Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Po cmentarzu włóczy się:
   Kuririn
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Jarmark Cudówtemat: [książka] Piekielny wędrowiec
komnata: Jarmark Cudów
strona: 1 - 2 - 3 ... 5 - 6 - 7 - 8 - 9

Crystal Dragon PW
30 kwietnia 2014, 16:46
Qgólnie dźwięki potworów słychać, ale nie ma żadnej melodii, a jak kr\toś coś mówi to straszne echo się robi.

Garett PW
30 kwietnia 2014, 16:52
Ja tak mam z MM6, patch który zlinkowałem powinien to naprawić.

Kastore PW
30 kwietnia 2014, 16:54
Ściągnąłeś patch Moka?

Crystal Dragon PW
1 maja 2014, 18:43
Zainstalowałem patch,ale nadalnie ma muzyki w lokacjach, naprawiły się tylko wypowiedzi postaci.

Kastore PW
1 maja 2014, 19:25
Jaką masz wersję?

Expert3222 PW
1 maja 2014, 22:25
Skąd masz MM7? Jak z Antologii, to muzyka powinna grać bez problemu. Sprawdź czy masz pliki .ogg w folderze Music.
Jeżeli z jakiegoś innego wydania, to najlepiej zainstaluj patch grayface'a i:
1.W pliku mm7.ini ustaw:
PlayMP3=1
Jeżeli chcesz zapętloną muzykę, to MusicLoopsCount=0
2.Pobierz muzykę do MM7 z tego tematu, zmień odpowiednio nazwy plików, utwórz folder Music jak nie masz i wklej tam pliki.

Crystal Dragon PW
3 maja 2014, 18:52
Dobrze, zapomnijmy o moim problemie z M&M7, już go rozwiązałem. Mam jeszcze parę informacji:
1. Niedługo będę zamieszczał ilustracje do książki mojej koleżanki.
2. Poprawiony drugi rozdział pojawi się w środę, czwartek lub wcześniej.
W tym czasie możecie dalej oceniać (mam na myśli istoty, które owej książki jeszcze nie widziały) i poprawiać błędy.

Kryształowy smok.

Crystal Dragon PW
3 maja 2014, 20:34
Po raz kolejny zamieszczam rozdział 1. Następnym razem poprawki nie zamieszczam!
Ale opinie i porady zamieszczajcie dalej.
Robiłem to w pośpiechu, gdyż:
1. Nie miałem za wiele czasu.
2. Ciężko mi się było rozczytać w postach, co poprawiłem, a co nie.
więc niedoróbki mogą się pojawić.

Rozdział 1


  Odzyskuje przytomność. - powiedział czart.
Moja głowa. Co się stało? - zapytał Xeron, zupełnie nieświadomy, co się dzieje wokół niego. Gdy przetarł oczy, ukazała mu się ogniście czerwona twarz czarta w towarzystwie kilku innych demonów. Całkowicie zapomniał, co się działo, zanim stracił przytomność.
- To już koniec. Koniec kreegan. Koniec Eofolu. - Powiedział jeden z demonów.
Kiedy sens tych słów dotarł do Xerona, ten znieruchomiał. Nie mógł zrozumieć, dlaczego. Przygniecenie przez wieżę i utrata przytomności wywołały w nim zapomnienie i amnezję. Zszokowany i zdenerwowany zapytał straszliwym tonem:
- Czemu?
Jeden z czartów przestraszonym tonem odpowiedział:
- Stolica upadła.
  Te słowa odświeżyły Xeronowi pamięć. Przypomniał sobie to, co się zdarzyło w twierdzy Kreelah. Te wszystkie martwe ciała, zarówno elfów, lodowych i powietrznych kreatur, jak i jego pobratymców. Przed nim stanęła szansa odwrócenia biegu tego, co miało się stać. Gdyby nie Gelu. Gdyby tylko się nie pojawił, Eofol jeszcze by istniał. Gdyby nie on. Zebrał w sobie całą swoją niewyżytą furię i nienawiść, rycząc i wykrzykując klątwy i inne przekleństwa. Nagle spojrzał na jednego z demonów swymi zalanymi krwią oczami. - Gdzie jesteśmy?! - zadał pytanie Xeron, rozglądając się wokół. Jednak nie mógł ujrzeć zbyt wiele. Parę metrów dalej nic nie dało się zobaczyć. Zauważył w połowie wypaloną pochodnię wiszącą na kamiennej ścianie oraz leżącą pod nią w połowie zniszczoną zbroję należącą do niego. Podniósł swoje pokryte bliznami, czerwone ciało i sięgnął po pochodnię. Jego towarzysze zaciągnęli go do jakiejś groty, mimo to słyszał głuche wycie ognistych ptaków i innych znad sklepienia, więc zorientował się, że są gdzieś pod stolicą. Przed sobą ujrzał leżący szkielet jakiegoś nieszczęśnika. Obok niego leżał stary, już pordzewiały miecz. Pozbawiony swojego ognistego ostrza, Xeron schylił się po tą nędzną namiastkę broni i schował ją za pas. Nagle kątem oka zauważył cień, który nie należał do niego, czartów, ani demonów. Zanim zdążył obrócić się i sprawdzić jego pochodzenie, kształt zniknął w czeluściach groty.
- Gdzie wy mnie zanieśliście? - zapytał zaniepokojony.
- Dowódco, zabraliśmy cię do podziemnego schronu władcy, który był podarkiem od lordów Nighonu.
Kiedy dotarły do niego te słowa, Xeron znieruchomiał. Jego towarzysze nie mieli pojęcia, na jakie cierpienia się skazali. Ogarnął go strach oraz jednocześnie nienawiść i wściekłość wobec demonów, a oczy znowu zaszły mu krwią. Wplątali się w pułapkę, z której nie ma wyjścia. Podbiegł do jednego z czartów, zabijając go znalezionym zardzewiałym mieczem, co zarówno zaskoczyło resztę zgrai czartów, jak i przeraziło.
- Głupcy! Wprowadziliście nas w pułapkę bez wyjścia i skazaliście na pewną śmierć! - Mówił Wściekły Xeron.
- Ale przecież Nighon jest naszym sojusznikiem. - Odpowiedział jeden z pozostałych demonów, podczas gdy martwy czart bluzgał wokół jego palącą krwią, a całe skalne podłoże wokół niego zalało się nią. Reszta demonów widząc masakrę odsunęła się ze strachu, spoglądając na Xerona i na zwłoki z nieukrywanym niepokojem, czekając na rozkazy ich dowódcy.
- Prawda jest taka, że z tych tuneli nie da się wyjść! - Wydusił Xeron, po czym westchnął. - Dziesięć lat temu było tu podziemne trzęsienie ziemi, które odcięło przebywające tu demony i inne istoty od ziemi. Niewiele kreegan o tym wiedziało. Z nieznanych mi powodów Lucyfer kazał wymordować wszystkich, którzy wiedzieli cokolwiek. Tylko mnie zostawił przy życiu. Nigdy nie wyjaśnił, dlaczego zabił innych. Jednak są pogłoski, że żyją tu nieoswojone czarne smoki i inne różnorakie kreatury.
Xeron zaczął się zastanawiać, co począć. Niedobitki obrońców czekały na jego decyzję. Wyładowanie wściekłości pozwoliło mu oczyścić umysł i spokojnie pomyśleć nad zaistniałą sytuacją, szacując skutki możliwych decyzji. Po chwili oznajmił:
- Nie możemy uciec z tego miejsca, gdyż Kreelah patrolują żywiołaki. Jeśli odkryją to miejsce, znajdą nas, a jeśli pójdziemy w głąb tuneli, jest nadzieja, że uda nam się uciec. Na szczęście pamiętam drogę do wyjścia.
Kończąc to zdanie ruszył do tunelu, który był przed nim, a wraz z nim jego kompani, którzy pokładali nadzieję w swym dowódcy.
  Idąc dalej Xeron i reszta czartów błądziła bez przerwy w mrocznych zakamarkach tuneli zbudowanych przez lordów Nighonu. Często spotykali murszejące szkielety nieszczęśników, na których widok wyobraźnia tworzyła straszliwe obrazy męk, tortur i w końcu śmierci. Powoli zaczęli odchodzić od zmysłów. Widzieli swoje wyobrażone koszmary, z czasem niektórzy nie byli w stanie iść dalej. Taki los spotkał drugiego adiutanta, który ocalił Xerona przed śmiercią na murach Kreelah. Zaczął bredzić, że widział Katarzynę dzierżącą Ostrze Armageddonu, która szarżowała na niego z szaleńczym uśmiechem na ustach i płonącymi nienawiścią do kreegan oczami. W końcu jego umysł zaniknął wśród wyobrażeń i korytarzy bezkresnych tuneli. Towarzysze zostawili go na pastwę jego spaczonych myśli i kreatur ukrywających się w szczelinach i grotach. Tylko Xeron pozostawał nieugięty. Do czasu.
  W dalszym ciągu maszerując poprzez korytarze Nighonu Xeron spostrzegł w odgałęzieniu korytarza tajemniczy błysk. Zainteresowany kazał demonom poczekać i poszedł w jego kierunku. W jego głębi napotkał kolejny oparty o skalną ścianę szkielet. Jednak różnił się od innych słabo świecącymi, zielonymi oczodołami. W jego ręku zobaczył błyszczący, piękny kamień szlachetny. Na nieszczęście Xeron nie dostrzegł jego jarzących się oczodołów. Nagle szkielet rzucił się z krzykiem na dowódcę kreegan. Xeron spojrzał w jego jarzące się oczodoły. Niestety to, co tam ujrzał przełamało jego wolę i zmiękczyło umysł. Nagle zobaczył swoją postać, ale potwornie wychudzoną i powoli umierającą. Uwierzył, że właśnie tam jest. Skończyło mu się pożywienie. W ręku ściskał kamień znaleziony w rękach szkieleta, do którego bez przerwy przyciskał do siebie. Poczuł ból w wychudzonych kończynach. Spostrzegł, że bez przerwy podgryzały go szczury. W końcu Xerona zauważyły dwa smoki, czarne jak noc - to były właśnie czarne smoki. - Nie odbierzecie mi mojego skarbu! - Krzyczał do ogromnych rozmiarów jaszczurów. Rozerwały nieszczęsnego dowódcę kreegan na pół i pożarły. Przynajmniej umysł Xerona w to uwierzył. Przerażony Xeron zaczął krzyczeć i panikować, po czym upadł. Szkielet wymierzył złamane ostrze w jego czarcie, nienawistne serce. Już miał zakończyć lamenty Xerona, gdy ocalił go jeden z czartów, które usłyszały jego krzyki, roztrzaskując szkieletowi czaszkę swoimi czerwonymi łapami. Szczątki rozsypały się na Xerona, spanikowanego i nie mogącego wypowiedzieć żadnego słowa. Jego oczy wszędzie widziały czarne smoki lub podobne do nich kreatury. Wierzył, że wszystkie chcą odebrać mu tajemniczy klejnot. Gdyby nie kreeganie, którzy z nim byli, zapewne podzieliłby los drugiego adiutanta. Najsilniejszy ze wszystkich czart wziął nieszczęsnego dowódcę kreegan na swoje barki. Jednak po chwili Xeron mógł znowu sam chodzić, ale dalsza podróż po tunelach wykańczała demony i ich dowódcę.
  Niestety, poprzednie spotkanie z szkieletem uwolniło z umysłu Xerona jego najpotworniejsze lęki. Na domiar złego zapomniał wszystkich swoich zaklęć oraz, co najgorsze, drogę do wyjścia z tych tuneli, o czym na szczęście czarty nie miały pojęcia. Na każdym skrzyżowaniu i zakręcie zdawało mu się widzieć połyskujące, ogromne smocze ślepia i lecący z paszczy kreatury palący ogień. Jednak Xeron był świadom tego, że to jedynie obrazy jego lęków, które wywołała w nim tajemnicza, szkieletopodobna kreatura. Cały czas wmawiał sobie, że ma przywidzenia. Wiedział, że jeżeli nie wytrwa, te tunele go wyniszczą. Jednak stawał się coraz bardziej niepoczytalny, w końcu znowu nie był w stanie chodzić. Co jakiś czas jego towarzysze słyszeli jego krzyki i lamenty na widok wyolbrzymionych kreatur. Krzyczał do towarzyszy, że nie odbiorą mu jego skarbu. W końcu czarty zaczęły się zastanawiać, czy spanikowany i oszalały Xeron jest im jeszcze potrzebny.
- Słuchajcie - Zaczął jeden z czartów - Po co nam on? Przecież jemu wcale na nas nie zależy, a właśnie od takich jak on doznawaliśmy najwięcej krzywd.
- Może i tak - włączył się drugi - ale to on zna drogę do wyjścia z tego miejsca.
- No i co z tego? W tej chwili jest dla nas bezużyteczny. Musimy go nieść cały czas, a z jego ust wychodzi tylko niezrozumiały bełkot. Jego znajomość, drogi, zarówno jak on sam jest teraz w ogóle niepotrzebna!
- A jak wtedy stąd wyjdziesz?
- Wolę trafić o własnych siłach, niż czekać, aż zacznie znowu normalnie mówić!
- Zatem idź sam! A ci, którzy mają takie samo zdanie jak on, niech idą z nim, a reszta niech podąża ze mną.
Wobec tej kłótni czarty i demony podzieliły się na dwie grupy, a każda z nich poszła w swoją stronę, jednak niewiadome było, kto przeżyje.
  Na jednym ze skrzyżowań czarty z Xeronem na barkach spotkały dość dziwną istotę. Potwór nie posiadał oczu, mimo to dobrze orientował się w tunelach. Jego kończyny były blade i wychudzone, a on sam był garbaty. Wyglądał na sędziwego. Podpierał się prymitywną włócznią z grubej, ociosanej gałęzi i kamiennym trzonkiem. On sam zląkł się i cofnął do tyłu na widok ogromnych, umięśnionych istot posiadających rogi i o czerwonej skórze. Czarty zdziwiły się, jak wychudzony, stary potwór był w stanie przetrwać tu tyle czasu. Po chwili zebrał odwagę i zaczął przemawiać do zdumionych czartów.
- Jesteście pierwszymi, żywymi istotami, które spotkałem. Zwykle wyczułem tylko szczątki i murszejące szkielety biedaków, którzy utknęli tu i oszaleli z braku światła, wody i pożywienia.
- Kim jesteś? - Spytał się jeden z czartów.
- Jestem troglodytą, mieszkańcem tych podziemnych tuneli. Wy zapewne jesteście czartami. W Nighonie zwą mnie Darkarius. Będąc tutaj nie oszalałem, bo nie mogłem zobaczyć nic strasznego i mrocznego. Poza tym my, troglodyci, umiemy rozeznać się w tunelu i ciemnościach. Żywiłem się gnijącymi ciałami biedaków, którzy tu utknęli. A wy skąd pochodzicie? I kim jest wasz towarzysz, którego nosicie?
- Uciekamy przed wojskami Katarzyny, które zniszczyły nasze królestwo. A ten, którego nosimy to Xeron, nasz dowódca. Napadła go jakaś tajemnicza kreatura o wyglądzie szkieleta.
- Pokażcie go. Zobaczę co da się zrobić.
Czart trzymający Xerona na barkach położył go przed troglodytą, który zaczął go oglądać. Po głębokim spojrzeniu w oczy wziął jakąś fiolkę ze świecącym się płynem w środku, po czym napoił ją Xerona. W fiolce znajdował się Eliksir Czystego Umysłu.
- Co się stało? - spytał Xeron.
- Napadła cię spektra. - odpowiedział Darkarius.
  Spektra to nie jest do końca nieumarły. Jest to postać eteryczna, która ma wygląd taki, jak za życia. Mimo to mogą się wcielić w przedmioty i ciała. Atakują nieostrożnych podróżników tym, co mają pod ręka i wspomnieniami ze swojej straszliwej śmierci.
- Kim jesteś?
- Troglodytą. Utknąłem tu parę lat temu. Wiem, że chcesz stąd wyjść. Zaprowadzę was do niego. I tak beze mnie nie wyszlibyście stąd żywi. Trzęsienie ziemi zmieniło kierunek niektórych tuneli.
- Zatem prowadź - Odpowiedział Xeron.
Kończąc to zdanie, Darkarius zaczął prowadzić Xerona i resztę kreegan przez tajemnicze tunele.
Bez przerwy wędrując przez skrzyżowania tuneli napotkali coś, co nie mogło powstać samo z siebie - żelazne drzwi. Demony nie pohamowały ciekawości i otworzyły je. Teraz właśnie odkryli tajemnicę martwego Lucyfera Kreegana. W środku niewielkiej "komnaty" były ukryte jego skarby, trofea, korony, i przeróżny złoty oraz magiczny oręż. Kątem oka demony spostrzegły emanujące dziwną energią pojemniki, w których znajdowały się tajemnicze metalowe przedmioty. Lecz czarty wśród tych skarbów ujrzały zwłoki czartów i demonów, które wyglądały na rozszarpane i pogryzione. Zwłoki po części ocalały, więc czarty i demony znieruchomiały, kiedy spostrzegły oblicza swoich towarzyszy, którzy odłączyli się od grupy.
- Głupcy! krzyknął Darkarius - Zamknijcie te wrota! Tam jest wielkie niebezpieczeństwo!
  Wtem Xeron ujrzał swój największy lęk. Z ciemności wynurzyła się jaszczurza, ponad piętnastometrowa postać. Miała łuski czarne jak noc, ostre, ogromne pazury, a jej ogromne oczy połyskiwały płomieniami. Stwór przeraził czarty oszałamiającymi rozmiarami. Nie przypominał zwykłego smoka. Zamaskowany przez fiolkę czystego umysłu strach uwolnił się z jego umysłu. Bestia zionęła ogniem w niczego nie spodziewające sie demony, które zrozumiały, w jak wielkim są niebezpieczeństwie. - Smok! - Krzyknął jeden z czartów. Ogień spalił Darkariusa i prawie wszystkie demony. Spanikowanemu Xeronowi i dwóm czartom w ostatniej chwili udało się uciec. Bestia poczęła ich gonić, nawet przez ciasne korytarze, przez co tunele zaczęły się trząść. Mijając losowo wybrane korytarze Xeronowi na szczęście udało się dobiec do wyjścia. Ale czy to na pewno było szczęście? Wyjście było zawalone głazami. Smok zapędził go w ślepą uliczkę. Na minie Xerona wyraźnie było widać jego strach. Bestia z rykiem zaszarżowała w kierunku kreegana, który, jak się zdawało, nie mógł nic zrobić. W tym momencie Xeron przeciwstawił się swojemu lękowi. Wziął miecz wbity w szkielet obok, po czym skupił całą swoją nienawiść w jego ostrzu. Jego ciało niespodziewanie zrobiło się bardziej czerwone, czując ogromny przypływ siły. Rzucił mieczem z całej siły w nienaturalnej wielkości bestię. Miecz przeszedł na wylot przez jego żelazne, niezwykle wytrzymałe łuski i wbił się prosto w serce jaszczura przechodząc na wylot, który, upadając ryknął i padł u stóp kreegana, który jeszcze nie tak dawno bał się czarnych smoków.
Jednak potężny upadek gada wywołał trzęsienie ziemi. Na szczęście dla Xerona głazy sprzed wyjścia obsunęły się, a Xeron mógł uciec. Jednak czarty, które z nim były, nie miały tyle szczęścia, wszakże przygniotły ich spadające ze stropu głazy.
  Ostatni z kreegan wydostał się z tunelu, który dosięgła zagłada. Nareszcie mógł zobaczyć światło i świat z zewnątrz. Ale dla Xerona to był dopiero początek wiecznej tułaczki po Antagarichu. Zabrał z leżących obok szczątków szkieleta czarne szaty, poczym się nią nakrył i stary miecz, który włożył za pas. Teraz nie był już Xeronem, ale czymś gorszym, bardziej nienawistnym. Stał się piekielnym wędrowcem, pozbawionym sensu życia oraz miejsca, które byłoby dla niego domem i z sercem przepełnionym nienawiścią do wszystkiego, co żyje.

Końcówki nie poprawiłem, gdyż następne rozdziały nie zgadzałyby się z tym.

Wasz kryształowy smok.

Eternal PW
3 maja 2014, 20:44
Pominąłeś moje poprawki. Sugeruję wstawić je prosto do tekstu, skoro nie zamierzasz znowu zamieszczać przeróbki.

Expert3222 PW
3 maja 2014, 20:56
Dostrzegłem dwa bardzo dziwne błędy:
1.Skoro z tych tuneli nie da się wyjść, to jak weszli?
2.Skoro z tych tuneli nie da się wyjść, to skąd Xeron mógł pamiętać drogę do wyjścia?

Garett PW
4 maja 2014, 15:41
@Expert3222

Jesteś albo strasznie czepialski, albo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Nie mogli wyjść tą samą drogą, bo żywiołaki by ich zabiły, a Xeron znał drogę do zawalonego wyjścia, gdyż wiedział o tunelu i prawdopodobnie widział jego plany.

Kastore PW
4 maja 2014, 19:34
Garett:
Jesteś albo strasznie czepialski, albo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
Przecież wyszli z tuneli, z których nie da się wyjść. :P

Crystal, sugeruję abyś na spokojnie przeczytał cały ten tekst i usunął błędy w pisowni. To co mnie się udało zauważyć - Rozdział 1.. :P
Hint - "Czemu" to błąd! Powinno się mówić "Dlaczego". W książkach nie powinno się to zdarzać.
Usunąłem "z krzykiem" i moment o zapomnieniu wszystkich zaklęć. Pamiętaj, zawsze zdradzaj 2+2, ale do czterech niech sami dojdą. (Bądź też 2+x=4 i niech do dwóch dojdą sami :P)
Jeszcze sugeruję, abyś zapoznał się z tym - klik.

No, to tyle ogłoszeń z mojej strony.

Crystal Dragon PW
5 maja 2014, 19:40
1. Przepraszam Eternal, za duzo sie spieszyłem. Wprowadzę twoje poprawki w wolnej chwili.
2. Garetowi dziękuję za wyjaśnienie koledze tego, czego nie rozumiał.
3. Kastorowi dziękuję za podanie linku i ogólne porady.
Za tydzień (lub wcześniej) rozdział 2.

Kryształowy smok

Garett PW
5 maja 2014, 22:19
bobro-koto-kastrat:
Hint - "Czemu" to błąd! Powinno się mówić "Dlaczego". W książkach nie powinno się to zdarzać.
To akurat jest zależne od postaci, Kreeganie(i demony) raczej nie dbają o poprawność językową, więc Xeronek mógł sobie powiedzieć (dla)czemu :P.

Miałem troszkę czasu, przeczytałem, więc skomentuje:
1.Spektrum brzmi lepiej niż Spektra!
2.Nadal będę ci marudził o sytuacji z Darkariusem, jak Xeron taki zły to dlaczego nie spróbował groźby w styl "wyprowadź nas stąd albo zginiesz", troglodyta to troglodyta, przestraszyłby się i ich wyprowadził.
3.Tak sobie myślę... zamiast zwykłego rzucenia mieczem w Smoka, Xeron mógł przerażony natrafić ręką na miotacz i przypadkowo wystrzelić, oraz tym samym usmażyć gada.

...

YYY... aaa co mi tam, jak ty się wszędzie reklamujesz to ja też mogę. Chciałeś zobaczyć moje wypociny to masz:
1.Karty postaci do Cave Combat (potrzebne aby cokolwiek zrozumieć :P).
2.Pierwsze opowiadanie.
3.Drugie opowiadanie, można jeszcze oceniać! :P

Reklama została stworzona przez firmę Spam Spółka Troll. :P

Crystal Dragon PW
7 maja 2014, 13:51
Cytat:
To akurat jest zależne od postaci, Kreeganie(i demony) raczej nie dbają o poprawność językową, więc Xeronek mógł sobie powiedzieć (dla)czemu :P.

To akurat mi nie przeszkadza. Może być tak i tak. Będzie chodziło o to samo.

Cytat:
Miałem troszkę czasu, przeczytałem, więc skomentuje:
1.Spektrum brzmi lepiej niż Spektra!
2.Nadal będę ci marudził o sytuacji z Darkariusem, jak Xeron taki zły to dlaczego nie spróbował groźby w styl "wyprowadź nas stąd albo zginiesz", troglodyta to troglodyta, przestraszyłby się i ich wyprowadził.
3.Tak sobie myślę... zamiast zwykłego rzucenia mieczem w Smoka, Xeron mógł przerażony natrafić ręką na miotacz i przypadkowo wystrzelić, oraz tym samym usmażyć gada.

1. Ile ty mnie jeszcze zamierzasz tym męczyć?? Ale dobra, zmienię to.
2. Dlaczego miałby wrzeszczeć na sojusznika i grozić mu śmiercią?? Ale dobra, pomyślę nad tym.
3. Zamierzałem tu zrobić tak, żeby Xeron przełamał lęk nad czarnymi smokami, a nie "przypadkowo" strzelić w gada z miotacza. Ale też pomyślę.

I prośba do Kastora:
Chciałem pobrać poprawiony przez ciebie rozdział 1, ale coś się psuje i nie mogę tego pobrać. Powiedz po prostu, jakich zmian dokonałeś.

I co do rysunku:
Koleżanka go zrobiła. Zamieszczę go wkrótce pod warunkiem, że naprawię skaner.

To tyle.

Kryształowy smok.

Kastore PW
7 maja 2014, 13:56
Crystal:
Chciałem pobrać poprawiony przez ciebie rozdział 1, ale coś się psuje i nie mogę tego pobrać. Powiedz po prostu, jakich zmian dokonałeś.

Odzyskuje przytomność - powiedział czart.
Moja głowa. Co się stało? - zapytał Xeron, zupełnie nieświadomy, co się wokół niego dzieje. Gdy przetarł oczy, ukazała mu się ogniście czerwona twarz czarta stojącego w towarzystwie kilku innych demonów. Całkowicie zapomniał co się działo, zanim stracił przytomność.
- To już koniec. Koniec kreegan. Koniec Eofolu - powiedział jeden z demonów.
Kiedy sens tych słów dotarł do Xerona, ten znieruchomiał. Nie mógł zrozumieć dlaczego. Przygniecenie przez wieżę i utrata przytomności wywołały w nim zapomnienie i amnezję. Zszokowany i zdenerwowany zapytał:
- Dlaczego?
Jeden z czartów przestraszonym tonem odpowiedział:
- Stolica upadła.
Te słowa odświeżyły Xeronowi pamięć. Przypomniał sobie to, co się zdarzyło w twierdzy Kreelah. Te wszystkie martwe ciała, zarówno elfów, lodowych i powietrznych kreatur, jak i jego pobratymców. Przed nim stanęła szansa odwrócenia biegu tego, co miało się stać. Gdyby nie Gelu. Gdyby tylko się nie pojawił, Eofol jeszcze by istniał. Gdyby nie on. Zebrał w sobie całą swoją niewyżytą furię i nienawiść, rycząc i wykrzykując klątwy. Nagle spojrzał na jednego z demonów swymi zalanymi krwią oczami. - Gdzie jesteśmy?! - zadał pytanie, rozglądając się wokół. Jednak nie mógł ujrzeć zbyt wiele. Zauważył jedynie w połowie wypaloną pochodnię wiszącą na kamiennej ścianie oraz leżącą pod nią uszkodzoną zbroję. Podniósł swoje pokryte bliznami, czerwone ciało i sięgnął po pochodnię. Jego towarzysze zaciągnęli go do jakiejś groty, ale mimo to słyszał głuche wycie ognistych ptaków znad sklepienia, więc zorientował się, że są gdzieś pod stolicą. Przed sobą ujrzał leżący szkielet jakiegoś nieszczęśnika. Obok niego leżał stary, już pordzewiały miecz. Pozbawiony swojego ognistego ostrza, Xeron schylił się po tę nędzną namiastkę broni i schował ją za pas. Nagle kątem oka zauważył cień, który nie należał do niego, czartów, ani demonów. Zanim zdążył obrócić się i sprawdzić jego pochodzenie, kształt zniknął w czeluściach groty.
- Gdzie wy mnie zanieśliście? - zapytał zaniepokojony.
- Dowódco, zabraliśmy cię do podziemnego schronu władcy, który był podarkiem od lordów Nighonu.
Kiedy dotarły do niego te słowa, Xeron znieruchomiał. Jego towarzysze nie mieli pojęcia, na jakie cierpienia się skazali. Ogarnął go strach oraz jednocześnie nienawiść i wściekłość wobec demonów, a oczy znowu zaszły mu krwią. Wplątali się w pułapkę, z której nie ma wyjścia. Błyskawicznie podbiegł do jednego z czartów, przebijając go znalezionym, zardzewiałym mieczem, co zarówno zaskoczyło resztę zgrai, jak i przeraziło.
- Głupcy! Wprowadziliście nas w pułapkę bez wyjścia i skazaliście na pewną śmierć! - mówił wściekły Xeron.
- Ale przecież Nighon jest naszym sojusznikiem - odpowiedział jeden z pozostałych demonów, podczas gdy umierający czart bluzgał wokół palącą krwią, a całe skalne podłoże wokół niego zalało się nią. Reszta demonów widząc agonię odsunęła się ze strachu, spoglądając na Xerona i na zwłoki z nieukrywanym niepokojem, czekając na rozkazy ich dowódcy.
- Prawda jest taka, że z tych tuneli nie da się wyjść! - wydusił Xeron, po czym westchnął - Dziesięć lat temu było tu podziemne trzęsienie ziemi, które odcięło przebywające tu demony i inne istoty od ziemi. Niewiele kreegan o tym wiedziało. Z nieznanych mi powodów Lucyfer kazał wymordować wszystkich, którzy cokolwiek wiedzieli. Tylko mnie zostawił przy życiu. Nigdy nie wyjaśnił, dlaczego zabił innych. Jednak są pogłoski, że żyją tu nieoswojone czarne smoki i inne, groźne kreatury.
Xeron zaczął się zastanawiać, co począć. Niedobitki obrońców czekały na jego decyzję. Wyładowanie wściekłości pozwoliło mu oczyścić umysł i spokojnie pomyśleć nad zaistniałą sytuacją, szacując skutki możliwych decyzji. Po chwili oznajmił:
- Nie możemy uciec z tego miejsca, gdyż Kreelah patrolują żywiołaki. Jeśli odkryją to miejsce, znajdą nas, a jeśli pójdziemy w głąb tuneli, jest nadzieja, że uda nam się uciec. Na szczęście pamiętam drogę do wyjścia.
Kończąc to zdanie ruszył do tunelu, który był przed nim, a wraz z nim jego kompani, którzy pokładali nadzieję w swym dowódcy.
Idąc dalej Xeron i reszta czartów błądziła bez przerwy w mrocznych zakamarkach tuneli zbudowanych przez lordów Nighonu. Często spotykali murszejące szkielety nieszczęśników, na których widok wyobraźnia tworzyła straszliwe obrazy mąk, tortur i w końcu śmierci. Powoli zaczęli odchodzić od zmysłów. Widzieli swoje wyobrażone koszmary, z czasem niektórzy nie byli w stanie iść dalej. Taki los spotkał drugiego adiutanta, który ocalił Xerona przed śmiercią na murach Kreelah. Zaczął bredzić, że widział królową Katarzynę dzierżącą Ostrze Armageddonu, która szarżowała na niego z szaleńczym uśmiechem na ustach i płonącymi nienawiścią do kreegan oczami. W końcu jego umysł zaniknął wśród wyobrażeń i korytarzy bezkresnych tuneli. Towarzysze zostawili go na pastwę spaczonych myśli i kreatur ukrywających się w szczelinach i grotach.
Tylko Xeron pozostawał nieugięty. Do czasu.
W dalszym ciągu maszerując poprzez korytarze Xeron spostrzegł w odgałęzieniu korytarza tajemniczy, seledynowy błysk. Zainteresowany kazał demonom poczekać i poszedł w jego kierunku. W jego głębi napotkał kolejny oparty o skalną ścianę szkielet. Jednak różnił się od innych słabo świecącymi, zielonymi oczodołami. W jego ręku demon zobaczył piękny, błyszczący kamień szlachetny. Xeron nie dostrzegł jarzących się oczodołów szkieletu. Nagle szkielet rzucił się na dowódcę kreegan. Xeron spojrzał w jego jarzące się oczodoły. Niestety to, co tam ujrzał przełamało jego wolę i zmiękczyło umysł. Nagle zobaczył swoją postać, ale potwornie wychudzoną i powoli umierającą. Uwierzył, że właśnie tam jest. Skończyło mu się pożywienie. W ręku ściskał kamień znaleziony w rękach szkieleta, którego bez przerwy przyciskał do siebie. Poczuł ból w wychudzonych kończynach. Spostrzegł, że bez przerwy podgryzały go szczury. W końcu Xerona zauważyły dwa smoki, czarne jak noc. - To były właśnie czarne smoki - Nie odbierzecie mi mojego skarbu! - Krzyczał do ogromnych jaszczurów. Rozerwały nieszczęsnego dowódcę kreegan na pół i pożarły. Przynajmniej umysł Xerona w to uwierzył. Przerażony Xeron zaczął krzyczeć i panikować, po czym upadł. Szkielet wymierzył złamane ostrze w jego czarcie, nienawistne serce. Już miał zakończyć lamenty Xerona, gdy ocalił go jeden z czartów, które usłyszały jego krzyki, roztrzaskując szkieletowi czaszkę. Szczątki rozsypały się na Xerona, spanikowanego i nie mogącego wypowiedzieć żadnego słowa. Jego oczy wszędzie widziały czarne smoki lub podobne do nich kreatury. Wierzył, że wszystkie chcą odebrać mu tajemniczy klejnot. Gdyby nie kreeganie, którzy z nim byli, zapewne podzieliłby los drugiego adiutanta. Najsilniejszy ze wszystkich czart wziął nieszczęsnego dowódcę kreegan na swoje barki, jednak po chwili Xeron mógł znowu sam chodzić. Dalsza podróż po tunelach wykańczała demony i ich dowódcę.
Niestety, poprzednie spotkanie ze szkieletem uwolniło z umysłu Xerona jego najpotworniejsze lęki. Na domiar złego zapomniał drogę do wyjścia z tuneli, o czym na szczęście czarty nie miały pojęcia. Na każdym skrzyżowaniu i zakręcie zdawało mu się widzieć połyskujące, ogromne, smocze ślepia i lecący z paszczy potwora palący ogień. Jednak Xeron był świadom tego, że to jedynie obrazy jego lęków, które wywołała w nim tajemnicza, szkieletopodobna kreatura. Cały czas wmawiał sobie, że ma przywidzenia. Wiedział, że jeżeli nie wytrwa, te tunele go wyniszczą. Jednak stawał się coraz bardziej niepoczytalny. W końcu znowu nie był w stanie chodzić. Co jakiś czas jego towarzysze słyszeli krzyki i lamenty na widok wyolbrzymionych kreatur. W końcu czarty zaczęły się zastanawiać, czy spanikowany i oszalały Xeron jest im jeszcze potrzebny.
- Słuchajcie - zaczął jeden z czartów - Po co nam on? Przecież jemu wcale na nas nie zależy, a właśnie od takich jak on doznawaliśmy najwięcej krzywd.
- Tak - włączył się drugi - ale to on zna drogę do wyjścia z tego miejsca.
- I co z tego? W tej chwili jest dla nas bezużyteczny. Musimy go nieść cały czas, a z jego ust wychodzi tylko niezrozumiały bełkot. Jego znajomość drogi, zarówno jak on sam jest teraz w ogóle niepotrzebna!
- A jak wtedy stąd wyjdziesz?
- Wolę trafić o własnych siłach, niż czekać, aż zacznie znowu normalnie mówić!
- Zatem idź sam! A ci, którzy mają takie samo zdanie jak on, niech idą z nim. Reszta niech podąża ze mną.
Wobec tej kłótni czarty i demony podzieliły się na dwie grupy. Każda z nich poszła w swoją stronę.
Na jednym ze skrzyżowań czarty z Xeronem na barkach spotkały dość dziwną istotę. Potwór nie posiadał oczu, mimo to dobrze orientował się w tunelach. Jego kończyny były blade i wychudzone, a on sam był garbaty. Wyglądał na sędziwego. Podpierał się prymitywną włócznią z grubej, ociosanej gałęzi i z kamiennym trzonkiem. On sam zląkł się i cofnął na widok ogromnych, umięśnionych istot, posiadających rogi. Czarty zdziwiły się, jak wychudzony, stary potwór był w stanie przetrwać tu tyle czasu. Po chwili zebrał odwagę i zaczął przemawiać do zdumionych czartów.
- Jesteście pierwszymi, żywymi istotami, które spotkałem. Zwykle wyczuwam tylko szczątki i murszejące szkielety biedaków, którzy utknęli tu i oszaleli z braku światła, wody i pożywienia.
- Kim jesteś? - spytał się jeden z czartów.
- Jestem troglodytą, mieszkańcem tych podziemnych tuneli. Wy zapewne jesteście czartami. W Nighonie zwą mnie Darkarius. Będąc tutaj nie oszalałem, bo nie mogłem zobaczyć nic strasznego i mrocznego. Poza tym my, troglodyci, umiemy rozeznać się w tunelu i ciemnościach. Żywiłem się gnijącymi ciałami biedaków, którzy tu utknęli. A wy skąd pochodzicie? I kim jest wasz towarzysz, którego nosicie?
- Uciekamy przed wojskami królowej Katarzyny, które zniszczyły nasze królestwo. A ten, którego nosimy to Xeron, nasz dowódca. Napadła go jakaś tajemnicza kreatura o wyglądzie szkieleta.
- Pokażcie go. Zobaczę co da się zrobić.
Czart trzymający Xerona na barkach położył go przed troglodytą, który zaczął go oglądać. Po głębokim spojrzeniu w oczy wziął fiolkę ze świecącym się płynem, po czym napoił ją Xerona. W fiolce znajdował się eliksir czystego umysłu.
- Co się stało? - spytał Xeron.
- Napadła cię spektra. - odpowiedział Darkarius.
Spektra to nie jest do końca nieumarły. Jest to postać eteryczna, która ma wygląd taki, jak za życia. Mimo to mogą się wcielić w przedmioty i ciała. Atakują nieostrożnych podróżników tym, co mają pod ręką i wspomnieniami ze swojej straszliwej śmierci.
- Kim jesteś?
- Troglodytą. Utknąłem tu parę lat temu. Wiem, że chcesz stąd wyjść. Zaprowadzę was do niego. I tak beze mnie nie wyszlibyście stąd żywi. Trzęsienie ziemi zmieniło kierunek niektórych tuneli.
- Zatem prowadź! - odpowiedział Xeron.
Kończąc to zdanie, Darkarius zaczął prowadzić Xerona i resztę kreegan przez tajemnicze tunele.
W końcu tuneli napotkali coś, co nie mogło powstać samoistnie - żelazne drzwi. Demony nie pohamowały ciekawości i otworzyły je. Teraz właśnie odkryli tajemnicę Lucyfera Kreegana. W środku niewielkiej "komnaty" były ukryte jego skarby: złoto, trofea, korony, i przeróżny złoty oraz magiczny oręż. Kątem oka demony spostrzegły emanujące niespotykaną energią pojemniki, w których znajdowały się tajemnicze metalowe przedmioty. Wśród tych skarbów ujrzeli zwłoki czartów i demonów, którzy odłączyli się od grupy. Wyglądały na rozszarpane i pogryzione.
- Głupcy! - krzyknął Darkarius - Zamknijcie te wrota! Tam jest wielkie niebezpieczeństwo!
Wtem Xeron ujrzał swój największy lęk. Z ciemności wynurzyła się jaszczurza, ponad piętnastometrowa postać. Miała łuski czarne jak noc, ostre, ogromne pazury, a jej oczy połyskiwały płomieniami. Stwór przeraził czarty oszałamiającymi rozmiarami. Nie przypominał zwykłego smoka. Zamaskowany przez fiolkę czystego umysłu strach uwolnił się z umysłu Xerona. Bestia zionęła ogniem w niczego nie spodziewające sie demony, które zrozumiały, w jak wielkim są niebezpieczeństwie. - Smok! - krzyknął jeden z czartów. Ogień spalił Darkariusa i prawie wszystkie demony. Spanikowanemu Xeronowi i dwóm czartom w ostatniej chwili udało się uciec. Bestia poczęła ich gonić, nawet przez ciasne korytarze, przez co tunele zaczęły się trząść. Mijając losowo wybrane korytarze Xeronowi udało się dobiec do wyjścia. Niestety, wyjście było zawalone głazami. Smok zapędził go w ślepą uliczkę. Na minie Xerona wyraźnie było widać strach. Bestia z rykiem zaszarżowała w kierunku kreegana, który, jak się zdawało, nie mógł nic zrobić. W tym momencie Xeron przeciwstawił się swojemu lękowi. Wziął miecz wbity w szkielet obok, po czym skupił całą swoją nienawiść w jego ostrzu. Jego ciało niespodziewanie zrobiło się bardziej czerwone, czując ogromny przypływ siły. Rzucił z całej siły mieczem w nienaturalnej wielkości bestię. Miecz przeszedł przez jego niezwykle wytrzymałe łuski i wbił się prosto w serce jaszczura przechodząc na wylot. Potwór upadając ryknął i padł u stóp kreegana, który jeszcze nie tak dawno się go bał.
Potężny upadek gada wywołał trzęsienie ziemi. Na szczęście dla Xerona głazy sprzed wyjścia obsunęły się, a Xeron mógł uciec. Jednak czarty, które z nim były, nie miały tyle szczęścia, wszakże przygniotły ich spadające ze stropu głazy.
Ostatni z kreegan wydostał się z tunelu, który dosięgła zagłada. Nareszcie mógł zobaczyć światło i świat z zewnątrz. (Ale dla Xerona to był dopiero początek wiecznej tułaczki po Antagarichu. Zabrał z leżących obok szczątków szkieleta czarne szaty, poczym się nią nakrył i stary miecz, który włożył za pas. Teraz nie był już Xeronem, ale czymś gorszym, bardziej nienawistnym. Stał się piekielnym wędrowcem, pozbawionym sensu życia oraz miejsca, które byłoby dla niego domem i z sercem przepełnionym nienawiścią do wszystkiego, co żyje.) - W NAWIASIE DO WYRZUCENIA! :D

Crystal Dragon PW
9 maja 2014, 08:40
Nareszcie mogę zamieścić ilustrację do książki wykonaną przez moją koleżankę.

http://imgur.com/MR41RfA

Bardzo długo się nad tym męczyła, więc proszę oceniać szczerze, ale delikatnie(troszeczkę masło maślane:P).
Naprawdę moim skromnym zdaniem ma talent.

AmiDaDeer PW
9 maja 2014, 11:54
Trudno mi ocenić niepełną pracę. Mogę powiedzieć że koleżanka fajnie rysuje mięśnie, ale perspektywa, głębia, proporcje, kształt głowy diablika, rysy twarzy, trójząb wyglądający jak wydłużony widelec i ogólny brak tła sprawiają, że to się niezbyt nadaje na ilustrację do książki.

Zresztą - czy najpierw nie powinieneś jej napisać, by potem martwić się o okładkę?

Crystal Dragon PW
9 maja 2014, 14:02
Cytat:
Trudno mi ocenić niepełną pracę. Mogę powiedzieć że koleżanka fajnie rysuje mięśnie, ale perspektywa, głębia, proporcje, kształt głowy diablika, rysy twarzy, trójząb wyglądający jak wydłużony widelec i ogólny brak tła sprawiają, że to się niezbyt nadaje na ilustrację do książki.

1.To surowa wersja. Poczekaj z perspektywą, głębią i tłem.
2.W proporcjach, nie wiem, o co ci chodzi(lebiega jestem, jeśli chodzi o rysowanie).
3.Głowa diablika faktycznie nie do końca jej wyszła.
4.Rysy się dopracuje.
5.A widły niw wyglądają jak widelec? Zresztą mówię, wszystko się dopracuje.

Cytat:
Zresztą - czy najpierw nie powinieneś jej napisać, by potem martwić się o okładkę?

To nie jest okładka, tylko ilustracja do prologu.

Tak poza tym uważam, że to bardzo ładny rysunek.

AmiDaDeer PW
9 maja 2014, 17:19
Jeżeli to surowa wersja, to właściwie nie mamy czego oceniać...

...tyle że perspektywy koleżanka już poprawić nie da rady. Ustawienie kopyt nie zgadza się z ustawieniem kamienia, nie wspominając już o żywiołaku. A widły są długie, ale małe - nie jest to zbyt praktyczne jako broń.

Obawiam się że nawet jako ilustracja rozdziału (którą, BTW, też przydałoby się stworzyć dopiero jak dokończysz całość, a nie w trakcie pisania) będzie to wypadać średnio.
strona: 1 - 2 - 3 ... 5 - 6 - 7 - 8 - 9
temat: [książka] Piekielny wędrowiec

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel