolwiek był pełen mankament, który z tego co widzę sprawił, że większość z Was negatywnie go ocenia. Kiedy maska opada i zaczynały się liczyć mimika i niezmiksowana modulacja głosu to Adam Driver nie podołał wyzwaniu ukazania wewnętrznej walki i stanu zawieszenia między Światłem, a Ciemnością. Możecie sobie o Haydenie mówić co chcecie, ale wahania i stopniowe odpływanie w kierunku Mroku oddał w RoTS bardzo wiarygodnie. Niestety tego samego o Driverze powiedzieć nie można. Jego Kylo wyglądał na zbyt zagubionego i wystraszonego, ale mimo to kreacja sama w sobie mi się podobała i czuję potencjał. Co do plot twistu z nim to zdziwiło mnie, że go nie było i to czyim jest synem było sygnalizowane od praktycznie samego początku. Zabicia Hana Solo też raczej się spodziewałem, ale liczyłem na bardziej dramatyczne okoliczności. Przez niemal cały film nie było w ogóle czuć napięcia między nimi. Jego ojciec uważał go za straconego, a ten tylko szeptał basem "Han Solo". Przez to ich długo oczekiwane spotkanie nie miało takiego ładunku emocjonalnego. Do tego ten cios wziął się znikąd. Ben stoi pełen lęku i pokory przed ojcem i nagle bang... nie ma Hana. No i jeszcze te nieszczęsne pojedynki... Finn miał problemy podczas walki ze szturmowcem uzbrojonym w tonfę, ale z Kylo jakby lepiej dawał sobie radę, nawet jeśli wziąć poprawkę na to, że Ren został postrzelony. Przecież facet potrafił zsyłać na przeciwników migrenę, zatrzymywać pociski w locie i paraliżować wrogów. Jak mógł mieć tyle kłopotu z najgorszym szturmowcem jakiego widziałem? A z Rey to już w ogóle cyrki były... Podsumowując, Kylo jest bardzo fajnie przemyślaną postacią i przez większość czasu dobrze oddaną, ale przez kilka głupich decyzji Abramsa w dwóch-trzech scenach został narażony na śmieszkość, ale nie będę go z tego powodu przekreślać.

Kto się został z tych złych? Chyba tylko Hux. Też mi się spodobał. Mieliśmy już zimnokrwistego profesjonalistę Tarkina, był też dowódca-wojownik Grievious, więc hitlerkowaty psychol jest czymś nowym i świeżym. Nie wiem czemu tyle jest tyle krytyki w jego kierunku? Bo nie jest Tarkinem? Bądźmy poważni, nie przekreślajmy jakiejś postaci za to, że różni się od naszego wyolbrzymionego ideału. Naprawdę chcecie, by każdy imperialny dowódca był jak Tarkin? W każdym razie... Hux podobał mi się za pyszałkowatość i ekstremizm zarówno w poglądach i metodach. Umysły starego Imperium tacy jak Sidious czy Tarkin byli zimnymi cynikami, którzy nie uzewnętrzniali swego wewnętrznego zła. Dlatego też Hux, który nie kryje się z tym co i jak chce zrobić jest bardzo fajną odmianą. Fajna była też jego relacja z Kylo. Zarówno podobna jak i bardzo różna od tej pomiędzy Vaderem, a Tarkinem. Ci byli zimnymi profesjonalistami, których różniła metodologia, a nowa dwójka jest po prostu dwoma megalomanami, którzy chcą sobie nawzajem udowodnić kto jest ważniejszy i sprytniejszy.

Ogólne wrażenia odfajkowane, scenariusz odfajkowany, postacie odfajkowane... Teraz szeroko pojęty klimacik. Co tu dużo mówić... pod tym względem TFA bardzo mi odpowiadał. Było mu blisko do atmosfery i stylistyki Starej Trylogii. Nie żeby frywolność Prequeli mi przeszkadzała, ale ta ostrożność uchwyciła klimat Epizodów 4-6. Oczywiście mogliby trochę bardziej zaszaleć, a nie tylko unowocześnić stare designy symulując czas, który upłynął od Powrotu Jedi, ale nie mam o to pretensji. Pretensje za to mam o dwie inne rzeczy. Pierwsza z nich jest głupotą, a mianowicie wtórne planety. Wszystkie tereny już widzieliśmy w SW. Z jednej strony ciężko stworzyć coś nowego mając za sobą sześć Epizodów, ale EU jakoś dawało radę... Niech Chrispophsis i Raxus Prime będą najlepszym dowodem. Drugą sprawą są pojedynki. Rozumiem co Abramsowi chodziło po głowie i nawet zgadzałem się z jego argumentami, ale rezultat mnie nie zadowalał. Tak, pojedynki z absurdalnumi ruchami i tak dokładną choreografią, że wyglądają jak balet są błędem. Jednak nie można przesadzić w drugą stronę, a tak mi się wydawało, że tutaj było. Na oko pojedynki mniej widowiskowe niż w Imperium Kontratakuje czy Powrocie Jedi. Właśnie... skoro o tym mowa. Na moje pod względem widowiskowości Przebudzenie jest krokiem wstecz w stosunku do Zemsty Sithów. Coś jeszcze? A no tak, muzyka. Może nie ma perełek na miarę Duel of Fates czy Imperial March, ale według mnie jest bardzo klimatyczna i świetnie wpasowuje się sceny, dla których jest tłem. Moimi osobistymi faworytami są Snoke, March of the Resistance i Kylo Ren Arrives at the Battle. Jeśli na coś byłoby można narzekać to momentami drętwe dialogi, ale szczerze? Po 38 latach i 6 epizodach przestałem zwracać na to uwagę. Ot stało się to dla mnie elementem klimatu Gwiezdnych Wojen.

Częścią klimatu, która jest tak rozległa, że dostanie osobny akapit, jest tło opowieści. Z tym też mam problem, bo za dużo nie wiemy o backstory tego wszystkiego. Trochę to dziwne, że rathtakach, które wiózł Han Solo wiemy więcej niż o Najwyższym Porządku czy Rycerzach Ren. Większość wiedzy na ich temat pochodzi spoza filmu, a i tak nie jest tego specjalnie dużo... tyle co nic. Dużo niuansów to niestety nasze domysłu. Nie podoba mi się to, bo film powinien stanowić spójną całość, a nie kazać przeszukiwać Wookieepedię z nadzieją, że odszukamy odpowiedzi na nasze pytania. Chyba Abrams chciał uchronić się przed błędami Prequelów, które zbyt dokładnie opisywały wszystko, przez co musieliśmy słuchać smęcenia o podatkach. Szkoda tylko, że znowu przesadził w drugą stronę i pozostawił wiele niewiadomych. Czemu nie mogli zrobić tak jak w Starej Trylogii, w której wszystko było pobieżnie, acz jednocześnie wyczerpująco wyjaśnione? Jest to na tyle dziwne, że ekspozycji było całkiem sporo w tym filmie, zwłaszcza na temat Kylo... chociaż kręciło się to wszystko wokół jednego. Scenarzyści tego nie zauważył podczas pisania? Przecież było ich aż trzech. Leia wprost powiedziała do Hana coś w stylu "Sprowadź z powrotem naszego syna, bo oddał się Ciemnej Stronie, miał w sobie zbyt dużo Vadera. Myślałam, że trening u Luke`a mu pomoże, ale skończyło się to tragedią... zabił wszystkich jego uczniów" (sic!), ale i tak jeszcze kilka razy to było przypomniane. Jednak dosyć dygresji na temat ekspozycji... Wracając do świata przedstawionego to powiem, że kilka rzeczy mi się nie podoba. Opór jest de facto zbędny, byłoby równie dobrze, jak nie lepiej, jakby tych dobrych reprezentowała Nowa Republika bezpośrednio. Aczkolwiek chyba rozumiem zamysł. Nowa Republika zdemilitaryzowała się zgodnie z wizją Mon Mothmy i Najwyższy Porządek chciał to wykorzystać, ale całe szczęście byli Ci renegaci pod wodzą Leii, którzy nie wierzyli w pokojową koegzystencję z postimperialną juntą. Takie wytłumaczenie jest nawet fajne i kupiłbym je... jakby pojawiło się w filmie. Dlaczego wprowadzili trzy całkowicie nowe struktury państwowe i nie wytłumaczyli względnie skąd się pojawiły i jakie były ich relacje? Co do Najwyższego Porządku to wzrost radykalizmu i ekstremizm przyjmuję. Wszak kwiat imperialnego dowództwa zginął wraz obydwiema Gwiazdami Śmierci, a poza tym pies przyparty do muru może ugryźć. Tylko jest w tym jedno "ale", przesadzili z upodabnianiem ich do nazistów. Ja wiem, Imperium zawsze się na nich wzorowało, ale bazować na czymś to co innego niż być perfidną kalką. Umundurowanie wypisz-wymaluj jak u nazistów, przemowy żywcem wyjęte z III Rzeszy, nawet był salut rzymski na koniec wystąpienia (sic!). I tutaj doszliśmy do chyba najgorszej sceny filmu, czyli przemówienia Huksa. Samą postać przypadła mi do gustu, ale co musiał wygłosić to najprawdziwsza parodia Hitlera była... zwieńczona salwą armatnią z Starkillera. Trochę to głupie, że tak potężną broń pokazują w 2/3 filmu i to kompletnie znikąd. Jak już mówiłem bez niej byłoby lepiej. Bądźmy szczerzy... mieliśmy trzy Gwiazdy Śmierci, które pojawiły się w pięciu częściach, ile można?

Podsumowując TFA jest filmem ze wszech miar średnim. Koncept dobry, ale psuty leniwym i asekuranckim scenariuszem. Tło historyczne ciekawe, ale nie zostało należycie przedstawione. Postacie interesujące, ale nie wszystkie były dobrze obsadzone i prowadzone. Klimat rodem z OT, ale bez własnego tchnienia... Tak można powiedzieć o każdym aspekcie, na każdy plus znajdzie się jakiś minus. Jak tak myślę o tym wszystkim to chyba Disney wybrał taką bezpieczną strategię nie bez powodu. Chcieli zagwarantować sobie pewny sukces i dobry start w nową Trylogię opierając się na sprawdzonych schematach, a nie eksperymentować i narażać się na porażkę. Niestety... Cóż, może wyniki finansowe Przebudzenia sprawią, że przy kolejnej części będą bardziej odważni?

Alamar PW
22 grudnia 2015, 17:33
Wprawdzie oglądałem film na luzie, bez wglądania w szczegóły, ale albo mam już nawyk zauważania detali, które innym umykają ;P, albo nie oglądałeś filmu uważnie.

Cytat:
W tej akcji nie widziałem bestialstwa, które mogłoby złamać dyscyplinę szturmowca. Nie wiem... może byłoby lepiej jakby ukazali to jako proces, a nie zaczynać w momencie kiedy odnajduje się na polu bitwy jak hipis.
To była jego pierwsza misja bojowa, wcześniej robił jako woźny na Starkillerze. :P
Akcja jak najbardziej była przekonywująca - wpierw poległ jego kompan, a później, zamiast zaprowadzania ładu i spokoju w galaktyce (jak to Imperium zawsze w swych sloganach głosiło), miałeś rzeź cywili... i to bez powodu. Do tego jeszcze Kylo zwrócił na niego uwagę.

Cytat:
Scenariusz wymagał tego, by Rey i Finn spotkali na swojej drodze Hana, ale nie potrafił zagwarantować sensownego rozwiązania, więc sięgnęli po zbieg okoliczności, których w tym filmie jest pełno.
Jeśli dobrze pamiętam, to Han znalazł Sokoła dzięki transponderowi, a nie natknął się zupełnie przypadkiem. Fakt, naciągane strasznie, ale wytłumaczenie jak najbardziej jest (ew. "Taka była wola Mocy" :P).

Cytat:
Potem przeszliśmy w końcu do części właściwej, która w moim mniemaniu była lepsza, ale to dlatego, że wolę patrzeć na rozwiązywanie problemów wagi galaktycznej niż uganianie się po statku za szablastozębnymi ślimakami.
Akcja ze ślimakami przede wszystkim pokazała dwie rzeczy: co robi Han oraz Rey i zamkniecie grodzi w kluczowym momencie, co było istotne z perspektywy dalszych jej losów.

Cytat:
Najlepszym przykładem niech będzie to zdobyli Miecz Skywalkerów, po prostu czekał na nich w piwnicy Maz Kanaty, to wszystko
Nie wiem czy pamiętasz, ale Yoda 2.0 Maz odpowiedziała, iż to długa historia, jak ten miecz do niej trafił.
Zresztą w którymś z przewodników EU była wzmianka, że Vader po pojedynku z Lukiem zszedł do spalarni śmieci (czy jak tam było) i zabrał odciętą rękę oraz zgubiony miecz, a które odnalazły się w Ostatnim Rozkazie (miecz dostała Mara). Zresztą sam Kylo od razu rozpoznał tę broń, co skłania do przypuszczeń, że już ją wcześniej widział.

Cytat:
Nie żebyśmy Palpatine'a tak na dobrą zobaczyli dopiero w RoTJ.
W ANH Palpatine jeszcze "był" marionetką w rękach osób pokroju Tarkina i Mottiego (czytaj: taka była jego pierwotna rola w scenariuzu - Imperator sterowany przez innych z cieni), stąd jego brak. W ESB zobaczyliśmy go jednak w pełnej krasie i te kilka minut wystarczyło, by wiedzieć, że jest kimś więcej, niż "tylko" imperatorem. RotJ i prequele za to w pełni opisały nam jego postać.
O Snoke'u wiemy już więcej, niż o Palpim w ANH - nie tylko jest przywódcą Najwyższego Porządku, ale też przekabacił Kyla i uczył go tajników Ciemnej Strony (przy czym nie dokończył treningu). No i robi w portki na myśl o powrocie Luke'a.

Cytat:
Jednak wrócił. Ale co? Ale jak? Nie wiem... nie zostało to wyjaśnione, po prostu wrócił.
Zostało to wyjaśnione, gdy Poe i Finn spotkali się w bazie Ruchu oporu.

Cytat:
Aczkolwiek nawet w tym nie ma zgodności, bo do momentu porwania Rey na zmianę dokonuje czynów heroicznych jak i tchórzliwych.
Ot taki Han Solo 1.5 :P
Nie zapominaj jednak, że dopiero co minęło mu pranie mózgu, więc nie ma się co dziwić, że sam nie wie, czego chce... poza ucieczką jak najdalej od Najwyższego Porządku.

Cytat:
Do tego przez cały pierwszy akt był straszną niezdarą.
Cóż, był szturmowcem, a to do czegoś zobowiązuje. :D

Cytat:
Jak na sierotę zarabiającą na przeżycie zbieraniem gruzu jest bardzo honorowa i wspaniałomyślna, wręcz moralnie nieskazitelna. Nie przelewa się jej, ledwo starcza na jedzenie, ale nie sprzeda znaleźnego droida, bo obiecała oddać go prawowitemu właścicielowi.
Tu częściowo mogę się zgodzić, ale zauważ, że jednak wpierw rzuciła się na sugerowaną zapłatę. Zaś powodem nie była obietnica, ale fakt, że się z nim autentycznie zaprzyjaźniła (przynajmniej takie odniosłem wrażenie).
Chyba zabrakło czasu na to, by porządnie przedstawić ten wątek.

Cytat:
To nawet niepokalanie poczęty Anakin był mniej wyidealizowany w pierwszej części, bo wszak bił się z Greedo Starszym.
Wcale się nie bił, obejrzyj sobie Mroczne Widmo a czegoś takiego nie dostrzeżesz. :P
Jeśli zaś chodzi o wycięte sceny... no właśnie, ile z nich widziałeś z najnowszej części? :P

Cytat:
Nie będąc świadomą swej wrażliwości na Moc najpierw przesondowała umysł wnuka samego Vadera szkolonego przez samego Luke'a, a potem zbiła go jak dzieciaka.
Jak pisałem wyżej, pierwsze oznaki jej wrażliwości na Moc i umiejętności jej się posługiwania miałeś na statku Hana Solo... a nawet podczas ucieczki Sokołem przed TIE.
Kylo zaś miał nie lada problem z przesondowaniem Poe... wprawdzie mu się to w końcu udało, ale trochę się namęczył. Gdy trafił na użytkownika Mocy, nawet ukrytego, jego własne obawy stały się piętą Achillesową.
Co do walki, to zauważ, że zaczął zbierać bęcki dopiero wtedy, gdy wspomniał o Mocy i Rey to wykorzystała. Jego niepewność i wspomnienia z poprzedniej konfrontacji z nią przyczyniła się do jego porażki. Kylo boi się, że nie jest dostatecznie emo mroczny i te obawy w starciu z Rey go pokonały. Poległ psychologicznie.

Cytat:
No i trochę dziwne, że tysiącletnia istota wrażliwa na Moc gnije za stołkiem barmańskim na odludziu...
Tak jak pewien złośliwy gnom na bagnie. :P Kalka goni kalkę.

Cytat:
Przecież facet potrafił zsyłać na przeciwników migrenę, zatrzymywać pociski w locie i paraliżować wrogów. Jak mógł mieć tyle kłopotu z najgorszym szturmowcem jakiego widziałem?
W normalnych okolicznościach pewnie nie, ale jego umysł nie doszedł do siebie po ostatnim zdarzeniu. W końcu i tak szybko sprał Finna, ale z Rey już nie dał rady.
Zresztą, czy na pewno to był zwykły szturmowiec? Pomijając już to, że strzelał celnie, gdy reszta jego kompanów nadal ma problemy z trafianiem w cel :P, to żeby jeszcze się nie okazało, że też jest wrażliwy na Moc albo synem któregoś z dawnych bohaterów (w końcu porwano go od rodziców). Widać, że ma dużo szczęścia... może jak tatuś? :D

Cytat:
Kto się został z tych złych? Chyba tylko Hux. Też mi się spodobał. Mieliśmy już zimnokrwistego profesjonalistę Tarkina, był też dowódca-wojownik Grievious, więc hitlerkowaty psychol jest czymś nowym i świeżym. Nie wiem czemu tyle jest tyle krytyki w jego kierunku?
Brakuje mu charyzmy Tarkina czy Pietta lub złowieszczości Zgrywusa a także doświadczenia. Najlepiej widać słychać to podczas inauguracji nowej Gwiazdy Śmierci, gdy jego przemowa nie porywa nikogo, a co dopiero tłumy. Gdy zaś przegrywa, leci do "tatusia" (Snoke'a) i pyta się, co ma dalej robić.

avatar PW
23 grudnia 2015, 08:02
Klasyka opowiedziana na nowo!
http://www.buzzfeed.com/kirstenking/this-bad-lip-reading-of-star-wars-will-have-you-cry-laughing?utm_term=.fxq5X7556O#.wb98Bl88Qb

Topork PW
23 grudnia 2015, 09:18
:
Zresztą, czy na pewno to był zwykły szturmowiec? Pomijając już to, że strzelał celnie, gdy reszta jego kompanów nadal ma problemy z trafianiem w cel :P, to żeby jeszcze się nie okazało, że też jest wrażliwy na Moc albo synem któregoś z dawnych bohaterów (w końcu porwano go od rodziców). Widać, że ma dużo szczęścia... może jak tatuś? :D]

Syn Mace'a Windu? XD

Dark Dragon PW
23 grudnia 2015, 11:04
Cytat:
Syn Mace'a Windu? XD

Raczej Sansy Solo :P.

Alamar PW
23 grudnia 2015, 19:07

Nicolai PW
24 grudnia 2015, 01:03
Alamar:
To była jego pierwsza misja bojowa (...)
Było to gdziekolwiek powiedziane w filmie? Nie przypominam sobie... Przypominam sobie za to, że była to jego pierwsza oznaka niesubordynacji. Że też można przejść pełne szkolenie na szturmowca i panikować na widok krwi. Ech... Imperium przez te trzydzieści lat do reszty zeszło na psy.
I tak, wiem, że Słownik Obrazkowy (czy jak tam się to zwie po polsku) potwierdza Twoje argumenty, ale nie było nawet słowa o tym w samym Przebudzeniu, więc sorry :P
Alamar:
Akcja jak najbardziej była przekonywująca - wpierw poległ jego kompan, a później, zamiast zaprowadzania ładu i spokoju w galaktyce (jak to Imperium zawsze w swych sloganach głosiło), miałeś rzeź cywili... i to bez powodu.
Ale ja się zgadzam... co do idei. Ja się tylko czepiam jej realizacji, która była po prostu nijaka i nieprzekonywująca :P
Alamar:
Jeśli dobrze pamiętam, to Han znalazł Sokoła dzięki transponderowi, a nie natknął się zupełnie przypadkiem.
Też nie kojarzę, by było to powiedziane w filmie. Co więcej... kiedy Han i Chewie przejęli Sokoła to zastanawiałem się czemu tak tego nie wyjaśnili. Swoją drogą na Wookiee też ani słowa o transponderze :P
Alamar:
Akcja ze ślimakami przede wszystkim pokazała dwie rzeczy: co robi Han oraz Rey i zamkniecie grodzi w kluczowym momencie, co było istotne z perspektywy dalszych jej losów.
Nie rozumiem? Co robi Rey już zobaczyliśmy. Ukazanie, że Han wrócił można było powiedzieć bez tworzenia nowego segmentu filmu. Zamknięcie grodzi? Że przesiadka na Sokoła? Tak, Hana Solo na przesiadkę do jego ikonicznego statku trzeba namawiać rasistowskimi larwami :P
Alamar:
Nie wiem czy pamiętasz, ale Yoda 2.0 Maz odpowiedziała, iż to długa historia, jak ten miecz do niej trafił.
To ma być argument? Powiedz "it's a long story" i wprowadzaj co Ci się żywnie podoba ;) Ja rozumiem, że nie wszystkie itemki można zdobyć on-screen i tego się nie czepiam. Po prostu uważam, że powinny być one wprowadzane z sensem. Niestety tak nie było z Mieczem Skywalkerów, w jego przypadku to wszystko miało mocno incydentalny charakter. Według mnie dużo lepiej byłoby jakby w ogóle zrezygnować z Takodany i powiedzieć, że nad orężem Luke'a czuwała Leia.
Alamar:
Zresztą w którymś z przewodników EU była wzmianka, że Vader po pojedynku z Lukiem zszedł do spalarni śmieci (czy jak tam było) i zabrał odciętą rękę oraz zgubiony miecz, a które odnalazły się w Ostatnim Rozkazie (miecz dostała Mara).
W EU Ben miał na imię Jacen, a Rey Ben :P Nie wiem po co powołujesz się na coś co jest martwe. To tak jakby doszukiwać się logiki w Dragon Ball Super ;) Poza tym jeśli zrozumienie filmu wymaga zapoznania się z "instrukcją obsługi" to jest z nim coś nie tak.
Alamar:
Zresztą sam Kylo od razu rozpoznał tę broń, co skłania do przypuszczeń, że już ją wcześniej widział.
Still... plothole is plothole.
Alamar:
W ANH Palpatine jeszcze "był" marionetką w rękach osób pokroju Tarkina i Mottiego (...)
Tak, co więcej jeśli przeczytać nowelizację Nowej Nadziei to można zauważyć, że tak też został tam opisany. Tylko... co to zmienia?
Alamar:
W ESB zobaczyliśmy go jednak w pełnej krasie i te kilka minut wystarczyło, by wiedzieć, że jest kimś więcej, niż "tylko" imperatorem.
Mówisz o tej kobiecie w szlafroku z z nałożonymi małpimi oczkami? I tak na marginesie... Palpatine nie był widoczny nawet przez minutę :P
Alamar:
RotJ i prequele za to w pełni opisały nam jego postać.
O Snoke'u wiemy już więcej, niż o Palpim w ANH - nie tylko jest przywódcą Najwyższego Porządku, ale też przekabacił Kyla i uczył go tajników Ciemnej Strony (przy czym nie dokończył treningu). No i robi w portki na myśl o powrocie Luke'a.
Tak, ale jak to się ma do dyskusji?
Alamar:
Zostało to wyjaśnione, gdy Poe i Finn spotkali się w bazie Ruchu oporu.
W RoTS też wyjaśnili czemu Padme umarła. Co tu dużo mówić... złe wyjaśnienie jest złe.
Alamar:
Ot taki Han Solo 1.5 :P
Solo rozważał odwrót kiedy Rebelia wpadła na samobójczy pomysł rozwalenia Gwiazdy Śmierci naparzaniem w przewody wentylacyjne, ale przedtem kozaczył podczas akcji na DS. A Finn? Najpierw zmoczył pancerz podczas misji, a potem to już chciał uciec jak najdalej. Han Solo 1.5 jak nic...
Alamar:
Nie zapominaj jednak, że dopiero co minęło mu pranie mózgu, więc nie ma się co dziwić, że sam nie wie, czego chce...
Najwyższy Porządek nie umie nawet porządnie wyprać mózgu... Palpatine przewraca się w grobie :P
Alamar:
Wcale się nie bił, obejrzyj sobie Mroczne Widmo a czegoś takiego nie dostrzeżesz. :P
To było wycięte? Niech Cię Lucas... jak mamy się w tym wszystkim odnaleźć?
Alamar:
Jak pisałem wyżej, pierwsze oznaki jej wrażliwości na Moc i umiejętności jej się posługiwania miałeś na statku Hana Solo...
Tak, ale nie uważasz, że to za szybko szło?
Alamar:
Co do walki, to zauważ, że zaczął zbierać bęcki dopiero wtedy, gdy wspomniał o Mocy i Rey to wykorzystała.
"That's Not How The Force Works!". A tak na serio to ja rozumiem, że był oszołomiony i ranny. To byłaby dobra wymówka dla nie zanihilowania Finna i Rey, a nie porażki. Swoją drogą zauważyłeś, że FN-2187 lepiej sobie radził w walce z Benem niż z innym szturmowcem?
Alamar:
Kylo boi się, że nie jest dostatecznie emo mroczny i te obawy w starciu z Rey go pokonały. Poległ psychologicznie.
To jest jeszcze głupsze niż power of love.
Alamar:
Tak jak pewien złośliwy gnom na bagnie. :P Kalka goni kalkę.
Ale przedtem Yoda był jednym z najpotężniejszych Jedi i najbardziej wpływowych obywateli Republiki, a Maz z tego co pozafilmowe źródła mówią nigdy nie zaangażowała się w poważniejszą zabawę Mocą.
Alamar:
Zresztą, czy na pewno to był zwykły szturmowiec?
Nie... on jest szturmowcem do kwadratu. Dwa razy mniej celny, trzy razy mniej skuteczny :D
Alamar:
(...) to żeby jeszcze się nie okazało, że też jest wrażliwy na Moc (...)
Jak wprowadzić drugi materiał na Jedi? Wprowadzić w śpiączkę farmakologiczną i oddzielić od drogi ku Mocy pod koniec filmu :P
Alamar:
Brakuje mu charyzmy Tarkina czy Pietta lub złowieszczości Zgrywusa a także doświadczenia.
Tarkin, charyzmatyczny mocno... Jedyne co powiedział to "Vader, starczy", a całą resztę dorobili fani. Zgrywus był złowieszczy, ale niekoniecznie w filmie :P I to jest największy problem z hejceniem Huksa i Snoke'a. Ludzie przekreślają zarys postaci na podstawie porównania jej z odpowiednikiem z sześciu epizodów + EU + nowy kanon.

PS. Czyżbyśmy mieli się spodziewać wielkiego powrótu w First Order Strikes Again?

avatar PW
24 grudnia 2015, 08:51
Kto mi wytłumaczy czemu w TFA Ruch Oporu był ruchem oporu? Przecież rządzącym ustrojem jest Republika, więc automatycznie ze śmiercią Imperatora ruch oporu stał się narzędziem nowej władzy. No chyba, że Resistens walczy z każdą władzą, jakakolwiek by była:) Ale wtedy powinien też psuć krew Republice, nie Zakonowi! Ba, Zakonowi powinien wręcz pomagać:)

Alamar PW
24 grudnia 2015, 11:05
W filmie nie znajdziesz wytłumaczenia. Masz po prostu zamiast Sojuszu Rebeliantów Ruch Oporu, wspierany nieoficjalnie przez (przynajmniej część) neutralnej Nowej Republiki, a zamiast Imperium Galaktycznego Najwyższy Porządek. I tyle. W ogóle w filmie nie ma nawet nakreślonej sytuacji geopolitycznej w galaktyce po tych trzydziestu latach.


Wyjaśnienie możesz znaleźć poza filmem, w materiałach dodatkowych (Przewodnik "Przebudzenie Mocy", książka "Przebudzenie Mocy", Miotacz ognia "Przebudzenie Mocy" :P).
Najwyższy Porządek to jedna z wielu frakcji dawnego Imperium, które rozpadło się na wiele lokalnych państwek (Resztki Imperium z EU :P, które skasowano, by "mieć wolną rękę" :P).
Nowa Republika po przejęciu władzy podpisała deklaracje neutralności z różnymi z tych tworów (w tym z Najwyższym Porządkiem) i "mądrze" postanowiła się rozbroić. Leia i inni nie wierzyli w papierki, więc założyli Ruch Oporu, by aktywnie występować przeciw Najwyższemu Porządkowi... co jak widać było jedynym logicznym wyjściem.

Alistair PW
24 grudnia 2015, 15:59
Czy treść nowych części Star Wars jest oparta na jakichś książkach, czy jest to po prostu radosna twórczość scenarzysty/scenarzystów? Pytam, bo książek w świecie SW jest od groma, więc wolałbym, żeby film był oparty na książce, bardziej trzymałoby się to kupy.

Demorator PW
24 grudnia 2015, 16:17
Cały Expanded Universe (książki, komiksy, gry) dostał oficjalnie łatkę "legendy" - może było, może nie, ale scenarzystów to nie obchodzi. Jednak, film jest wyraźnie inspirowany niektórymi elementami - chociażby to, że na gruzach imperium powstała nowa organizacja kierowana przez Sitha i nowa republika. Informacje te pochodzą z wystąpienia o EU, z Falkona, z tego roku.

Dark Dragon PW
24 grudnia 2015, 17:08
Alistair:
Czy treść nowych części Star Wars jest oparta na jakichś książkach, czy jest to po prostu radosna twórczość scenarzysty/scenarzystów? Pytam, bo książek w świecie SW jest od groma, więc wolałbym, żeby film był oparty na książce, bardziej trzymałoby się to kupy.

Ja mam odmienne zdanie. Dzięki temu, że film nie jest oparty na istniejącym dziele i kanonie mógł przyciągnąć nowych widzów, od których nie wymagano znajomości opisanej części uniwersum.

Demorator:
(...)na gruzach imperium powstała nowa organizacja kierowana przez Sitha(...)

Nie wiadomo czy Snoke jest Sithem...

Nicolai PW
24 grudnia 2015, 21:03
Alamar:
Wyjaśnienie możesz znaleźć poza filmem, w materiałach dodatkowych (Przewodnik "Przebudzenie Mocy", książka "Przebudzenie Mocy", Miotacz ognia "Przebudzenie Mocy" :P).
Jakieś tam wyjaśnienia są, ale bardzo, bardzo pobieżne... Cały czas więcej nie wiemy niż wiemy. Cóż, z TFA jest taki problem, że jest zbyt serialowy, ot taki pilot. Jednak to co uchodzi serialowi, który następny odcinek ma już za tydzień, niekoniecznie sprawdza się w kinowej sadze.
Dark Dragon:
Dzięki temu, że film nie jest oparty na istniejącym dziele i kanonie mógł przyciągnąć nowych widzów, od których nie wymagano znajomości opisanej części uniwersum.
Nie jest oparty na żadnym istniejącym dziele? A ANH i Dziedzictwo Jedi?
Swoją drogą... Mam coś dla Alamara. A i wygląda na to, że romans będzie, ale nie pomiędzy Rey i Finnem czy Rey i Poe :P

Dark Dragon PW
24 grudnia 2015, 21:09
Nicolai:
Nie jest oparty na żadnym istniejącym dziele? A ANH i Dziedzictwo Jedi?

Nie jest. Czerpie z nich inspiracje, ale do dnia premiery praktycznie nikt nie wiedział o czym dokładnie to będzie i dzięki temu stanowiło to lepsze doświadczenie (przynajmniej dla mnie).

Nicolai PW
24 grudnia 2015, 21:21
Dla Ciebie to czerpanie inspiracji, a dla mnie to autoplagiat... I czy nikt nie wiedział przed premierą co to będzie? Zdziwię Cię... ale materiały promocyjne mówiły jasno co się szykuje :P
strona: 1 - 2 - 3 ... 24 - 25 - 26
temat: Star Wars - Gwiezdne wojny

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel