Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Nieznane Opowieścitemat: [RPG] Ostatni bal - drużyna II: etap zakończony
komnata: Nieznane Opowieści
strona: 1 - 2 - 3 - 4

Field PW
27 lutego 2009, 18:36
Łubudu!
Lepszego entree Erminus nie mógł sobie wymarzyć. Wpuszczony jako dostawca węgorzy, od razu trafił na świeży obiad w spiżarce. Młoda, wiotka, delikatna posługaczka. Po prostu nie mógł sobie odmówić.
Gorzej tylko, że jedzenia odmówić sobie nie mógł również i wygłodniały Garrett, który liczył na jakieś smaczne kąski po męczącej podróży. W momencie, gdy ich spojrzenia spotkały się, zamarli...
W tym momencie usłyszeli czyjeś kroki. Elf i wampir skierowali wzrok w kierunku, z którego dochodził odgłos.
To szedł jeden z kelnerów. Dokładniej - nie taki znów zwyczajny kelner, ale co oni mogli o tym wiedzieć. Strach ich momentalnie sparaliżował.
I w tym momencie spojrzenia wszystkich trzech bohaterów - Garretta, Drekara i Erminusa się spotkały. Łączyło ich tylko jedno: bezbrzeżne zdziwienie. I odrobina paniki, która sobie gdzieś tam konsekwentnie kiełkowała. Bo jeśli ktoś dojrzy trzech obcych służących i jedną znajomą służkę, która jest dziwnie nieruchawa, to trochę nieprzyjemnie. Ich umysły zaczęły pracować na najwyższych obrotach.

Quba Drake PW
28 lutego 2009, 18:05
Na twarzy Garretta pojawiło się zakłopotanie. Próbował to ukryć niewyraźnym uśmiechem.
"No ładnie wpadłem!" - Pomyślał. Jego zielone jak szmaragdy oczy przeskakiwały to na Erminusa, to na Drekara, cały czas się zastanawiając czemu tu tak jedzie rybą? Gdy spostrzegł, że jeden z towarzyszy jest wampirem, poprawił kołnierz, próbując dać do zrozumienia, że dzisiaj nie będzie ssania krwi.

________________________________________________________________________________
f!eld, różne sesje = różne style pisania. Mam nadzieję, że mój Ci odpowiada. Mała prośba, jak będziesz się "bawił" Shadetem to nie zabijaj wszystkich wokół ;)

Qui PW
28 lutego 2009, 19:23
"Nie jest dobrze" - pomyślał Erminus. Jednakże sytuacja nie była dla niego żadną nowością, wiedział, co teraz nastąpi. Albo spróbują go zabić, albo uciekną z krzykiem, aby wrócić i spróbować go zabić większą grupą. Gdy jednak po kilku sekundach nie nastąpiło ani jedno, ani drugie, uznał, że może nie wszystko stracone. Może uda mu się wyjść cało z tej opresji, nie alarmując przy okazji całej okolicy. Gdyby tylko udało mu się jakoś wytłumaczyć swoją obecność... Co w takiej sytuacji powiedziałby człowiek? Erminus wytężył wszystkie siły mentalne...

-Przepraszam panów, czy to wychodek?

Field PW
1 marca 2009, 15:40
Jedna osoba się tu nie mogła kręcić. Bohaterowie usłyszeli:
- AAAARLEEEETAAAAA!!! GDZIEEE SIĘĘĘĘ SZLAAAAJAAAASZ, WYYYYWŁOOOOOKOOOO?! - potężny bas nadchodził z piętra wyżej.

Quba Drake PW
1 marca 2009, 16:02
Garrett zebrał się do kupy najwyraźniej wampir też był zagubiony.

- Nie, to raczej nie jest wychodek. - Gdy, elf usłyszał głos trochę się przestraszył. Żeby nie wzbudzać podejrzeń wziął tacę z jedzeniem jeśli takowa była pod ręką. Miał już iść do sali, lecz coś go zatrzymało.
- Dziwny z Ciebie człow...wampir. Czy, to pomieszczenie wygląda Ci na wychodek? Mi nie bardzo. - Dźwiny wampir nie dawał Garrettowi spokoju, tak samo jak zapach ryby i głód który mu doskwierał.

Xelacient PW
1 marca 2009, 17:57
To był męczący dzień dla Drekara, Przeczucie mówiło mu, że dzisiaj stanie się coś niezwykłego.
Z początku był podniecony, ale nieustanne napięcie w ciągu dnia rozdrażniło go, co gorsza nawet medytacja w wolnej chwili nie przynosiła mu upragnionego ukojenia, bo wtedy atmosfera zgęstniała od niezliczonych losów plączących się ze sobą, jakby nie mogących się zdecydować się w którą stronę potoczyć się dalej, przygniatała go ze zdwojoną siłą.

Na balu był tak bardzo zdekoncentrowany, że obserwacja była prawie niemożliwa, dolatywały do niego tylko jakieś bezsensowne strzępki rozmów:
(np."...jak jeszcze trochę przytyje to będzie musiała dostawać zaproszenie grupowe...";
"...osamotniony stoczyłem nierówną walkę z hordą zombie, ale jak tylko dostały w pysk to od razu pouciekały, żebyście widzieli jak się za nimi kurzyło! Co!? Jak mi nie wierzysz to zapytaj się mojej ochrony, byli przy tym, naprawdę!";
"...było fajnie póki się nie okazało, że to jej matka...") .

Ten stan umysłu niepokoił go tym bardziej, że kilka razy ledwie uniknął zderzenia się z innymi uczestnikami przyjęcia, a wtedy skutki mogły być opłakane, więc gdy jego taca opróżniła się na tyle, by mógł opuścić salę balową bez tłumaczenia się reszcie obsługi, udał się do spiżarki w nadziei znalezienia spokoju(i butelki czegoś mocniejszego).

I go znalazł(spokój, nie butelkę); spokój w postaci dwóch nieznajomych; elfa przebranego za lokaja(gdyby pracował tu wcześniej to, by go znał, a nowo zatrudnionych do spiżarki nie wpuszczali) i wampira (którego zdradzały resztki"posiłku" na twarzy) oraz całkiem znajomej i nieprzytomnej posługaczki.
Sam się zdziwił, ale gdy spojrzenia ich trojga spotkały się, całe napięcie skumulowane w ciągu dnia nagle ulotniło się bezpowrotnie.
Gdy powróciła mu jasność myśli, zrozumiał co się stało, Samo Nakręcającą się Spirala Wydarzeń
dokonała wyboru i ruszyła, splatając w jakiś sposób ze sobą wiele losów w tym ich.
Z przyzwyczajenia poczekał na reakcję innych osób: elf niepewnie się uśmiechał patrząc to na niego to na krwiopijcę(który wydał mu się dziwnie znajomy), po czym poprawił sobie kołnierz, (przesłanie gestu nie budziło niczyich wątpliwość).
W końcu i wampir przemówił:
"-Przepraszam panów..." dalej nie słuchał, poznał ten głos i kaskada wspomnień zalała jego umysł.

Od opuszczenia jego rodzinnej wioski nie minął nawet rok, wbrew swoim obawom doskonale sobie radził, a to zajęło się jakąś norę, czy szałas, a to podwędzało się jaja z gniazda lub plony z pola, zaś wszelkie inne niedogodności wynagradzały mu coraz to ciekawsze obserwacje świata. Życie było dobre i beztroskie.
Aż do dnia.
Była wtedy piękna bezchmurna noc, młody Drekar szedł sobie wzdłuż rzeki obserwując to gwiazdy, to życie jej mieszkańców.
Nagle usłyszał nad uchem
"-Bu!" zareagował instynktownie, narobił w portki i zaczął uciekać jednak po kilku krokach ciekawość wzięła górę i obejrzał się za siebie co oczywiście zaowocowało upadkiem, pierwsze co zobaczył to jego buty, później przeniósł wzrok na twarz wampira, zamiast spodziewanej żądzy krwi ujrzał na niej zainteresowanie (być może nawet zadowolenie), nawet zdołał się opanować i po powstaniu chciał coś powiedzieć, ale nieznajomy zaskoczony jego reakcją drgnął i chyba złapał za broń, dokładnie nie wiedział, bo tym momencie ogarnęła go panika i pobiegł tak jak nigdy przedtem, ani później(no może biegł szybciej jak ścigał go rozwścieczony jednorożec i gorgona, ale to już inna historia) .

Biegł do rana, czując oddech krwiopijcy na karku.
Później gdy prał portki w rzece, stwierdził, że wyobraźnia musiała spłatać mu figla... w każdym bądź razie męczył go inna kwestia. Dlaczego go nie zabił? Może był najedzony? To na zapas? A jak miał? To zabić i do rzeki, żeby nie zaalarmował okolicznych mieszkańców. Mimo wszystko był mu wdzięczny, "Bo jeśli oszczędzasz kogoś, wbrew własnemu interesowi to tak jakbyś uratował mu życie." Wydawało mu się, że już nigdy nie będzie miał okazji rozwiązać zagadki i spłacić długu, aż do teraz. Właściwie dziwne, że od razu go nie poznał w przeciwieństwie do niego właściwie się nie zmienił.
Jedyne co go różniło to skupiony wyraz twarzy i owe resztki "posiłku"

"...czy to wychodek"
Przebudzenie z krainy wspomnień było dosyć brutalne, jaki wychodek? Jak się napił to musiał wydalić!? Czyżby wampiry miały normalny metabolizm!? Taaak... toby wyjaśniało dlaczego czuł jego oddech. No nieważne, na wszelkie pytania z pewnością zdobędzie odpowiedź, tylko musi właściwie to rozegrać. Tym bardziej, że w razie nakrycia, jemu również się oberwie.
"-Tylko nie dać ogarnąć się panice." Poinstruował się w myślach, wziął głęboki oddech i przemówił ze swoim doskonale wyćwiczonym uśmiechem.

"-Witaj elfie i ty mój stary przyjacielu wampirze, masz prawo mnie nie poznać, bo podczas naszego ostatniego spotkania byłem smarkiem co ledwie od ziemi odrósł, który na sam twój widok uciekał przez całą noc wzdłuż rzeki..."

Dalszą przemowę przerwał mu gruby bas, zmiął w ustach przekleństwo i ruszył(jeśli to tylko będzie możliwe) odratować... Arletę? Nieważne jeśli dziewczyna umrze, to ich rokowania na przyszłość są raczej nieciekawe. Po drodze spróbował sobie przypomnieć podstawowe informacje o anatomii ludzkiej których nauczył się w sekcie, ile mogła mieć krwi? Z pięć litów nie więcej, ile mógł wyssać jego "stary przyjaciel"? Maksymalna pojemność ludzkiego żołądka to gdzieś z trzy litry, ale... jeśli wampiry miały dodatkowy "pojemnik na krew"? Chociaż nie, ten elf musiał przerwać mu "odżywianie się", więc pełny być nie mógł. Możliwe, że straciła dwa i pół litra krwi, a przy połowicznej stracie krwi była jeszcze całkiem niezła szansa na jej odratowanie. Zanim uklęknął, by zbadać stan nieszczęsnej dziewczyny, zerwał ze swojego kija chorągiewkę z napisem "Przekąski" i rzucił ją wampirowi mówiąc.

"-Wytrzyj sobie twarz przyjacielu, bo z tą krwią kiepsko wyglądasz i mi pomóż, zaś ty elfie(to mówił kierując się w jego stronę) skoro dobierasz się do mojej tacy to popilnuj wyjścia, dobrze?
Po czym zabrał się za dziewczynę, najpierw zbada jej stan i spróbuje ją uratować później postara się wszystko obrócić w "nieszczęśliwy wypadek".





Qui PW
1 marca 2009, 19:53
Erminus nie miał bladego pojęcia, o co tu chodzi. Ten człowiek najwyraźniej go rozpoznał. Twierdzi, że "spotkali się" kiedyś nad rzeką. W sumie możliwe, w końcu Erminus w swoim życiu wystraszył wiele osób. Jednak tym bardziej zagadkowe było to, że nie chce ani walczyć, ani uciekać. Za to zabrał się za naprawianie tej posługaczki. Któż zrozumie ludzi?

W każdym razie Erminus nie zamierzał odrzucać dobrej rady i wytarł krew z twarzy. Miał przecież uchodzić za człowieka, a przez nieostrożność (i poddanie się pierwotnym instynktom) już dwie istoty poznały jego prawdziwą naturę. Na przyszłość musi być bardziej uważny. A na razie... naprawienie tej kobiety może być dobrym pomysłem. Duża ilość ludzi szukających wampira z pewnością utrudni zwiedzanie budynku.

-Wybacz, przyjacielu, ale nie bardzo wiem, jak się skleja ludzi - rzekł wampir. Przypomniał sobie jednak, że nieraz widział ludzi z ranami owiniętymi jakimś materiałem... Widocznie tak się to robi. - Ale poszukam czegoś, czym można ją załatać.

Zaczął więc rozglądać się za jakimś materiałem. I innymi, ciekawszymi rzeczami również przy okazji, ale wątpił, czy w spiżarce może być coś godnego uwagi. Zdecydowanie bardziej interesują go pokoje pani domu, tudzież bogatych gości, ale to musi poczekać. Ale nie jest źle. Ci dwaj najwyraźniej nie są wrogo nastawieni, a człowiek nawet chce... współpracować? Dziwne, ale darowanemu gryfowi nie zagląda się... w zęby? Ludzie to mają dziwne porzekadła. Nieważne. Oby tylko nie zmienili zdania...

Quba Drake PW
1 marca 2009, 21:13
"Jak się skleja ludzi!? Co on z nieba spadł?" - Pomyślał. Garrettowi wampir wydawał się jakiś pomylony. O dziwo jeszcze nie doszło do przemocy fizycznej.
Elf podszedł do drzwi jak mu kazano. Człowiek widać wie więcej o tym miejscu niż elf i wampir razem wzięci . Garrett lekko je otworzył, wychylił głowę rozejrzał się i powrotem zamknął drzwi.

- No wampirku mam nadzieję, że kolacyjka smakowała. Teraz trzeba to posprzątać. - Powiedział, po czym zwrócił się do Drekara:
- Słuchaj, mam nadzieję, że dasz sobie radę sam, gdyż nie znam się dobrze na leczeniu ludzi. Mam nadzieję, że nikt nas nie zaskoczy. Może lepiej zaryglować drzwi?

Xelacient PW
2 marca 2009, 00:04
Gdy tylko uklęknął, bez trudu zidentyfikował dziewczynę:
Arleta jedna z wielu służek które zabawiał swoimi niezliczonymi historyjkami, zaskarbiła sobie jego cichy szacunek, gdy stwierdziła, że w przeciwieństwie do swoich przyjaciółek, które wzdychają do bogatych i przystojnych młodzieńców, woli znaleźć chłopaka który jest miły i silny, ale na tyle głupi, żeby mogła go sobie owinąć wokół palca. Dodała również, że miejscowa straż jest idealnym źródłem tego typu mężczyzn.
Kilka dni potem, późnym wieczorem, miał doskonałą okazję podziwiać efekty jej starań gdy, bodajże Harl (wartownik-stajenny w jej wieku) owinięty wokół niej wepchnął ją do szopy z sianem, by z użyciem siły uzyskać konkretne dowody miłości. Dziewczyna piszczała i próbowała stawić opór, jednak z powodu swojej budowy nie miała większych szans.
Pechowo dla Harla Drekar wybrał to miejsce, by w spokoju pomedytować.
Z początku dzięki swojemu artefaktowi sprzed Ciszy( ułatwiającego mu medytację )w ogóle ich nie usłyszał, ale gdy dostał w mordę z "klaskacza" (jak się później dowiedział chłopak szukał oparcia) nie wytrzymał i mając do wyboru reputację podglądacza lub strażnika moralności wybrał to drugie i "odwdzięczył się" ciosem rękawicy w szczękę i kopem w zadek, niestety oba ciosy poszły w Arletę. Wartownik odskoczył zdecydowany bronić zdobyczy przed napastnikiem, ale popełnił błąd stając na tle jasnego "tła" otwartych drzwi, przez co szybko zaliczył trafienia łeb-szczęka-brzuch-noga, całość zniżyła go do poziomu klepiska, jeśli po tej serii zostały mu jakieś resztki animuszu to po kiju w zadek stracił jego resztki i wystrzelił ku drzwiom.
Na szczęście dziewczyna nie otrzymała poważnych obrażeń (co raczej zawdzięczała swojemu niż Drekara) i bez trudu ją uleczył. Korzystając z ciemności schwał swój artefakt, dzięki czemu mógł bez trudu się z nią rozmówić.
-No wiesz nie musiałeś tak mocno bić Harla
-Chciał cię zgwałcić.
-Oj no wiesz... tak trochę... sama... chciałam, poza tym trochę głupio być mi jedyną dziewicą...
-To dlaczego stawiałaś mu opór? -Przerwał jej.
-Wiesz nie chciałam, żeby zaliczył mnie do grupy łatwych dziewczyn.
-Nie możesz poczekać do ślubu?
-Wiesz życie jest krótkie...
- Ale wystarczająco długie, by zrobić to wiele razy i wierz mi wiele samotnych matek zaczynało jak ty...
- Ponownie jej przerwał i poszedł pogodzić się z chłopakiem, co kosztowało go resztę magicznej energii i 5 kufli piwa (po jednym za każdy cios)
- Tylko nikomu, ani słowa, jasne!?
-Oczywiście... i mimo wszystko dziękuje. -Dodała szybko.

Następnego dnia wiedziała o tym cała służba i straż, nie narzekał, bo mimo wszystko jego prestiż trochę na tym zyskał.

I teraz o ironio, mogło się okazać, że Arleta umrze dziewicą. No cóż To Coś Czego Lepiej Nie Nazywać
czuwa i cały czas podąża za Samo Nakręcającą się Spiralą Wydarzeń, były dwie siły, zaraz Matka Ziemia może okazać się potrzebna.

Z rozmyślań wyrwały go głosy towarzyszy, więc im odpowiedział.

-Wampirze, naszej towarzyszce bardziej potrzeba WYPEŁNIENIA, niż sklejenia, a skoro oglądasz półki to rozejrzyj się za jakimiś ciemnymi trunkami najlepiej w kolorze krwi i za jakimś sokiem dla naszego przyjaciela, bo wygląda na takiego, co też chętnie by coś wypił. -Rzekł z ironią.

-Zaś ty elfie nie zamykaj drzwi, bo tylko nabiorą podejrzeń, najlepiej sprawiaj wrażenie pewnego siebie i mów każdemu, że posługaczka Arleta nieszczęśliwie przewróciła się rozbijając butelki i rozcięła sobie szyję, więc Drekar potrzebuje absolutnego spokoju, by mieć jakąkolwiek szansę jej odratowania.

-Aha i tak dla formalności przedstawmy się, bo mam dość nazywania was wampirem i elfem, jak już mówiłem zwą mnie Drekar, a teraz wybaczcie.

Pierwsza czynność była prosta: przyłożenie ucha do ust i nosa dziewczyny oraz skierowaniu wzroku na jej piersi.

Zamarł w oczekiwaniu na chociaż najlżejszy oddech dziewczyny.

Field PW
3 marca 2009, 21:40
Oddechu nie było. Wyglądało na to, że dziewczyna już na zawsze pozostanie dziewicą i w dodatku dość zimną w obyciu.

Kroki się zbliżały uparcie:
- AAARLEEETAAAA!!! JEŚLI ZA CHWILĘ CIĘ NIE ZNAJDĘ W KUCHNI, TO MARNY TWÓJ LOS!

f!eldf!eldXelacient, doceniam, ale pozwoliłbyś MI najpierw zadecydować, czy ją znasz... :/ Ew. chociaż się wcześniej o to zapytać. Bez nadgorliwości nad przyszłość, ok? Teraz nawet względnie mi pomogłeś, ale to na marginesie.

Quba Drake PW
4 marca 2009, 15:28
Garrett podszedł do Drakera:
- Słyszałeś? Musimy ją gdzieś ukryć. Jak ktoś nas zobaczmy może pomyśleć, że mu to zrobiliśmy. – Potem jakby od niechcenia powiedział coś do wampira:
- Poszukaj jakiejś beczki, tylko szybko. - Elf odwrócił się i badawczo przyjrzał się zwłokom.
- No widzisz, że jest martwa. Nasz kolega wampir musiał wyssać z niej dużo krwi. - Potem podszedł do drzwi. Jednak coś go zatrzymało, zza ramienia powiedział do Drekara, głosem nieco twardym, lecz nie było w nim złości:
- A na imię mi Garrett. - Po czym poszedł do drzwi, żeby czatować.


_______________________________________________________________________________

F!eld znowu zwłoki? Ja ich nosić nie będę :P

f!eldf!eldA ktoś Ci od razu każe? :P

Qui PW
4 marca 2009, 17:24
-Sam sobie szukaj beczki - odparł Erminus. Zaraz zostaną nakryci w spiżarni razem z trupem, a temu się beczek zachciewa. Co on, chce tam schować zwłoki? A niech sobie chowa. Erminus wiedział z doświadczenia, że najlepszym pomysłem będzie oddalenie się od ofiary. Drekarowi najwyraźniej nie udało się jej naprawić, więc najwyższa pora uciekać.

-Idę zapytać go o wychodek, a potem stąd znikam - wampir nadal uważał, że uda mu się podszyć za zagubionego gościa, który potrzebuje sobie ulżyć. - A wam radzę schować zwłoki w kącie i również się oddalić.

Zanim dotarł do drzwi, przypomniał sobie, że pytano go o imię. W sumie czemu nie, nie żeby go ktoś znał... Co to się mówiło w takich sytuacjach...?

-Mieliście państwo przyjemność z Erminusem Sable.

Xelacient PW
5 marca 2009, 00:50
Pulsu nie sprawdzał, z reguły brak oddechu świadczył o zatrzymaniu krążenia krwi, a zimne ciało o śmierci. Gdyby miał spokój, przeprowadziłby rytuał "Res-cyco-laktacji", jednak w tym momencie musi zatrzeć ślady.

"-Spokojnie, nigdzie ci się nie spieszy, skup się i rzuć to zaklęcie porządnie."
Skarcił się myślach i rzucił zaklęcie na miejsce ugryzienia. Jeśli uleczenie regeneruje skórę i mięśnie, to może krew również, ale w tym momencie istotne było zasklepienie ran, by nikt nie domyślił się wampirzej działalności.

Gdy skończył, skupił się na otoczeniu. Odmienny plany współtowarzyszy zmartwiły go, ale były zrozumiałe, w końcu "Żeby dojść do porozumienia trzeba pogadać(przy piwie)", problem w tym, że warunki były trochę nieodpowiednie.
Ech... dziewczyna Arleta... elf Garret... wampir Erminus... nadchodząca menda... ta cała sytuacja zaczęła go przerastać, co prawda wymienianie imion pradawnych plag jest nierozsądne, ale nie mógł się powstrzymać.

"-Na płonące reklamy proszków do prania przerywające mecze i pornole!"

Trochę mu ulżyło, jasność myślenia powróciła. Dobrze sam to załatwi.

-Słuchajcie przyjaciele, oddalcie się, jakby co szukacie pomocy, a ja zajmę się urządzeniem tego miejsca.

Spojrzał na półki, plan był prosty:
Przeciągnie ciało Arlety tak, aby wyglądało na to, że podczas brania butelek z jakimkolwiek ciemnym płynem, straciła równowagę i nieszczęśliwie się przewróciła tłukąc sporo z nich, a upadając rozcięła sobie szyję odłamkiem szkła. Kiedy przyszedł, krew zdążyła się rozrzedzić w płynie.
Natychmiast do niej przypadł i zasklepił wszystkie rany, niestety dziewczyna straciła zbyt dużo krwi.

Teraz wszytko zależało, czy zdąży to uprawdopodobnić przed przybyciem osób trzecich i czy WoGóle znajdzie to co potrzebuje.

Quba Drake PW
5 marca 2009, 15:09
Garrett przez chwilę przypatrywał się człowiekowi.
„Na pewno sobie poradzi.” – Pomyślał. Elf musiał coś zrobić byle szybko. Odruchowi wziął tacę, nałożył na nią kilka przekąsek jeśli takowe były pod ręką.
- Mam nadzieję, że się nie pogniewasz jeśli ją sobie pożyczę na… jakiś czas. – Następnie poszedł do Sali gdzie odbywał się bal.

Qui PW
5 marca 2009, 16:57
Erminus uznał, że podążenie za elfem byłoby złym pomysłem. Sala balowa pełna ludzi stanowi spore ryzyko wpadki, a niewielkie szanse na zyskanie czegokolwiek. Pozostanie w części dla służby również nie wróżyło nic dobrego. Zdał się więc na instynkt i ruszył przed siebie.

Opuszczając pomieszczenie, powtórzył sobie w myślach, że jest zagubionym gościem, który szuka wychodka. Albo pomocy dla zwłok. Nieważne. W każdym razie, powinien używać długich słów i zachowywać się dystyngowanie, cokolwiek to znaczy.

Field PW
7 marca 2009, 14:56
Garret zderzył się z właścicielem głosu, który okazał się być postawnym kucharzem.
- No, won do ludzi z tym żarciem. Nie leń się. I znajdź sobie porządniejszą liberię! Widziałeś Arletę?

W momencie, gdy dostrzegł skradającego się Erminusa, zamrugał oczami.
- A ty to kto? Straż! Straaaaż! - zaczął sięgać za tasak za pasem. No tak. Kucharz.

Wyglądało na to, że dobrze, że się nie przyjrzał okolicom komórki. Mogłoby być jeszcze gorzej.

Quba Drake PW
7 marca 2009, 15:23
- Nie, nie widziałem jej mości panie. – Garrett stanął na baczność.
- Spokojnie, tamten osobnik nie jest groźny. To dostawca ryb, poznać to po tym iż czuć od niego rybą. - Elf zaczął teraz rozglądać się, za jakąś pałką którą mógłby ogłuszyć kucharza jeśli ten nie da się przekonać.

Qui PW
7 marca 2009, 22:48
Usłyszawszy krzyk kucharza, wampir na chwilę zamarł w bezruchu. Walczyć czy uciekać? Zanim podjął decyzję, usłyszał jak elf usiłuje go wytłumaczyć. Może jeszcze się obędzie bez walki. Parszywy człowiek, by go ciężka łasica wzięła! Czyli znowu ma być prostym sprzedawcą ryb...

-Panocku, zostawta tą sjekierę, jam tylko wychodka szukał! - zawieśniaczył, odwracając się w stronę kucharza. Starał się przy tym wyglądać możliwie niegroźnie. A w środku wzbierała żądza mordu... Niech tylko spróbuje zamachnąć się tym prymitywnym narzędziem, kmiot jeden...

Xelacient PW
8 marca 2009, 14:30
Lustrację półek przerwały Drekarowi dźwięki dochodzące zza drzwi, uśmiechnął się pod nosem, przykazał ekipie opuścić pomieszczenie, bo jeden uzdrowiciel w miejscu wypadku wzbudza mniej podejrzeń niż trzech służących, ale był to też eksperyment, a raczej próba czy aby na pewno ich losy są związane. Teraz nie miał wątpliwości Spirala nie pozwoli im się (przynajmniej zbyt łatwo) rozejść, muszą działać razem.

Ponieważ elf z wampirem próbowali się dogadać z gościem, stwierdził, że na tą chwilę najlepszy będzie pomysł Garreta. Wziął dziewczynę na ręce(w końcu kawał baby to to nie był, a w dodatku częściowo "pusty" w środku), by nie szurać i stawiając kroki jak najciszej (na szczęście podkute buty miał "zakamuflowane" kolorowymi szmatkami, więc zadanie nie było takie karkołomne jak się mogło początkowo wydawać) odniesie ją w miejsce słabo widoczne przy wchodzeniu do pomieszczenia.

Jeśli wydarzenia nie potoczą się zbyt szybko spróbuje podczas króciutkiej medytacji wysondować umysł dziewczyny, co prawda wątpił w celowość tej metody, ale dla spokoju sumienia musiał to sprawdzić, jeśli nie wyczuje żadnych emocji, to panienka jest bezsprzecznie martwa. Co prawda czyn Erminusa nie budził w nim jakiejś odrazy, ale dziewczyna nie zasługiwała na śmierć... przynajmniej nie na taką.

Być może uda im się w to wrobić przybysza... być może...

Field PW
11 marca 2009, 19:51
Drekarowi udało się bez większych problemów, choć z lekkim wysiłkiem ustawić kobietę między beczkami. W gruncie rzeczy ciało osunęło się z lekkim cmoknięciem, ale chyba nie na tyle głośno, żeby zwrócić na siebie uwagę. Dobrze, że w komórce było dość ciemno - jedynie światła kandelabrów dawały jakąś widoczność. Można chyba było przejść do drugiego etapu planu...

Mężczyzna popatrzył bez większego przekonania na Garretta i Erminusa. W końcu, trzymając wciąż rękę na "toporze", jak to określił rybny śmierdziuch, podrapał się drugą po głowie i rzucił:
- Dobra, ty bierzesz tamtą tacę - tutaj machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku - a ty... Słuchaj, mam nadzieję, że nie jesteś na tyle ograniczony, żeby tego nie zrozumieć. Idź na dół, do Caralda. Potrzebował jakiegoś pomocnika do przeniesienia książek do swojej nowej komnaty. Wyjdziesz, skręcisz w prawo i na końcu korytarza w dół. Ostatnie drzwi w korytarzu. Jak się dobrze wywiążesz ze sprawy, to myślę, że Carald nawet ci wrzuci parę groszy.
Mruknął coś pod nosem i rzucił:
- No dobra, trzeba donieść wino. Wy idźcie już lepiej. - po czym ruszył w stronę komórki.
strona: 1 - 2 - 3 - 4
temat: [RPG] Ostatni bal - drużyna II: etap zakończony

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel