Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Podziemna Tawernatemat: Marvel - komiksy, filmy itp.
komnata: Podziemna Tawerna
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 ... 25 - 26 - 27

Alamar PW
23 lipca 2017, 10:43
Poczekaj zatem na oficjalny trailer Infinity War - dopiero tam jest jazda bez trzymanki.

diabełek412 PW
26 lipca 2017, 16:28
Dla tych którzy mają problemy z Marvelem polecam się odprężyć ciekawymi rzeczami które lecą w TV. Na początek na Disney XD (tak, to prawdziwy kanał) czasami lecą takie seriale jak:
Mega Spider-Man, Avengers Zjednoczeni, Hulk i agenci M-I-A-Z-G-I i Strażnicy Galaktyki.
Ale to nie wszystko, bo czasami leci film Fineasz i Ferb: Misja Marvel, w którym...no cóż obejrzyjcie sami to się dowiecie. To naprawdę wielkie odprężenie od tych wszystkich problemów. Gwarantuje, że będziecie te ciekawe filmy i seriale oglądać na okrągło.

rad19dym PW
1 sierpnia 2017, 12:32
27 września poznamy prehistorycznych Avengers.

Eternal PW
1 sierpnia 2017, 23:11
Rety, ależ ten pomysł nie ma sensu. Po pierwsze: niby dlaczego ta drużyna nazywa się akurat "Avengers"? Jest jakieś sensowne uzasadnienie in-universe? Oryginalni Avengers co prawda nazwali się tak bez żadnego powodu, ale dziś chyba pisze się komiksy nieco dojrzalej.
Po drugie: to nie jest oryginalne. Nie po Avengers z lat 50. (a.k.a. Agents of Atlas) i całych zastępach Avengers z przyszłości (2099, ci pod wodzą Danielle Cage, ci z Franklinem Richardsem na czele, ci z Killravenem w składzie, Iron Lad - ostatni Avenger...).
Po trzecie - skład. Ok, mogę uwierzyć, że Agamotto żył milion lat przed Chrystusem, że Odyn żył milion lat przed Chrystusem, że Phoenix Force miała wtedy ziemskiego nosiciela, a Goblin Force nie poszła jej śladem, mogę nawet uwierzyć, że ktoś został Iron Fistem przed narodzinami Shou Lao, ale Ghost Rider na lata przed powstaniem rodu Kale'ów i udokumentowanym pierwszym nosicielem ducha zemsty to przegięcie. A największą niedorzecznością jest Starbrand. Panie Aaron, White Event w uniwersum 616 odbył się w 2012 roku w serii "Avengers vol.5". Skąd wziął się Starbrand tyle czasu wcześniej i jak jego istnienie ma się do Kevina Connora?
Jeśli brakowało ci członków, dlaczego nie użyjesz Moon Knighta, który pewnie już wtedy istniał? Albo Doktora Dooma, którego raz wygnał do tych czasów Marquis of Death? Albo Wolverine'a, który według Marville już wtedy żył i jest praojcem całej ludzkości... nie, wróć, tego nie rób.

Uff, tyle znęcania się. Dwa ogłoszenia. Primo: wybieramy się ze snajperem na Spider-Man:Homecoming, więc wypatrujcie moich wrażeń.
Secundo, kontynuujemy wyliczankę: Secret Wars 3, All-New, All-Different 2, Decimation 2, Standoff 2, Civil War 2, Divided We Stand 2, Clone Saga 2, Enemy of the State 2, Marvel Now 2, Monsters Unleashed 2, Secret Empire 2, Spider - Men 2, Planet Hulk 2... coś pominąłem?

avatar PW
1 sierpnia 2017, 23:27
Eternal - mam wrażenie, że mało marvelowskich elseworldów czytałeś...

