Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Biblioteka Legendtemat: Alternatywna historia Enroth
komnata: Biblioteka Legend
strona: 1 - 2 - 3

Acid Dragon PW
27 sierpnia 2014, 18:01
Jakoś nie za bardzo widzę czegokolwiek z Twojego posta w słowach Tarnooba.

Zapytał on - dość luźno - "co było dalej?". A ja opowiedziałem co było dalej. Przyjmując szereg różnych założeń - m.in. co do zachowania Sandro, albo ambicji Archibalda. Założeń, które nie mają uzasadnienia w fabule M&M - ani przed H2, ani po. Ale założeń, które i tak założyłem. Bo mogłem. Bo tak mi było wygodnie.

Jeśli jednak się mylę i Tarnoob miał na myśli dokładne reguły tworzenia tego typu opowiadań z nakreśleniem co można, a czego nie można zignorować, to niechże mnie poprawi.

Bo ja sądziłem, że chodzi o puszczenie wodzów fantazji i wykreowanie alternatywnej rzeczywistości w bardzo luźno nakreślonym scenariuszu, a nie na zwracanie uwagi na pierdoły, pokroju wyroczni w MM6 i narażenia się na czepialstwo pana Alamara, vel Doucheya Mcnitpicka, który uczepi się nawet czegoś, co z góry wiadomo, że jest fikcją i z góry wiadomo, że nie mogło się wydarzyć.

Irhak:
Jedyne części HC, która byłyby zmienione fabularnie to: Szarża Smoków (ze względu na wojny z Nighonem) i Miecz Mrozu (Krewlod).

Ponownie - skąd ta pewność? Moim zdaniem sama obecność miast Forge w ostatecznej wersji Heroes 3 zupełnie by zmieniła Heroes Chronicles. Jestem przekonany, że co najmniej jedna z Kronik byłaby kompletnie zmieniona i opowiadała właśnie historię związaną z Forge (aby każde miasto w kronikach pojawiło się przynajmniej raz). Być może na przykład z czasów Ciszy i dostalibyśmy kompletnie inną historię Erathii.

Alamar PW
27 sierpnia 2014, 18:15
Napisałeś, że siły nekromantów i czarnoksiężników pod przywództwem Archibalda nie oparły by się inwazji Kreegan. Tyle tylko, że gdyby Archibald zwyciężył podczas Wojen o Sukcesję, to miałby:
a) Wiedzę, moc czarów i armię wystarczającą, by ich odeprzeć, skoro jego braciszek poradził sobie z nim mając jedynie 500 zbrojnych.
b) Podczas wojen badał Wyrocznię, więc jakąś tam wiedzę posiadał. Czy wystarczającą, tego właśnie nie stwierdziłeś.
Chodzi mi właśnie o te fakty, które przegapiłeś, a które mogą świadczyć o tym, że Archibald miałby mniejsze problemy z Kreeganami niż Roland. Wszakże chłopów miał pod dostatkiem, a Gildię Nekromantów za sojuszników. :D
Więc weź sobie tę krytykę do serca. Już dawno byś napisał wyjaśnienie, ale wolisz tracić czas na te posty tutaj.

Cytat:
Ponownie - skąd ta pewność? Moim zdaniem sama obecność miast Forge w ostatecznej wersji Heroes 3
Ale skąd masz pewność, że:
a) H3 rozgrywałoby się na Antagarichu
b) W ogóle o Forge'u by gdziekolwiek wspomniano?

Acid Dragon PW
27 sierpnia 2014, 18:37
Cytat:
Napisałeś, że siły nekromantów i czarnoksiężników pod przywództwem Archibalda nie oparły by się inwazji Kreegan.


Otóż nie. Nie napisałem, że "nie oparły by się". Napisałem, że nie wystarczają.

Różnica jest taka, że w twoim przypadku to hipoteza. Rozważamy: oparłyby się, czy by się nie oparły. Bierzemy argumenty, analizujemy szczegóły, dochodzimy do wniosku.

Ja tego nie zrobiłem. Ja po prostu stwierdziłem, że w mojej opowieści te siły nie wystarczają. Na potrzeby mojego opowiadania to jest fakt, albo - jak wolisz - dodatkowe założenie. A dlaczego nie wystarczają? Tego już nie napisałem, a Ty nie zapytałeś. Może Kreegan przyleciało więcej, może generałowie Archibalda popełniali błędy, a może po prostu nie wystarczają i już.

Uważam, że taki scenariusz jest możliwy - jakiekolwiek by nie stały za tym przyczyny - i miałem prawo tak napisać. Bo tak mi było wygodnie. A Ty, owszem, miałeś prawo skrytykować, tylko za nic nie rozumiem po co? Ja natomiast mam prawo powiedzieć, że Twoja krytyka jest nic nie warta i jedynie psuje zabawę tym, którzy chcieliby sobie pozwolić na "radosną twórczość", ale powstrzymają się, bo jeszcze przez przypadek pominą jakąś epizodyczną postać w MM6 i Alamar się przyczepi.

Jeśli chcesz wiedzieć, to uważam, że do powstrzymania Kreegan na Enroth nie jest potrzebna w ogóle jakakolwiek armia. Wystarczy czterech poszukiwaczy przygód. I według mnie można ich było powstrzymać niezależnie od tego kto by wygrał w H1 i H2 i jaką miał armię. Ale założyłem sobie, że w przypadku zwycięstwa Archibalda nawet dwie armie nie wystarczą, a w przypadku zwycięstwa Alamara - żadne akcje nie są potrzebne w ogóle. I pokaż mi w którym miejscu naruszyłem święte reguły tworzenia fikcji w świecie M&M?


Cytat:
Ale skąd masz pewność, że:
a) H3 rozgrywałoby się na Antagarichu
b) W ogóle o Forge'u by gdziekolwiek wspomniano?

Z Irhakiem rozmawialiśmy tutaj o alternatywnej rzeczywistości w przypadku innego zakończenia MM7, więc wszystko, co się wydarzyło w MM7 i wcześniejszych grach, w tym H3 (RoE), należy wtedy uznać za fakt.

Albo też - odpowiedź w Twoim stylu - Czytaj uważnie.

Fandor PW
27 sierpnia 2014, 19:04
Widzę miał być temat żeby każdy mógł sobie wymyślić historię co będzie jak wygra np. Slayer, potem jak będzie wyglądać wojna o sukcesje, a zrobiła się dyskusja o tym która alternatywna historia będzie bardziej bez sensu przez jakieś fakty z późniejszych. Panowie nie ma sensu skupmy się na pisaniu jak najciekawszych historii nie czepialstwie ;).

Alamar PW
27 sierpnia 2014, 20:15
Ok, zgodnie z marzeniem Acida :P, oto moje skrócone wersje wydarzeń (pisane na bieżąco, więc wybaczcie stylistykę i błędy):

Heroes 1

Lord Slayer
Jako że po wojnie nie ostało się żadne niesplądrowane i nieograbione miasto, więc na Enroth mamy co najwyżej pojedyncze wioski i społeczeństwo myśliwych. Z tego powodu wyginęły m.in. jednorożce czy feniksy (nie dość, że ptaszysko może wyżywić całe plemię, to jeszcze od razu jest usmażone). Bagna zamieszkane są przez pozostałości z zamku czarnoksiężnika, na które barbarzyńcy urządzają coroczne polowania. Drogi między wioskami praktycznie nie istnieją, a jak już to pod każdym mostem mieszkają trolle i zbierają myto od przejezdnych. W górach krasnale wydobywają metale, a pilnują ich ogry, które nie mają nic do roboty, za to dodatkowo darmowy, brodaty posiłek raz dziennie i do tego od razu z piwem.
Lamanda paraduje po zamku Slayera w stroju rusałki, Ironfist w stroju chłopa, a Alamar w stroju minotaura. Arie co chwila tworzy nową zwierzynę łowną dla Slayera, a Sandro co chwile je grzebie... oficjalnie znaczy się.

Po kilku latach Slayer mając dość co chwila burd w zamku, spowodowanych przez pijanych barbarzyńców, postanowił urządzić krwawe zawody, w których zwycięzca zmierzy się z nim o tron. Zasady są proste: dziewięć terenów dla dziewięciu wodzów i ich armii, a kto przeżyje, ten wygra. Oczywiście zawody są ustawione, zaś Arie i Sandro zacierają ręce - pierwszy w końcu może pokazać swój "kunszt", a drugi ma mnóstwo świeżych grobów. I gdy w końcu Crag Hack ma walczyć ze Slayerem, z nieba spadają gwiazdy. Barbarzyńcy postanawiają na chwile zawiesić swój spór i ruszyć w bitkę z diabłami. Zabawę mają przednią, ale co chwila dostają po tyłku, nawet mimo nowych tworzeń Ariego. W tym czasie Sandro próbuje przejąć tron, ale wskrzeszone stwory Ariego rozpadają się proch w chwilę po ożywieniu, albo też atakują Sandra. Ten postanawia jednak jeszcze trochę poczekać i zaszyć się gdzieś na bagnach. Slayer bawi się w kotka i myszkę z Kreeganami przez kilka lat, aż wreszcie tę zabawę kończy Escaton i to z wielkim hukiem.


Lamanda
Wojna dokonała wielu zniszczeń w faunie i florze Enroth, a jeszcze więcej czarodziejki, gdy chroniły swój zamek. Pierwszym dekretem Lamandy było zasiedlenie wszelkich ziem. Wszelkich. Chłopi byli bardzo szczęśliwi, podobnie jak krasnale. Drugim dekretem była zamiana stroju mieszkańców Lamandaru - kobiety miały nosić stroje rusałek, mężczyźni trolli, tudzież minotaurów. Trzeci dekret - powierzenie opieki nad skarbcem Loretcie Fleise. Czwartym dekretem miało być przemalowanie wszystkich smoków na różowo, ale przypadkowo nisko przelatujący smok zakończył jej żywot, nim zdążyła to oficjalnie wygłosić.

Pusty tron chcieli przejąć pozostali trzej lordowie (i Sandro), ale ich wojska pogubiły się w lasach, a szturmowanie samotnie zamku obsadzonego elfami, druidami i płonącymi kurczakami, nagle okazało się nie tak dobrym pomysłem. Pozostałe czarodziejki postanowiły wybrać spośród siebie nową królową, ale że nie mogły porozumieć się nawet w sprawie oficjalnego koloru szat głosujących, to obrady ciągnęły się niczym hydra po pustyni. W końcu po wielu latach wybrały nową królową - była potężna, lubiła kolor czerwony i co najważniejsze dominowała nad samcami. To że miała podczas debaty tysiące swych poddanych przy boku, miało istotny wpływ na szybkie i skuteczne zakończenie przeciągających się od dawna wyborów. Przybrała proste i łatwe do zapamiętania imię - Królowa Kreegan.


Alamar
Kochany przez lud król Alamar rządził mądrze i sprawiedliwie przez wiele lat. Jego mądrość, szczodrość doprowadziła do rozkwitu Enroth. Zawarł pakt sojuszniczy z królestwem Erathii i Gildią Kupiecką z Jadame, a także...
Przestań pisać te brednie i mów prawdę!
Ech... po zwycięstwie Alamara, lord Ironfist dostał widły do ręki i spore pole do obrobienia... oraz hydrę, która miała go pilnować. Slayer zaś dostał grabie i miał sprzątać królewski dziedziniec po pozostałościach obiadowych gryfów i smoków. Lamanda dostała zaś apartament w czarnej wieży. Smoki nie były zbyt zadowolone.

Mając Enroth zabezpieczone, Alamar chciał wyruszyć na sąsiednie wyspy i kontynenty, ale co chwila coś mu przeszkadzało. A to Arie stworzył różowe cantaurorożce, a to Sandro myślał, że jego duchy pokonają smoki czy hydry, a to lord Ironfist jakimś cudem uciekł strzegącej go hydrze, a to smoki przyniosły petycję, by zabrał od nich Lamandę i jej kolekcję pluszowych jednorożców (trafiła do labiryntu), a to znów Arie skrzyżował krasnala z elfem, a to minotaury przybyły z petycją, by Alamar zabrał od nich Lamandę i jej kolekcję tęczowych miśków (trafiła do krypty), a to Arie stworzył chłoporożca, a to znów gargulce przybyły z petycją... i tak dzień za dniem, tydzień za tygodniem i rok za rokiem.

Lamanda w końcu skończyła w tawernie, gdzie mogła wystawić na półkach swe kolekcje pluszaków i zanudzać opowieściami o nich przejezdnych. Slayer, mając dość swej gównianej pracy, postanowił kiedyś się upić w tawernie, ale po spotkaniu Lamandy stwierdził, że o dziwo jego praca mu się podoba, byle dalej od tej wariatki. Arie skończył w labiryncie w Zamku Alamar (tak, w TYM labiryncie w zamku w labiryncie...), gdy stworzył o jedno wynaturzenie za dużo, Sandro powrócił, tym razem z dżinami, ale przekonał się, dlaczego 1 gargulec + 1 smok + 1 ARMAGEDON to stanowczo za dużo na dżiny.
Alamar mógł w końcu zacząć ponowie myśleć o wycieczkach krajoznawczych w odległe krainy. Chłopi pracowali pod nadzorem minotaurów wydajnie, elfy i krasnale też, a jak nie to ogry i wilki miały co jeść. Gryfy doglądały lokalnej populacji jednorożców i goblinów, hydry pobierały opłaty od trolli, które pobierały opłaty od przechodzących przez mosty, a gargulce czuwały nad miastami. Żyć nie umierać (przynajmniej jeśli jesteś czarnoksiężnikiem). I gdy Alamar zgromadził armię, by zająć się Regnanami, a później resztą krain, odwiedził go znów Sandro. Tym razem przybył pod białą flagą, twierdząc że reprezentuje syna Ironfista, który upominał się o swój prawowity tron. Alamara tak to rozbawiło, że odesłał żywego (no dobra, żywego nieumrałego) Sandra do swego pana. Co mu mógł zrobić byle wieśniak w zbroi (i jego kościsty przydupas) tym bardziej, jeśli miał tak śmieszne imię... Archibald.



Heroes 2
Roland "rządził" swym królestwem w Zachodniej Wieży, więc Archibald mógł w końcu zająć się przywracaniem porządków. Na pierwszy ogień poszli sojusznicy Rolanda. Chłopi dostali się pod nadzór Gildii Nekromantów (a ci pod nadzór czarnych smoków, tak na wszelki wypadek), krasnale wróciły do swych kopalni, z ogrami jako strażnikami (darmowy wikt raz dziennie dla każdego ogra!), elfy dostały siekiery i piły do rąk (wilki zaś zadanie dopilnowania, by mieszkańcy lasów nie marudzili), a czarodzieje zabawiali barbarzyńców na ich arenie.
Na drugi ogień poszli Regnanie - sojusznicy Archibalda wprawdzie, ale ich "opodatkowanie" wybrzeży zaczęło działać mu na nerwy. Kilka eskadr smoków, kilka zastępów hydr u wybrzeży, kilka węży morskich ulepszonych przez Agara i Reganie zrozumieli, że Enroth nie jest dla nich.

W między czasie czarnoksiężnicy eksperymentowali z kryształami Wyroczni, bez powodzenia, i z krzyżowaniem nowych stworzeń, z powodzeniem... na nieszczęście dla Archibalda. Co miesiąc Agar czy inny czarnoksiężnik prezentował swoje nowe, "wspaniałe" dzieło i co miesiąc Archibald załamywał ręce. Cóż, przynajmniej nie było wśród nich pewnego czarnoksiężnika z czasów Alamara.
Wiedząc o zbliżającym się milenium, od czasu ostatniego pojawienia się archipelagu z Magicznym Źródłem, Archibald pożeglował na Zamglone Wyspy i stanął do walki z innymi poszukiwaczami. Zwyciężył, przy okazji wchodząc w posiadanie przydatnego artefaktu niwelującego wokół siebie wszelką magię.

W tym czasie Sandro i Gildia Nekromantów przygotowywali zamach stanu, ale nim do tego doszło, popełnili brzemienny w skutkach błąd: Brat Brax z entuzjazmem ogłosił powracającemu Archibaldowi, że udało im się wskrzesić Ariego. O samym Braksie już nigdy nie słyszano, a Gildia Nekromantów padła ofiarą: 526 czarnych smoków, 127 deszczy meteorytów i 13 armagedonów... oraz jednego Farmera, który postanowił pomścić swą rodzinę. Sandro jakimś cudem uciekł i już nigdy więcej na Enroth go nie widziano.

Upewniwszy się, że na Enroth nikomu nie przyjdzie do głowy znów popełnienie jakiegoś głupstwa (podobno to właśnie wtedy Crag Hack, Yog i Gem opuścili Enroth), Archibald postanowił w końcu odwiedzić Antagarich, ale po drodze spotkał Regnan, którzy chcieli uiścić od niego standardową "opłatę". Spotkali się ze standardową odpowiedzią Archibalda w postaci czarnych smoków, a potem pożeglował do Hareckburga. Tego dnia Imperium Oceanu Bezkresnego przestało istnieć, zaś sama Regna została przemianowana na Wyspę Starego Loeba.

Na Antagarichu Archibald wylądowała w Nighonie, gdzie jakiś lisz od 13 lat rządził państwem niepodzielnie. Jakże pechowy to był dla niego dzień, gdy nie tylko jego podwładni zwrócili się przeciwko niemu, ale i stracił swoją koronę. Na tronie Nighonu Archibald obsadził bardzo młodą, ale i bardzo zaciekłą damę - Matulę czy jakoś tak. Jej koronację przyjęto z zachwytem tym bardziej, że i same niebiosa dały o tym znać - z nieba zaczęły spadać gwiazdy.

Jak wiadomo, przybyło z nimi coś jeszcze. Archibald chciał zostać i sprawdzić co dokładnie, ale z domu przesłano mu wieści, że miasteczko tańczących w słońcu hippisów: elfów, jednorożców, rusałek a nawet krasnali na zachodnim wybrzeżu zostało zniszczone, podobnie jak i pobliski las. Normalnie Archibald nie miałby nic przeciwko temu, ale to nie on tego dokonał i chcąc, nie chcąc to byli JEGO poddani. Czas było pokazać komu trzeba, że z Archibaldem się nie zadziera! Flota ruszyła wprawdzie od razu, ale sześć tygodni to za długo i Archie skorzystał ze swej lotnej brygady, by wrócić na czas. Wcześniej zostawił Ajita i Alamara do pomocy nowej władczyni Nighonu, by innym Suwerenom nie przyszło czasem do głowy robienie zamieszania podczas jego nieobecności.

Po powrocie na Enroth Archibald wysłał swe gargulce na zwiady, a sam zebrał resztę armii, by dotrzeć do owego Sweet Water, czy jak sam to określił "Sielanki Zdroju", w pełni sił. Gargulce jednak nie powróciły i wkrótce objawił się tego powód. Powód miał skrzydła, rogi, ogon, rzucał kulami ognia i liczył sobie tysiące osobników. Na dodatek był inteligentny. Co to jednak dla czarnych smoków. Jednak same czarne smoki nie wystarczyły i Archibald musiał wpierw poszukać odpowiedniego miejsca na walkę. Wybrał przełęcz niedaleko miasta Edenbrook, którą zablokował hydrami i minotaurami, na stokach zaś ustawił trolle. Dzięki temu diabły musiały podchodzić do armii Archiego w mniejszych grupach, gdzie raził je z góry nie tylko ostrzał trolli, ale i smoki. Jednakże wkrótce pojawił się pewien kłopot - duży, rogaty, z ogonem, skrzydłami i płaszczem, a co najgorsze całkowicie odporny na broń, czary czy smocze oddechy. Jednak nie ma to jak dobry, sprawdzony kamień - działa na olbrzymy, działa też i na niepokonane diabły. Jeden warunek - kamień musi mieć co najmniej 100kg i zostać zrzucony bezpośrednio na cel. Z wysoko. I najlepiej kierowany za pomocą magii.

Archibald wygrał bitwę, ale nowi zwiadowcy, całkowicie odporne na magię stwory Agara, przekazały, że koło Sweet Water kręci się duuużo więcej tych kreatur w płaszczach. Archibald rozbił więc na przełęczy prowadzącej do Sweet Water obóz, a sam zaciągnął porad swych doradców. Po długich rozmowach ("Jeszcze jakieś mądre pomysły, Agarze?" "Może poślemy po Ariego?") Archibald przypomniał sobie o Wyroczni i postanowił ją zapytać o radę. Po pewnych kłopotach ze skompletowaniem kryształów pamięci (i nawrzeszczeniem na Agara, co myśli o krzyżowaniu ludzi z bykami bez odpowiedniego nadzoru) Wyrocznia ujawniła naturę Kreegan. Archibald odzyskał potrzebną broń, wrócił do armii i ruszył na Sweet Water, zestrzeliwując osobiście każdego "niezwyciężonego" Kreegana. Gdy dotarł do Ula, niewiele z ich armii zostało... z jego też. Wraz z gwardia przyboczną wszedł do środka, pokonał królową, zniszczył reaktor i odbył Rytuał Pustki. Zadanie wykonane, Enroth ocalone, czas wracać do Zamku i trochę poświętować!

Jednak w sali tronowej czekała go niespodzianka - na jego tronie siedział pewien wąsaty jegomość, który wyglądał jak lord Kilburn... albo jak Roland. Chwila, to był Rolnad! Co on tam robił, przecież był zamknięty w wieży? I co robi koło niego ten nadworny błazen Tanir, co nawet porządnego zaklęcia nie potrafi rzucić? I po co potrzebny mu ten dzwon?


PS
Dziękuję Qui za opisanie charakteru Arie'ego - świetna postać.

Hayven PW
28 sierpnia 2014, 11:36
Chciałbym zauważyć, że Arie wciąż żył w czasie Wojen o Sukcesję :P

A poza tym dlaczego wszystkie historie muszą się kończyć uwolnieniem Rolanda? :(

zmudziak22 PW
2 września 2014, 19:48
Ja pominę historię Enroth(kontynent).

1. Wojownicy Pustkowi - Jedyne co bym zmienił to charakter Tarnuma, który lepiej podejmuje działania niż slępo dąży do celu. Nie morduje wioski, gdzie była jedna z jego sióstr oraz to on zabija Riona w pojedynku.

2. Podbój Podziemi - tu nie mam pomysłów, może by było tak, że Tarnum nakłania podziemne stwory(Loch) oraz pomniejsze demony do walki z Deezeliskiem. W końcu potrzebował armii aby pokonać Deezeliska, a bratobójcza walka wojsk Inferno mogłaby ciekawie wyglądać. Sam Tarnum by był Demoniakiem.

3. Rewolta Władców Bestii - tu bym widział więcej pomocy ze strony barbarzyńców.

4. Władcy Żywiołów - Gavin po pokonaniu Władców staje się mistrzem 4 żywiołów(Tarnum obawiał się, że Magnus urośnie w sile jeśli pozna tajniki Władców). Tarnum staje na przeciw Magnusowi i go pokonuje. Magowie wybierają nowego króla.

5.Drzewo Życia/Ognisty Księżyc - brak pomysłów

6. H3 SOD - Sandro staje władcą Deyji, uzyskuje pełna moc Nekromacji. Razem z Nighonem i Diabłami tworzy wieczysty sojusz nacji o wzajemnej pomocy. Sandro robi inwazje na dużą skalę uderzając kontynent ze każdej strony.

Zrobie edit posta jak coś wymyślę

AlchemikAlchemikTen temat nie jest przeznaczony na fanowskie modyfikacje fabuły, tylko na wizje jak mogłaby się potoczyć historia Enroth, gdyby zwycięzcą został kto inny niż Lord Ironfist, oraz ewentualnie jak odbiłoby się to na Antagarichu.

bRyland PW
2 września 2014, 22:56
Z cyklu alternatywna historia, odcinek Forge.

Wielki głupiec Geju wespół z jeszcze większym głupcem Kilgorem stykają dwa ostrza powodując nie bywały kataklizm i otwarcie się tajemniczych portali przez które ucieka znaczna część mieszkańców Enroth.
Zniszczone zostają w całości północne tereny kontynentu Antagarich
np. w odmętach tego Armagedonu zniszczona została cała Tatalia praktycznie z całą ludnością tej krainy...
Ale tajemnicze portale działały w dwie strony. Do niszczejącego świata Enroth (a właściwie do tego co z niego zostało) przybywają tajemniczy Mędrcy, którzy przyciągają do siebie tych co zostali i przeżyli...
Tworzą Niebiańską Kuźnie (Forge), by zawładnąć tym światem i jego mieszkańcami.
I dość szybko im się to udaje, zwłaszcza ze "złymi" i "neutralnymi" istotami. Ci "dobrzy" są mniej chętni. Cóż. Nie pozostało nic innego jak użyć "silniejszych" argumentów np. Juggernaut'ów z mocnym światłem laserowym...
Dla mieszkańców Erathii, Avlee i Barcady zaczyna się nowa walka o przetrwanie i wyzwolenie. Niestety władcy Wrót Żywiołów odmówili pomocy wyraźnie obarczając winą za kataklizm Geju i mieszkańców Vori...
Z kolei na Enroth Ktoś "obudził" naszego starego znajomego Archiego. Założenie niby słuszne - szeroko rozumiana współpraca.
Jednak czy aby na pewno Archibald okaże się taki skłonny do współpracy?

------------
W składzie Forge z tej historii znajdziemy:
p. 1: Gnoll/ gnoll maruder:
Obaj z wielką piłą motorową i na sterydach.
p. 2: Troglodyta/ piekielny troglodyta:
Z butlą paliwa na plecach wygląda trochę groźniej i zajmuje dwa pola. W ręku dzielnie dzierży miotacz ognia i nieźle z tego powodu się jara (wrażliwość na ogień)! Jako, że piromaniak dzierży paliwo na plecach to niestety jest wolniejszy od oryginał(ów). I to po mimo (lekkich) - sterydów dostarczynych przez władców Forge.
p. 3: Goblin żołnierz/ comando goblin:
Obowiązkowo na mocnych prochach, wszak trzeci poziom z obowiązuje! Strzelają z karabinu UZI-podobnego. Ten większy w czerwonym berecie dodatkowo ma na sobie sznury amunicji - największi fani Rambo wśród goblinów!
p. 4: Turbo demon/ (rogaty) turbo demon 2000:
Każdy zamek ma swojego latacza. W tym Forge jego rolę pełni demon z JetPackiem. Umiejętnością "klasową" dla demonów z Forge jest szarża. Ulepszony dodatkowo wraca na swoje miejsce jak harpia.
p. 5: Troll/ wielki troll.
Uzbrojony w wielką maczetę z obrożą na szyi. Do tego jakaś zbroja. Po zaatakowaniu trolla generuje łańcuch piorunów z atakującym jako pierwszym miejscem uderzenia pioruna.
Oj, niełatwo było "nakłonić do owocnej współpracy" trolle. Ale władcy Forge znaleźli stosowne argumenty.
Ten większy troll to ma po prostu ostrzejszą tę maczetę i lepszy pancerz.
p. 6: Cyber-zombie/ Cyborg:
Efekt wzmożonych wysiłków naukowców z Forge i Deyji. Wyglądem przypomina cyborga z Dark Colony i też nieźle strzela. A przy tym wciąż bardziej nieumarły niż mechaniczny!
p. 7: Juggernaut/ Dreadnought
Czyli rodowa technologia miasta Forge. Wyglądem przypomina mechanicznego skorpiona z laserowym działem w "żądle". Pali nim na dwa pola jak jakiś cyklop z Enroth (H2). Dodatkowo wzbudza strach. Jednak nie lata i ogólnie to niezbyt mocny.

Oczywiście każda jednostka pochodna zachowuje właściwości oryginałów z lekko zmodyfikowanymi statystykami. Modyfikacja prawie zawsze na plus względem oryginałów ;)

P.S.
Fabuły nie zmieniam, tylko rozwijam co by się działo dalej.
@Alchemiku! Ten post powstawał równolegle Twoją uwagą do posta @zmudziak22,
więc po czasie ją zauważyłem. Więc jeśli uważasz go za nieodpowiedni, wydziel go, proszę, do oddzielnego (stosownego) tematu :)

Degraf PW
21 września 2014, 17:23
Zwycięża Lamanda

Po wiktorii nowa królowa ma na oku jeden cel - wspólną koegzystencję wszelkich ras. Jednaj jej polityka współbratania jest polityką brutalną, robioną na siłę, wbrew woli mieszkańców. Duże populacje krasnoludów, elfów, ludzi itd. są na siłę wyrywane z ich ojczyzn i przenoszone w kompletnie inne miejsca. Wszelkiej maści rasowe dzielnice lub getta są rozwiązywane a ich mieszkańcy przenoszeni po całym mieście (a jeżeli trzeba i po miastach) aby wyplenić rasową tożsamość. Czarnoksiężników zmusza do eksperymentów nad krzyżowaniami różnych ras, aby powstała "jedna rasa uniwersalna". Efektami są różne hybrydy, jedne są bezpłodne, inne są skretyniałe, inne nie potrafią przeżyć dłużej niż parę lat. Z niektórych królowa tworzy specjalne szwadrony, które mają pilnować aby w kraju wszyscy byli mili, zadowoleni i nie patrzyli na rasę drugiej osoby.

Po jej śmierci dochodzi do wydarzeń, które przechodzą do historii jako "wojny rasowe". Pierwszym etapem są wielkie rzezie przedstawicieli innych ras w największych miastach - każdy kto mógł wziął broń i rzucił się na innorasowego sąsiada. Hybrydy w większości uciekły, część jednak została zabita. Zwycięska strona tworzy lokalne miasto-państwo, w większości z rasistowskimi prawami oraz rządami rewolucyjnymi. Wieści o masakrach roznosiły się, przeto w mniejszych miastach i wsiach przedstawiciele różnych ras zaczęli się a to zbroić, a to szykować do ucieczki. Kto nie uciekł, ten doświadczył rewolucji.

Miasta-państwa zaczęły powiększać swoje terytoria. Te, które w końcu zetknęły się z innym, współrasowym, zaczęto prowadzić rozmowy dyplomatyczne o zjednoczeniu. Rasowe enklawy miast-państw zostały w końcu zjedzone przez okoliczne państwa zjednoczone lub jednoczące się. Zmęczenie wojenne osiągnęło taki stopień, że w końcu płomień rewolucji się zgasił. Wydarzenia te jednak zatruły krew międzyrasową nienawiścią...

Przez parę lat miało miejsce odbudowanie struktur ekonomicznych i społecznych. W jednych miejscach szło to lepiej, w innych gorzej. Efektem było wygenerowanie się różnorodnych struktur polityczno-społecznych, zbliżających się od naszych struktur feudalnych a skończywszy na swoistej wersji komunizmu.

Kreeganie przybili i zajęli parę słabszych państw, jednak pozostałe dały radę z odparciem ich sił ataku. Różnorodność metod walki, prawdziwa nienawiść rasowa oraz doświadczenia wielkowojenne pomogły odeprzeć atak kosmitów. Ci jednak nie odpuścili - bezpłodne hybrydy stworzone dla Lamandy okazały się być wyjątkowo długowieczne i one stały się głównymi słuchaczami "Apostołów Baa". Dzięki eksperymentom nad nimi utracili bezpłodność. Ich ekspansja demograficzna osiągnęła rozmiary porównywalne do tych, jakie charakteryzowały się kosmity. Podczas kolejnej fali uderzeniowej to dzięki nim diabelskie armie zwyciężały, jednak mimo wszystko dalej były one wierne idei ich duchowej matki i nie chciały żadnych mordów z powodu ras. Kiedy więc bestialstwo nowych panów wyszło na jaw tak też i hybrydy uznały, że wiara Kreegan jest spaczona, heretycka. Przeciwko wojnie z lokalnymi królestwami oraz wojną domową kosmici musieli się wycofać... na razie.

Tarnoob PW
24 września 2014, 22:59
Bardzo ciekawy pomysł. Gratuluję.

Pasuje do starego dobrego przysłowia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Pokazuje też, jakie katastrofalne skutki może mieć walka z rasizmem w zły sposób – i tylko go pogłębiać. A­part­heid w RPA chyba miał zapobiec przemocy, ale rozpalił nienawiść. Tak samo “affirmative action” w USA, tzn. kwo­ty, parytety itd. dla różnych ras na uniwersytetach, listach wyborczych, w parlamentach i w zarządach, powodują dys­kry­mi­na­cję kompetentnych ludzi, którzy są „nadwyżkowi” i są z rasy za silnie reprezentowanej – przez to mają trudniejszą konkurencję z „kolegami” tego samego koloru. To tylko pogłębia niechęć i niemiły stereotyp kogoś ko­lo­ro­we­go albo kobiety, kto jest traktowany ulgowo i niekoniecznie kompetentny – a to bzdura.

Tutaj widać sytuację odwrotną do Apartheidu – tzn. różne rasy są na siłę mieszane, nawet wbrew ich woli, co by­ło­by groteskowe, gdyby nie było okrutne i przerażające w skutkach.

Pozostaje czekać na alternatywne scenariusze. :-)

Degraf PW
24 września 2014, 23:16
No ja akurat oparłem to o Aleksandrze Wielkim - w jakimś dokumencie była mowa, że chciał zmiksować kultury orientu z grecką, ale wszyscy byli temu niechętni. Ostatecznie Azjaci niechętnie patrzyli na wzorce greckie, Grecy na Azjatów a Egipcjanie (po staremu) nie lubili wszystkich.
strona: 1 - 2 - 3
temat: Alternatywna historia Enroth

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel