Kwasowa Grota Heroes VIIMight & Magic XHeroes III - Board GameHorn of the AbyssHistoria Światów MMSkarbiecCzat
Cmentarz jest opustoszały
Witaj Nieznajomy!
zaloguj się    załóż konto
Jarmark Cudówtemat: [książka] Piekielny wędrowiec
komnata: Jarmark Cudów
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9

Crystal Dragon PW
7 stycznia 2015, 18:49
Świat skrył się pod warstwą śniegu, a wszystkich na nim będących otulił chłód. Dotyczyło to też kryształowego smoka, który wszedł do swego mieszkania zziębnięty. Natchnięty weną i ziąbem przysiadł do swego wygodnego fotela, chwycił pióro, kartę i zaczął pisać. Nie był pewien, czy to, co napisał, było dobre, jednak miał nadzieję, że takie się okaże.

I znowu, tyle czasu minęło, ale w końcu pojawił się nowy rozdział. Zatem zapraszam po raz kolejny do lektury!

http://osada.heroes.net.pl/rekopisy/Piekielny_wedrowiec/10

A teraz mała kwestia: nie widzę dobrej przyszłości dla kwasowego smoka, co zresztą widać, bo się prawie w ogóle nie pojawia. I to już wasza decyzja. Chcecie aby został usunięty, czy nie? Argumenty też się przydadzą:)

Kastore PW
17 stycznia 2015, 00:33
I remember it, so you don't have to.

Wpierw chciałbym pozdrowić wszystkie pięć osób, które przeczytają mojego posta. Kocham Was.

Ostatnio skończyliśmy na maksymalnie stereotypowej tajemniczej postaci, która wpierw próbuje Xerona zabić strzelając do niego z łuku, po czym mówi:
Rozdział 6.:
Nie zrobię tego. Nie mogę pozwolić, aby mój następca umarł
Cóż, może taka tradycja, cholera wie.

Na początku rozdziału 7. po oczach wali brak opisów. W zasadzie to w całej książce brakuje opisów. Nie wiadomo jak wygląda główny bohater, Ageron, inne demony i ile ich tam jest (chociaż sądząc po tym, że w każdym rozdziale giną na masową skalę, mogę przypuszczać, że bardzo dużo), brak też opisów miejsc, damn, książka o wędrowaniu przez świat jest niemal pozbawiona opisów miejsc i sytuacji. Żeby nie być gołosłownym:
Rozdział 6.:
Nagle niebo pokryły czarne chmury, które poczęły przecinać pioruny, po czym sporymi kroplami zaczął padać gęsty deszcz. Po krótkiej chwili kreeganie mogli niewiele zobaczyć, nawet droga była ledwie widoczna. Jednak kreeganie i czarty niestrudzenie, choć po omacku kierowali się w stronę przejścia granicznego.
Kiedy tylko deszcz minął, okazało się, że kreeganie zboczyli z drogi i wędrują przez średniej wielkości zagajnik.
Co się właśnie stało? Jak czytam ten opis to mam wrażenie, że mój wewnętrzny ekran tnie.
Rozdział 7.:
Zdawałoby się, że Xeron słyszał to pytanie w swym umyśle, gdyż nagle przyspieszył tempa. Jego sylwetka zaczęła niknąć wśród jednolitych drzew zagajnika. Szczęśliwie wyjście z niego było już niedaleko
Chwila moment, gdzie zaczyna się rozdział 7.? Rozdział 6. kończył się na tym, że demony weszły do zagajnika, po czym Xeron się oddalił. Z powyższego opisu wynika, że demony czekały na Xerona, aż ten wyjdzie z lasu. Zasadnicze pytanie - gdzie? Przed zagajnikiem? W takim razie, dlaczego z niego wyszły by pomóc swojemu przywódcy? W zagajniku? I czekają, aż Xeron wyjdzie z jeszcze mniejszego zagajnika? To wszystko jest bez sensu i to tylko dlatego, że PW cierpi na brak opisów.
Rozdział 7.:
niestety, umysł kreegana sprawiał mu niemiłe niespodzianki, bowiem wzrokiem sięgał wyjścia kilometrami.
Ten motyw z niczego nie wynika, ani nic nie wynika z tego motywu, więc po co on tu jest? Do wyrzucenia.
Rozdział 7.:
- "Nie mogę pozwolić, aby mój następca umarł" Co to do cholery miał oznaczać?
Odnoszę wrażenie, że nasz główny bohater za często przeklina:
Rozdział 6.:
- Kim ty do cholery jesteś?!
Rozdział 6.:
- Kim ty kurwa jesteś
Rozdział 8.:
- Do kurwy nędzy wyjaśnij mi, o co tutaj chodzi!
Rozdział 9.:
- Bo to wszystko to jedna, wiekla (wiekla?), pierdolona pustynia!
I nie miałbym nic przeciwko, gdyby używanie wulgaryzmów było w jakiś sposób upowszechnione, bo w tym momencie wygląda to tak, jakby głównym bohaterem był jakiś niestabilny emocjonalnie dresiarz. Są dwa rozwiązania tej sytuacji - albo zmniejsz ilość przekleństw u Xerona, albo zwiększ u wszystkich innych (co odradzam).
Rozdział 7.:
Ale co mogli zdziałać, gdy do zagajnika rzucić się chciał kwasowy smok?
"Dobre pisanie" od tego "nie tak dobrego" różni się tym, że nie tłumaczy co się właśnie dzieje, tylko opisuje to tak, żeby czytelnik sam się domyślił. "Nie tak dobry" wciśnie gdzieś tekst, że "nie mogli nic zdziałać" i tyle. Bez emocji, bez używania wyobraźni, bez sensu.
Rozdział 7.:
Niepokój zaczął poważnie narastać w Ageronie, gdyż dopadała go chęć wejścia do zagajnika
Rozdział 7.:
Wszelakie pomioty zaczęły wybiegać z zagajnika
W zasadzie, już wszystko mi jedno, gdzie jest ten zagajnik i ile ich tam jest, ważne, że mamy ten wątek z głowy. Teraz zmierzamy w kierunku miasta Moongold!
Rozdział 7.:
Postanowił ich zatrzymać w niewielkim mieście Moongold.
Tudzież Moonriver!
Rozdział 7.:
Wraz z rzeką wypływały niewielkie grudy złota, lecz mieszkańcy Moonriver
Ech...
Rozdział 7.:
Wiadome było, że los nie pozwoli tak łatwo zbiec kreeganom.
Los to, los tamto. Zostaw ten los w spokoju. To donikąd nie prowadzi i nie wzbudza żadnych emocji. No, może poza poirytowaniem ze strony czytającego.

Wracając do Moonsomething:
Rozdział 7.:
W przeciwieństwie do swych sąsiadów... Dożowie niedalekich miast wysłali w sekrecie swych górników w celu sekretnego wydobywania złota.
"Tłumaczenia, co to się tam kiedyś zdarzyło mimo, że nikogo to nie obchodzi." - część druga!
Rozdział 7.:
W nocy dopiero można zrozumieć sens nazwy wioski [Moonriver/Moongold].
Jeżeli już musisz tłumaczyć pochodzenia nazw własnych to niech nie będą to nazwy w innych językach! Równie dobrze można tak tłumaczyć nazwę wioski Mondfluss, Lunario, 卫星巨流. Zupełny bezsens.
Rozdział 7.:
Czart nie mógł dojrzeć, czym była dokładnie owa istota. Postanowił poinformować o owej istocie kreegan.
A czart to nie Kreeganin?
Rozdział 7.:
- To... Archanioł! Ruszać się! Przejdziemy przez Moonriver!
Według mnie informowanie czytelnika o obecności Aniołów pozbawia ten moment odrobiny nieprzewidywalności wydarzeń, co byłoby całkiem dużym plusem.

Następnie możemy ujrzeć luźną interpretację pewnej piosenki pewnego zespołu:
Rozdział 7.:
Czarty odwróciły się i ujrzały jednego ze swych kompanów, leżącego martwego na ziemi, broczącego krwią z rany.
Die...
Rozdział 7.:
Między jego łopatkami tkwiła strzała. Po chwili do odwróconych w stronę trupa demonów wystrzelona została salwa strzał, po której następne pomioty spoczywały martwe na drogach miasta.
...die...
Rozdział 8.:
Gdy był (A nie pył?) opadł, oczom ocalałych ukazał się okropny widok porozrzucanych szczątek muskularnych, czerwonoskórych pomiotów.
...die...
Rozdział 8.:
Ich ataki nie mogły nic zdziałać przeciwko archaniołom, które unikały ich niesamowicie szybko i wyporowadzały (wy... co?) zabójcze kontry, przez co coraz to następny demon upadał na ziemię, brocząc krwią.
...my darling!

I przy tym całym natłoku zgonów narzuca się jedno zasadnicze pytanie - ile ich tam jest do cholery?!
Rozdział 7.:
- Przesyłam mama przedśmiertne pozdrowienia
Nie ma w tym nic dziwnego. -_-
Mnie mama też zawsze przesyła przedśmiertne pozdrowienia.
Rozdział 7.:
Xeron zaśmiał się - Czy ty serio jesteś takim idiotą, który myśli, ze paroma strzałami zabije kreegana?
Czy Ty serio jesteś takim pisarzem, że raz - robisz z Xerona drecha, dwa - używasz współcześnie potocznych słów w literaturze o stylistyce okołośredniowiecznej i trzy - udowadniasz po raz kolejny, że to Xeron jest idiotą. Przyjrzyjmy się tej sytuacji jeszcze raz:
Rozdział 7.:
Czarty odwróciły się i ujrzały jednego ze swych kompanów, leżącego martwego na ziemi, broczącego krwią z rany. Między jego łopatkami tkwiła strzała. Po chwili do odwróconych w stronę trupa demonów wystrzelona została salwa strzał, po której następne pomioty spoczywały martwe na drogach miasta.
I komentarz Xerona:
Rozdział 7.:
Xeron zaśmiał się - Czy ty serio jesteś takim idiotą, który myśli, ze paroma strzałami zabije kreegana?
Xeron zamknął oczy, kiedy wymordowali tamtych Kreegan? Czy po prostu cierpi na brak pamięci krótkotrwałej?
Rozdział 7.:
- Nie wiem. Ale się przekonam. Napiąć łuki!
Uuu... cięta! Ostatnio byłem takim złodupcem w... ja wiem... w przedszkolu?
Rozdział 7.:
O ile radzili sobie z czartami i demonami, o tyle miażdżącą przewagę utrzymywali nad nimi kreeganie.
O ile radzili sobie z czartami i demonami, o tyle miażdżącą przewagę utrzymywali nad nimi czarty i demony.
Rozdział 7.:
Lecz przerwana została, gdy Xeron przypomniał sobie o szybujących po niebie archaniołach.
Przecież to było jakieś pięć minut temu! Jakim cudem on tak szybko o nich zapomniał?
Rozdział 7.:
Za nim [Xeronem] biegli najemnicy żądni jego głowy, w garnizonie stacjonowało kilka pułków straży.
...więc...
Rozdział 7.:
Xeronem miotał niepokój.
Tak, też czułbym lekki niepokój, gdyby z każdej strony biegli na mnie wyszkoleni żołnierze chcący nabić moją głowę na pal.
Rozdział 8.:
Los dał o sobie znać w jak najgorszym momencie.
Zostaw w spokoju ten los!

Walka z archaniołami całkiem fajna, jedyne co bym zmienił to jakieś podkreślenie śmierci Agerona.

Rozdział 8.:
Ageron dobiajny był już przez resztę archaniołów i zebranych strażników, zapomniany przez wszystkich kapitan Wallace kazał wykonać kolejną salwę.
Znowu, jakim cudem ktoś mógłby o nim zapomnieć w pięć minut?! No, może poza Xeronem, który w końcu cierpi na brak pamięci krótkotrwałej.
Rozdział 8.:
- Jak chcesz to zrobić?
- Na przykład tak. – Tajemniczy strzelec zaczął powoli iść w kierunku Keegana.
Skończ ze złodupczeniem.
Rozdział 8.:
Xeron właśnie wskrzesił Agerona, co potrafiły przecież tylko anioły.
Teraz na pewno Xeron wskrzesi wszystkie inne demony, prawda?
Rozdział 8.:
Z Kreeganami pozostały już tylko dwa czarty i jeden demon.
Albo i nie.
Rozdział 8.:
Jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek mieć sens życia, okrążysz cały Antagarich.
Powiedziała baaardzo tajemnicza postać, która wtrynia się w życie Xerona, mimo że ten od początku wyraża w dość dosadny sposób swą niechęć i co na to Xeron?
Rozdział 8.:
- Niestety, Deyja to nie koniec naszej wędrówki. Musimy okrążyć cały Antagarich.
Ech...
Rozdział 8.:
- Ale dlaczego? – wtrącił się Ageron.
- I tak nie zrozumiesz.
Bo Xeron też nie rozumie...
Rozdział 8.:
Z Kreeganami pozostały już tylko dwa czarty i jeden demon.
Daj se spokój. I tak wiadomo, że zginą. W końcu czerwony kolor zobowiązuje.
Rozdział 8.:
Tak, to jest Deyja…
Jedna rzecz uwagi warta - to jest Deyja a nie Sparta!
Rozdział 8.:
Deyi
A nie Deyji?
Rozdział 9.:
Nekromanci doskonaląc swą sztukę obdarowywali niektórych nieumarłych darem, o którym nieumarłym nie było dane myśleć - umysłem.
Nie było im dane myśleć o umyśle, bo nie mieli umysłu. Logiczne.
Rozdział 9.:
Oba lisze wydawały się być w transie, tudzież zahipnotyzowane.
A za moment dowiemy się, że autor nas okłamał, gdyż były tam trzy lisze.
Rozdział 9.:
- Coś się stało, bracie Garethcie?
Mój Boże, nie masz pomysłu na imiona? Ale bądźmy dobrej myśli, może drugi lisz ma jakoś normalnie na imię.
Rozdział 9.:
- Zamilknij, bracie Kammerze!
Tylko jego tu brakowało. Zaraz zacznie gadać o Vori.

A sama rozmowa liszów sprawia wrażenie rozmowy dwóch robotów z filmów sci-fi klasy B. Do poprawy.
Wróćmy teraz do naszej taaajemniczej postaci:
Rozdział 9.:
- Cały czas nas śledziłeś? - zapytał Xeron.
- Praktycznie nigdy nie spuszczałem z was wzroku - na ustach nieznajomego malował się uśmiech
O_o To jest dobry moment na niepokój, Xeronie. :P
Rozdział 9.:
- Bo to wszystko to jedna, wiekla, pi%&$*@#na pustynia! Ścieżki tu praktycznie nie ma! Na każdej drodze truposze, na których muszę marnować cenny czas!
Taa... Walki z truposzami. Było ich tak wiele. Taki ogrom. Można śmiało rzec, że Xeron niemal non-stop walczy z truposzami. Ile on już czasu na nich zmarnował. Ech... Szkoda tylko, że żadnej nie widzieliśmy.
Rozdział 9.:
- Ale co mam się od niej dowiedzieć? - odpowiedź Xerona rozległa się natychmiast po wypowiedzi nieznajomego. Dokładnie w tym samym odstępie czasu nieznajomy odpowiedział: COŚ.
Nie dość, że baaardzo stereotypowy tajemniczy to jeszcze złodupczy na każdym kroku.

Teraz wypadałoby napisać jakieś zgrabne podsumowanie powyższych rozdziałów i pocieszenie dla autora, że "dobrze mu idzie i oby tak dalej".

Niestety, nie mogę tego zrobić...

Przez ostatnie parę rozdziałów działo się mnóstwo, a mimo to czytając, nudziłem się niebotycznie. Nie zapamiętałem prawie nic. Nie odczułem niemal żadnej emocji. Nawet jakbyś uśmiercił Xerona, Agerona, Deus Ex Machinę, Garetha czy Kammera spłynęło by to po mnie. A wiesz dlaczego? Bo nie czuję najmniejszej więzi emocjonalnej z Twoim światem. I owej więzi nie poczuję, bo spartoliłeś początek, układając coś w stylu planu zdarzeń, niż rzeczywistej iluzji mającej wywołać jakieś emocje i wprowadzić czytelników w przedstawiony świat. Nawet nie chodzi o braki opisów, o stereotypową otoczkę, nawet o słabe dialogi. "Dobre" dzieła też je mają, jednakże różnica tkwi w tym, że tam tego nie widać, bo czytelnik jest zbyt pochłonięty emocjonalnie iluzją - wydarzeniami, które nigdy nie miały miejsca, a jednak fascynują i wciągają, postaciami, które nie istnieją, a mimo to lubimy je i z zapartym tchem śledzimy ich los. Pamiętaj, zawsze kiedy piszesz coś twórczego - to nie odbębnienie historyjki jest ważne. Owszem, jest istotne, jednak to tylko część tego wszystkiego, rzekłbym nawet że ta mniej ważna. Najistotniejsze są emocje, jakie owa historyjka wywołuje.
Kiedy Dumbledore zginął to paradoksalnie nikt nie zginął, ba, nikomu nawet nie stała się najmniejsza krzywda, a mimo to wiele osób w kinie płakało przy tej scenie. Dlaczego? Bo iluzja działa - poczuliśmy emocjonalną więź z bohaterem, który nie istnieje.

"Piekielny Wędrowiec" jest natomiast bardziej jak patrzenie na "iluzjonistę", który chowa kartę za plecami, po czym mówi, że znikła. Parafrazując, jako iluzja jest beznadziejna. A jako że nie wywołuje żadnych emocji, wątpię nawet, czy nadaje się na guilty pleasure...

Nie pytaj, co masz teraz zrobić. Ja nie wiem. Sytuacja nie jest aż tak zła, że nie można jej naprawić. Można, ale trzeba chcieć i potrafić, więc... życzę powodzenia!

Bardzo dziękuję Państwu za uwagę,
K.

Kammer PW
17 stycznia 2015, 00:55
Też pozdrawiam. Nie myślałeś o pracy dziennikarza? Świetnie piszesz recencje. Popłakałem się ze śmiechu. +1 +2.

I - by nie rozczarować - Vori.

orodreth PW
31 marca 2015, 17:28
Dość szczegółowo opisane ostatnie chwile Xerona na Antagrichu. Wkrótce napisze historię Eofolu zaraz po wyjeździe Xerona (i Śmierci Lucyfera). Myślę że powinieneś zakończyć historię
jakimś Diabłem który go teleportuje do piekieł.
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9
temat: [książka] Piekielny wędrowiec

powered by phpQui
beware of the two-headed weasel