Nicolai PW
2 sierpnia 2017, 08:40
Tak jak avatar napisał, nie takie rzeczy się w komiksach działy:






Garett PW
2 sierpnia 2017, 13:22
@Eternal Origin Ghost Riderów to od lat bałagan i wiecznie były dorabiane nowe wersje. Aczkolwiek jeśli przyjmiemy wersję z Zadkielem, który zsyłał duchy zemsty żeby opętywały śmiertelników i walczyły z demonami, to nie ma tutaj żadnych przeciwskazań.
Starbrand to mechanizm obronny Ziemi, który istnieje tak długo jak istnieje planeta.
Jedyny co tutaj tak naprawdę średnio pasuje to Iron Fist, bo musimy założyć, że Shaou Lao istniał przed założeniem Kun'Lun... No i jest jeszcze Mjolnir (tak, potwierdzili, że to Mjolnir), który trzyma Odyn, chociaż został on stworzony po tym jak Odyn został Wszechojcem i uwięził burzę w kawałku Uru. Z drugiej strony jednak młotek tym razem wydaje się być dwuręczny, więc może to jakiś proto-Mjolnir czy coś takiego.

@avatar Gwoli ścisłości, to Marvel potwierdził, że to nie jest elseworld.

Alamar PW
2 sierpnia 2017, 13:31
Cytat:
Origin Ghost Riderów to od lat bałagan i wiecznie były dorabiane nowe wersje.
Pierwszy, oryginalny Widmowy Jeździec to demon Zarathos, równie stary jak inni ziemscy bogowie i demony Marvela.

Cytat:
No i jest jeszcze Mjolnir (tak, potwierdzili, że to Mjolnir), który trzyma Odyn, chociaż został on stworzony po tym jak Odyn został Wszechojcem i uwięził burzę w kawałku Uru.
Przecież Odyn stworzył drugi Mjolnir dla Beta Ray Billa, jak ten się pojawił i zabrał oryginalny młotek Thorowi. Broń Thora, jak i sposób jej stworzenia, nie są więc aż tak wyjątkowe.

A sam komiks pachnie mi retconami na kilometr.

Warmonger PW
2 sierpnia 2017, 15:11
Co to za głupoty :P Dlatego ja swoją znajomość komiksów ograniczę do Marvel Cinematic Universe.

Eternal PW
2 sierpnia 2017, 22:17
Avatar:
mam wrażenie, że mało marvelowskich elseworldów czytałeś...
Dobra, tej zniewagi nie podaruję. Oto parę ze znanej mi małej liczby elseworldów:

Gdyby ci Avengers milion lat wstecz byli w rzeczywistości alternatywnej, nie czepiałbym się. Ale nie są. To jest pełen dziur retcon, i zgaduję, że jego najlepszym wytłumaczeniem jest przerost wyobraźni u Franklina Richardsa.
Co do Starbranda, zrobiłem krótki research. Na upartego mógł się pojawić bez White Eventu i udziału Budowniczych, ale to wciąż mocno naciągane. I jest to nie tyle mechanizm obronny Ziemi, co posiadacz potężnej multiwersalnej mocy na poziomie Feniksa, którą Budowniczy najwyraźniej jakoś okiełznali.

Nicolai PW
2 sierpnia 2017, 22:29
Czepiać się komiksu, że jest pełen naciąganych retconów to tak jak mieć pretensje do pizzy, że jest na niej ananas ser :P To jest wpisane wyznaczniki gatunku i nic na to nie poradzimy...

Garett PW
2 sierpnia 2017, 23:08
@Eternal Ale czego retcon? Nie wiemy jak wyglądała Ziemia w Marvelu milion lat temu, więc to nie jest nadpisywanie kanonu, a po prostu dopisanie nowej historii. Zresztą założę się, że nazwa Avengers nawet nie padnie w samej historii i to jedynie tytuł.

Eternal PW
9 sierpnia 2017, 19:40
Dobra, czas na moje wrażenia z filmu "Spider-Man: Homecoming", na którym byłem razem ze snajperem. Uwaga, spoilery.

Na początek muszę zaznaczyć, że jakie narzekania nie pojawiłyby się poniżej, film się wybronił. W moich oczach jest to film dobry; jeśli będziecie mieli jakieś wątpliwości, jaka jest moja opinia o nim, cofnijcie się do tego zdania.

Jako że film zaczął od złoczyńcy, to ja też od niego zacznę. Jak można było spodziewać się po Michaelu Keatonie, Vulture jest zagrany rewelacyjnie. Jego motywacja jak najbardziej jest zrozumiała i niecodzienna w filmach Marvela, aczkolwiek wciąż go nie usprawiedliwia. Dziwię się, czemu nie pozwał miasta za przedłożenie mu pozbawionego pokrycia kontraktu (halo, HISHE?). Zaskakujący był także sposób wykorzystania pozostałych złoczyńców. Mamy jednego Shockera, drugiego, Tinkerera - i są oni po prostu zapleczem technicznym Sępa, majstrującym przy złomie Chitauri, a potem opychającym go gościom pokroju Scorpiona czy Prowlera, którzy pojawili się tu właściwie czysto symbolicznie. Jednym słowem, Vulture stoi za wszystkim. W sumie powinienem się tego spodziewać, w końcu większa liczba złoczyńców nie sprawdzała się wcześniej zbyt dobrze.

O Tomie Hollandzie nie trzeba nawet pisać - ponownie jego gra jest absolutnie perfekcyjna. Jego kostium też nie okazał się taki zły, jak się spodziewałem. Pneumatyka okazała się autodopasowywaniem. Cóż, przejdzie. Pajęczy dron już niekoniecznie, ale reszta gadżetów jest jak najbardziej dopuszczalna u Spider-Mana, szczególnie biorąc poprawkę na Starka, który swoim zwyczajem przesadził z ich ilością.

Tu dochodzę do najsłabszego elementu, czyli fabuły. 8 lat po scenie z Vulturem odgruzowującym Nowy Jork (co dość solidnie modyfikuje nam linię czasową MCU, ale hej, Doctor Strange będzie mieć teraz więcej czasu na przebieg swojej magicznej kariery) + 8 miesięcy po Captain America: Civil War
(jak tak dalej pójdzie, Marvel będzie kojarzony z liczbą 8 tak, jak DC z liczbą 52) Stark zachowuje się jak... hm, Stark, lepszej inwektywy nie znajdę, zostawiając Petera na pastwę starszych pań z churrosami. Nie przeszkadza to Pająkowi w ślepej wierze w rychły awans na Avengera (czyżbyśmy mieli tu Mighty Avengers w składzie: Iron Man, Vision, Black Widow i może Black Panther? W sumie, czemu nie?) oraz stopniowym demontażu swojego życia. Po tym jednak, jak Happy (Jon Favreau wrócił, jej!) informuje go o wyprowadzce z Avengers Tower (ale... ale po co? Stark Industries ma problemy finansowe i dało ją pod zastaw, czy co?), dociera do niego prawda. W związku z tym, po odkryciu istnienia szajki Vulture'a, postanawia ich rozbić wbrew zakazowi Starka, aby udowodnić swoją wartość. I tu następuje ciężka dziura fabularna, kiedy Ganke bez trudu hakuje zabezpieczenia największego umysłu MCU i udostępnia Peterowi wszystkie przesadzone zabawki jego kostiumu. W efekcie Obelisk Waszyngtona zostaje uszkodzony, a jego przyjaciele prawie giną. Spidey nie wyciąga z tego wniosków i dalej próbuje namierzyć Sępa przez co pakuje się w pułapkę zarówno jego, jak i FBI. Dalej Vulture dochodzi najwyraźniej do wniosku, że bycie seryjnym mordercą nie hańbi złoczyńcy pracującego (coż, komiksowy miał na ten temat inne zdanie) i prawie zatapia okręt. Villaini wieją, Pająk zgrywa męczennika, pojawia się Iron Man, rozwiązuje problem i zabiera Peterowi strój, bo jak on śmiał próbować zrobić coś dobrego, powinien był przecie pomagać starszym paniom z churrosami, hurr durr! Wobec tego Peter przypomina sobie, że ma życie prywatne i zaprasza Liz Allen na tytułowy Bal Absolwentów. Ale uwaga, wielki twist! Okazuje się, że ojcem Liz jest Sęp! Dum dum duuum! Cóż, dla mnie to nie rewelacja, wiedziałem o tym przed seansem, a poza tym nie pierwszy raz Liz jest sokrewniona ze złoczyńcą, ale za to reakcja snajpera była bezcenna. Ponieważ Liz sypie informacjami jak Mark Ruffalo na konferencjach prasowych, Najlepszy Detektyw na świecie domyśla się tożsamości Petera (snajpertv: nareszcie złoczyńca, który kojarzy fakty.) i przed wypuszczeniem z auta wali mu mowę ze zwiastuna (naprawdę przegięli z tymi trailerami). W tej sytuacji Peter wieje z balu i po krótkiej walce z Shockerem zostaje upokorzony przez Vulture'a. Następną scenę omówię zaraz osobno, natomiast po niej Peter odkrywa, że Sęp napadnie konwój Starka, toczy z nim finałową walkę, po czym, ku mojemu zaskoczeniu, ratuje mu życie (poważnie, villain, który zna podwójną tożsamość Petera, przeżył? To naprawdę odważna decyzja ze strony twórców. Czy teraz Peter i jego bliscy kiedykowiek będą mogli czuć się bezpiecznie? Ach, never mind, scena po napisach rozwiązała problem.) Potem szybkie rozwiązanie wątków obyczajowych, jeden z lepszych dowcipów w filmie, aż wreszcie Stark dochodzi do wniosku, że Pająk może walczyć z silniejszymi od siebie i narażać innych ludzi, jeśli przy okazji ratuje mu tyłek i w swojej nowej... czy to jest ta baza, do której dwa lata wcześniej bez większych problemów włamał się Ant-Man? To chyba trochę kiepskie miejsce na Avengers Mansion... w każdym razie tam właśnie proponuje Peterowi stołek Mściciela oraz jeszcze bardziej odpicowany strój (ech, Stark pęłną gębą). Peter oczywiście mu odmawia i po kilku dowcipach wychodzi. Po czym wkracza prawdziwa rewelacja: Gwyneth Palthrow wróciła! Cud nad cudami! Tego dopiero nikt się nie spodziewał! I jeszcze Stark oświadcza się Pepper... Oj, fanboje Iron Mana długo nie zapomną tej sceny. Tymczasem Peter dostaje swój hi-techowy strój z powrotem, abyśmy mogli nawiązać do zakończenia Age of Ultron przy pomocy wchodzącej właśnie ciotki May.
No to czas powiedzieć parę słów o mokrym śnie fana stającym się rzeczywistością. Panie i panowie, przed wami SPIDER-MAN PODNOSI KUPĘ GRUZU, WERSJA WIELKOEKRANOWA! Cieszyłem się jak małe dziecko, aż mnie snajper zaczął uspokajać. Peter zdjął tu wprawdzie maskę, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby nie dość, że fanserwis, to jeszcze dobrze wpleciony w fabułę. Duck yeah!

Ale sama fabuła... o co właściwie w niej chodziło? Czego właściwie Peter nauczył się w tym filmie? Że z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność? On jest tu wręcz nadodpowiedzialny, co i rusz poświęca swoje życie prywatne, aby pozbyć się zagrożenia w postaci Sępa. Żeby Avengerowanie zostawić zawodowcom, a samemu zająć się pomaganiem starszym paniom z churrosami? Tja, ale czym różni się ostatnia walka z Vulturem od poprzednich? Peter ponownie poszedł walczyć ze zbyt groźnym dla niego złoczyńcą, myśląc że nikt inny się nim nie zajmie i nagle jest to w porządku, choć wcześniej za dokładnie to samo, tylko zakończone spektakularnym fiaskiem, Stark zabrał mu kostium. Wychodzi na to, że Peter od początku miał rację; jest godny bycia Mścicielem, walki z wrogami silniejszymi niż bandziory, niby w jaki sposób to oznacza, że jego przeznaczeniem jest powstrzymywanie kierowców przed kradzieżą ich własnych samochodów? Ba, w następnym filmie leci w kosmos, więc bądźcie tak mili i nie wciskajcie mi kitu. To może "nie ma próby, albo wygrywasz ze złoczyńcą, albo nie jesteś godny bycia bohaterem"? Świetny pomysł, powiedzmy nastolatkom, że ich dobre chęci tylko komuś zaszkodzą, że każdy musi być najlepszy w tym co robi, jak Wolverine! Ta jest, weteran trybu życia bez konsekwencji to dopiero świetny wzór do naśladowania? Dobra, to może inaczej; może Stark chciał go nauczyć, ż heros nie powinien kierować się manią wielkości, tylko troską o innych ludzi? Ciekawe, od kiedy jest telepatą, żeby wiedzieć, czym się kierował Peter, ratując jego dobytek? Szczególnie, że raczej nie miał pojęcia o zalecaniu się Petera do córki Sępa. To może chociaż motyw, że heros nie może się alienować, musi mieć o co walczyć, drugą tożsamość, życie prywatne, Bo Iron Man bez Tony'ego Starka albo Spider-Man bez Petera Parkera jest nikim? To by się nawet zgadzało: jest połączenie z Iron Manem 3, który ma taki motyw; jest ten symbolizm z maską podczas sceny z kupą gruzu; Michael Keaton, gość który zasłynął rolą herosa tak poświęconego swojej pracy, że jego prawdziwa twarz służy mu tylko jako maska, tu obsadzony jest w roli złoczyńcy; w dodatku byłby to piękny środkowy palec wymierzony w zakończenie "Spider-Mana" z 2002 roku, kolejny dowód, że nie będą powielać tych samych błędów. Fajnie, tylko... Ruszając na ostatnią walkę z Sępem, Peter PO RAZ KOLEJNY przedkłada misję herosa nad życie prywatne, zostawiając Liz na balu, a w dodatku naraża swoich bliskich na gniew Vulture'a. Poza tym, czy to oznacza, że Peter powinien był wkroczyć w pajęczym stroju na imprezę Liz, zamiast badać niebieską eksplozję, bo "życie prywatne jest zbyt ważne, a poza tym to dla ciebie za wysokie progi, niech policja się tym zajmie"? To już przeczyłoby idei Spider-Mana. Więc sorki, ten morał też nie działa. TL;DR, do wyboru, do koloru, znajdź swój morał. Ja znalazłem: "Nigdy, przenigdy i pod żadnym pozorem nie czyń Tony'ego Starka mentorem.".

Z mojej perspektywy jednak nie fabuła jest najważniejsza w tym filmie, ale środowisko, w jakim Pająk się obraca, postacie jakie zostały przedstawione. A przedstawione zostały całkiem solidnie. Gdy show należy do Spider-Mana i Vulture'a, one wykonują dobrą robotę na swoich poletkach. Happy na przykład teoretycznie nie był potrzebny w tym filmie, ale Favreau gra swoją rolę wystarczająco sympatycznie, żebym podczas seansu kompletnie nie zwracał na to uwagi. Ale to można zwalić na fanserwis, w przeciwieństwie do takiej Karen. Sztuczna inteligencja w stroju Pająka sprawdza się zarówno jako comic relief, jak i przyjaciel/powiernik; liczę, że jeszcze ją usłyszymy. Obydwie te role zawalił natomiast Ganke (nie, to nie jest Ned Leeds. Nie ma żadnego sensownego powodu, aby nazywał się Ned Leeds. Nie widzę szans, aby ten gość wyszedł za Betty Brant (nawias w nawiasie: dlaczego Betty jest tutaj blondynką?), został niesłusznie uznany za Hobgoblina i zginął... choć to ostatnie śmiało może zrobić.), choć to nie tyle wina aktora, co scenariusza. Po prostu gościa nie trawię. Jak już wspomniałem, większość moich zarzutów do trailera została przez film odbita. Gadżety? Nie były aż tak irytujące, zresztą większość z nich pojawiła się raz. Transatlantyk i samolot? To efekt Peterowego dążenia do zostania Avengerem. Brak kul zrekompensowano mi kupą gruzu i ciężkimi obrażeniami w wyniku bitwy finałowej. Pozostają zarzuty dotyczące zachowania Petera i oto się okazuje, że w 90% odpowiedzialny jest za nie Ganke (pozostałe 10% to wina Tony'ego "pokazałem ci smak wielkości, a teraz smakuj churrosy od starszych pań" Starka). "I stole his shield" zostało rzucone po to, aby Ganke, uraczony tą rewelacją, zamknął wreszcie dziób. Przez ten dziób wylewają się teksty, które zdaniem scenarzysty są zabawne, a w praktyce potwornie irytujące. Do tego wtrącanie się w sprawy sercowe Petera, wniesienie bomby do pomnika Waszyngtona, katalag irytujących min i telefonów, gadanie o śmiertelnej wadze sprawdzianu... hej, Sinister Six, mam jednego do odstrzału.

Na szczególne wyróżnienie zapracował Tony Revolori w roli Flasha. Błyszczy w każdej scenie, w której się pojawia, urzeka demoniczną charyzmą totalnego matoła, którą znam aż za dobrze. Jego jedyną wadą jest to, że jest go nieco mało. Do samego pomysłu na postać też nie mam uwag. Jako dziecko nie doświadczyłem zbyt wiele przemocy fizycznej, za to od groma psychicznej, więc dla mnie najważniejszymi cechami bulliego są podłość, ziejąca głupota i przekręcanie imion w chamski sposób. Filmowy Flash zawiera w sobie to wszystko, więc jest jak dla mnie doskonałym przedstawieniem tej postaci we współczesnych standardach. Obejdzie się bez krzepy fizycznej; komu ona potrzebna, kiedy można nazwać kogoś penisem?

Rażącym niedopatrzeniem scenarzystów jest natomiast tak mała rola Liz Allen. Nie chodzi mi o poszerzenie wątku romantycznego, tylko o jakieś rozwinięcie samej postaci. Zendaya jako aktorka kupiła mnie w "Zaplikowanych" (polecam wszystkim feministkom) i jest mi zwyczajnie szkoda, że w tym filmie nie ma nic do roboty. Dajcie jej coś do grania, ona naprawdę ma potencjał. Z tymi ochłapami, jakie jednak tutaj dostała, poradziła sobie całkiem porządnie. Relacji z pierwowzorem czepiać się nie będę, bo to nie pierwszy raz, kiedy charakter Liz zostaje całkowicie wymieniony (prawda, Marvel Adventures? Ultimate?). Problemem okazał się natomiast wzrost aktorki, w zestawieniu z nią Tom Holland wygląda na niskiego. Nazwijcie mnie sajzistą czy jak to tam może się nazywać, ale ciężko mi traktować poważnie parę, w której dziewczyna jest wyższa o głowę od chłopaka.

Przed omówieniem ostatniej z ważnych postaci parę słów o bezimiennych nowojorczykach. Moją uwagę zwrócił fakt, jak przychylnie odnoszą się do przyjaznego Pająka z sąsiedztwa. Nie ma tu Jamesona robiącego mu złą prasę, nie ma wezwań na przesłuchania i publicznych oskarżeń, nie ma powtarzanego w nieskoczoność słowa "zakała", z którym widzowie "Mega Spider-Mana" zdążyli się oswoić. Tu Spidey jest gwiazdą Youtube, dziennikarze go zachwalają, mieszkańcy pozdrawiają, chyba tylko policjanci odnoszą się do niego nieufnie. Jego reputacji nie psuje ani idiotycznie sformułowany meldunek dla policji z początku filmu ("Spider-Man walczy z Avengers"), ani zniszczenie samochodu, ani nawet przepołowiony prom. Domyślam się, że ma w tym swój udział Stark po cichu manipulujący mediami, a także Protokoły z Sokovii, które mimo wszystko poprawiły trochę sytuację np. Nieludzi. Niemniej jednak, to wciąż znaczna różnica względem pierwowzoru. Chciałem zobaczyć kiedyś komiks, w którym Spider-Man trafia do naszego świata i gdy okazuje się, że to nie cosplayer, wreszcie odbiera zasłużone honory (a potem fani informują go, że powinien pójść do Marvela i dać w ryj Quesadzie, ale to inna sprawa). Teraz go nie potrzebuję, MCU już się tym zajęło.

Na koniec idzie ciężki przypadek: Laura Harrier, czyli Michelle Jones. Ta. Postać. Jest. Zagrana. I. Napisana. Absolutnie. GENIALNIE! Urzeka mnie swoim cynizmem i sarkazmem. Postać z krwi i kości, dopracowana w każdym calu, a przede wszystkim wiarygodna - spotykałem już ludzi takich jak ona. Ubranych byle jak geeków, odżywiających się ludzkim cierpieniem. Scarlett Johansson może się zmywać: to jest prawdziwa Czarna Wdowa MCU. Trzymam kciuki za jej większy udział w przyszłych filmach i widzę ją jako świetną partię dla Petera.
(Tu potrzebny mi nawias, aby wypowiedzieć się na temat słonia w pokoju, czyli powiązania tej postaci z Mary Jane. Powiem wprost, nie widzę powodu, aby w ogóle je ze sobą powiązywać. Michelle nie jest naszą ulubioną rudowłosą i tyle. Jasne, komiksowa Mary Jane, zwłaszcza wersja Ultimate, była nerdem, ale była też modelką o idealnych kształtach. W tej kreacji Laura Harrier za Chiny Ludowe nie nadaje się na modelkę. Aby przerobić Michelle Jones na Mary Jane, nalezałoby kompletnie rzeczoną kreację zburzyć, co tylko wkurzyłoby mnie i innych jej fanów. Twórcy nie chcieli, aby fani oczekiwali od Michelle bycia MJ, więc nie czynili jej MJ. Po co w tym teraz grzebać? Nie potrzeba komiksowego imienia ani tożsamości, aby chodzić ze Spider-Manem. Michelle Jones z Ziemi 199999 to nie Mary Jane Watson i dobrze. Niech tak zostanie.)

Została mi jeszcze ciocia May. Cóż, może być. Tyle o niej powiem. O Iron Manie chyba mówić nie muszę. Robert Downey Jr. jest Starkiem, a Stark jest Starkiem. Ten film nic nie zmienił w mojej antypatii do tej postaci.

"Spider-Man:Homecoming" nie jest arcydziełem, nie jest też złym filmem, to prostu całkiem sensowne powołanie do życia świata Spider-Mana wewnątrz MCU. Film spełnia zarówno zadanie podarowania fanom postaci filmowego Pająka, jakiego chcieli, jak i to wykreowania superbohatera dla pokolenia Z. Mówię to jako przedstawiciel obydwu grup i jako osoba, która po zobaczeniu drugiego trailera zaczęła wróżyć filmowi porażkę. Kevin Feige pokazał, że nawet kiedy Sony patrzy mu na ręce, wie co robi. Może nie jestem typowym nastolatkiem, a może Comics Weekly nie ma pojęcia o młodzieży, ale nie nazwę tego najlepszą rzeczą w ogóle, a jedynie przeciętniakiem MCU. Jest to dla mnie jednak dość, abym czekał na następne przygody Pajęczaka z twarzą Toma Hollanda. Liczę, że ten film zarobi dość dużo, aby wybić Sony z głowy pomysły o rozwodzie z MCU albo Fantastycznej Przygodzie Venoma i Carnage'a, a także zapewnić im środki na załatanie dziur w budżecie i nakręcenie Pogromców Duchów 4 (proszę, proszę, proszę! Gęsia Skórka zarobiła mniej i dostanie sequel, więc czemu ja mam być poszkodowany?). Wreszcie, po paskudztwie, jakim było GotG2, ten film przywraca mi wiarę w MCU i daje promyk nadziei, że "Thor: Ragnarok", film, który spisałem na straty po ujawnieniu reżysera, a każda następna informacja tylko powiększała moje złe przeczucia, jednak nie będzie aż tak ssał. W końcu Feige wie co robi, prawda? Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć dopiero w listopadzie, kiedy ten niepewny projekt ujrzy światło dzienne.
Eternal
PS: Dzięki za informację o Silk, Garecie. Nie kapnąłem się.
PPS: Wyszło nowe Comics Weekly. Polecam.
PPPS: Jako hardkorowy fan Marvela muszę to powiedzieć: Dlaczego w filmie o tytule "Homecoming" nie ma nawet śladu po Morlunie?:p

Alistair PW
9 sierpnia 2017, 19:49
To w ogóle ma jakiekolwiek odzwierciedlenie w komiksach? Czy to są po prostu nowe historie Spider-Mana? Dla mnie Sęp to zawsze będzie dziadek w piżamie, którego S-M powinien rozwalić w kilka minut. I jakie znowu Chitauri?

Garett PW
9 sierpnia 2017, 20:08
Cytat:
TL;DR, do wyboru, do koloru, znajdź swój morał. Ja znalazłem: "Nigdy, przenigdy i pod żadnym pozorem nie czyń Tony'ego Starka mentorem.".

Cóż, nie bez powodu w wielu recenzjach to Stark jest nazywany prawdziwym villainem filmu. Nie zgodzę się jednak, że Peter nie wyniósł niczego z tej swojej małej przygody. Przypomnij sobie jego rozmowę z Sępem, jak tamten mówił, że "ludzie tacy jak Stark nie przejmują się ludźmi takimi jak my". I właśnie Spidey postanowił, że będzie takim kimś, kto wreszcie zatroszczy się o maluczkich. Może sobie lecieć w kosmos i walczyć u boku Avengers jak będzie trzeba, ale w przeciwieństwie do Starka nie uzna, że pomoc odzyskaniu skradzionego roweru jest poniżej jego godności.

Cytat:
Chciałem zobaczyć kiedyś komiks, w którym Spider-Man trafia do naszego świata i gdy okazuje się, że to nie cosplayer, wreszcie odbiera zasłużone honory (a potem fani informują go, że powinien pójść do Marvela i dać w ryj Quesadzie, ale to inna sprawa). Teraz go nie potrzebuję, MCU już się tym zajęło.

Brakło tylko tej sceny gdzie daje w ryj Quesadzie. :P

Cytat:
Wreszcie, po paskudztwie, jakim było GotG2

Wypluj to!

Cytat:
PPPS: Jako hardkorowy fan Marvela muszę to powiedzieć: Dlaczego w filmie o tytule "Homecoming" nie ma nawet śladu po Morlunie?:p

Za mało ruszyli inne wymiary żeby kazać Parkerowi walczyć z przybyszem z jednego z nich. ;P

Nicolai PW
10 sierpnia 2017, 18:28

Alamar PW
14 sierpnia 2017, 08:17
Dość słaby ten HISHE. Nie wiem, czy autorzy nie mieli z czego za bardzo się nabijać, czy sam filmik był przewidywalny, czy też się "wypalili" (HISHE o Loganie było podobne w odbiorze). Kilka momentów było zabawnych, ale jako całość mocno poniżej możliwości twórców.

Nicolai PW
14 sierpnia 2017, 12:32
No to prawda, od jakiegoś czasu mają istotny spadek formy.

Eternal PW
15 sierpnia 2017, 11:18
A nagrodę za największy fail w temacie "Marvel - komiksy, filmy itp." otrzymuje... (werble)
Eternal za pomieszanie aktorek występujących w filmie "Spider-Man: Homecoming"! Gratulujemy! Czy ma pan coś do powiedzenia?


Drodzy państwo, chciałbym w tym miejscu dokonać oficjalnego sprostowania. Rolę Liz grała w filmie Laura Harrier i zagrała ją całkiem porządnie, choć wciąż uważam, że twórcy powinni byli obsadzić niższą aktorkę. Natomiast Michelle zagrała oczywiście Zendaya i to jej konto zasilają moje zachwyty nad tą rolą. Po raz kolejny udowodniła ona, że jest wielką aktorką, która skradnie show nawet kiedy nie będę wiedział, że to ona. Liczę, że zobaczę jej niewątpliwy talent jeszcze w niejednym filmie. Z radością mogę też stwierdzić, że nie tylko ja go dostrzegam, bo otrzymała ona niedawno nagrodę Teen Choice dla najlepszej aktorki w filmie letnim. Mogę tylko przyklasnąć temu wyborowi. Korzystając z okazji pragnę też polecić podcast Myszmasz, gdzie pojawiła się podobna opinia na temat tego filmu do mojej, powracające w rozszerzonym składzie i zaskakująco zabawne Comics Weekly oraz film "Zaplikowani", gdzie Zendaya...

Dziękujemy panu Eternalowi. Przechodzimy do następnej kategorii...

Alamar PW
24 sierpnia 2017, 19:10
strona: 1 - 2 - 3 ... 11 - 12 - 13 ... 25 - 26 - 27
temat: Marvel - komiksy, filmy itp.

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel