Witaj Nieznajomy!
|
temat: [RPG] Ostatni bal - drużyna III: etap zakończony komnata: Nieznane Opowieści |
wróć do komnaty |
strona: 1 - 2 - 3 ... 8 - 9 - 10 | |
Field |
Silver Cove nocą nie jest zbyt przyjemnym miejscem. Wiedział o tym Thordamh, pamiętając o szalejących parę wiorst dalej gargulcach, przekonał się o tym Genorius świeżo po wylądowaniu tuż koło wychodka przy ratuszu, zaś zdecydowanie obalił ten mit Eniphoenix, który kramarzy i kramarki wracających do domu pożądliwie obserwował na drodze do zamku Loretty, zastanawiając się przy okazji, czy dużo jeszcze takich głupich ludzi szlaja się po ciemku ryzykując atak magicznych stworzeń. W momencie, gdy Eniphoenix zaczął się wynurzać zza załomu budynku przed zamkiem, usłyszał wściekłe przekleństwa dobiegające go od strony wrót zamkowych. Pociągnął nosem. Smród krasnoluda przydusił go, ale drugi zapach był jeszcze ciekawszy. Gdzieś niedaleko, na lewo czuć było czymś starym i potężnym. A przynajmniej potencjalnie potężnym. Pradawnym. Dla wampira taki zapach to trochę jak pole kwiatów dla człowieka. Kilkadziesiąt różnych doznań na raz. Wystarczyło, by wyposzczony Eniphoenix zadrżał z rozkoszy. W tym momencie z uliczki naprzeciwko błysnęły oczy, wyraźnie sugerując wampirowi, że właściel zapachu zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jest obserwowany. Temu mierzeniu się wzrokiem towarzyszyły gorączkowe tłumaczenia się poityrowanych gwardzistów, że ubrudzonego szlachcica na zamek nie wpuszczą, bo to poważna impreza i wypadałoby, gdyby w zajeździe tuż obok doprowadził się do porządku. Genorius poczuł dziwną satysfakcję. Od wychodka po chorobliwe zainteresowanie. Jeszcze tylko ciekawe, czyje i co to za wrzaski tam. |
Eniphoenix |
Eniphoenix kierował się w stronę zamku.Gdy gwardzista spytał go o zaproszenie, ten tylko pokazał mu je. Czuł się silny, gdyż karmiły go złe emocje kłócących się ze szlachcicem gwardzistów. |
AmiDaDeer |
Zmęczenie. Zbyt długa to była droga. I niebezpieczna. Thordamh nie wie właściwie, dlaczego tu przyszedł. Wie jednak, że skoro został zaproszony, to jest w tym jakiś powód. I przecież nie może zawieść Loretty. Dochodząc do wrót zamku, zauważa kłótnię między szlachcicem i gwardzistami. Zastanawia się, czy jego też nie wpuszczą - wszak na co komu jakiś brudny krasnolud na takim przyjęciu? Podchodzi do strażników, pokazuje zaproszenie i czeka na reakcję. |
Solmyr |
I znów brudna ziemia pod stopami, znów szarpiące powiewy wiatru, znów przenikający chłód nocy... Było tak wspaniale, a jest tak źle... I że też Gwiazdy musiały zesłać go koło tego paskudnego miejsca... Ale trzeba to jakoś przeboleć, na balu musi wydarzyć się "coś". - Nie mam zaproszenia, zostawiłem w gospodzie, ale to chyba nie problem? Widać chyba, kim jestem? Tak więc, proszę mnie natychmiast przepuścić. Lady z pewnością mnie oczekuje, a wszyscy wiedzą, że czekać nie lubi. - Pierwsze po 500 latach słowa opuściły usta Genoriusa bardzo szybko, tak szybko, że aż sam się zdziwił, że nie miał problemu ze sztuką perswazji... - A ciekawe, czego szuka tu ta dwójka? Ten wygląda mi na krasnala, a ten... ach... praktyki w Świątyni Księżyca dały mi wiedzę o różnych "trupach". Wampir... to dlatego tak węszył. Ale niedoczekanie twoje, wampirku, mogę cię spopielić jednym gestem - pomyślał Genorius. |
Field |
Obaj strażnicy zamarli obserwując nowoprzybyłych. W końcu jeden z nich zaczął przeglądać zaproszenia. - "Ś. P. Deveryan Partra... serdecznie zapraszam blablabla..." - spojrzał w papier i podniósł wzrok - To ktoś z panów nie żyje? - zarechotał. - Pewnie literówka... ten dureń Zweisamkeit musiał znów wypić, gdy wypisał zaproszenia. - Zatem dobrze, pan truposzczak - hmmm... Drugi w tym momencie mu przerwał poirytowany: - Przestań być taki dowcipny. Pan? - skierował swój wzrok na Genoriusa. - Pan... kapłan... znaczy... - zastanawiał się dłuższą chwilę. - Cóż, Loretta tutaj sprosiła taki zestaw świ... ekscentryków znaczy, że pewnie i pan by się kwalifikował... Niezbyt mi się to podoba... - Niedoszły trup, ktoś bez zaproszenia... Przynajmniej krasnal... krasnolud znaczy, ma chyba w miarę normalne zaproszenie. - I wygląda jakby szedł tu na piechotę przez Bagna Przeklętych. Starożytni! Jaki poziom ma teraz szlachta.... - Dobrze, czy pan się nazywa Thordamh, tak? - zwrócił się w stronę krasnoluda. - Ksiądz poda swoje nazwisko, a pan... Panie Partra - spojrzał na wampira - u pana jest wszystko w porządku. Obaj spojrzeli po sobie. - On był chyba trochę grubszy. - zamruczał ten drugi. - Ostatni raz był tutaj rok temu. Podobno na Mroźnych Wyżynach panuje teraz jakaś gruźlica, czy coś... - Hmm... - wyburczał strażnik. |
AmiDaDeer |
Thordamh miał mieszane uczucia. Z jednej strony był zadowolony, że wreszcie ktoś nazwał go "w miarę normalnym", z drugiej - słowo "normalny" w dzisiejszych czasach nie jest wcale komplementem. "Tylko co to dziwadła tutaj przyszły? Kapłan i truposz... O co tu chodzi? Czemu Loretta ich zaprosiła? Albo raczej czemu strażnicy nie reagują?" - Kim pan właściwie jest? - dyskretnie się pyta ekscentryka bez zaproszenia, wchodząc do zamku. |
Eniphoenix |
Wampir lekko uśmiechnięty wszedł na zamek. Był zadowolony, że udało mu się wykiwać strażników. Spojrzał na wchodzących do zamku krasnoluda i człowieka. Hmmm, w tym człowieku coś mi się nie podoba. Ta szata... to kapłan gwiazd!Muszę na niego uważać. Słyszałem, że ci kapłani umieją niszczyć nieumarłych. Może lepiej pogadam z nim i z tym krasnoludem. -myślał Eniphoenix Podszedł do brodacza i kapłana. -Witam panów.Jak się panowie nazywają? -spytał się |
Solmyr |
- Jestem Genorius Meditenti. - powiedział do strażników. - Niosę światło Gwiazd, nie musicie jednak o tym mówić innym, zwłaszcza innym kapłanom. Przez pewien czas nie było mnie w tych okolicach. Genoriusa dziwiła trochę reakcja innych. - Muszę chyba ukryć emblematy Gwiazd, wszak kroczę wśród innowierczych ludów. A może pozwolić innym uznać się za niegroźniego nawiedzonego kapłana? Tak... tak będzie lepiej, nikt nawet nie będzie się niczego spodziewał. - pomyślał Genorius i poczuł w duszy aprobatę Gwiazd. - A panowie to kto? - zapytał dwójkę. |
AmiDaDeer |
- Ee... Tego... Thordamh, syn Ardamha. I tyle wam wystarczy wiedzieć. A pan trup... a pan to kto? - odpowiada nieco zniecierpliwionym tonem. "Z kim ja się zadaję..." |
Eniphoenix |
Eniphoenix powiedział tylko krótko: -Ja nazywam się Deveryan Partra. |
Solmyr |
Gwoli jasności: "- Jestem Genorius Meditenti. - powiedział do strażników." - choć skierowane do strażników, słyszane i przez was, staliśmy przecież razem. Natomiast: "- Niosę światło Gwiazd, nie musicie jednak o tym mówić innym, zwłaszcza innym kapłanom. Przez pewien czas nie było mnie w tych okolicach." - było skierowane wyłącznie do was, więc przedstawiłem się jako pierwszy i nie rozumiem waszej reakcji. |
Field |
- Witam szanownych panów. - do gości wyszedł po chwili odziany w liberię człowiek. - Proszę za mną. Zanim traficie na bal, musimy jeszcze państwa odhaczyć na liście. Uśmiechnął się, po czym poprowadził ich przez rozświetlone kandelabrami, ascetycznie przyozdobione korytarze, do jednej z komnat. Na ile się bohaterowie zorientowali, musiało to być zachodnie skrzydło zamku. Prosto, w dół, w lewo, potem jeszcze trochę prosto. Kiedy wreszcie weszli do pomieszczenia, ich oczom ukazało się ascetyczne biurko. Właściwie stół. Obok było rzuconych na ziemię kilka ksiąg. Wokół panowała martwa cisza - dźwięki balu nie dochodziły do nich. - Zaczniemy od pana. - skinął głową w stronę Eniphoenixa. - Proszę mi powiedzieć, jak pan się nazywa, jakiej rasy jest, czym zwykle się zajmuje. Oczywiście, przydałoby się też jakieś krótkie sprawozdanie z ostatniej działalności. Dwa - trzy zdania wystarczą. Lady... lubi być dobrze poinformowana o tym, czy jej goście nie mają jakichś problemów. Wiecie panowie, że jest kobietą bardzo zaangażowaną. - zamrugał oczami w ich stronę i uśmiechnął się jowialnie. - Potem... panowie. |
Eniphoenix |
-No więc po kolei.Nazywam się Deveryan Partra.Jestem rasy ludzkiej.Zajmuję się zwykle zarządzaniem moją małą wioską.Co do ostatniej działalności...w mojej wiosce panuje zaraza, ale poza tym żadnych problemów.Nic też ciekawego nie wydarzyło się w podróży. -Odpowiedział nieco poirytowany Eniphoenix |
AmiDaDeer |
- Thordamh, syn Ardamha. Rasa: zmutowany goblin... - sprawdza reakcję piszącego - Krasnolud, rzecz jasna, co za pytanie... Pochodzę z... niedaleka, Silver Cove, te tereny... Żyję z jedzenia i sprzedawania tego, co upoluję... tak... Ostatnio idzie - przegląda kieszenie - nie najgorzej. Jakieś pytania? Nie? To dobrze. A czym pan się zajmuje? Chciałbym wiedzieć, komu przekazałem te wszystkie informacje o mnie... |
Solmyr |
- Jestem Genorius Meditenti, pochodzę z Blackshire, ale ostatnimi czasy wiele podróżowałem. Jestem człowiekiem. Jak widać, z zawodu jestem kapłanem, choć ani Słońca, ani Księżyca, tylko Gwiazd... *obłokańczy uśmiech zagościł na jego twarzy* - Czymś jeszcze mogę służyć? Możemu iść na salę, dawno nie uczestniczyłem w takiej fecie... |
Field |
Człowiek, notując wszystkie informacje, przy każdym z gości się w pewnym momencie skrzywił. Kiedy Eniphoenix mówił o sobie jako Deveryanie, skrzętnie notował, ale gdy już się przedstawiał się jako człowiek, mężczyzna podniósł wzrok na niego, stakstował i wrócił do pisania mrucząc pod nosem "aha". Thordamh nie miał tyle szczęścia. Goblin jeszcze jakoś przeszedł, ale przy pytaniu, o kogo chodzi, notariusz popatrzył uważnie wzrokiem z gatunku "a co ci do tego?" i rzucił: - Careld. Notariusz jej wysokości. Za to słowa "kapłan gwiazd" wywołały wyraźny niesmak na twarzy pisarza. - Ależ tak... Panowie pójdziecie teraz tym korytarzem, potem przejdziecie schodami, skręcicie w lewo i dalej, do pierwszych schodów po prawej. Potem jeszcze tylko niedługi korytarz i za drewnianymi drzwiami będzie tylne wejście na salę balową. Panowie musicie przejść przez salę do głównych drzwi i poprosić o zaanonsowanie. Jeszcze tylko jedno... Pisarz szybkim ruchem podniósł się, kopnął stertę książek, odsłaniając dziurę w ziemi, z której wyskoczyło coś oskrzydlonego, plującego śluzem na wszystkie strony i syczącego niemiłosiernie. Pijawka natychmiast podleciała do Genoriusa. Nim Thordamhowi przeszło przez myśl, że to wysysacz jaźni, już widział, jak skryba wyciąga zza pasa nóż i biegnie na niego. Takiego powitania to się raczej nie spodziewali. Poszło zbyt łatwo, musiało być i trudno potem. |
Eniphoenix |
Gdy Eniphoenix zobaczył co się dzieje, natychmiast zareagował.Rzucił w skrybę atakującego Thordamha ognistym pociskiem. |
Solmyr |
Możliwość wyssania, tego co Genorius ma najcenniejsze, zmusiła go natychmiastowego wykrzesania z siebie mocy magicznej. Zmaterializował ją w postaci niewidzialnej energii, powodującej Paraliż i skierował, wkładajać w to całą wolę, w Pijawkę. |
AmiDaDeer |
"Na gargulce, czy zawsze musi wyjść coś nie tak?" Thordamh natychmiast wyciągnął maczugę i... "Co do... Wampir mi pomaga?!" pomyślał i przyjął postawę obronną. Woli nie narażać się na przypadkowy cios od strony sojuszników. |
Field |
Pijawka z ciężkim mlaśnięciem uderzyła w Genoriusa i spadła na ziemię, kompletnie nieruchoma. Wyglądało na to, że zaklęcie osiągnęło pożądany skutek, jednak kilka kilo żywej wagi lekko skołowało kapłana. Właściwie na tyle, by mógł upaść koło swojego przeciwnika. Carald obrywając pociskiem wrzasnął z bólu, gdy jego lewe ramię uległo porządnemu poparzeniu. Trochę go zarzuciło do tyłu i wyglądało na to, że Thordamh i obecnie Deveryan spokojnie zdążą jeszcze przyłożyć mu porządnie, zanim skryba się znów skupi na walce. |
strona: 1 - 2 - 3 ... 8 - 9 - 10 |
temat: [RPG] Ostatni bal - drużyna III: etap zakończony | wróć do komnaty |
powered by phpQui
beware of the two-headed weasel