Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9 ... 17 - 18 - 19

Belegor PW
30 listopada 2016, 11:33
Abarai nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie wierzył, że miał dość siły, żeby wziąć kawał granitu i rzucić nim w Mukao. Kiedy opuścił miecze od razu zaczął go ostrzeliwać. Czuł, że zwycięstwo jest blisko. Wówczas wydarzyło się coś, czego nie spodziewał. Biały lis, kitsune Mukao skoczył na Niego. Już myślał, że zginie gdy lis po prostu...przeszedł przez niego niczym duch. Zaczął tracić przytomność, miał wrażenie że wpada w bezdenną otchłań. Jedynie co ujrzał przed ciemnością to...biel i czerwień.

Gdy się ocknął ujrzał przepiękną, śnieżną przestrzeń. Była ona czysta jak łza i nienaruszona niczym obcym. Miał wrażenie, że był tu jedyną żywa istotą. Mylił się. Gdy przed nim zjawiły się Yuki-onny Abarai zachwycił się ich urodą:
~Piękne....nawet piękniejsze niż te z Hashimy. Zabójcze piękne.~
Przypomniał sobie historie o tych co zmarli przez pocałunek Yuki-onny. Choć znana była forma honorowego samobójstwa poprzez pocałunek z Mizu-Kami, to jednak daimyo raczej nie miałby nic przeciwko gdyby to zrobił z Yuki-Onną, zwłaszcza tak czystą.

Abarai zatopiony w myślach o tym w jakim jest położeniu nie słuchał za bardzo rozmowy duchów lodu. Zorientował się dopiero gdy jedna z nich nazwała go grzesznikiem i ma udowodnić czystość serca. Naga przełknęła ślinę:
~Zatem to kolejna próba Mukao? Jak ma wyglądać ten sąd? Jak mam się bronić? Żadnych słów wyjaśnienia? Został mi tylko Elrath i Sylanna. Ziemia na nic się zda, a światło?! Nie....Elrath nie jest jedynie światłem, jest również prawdą. Czyżby to była jego próba? ~

Ronin nabrał powietrza w płuca, po czym odetchnął by się uspokoić i ułożyć myśli. Odpowiedział:
- Na obronę? Nie ma nic poza prawdą. Jestem ostatnim księciem rodu Kyoshitsu. Niesłusznie oskarżony o zatrucie głów wielkich rodów. Jestem jednak winny porzucenia swojego tytułu i zdrady wobec mojej rodziny. Z miłości do ludu Hashimy pragnę by prawda nie wyszła na jaw. Nie chcę kolejnej krwawej i długiej wojny. Zbyt wiele już wycierpieli. Wasze siostry z Cesarstwa Lotosu mogą to potwierdzić. Pragnę jednak odbudować swój Klan, zadbać o jego szczęście. Jej ostatnią członkinią jest Hikume. Jestem gotów wszystko poświęcić dla jej szczęścia. Moje serce jest porowatą skałą, zaś Hikume jest wodą, która wypełnia puste miejsca w tej skale.

Abarai skłonił głowę ku siostrom Yuki-Onna i powiedział:
- To wszystko. Jestem gotów na Wasz osąd.

Turtle PW
30 listopada 2016, 16:15
Kiedy Cuervo wraz z praczką dotarli do młyna, reszta już kończyła sprzątać. Oszustowi nie do końca podobał się fakt, że Sianosiej pomaga dojść do siebie oprychom. No ale i tak nie miał zamiaru wracać, więc raczej nie będzie z tego problemów. Ushla wywiązała się z umowy i powiedziała wszystko, tak jak wcześniej oszust jej kazał.
Ledwie co wdowa skończyła mówić nad ich głowami przemknął feniks z jakimś gołym facetem przy nodze. Cuervo nie przejął by się tym, gdyby nie pewien drobiazg. Lądując przerośnięte ptaszysko podpaliło całą okolicę.
-Moje dzieci! Zostawiłam je same! Pomóżcie mi je ratować!- kobieta zwrócił się do rycerza.
-Przykro mi, ale dla dobra mojej misji nie mogę teraz ryzykować życiem swoim i mojego giermka- odparł chłodno - poproś kogoś innego- dodał po czym poszedł wyciągać wózek z błota.
Cuervo też zaczął powoli iść w stronę wozu, lecz powstrzymał go głos Swama
-Szefie, we dwóch mamy szansę uratować jej dzieciaki
- I co? Myślisz, że wejdę w ogień?- kąciki ust oszusta lekko się uniosły. Jakby potraktował słowa towarzysza jak żart.
-Jak chcesz to bądź bohaterem, ale ja nie mam zamiaru ginąć.- i ruszył w pomóc Sianosiejowi.
On bohaterem? Mimowolnie się uśmiechnął.

Nitj'sefni PW
30 listopada 2016, 16:25
Shadal odetchnął z ulgą, kiedy koboldy ściągnęły z niego belkę.
- Dz-dziękuję - powiedział siadając z wysiłkiem i rozglądając się wokół siebie.
Siedział na obrzeżu magicznego kręgu. Na dwunastej golas właśnie biegł w stronę Feniksa, który wyglądał teraz jak połączenie ptaka, jeża (z powodu sterczących tu i ówdzie strzał i oszczepów) i żywiołaka ziemi. Minotaury wyraźnie starały się oflankować Feniksa. Koboldy i krasnale biegały bez celu w całym tym chaosie, robiąc jeszcze większe zamieszanie. Appa i Qai'm uciekli, albo gdzieś się schowali. Domy tutaj były zbudowane w taki sposób, że ciężko było odróżnić, które zostały zniszczone a które nie. Dopiero na koniec elf zauważył najbardziej przydatną rzecz w tym pobojowisku - stojący kilka metrów od niego kamień runiczny. Shadal na pół idąc, na pół czołgając się dotarł do kamienia. Przyłożył swoje delikatne dłonie do gładkiej, zimnej powierzchni i poczuł pulsującą pod nią moc. Zaczerpnął jej ile się dało, dzięki czemu od razu poczuł się lepiej. Miał już plan na Feniksa. Zrobi to, co przerwał mu Appa: przywoła Upiora Putki. Inkantację ułożył już wcześniej, teraz pozostało mu tylko rzucić zaklęcie.
Elf zaczął przelewać energię magiczną w powietrze przed nim, wymawiając formułkę mającą otworzyć przejście wprost w Pustkę i "wyciągnąć" z niej Upiora. Potem trzeba było zamknąć przejście, by nie powstała wyrwa. W przeciwieństwie do Feniksa, Upiór będzie całkowicie posłuszny magowi.
- Maaginen parempi pyy pivossa kuin kaksi oksalla...

Felag PW
30 listopada 2016, 17:49
Garkh-Morphon ostrożnie wyciągnął nóż z piersi gnolla, przywódcy jednej z band opryszków. Dzięki szczególnej uwadze, udało się wyciągnąć go bez naruszania tętnicy ani żyły. Następnie nałożył opatrunek, aby nie wdało się zakażenie.
- Wszystko w porządku? - spytał się "Biczownika".
- Ta, trochę boli ale pewnie przejdzie. - odpowiedział gnoll, trochę się przy tym jąkając i z chrypą. Widać że jeszcze nie jest w pełni sił. Następnie oddalił się od młyna, razem z resztą swojej bandy. Pewnie jeszcze przez kilka tygodni nie pojawią się w tej okolicy.
Mniej więcej w tym samym czasie wrócił Juan, razem z starszą kobietą. Opowiedziała swoją historię i potwierdziła wersję wydarzeń opryszka. Nekromanta nie słuchał za bardzo, ufając że Sianosiej wszystko zweryfikuje.
Wtem, zobaczył nad głową lecącego feniksa. Na jego nodze zawieszony był naturysta, a za nimi leciał elf na grzbiecie latającego... bizona? Była to bardzo niecodzienna sytuacja i nekromanta trochę się zdziwił.
Co za idiota przyzwał feniksa? Przecież powszechnie wiadomo, że potrzeba ogromnych umiejętności by go opanować po przyzwaniu.
Za ptakiem ciągnęła się ścieżka ognia i pożogi.

- Moje dzieci! - zakrzyknęła spanikowana wdowa - zostawiłam je same! - pomóżcie mi je ratować! - dodała zwracając się do Sianosieja.
- Przykro mi, ale dla dobra mojej misji nie mogę teraz ryzykować życiem swoim i mojego giermka - odparł chłodno - poproś kogoś innego - dodał po czym poszedł wyciągać wózek z błota.
Juan też zaczął powoli iść w stronę wozu, lecz powstrzymał go głos Carlosa:
- Szefie, we dwóch mamy szansę uratować jej dzieciaki
- I co? Myślisz, że wejdę w ogień?
- kąciki ust oszusta lekko się uniosły. Jakby potraktował słowa towarztsza jak żart. - Jak chcesz to bądź bohaterem, ale ja nie mam zamiaru ginąć.- i ruszył w pomóc Sianosiejowi.

Garkh-Morphon nie krył zdumienia. Dzieciom groziła śmierć i nikt nie chciał im pomóc? Kim stali się dzisiaj ludzie? Może te dzieci i tak umrą za kilkadziesiąt lat... ale jeśli można im przedłużyć koniec - ileż to wspaniałych chwil...
- Co się z wami dzieje? Dzieci zaraz umrą, a wy nic nie chcecie zrobić? - zakrzyknął. Następnie zwrócił się do wdowy. - Może nie będę w stanie pani aż tak pomóc... - pokazał swoje ręce, wysuszone i osłabione jadem pajęczym, który codziennie dodawał do posiłków. - ...ale nie mógłbym nie spróbować. Wiem co to znaczy stracić bliską osobę. I jaka to radość ją odzyskać. - pomyślał o Va'rusie i Nariku, wspomniał rodzinę z Listmoor... Następnie zwrócił się do Carlosa. - Chodź, przynajmniej ty! Nie zostawimy ich samych!

Nie miał już wiele sił, ale podobno zmęczenie nie dotyka nieumarłych... a jeśli jest tam feniks, to może przy okazji poczynić jakieś ciekawe obserwacje.

Nicolai PW
30 listopada 2016, 19:36
NicolaiNicolaiBychu idzie na gołe klaty, a Nitj… tankuje



Granie w zbija za młodu, zapunktowało u Diucka w najmniej spodziewanym momencie. Podrygi, pląsy i nagłe zmiany kierunku okazały się doskonałą taktyką na ociężałego Feniksa. Kamienne ciało dawało mu wytrzymałość, ale w zamian odebrało zwinność. Nie mógł nadążyć za rozpędzonym golasem. Zwłaszcza jeśli wspierała go zgraja koboldów, która co chwilę odwracała jego uwagę krzykiem, tupem i gradem kamyków.
- O tak, o tak... - Odezwał się malarz, o którym wszyscy zdążyli już zapomnieć. - Pląsaj, pląsaj… Ty moja nimfo! - Słysząc te słowa, Kurt zaczął, skądinąd słusznie, podejrzewać artystę o bycie gejem.


Niestety nie każdy był tak zadowolony z obrotu spraw jak malarz. Chyba najmniejsze powody do radości miały minotaury, które stały w pierwszej linii ataku. Zgodnie z planem dopadły z młotami i toporami do Feniksa i zaczęły go okładać jeden przez drugiego. Tylko był mały problem, ciężko cokolwiek wskórać bijąc siekierą w litą skałę, byłoby potrzeba kilofa.


Niestety byki zbyt długo zastanawiały się co z tym fantem zrobić przez co oberwały kamiennym skrzydłem i odlecieli do płonącego budynku. Całe szczęście w pobliżu była koboldzia straż pożarna, która pobiegła ich ratować. Tylko rodził się jeden problem… co teraz? Konwencjonalne ataki fizyczne na wiele się nie zdały, a Diuck przecież nie będzie biegał w nieskończoność.


Może odpowiedzią była Magia Pustki Shadala? Tylko pojawiał się jeden problem. Był zbyt zmęczony i niedoświadczony, by przyjąć po raz trzeci tak dużą dawkę Many. Mogło to grozić wyniszczeniem organizmu. Dlatego musiał się zastanowić czy napewno chce to zrobić.
- Dalej Ty magiczna pokrako! - Wrzeszczał Osiek. - Przydaj się na coś!

GarettGarettBelegor w Krainie Lodu



-Głupcze, śmiesz twierdzić, że nic o tym nie wiesz?! Nic nie wiesz o grzechu, którego się dopuściłeś dzisiejszego dnia?!
Rozpętała się burza śnieżna, najwyraźniej spowodowana gniewem Yuki Onny. Ronin, pozbawiony odpowiedniego okrycia na taką pogodę, zaczął się trząść z zimna. Rozgniewana Śnieżna Panna podeszła do niego i ścisnęła swe lodowate dłonie na jego twarzy.
-Przez ciebie muszę umrzeć… głupcze… - wyszeptała Yuki Onna i złożyła pocałunek na ustach Abaraia.
Kyoshitsu w tym momencie poczuł się jakby został zasypany kilkumetrową warstwą śniegu, a w jego ciało wbijały się setki lodowych igieł. Ból był tak niesamowity, iż nie był w stanie nawet krzyczeć. W końcu Duch Lodu stopił się na jego oczach, a ból zelżał. Ronin padł, rękami opierając się o ziemię i zwymiotował roztopionym śniegiem. Poza tym jego ciału nic się nie stało, chociaż ból spowodowany pocałunkiem Yuki Onny był olbrzymi… Pozostałe Śnieżne Panny przez chwilę smutno się w niego wpatrywały, aż w końcu jedna wystąpiła przed szereg.
-Radzę ci się raz jeszcze przemyśleć wszystko czym mogłeś urazić Smoki. Każda błędna odpowiedź będzie równoznaczna ze śmiercią jednej z nas, choć będzie to miało także wpływ na ciebie. To co odczułeś przed chwilą to była reakcja twojej duszy na to, iż niewinny duch przyjął na siebie karę przeznaczoną dla ciebie. Nawet ktoś kompletnie pozbawiony moralnego kręgosłupa by to poczuł. A teraz, nago, pytam raz jeszcze: czy zdajesz sobie sprawę czym uraziłeś Smoki i czy masz coś na swoją obronę? Zdanie sobie sprawy z własnych grzechów będzie twoim pierwszym krokiem ku zmazaniu ich.

Belegor PW
1 grudnia 2016, 11:40
Abarai był zaskoczony reakcją Yuki onny. Ogarnęło go ogromne zimno, lecz najgorsze było przed nim. Duch lody podszedł do niego i złapał za twarz. Lodowa panna szepnęła mu, że przez niego musi teraz umrzeć.
Naga nie zrozumiała, lecz wówczas panna go pocałowała. Pierwszy pocałunek Abaraia był...pocałunkiem śmierci, jej śmierci.
Ból był nie do zniesienia. Nie mógł nawet krzyczeć. Kiedy wreszcie cierpienie zelżało Abarai ledwo trzymał się na rękach rzygając wyłącznie wodą. Ogarnęły go strach i przerażenie. Nie było ślady yuki onny, która go pocałowała.
~Ona...naprawdę umarła? Przeze mnie?!~
Jeden z duchów wyjaśnił na czym polega ten sąd. Abarai był przerażony. Przez jego grzech, którego nie był świadom zginęła niewinna dusza. Z oczu nagi zaczęły wypływać łzy, nie miał siły nawet myśleć. Powiedział:
- N-nie wiem. Naprawdę nie wiem. Jestem winy śmierci Waszej siostry! Jaki grzech popełniłem wobec smoków?! Czy to zazdrość, że Hikume wolała towarzystwo Regena, niż moje? Czy to że chciałem porzucić drogę Shalassy, na rzecz Malassy bo poczułem się przez Nią zdradzony?! Czy to że uszkodziłem jej ołtarz i użyłem jego fragmentu by pokonać Mukao? Czy to, że zdradziłem i zhańbiłem swój ród bo nie wierzę we własne siły?! Czy to, że zrezygnowałem ze wskrzeszenia swych krewnych przysięgając na Smoki by przekazać Łzę Ashy Mukao i jego Wybrańcowi?! Jeśli jedno z nich jest tych grzechem, o który Wam chodzi to się przyznaje. Słszycie?! Przyznaję się do wszystkiego! Błagam, powiedźcie Mi!! Nie chcę Waszej śmierci. To JA, nie Wy powinniście cierpieć za moje winy. Czemu Smoki mnie tak nienawidzą?! Jestem NIKIM! Nic nie znaczącym dla nich nagą! Czemu mam cierpieć jak jakiś cholerny bohater, skoro jestem nikim. Ja jedynie pragnę by nikt więcej nie zginął przeze mnie. Chodzi Wam może o to, że zdecydowałem nie ujawnić prawdy kto odpowiada naprawdę za śmierć Wielkich głów rodu? Że nie chcę pomścić śmierci swojego rodu i klanu? KSO!! Powiedźcie wreszcie O jaki grzech Wam chodzi!

Naga zaczęła się trząść, nie potrafiła utrzymać swoich emocji w ryzach. Świadomość śmierci niewinnej duszy sprawiła, że jego serce pękło. Przestało być skałą. Ryknął:
- Przynaję się do wszystkiego! Nie mam jak się bronić! Błagam, tylko przestańcie!! Nie chcę Waszej śmierci...błagam.

Irhak PW
1 grudnia 2016, 21:09
Merran odruchowo złapał Staruszkę za rękę, kiedy ta zaczęła ciągnąć go za ucho. Dopiero wtedy jakimś zwinnym ruchem wyswobodziła się i przełożyła przez kolano. Jednakże nie ważne jak silna by nie była to wciąż staruszka i nie posiadała wystarczającej siły, aby wędrowca te klapsy w ogóle zabolały. Kiedy odstawiła go, ten zaczął od razu ze spojrzeniem, które znajomym Merrana zmroziłoby krew w uszach. Niby niewinne, ale bardzo nietypowe i zwiastujące nieszczęście.

- Zauważ, że po wiedziałem "na początek" - zwrócił jej uwagę z niespotykanym spokojem. Był spokojny, zbyt spokojny. - Na pewno będziesz miała więcej pytań niż tylko dotyczących tej kwestii. I zapewne będziesz chciała, żebym ci pomógł w czymś. Nie jestem tak głupi na jakiego wyglądam. Chcesz wiedzieć, dlaczego wystawiono list gończy? Przypadkiem odkryłem, że Farkas ma koneksje z demonami. Ba! On nawet ma wyryty krąg demoniczny w swoim biurze. Domyślił się pewnie, że wiem i chce mnie uciszyć.

****

- Co teraz? - spytał Merran puszczając mimo uszu uwagę o głąbie. - Na początek musimy dowiedzieć się kto jest w środku i o czym rozmawiają. To może nam się przydać. Potem powinniśmy dostać się do środka i zneutralizować zagrożenie. Na koniec zabierzemy co zdołamy i dla zatarcia śladów wypuścimy konie. Tak na wszelki wypadek. Ale będziemy musieli się podzielić trochę robotą. Jeden będzie obserwował czy ktoś nadchodzi, typuję Placka. Ktoś inny może powinien poszukać trzeciego wejścia, np. przez okno na piętrze. Tym kimś będziesz ty, kapustko. Ja zorientuję się o czym rozmawiają. Czy wszyscy wiedzą co mają robić? To do roboty. Potem przejdziemy do fazy drugiej, wykurzenia ich ze stajni.

Nicolai PW
1 grudnia 2016, 21:34
NicolaiNicolaiIrhak, infiltracja i libacja


Mamcia zaśmiała się szczerze. Od początku wiedziała, że słowa Merrana były niczym więcej jak sprytnie zmyślonym kłamstwem.
- Farkas kultystą? Wiedziałabym o tym... - Kiedy to mówiła jej oczy zaświeciły się na moment czerwonym blaskiem, a jej twarz jakby dostała na ułamek sekundy innych rys. I te spojrzenie, mroziło krew w żyłach. - Nie masz już nigdy więcej kłamać Mamci! - Mówiąc to uderzyła zaklinacza otwartą ręką w twarz. Dużo silniej niż przy wymierzaniu klapsów. - Mniejsza… Jacek, Placek. Idziecie z nim po te książki. - Warknęła. - A o tym co się wydarzyło naprawdę pogadamy jak wrócisz.

===

Placek pokazał zaklinaczowi język, ale mimo wszystko posłuchał go i poszedł stanąć na warcie. Jacek ze zwinnością kota zaczął się wspinać po rynnie, by rozeznać się rozejrzeć się za jakimś wejściem na górze. Merran natomiast w tym czasie zlokalizował uchylone okno. Zajrzał przez nie do środka. Jeden rycerz, zbroja z elementami zbrojenia stylizowanymi na niedźwiedzia i trójka gnollich pracowników. Wyglądało na to, że pili w najlepsze. Człowiek wyglądał na duszę towarzystwa. Polewał, opowiadał kawały i zabawne historyjki, a zwierzoludzie śmiali się z nich do rozpuchu.
- … i wtedy ja na to “przepraszam, ale sardele się skończyły“. - Zaklinacz usłyszał końcówkę opowieści, ale sądząc po ryku jaki wywołała jego puenta, musiała być bardzo zabawna. Kątem oka zauważył też, że sake, którą piją ma się ku końcowi. W tym momencie wrócił Jacek złożyć raport.
- Ptasi móżdżku, melduję, że na górze jest jedno uchylone okno przez które możemy przejść, ale jest jeden problem… ten facet, to sam Dio Morgan. - Rozległo się kichnięcie ze środka.
- Choroba, ktoś mnie obgaduje... - Rycerz wycedził.


GarettGarettBelegor i jeszcze więcej lodu


-Jak możesz prawdziwie żałować swoich czynów, skoro nawet nie pamiętasz co zrobiłeś? - powiedziała beznamiętnie jedna ze Śnieżnych Panien i zaczęła powoli zbliżać się do Abarai. Kiedy była już o krok od niego, zatrzymała ją inna Yuki Onna, kładąc dłoń na jej ramieniu.
-Stój siostro, nie musisz brać na siebie Gniewu Smoków, gdyż tym razem go na siebie nie sprowadził. Tak, nie udzielił poprawnej odpowiedzi na pytanie, lecz w jego słowach ukryta była prawda. Podejrzewa czym mógł urazić Smoki, ale boi się, iż się myli i sprowadzi na nas zagładę.
-Roninie - odezwała się kolejna Yuki Onna - jeśli spojrzysz za siebie, to zobaczysz górę na horyzoncie. Znajdziesz na niej to, co spływa po tych polikach. Twoją pokutą będzie wzięcie tyle by starczyło zarówno dla ciebie jak i dla naszej martwej siostry. My będziemy pełnić rolę arbitrów i doradców.
Po tych słowach Śnieżne Panny zmieniły się w śnieg, który okrył Abaraia. Czuł jak jego ciało napełnia się niesamowitą siłą, jaką posiadały duchy wody. Gdy już oswoił się z tym uczuciem, zauważył, iż jego ekwipunek jest pokryty lodem… Poza kataną należącą do jego dziadka.
-Każda z nas zaklęła swą moc w jakiejś części twojego wyposażenia - w głowie nagi odezwało się pięć głosów jednocześnie. - Dwie w katany, jedna w zbroję, jedna w łuk i jedna w kołczan. Jedynie twa trzecia katana pozostała nie zaklęta, gdyż Gniew Smoków zabrał naszą siostrę… Na drodze na górę czeka cię kilka prób mających dowieść, iż szczerze pragniesz zmazać swoje winy. Nasza moc pomoże ci w tych próbach, lecz ponieważ nie zdołałeś w całości odpowiedzieć na nasze pytanie, nie możesz użyć pełni jej możliwości. Nie działaj pochopnie, gdyż każda kolejna zła odpowiedź będzie się kończyć śmiercią jednej z nas. Być może któraś z prób pomoże ci się zdecydować jak powinna brzmieć odpowiedź…

Kammer PW
2 grudnia 2016, 00:36
- O! – Fineus był pod wrażeniem swojej magii, bardzo sprawnie uleczył Thyga. Najwyraźniej krasnal stracił nieco płynów podczas tortur, więc dał mu flaszeczkę.

---

Wysłuchał z uwagą słów Gerrycha. Najwyraźniej pomylił się w ocenie, to nie byli zwykli bandyci hasający sobie po trakcie w poszukiwaniu łatwego zarobku. To były niemalże tragiczne postacie stworzone za sprawą woli jakiegoś cudownego i boskiego bytu kierującego losami wszystkiego i wszystkich. Oni mieli jakieś tło, jakieś pochodzenie… Fineusowi zrobiło się nieco ich żal, dla nich faktycznie to nowe Cesarstwo było wrogiem…

---

Katedra jak katedra. Fineus zadarł głowę do góry podziwiając budowlę, ładna była, ale w Srebrnych Miastach były lepsze.
Został zaprowadzony do konfesjonału, dookoła sporo było dymów kadzidła, Fineus się odruchowo skrzywił. Podszedł do konfesjonału, nawet przyklęknął przy nim.
- Niech będzie pochwalony Michał i Uriel, i pozostali archaniołowie Elatha – podrapał się po bolącej od tych cholernych kadzidełek głowie mówiąc to tradycyjne powitanie. A przynajmniej było ono tradycyjne, gdy siedział w Stolicy z Markalem, może tu też wzięli i zmienili, Urgash ich wie – Miłuję jasność, przejrzystość i klarowność, a czyż nie są to cechy Elratha?

Belegor PW
2 grudnia 2016, 18:31
Abarai był przerażony wizją kolejnego pocałunku ze śnieżną panną, ale w porę uratowała go inna yuki ona. Odetchnął z ulgą, po czym wysłuchał śnieżnego ducha. Obejrzał się za siebie i pomyślał:
~Kolejna próba? To będzie długi dzień, ale muszę uratować ich siostrę. Jak tylko wrócę do Mukao....zrobię szal z białego lisa.~
Wkrótce ogarnęło go niesamowite uczucie. W porównaniu z poprzednim to było jak wejście do niebios. Jakby sama Shalassa go objęła w swe objęcia. Gdy spojrzał na swoją broń i zbroję zrozumiał co zrobiły Yuki-Onny. Usłyszał ich głos, który wyjaśniał ich rolę. Abarai powiedział:
- A zatem nie wyruszam sam.
Kiedy jednak wziął i spojrzał na katanę dziadka odpowiedział duchom:
- Może i dobrze. Nie jestem godzien dzierżyć jego miecza. Nigdy nie będę. Wasza pomoc to i tak za dużo dla takiego ja. Dziękuję Wam.

Naga przypiął katanę dziadka z powrotem do pleców i ruszył w stronę góry, gdzie miał znaleźć ratunek dla siebie i siostry śnieżnych panien. Po drodze zaczął się zastanawiać nad sytuacją. Choć wyglądało, że jest sam albo w Njorgerd albo w świecie duchów to tak naprawdę był otoczony pięcioma duchami. Nie podróżował sam. Pzypomniało mu to podróż do Listmoor z karawaną i zasłyszaną podczas drogi pieśnią. Zaczął ją powoli sobie nucić by choć umilić towarzystwo duchom.

Nitj'sefni PW
3 grudnia 2016, 14:51
Shadal zaczął przelewać energię magiczną w powietrze przed nim, wymawiając formułkę mającą otworzyć przejście wprost w Pustkę i "wyciągnąć" z niej Upiora. Potem trzeba było zamknąć przejście, by nie powstała wyrwa. W przeciwieństwie do Feniksa, Upiór będzie całkowicie posłuszny magowi.
- Maaginen parempi pyy pivossa kuin kaksi oksalla...
Elf nagle się wzdrygnął. Poczuł osłabienie i zrozumiał, że przelał dziś przez swoje ciało wyjątkowo dużo mocy. Rzucenie kolejnego zaklęcia może okazać się dla niego niebezpieczne. Uznał jednak, że zaryzykuje. Podczas eksperymentów z magią Pustki w Nar-Heresh kilka razy rzucał bardziej niebezpieczne dla siebie zaklęcia.
- Dalej Ty magiczna pokrako! - Wrzeszczał jeden z gryzoni. - Przydaj się na coś!
- ...Ota hallitsemaan peliä, sinulla on oma kopio! - przelał końcówkę mocy, dokańczając zaklęcie.

Nicolai PW
3 grudnia 2016, 14:54
NicolaiNicolaiBaca i pokuta



- O panie... - Klecha aż jęknął widząc jak źle upisana jest ta umowa. - Ten wzorzec był pisany po pijaku czy co? Ech… po pierwsze mamy rok 974, więc co “20…” robi w nagłówku? Do tego ta Katedra nazywa się Katedra Świętego Elratha Zbawiciela, a nie Katedra Błogosławionego Zakonu i tak dalej… Poza tym to, że jestem członkiem Braci Gorliwych jest tajemnicą, więc nie można o tym wspominać w umowie. Proszę wpisać “Biskup Pomocniczny Listmoor”. Dalej… siedziba w Grimheim? Naprawdę? Ta wasza firemka nie ma podanego żadnego miasta? Tylko całe królestwo? Jak niby mam dochodzić swoich praw w razie czego? Szukaj krasnoluda w kopalni... - Kapłan czyta dalej. - Zabór rozumiany przez wykopanie mienia? - Spojrzał na granitową podłogę. - Jak? - Wertował umowę dalej. - Ewidencja środków trwałych? Przecież to jest katedra, a nie manufaktura. Jakie środki trwałe? Jaka ewidencja? Zaraz… majątek nowonabyty!? - Ksiądz aż się zapowietrzył, ale to nie był koniec sensacji. - Pisemna zgoda Elratha!? Chcesz mieszać Smoka Światłości w swoje interesiki!? - Kapłan ostentacyjnie podarł umowę. - Ty bezbożny duraku, Ty! Chcesz naciągnąć Elratha i jego uniżone sługi!? Osz Ty grzeszniku grzeszny… zgrzeszyłeś grzechem grzesznym, zaraz Ci taką pokutę dam, że popamiętasz!


===


Percival został rozebrany do naga, a następnie ubrany we włośnicę i maskę wstydu, na które został nałożony czar uniemożliwiający zdjęcie przez najbliższy miesiąc. Tak ubrany został obity i wrzucony do rynsztoku pod katedrą. Cały dobytek jak miał ze sobą został mu zabrany, na poczet zadośćuczynienia. Matt i Skip splunęli na niego na odchodne i wrócili do świątyni.


NicolaiNicolaiKammer kończy to co zaczął



- Ale nie pytam o cechy Elratha, ale o niego samego? - Wielki Mistrz nie dawał za wygraną. - Miłujesz Ty go? Jeśli tak to dokończ przysięgę wierności. Tu i teraz. Bez wykrętów i przekrętów. - Fineus poczuł na siebie mrożące spojrzenia Winnicka, Bossacka, Kowalska i Gerrycha. Jeśli będzie próbował się wymigać to jak nic pięściami go przekonają, by tego nie robił.

NicolaiNicolaiNic nie idzie po myśli Nitja



Gdyby Qai’m miał wgląd w umysł Shadala to zapytałby się skąd elfowi wzięło się, że Upiór Pustki będzie mu ślepo posłuszny. Nicość jest potęgą, z którą nie powinno się igrać, zwłaszcza jeśli nie jest się na to przygotowanym. Niestety rakszasa ma wiele talentów, ale czytanie myśli nie było jednym z nich, więc nie mógł ostrzec maga.


Zaczęło się niepozornie. Ostatkiem sił, ale zawezwał Upiora Pustki i to nie byle jakiego. Był zdecydowanie silniejszy niż Shadal się spodziewał, zbyt silny, by elf mógł go kontrolować czy przeciwstawić mu się. Istota była potężna i głodna, jeszcze podczas wyciągania zza Zasłony zaczęła się pożywiać, a jedyną ofiarą jaką dysponowała był ten, który go ściągał. Czuł coś w rodzaju migreny, której towarzyszył kalejdoskop losowych wspomnień, które w mgnieniu oka rozpływały się. Doświadczenie wręcz oniryczne, przywodzące na myśl moment przebudzania się, po którym nie można przypomnieć sobie snów. Twarze rodziców, lekcje druidyzmu czy lwia część lat spędzonych w Srebrnych Miastach. To wszystko było już poza jego zasięgu.


Bardzo możliwe, że nowsze wspomnienia jak i własne imię też zapomniałby, ale po dostaniu się na Ashan, Upiór zlokalizował dużo silniejsze źródło mocy, Kamień Runiczny. Przyssał się do niego i spijał manę aż nie został się z niego tylko proch i pył. Po tym wszystkim chciał wrócić do Shadala, ale zauważył lepszy cel, wymęczonego Feniksa. Dopadł do niego i wbił swoje macki pomiędzy skały i kryształy, Wypijał z niego moc tak jak komar wypija krew z człowieka.


Wyglądało na to, że pokona ptaka. Jednak ten nie chciał dać za wygraną. Sięgnął po jedyną ochronę przed Nicością, po Ciemność. Mało kto o tym wie, ale domena ta została stworzona przez Ashę na początku jej dzieła, by wypełnić Pustkę i stanowić przed nią barierę. Gdyby Feniks był w pełni sił to dałby odpór Upiorowi, ale był ranny i wymęczony, więc jego odporność nie była pełna, co przyniosło niespodziewane skutki. Osmoza odwróciła się, teraz to Feniks wchłaniał istotę Zjawy scalając się z nią i wymazując jego mocą wszystkie obrażenia. Po dokończeniu procesu, przed drużyną stanął pierwszy i jedyny Feniks Pustki. Silniejszy niż jakikolwiek przedstawiciel tego gatunku.
- Na opierzone zadzisko Elratha... - Ośka wymamrotał drżąc ze strachu.
- Na opierzone zadzisko Elratha! - Krzyknął malarz, ale nie ze strachu, z ekscytacji. To było coś pięknego i niepowtarzalnego, a on mógł to uwiecznić.

Shadal leżał zmęczony na ziemi. Normalnie pytałby się samego siebie co najlepszego narobił, ale z jakiegoś powodu nie obchodziło go to. Nic go nie obchodziło tak właściwie. Wygląda na to, że atak Upiora nie był tylko karą, ale na swój pokręcony sposób darem. Shadal wchłonął kwant Pustki, która stała się jego częścią. Tylko elf nie potrafił czerpać korzyści z tego odmiennego stanu i nie wiedział czy jest on trwały.

GarettGarettBiedny i zapomniany przez MG Xelacient :<



Belbruga zrobiła śmiertelny błąd próbując oszukać wieśniaka. Jasne, Turboylathianin był kompletnym debilem, ale upartym kompletnym debilem, który jak coś sobie ubzdurał, to za Grimheim Ludowy tego nie odpuści.
-Łosz ty kłamczucho, mnie nie oszukasz, moje psiny już czujo krew mego brata! Brać jom!
O ile wcześniej wilkory zdawały się być najbardziej zainteresowane Brigid (do zapamiętania - wilkory uwielbiają mięso koboldów), to rozkaz swego pana zaatakowały Złotosrebrną. Źle by się to dla niej skończyło, gdyby Poświstem nie zajął się Bart. Krasnolud wyciągnął zza pasa swój najnowszy wynalazek, który nazwał Pukawką, i strzelił do wilkora, zabijając go na miejscu. Broń przypominała nieco kuszę, ale zamiast łęczyska do łoża było przytwierdzona metalowa rurka ze skomplikowanym zamkiem. Przy strzale nikt nie widział pocisku, ale z rurki unosił się dym, zupełnie jakby przed chwilą wypluł kulę ognia.


Niestety drugi wilkor, do którego Brigid strzeliła z kuszy nic sobie z tego nie zrobił i skoczył na Belbrugę. Złotosrebrną zasłoniła się lewym ramieniem, ale na tym się skończył jej plan, gdyż pomimo uporczywego dźgania sztyletem, Leszy nie chciał zwolnić uścisku. Dziergaczka poczuła jak jej kości łamią się pod potężnym naciskiem szczęki wilkora. Na domiar złego piana jaka kapała mu przy tym z pyska źle świadczyła o stanie zdrowia bestyji, co rzutowało także na zdrowie samej Belbrugi. Brigid skoczyła na wilkora i zaczęła go okładać swoją kuszą, lecz zwierzę wciąż nie puszczało. Wtedy kobiety usłyszały krzyk.


-Łoo, weźta nie celujta we mnie tym diaboła narzędziem! - to krzyczał Turboylathianin, którego Bart trzymał na muszce.
-Każ swojej bestii puścić moją towarzyszkę, a może cię nie zabiję - warknął Brimstonę.
-Ale wyśta już zabiliśta moje bidne psiny! - krzyknął płaczliwie wieśniak. - Szo ja poradzem, że bidny Leszy nawet po śmierci broni pancia! Łoo, ażeby was karakany Ylath pokarał za morderstwo mego brata i bidnych psinek. I żeby zabrał duszo piesków moich do Wilkiej Ylathjo w Widmów Świecie!


Turboylathianin zapewne jeszcze długo złorzeczyłby na krasnoludy za śmierć swoich psin, gdyby nie pojawienie się kolejnych podróżników na trakcie. Ci byli podobnie ubrani co on, a Belbrudze zdawało się, że widzi święte symbole Ylatho (aczkolwiek równie dobrze mogła mieć przywidzenia przez niesamowity ból jaki czuła z krwawego strzępa w jaki zamieniło się jej lewe ramię).


-Heeeeej, Cebulsky!!! Weś jusz nie czykaj na Burakowa, bo Żerca Kursk łotworzył szkrzynko z Łzo Asho! Zobieramy jom do Falais, coby Asho tom wezwać! - Idącego na czele grupy Turboylathianina nagle opuścił entuzjazm, kiedy zobaczył całą scenerię. - Łej, ale szo tu się odylathowania?! Szemu Poświst i Leszy som zdechli?!
Najwyraźniej nowo przybyli byli równie tępi co Cebulsky, gdyż wszyscy jak jeden mąż zaczęli się drapać po głowach, próbując zmusić swoje szare komórki do myślenia. Bart posłał treserowi wilkorów groźne spojrzenie, jakby mówił żeby nic nie kombinował, bo wystrzeli z Pukawki. Brigid z kolei zamarła ze zdziwienia pomieszanego ze strachem. Nawet w najgorszych koszmarach nie myślała, iż ktokolwiek niepowołany zdoła otworzyć szkatułkę.

Bychu PW
3 grudnia 2016, 16:18
Diuck czuł się, jakby w ogóle nie istniał przez chwilę. Jedyne co mógł zrobić to patrzeć. Widział, że upiór wchłonął feniksa. A kto przyzwał upiora? Mag. Wyraźnie ich sabotował. Jakby to było jego celem i to sprawiało mu przyjemność. Widział, że leży nie mając w ogóle siły. Zaczął uciekać od feniksa w jego stronę. Miał miecz w ręku. Podbiegał wciąż do maga, który głównie przeszkadzał. Chciał dokonać dekapitacji. Stare kary działały najlepiej. Miał wrażenie, że w innym wymiarze elf cieszył się z tego, co właśnie zrobił i zastanawiał się, jak jeszcze może przeszkodzić. Nie było czasu na ryzykowanie, że jeszcze bardziej przeszkodzi. Trzeba było się go pozbyć, póki była taka możliwość. Gdy biegł krzyczał jedynie, że Nie mamy raczej szans, chyba, że ktoś go rypnie jakimś światłem, ja tam bym uciekał i ratował się kto może! Ten mag nas ewidentnie sabotuje!
Wiedział, co chce zrobić, chciał zabić maga i to był jego cel na teraz, który miał zamiar zrealizować.

Nitj'sefni PW
3 grudnia 2016, 16:40
Shadal stracił kontakt z rzeczywistością.
Ostatnim co pamięta, był piękny i majestatyczny Feniks Pustki. On - nihilomanta Shadal jako pierwszy mówca zaświatów w historii zdołał skazić Pustką Feniksa, pierwotnego ducha Ashy.
Jeśli przeżyję, to opiszę sposób skażenia Feniksa i zostanę bohaterem zakonu Pustki! - pomyślał elf. Teraz jednak nie miał czasu na marzenia. Jego percepcja ograniczała się tylko do wnętrza jego własnego umysłu i tam właśnie dostrzegł coś niezwykłego. To coś było bardzo potężne i ciągle rosło wchłaniając jego własną jaźń. Jakby odłamek Pustki zakotwiczony w jego duszy. Czysta potęga... coś wspaniałego. Nie było sensu z tym walczyć, więc Shadal w pełni poddał się działaniu mrocznej mocy. Czuł się wspaniale...

Nicolai PW
3 grudnia 2016, 18:59
NicolaiNicolaiDokąd idą Nitje po śmierci? Bychu nie pamięta... a poza tym to "Baits za Dasuto", no i tak trochę to CHIM :P


Shadal chciał oddać się Nicości, ale ta milczała niewzruszona. Była jak niemy obserwator patrzący z góry na gospodarza niegodnego jego obecności. Elf nie czuł nic, żadnego przypływu mocy, żadnej błogości. I nie miał już nic poczuć, bo Diuck zdenerwowany jego bezmyślnym zachowaniem pozbawił go głowy, a co za tym idzie życia, by przestał sabotować ich pracę, nawet jeśli robił to tylko nieświadomie. Wtem Pustka tląca się w jaźni maga pękła rozrzucając drzazgi po całej duszy elfa nicości, które niszczyły wszystko co napotkały na swej drodze, niezależnie czy były to wspomnienia z dzieciństwa, duchowe nici Ashy czy więzi z innymi ludźmi.

Shadal umarł, a umierając stał się nikim. Był bezwolną duszą pozbawioną tożsamości, przeszłości czy przeznaczenia. Nie pamiętał nawet kim był ani czym jest pamięć. Był tylko pustą skorupą, bezkształtną esencją przywiązaną do tego miejsca, dla której nie było już zbawienia, bowiem odłamki Pustki zerwały jakiekolwiek jego powiązania z Ashą. Więc jedynym co mógł robić to obserwować dalszy rozwój wydarzeń bez możliwości jakiegokolwiek wpłynięcia na nie, bo był tylko cieniem, którego nikt nie widział, nikt nie słyszał i który na nic nie mógł oddziaływać.

Co więcej w momencie jego śmierci wszyscy zgromadzeni momentalnie zapomnieli, że ktoś taki jak Shadal istniał. Niby widzieli jego truchło, ale do kogo ono należało i skąd się wzięło? Na to nie mogli odpowiedzieć. Tak samo jak nie mogli odpowiedzieć skąd się wziął Feniks i Upiór Pustki, z którym się połączył.

===

Diuck stał nad ciałem zdekapitowanym ciałem z zakrwawionym mieczem i nie wiedział kompletnie co się wydarzyło. Zupełnie jakby ktoś nagle obudził i pytał co mu się śniło. Próbował sobie przypomnieć, ale nic z tego. Pustka. Jednak jednej rzeczy nie zapomniał. Tego, że ma Feniksa do pokonania. Wprawdzie nie pamiętał skąd się pojawił i czemu się przemienił w to coś czym jest teraz, ale pamiętał, że nie jest do nich mile nastawiony.

GarettGarettBelegor na Mount Everest


Abarai sunął przez lodowe pustkowie nucąc zasłyszaną pieśń. Chociaż miał na sobie zbroję z lodu, to moc Śnieżnych Panien sprawiała, iż mróz się go nie imał. Podróżując w ten sposób w umiarkowanie dobrej atmosferze, zauważył coś dziwnego. Czuł się, jakby kompletnie zatracił poczucie czasu. Wydawało mu się jakby sunął do przodu przez kilka godzin, ale pora dnia się nie zmieniła, a góra nie zdawała się być ani trochę bliżej. Gdyby tylko zdał sobie z tego z prawem, zmaterializowała się przed nim Unmei Kami.
-Śmiertelne rasy mawiają, że zbicie lustra przynosi pecha - powiedział pierwotny duch czasu i przeznaczenia. - Iluzja jest tworem bardzo podobnym do lustra, ale w odróżnieniu od niego nie odbija rzeczywistości, a wyobraźnię. Czy złamanie iluzje może przynieść pecha tak jak zbicie lustra? Jak w ogóle można zniszczyć wytwór czyjejś wyobraźni?


GarettGarettTurtle kontra kontra czerwona chimera


Swan wyglądał na zawiedzionego, ale po chwili cierpko się uśmiechnął w stronę Cuervo, jakby doskonale rozumiał jego decyzję, tym większą konsternację wywołała decyzja zamaskowanego nieznajomego.
- Powodzenia Garkh - odparł na odchodne Sianiosiej - będę chronić twojego ucznia,konia i... towarzysza!

Grupa rozdzieliła się. Giermek wciąż musiał trzymać niespokojnego konia za uzdę, ale weteran przy pomocy oszusta i ucznia zdołali wypchnąć wózek, po czym zawrócili, byle być dalej od buchających płomieni. Gdy opuszczali linię zabudowań to do Cuervo niczym dobry omen przyleciał Shadow, kruk usiadł mu na ramieniu i dziobnął w policzek jakby był zły za pozostawienie go młynie, ale na szczęście na tym się skończyło. Szli w milczeniu jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu wojownika zarządził postój. Byli już w bezpiecznej odległości, a nie było sensu jeszcze bardziej się oddalać od Listamoor.


- Sianosiej, naprawdę nie mogliśmy im pomóc? - przerwał w końcu ciszę giermek.
- Słuchaj Blisk, po pierwsze, jak odniesiesz uraz to możesz zapomnieć o turnieju a to na razie nasze najważniejsze zadanie, po drugie nie chciałem w to pakować naszego lisza, nawet jeśli sam z siebie tam poleciał, a po trzecie… Ty Juan tego nie słyszałeś - dodał zwracając się do oszusta - a zresztą… masz to za pomoc przy wózku - dodał wciskając mu złotą monetę w rękę - jak dotrzemy do miasta to dostaniesz drugą, tylko trzymaj język za zębami, nie mów że podróżuje z liszem, jasne?

Nagle połamana postać leżąca dotąd spokojnie na wózku zaczęła wierzgać i dziwnie syczeć.

- Ani także o tym, że to coś w szacie pokutnika jest ghulem, jasne?! - dodał szybko - Narik, zrób z nim coś! - rozkazał dźgając palcem w pierś niepozornego chłopaka
- Ale co?!
- Nie wiem?! To ty jesteś uczniem lisza!
- Jakaś grupa idzie w naszą stronę - stwierdził nagle giererk Blisk.
- O w mordę! Trudno, później przeproszę Gargha - stwierdził waląc okutą pięścią w głowę nieumarłego, coś chrupło, ale ghul przestał wierzgać tylko cicho dyszał.
W samą porę, bo zbliżała się wspomniana grupa, choć barwny korowód byłby lepszym określeniem. Składały się na niego para centaurów, para koni, dwie pary harpii, para gmolic, czarodziejka na lewitującym dywanie oraz podstarzała minotaurzyca zamykająca pochód. Wszystko wskazywało na to, że mieli przed soba przedstawicielkę z Domu Chimery, która ze swoimi mniej lub bardziej zwierzęcymi sługami zdążyła do Listamoor. Kobieta na dywanie gdy zauważyła towarzystwo nakazała postój, na co zwierzoludzie utworzyli półokrąg przed ludźmi.


- Witajcie podróżnicy - zaczęła melodyjnym głosem czarodziejka zbliżając się w ich stronę - jestem Saedra, Karmazynowa czarodziejka - dodała z gracja zsuwając się ze swojego dywanu, dzięki czemu w pełnej krasie mogła stanąć przed nimi. Była wysoka i dobrze “zbudowana”. Burza czerwonych włosów spływała jej po włosach, czerwona szata posiadała nieskromne rozcięcie na nodze i jeszcze bardziej nieskromny dekolt, liczne złote ozdoby cicho dźwięczały przy każdym jej ruchu - czy możecie mi wyjawić źródło dymu w tej wiosce?


- Ktoś lekkomyślnie przywołał feniksa, który wywołał pożar - odparł Sianosiej - dla bezpieczeństwa opuściłem wraz z towarzyszami teren zabudowań, polecałbym się tam nie zbliżać, póki sytuacja się nie uspokoi.


Jednak czarodziejka nic nie odpowiedziała tylko się skrzywiła i dotknęła swoich skroni jakby dostała migreny, sam weteran też nagle złapał się za serce.


- Poczuliście to? - sapnął weteran
- Ja poczułam - odparła Saedra - jakieś potężne wyzwolenie magii... dziwnej i złowrogiej
- Nekromantycznej?
- Nie… raczej nie… czemu pytasz? - odparła Seadra
- Nieważne… Blisk, Juan, wy zostajecie tutaj, ja wracam z powrotem!
- Idę z tobą, mam okazję ujrzeć feniksa!
- Nie o Pani - przemówiła nagle starsza minotaurzyca - kładąc rękę na jej ramieniu, twój ojciec kazał ci zachowywać się ostrożnie.
- No dobrze Mureino - odparła niechętnie - najpierw wyślę zwiad, a ty Panie zamierzasz tak biec - zwróciła się do weterana widząc, że rusza pieszo
- Ogień moze mi spłoszyć konia, więc…
- Weź mojego centaura, on Ciebie tam błyskawicznie zawiezie - odparła nie dając mu dokończyć


Weteran zrobił zbolała minę, ale na propozycję przystał, wkrótce popędził na grzbiecie rosłego centura, nad nimi leciała harpia. Wszyscy odprowadzili ich wzrokiem po czym czarodziejka zainteresowała się pozostałymi mężczyznami, Narika uznała za młodego, Bliska za głupiego i dopiero widok Cuervo błysnęły jej oczy. Nieco pochyliła się w jego stronę prezentując mu swój dekolt.

- No to skoro spędzimy ze sobą dłuższą chwilę to może przedstawisz siebie i twoich towarzyszy poprawnie? Jakoś wasz przełożony nie zadał sobie tego trudu… poza tym, masz bardzo ładnego ptaszka - dodała posyłając mu uśmiech.

Dopiero po chwili oszust się zorientował, że chodziło jej o Shadowa.

GarettGarettFelag i obowiązki lisza



- Mów mi Swan - rzekł Carlos do lisza gdy odwrócił się od Juana
- On ma ręce jak trup - wysapała przestraszona praczka
- On umie czarować - odparł jej Swan - ale nie traćmy już czasu, biegiem!


Ruszyli ku domostwu kobiety, szło niezbyt sprawnie, by musieli przebijać się przez ludzką ciżbę, która bezwładnie biegała w te i wewte jakby ludzie nie mogli się zdecydować między ratowaniem baraków, a ucieczką. W końcu dotarli do centrum wydarzeń, sytuacja się poprawiła, bo feniks przestał buchać ogniem, przez co była szansa na opanowanie pożaru. Nie zmieniało to faktu, że na dach domu praczki ogień się już przeniósł. Na ten widok Swan bez namysłu wbiegł do środka, lisz wszedł tuż za nim. Na szczęście w środku zostali tylko trochę dymu, toteż bez trudu odnaleźli skulone w kącie, przerażone dzieci, mężczyzna od razu wziął je na ręce i z nimi wybiegł przed dom. Liszowi gryzący dym nie przeszkadzał toteż pomyślał, że mógłby przed ogniem coś jeszcze ocalić, ale wtedy… przez drewniana ścianę domu wpadł minotaur. Żył, ale było widać, że przed chwilą otrzymał potężny cios, gdy lisz rozważał co z nim począć pojawiły się koboldy, który zaczęły gasić ogień, a takze cucić minotaura.


Garkh-Morphon w końcu wyszedł przed budynek, dzieci oraz majątek wdowy były już bezpieczne, toteż nie zostało mu nic innego jak przyjrzeć się feniksowi, to że przeszedł w domenę ziemi już dawno wyczuł, ale nagle poczuł… magię pustki. Nie miał pojęcia jak ta znienawidzona przez nekromantów domena, znienawidzona nawet bardziej niż demony znalazła się w tej zapyziałej wiosce, ale jego obowiązkiem jako wyznawcy Ashy, było odpowiednio zainterweniować!


Ruszył ku placu, a z każdym kolejnym krokiem czuł coraz silniejszą obecność nicości… czy właściwie pustkę spowodowaną nicością. W końcu poczuł, że jest za późno… nie miał pojęcia co sie stało, ale czuł, że coś złego.


Gdy dobiegł na plac ujrzał człowieka, który z zakrwionym mieczem stał nad zdekapitowanym ciałem elfa, ale o dziwo nie obeszło to wcale lisza. Zaczął rozumieć co się stało. Feniks duch związany z Ashą, co prawda bardziej z jej aspektem “życia” niż “śmierci”, niemniej wciąż istotą będącą blisko Ashy został wypaczony pustką. Sam fakt tego był bluźnierstwem wobec Smoczycy Ładu, ale skutki tego mogły być znaczne gorsze. Okoliczne istoty wciąż żyły chyba tylko dzięki temu, że wypaczony feniks wciąż toczył wewnętrzna walkę z samym sobą.


Dopiero po chwili poczuł coś jeszcze, w żadne sposób nie wyczuwał duszy martwego elfa, za to w jego pobliżu dostrzegł swoimi nadnaturalnymi zmysłami blady cień pustki.

Nitj'sefni PW
3 grudnia 2016, 20:19
Ile kropel po 0,5 ml można wlać do litrowego gara?
Co?
Dziwne. Czym właściwe jestem? A może kim... jak jestem? Kiedy jestem?
Czy w ogóle jestem?
Dookoła obrazy i dźwięki. Przede mną jedna duża istota i parę mniejszych. Czy ja też jestem istotą? Chyba nie. Gdybym był oddziaływałbym na byty wokół. Pode mną... a może nade mną? W niewielkiej odległości ode mnie znajdowała się jeszcze jedna istota. Czuję z nią jakąś emocjonalną więź. A może mi się wydaje? Jak ta istota ma na imię? Jedynym imieniem jakie znajduje się w moim umyśle jest Dio Morgan, ale to chyba nie to. Ta istota chyba nie żyje.
Wydaje mi się, że coraz lepiej rozumiem wszystko wokół mnie. Jednak nie wiem, czy w ogóle istnieję.
Chciałbym być jak te istoty. Taki... materialny.


Xelacient PW
4 grudnia 2016, 01:08
Może przybyli kolejni wyznawcy Ylatha, może stało sie coś ważnego, ale tak szczerze mówiąc już to nie obchodziło Belbrugi, nawet nie próbowała rozumieć gwary ludzi. Promieniujący ból w górę ręki wystarczająco ją absorbował, a groźba wykrwawienia się przesłaniała nawet ryzyko zakażenia rany. Zgodnie z jej najgorszymi obawami wilczur prędzej zdechnie niż ją puści, a do tego siła jego szczęk była adekwatna do wyglądu. Jedyne co mogła zrobić to ocalić swoją rękę przed całkowitym ogryzieniem. Toteż zaprzestała chaotycznego dźgania psa. Zacisnęła zęby, zmrużyła oczy i skoncentrowała się na wbiciu sztyletu tam gdzie żuchwa wilczura łączyła się z jego czaszką. Przecinając ścięgna i podważając kość mogła rozewrzeć szczęki, a przynajmniej sprawić, że zacisną się jeszcze mocniej.

- Brigid! - syknęła przez zaciśnięte zęby - weź mu podważ szczękę! - dodała podczas kolejnych prób wbicia sztyletu w obrany punkt psiego pyska, mając nadzieję, że towarzyszka ją wspomoże w desperackiej próbie ocalenia jej ręki.

Felag PW
4 grudnia 2016, 01:11
Przeżyli! Dzieci zostały ocalone, czego więcej chcieć? Pierwszy z domu wyszedł Swam Carlos, niosąc je na rękach. Następnie wyszła stara wdowa. Na samym końcu chatę opuścił nekromanta.
Naszedł go nagły impuls. Nie mógł powiedzieć co to było, ale przestał wyczuwać obecność feniksa.
- Odejdźcie w bezpieczne miejsce, a ja pójdę sprawdzić co się tam dzieje. - krzyknął do Swama Carlosa i starej wdowy. Pobiegł w kierunku, w którym ptak wcześniej się znajdował. Kiedy dobiegł na plac, to co zobaczył przerosło jego największe oczekiwania... Feniks Pustki? Cóż to za nowy twór?! Co za idiota doprowadził do jego przyzwania? A niech to... Będzie trzeba coś z tym zrobić.
Następnie spojrzał na nagiego człowieka, naturystę, którego wcześniej widział wiszącego na łańcuchu na lecącym feniksie. Stał z zakrwawionym mieczem nad ciałem z odrąbaną głową elfa. Wydawało mu się, że też go wcześniej widział, ale nie mógł sobie tego przypomnieć. Czy to on przyzwał tego ptaka?
W powietrzu było coś jeszcze... Garkh-Morphon wyczuwał obecność zjawy pustki, pomniejszego ducha. Powinien go zakląć i odesłać z Ashanu, aby nie mógł sprawiać kłopotów, ale feniks był ważniejszą sprawą.
Wszystko powoli składało się w całość. Ten elf - nihilomanta musiał przyzwać jakąś Istotę Pustki, aby walczyła z feniksem. Istota wyrwała się spod kontroli i złączyła w jakiś sposób z feniksem. Pustka pochłonęła elfa i ten rycerz - naturysta zabił go, wymazując z historii.
Głupiec! Skaził istotę Ashy swoim plugastwem! Zasługuje na los, który go spotkał!
Garkh-Morphon nie dażył sympatią nihilomantów - w końcu to przez nich musiał uciekać z Hereshu.
Jeśli przeżyję atak tego potwora, to zajmę się tym elfem, oj zajmę. Przywrócę jego duszę do jego ohydnego ciała i uwiężę ją tam, a następnie zamienię w ghula.
Zamiana w ghula była w czasach, kiedy nekromanci byli w srebrnych miastach, najwyższym wymiarem kary. Od czasu wygnania zaniechano tak okrutnej kary, a ghule takie jak Va'rus były tworzone z ciał, których inaczej nie można było wskrzesić. Zachowywano im jednak wtedy wolną wolę, były więc tworem trochę innym od dawnych ghuli. Elfa miał czekać jednak los tych starych, bezwolnych stworów.
Kultysta Ashy zdał sobie sprawę z zagrożenia, jakie wywoływał Feniks Pustki. Ludzi stojących wokół ratował jedynie fakt, że toczyła się w nim wewnętrzna walka pomiędzy naturą Ashy, a Pustką próbującą go opanować...
Gdyby miał więcej mocy... ale już był wyczerpany po dzisiejszej walce. Niby trochę już wypoczął, ale jakiekolwiek próby przywołania potężnych zaklęć mogły się zakończyć źle dla jego (nie)żywota. Ale czy nie warto byłoby się ew. poświęcić dla tych ludzi?
Zobaczył na ziemi kamień runiczny. Niestety jak się okazało, oczyszczony z many. Spróchniały i pusty. Ale... ktoś go używał! Spojrzał na truchło elfa. Faktycznie, wyczuwał w nim niespożyte pokłady many, którą wcześniej musiał pobrać z kamienia.
Obok leżał także Róg Złotego Jednorożca. Kolejne źródło bezcennej w tym momencie mocy magicznej.
Garkh-Morphon zaczął przelewać w siebie moc z elfa i z rogu. Czuł przepływającą do niego moc. Z trudem ją utrzymywał. Gdy już zebrał jej odpowiednią ilość, skierował się w stronę feniksa.
Czas to zakończyć...
Każdy krok był coraz trudniejszy. Pustka emanująca z ptaka próbowała mu wymazać któreś wspomnienia. Garri z trudem starał się jej oprzeć. Czuł pulsujący w skroniach ból. Gdy znalazł się odpowiednio blisko (ale nie za bardzo, aby Pustka go nie wchłonęła), rozpoczął inkantację. Postanowił rzucić coś w rodzaju odwrócenia zaklęcia, dzięki któremu feniks został tu przyzwany. Chciał spróbować odesłać go do innego wymiaru. Nie widział innego sposobu, aby powstrzymać ptaka pustki. Opadał z sił. Pustka i rzucane zaklęcie zaczynało wysysać z niego energie życiową. Miał nadzieję, że starczy mu jej, chociaż aby dokończyć zaklęcie.
Asho, miej mnie w swojej opiece!

Belegor PW
4 grudnia 2016, 15:30
Abarai nie czuł chłodu ni zimna dzięki wsparciu sióstr Yuki-Onna. Miał wrażenie jakby stał w miejscu, gdyż nijak się nie zbliżał do góry, a wcale nie robiło się jaśniej, czy ciemniej.
~Może jednak jestem w Świecie Duchów?~
Nie miał jednak czasu rozważyć tej możliwości, gdyż przed nim pojawiła się Unmei-kami. Z pozoru przypominała źródlanego ducha, lecz miała tyle rak co kenshi. To była jego pierwsza próba - czy raczej zagadka.
Naga skłonił przed nią głowę z szacunkiem i zaczął się zastanwiać nad odpowiedzią:
~Zbicie lustra, iluzja jako lustro....Czy mam jej rozbić lusterko? To chyba za proste. Zaraz...iluzja pokazuje tylko wyobraźnię. Czyli jej ofiara jest więźniem własnych wymysłów. Rozbicie tej iluzji nie jest niczym złym, tylko dobrym. Lepiej żyć naprawdę choć jeden dzień, niż całe życie przeżyć w kłamstwie. Prawda powinna..!~
Wówczas sobie przypomniał co powiedział o Mukao. Że dla dobra Hashimy postanowił zataić prawdę i pozwolić by nadal oczerniano jego ród i lud mu powierzony jako zdrajców.
~Czyżby tym sprowadził Gniew Smoków? Że nie chciałem ujawnić prawdy o tamtym dniu, że pragnąłem to schować w cieniach Mallassy? Żeby cały naród Hashimy żył w iluzji pokoju?~
Abarai potrząsnął głową i w myślach zapytał Yuki-Onna:
~Jesteście moimi doradczyniami, nie? Cóż powinienem czynić? Powiedzieć, że iluzję można rozbić mówiąc prawdę, sprowadzając do rzeczywistości. A może to unmei-kami jest iluzją i wystarczy rozbić jej lustro, które trzyma. Czy mam to bardziej przemyśleć? Co byście mi doradziły?~
Naga czekała na rady duchów. Spojrzał na unmei kami i jej miecz, a następnie na lusterko. Przełknął ślinę w obawie przed złym wyborem.

Bychu PW
4 grudnia 2016, 15:37
Stał z zakrwawionym mieczem. Pojedyncze krople gęstej, czerwonej cieczy powoli skapywały z ostrza. Co się stało? Czy ja uciąłem mu głowę? Kto to w ogóle był? Dlaczego umarł? Przeszło szybko przez głowę zabójcy. Zabójcy? Tak, zabójcy. Bo kim innym jest ktoś, kto kogoś zabił? Ale skoro nikt o tym nie wiedział, czy był to odpowiedni tytuł? Może jednak, skoro nikt o tym nie pamięta, bo wszystko rozbiło się o głębię pustki, Diuck nie mógł być tak nazywany? I tak nikt nie nazwał go w ten sposób. Wtedy nadeszły nieznane i nieoczekiwane posiłki.
Mag. Który przy rzucaniu zaklęcia nie stał jak widły wbite w gnojówkę. Wydawał się być dobrym.
- Mając maga będzie nam prościej... chyba - rzucił Diuck. Widział, że feniks wciąż ze sobą walczy. Nie wiedział, jak długo to potrwa. -Strzelać do tej bestii! Tylko w tego maga nie trafcie! Kazał strzelać. Widział, że ptaszysko jest w złym nastroju, a nie miał ochoty stawać z nim oko w oko. A może jednak? Przez ułamek sekundy miał chęć ruszyć w stronę ptaka. Wziąć topór Prawaka, rozpędzić się i po prostu wbić się w niego. Czekał na to, co zrobi mag.
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9 ... 17 - 18 - 19
temat: [RPG] Pradawna Groza - Ancient Fear

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel