Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Jarmark Cudówtemat: [książka] Piekielny wędrowiec
komnata: Jarmark Cudów
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8 - 9

Crystal Dragon PW
9 maja 2014, 21:22
No to się koleżanka napracuje...
... tak czy siak, czekam na następne opinie.

A w ogóle przeglądałem mapę Antagarichu i znalazłem tam krainę nazwaną Phynaxia. Może mi ktoś powiedzieć, co to za kraina?

Crystal Dragon PW
11 maja 2014, 21:52
Więc jak obiecałem w weekend zrobiłem drugi rozdział, jednak nie jest za długi.
Poza tym praktycznie nikt, poza hobbitem nie ocenił ilustracji mojej koleżanki.
Jestem rozczarowany. Męczyła się nad nią kilka dni.

Tak czy siak czytajcie i oceniajcie.

Rozdział 2

  Los często miewa kaprysy. Możemy stracić ukochaną, ktoś bliski może umrzeć. Jednak los Xerona był znacznie gorszy. Musiał wędrować przez kraj swojego największego wroga - Erathię. Piekące jasne słońce bez przerwy go oślepiało. Miał wrażenie, że lepiej czuł się w podziemiach. Czyżby ogarniało go szaleństwo?
  Najwyraźniej na tym na tym los nie poprzestawał. Idąc w kierunku Erathii Xeron natknął się na dobrze strzeżone przejście graniczne, które nie sposób było obejść. Pilnowała go chorągiew zbrojnych i niewielki garnizon z żelazną bramą pośrodku. Musiał zdać się na swoje szczęście. Mimo to kiedy podchodził w kierunku bramy prowadzącej do kraju jego wroga zatrzymało go paru zbrojnych.
- Zatrzymaj się. Kim jesteś? - spytał się jeden ze zbrojnych.
- Przepuśćcie mnie - odparł Xeron. Trzymał już rękę na rękojeści podrdzewiałego miecza.
- Głupcze - powiedział zbrojny z szyderczym uśmiechem na ustach, a jego kompani skrycie podśmiewywali się - Myślisz, że możesz sobie tak po prostu przejść? - Nagle zmienił ton głosu na poważniejszy - Gadaj! Kim ty do cholery jesteś?!
W tym momencie Xeron wydobył miecz, który w ułamku sekundy śmignął po karku zbrojnego. Głowa spadła z hukiem i potoczyła się u stóp reszty zaskoczonych strażników, a ciało osunęło się kamienną ścieżkę, zalewając ją wokoło gęstą krwią. strażnicy jeszcze przez chwilę nie przyjmowali do siebie tego, co właśnie sie stało, jednak po chwili dobyli mieczy i rzucili się na odzianego w czarny, poszarpany płaszcz Xerona. Kreeganin po raz kolejny zaskoczył resztę zbrojnych, tym razem swoimi zdolnościami bojowymi, za każdym razem blokując ich ataki i zręcznym kontratakiem. Strażnicy nie mogli zrozumieć, jak zwykły nieznajomy odziany w stare podarte łachmany jest w stanie dawać im radę, a nawet może ich pokonać. Gdyby tylko wiedzieli, z kim zadarli...
  W końcu Xeron stwierdził, że ta dziecinna szermierka trwa już za długo. Przy kolejnym ataku zbrojnych teleportował się za nich, co zdezorientowało i tak już wystarczająco zdumionych i zmęczonych walką z tajemniczym wędrowcem strażników. Nie mieli pojęcia, gdzie podział się ich przeciwnik. Nagle jeden ze zbrojnych poczuł ostrze zatopione w jego barku. Zaczął krzyczeć z bólu, co zaalarmowało resztę strażników. Kiedy tylko się odwrócili, ciała wielu z nich były podcięte przez podrdzewiałe ostrze miecza. Chwytając się za swe rany osunęli się na ziemię, konając. Reszta pozostałych przy życiu zbrojnych zdała sobie sprawę z tego, że nie dadzą rady przybyszowi, po czym zbiegła z pola walki. Teraz Xeron mógł bez problemów przekroczyć granice Erathii.
  Niestety po dniu wędrówki przez leśne ostępy los znowu zaczął rzucać mu kłody pod nogi. Zaczął doskwierać mu głód, a na dodatek nie miał prowiantu. Na szczęście ta niewesoła egzystencja szybko się zakończyła. Wędrując ścieżką pomiędzy lasami Xeron natknął się na niewielką leśną gospodę, z której wydobywał się cudowny zapach smakowitego jadła. Bez zastanowienia pobiegł w kierunku wejścia. Jednak ta radość była chwilowa, bowiem w środku oprócz prostej ludności znajdowało się mnóstwo żołnierzy Erathii i okolicznych łotrzyków. Nie wiedział, co zrobić - iść dalej czy zaryzykować to, że zostanie rozpoznany i - najprawdopodobniej schwytany. - Być może następna gospoda będzie znacznie dalej. Na jego nieszczęście, czy też szczęście, siła woli przegrała z głodem Xerona, ale zachował ostrożność i starał się nie zwracać na siebie uwagi Zasłaniając demoniczną twarz kapturem z płaszcza wszedł do gospody. Na jego szczęście nikt nie zwrócił uwagi na tajemniczą postać w czarnym płaszczu, poza paroma osobami. Kiedy stanął przy ladzie, podszedł do niego wysoki, chudy oberżysta i zapytał się:
- Co dla pana?
- Kufel piwa i pieczoną gęś - odrzekł Xeron.
- To będzie czternaście złotych monet.
  Xeron znieruchomiał. Kiedy wychodził z podziemnego schronu nie pamiętał, żeby miał przy sobie jakieś monety. Zresztą po co mu one były? Rozpaczliwie zaczął szukać pieniędzy w swoim znalezionym płaszczu. Znowu uśmiechnęło się do niego szczęście, gdyż znalazł ukrytą kieszeń z szesnastoma złotymi monetami i paroma srebrnikami. Dał oberżyście zapłatę. Kiedy Xeron zajadał gęś, oberżysta znowu zadał Xeronowi pytanie:
- Chce pan usłyszeć informację ode mnie? To kosztuje tylko jedną złotą monetę.
Xeron wiedział, że informacje mu się przydadzą, więc niechętnie zapłacił monetę oberżyście, po czym odrzekł:
- Naciągacz z pana i dobrze pan o tym wie. Więc co pan mi chciał powiedzieć?
- Proszę, mów mi Gamael. Widzisz, kolego, wczoraj na jednym z przejść granicznych Erathii dokonano tajemniczego mordu na stacjonującej tam straży. Prawie wszyscy zostali zabici.
Ta informacja zaniepokoiła Xerona. Erathiańczycy wiedzieli, że jakieś zło wdarło się do ich kraju, jednak nie mieli pojęcia, że to był właśnie on.
- Mów dalej, Gamaelu.
- Dopłać srebrnika, to powiem - odrzekł ze chciwym uśmieszkiem na ustach.
Xeron zaczął się denerwować. Gdyby nie to, że ten człowiek posiada ważne informacje, z chęcią zakończyłby jego marny żywot. Kiedy dał oberżyście srebrnika, ten kontynuował wypowiedź:
- Kilku zbrojnych zdołało uciec, lecz napotkali parę zbiegłych czartów pod dowództwem jednego z kreegan.
- Skąd wiadomo, że to byli kreeganie?
- Daj jeszcze jednego srebrnika - odrzekł z szerokim uśmiechem Gamael.
Xeron zacisnął zęby z wściekłości. Zaczął trzymać dłoń na rękojeści zardzewiałego miecza, ale zapłacił Gamaelowi kolejnego srebrnika, co zwróciło uwagę siedzących obok łotrzyków. Gamael znowu zaczął mówić:
- Paru żołnierzy, którzy napotkali zabitych zbrojnych, zobaczyło jeszcze zwłoki czarta. Jeden zbrojny przeżył, ale był taki przerażony, że nie mógł nic powiedzieć. Jutro ma wszystko opowiedzieć.
- A gdzie go będą przesłuchiwać?
- W Steadwick, stolicy Erathii.
Te informacje wystarczyły Xeronowi, ale zaniepokoiły go jeszcze bardziej. Musi pozbyć się świadka przed przesłuchaniem, jeśli chce uciec niespostrzeżenie z Erathii. Teraz trzeba było pomyśleć, jak się dostać do Steadwick.
  Kiedy Xeron poprawiał płaszcz, Gamael kątem oka dostrzegł świecący kamień, który wędrowiec ukrywał pod odzieniem. Skierował chciwe spojrzenie na kreegana, po czym odezwał się:
- Widzę, że posiadasz bardzo ładny kamień szlachetny. Czy mółgbyś mi go pokazać, abym...
- Nawet o tym nie myśl! Nie dam ci tego wspaniałego klejnotu! On jest tylko mój! Mój!
Kiedy zorientował się, co właśnie zrobił, patrzyli na niego wszyscy zebrani w gospodzie ludzie, szczególności grupka łotrzyków siedząca obok. Odeszli od stołu i otoczyli Xerona. Ubrani w podobne czarne płaszcze z kapturem i w zbroje skórzane oraz kolczugi rozbójnicy nie zrobili na nim wrażenia. Nagle jeden z nich, najwyraźniej herszt bandy podszedł do Xerona ze schowanym pod płaszczem sztyletem i zaczął mówić:
- Widzę, że masz trochę krwawicy przy sobie. Może tak postawisz nam po kuflu?
Xeron, i tak zdenerwowany przez oberżystę odrzekł:
- Lepiej wróć na swoje miejsce, jeśli nie chcesz zacząć skomleć z bólu, szczeniaku.
- Czy ty serio jesteś takim idiotą, czy tylko udajesz? Myślisz, że możesz sobie mnie obrażać?! Zresztą, jak nie chcesz nam postawić po kuflu, daj nam ten ładny kamyczek, który chowasz pod płaszczem.
Cierpliwość Xerona zaczęła się kończyć. Oczy ponownie zaczęły zalewać mu się krwią. Miał ochotę poderżnąć gardło temu chłystkowi, który miał odwagę coś od niego wymuszać. Tłumiąc złość, odrzekł do herszta:
- Słuchaj no, cherlaku, czy ty naprawdę chcesz, żebym cię odesłał na tamten świat?!
- To ja tu zadaję pytania! - Herszt rozbójników wyciągnął ostrze, pokazując je Xeronowi - Widzisz ten sztylet?! W każdej chwili mogę zakończyć twój nic nie warty żywot, jeśli nadal będziesz mnie znieważał!
  Xeron nie wytrzymał. Błyskawicznie wstał i podniósł herszta łotrzyków, po czym rzucił nim w jego kompanów. Trafił nim w dwóch jego kompanów, którzy upadli na plecy, a sam herszt uderzył o ścianę gospody. Podszedł do niego idąc po leżących rozbójnikach, przez co zmiażdżył im żebra. Xeron chwycił herszta jedną ręką i oparł go o ścianę. - Teraz dam przykład twoim towarzyszom, co się dzieje z tymi, którzy mnie znieważają - Powiedział Xeron. Ręka, którą trzymał herszta łotrzyków zaczęła mu się tlić, a po chwili buchnął z niej ogień. Palący się herszt zaczął wydzierać się z bólu, po czym rozległ się błysk, a z jego ciała pozostała kupka osmalonych kości. Rozbójnicy i żołnierze, którzy nie mogli zrozumieć, co się stało, dobyli broni i ruszyli na przybysza w czarnym płaszczu. Na ich nieszczęście Xeron skupił w sobie całą swoją nienawiść, po czym uwolnił ją w postaci przeogromnej kuli ognia. Siła jego nienawiści była tak potężna, że z każdego człowieka, który był parę kilometrów od gospody, zostały tylko zwęglone kości i popiół. To, co zrobił Xeron, było głupotą. W ten sposób zaznaczał tylko szlak swojej wędrówki. Ale teraz się tym nie przejmował. Musiał zabić żołnierza, który jako jedyny przeżył z całego garnizonu granicznego. Wziął przysmolone od ognia złote monety i srebrniki, które dał Gamaelowi. - Teraz jesteśmy kwita - odrzekł i ruszył w dalszą drogę.


Expert3222 PW
12 maja 2014, 15:07
Cytat:
Najwyraźniej na tym na tym los nie poprzestawał.
Cytat:
wokoło gęstą krwią. strażnicy jeszcze
S*

Andruids PW
12 maja 2014, 16:44
Odnośnie ilustracji muszę niestety przyznać rację Hobbitowi. Wg mnie to nie jest materiał na okładkę. Prędzej widziałbym jakąś postać z rogami majaczącą na horyzoncie, albo zbliżenie twarzy Xerona na czarnym tle. Przede wszystkim musi być kolor. Wystarczy coś prostego, ale zachęcającego. Np. coś takiego:
http://oi57.tinypic.com/29xdjkw.jpg (nie ma polskich znaków, bo nie : p)
Natomiast grafiki do rozdziałów mogą być czarno białe i w tej roli ilustracja twojej koleżanki zapowiada się znakomicie.

Natomiast co do nowego rozdziału, byłem bardzo ciekawy jak poprowadzisz dalej losami Xerona i niestety trochę się zawiodłem. Wchodzenie bez zastanowienia w garnizon pełen zbrojnych (po czym teleportowanie się), pakowanie się do karczmy i wysadzanie ją w powietrze, nie mówiąc już o przerzucaniu się pogróżkami z hersztem bandytów. W dodatku w niezbyt dobrym stylu : / Przypomina to raczej przepychankę dwóch dresów próbujących ustalić kto jest większym kozakiem. Powiedzmy, że nie tego oczekiwałbym po niedawnym przywódcy Inferna.

Chciałbym napisać kilka uwag i propozycji, ale wszystko rozbija się o jedną podstawową rzecz: dlaczego Xeron idzie akurat przez Erathię? Gdzie właściwie idzie i po co? Po tym dopiero cisną się na usta kolejne pytania, czyli: po co ta rzeź w garnizonie skoro Xeron może się teleportować i czemu wydaje mi się, że Xeron w ogóle nie stara się zachować incognito??? To znaczy... gdybyś napisał, że jego duma nie pozwala mu zachowywać w sposób, który nie zwraca niczyjej uwagi i o to cały czas rozbijałyby się jego próby pozostania w ukryciu podczas podróży to bym zrozumiał. Ale do tej pory razi straszna bezmyślność głównego bohatera.

I najważniejsze - moim zdaniem płaszcz z kapturem nie ukryje faktu, że bohater jest jakąś demoniczną istotą. Choćby nie wiem co, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Kreeganie są wrogiem publicznym numero uno, więc obecność takiego osobnika automatycznie spowodowałaby panikę. Ale powiedzmy, że Xeronowi jakoś się udało i zakrył całe ciało razem ze swoją rogatą głową. Skoro wiadomo, że coś potężnego i niezidentyfikowanego zaatakowało graniczny garnizon i teraz grasuje w Erathii, czy taki zakryty od stóp do głów osobnik nie wzbudzi od razu podejrzeń?

Crystal Dragon PW
12 maja 2014, 17:15
Cytat:
Odnośnie ilustracji muszę niestety przyznać rację Hobbitowi. Wg mnie to nie jest materiał na okładkę. Prędzej widziałbym jakąś postać z rogami majaczącą na horyzoncie, albo zbliżenie twarzy Xerona na czarnym tle. Przede wszystkim musi być kolor. Wystarczy coś prostego, ale zachęcającego. Np. coś takiego:
http://oi57.tinypic.com/29xdjkw.jpg (nie ma polskich znaków, bo nie : p)
Natomiast grafiki do rozdziałów mogą być czarno białe i w tej roli ilustracja twojej koleżanki zapowiada się znakomicie.

Jedno określenie dla tej ilustracji: zaj<słuchacz jedynego słusznego radia ocenzurował to niecenzuralne słowo>ste! Ty to sam robiłeś? Ale jedna uwaga: Dla mnie może być? Zdecydowanie dobre? Normalnie dawno powinieneś pójść na potrawkę, ale za grafikę cię oszczędzę:).

Cytat:
Natomiast co do nowego rozdziału, byłem bardzo ciekawy jak poprowadzisz dalej losami Xerona i niestety trochę się zawiodłem. Wchodzenie bez zastanowienia w garnizon pełen zbrojnych (po czym teleportowanie się), pakowanie się do karczmy i wysadzanie ją w powietrze, nie mówiąc już o przerzucaniu się pogróżkami z hersztem bandytów. W dodatku w niezbyt dobrym stylu : / Przypomina to raczej przepychankę dwóch dresów próbujących ustalić kto jest większym kozakiem. Powiedzmy, że nie tego oczekiwałbym po niedawnym przywódcy Inferna.


Tak... widać że zanadto przegiąłem z akcją:/. Powiem ci, że tu nie miałem pomysłu, jak to rozbudować. Ale dobra, pamiętajmy że to surowa wersja rozdziału i jednocześnie fundamenty jego dalszej rozbudowy.

Cytat:
Chciałbym napisać kilka uwag i propozycji, ale wszystko rozbija się o jedną podstawową rzecz: dlaczego Xeron idzie akurat przez Erathię? Gdzie właściwie idzie i po co? Po tym dopiero cisną się na usta kolejne pytania, czyli: po co ta rzeź w garnizonie skoro Xeron może się teleportować i czemu wydaje mi się, że Xeron w ogóle nie stara się zachować incognito??? To znaczy... gdybyś napisał, że jego duma nie pozwala mu zachowywać w sposób, który nie zwraca niczyjej uwagi i o to cały czas rozbijałyby się jego próby pozostania w ukryciu podczas podróży to bym zrozumiał. Ale do tej pory razi straszna bezmyślność głównego bohatera.

Tu nie dostrzegłeś pewnego haczyka, który był w ostatnim akapicie pierszego rozdziału - chodzi o to, że Xeron stara się to robić, jednak głównie kontroluje go nienawiść. Zresztą nie wkurzyłoby cię, że oberżysta naciąga cię na srebrniki, a po chwili jakieś łotry chcą ci zabrać pieniądze? Ale masz słuszność wię wyjaśnię owe kwestie.
PS: Nie wspomniałem, że Xeron stał w ich polu widzenia, więc gdyby się tepnął, od razu by się zorientowali, że coś jest nie tak.

Cytat:
I najważniejsze - moim zdaniem płaszcz z kapturem nie ukryje faktu, że bohater jest jakąś demoniczną istotą. Choćby nie wiem co, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Kreeganie są wrogiem publicznym numero uno, więc obecność takiego osobnika automatycznie spowodowałaby panikę. Ale powiedzmy, że Xeronowi jakoś się udało i zakrył całe ciało razem ze swoją rogatą głową. Skoro wiadomo, że coś potężnego i niezidentyfikowanego zaatakowało graniczny garnizon i teraz grasuje w Erathii, czy taki zakryty od stóp do głów osobnik nie wzbudzi od razu podejrzeń?

Również masz rację, lecz nadal nie do końca - nie wiadomo było, że to on, podejrzewano grupkę kreegan. Ale spokojnie, poprawię, co mam poprawić.

Andruids PW
12 maja 2014, 18:30
Cytat:
Ty to sam robiłeś?
Nie do końca sam. W dobie ogólnej dostępność zarówno grafiki jak i narzędzi pozwalających na całkiem zaawansowaną jej obróbkę skromność utrudnia mi przyznanie sobie pełni zasług. Ale tak na serio zdjęcie znalazłem wpisując w google "demon face". Zdaję sobie sprawę, że nie jest zbytnio męska, ale nikt nie powiedział, że to musi być Xeron (i dopóki nie będzie to jednoznacznie Nymus, to myślę, że będzie ok). Użyłem jej, żeby zademonstrować jak moim zdaniem mogłaby wyglądać okładka. Niestety nie wiem jak wygląda sprawa z prawami autorskimi. Autorem jest niejaki Ertac Altinoz (http://ertacaltinoz.deviantart.com/art/Sarah-Kerrigan-173987978). Natomiast podejrzewam, że dało by się znaleźć jakąś demoniczną twarz na darmowej licencji, ewentualnie poprosić jakiegoś demonicznie wyglądającego kolegę o udostępnienie połowy twarzy, w zamian za jakieś dobre piwko, albo obiadek ; ).
Cytat:
Ale jedna uwaga: Dla mnie może być? Zdecydowanie dobre? Normalnie dawno powinieneś pójść na potrawkę, ale za grafikę cię oszczędzę:).
Hej, to są cytaty. Wszystkie z tego tematu. Chciałeś, żebym kłamał? ; p
Jestem pewien, że wraz z postępem twojej twórczości pojawią się dużo bardziej pochlebne opinie i ponownie, to tylko przykład (troszeczkę naśmiewający się z tego typu cytowanych wypowiedzi zamieszczanych na okładce, np. Stiega Larssona, zrobiłem to bardziej dla efektu komicznego).

Cytat:
Xeron stara się to robić, jednak głównie kontroluje go nienawiść. Zresztą nie wkurzyłoby cię, że oberżysta naciąga cię na srebrniki, a po chwili jakieś łotry chcą ci zabrać pieniądze? Ale masz słuszność wię wyjaśnię owe kwestie.
Trochę słabo to widać. Ale w takim razie, moim zdaniem Xeron powinien brzydzić się w ogóle wchodzić do tej karczmy. Nie sądzę, że polowanie na zwierzynę w lesie sprawiło by mu trudność (wiadomo co w ogóle jedzą Kreeganie? Siarkę? Ludzki strach?). Do tego ta potulność którą opisałeś gryzie się ze wszystkim czego dowiedzieliśmy się o bohaterze do tej pory. Na twoim miejscu napisałbym, że w odpowiedzi na propozycję interesujących informacji Xeron rzuca samego srebrnika, a przy ewentualnych pretensjach ciągnie gospodarza za kołnierz/brodę i trzyma jego głowę przyciśniętą do blatu stołu tak długo aż nie wyśpiewa wszystkiego co wie. Natomiast w konfrontacji z naprzykrzającymi się łotrami rozumiem, że krew może uderzyć do głowy. Ale nie ciskaj "szczeniakami" i "cherlakami". W oczach Xerona to powinno być plugawe ludzkie bydło, robactwo, które nie ma prawa oddychać tym samym powietrzem, albo coś w tym rodzaju. Więcej wyższości i nienawiści w jego tonie.

Cytat:
PS: Nie wspomniałem, że Xeron stał w ich polu widzenia, więc gdyby się tepnął, od razu by się zorientowali, że coś jest nie tak.
To nadal nie tłumaczy tej całej sytuacji. Mógł przecież zejść z ich pola widzenia. Prześlizgnąć się pod osłoną zmroku. Wszystko, tylko nie bezmyślnie rzucić się i przesiekać sobie drogę po trupach. Poza tym co ze strażnikami? Widzą przed sobą gościa w kapturze, włóczęgę. Prawdopodobnie jednego z tysięcy zakapiorów, który chce rozpocząć nowe życie na lepszych warunkach. Więc albo mają humor i chcą się dogadać (np. wziąć łapówkę, "O! Powiedzmy, że ten śliczny świecący kamyczek" - i dopiero wtedy krwawa jatka), albo zabawić się kosztem śmierdzącego bezdomnego brudasa, rzucając w niego kamieniami i wyzwiskami (po czym następuje krwawa jatka).

Crystal Dragon PW
19 maja 2014, 23:07
Wasz kryształowy smok powrócił!
Ogółem zamieszczam poprawkę drugiego rozdziału, lecz wpierw chciałem przeprosić za to, że wcześniej nie pisałem. A powodów jest naprawdę dużo (odradzam pisanie na zmianę w Wordzie i w Open office). poza tym myślałem, że kiedy mnie nie będzie na grocie posypię się więcej ocen na temat drugiego rozdziału. [Uwaga! Płaczący kryształami kryształowy smok!] Jest rozczarowany, niemniej dziękuję stałym czytelnikom mojej książki i nakłaniam innych do czytania.

A teraz sprawy do konkretnych mieszkańców groty:
Kast(rat)ore von kocimiętka:
Dlaczego uwziąłeś się na końcówkę pierwszego rozdziału? Powtórzę jeszcze raz: to istotny dla książki cytat, gdyż Xeron jest trochę antagonistą i protagonistą(tak, brzmi to absurdalnie, a zostanie to przynajmniej przez jakiś czas). Zresztą daję ci możliwość:
1. Podaj mi konkretny powód, dlaczego chcesz, żebym wyciął owy fragment.
2. Ewentualnie podaj własną końcówkę drugiego rozdziału.
Szanowny lisz Garett:
1. Nazywaj sobie spektrę jak chcesz, nikogo nie zmuszam do nazywania tej istoty akurat tak(w woli ścisłości, to nazwa zapożyczona z księgo potworów Dungeons & Dragons). Chyba że zrobię dwa wydania: jedno ze spektrą, drugie ze spektrum.:P
2. Patrz poprzedni post na temat troglodyty. Zresztą nie miałem pomysłu jak to zmienić(system error:P).
3. Co do sytuacji ze smokiem, też nie mogłem wykombinować, jak to zmienić. Ogólnie miałem zamierzenie, że Xeron pokonał czarnego smoka dzięki własnej sile, a nie szczęściu typu znalezienie jakiegoś miotacza.

Tak czy siak, miłej lektury życzę.

Rozdział 2

  Los często miewa kaprysy. Możemy stracić ukochaną, ktoś bliski może umrzeć. Jednak los Xerona był znacznie gorszy. Kiedy Xeron rozejrzał się po wyjściu z tuneli, jego oczom ukazała się leśna ścieżka z rosnącym wokoło lasem. Kiedy dotarło do niego, gdzie się teraz znajduje, zaniepokoił się. Wyjście prowadziło prosto do kraju jego największego wroga – Erathii. Widocznie te tunele były przedtem bazą wypadową dla wojsk Nighonu podczas ataku na ten kraj. Niestety nie mógł iść nigdzie indziej, gdyż wokół las był tak ogromny, że bardzo łatwo można było w nim zaginąć. Xeron nie miał zamiaru bezsensownie błądzić po gąszczach. Na domiar złego czyste powietrze źle zaczęło na niego działać. Nagle poczuł mocny ból w swym rogatym, czerwonawym łbie. Piekące jasne słońce bez przerwy go oślepiało. Miał wrażenie, że lepiej czuł się w podziemiach. Czyżby ogarniało go szaleństwo?
  Najwyraźniej na tym na tym los nie poprzestawał. Idąc w kierunku Erathii, Xeron natknął się na położone na drodze dobrze strzeżone przejście graniczne, które nie sposób było obejść. Pilnowała go chorągiew zbrojnych i niewielki garnizon z żelazną bramą pośrodku. Nie sposób było przejść niespostrzeżenie. Postanowił się teleportować, jednak uciekając poprzez tunele stracił zbyt dużo energii, więc teleportacja się nie powiodła.
- Gdybym poczekał do zmroku, może udałoby mi się przejść, ale z tego, co pamiętam w nocy straże graniczne są podwajane. Niestety nic nie wskóram.
Musiał zdać się na swoje szczęście. Mimo to kiedy podchodził w kierunku bramy prowadzącej do kraju jego wroga zatrzymało go paru zbrojnych.
- Zatrzymaj się. Kim jesteś? - spytał się jeden ze zbrojnych.
- Przepuśćcie mnie - odparł Xeron. Trzymał już rękę na rękojeści podrdzewiałego miecza.
- Myślisz, że każdy może sobie tak po prostu przejść? - powiedział zbrojny – Nie przepuszczamy byle kogo!
W pewnym momencie uwagę zbrojnego zwrócił tajemniczy blask wydobywający się spod płaszcza Xerona. Przyglądając się ujrzał przepiękny klejnot, który wędrowiec skrywał pod tkaniną. Ów kamień szlachetny bardzo mu się spodobał. Ogarnęła go chciwość; sam zapragnął go mieć. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł. Niespodziewanie oznajmił Xeronowi
- Ale oczywiście możemy przepuścić cię za opłatą wędrowcze – zaczął chciwie spoglądać na postać w czarnym płaszczu – a widzę, że posiadasz bardzo cenny klejnot. Jeśli nam go dasz…
Gdy Xeron usłyszał słowa zbrojnego, zaczął przestawać się kontrolować.
- Nigdy, żałosne, ludzkie ścierwo! On należy wyłącznie do mnie! Dla was liczy się tylko bogactwo!
Zaślepiony chciwością zbrojny rozkazał kompanom dobyć mieczy, a sam bez zastanowienia ruszył na postać w płaszczu.
W tym momencie Xeron wydobył miecz, który w ułamku sekundy śmignął po karku strażnika. Głowa spadła z hukiem i potoczyła się u stóp reszty zaskoczonych strażników, a ciało osunęło się kamienną ścieżkę, zalewając ją wokoło gęstą krwią. Strażnicy jeszcze przez chwilę nie przyjmowali do siebie tego, co właśnie sie stało, jednak po chwili dobyli mieczy i rzucili się na odzianego w czarny, poszarpany płaszcz Xerona. Kreeganin po raz kolejny zaskoczył resztę zbrojnych, tym razem swoimi zdolnościami bojowymi, za każdym razem blokując ich ataki i zręcznym kontratakiem. Strażnicy nie mogli zrozumieć, jak zwykły nieznajomy odziany w stare podarte łachmany jest w stanie dawać im radę, a nawet może ich pokonać. Gdyby tylko wiedzieli, z kim zadarli...
  W końcu Xeron stwierdził, że ta dziecinna szermierka trwa już za długo. Przy kolejnym ataku zbrojnych zebrał energię i teleportował się za nich, co zdezorientowało i tak już wystarczająco zdumionych i zmęczonych walką z tajemniczym wędrowcem strażników. Nie mieli pojęcia, gdzie podział się ich przeciwnik. Nagle jeden ze zbrojnych poczuł ostrze zatopione w jego barku. Zaczął krzyczeć z bólu, co zaalarmowało resztę strażników. Kiedy tylko się odwrócili, ciała wielu z nich były podcięte przez podrdzewiałe ostrze miecza. Chwytając się za swe rany osunęli się na ziemię, konając. Reszta pozostałych przy życiu zbrojnych zdała sobie sprawę z tego, że nie dadzą rady przybyszowi, po czym zbiegła z pola walki. Niestety na nieszczęście Xerona, gdyż zbiegli strażnicy mogli opowiedzieć to, co się stało, jednak to na razie nie było istotne. Teraz Xeron mógł bez problemów przekroczyć granice Erathii.
  Niestety po dniu wędrówki przez leśne ostępy los znowu zaczął rzucać mu kłody pod nogi. Zaczął doskwierać mu głód, a na dodatek nie miał prowiantu. Na szczęście ta niewesoła egzystencja szybko się zakończyła. Bez przerwy wędrując ścieżką pomiędzy lasami Xeron natknął się na przebiegającego przez drogę dzika, który nagle wbiegł w leśną gęstwinę. Głód pozbawił kreegana wszelkiej kontroli nad sobą, toteż pobiegł za zwierzem, tym samym narażając się na zaginięcie pomiędzy drzewami. Kiedy dzik spostrzegł biegnącą za nim rogatą postać w płaszczu, zjeżyła mu się szczecina, a po chwili zwiększył tempo biegu. Jednak Xeron nie dawał za wygraną. Również zaczął biec, nie odstępując od toru biegu dzika ani na krok. W końcu jednak zwierzę dopadało zmęczenie, więc Xeronowi udało się dopaść swą ofiarę i ją zabić. Jednak los znowu zaatakował. Kiedy kreeganin mógł znowu się zastanowić, co zrobić, dotarło do niego, że pobiegł w sam środek lasu.
- „Cholera” - pomyślał Xeron – teraz będę się tułał bez celu między drzewami. Mogłem poszukać gospody!
Ale co mógł zrobić samotny wędrowiec wobec potężnej siły natury? Postanowił rozpalić ognisko, aby zjeść upolowanego dzika. Zanim to jednak zrobił, oskórował martwego zwierza podrdzewiałym mieczem. Urwał z pobliskiego drzewa grubą, długą gałąź oraz cztery cieńsze oraz znacznie krótsze. Tylko czym je związać? Przypomniał sobie o medalionie z herbem kreegan, który nosił na szyi.
- Właściwie nie powinienem go nikomu pokazywać. Tylko zdradziłbym swoje pochodzenie – powiedział Xeron, po czym zerwał sznur, na którym wisiał medalion. Związał nim gałęzie, tworząc prymitywne rożno, na którym mógł upiec oskórowanego dzika, a sam wisiorek ukrył pod płaszczem, gdyż był identyfikatorem każdego kreegana. Przywiązał sporych rozmiarów zwierza do gałęzi, na której miał się piec.
  Lecz uczta Xerona została przerwana przez nagłe przybycie dwóch ludzi w zielonych płaszczach opancerzonych kolczugą i uzbrojonych w miecz i łuk. Ludzie ci byli patrolem wysłanym przez leśną straż. Xeron w ostatniej chwili ukrył się za będącą w pobliżu dużą skałą. Nagle doszło do wymiany zdań między strażnikami:
- Słyszałeś o tajemniczym ataku na garnizon graniczny? - spytał jeden ze strażników?
- Tak - odrzekł drugi – Z tego, co słyszałem, mała grupka strażników musiała uciec z pola walki.
- Skąd to wiesz?
- Policzono trupy i okazało się, że brakuje kilku. Prawdopodobnie uciekli, albo ten, kto ich zaatakował, porwał biedaków. Biada im.
- Och, biada.
- Dobra, wracajmy na posterunek. Słońce zachodzi.
- Faktycznie, czas ruszać.
-,, Wygląda na to, że ci dwaj spadli mi z nieba” - pomyślał Xeron –,, Zaprowadzą mnie z powrotem na drogę.”
- Ej, też czujesz ten smród? Ktoś pali ognisko – niespodziewanie powiedział jeden ze strażników.
Xeron znieruchomiał. Przez nieuwagę nie zgasił palącego się ogniska. Jeśli strażnicy tu podejdą, wyjdzie na jaw, że największy wróg Erathii właśnie po niej stąpa. Musiał działać szybko. Wziął wielkości pięśći kamień, po czym rzucił nim w rosnące niedaleko krzaki. Strażnicy natychmiast zainteresowali się tajemniczym szelestem, zapominając o dymie. To dało Xeronowi czas, aby zasypać ziemią tlący się ogień. Dzik na szczęście się upiekł. Kiedy strażnicy wrócili, nie było już czuć dymu.
- Zauważyłeś, że teraz nie czuć tego smrodu? - spytał się jeden ze strażników.
- To dziwne – odrzekł drugi – Tak czy inaczej wracajmy na posterunek.
Kiedy strażnicy ruszyli, Xeron wziął dzika na barki i zaczął śledzić niczego nieświadomych członków leśnej straży, podchodząc od kryjówki do kryjówki.
  Podążanie za dwójką strazników było śmiesznie łatwe, jednak zdawało się nie mieć końca. Xeron co jakiś czas podgryzał dzika, którego nosił na barkach. Jednak los również nie pozostawał w tyle. Do niczego nie spodziewającego się Xerona przybiegł wilk. Najwyraźniej zwęszył zapach pieczonego mięsa. Powoli podchodził na Xerona, warcząc wystarczająco głośno, aby zainteresowali się nimi strażnicy. Zaczęli kierować się do krzakow, za którymi ukrywał się Xeron.
- Głupie, bezmyślne stworzenie – szeptał kreeganin – Myślisz, że możesz pokonać kreegana?!
Wydobywszy swój miecz spod płaszcza, chwycił wilka i przebił mu podbrzusze. Zwierzę zawyło z bólu, co jeszcze bardziej zdziwiło strazników. Ale Xeron zastosował tą samą sztuczkę, co wcześniej. Ponownie rzucił leżącym obok kamieniem w stronę rosnącego obok drzewa. Strażnicy znowu nabrali się na tę samą sztuczkę, co dało czas Xeronowi, aby udać się do innej kryjówki. Kiedy wrócili, ich oczom ukazały się jedynie krwawiące zwłoki wilka.
- Słuchaj – powiedział jeden ze strażników – Tu się dzieje cos dziwnego. Co chwila słychać tajemnicze szelesty, a teraz widzę martwego wilka, mimo że w pobliżu nie ma niczego, co by go zabiło.
- Faktycznie to nie jest normalne. Lepiej szybko wiejmy z tego lasu. Potem zdamy raport kapitanowi.
-,, Nie jest dobrze” - pomyślał Xeron – Trzeba będzie się ich pozbyć. W innym wypadku będą mnie poszukiwać.
Kiedy strażnicy skończyli wymianę zdań, ruszyli dalej, a Xeron nadal za nimi podążał.
  Po długim marszu strażnicy wreszcie doszli do będącego przy ścieżce posterunku. W czasie, kiedy Xeron śledził strażników, skończył mu się prowiant.
- Teraz te ścierwa nie są mi już potrzebne – wyszeptał kreeganin do siebie – muszę się ich pozbyć, zanim opowiedzą komuś o tym, co widzieli. Kiedy strażnicy odpoczywali przy niewielkiej wieży strażniczej, Xeron podkradł się do nich. Wyciągając miecz, poderznął nim gardło jednemu ze strażników. Kiedy drugi zorientował się, co właśnie się dzieje, spanikował, lecz kiedy miał zamiar krzyknąć ze strachu, postać w czarnym płaszczu zatopiła ostrze miecza w jego ciele. Lecz teraz co Xeron miał zrobić ze zwłokami? Kreeganin kątem oka dostrzegł sporej głebokości dół parę metrów od granicy lasu. Zatargał tam obu martwych strażników, lecz zanim ich tam wrzucił, wykonał parę tajemniczych znaków dłonią. Nagle ciała znikąd objął pomarańczowy płomień, trawiąc ich ciała. Po parunastu sekundach z ich ciał zostały tylko osmolone kości, które od razu wrzucił do ziemnego padołu. Lecz kiedy miał zasypać rów, parę centymetrów od niego świsnęła strzała, która przeszywając powietrze wbiła się w rosnące nieopodal drzewo.
- Stój! Co tu robisz przybyszu? - Okazało się, że posterunku pilnował jeszcze jeden członek leśnej straży. Zdenerwowany tym czynem Xeron odwrócił się i powoli kierując się w stronę lekko otyłego strażnika, rzekł:
- To samo, co zaraz zrobię z tobą, bezwartościowe ścierwo! - Z szaleńczym uśmiechem podchodził do człowieka, który miał czelność mierzyć do niego z łuku. Tajemnicza postać w czarnym płaszczu wzbudziła lęk w sercu strażnika, lecz dopiero wtedy, gdy rozpoznał demoniczne oblicze wędrowca, uwolnił zasiany w swoim umyśle strach. Kiedy przerażony człowiek cofał się do tyłu, potknął się o wystający kamień, lecz gdy podniósł głowę, tajemniczej postaci już tam nie było. Strażnik odetchnął z ulgą, lecz to były złudne nadzieje. Nagle poczuł na swoim karku piekący uścisk dłoni, który był tak silny, że strażnik skulił się z bólu.
- Teraz dołączysz do swoich towarzyszy - powiedział Xeron, po czym z jego demonicznej dłoni zaczął wydzielać się ogień, który zajął krzyczącego z bólu i ze strachu strażnika. W parę sekund zostały z niego tylko przypalone ludzkie szczątki, które Xeron wrzucił do padołu, w którym spoczywały usmolone kości dwóch innych strażników. Pozostało tylko zasypać dół. Xeron wyciągnął swój podrdzewiały miecz, po czym wbił go w ziemię. Trzymając rękojeść, wypowiedział parę niezrozumiałych dla zwykłego człowieka słów. Tym sposobem Xeron wywołał niewielkie trzęsienie ziemi, które zasypało padół, w którym znajdowały się zwłoki. Teraz Xeronowi nie pozostało nic innego, jak ruszyć w dalszą drogę.
  Jednak los nie dawał za wygraną. Bezustannie wędrując cały dzień przez leśną ścieżkę, Xeron kolejny raz poczuł głód, który drażnił go coraz bardziej. Bynajmniej kreeganin nie miał zamiaru ryzykować, że znowu zgubi się w lesie w pogoni za zwierzyną. Śmierć z głodu to hańba dla kreegana. Jednak tym razem ta niewesoła egzystencja szybko się zakończyła, bowiem ujrzał niewielką leśną gospodę, z której wydobywał się cudowny zapach smakowitego jadła. Bez zastanowienia pobiegł w kierunku wejścia. Jednak ta radość była chwilowa, bowiem w środku oprócz prostej ludności znajdowało się mnóstwo żołnierzy Erathii i okolicznych łotrzyków. Nie wiedział, co zrobić - iść dalej czy zaryzykować to, że zostanie rozpoznany i - najprawdopodobniej schwytany. - Być może następna gospoda będzie znacznie dalej. Na jego nieszczęście, czy też szczęście, siła woli przegrała z głodem Xerona, ale zachował ostrożność i starał się nie zwracać na siebie uwagi. Zasłaniając demoniczną twarz kapturem z płaszcza wszedł do gospody. Na jego szczęście nikt nie zwrócił uwagi na tajemniczą postać w czarnym płaszczu, poza paroma osobami. Kiedy stanął przy ladzie, podszedł do niego wysoki, chudy oberżysta i zapytał się:
- Co dla pana?
- Kufel piwa i pieczoną gęś - odrzekł Xeron.
- To będzie czternaście złotych monet.
  Xeron znieruchomiał. Kiedy wychodził z podziemnego schronu nie pamiętał, żeby miał przy sobie jakieś monety. Zresztą po co mu one były? Rozpaczliwie zaczął szukać pieniędzy w swoim znalezionym płaszczu. Znowu uśmiechnęło się do niego szczęście, gdyż znalazł ukrytą kieszeń z szesnastoma złotymi monetami i paroma srebrnikami. Dał oberżyście zapłatę. Kiedy Xeron zajadał gęś, oberżysta znowu zadał Xeronowi pytanie:
- Chce pan usłyszeć informację ode mnie? To kosztuje tylko jedną złotą monetę.
Xeron wiedział, że informacje mu się przydadzą, więc niechętnie zapłacił monetę oberżyście, po czym odrzekł:
- Naciągacz z pana i dobrze pan o tym wie. Więc co pan mi chciał powiedzieć?
- Proszę, mów mi Gamael. Widzisz, kolego, wczoraj na jednym z przejść granicznych Erathii dokonano tajemniczego mordu na stacjonującej tam straży. Prawie wszyscy zostali zabici.
Ta informacja zaniepokoiła Xerona. Erathiańczycy wiedzieli, że jakieś zło wdarło się do ich kraju, jednak nie mieli pojęcia, że to był właśnie on.
- Mów dalej, Gamaelu.
- Dopłać srebrnika, to powiem - odrzekł ze chciwym uśmieszkiem na ustach.
Xeron zaczął się denerwować. Gdyby nie to, że ten człowiek posiada ważne informacje, z chęcią zakończyłby jego marny żywot. Kiedy dał oberżyście srebrnika, ten kontynuował wypowiedź:
- Kilku zbrojnych zdołało uciec, lecz napotkali parę zbiegłych czartów pod dowództwem jednego z kreegan.
- Skąd wiadomo, że to byli kreeganie?
- Daj jeszcze jednego srebrnika - odrzekł z szerokim uśmiechem Gamael.
Xeron zacisnął zęby z wściekłości. Zaczął trzymać dłoń na rękojeści zardzewiałego miecza, ale zapłacił Gamaelowi kolejnego srebrnika, co zwróciło uwagę siedzących obok łotrzyków. Gamael znowu zaczął mówić:
- Paru żołnierzy, którzy napotkali zabitych zbrojnych, zobaczyło jeszcze zwłoki czarta. Jeden zbrojny przeżył, ale był taki przerażony, że nie mógł nic powiedzieć. Jutro ma wszystko opowiedzieć.
- A gdzie go będą przesłuchiwać?
- Dorzuć jeszcze srebnika na napiwek.
Xeronowi puściły nerwy. Szybkim ruchem chwycił oberżystę za kark i przycisnął go do lady.
- Słuchaj, bezwartościowa istoto - zaczął przemawiać kreeganin wysokim tonem głosu do Gamaela - Jeśli jeszcze raz spróbujesz wyłudzić ode mnie chociażby brązową monetę, błyskawicznie zakończę twój bezwartościowy żywot! Teraz gadaj, gdzie będą przesłuchiwać tego marnego żołnierzyka?!
- W Steadwick, stolicy Erathii - odrzekł Gamael cienkim, strachliwym głosem.
Kiedy Xeron usłyszał informację od oberżysty, dotarło do niego, co za głupotę zrobił. Każdy, kto był w gospodzie spoglądał na tajemniczego jegomościa w podartym płaszczu. To jednak w tej chwili nie było najważniejsze. Te informacje wystarczyły Xeronowi, ale zaniepokoiły go jeszcze bardziej. Musi pozbyć się świadka przed przesłuchaniem, jeśli chce uciec niespostrzeżenie z Erathii. Teraz trzeba było pomyśleć, jak się dostać do Steadwick.
  Kiedy Xeron poprawiał płaszcz, Gamael kątem oka dostrzegł świecący kamień, który wędrowiec ukrywał pod odzieniem. Skierował chciwe spojrzenie na kreegana, po czym odezwał się:
- Widzę, że posiadasz bardzo ładny kamień szlachetny. Czy mółgbyś mi go pokazać, abym...
- Nawet o tym nie myśl! Nie dam ci tego wspaniałego klejnotu! Już zapomniałeś, co ci przed chwilą mówiłem?! On jest tylko mój! Mój!
Kiedy zorientował się, co właśnie zrobił, patrzyli na niego wszyscy zebrani w gospodzie ludzie, szczególności grupka łotrzyków siedząca obok. Odeszli od stołu i otoczyli Xerona. Ubrani w podobne czarne płaszcze z kapturem i w zbroje skórzane oraz kolczugi rozbójnicy nie zrobili na nim wrażenia. Nagle jeden z nich, najwyraźniej herszt bandy podszedł do Xerona ze schowanym pod płaszczem sztyletem i zaczął mówić:
- Widzę, że masz trochę krwawicy przy sobie. Może tak postawisz nam po kuflu?
Xeron, i tak zdenerwowany przez oberżystę, wstał i spoglądając na herszta odrzekł:
- Lepiej wróć na swoje miejsce, jeśli nie chcesz utracić swojego nędznego życia, bezwartościowe ludzkie ścierwo.
- Czy ty serio jesteś takim idiotą, czy tylko udajesz? Myślisz, że możesz sobie mnie obrażać?! Zresztą, jak nie chcesz nam postawić po kuflu, daj nam ten ładny kamyczek, który chowasz pod płaszczem.
Cierpliwość Xerona zaczęła się kończyć. Nadal był świadom, że nie powinien zwracać na isebie uwagi, lecz ten osobnik uniemożliwiał mu kontrolę nad sobą. Oczy ponownie zaczęły zalewać mu się krwią. Miał ochotę poderżnąć gardło temu chłystkowi, który miał odwagę coś od niego wymuszać. Tłumiąc złość, odrzekł do herszta:
- Słuchaj no, robaku, czy ty naprawdę chcesz, żebym cię odesłał na tamten świat?!
- To ja tu zadaję pytania! - Herszt rozbójników wyciągnął ostrze, pokazując je Xeronowi - Widzisz ten sztylet?! W każdej chwili mogę zakończyć twój nic nie warty żywot, jeśli nadal będziesz mnie znieważał!
  Xeron nie wytrzymał. Błyskawicznie wstał i podniósł herszta łotrzyków, po czym rzucił nim w jego kompanów. Trafił nim w dwóch innych łotrzyków, którzy upadli na plecy, a sam herszt uderzył o ścianę gospody. Podszedł do niego idąc po leżących rozbójnikach i łamiąc im żebra. Xeron chwycił herszta jedną ręką i oparł go o ścianę. - Teraz dam przykład twoim towarzyszom, co się dzieje z tymi, którzy mnie znieważają - Powiedział Xeron. Ręka, którą trzymał herszta łotrzyków zaczęła mu się tlić, a po chwili buchnął z niej ogień. Palący się herszt zaczął wydzierać się z bólu, po czym rozległ się błysk, a z jego ciała pozostała kupka osmalonych kości. Rozbójnicy i żołnierze, którzy nie mogli zrozumieć, co się stało, dobyli broni i ruszyli na przybysza w czarnym płaszczu. Lecz każdy, kto był na tyle głupi, by to zrobić, kończył swój żywot ze śmiertelną raną w swym ciele, leżąc na podłodze. Na ich nieszczęście pochłonięty w bitewnym szale Xeron skupił w sobie całą swoją wściekłość, po czym uwolnił ją w postaci przeogromnej kuli ognia. Siła jego nienawiści była tak potężna, że z każdego człowieka, który był parę kilometrów od gospody, zostały tylko zwęglone kości i popiół. To, co zrobił Xeron, było głupotą. W ten sposób zaznaczał tylko szlak swojej wędrówki. Ale teraz się tym nie przejmował. Musiał zabić żołnierza, który jako jedyny przeżył z całego garnizonu granicznego. Wziął przysmolone od ognia złote monety i srebrniki, które dał Gamaelowi. - Teraz jesteśmy kwita - odrzekł i ruszył w dalszą drogę.

Dla tych, którzy nie zrozumieli, ten rozdział ukazuje trudne początki tułaczki Xerona.

effendie PW
20 maja 2014, 08:55
Hmm może sie nie znam ale wydaje mi się, że kula ognia która zwęgliła wszystkich ludzi w promieniu kilku kilometrów była na tyle gorąca, że bez problemu stopiła srebro i złoto w jej centrum. Ba, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ta temperatura była tak duża, że złoto i srebro wyparowały.

Crystal Dragon PW
20 maja 2014, 12:59
Effendie, zasadniczo masz rację, jednak może na Antagarichu wskutek łączenia metali otrzymano metale imitujące złoto i srebro o bardzo wysokiej temperaturze topnienia.

snajpertv PW
22 maja 2014, 16:49
Według mnie drobnym przegięciem jest propozycja oberżysty o kupnie informacji.Effendie. Pamiętaj, że temperatura była rozłożona jednakowo bo z każdego zostawał popiół i osmalone kości.

Crystal Dragon PW
23 maja 2014, 17:23
A dlaczego według ciebie kupno informacji u oberżysty jest przegięciem? Dam przykład, że w H5 dostajesz porady za pieniądze.

A poza tym, poza poradami, co można by poprawić, możecie też mówić, co mi dobrze wyszło w zamieszczanych przeze mnie rozdziałach.

effendie PW
23 maja 2014, 18:06
Hmm jeśli temperatura była rozłożona jednakowo to zasadniczo są dwie hipotezy:
1) kula ognia miała od razu promień kilku kilometrów - w tym przypadku nie można właściwie mówić o jej wybuchu, po prostu pojawiła się w tym miejscu na parę sekund po czym znikła.
2) kula ognia rozszerzała się z centrum (karczmy) i w miarę rozszerzania kompensowała inteligentnie utratę temperatury aż do osiągnięcia określonego promienia x kilometrów i wtedy znikła. W tym przypadku kula musiała rozszerzać się ze sporą prędkością inaczej ludzie w karczmie byliby bardziej spaleni niż ci pare kilometrów od niej. No chyba, że rozchodziła się na zasadzie fali.

Crystal Dragon PW
23 maja 2014, 18:10
To ta druga opcja. Rozchodziło się wszystko na zasadzie fali.

Crystal Dragon PW
28 maja 2014, 16:45
W końcu, po sporych trudnościach napisałem kolejny rozdział mej książki. Ale od razu mówię, że uważam, że nie wyszedł mi idealnie. Mam nadzieję, że wasze oceny pomogą mi w poprawie.
PS: Ostatnio praktycznie nikt nie ocenił poprawki drugiego rozdziału. Zachęcam was, abyście również go oceniali.

Miłej lektury wam życzę(znowu).

Rozdział 3

      Ostatnio Xerona gnębił pewien koszmar. Pojawiał się w ciemnym pomieszczeniu, w których jego jedyną widoczną częścią były widoczne wrota do sali tronowej. Uzbrojony był w swój pancerz i potężny ognisty miecz. Kiedy rozglądał się po pomieszczeniu, bezskutecznie próbując cokolwiek dojrzeć, z ciemności wyłoniła się para królewska - Roland Ironfist i Katarzyna Gryphonheart, którzy rzucili się na zdezorientowanego kreegana. Bezskutecznie próbowali zakończyć żywot Xerona, który miał nad nimi zdecydowaną przewagę, raniąc go i nawet godząc mieczem, jednak kreeganin nie przejmował się tymi ciosami. Ogarnięty olbrzymią nienawiścią do całego rodzaju ludzkiego i innych bezużytecznych istot Xeron, w końcu powalił Rolanda i Katarzynę potężnym ciosem miecza. Kiedy miał zadać ostateczny cios, poczuł w swym barku strzałę. Demon klęknął, sycząc z bólu, co dało Rolandowi i Katarzynie trochę czasu, aby powstać z ziemi i oddalić się. Mimo że Xeron nie widział oblicza strzelca, doskonale wiedział, kto to jest. To Gelu, ten przeklęty pół - elf z Vori, do którego kreeganin pałał ogromnym gniewem. Kiedy demon nadal klęczał, Roland wymierzył mieczem prosto w jego kark, lecz kiedy wykonał cięcie, jego oczom ukazał się jedynie jarzący się ogień. Kiedy zastanawiał się, gdzie jest ten przeklęty kreeganin, niespodziewanie wybiegł na niego gotowy zadać śmiertelny cios. Niespodziewanie Rolanda ocaliła Katarzyna, powalając Xerona i siebie na ziemię. Kiedy demon postał, poczuł w plecach i barkach następne strzały, jednak nie ugiął się i dalej atakował Rolanda i Katarzynę. W końcu Gelu postanowił użyć czegoś mocniejszego. Naciągnął na cięciwę strzałę z żelaznych drzew AvLee, niezwykle potężną i znacznie większą niż tradycyjne drewniane strzały. Wypuszczona z łuku świsnęła w wbiła się prosto w serce Xerona, przechodząc na wylot. Tym razem nawet gniew kreeganina nie był zdolny utrzymać go przy życiu, Kiedy bezwładnie leżał na ziemi, ku jego oczom ukazał się przerażający dla niego obraz. Katarzyna wbiegła do sali tronowej, pozbawiając życia króla Lucyfera oraz ostatnich kreegan, a Roland podszedł do leżącego Xerona, dzierżąc w ręku zdobiony sztylet z żelazną pięścią - herbem Ironfistów. Kiedy oręż kierował się w jego głowę, Xeron nie mógł nic zrobić. I nagle się zbudził. Okazało się, że zasnął, strudzony wędrówką. Kiedy rozmyślał nad swym snem, klęknął i wydobył z siebie głośny krzyk rozpaczy. Ten sen nie był zwykłym - miał dręczyć Xerona, przypominać mu, że zmarnował szansę ocalenia Eofolu. Piekielne serce demona nie wytrzymało. W jego oczy wydobył się szloch. Jednak ruszył dalej, rozmyślając, kiedy skończy się ten przeklęty las.
      Ale przecież ta mroczna, rozpaczliwa egzystencja nie mogła trwać długo. Po długiej i wyczerpującej wędrówce przez las na Xerona wypadło parę czartów, gogów i chochlików. Zaraz po nich wybiegła wysoka, rogata, umięśniona postać w dobrze wykonanym pancerzu, takim, jaki nosili kreeganie. W rękach trzymała zakrzywioną kosę z rozżarzonym ostrzem. Nie było wątpliwości - to był kreeganin. Zarówno i Xeron, jak i grupa uciekinierów byli zaskoczeni. Lecz kiedy mieli się do siebie wysłowić, usłyszał głośny szczęk oręża, który wydobywał się ze wschodniej części lasu Erathiańskiego. To była dosyć spora grupa krzyżowców. Kiedy tylko demony to usłyszały, zaczęły wznawiać ucieczkę. Lecz nagle zdarzyło się coś, co wprawiło całą grupę w oniemienie. Tajemniczy wędrowiec sam rzucił się na wybiegające na ścieżkę wojska, na dodatek bez niczyjej pomocy pozbawiając rycerzy kończyn, głów oraz żłobiąc głębokie blizny w ich ciałach. Kiedy niedobitki krzyżowców zorientowały się, co się dzieje, natychmiast rzuciły się do ucieczki, jednak bezowocnej. Xeron wzniósł rękę do góry i, wydając potężny ryk wywołał potężny błysk, który oślepił uciekających krzyżowców, w tajemniczy sposób nie wyrządzając krzywdy demonom. W końcu kreeganin pod płaszczem zakończył cierpienia leżących na ziemi i oślepionych rycerzy, łamiąc i skręcając im karki. Przerażone, tak samo jak zdumione demony znieruchomiały na widok siły tajemniczej postaci. Lecz ten strach ujawnili wyrazem twarzy i niespokojnymi krokami do tyłu wtedy, gdy Xeron zaczął się kierować ku nim. Lecz gdy kreeganin zdjął kaptur z twarzy, na twarzach demonów ukazała się rzadko spotykana u nich radość. Rozpoznali w nim swojego dawnego wodza, towarzysza broni. Lecz po chwili pokłonili się przed jego obliczem. Pierwszy wydał głos kreeganin przewodzący grupie demonów:
- Witaj, nasz wodzu, Xeronie - rozpoczął - zwę się Ageron, porucznik sił zachodnich Eofolu... przynajmniej, dopóki istniał.
- Przestańcie! – ryknął Xeron – Nie ma już Xerona. Jestem piekielnym wędrowcem, tak jak wy pozbawionym domu. Moje życie nie ma już żadnego sensu. Teraz tułam się po tym świecie beż żadnego celu.
- Mimo to dołączymy do ciebie. Sami nie jesteśmy w stanie uciec z Erathii. Chociaż twoje życie straciło sens, nadal jesteś naszym towarzyszem, przerażającym Xeronem. Mimo że jesteśmy Keeganami, nie opuszczamy swoich pobratymców w trudnych chwilach.
- Zatem chodźcie. Może straciłem cel swojego życia, bynajmniej samotność mi nie odpowiada.
Kończąc rozmowę, grupa demonów znów zaczęła podążać po leśnej ścieżce prowadzącej bez końca donikąd.
      Kiedy zakończy się ta ścieżka? – Xeron wielokrotnie zadawał sobie to pytanie.
Lecz na tym pytania się nie kończyły. Podczas wędrówki przez Erathiański las Xeron i jego towarzysze poczuli mocny odór siarki, wydobywający się z lasu.
- Jak to możliwe – powiedział zdziwiony Agenor – że, będąc wiele kilometrów od Eofolu możemy wyczuć tu taki mocny odór, który czuć można tylko właśnie tam!
- Nie wiem, ale to podejrzane – odrzekł Xeron – Ageronie, zabierz ze sobą kilka czartów. Pójdziemy na zwiad.
Kiedy dwaj Keeganie przedostali się przez gąszcze i drzewa, ich oczom ukazała się niewielka polanka, prawie całkowicie pozbawiona roślinności. Gdzieniegdzie wyrastały małe, prawie łyse krzaczki. Na środku polanki pobłyskiwało niewielkie, zielone bajorko. W bajorze tym wylegiwał się smok, z którego skapywał dziwny płyn, również zielony. Sam smok był niezbyt duży, wysoki na chociaż dwa metry. Wyglądem przypominał zwykłe smoki, tylko pysk bestii znacząco się wyróżniał. Jego łuski również były koloru zielonego. Wokół legowiska bestii można było ujrzeć spaloną, popękaną ziemię. W szczelinach w ziemi widoczna była lawa. Czy to możliwe, żeby ów smok nauczył się w jakiś sposób zmieniać dane warunki na te, do których był przystosowany? Jeden z zaciekawionych stworem czartów podszedł do tego niezwykłego smoka, lecz kiedy go dotknął ręką, poczuł przeraźliwy ból na wewnętrznej stronie dłoni. Płyn zaczął wżerać się w skórę i rozprzestrzeniać się po jego ręce. Ta smocza wydzielina okazała się być stężonym kwasem. Po chwili bestia zionęła nim w wyjącego z bólu czarta, z którego w krótkiej chwili została tylko kupka jeszcze zżeranych przez kwas kości. Owo stworzenie zachwyciło Xerona do tego stopnia, że ukazał się smokowi. Ku zaskoczeniu Agenora i pozostałych czartów smok nie zionął swą żrącą wydzieliną w kreegana. Smok powoli zaczął podchodzić w kierunku tajemniczego wędrowca. Bestia chwyciła Xerona za ramię. Xeron odskoczył, obawiając się kwasu, lecz niestety trochę wydzieliny było już na jego płaszczu. O dziwo, wydzielina nie wżerała się kreeganowi w tkaninę. Najwyraźniej smok nabył zdolność zmieniania właściwości swej wydzieliny. Xeron zadziwiony całą sytuacją podszedł do Agenora w nadziei, że wie coś o tajemniczym smoku. Nagle Agenor powiedział:
- To niemożliwe. Tego smoka tu nie powinno być!
- Nie rozumiem cię, Agenorze - odparł Xeron - Mów jaśniej.
- Ten smok w ogóle nie pochodzi z tej planety! To kwasowy smok z Xeen!
- Co?! Więc jakim cudem jest tu z nami, na Antagarichu?!
- To długa historia, Xeronie - Ageron westchnął - Widzisz, podczas wojen ze starożytnymi, odkryliśmy, że najskuteczniejszą bronią przeciwko nim jest kwas. Na Xeen zauważyliśmy właśnie kwasowe smoki. Były wprost idealne; były przystosowane do tego samego środowiska, co kreeganie. Lecz z niewyjaśnionych przyczyn na Antagarich przywieźliśmy ich zaledwie kilka. W dodatku parę z nich uciekło. Te, które tu przetransportowaliśmy, znacząco wyewoluowały do takiej właśnie formy. Wiem o tym, bo sam uczestniczyłem w ich transporcie. Te smoki uwielbiają chaos i zniszczenie, a ty masz je we krwi. Nie dziwi mnie to, że ten smok tak cię polubił. A ten smok jest jeszcze młody. Wkrótce będzie znacznie większy.
- Brakowało mi właśnie takiego przyjaciela. Weźmiemy tego smoka ze sobą.
Po raz pierwszy od upadku Eofolu w kreegańskim sercu Xerona zagościła radość. Demony zabrały kwasowego smoka ze sobą w dalszą podróż.
       Nareszcie oczom Xerona ukazał się upragniony widok - wędrówka przez ten przeogromny las się zakończyła. Los znowu zaczął się uśmiechać do udręczonego kreegana. Na horyzoncie ujrzał swój cel - Steadwick, stolicę Erathii. Lecz kiedy demony miały przekroczyć granicę lasu, Xeron nagle zatrzymał całą grupę. I słusznie, gdyż tam, gdzie kończyła się leśna ścieżka, po jej bokach rosły sobie cztery gęste, symetrycznie położone do siebie krzaczki. Podejrzliwy kreeganin podszedł zobaczyć jeden z nich. Niespodziewanie ze wszystkich czterech krzaków wyłonili się kusznicy, a z lasu wybiegły erathańskie wojska. Wszystkie strzały poleciały w piekielnego wędrowca, lecz to go tylko rozjuszyło. Głupcy, nie znali ogromnej potęgi Xerona. Nagle w jego dłoni zapłonął żywy ogień, którym natychmiast zapłonęły krzaki, w których ukrywali się kusznicy. Niestety, w tym czasie rycerze wymordowali już znaczną część grupy demonów. Nagle uratował ich kwasowy smok, ziejąc w zbrojnych swą żrącą posoką. Mimo to erathiańskie wojska miały znaczną przewagę nad demonami. Kiedy Xeron zabijał kolejnego żołnierza Erathii, niespodziewanie został staranowany przez konnego. Po chwili odziany w ciężką zbroję mężczyzna przymierzył się do kolejnego ataku. I może by go wykonał, gdyby nie to, że kreeganin go ubiegł, zabijając śmiałka, jak i konia swym zardzewiałym mieczem. Lecz na nieszczęście umierający koń przygniótł go swym ciężkim cielskiem. Wściekły Xeron próbował się wydostać spod sorej wielkości zwierza, jednak ten był zbyt ciężki. Nagle Xeron, ujrzał widok, który całkowicie go załamał. Kwasowy smok, którego ogromnie polubił, został zabity ciosem maczugi w głowę. Bestia bezwładnie obaliła się cielskiem na ziemię. Xeron wydał z siebie ogłuszający krzyk rozpaczy. Lecz po chwili odczuł silne uderzenie w kark, zapewne maczugą. Teraz jedyne, co widział, to czarne plamy przed oczami, które momentalnie przeobraziły się w całkowitą ciemność.

Expert3222 PW
28 maja 2014, 18:07
Cytat:
w których jego jedyną widoczną częścią były widoczne wrota do sali tronowej
Wywal "widoczne"

Cytat:
Kiedy demon postał
powstał

Cytat:
niespodziewanie wybiegł na niego gotowy zadać śmiertelny cios. Niespodziewanie Rolanda ocaliła Katarzyna
Zamień drugie "niespodziewanie" na coś innego

Cytat:
Wypuszczona z łuku świsnęła w wbiła się
i

Cytat:
Kiedy bezwładnie leżał na ziemi, ku jego oczom ukazał się przerażający dla niego obraz
wywal "ku"

Cytat:
Mimo że jesteśmy Keeganami
r

Cytat:
Erathiański las
przymiotniki pisze się z małej

Cytat:
wydostać spod sorej wielkości zwierza
sporej

Cytat:
Nagle Xeron, ujrzał widok
wywal przecinek

Crystal Dragon PW
29 maja 2014, 14:04
Wielkie dzięki za wykrycie literówek, mój word niestety jest tępy:P.

Expert3222 PW
29 maja 2014, 15:09
Być może do sprawdzania interpunkcji przyda Ci się ta strona: http://www.przecinki.pl

Andruids PW
29 maja 2014, 21:30
Tak jak napisałem Ci już na czacie, wg mnie ta historia za wolno się rozkręca. Jest już 3 rozdział, a nie wiemy jaki jest cel Xerona. A żeby mieć dobry powód do czytania to powinniśmy znać już chociaż tyle. I najlepiej, żeby był to dobry cel, taki, który sprawi, że będziemy chcieli do niego doczytać. Bo nie obraź się, ale konkluzję dotarcia do niedobitka i usunięcia go, żeby nic nie wypaplał mógłbym dopowiedzieć sobie nawet w tej chwili i nie jest to najciekawszy wątek fabularny.

Ponadto potrzeba więcej postaci. Ciągłe opisywanie Xerona i jego złego humoru robi się trochę męczące. Nie ma nikogo, kto wprowadzałby trochę świeżości i urozmaicał dialogi. W dodatku wszystkie postacie, które wprowadzasz od razu giną.

A teraz konkretniej do poszczególnych części - cała sekwencja snu wydała mi się przede wszystkim niepotrzebną retrospekcją. Już tego wszystkiego byliśmy świadkami, nie musimy z taką dokładnością czytać o tym po raz drugi. Wolałbym, żeby sen był bardziej abstrakcyjny. Np. żeby postacie wrogów goniły go po tunelach Nighonu, zmieniały się w szkielety, smoki, rozlewały się w ciemności, czy coś takiego. Ale oprócz tego co jest z końcówką tego fragmentu? Szloch? Po pierwsze szloch to raczej niekontrolowany odruch, a nie coś co wydobywa się z oczu. Ryk rozpaczy całkowicie wystarczy. Ewentualne mimowolne łzy goryczy, jeśli już koniecznie chcesz skłonić swojego bohatera do płaczu.

Potem smok. Pomysł bardzo fajny, ale ponowne wkładanie całego tłumaczenia w usta jednego z kreegan (podobnie jak w przypadku zajścia ze spektrą) już nie. Postacie nie muszą wszystkiego wiedzieć. Na dobrą sprawę czytelnik też nie. Będzie dla niego bardziej atrakcyjny "jakiś dziwny smok, którego nie było w żadnych heroesach", niż dokładne opowiedzenie skąd się tu wziął, nazwa Xeen, która niekoniecznie mu coś powie i naciągane tłumaczenie Agenora, że wszystko to część planu kreegan, mimo, że nie ma to poparcia w żadnej kampanii. Moim zdaniem lepiej będzie jak to usuniesz, albo dasz jako trochę krótszą narrację. Kreeganie mogą wiedzieć tylko, że te smoki są niebezpieczne i są doskonałą bronią, jeśli ktoś umie je oswoić.

Crystal Dragon PW
1 czerwca 2014, 22:24
Przepraszam cię, Droidzie, że długo nie odpisywałem. Miałem mało czasu. Ale do rzeczy:
1. Celu nie chciałem ujawniać, żeby czytelnik z ciekawości czytał, jaki będzie ten cel. A usunięcie świadka to watek poboczny, taki, który ma dać do książki trochę więcej akcji oraz żeby nie znudzić czytelnika.
2. Sekwencja snu specjalnie była sceną walki Xerona z rolandem, gdyż miała mu przypominać i go gnębic, że zmarnował szansę ocalenia eofolu. Ale urozmaicę te sekwencje.
3. Co do smoka, faktycznie przesadzam z wyjaśnieniami. Zmienię ten fragment.
4. Nie wspominałem, że ageron zginął, jedynie spora część czartów zginęła. Przy dmoku po prostu błędnie napisałem, że zginął. A WoGóle, ageron jeat postacią, która ma na cb lu właśnie urozmaicić dialogi. Generalnie mam już plan na poprawę.
Ps: mógłbyś ocenic tez poprawkę drugiego rozdziału? Dyskusja na temat, czy kula ognia miała roztopic monety nie jest wystarczająca:P.

Andruids PW
1 czerwca 2014, 23:15
Co do drugiego rozdziału, jest lepiej niż wcześniej. Brak komentarza w tym względzie możesz interpretować jako brak zastrzeżeń z mojej strony : )
strona: 1 - 2 - 3 ... 6 - 7 - 8 - 9
temat: [książka] Piekielny wędrowiec

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel