Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Wielkie Łowy
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3

Hayven PW
27 sierpnia 2014, 12:14
Pozostawałem w cieniu, przez cały czas słuchając, co tego przypadkowi współbiesiadnicy mają do powiedzenia. Złapać wiwernę? Naprawdę? Tylko, a zarazem tyle? To chyba jakaś kpina. Prędzej uwierzyłbym, że strażnicy tej dziury chcą po prostu pozbyć się najbardziej awanturniczej części społeczeństwa, i to w dość okrutny sposób.

Nawet gdybyśmy mogli złapać cesarską wiwernę, to co by nam to dało? Ziemia i fortuna... coś mi tu śmierdzi. Zresztą, nawet gdybyśmy schwytali wiwernę, to co z tego? Mowa była o jednym łowcy, a nie kilkuosobowej bandzie.

Cóż, to temat do rozważań na później.

Nienawidzę, gdy ktoś się ze mnie wyśmiewa, ale cóż - ciemny tłum zawsze będzie wytykał palcami wyróżniających się osobników. Nie znają mojej siły - i dobrze.

A więc jeden z moich towarzyszy okazał się być kapusiem? Nie zdziwiło mnie to. Faktycznie, źle patrzyło mu z pyska.

Ale nawet jeśli był winny śmierci wielu winnych czy niewinnych, a także zniewolenia pozostałych, miał prawo do uczciwej walki o życie i honor... jeśli można tu w ogóle mówić o honorze. Nie chciałem stać się pierwszym celem włochatego zakapiora, ale nie można też było pozwolić mu na znęcanie się nad bezbronnymi jaszczurkami. Nie chciałbym znaleźć się na miejscu Jalcyna i to zdecydowało, że postanowiłem mu pomóc.

Rozwinąłem nieco ogon i oparłem się na nim tak, aby wyglądać na minimalnie wyższego od napastnika. Może nie jest to zbyt wygodna pozycja, ale zapewnia przewagę psychologiczną. Fakt faktem, że wolałbym, aby w tym momencie nikt się na mnie nie rzucił, gdyż fizycznie prawdopodobnie jestem słabszy od zawodowego mordotłuka.

Na wszelki wypadek szybko rozejrzałem się po karczmie, aby upewnić się, że żaden z łowców nie ma ochoty dołączyć do Wolfbacka. W razie gdyby tak się stało, preferowałbym powstrzymywanie ICH zamiast jednoczesnej walki z całą bandą.

Oczywiście, wobec kogoś, kto zachowuje się tak, jak nasz napastnik, nie obowiązują żadne zasady. Teoretycznie mógłbym puścić z dymem cały budynek, ale wówczas istniałoby ryzyko spalenia zarówno mnie, jak i towarzyszy. Z drugiej strony, niewielki nawet płomień mógł odwrócić odwagę zebranych i dać wystarczająco wiele czasu na wyprowadzenie ciosu z zaskoczenia.

Trzymając dwie dolne ręce splecione za plecami, rozpocząłem zbieranie magicznej energii. Niezbyt wiele, aby pozostać niezauważonym, ale jednak wystarczająco, żeby w razie nagłej potrzeby wzniecić niewielką ścianę płomieni, tuż pod nogami Wolfbacka.

Wygląda na to, że potrzeba właśnie zaistniała. Nie powinienem się wtrącać, ale nie chcę też, aby ktoś jeszcze został uszkodzony. Przerwałem zbieranie energii.

- Hej, może da się to załatwić polubownie, hm? - zawołałem do Orekasha, Ariona i Wolfbacka. - Może moglibyśmy razem zapolować na tę wiwernę? Wiecie, mielibyśmy wszyscy większe szanse na przeżycie!

Podejrzewałem, że moje słowa odbiją się niczym groch rzucony o ścianę. Ale przynajmniej nikt nie powie, że nie próbowałem. Zacisnąłem obie dolne dłonie na rękojeściach szabel, górne wyciągając do przodu w uniwersalnym geście "Stop!".

Ponownie omiotłem karczmę spojrzeniem w poszukiwaniu oznak chęci dołączenia do wściekłego i najprawdopodobniej pijanego gnolla.

- A, Zszywaczu, mógłbyś zająć się rannym? Bez względu na wszystko, nikt nie zasługuje na TAKĄ śmierć.

Bychu PW
27 sierpnia 2014, 12:49
Czując na pysku pięść agresora Orekash postanowił oddać, tym razem już bez zabawy w słowa.
Będąc szarpanym za barki rakasza postanowił oddać. Nie czekając na innych uderzył otwartą prawą łapą przez twarz bobołaka drapiąc go swoimi pazurami. Wiedział, że mając tak duży zasięg ramion nie będzie wyprowadzić wystarczająco mocnego ciosu, dlatego zdecydował się na takie rozwiązanie. Ciągnąc pazurami przez pysk gnolla starał się mimo wszystkie nie trafić na jego oczy, jednak zależało mu na zadaniu bólu. Z tego powodu mocniej zacisnął mając łapę na nosie oraz pysku agresora.

Garett PW
27 sierpnia 2014, 13:17
KREW... tyle KRWII... MROK i KREW...

-KHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH - Garett zasyczał niczym zdenerwowany kot.

-ZAMKNĄĆ MORDY!!!

Sylan uwolnił energię magiczną która poprzewracała szklanki w karczmie. Krew przypomniała mu o wszystkich krzywdach których doznał i krucha psychika włączyła mechanizmy obronny polegający na wezwaniu ducha-wojownika. Podczas tej całej akcji przypadkowo ze stołu spadł Wieszcz Niepokoju. Jeśli bomba się rozbije to uwolniona zostanie chmura piekącego oczy i nos dymu...

Xelacient PW
27 sierpnia 2014, 17:09
Przywiązanie do ziemskich dóbr prowadzi na manowce.

Normalnie Quart szybciej przeszedłby do działania, ale tym razem trzymał kufel piwa w garści i nim zdobył się na odstawienie go na najbliższy stół to bijatyka wybuchła na dobre.

Zszywacz nie każąc sobie powtarzać dwa razy rzucił tylko okiem w stronę wyjścia, po czym w przygarbionej pozycji potruchtał wzdłuż ściany, chwycił białego jaszczura za pachy i ciągnąć go w tej półleżącej pozycji skierował się możliwie szybko na zewnątrz bydynku, gdzie miał nadzieję opatrzyć rannego we względnym spokoju.

Wiwern PW
27 sierpnia 2014, 21:55
Zacharkanin w nagłym zamroczeniu zdołał jedynie ocenić, że pojawiło się niespodziewane wsparcie. Jak dotąd nikt nigdy nie kiwnął dla niego palcem, a teraz pomoc ustawiała się w kolejce. Niemal rozbawiło go to, ale ukłucie w klatce piersiowej i zmuszający go do krzyku ból głowy szybko uspokoiły go. Próbował przyjąć jakąś bezpieczną pozycję, najlepiej skulić się gdzieś w kącie i nie ruszać, aż ból przeminie. Ten jednak dopiero się wzmagał, a Jacyn nie był wstanie nawet się podnieść.

Zamknął oczy. Widział tylko wirującą czerń, odgłosy uderzeń, nasilenie energii magicznej, ale z czasem odnosił wrażenie, że znów widzi swój rodzinny dom. Przez chwilę spróbował skupić się na sennej wizji, byle zapomnieć o nieznośnym bólu. Obrazy zaczęły się zmieniać, a Sunlight zobaczył wszystkie swoje dobre uczynki, które z obawami i wyrzutami popełniał byle zachować pokój. Czuł gorycz porażki przeplatany ze słodyczą zwycięstwa. Gardził sobą w takim samym stopniu w jakim był dumny z tego co robił za życia. Spróbował zaczerpnąć powietrza, ale tylko wypluł krew i pół-omdlały poddał się. Rozłożył się na podłodze w kałuży krwi i odpłynął w świat wizji. Z czasem jednak pojawiło się światło, a Jacyn wyczuł, że dziś wcale nie musi odejść. Brzydziło go to niemal tak mocno jak cieszyło.

Ktoś spróbował wyprowadzić go z lokalu.

- Gnolu, to ty? - wymamrotał. - Dlaczego wciąż mnie ratujesz?

Belegor PW
27 sierpnia 2014, 22:11
Wszyscy
Gdy tylko nag się wtrącił towarzysze Wolfbacka rzucili się na niego. W tym nieszczęśliwym zbiegu okoliczności bomba sylana spadła na podłogę i aktywowała się wypełniając salę gryzącym dymem. Sayed zdążył jednak skumulować energię na wywołanie zaklęcia. Ludzie w karczmie zaczęli krzyczeć i uciekać, niemal nie taranując Zszywacza i Jacyna. Wtedy kapłan usłyszał złowróżbne warknięcia:
-Co to jest?!
-Wyprowadzają plugawego zdrajcę! Złapać ich!!
Na szczęście dym okazał się skuteczną zasłoną dymną dla starca. Reptilioni Wolfbacka złapali za ręce Sayeda, którego również zaskoczył wybuch i pojawienie się gęstej chmury gazu, który zasłaniał mu widoczność. Reszta ludzi wpadła na Orga i pozostałych. Szamański gnoll złapał resztki ryby w pysk i schował się pod stołem, by dojeść jak najszybciej i jednocześnie nie dostać pięścią we wrażliwy pysk. Org myśląc że trafił w gnolla po chwili się zorientował, że przypadkowo uderzył w Rakszę, co zaskoczyło również Wolfbacka.

//Crystal Dragon- jedna z zasad mówi że to MG decyduje, czy dana akcja się udała czy nie.//

Hayven PW
28 sierpnia 2014, 08:18
- To bez sensu! Przecież on też podzielił los nas wszystkich! - próbowałem przemówić napastnikom do rozumu, ale tykwa by więcej zrozumiała niż oni.

Zamknąłem oczy za pomocą przepuszczających światło błon, dzięki czemu mogłem obserwować otoczenie bez uszkodzenia narządu wzroku.

Spróbowałem machnąć ogonem, aby podciąć nogi trzymającym mnie ludziom, licząc, że jeśli upadną, uścisk osłabnie, pozwalając mi na ucieczkę. Sprężyłem wężową część ciała i zatoczyłem nią koło, starając się chlasnąć po nogach każdego z bandy łowców, kto podszedł zbyt blisko.

W ostateczności, jeśli to nie podziała, to skumulowana w moich dłoniach energia może wystarczy na podpalenie stóp zakapiorom?

Tymczasowo wolałem się nad tym nie zastanawiać, licząc na to, że uda się uciec z karczmy bez jej uprzedniego podpalania. Cóż, gdyby udało mi się wywołać niewielki krąg ognia, w oberży zapanowałby jeszcze większy chaos, niż dotychczas. Mógłbym zdołać uciec, a mógłbym też spłonąć żywcem, gdyby nikomu nie udało się ugasić płomieni, a one rozrosłyby się w pożar, w wyniku czego cały budynek zająłby się ogniem.

Taak... lepiej nie ryzykować. Z drugiej strony przecież zaklęcie może się nie udać, a Wolfback i jego ludzie jeszcze bardziej mnie znienawidzą, a co więcej - będzie im się wydawało, że jestem słaby. Lepiej jeszcze przez chwilę skupiać energię ot tak, na wszelki wypadek, bo może nadarzy się lepsza okazja na jej uwolnienie.

Jak gdyby mogło to jakoś polepszyć moją sytuację, szarpnąłem się w stronę domniemanego wyjścia. Gryzący w oczy dym bynajmniej nie sprzyjał gwałtownej ucieczce.

Garett PW
28 sierpnia 2014, 11:57
Wybuch bomby przeszkodził Garettowi w przywoływaniu ducha, ale przynajmniej go trochę ostudził. Sylan wysłał trochę nekromantycznej magii do czerepu wieńczącego kostur, by go wskrzesić. Czaszki oczy i nos piec nie będą i pomoże się wydostać z tego dymu bez zbędnego uszczerbku na zdrowiu.

Xelacient PW
28 sierpnia 2014, 22:35
"Utrzymać pozycję"

Powtarzał sobie kapłan zapierając się nogami przed falą ciał jaka na niego runęła. w ostatniej chwili zdążył przyjąć taką pozycję, aby zwierzoludzie nie zadeptali rannego, niestety nie mógł czekać, aż wszyscy przejdą.

Toteż wyczuł moment gdy tłum się nieco przerzedził i pokasłując od dymu pochylił się nad rannym, zarzucił jego ramię na swój kark i mając nadzieję, że jakoś da radę wykuśtykać z nim na zewnątrz (i skryć się w najbliższym zaułku) ruszył przed siebie.

Bychu PW
30 sierpnia 2014, 00:52
Orkash otarł tylko pysk po ciosie od swojego "kompana". Liczył, że była to tylko pomyłka, więc tym razem postanowił odpuścić. Gdy tłum już wybiegł z knajpy postanowił udać się w stronę wyjścia. Słysząc wcześniejsze okrzyki wiedział, że mogą być kłopoty więc dobył swojego miecza półtoraręcznego. Gdy znalazł się już na dworze doskoczył do osobników z którymi siedział przy stoliku.

AmiDaDeer PW
30 sierpnia 2014, 12:55
Salvadorien siedząc pod stołem rozrzedził rybę zębami, wyciągnął z niej parę ości, po czym podniósł się gwałtownie z ukrycia i, idąc w stronę wyjścia, począł krzyczeć:

- Zaprawdę powiadam Wam, jeśli Wam życie miłe, zaprzestańcie kłótni i swad i rozpocznijcie nowe, spokojne życie! Smocze Olbrzymy wynagrodzą Wasze starania i nie będą oceniać Waszych złych występków, jeśli tylko zdołacie się ich teraz wyrzec! Żyjcie nowym życiem, zaprzestańcie zła! Tylko tak dojdziecie do zbawienia! Zaprawdę!

Gnoll jednak nie postradał w pełni rozumu i w międzyczasie rzucił gdzieś za siebie miraż, by odwrócić uwagę zbójów i móc dołączyć do swojego poprzedniego towarzystwa, które zdawało się być najmniej agresywne z całej karczmy. Nie do końca wiedział co może być efektem tego zaklęcia, ale zdał się na instynkt. Na pewno jego podświadomość wymyśli coś wystarczająco nietypowego, by zająć wzrok ludzi w karczmie.

Belegor PW
31 sierpnia 2014, 01:32
Wszyscy
Zszywacz i Jalcyn zdołali wyjść na zewnątrz, bez większego uszczerbku na zdrowiu. Wkrótce do nich dołączył zdezorientowany Orekash, który pomylił drogę i zamiast dołączyć do walczących trafił na rannych. Wkrótce się zorientował, że hałas panujący z karczmy przyciągnie uwagę straży, a to byłaby ostatnia rzecz jakiej by brakowało.

Machnięcia ogonem nie dawały rezultatu. Pijani towarzysze Wolfbacka jakby nabrali kociej zwinności. Na szczęście miraż Salvadoriena uratował twoją sytuację. Nie wyczarował niczego konkretnego, ale cokolwiek to było przypomniało pijanym Jalcyna i dwóch z nich odskoczyło od Ciebie i rzucili się na miraż, oraz Garetta, który miał nieszczęście być tutaj.

Sylan podczas próby ucieczki potknął się o zwłoki zmiażdżonego przez uciekający tłum lichego gnolla. Dzięki temu ominął atak pijanego reptiliona, który pomylił miraż z Jalcynem. Zauważył również jego towarzysza. Szansa na ucieczkę nikła, bez walki nie da rady.

Arion musiał walczyć z Wolfbackiem, którego opętał amok. Gnoll rzucił się na niego z rozwartym pyskiem, jakby próbował wgryźć się w kark wojownika.

Hayven PW
31 sierpnia 2014, 11:36
Nie było wiele czasu do namysłu. Dobyłem szabel i celem uniknięcia wdychania dymu, pochylając się na tyle, na ile to możliwe, uciekłem w stronę domniemanego wyjścia, gotów walczyć, aby tylko do niego dotrzeć. To nie było miejsce na uczciwy pojedynek. Tu szło o życie. Jeśli akurat trafi się jeden z tych, z którymi wcześniej siedziałem przy stole, zdecydowałem się pomóc mu w ucieczce.

Ale nie kosztem własnej głowy. Dym nie pomaga w widzeniu, a bez pełnej widoczności, nie mogłem się zdecydować na użycie ognistego zaklęcia w drewnianym budynku. To byłoby równe samobójstwu.

Xelacient PW
1 września 2014, 14:40
Lekko zdyszany człowiek w końcu przystanął, ale tylko po to, aby obejrzeć się w tył. Przy takiej zadymie kwestią czasu było zjawienie się elfów, a przy ich metodach zaprowadzania "porządku" lepiej było jak najszybciej się oddalić.

- Posłuchaj pasiasty przyjacielu - zwrócił się do Orekasha, który właśnie zjawił sie koło niego - widziałem jak pomagasz temu jaszczurowi, czy teraz pomożesz mi go zanieść w bezpieczne miejsce? Weź go za drugą rękę i idź spokojnie, żebyśmy nie zwracali na siebie zbędnej uwagi - dodał poprawiając uchwyt na nieprzytomnej istocie.

Crystal Dragon PW
1 września 2014, 15:37
Gnoll zaczął coraz bardziej dobierać się do gardła Ariona. Opętany amokiem Wolfback jednak nie miał żadnego pojęcia o swoim przeciwniku. Arion nawet nic nie czuł, no prawie. Kły znajdowały się przy jego karku coraz bardziej. Lecz nie zwracał na to uwagi. W głowie Orga krążyły obrazy chaosu, który przed chwilą się tu wydarzył. Pełno krwi, rozpaczliwych krzyków - Arion był w centrum tego chaosu. Czuł się wspaniale. Kolejny raz mógł udowodnić swoją siłę i honor. Dodatkowo do walki motywował go fakt, że wcześniej zwyciężył z rakszasem nad strażą dalaerańską. W końcu wydał z siebie bojowy okrzyk i chwycił gnolla za masywny kark z zamiarem oderwania go od siebie i wyrzucenia go w ścianę i stoły przed nim.
- Ten atak będzie ostatnim błędem w twoim życiu! - Ryknął Arion, zbierając siły w lewej ręce.

Garett PW
1 września 2014, 18:05
Reptilion który zaatakował Sylana wyglądał na tak nawalonego, iż pewnie 80 letnia babcia by go pokonała. Garettowi jednak nie chciało się walczyć, więc rzucił zaklęcie ożywiającego zwłoki gnolla o którego się potknął, by ten zrobił to za niego...

Belegor PW
9 września 2014, 20:55
Garett
Nieumarły gnoll wstał i złapał najbliższego reptiliona za szyję. Drgi zajęty mirażem oprzytomniał i z krzykiem wrócił w stronę Wolfbacka i.... Sayeda.

Sayed
Niestety nie zauważyłeś, że jeden z reptilionów nadal trzymał się twej ręki i na dodatek wbił w nią swój sztylet. Na dodatek wprost na Ciebie biegł uciekający z krzykiem kolejny jaszczuroczłek.

Arion
Zaczęła się walka kto kogo mocniej przydusi, tylko w tym przypadku gnoll nie zamierzał grać fair. Co chwila uderzał Cię w bok drugą ręką.

Pozostali
Hałas niestety sprosił nieproszonych gości- Elfią Gwardią, tym razem mieli pochodnie ze sobą, więc możliwe było że wraz z wami spalą nie tylko karczmę, ale również całą dzielnicę.

Garett PW
10 września 2014, 09:45
-Jak myślisz powinniśmy pomóc temu nagowi? - Elder spytał się czaszki wieńczącej kostur. - Chyba jednak powinniśmy, tylko nie marudź potem, że bolało!
Garett wyskoczył przed siebie, by podciąć reptiliona swą bronią, jeśli manewr się uda, to następnym ruchem Sylana będzie przygrzmocenie z całej siły w głowę leżącego jaszczura.

Bychu PW
10 września 2014, 16:11
Orekash ponownie poczuł się w obowiązku do ratowania innych. Nie miał zamiaru odmawiać w pomocy niesienia rannego. Zdecydowanie wziął go pod ramię.
- Pomogę. Ale jednak musimy się pośpieszyć, zaraz zjawią się tutaj strażnicy, a wtedy będzie prawdziwa jadka.
Rakasha narzucił tempo którym dało się uciec z miejsca zdarzenia i nie zabić jednocześnie poturbowanego rannego.

Hayven PW
10 września 2014, 17:41
Ból rozszedł się po całej dłoni, a ja skrzywiłem się, sycząc.

Więc używamy broni?
Więc wbijamy ją unieruchomionym przeciwnikom w ręce?
Więc zasługujemy na karę!


Wolną ręką machnąłem w stronę trzymającego mnie jaszczuroczłeka, w nadziei, że ostrze trafi na jego głowę, a w najgorszym przypadku na trzymającą mnie rękę.

Nie ma mowy o półśrodkach. Zwłaszcza, że każde zranienie wymaga odpowiedniej interwencji, a zaraz zacznie się niezła zadyma... chociaż w sumie jedna trwa już od jakiegoś czasu.

Hehehe.
strona: 1 - 2 - 3
temat: [RPG] Wielkie Łowy

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel