Witaj Nieznajomy!
|
temat: [książka] Piekielny wędrowiec komnata: Jarmark Cudów |
wróć do komnaty |
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9 | |
Crystal Dragon |
Świat skrył się pod warstwą śniegu, a wszystkich na nim będących otulił chłód. Dotyczyło to też kryształowego smoka, który wszedł do swego mieszkania zziębnięty. Natchnięty weną i ziąbem przysiadł do swego wygodnego fotela, chwycił pióro, kartę i zaczął pisać. Nie był pewien, czy to, co napisał, było dobre, jednak miał nadzieję, że takie się okaże. I znowu, tyle czasu minęło, ale w końcu pojawił się nowy rozdział. Zatem zapraszam po raz kolejny do lektury! http://osada.heroes.net.pl/rekopisy/Piekielny_wedrowiec/10 A teraz mała kwestia: nie widzę dobrej przyszłości dla kwasowego smoka, co zresztą widać, bo się prawie w ogóle nie pojawia. I to już wasza decyzja. Chcecie aby został usunięty, czy nie? Argumenty też się przydadzą:) |
Kastore |
I remember it, so you don't have to. Wpierw chciałbym pozdrowić wszystkie pięć osób, które przeczytają mojego posta. Kocham Was. Ostatnio skończyliśmy na maksymalnie stereotypowej tajemniczej postaci, która wpierw próbuje Xerona zabić strzelając do niego z łuku, po czym mówi: Rozdział 6.: Cóż, może taka tradycja, cholera wie.Nie zrobię tego. Nie mogę pozwolić, aby mój następca umarł Na początku rozdziału 7. po oczach wali brak opisów. W zasadzie to w całej książce brakuje opisów. Nie wiadomo jak wygląda główny bohater, Ageron, inne demony i ile ich tam jest (chociaż sądząc po tym, że w każdym rozdziale giną na masową skalę, mogę przypuszczać, że bardzo dużo), brak też opisów miejsc, damn, książka o wędrowaniu przez świat jest niemal pozbawiona opisów miejsc i sytuacji. Żeby nie być gołosłownym: Rozdział 6.: Co się właśnie stało? Jak czytam ten opis to mam wrażenie, że mój wewnętrzny ekran tnie.Nagle niebo pokryły czarne chmury, które poczęły przecinać pioruny, po czym sporymi kroplami zaczął padać gęsty deszcz. Po krótkiej chwili kreeganie mogli niewiele zobaczyć, nawet droga była ledwie widoczna. Jednak kreeganie i czarty niestrudzenie, choć po omacku kierowali się w stronę przejścia granicznego. Kiedy tylko deszcz minął, okazało się, że kreeganie zboczyli z drogi i wędrują przez średniej wielkości zagajnik. Rozdział 7.: Chwila moment, gdzie zaczyna się rozdział 7.? Rozdział 6. kończył się na tym, że demony weszły do zagajnika, po czym Xeron się oddalił. Z powyższego opisu wynika, że demony czekały na Xerona, aż ten wyjdzie z lasu. Zasadnicze pytanie - gdzie? Przed zagajnikiem? W takim razie, dlaczego z niego wyszły by pomóc swojemu przywódcy? W zagajniku? I czekają, aż Xeron wyjdzie z jeszcze mniejszego zagajnika? To wszystko jest bez sensu i to tylko dlatego, że PW cierpi na brak opisów.Zdawałoby się, że Xeron słyszał to pytanie w swym umyśle, gdyż nagle przyspieszył tempa. Jego sylwetka zaczęła niknąć wśród jednolitych drzew zagajnika. Szczęśliwie wyjście z niego było już niedaleko Rozdział 7.: Ten motyw z niczego nie wynika, ani nic nie wynika z tego motywu, więc po co on tu jest? Do wyrzucenia.niestety, umysł kreegana sprawiał mu niemiłe niespodzianki, bowiem wzrokiem sięgał wyjścia kilometrami. Rozdział 7.: Odnoszę wrażenie, że nasz główny bohater za często przeklina:- "Nie mogę pozwolić, aby mój następca umarł" Co to do cholery miał oznaczać? Rozdział 6.: - Kim ty do cholery jesteś?! Rozdział 6.: - Kim ty kurwa jesteś Rozdział 8.: - Do kurwy nędzy wyjaśnij mi, o co tutaj chodzi! Rozdział 9.: I nie miałbym nic przeciwko, gdyby używanie wulgaryzmów było w jakiś sposób upowszechnione, bo w tym momencie wygląda to tak, jakby głównym bohaterem był jakiś niestabilny emocjonalnie dresiarz. Są dwa rozwiązania tej sytuacji - albo zmniejsz ilość przekleństw u Xerona, albo zwiększ u wszystkich innych (co odradzam).- Bo to wszystko to jedna, wiekla (wiekla?), pierdolona pustynia! Rozdział 7.: "Dobre pisanie" od tego "nie tak dobrego" różni się tym, że nie tłumaczy co się właśnie dzieje, tylko opisuje to tak, żeby czytelnik sam się domyślił. "Nie tak dobry" wciśnie gdzieś tekst, że "nie mogli nic zdziałać" i tyle. Bez emocji, bez używania wyobraźni, bez sensu.Ale co mogli zdziałać, gdy do zagajnika rzucić się chciał kwasowy smok? Rozdział 7.: Niepokój zaczął poważnie narastać w Ageronie, gdyż dopadała go chęć wejścia do zagajnika Rozdział 7.: W zasadzie, już wszystko mi jedno, gdzie jest ten zagajnik i ile ich tam jest, ważne, że mamy ten wątek z głowy. Teraz zmierzamy w kierunku miasta Moongold!Wszelakie pomioty zaczęły wybiegać z zagajnika Rozdział 7.: Tudzież Moonriver!Postanowił ich zatrzymać w niewielkim mieście Moongold. Rozdział 7.: Ech...Wraz z rzeką wypływały niewielkie grudy złota, lecz mieszkańcy Moonriver Rozdział 7.: Los to, los tamto. Zostaw ten los w spokoju. To donikąd nie prowadzi i nie wzbudza żadnych emocji. No, może poza poirytowaniem ze strony czytającego.Wiadome było, że los nie pozwoli tak łatwo zbiec kreeganom. Wracając do Moonsomething: Rozdział 7.: "Tłumaczenia, co to się tam kiedyś zdarzyło mimo, że nikogo to nie obchodzi." - część druga!W przeciwieństwie do swych sąsiadów... Dożowie niedalekich miast wysłali w sekrecie swych górników w celu sekretnego wydobywania złota. Rozdział 7.: Jeżeli już musisz tłumaczyć pochodzenia nazw własnych to niech nie będą to nazwy w innych językach! Równie dobrze można tak tłumaczyć nazwę wioski Mondfluss, Lunario, 卫星巨流. Zupełny bezsens.W nocy dopiero można zrozumieć sens nazwy wioski [Moonriver/Moongold]. Rozdział 7.: A czart to nie Kreeganin?Czart nie mógł dojrzeć, czym była dokładnie owa istota. Postanowił poinformować o owej istocie kreegan. Rozdział 7.: Według mnie informowanie czytelnika o obecności Aniołów pozbawia ten moment odrobiny nieprzewidywalności wydarzeń, co byłoby całkiem dużym plusem.- To... Archanioł! Ruszać się! Przejdziemy przez Moonriver! Następnie możemy ujrzeć luźną interpretację pewnej piosenki pewnego zespołu: Rozdział 7.: Die...Czarty odwróciły się i ujrzały jednego ze swych kompanów, leżącego martwego na ziemi, broczącego krwią z rany. Rozdział 7.: ...die...Między jego łopatkami tkwiła strzała. Po chwili do odwróconych w stronę trupa demonów wystrzelona została salwa strzał, po której następne pomioty spoczywały martwe na drogach miasta. Rozdział 8.: ...die...Gdy był (A nie pył?) opadł, oczom ocalałych ukazał się okropny widok porozrzucanych szczątek muskularnych, czerwonoskórych pomiotów. Rozdział 8.: ...my darling!Ich ataki nie mogły nic zdziałać przeciwko archaniołom, które unikały ich niesamowicie szybko i wyporowadzały (wy... co?) zabójcze kontry, przez co coraz to następny demon upadał na ziemię, brocząc krwią. I przy tym całym natłoku zgonów narzuca się jedno zasadnicze pytanie - ile ich tam jest do cholery?! Rozdział 7.: Nie ma w tym nic dziwnego. -_-- Przesyłam mama przedśmiertne pozdrowienia Mnie mama też zawsze przesyła przedśmiertne pozdrowienia. Rozdział 7.: Czy Ty serio jesteś takim pisarzem, że raz - robisz z Xerona drecha, dwa - używasz współcześnie potocznych słów w literaturze o stylistyce okołośredniowiecznej i trzy - udowadniasz po raz kolejny, że to Xeron jest idiotą. Przyjrzyjmy się tej sytuacji jeszcze raz:Xeron zaśmiał się - Czy ty serio jesteś takim idiotą, który myśli, ze paroma strzałami zabije kreegana? Rozdział 7.: I komentarz Xerona:Czarty odwróciły się i ujrzały jednego ze swych kompanów, leżącego martwego na ziemi, broczącego krwią z rany. Między jego łopatkami tkwiła strzała. Po chwili do odwróconych w stronę trupa demonów wystrzelona została salwa strzał, po której następne pomioty spoczywały martwe na drogach miasta. Rozdział 7.: Xeron zamknął oczy, kiedy wymordowali tamtych Kreegan? Czy po prostu cierpi na brak pamięci krótkotrwałej?Xeron zaśmiał się - Czy ty serio jesteś takim idiotą, który myśli, ze paroma strzałami zabije kreegana? Rozdział 7.: Uuu... cięta! Ostatnio byłem takim złodupcem w... ja wiem... w przedszkolu?- Nie wiem. Ale się przekonam. Napiąć łuki! Rozdział 7.: O ile radzili sobie z czartami i demonami, o tyle miażdżącą przewagę utrzymywali nad nimi czarty i demony.O ile radzili sobie z czartami i demonami, o tyle miażdżącą przewagę utrzymywali nad nimi kreeganie. Rozdział 7.: Przecież to było jakieś pięć minut temu! Jakim cudem on tak szybko o nich zapomniał?Lecz przerwana została, gdy Xeron przypomniał sobie o szybujących po niebie archaniołach. Rozdział 7.: ...więc...Za nim [Xeronem] biegli najemnicy żądni jego głowy, w garnizonie stacjonowało kilka pułków straży. Rozdział 7.: Tak, też czułbym lekki niepokój, gdyby z każdej strony biegli na mnie wyszkoleni żołnierze chcący nabić moją głowę na pal.Xeronem miotał niepokój. Rozdział 8.: Zostaw w spokoju ten los!Los dał o sobie znać w jak najgorszym momencie. Walka z archaniołami całkiem fajna, jedyne co bym zmienił to jakieś podkreślenie śmierci Agerona. Rozdział 8.: Znowu, jakim cudem ktoś mógłby o nim zapomnieć w pięć minut?! No, może poza Xeronem, który w końcu cierpi na brak pamięci krótkotrwałej.Ageron dobiajny był już przez resztę archaniołów i zebranych strażników, zapomniany przez wszystkich kapitan Wallace kazał wykonać kolejną salwę. Rozdział 8.: Skończ ze złodupczeniem.- Jak chcesz to zrobić? - Na przykład tak. – Tajemniczy strzelec zaczął powoli iść w kierunku Keegana. Rozdział 8.: Teraz na pewno Xeron wskrzesi wszystkie inne demony, prawda?Xeron właśnie wskrzesił Agerona, co potrafiły przecież tylko anioły. Rozdział 8.: Albo i nie.Z Kreeganami pozostały już tylko dwa czarty i jeden demon. Rozdział 8.: Powiedziała baaardzo tajemnicza postać, która wtrynia się w życie Xerona, mimo że ten od początku wyraża w dość dosadny sposób swą niechęć i co na to Xeron?Jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek mieć sens życia, okrążysz cały Antagarich. Rozdział 8.: Ech...- Niestety, Deyja to nie koniec naszej wędrówki. Musimy okrążyć cały Antagarich. Rozdział 8.: Bo Xeron też nie rozumie...- Ale dlaczego? – wtrącił się Ageron. - I tak nie zrozumiesz. Rozdział 8.: Daj se spokój. I tak wiadomo, że zginą. W końcu czerwony kolor zobowiązuje.Z Kreeganami pozostały już tylko dwa czarty i jeden demon. Rozdział 8.: Jedna rzecz uwagi warta - to jest Deyja a nie Sparta!Tak, to jest Deyja… Rozdział 8.: A nie Deyji?Deyi Rozdział 9.: Nie było im dane myśleć o umyśle, bo nie mieli umysłu. Logiczne.Nekromanci doskonaląc swą sztukę obdarowywali niektórych nieumarłych darem, o którym nieumarłym nie było dane myśleć - umysłem. Rozdział 9.: A za moment dowiemy się, że autor nas okłamał, gdyż były tam trzy lisze.Oba lisze wydawały się być w transie, tudzież zahipnotyzowane. Rozdział 9.: Mój Boże, nie masz pomysłu na imiona? Ale bądźmy dobrej myśli, może drugi lisz ma jakoś normalnie na imię.- Coś się stało, bracie Garethcie? Rozdział 9.: Tylko jego tu brakowało. Zaraz zacznie gadać o Vori.- Zamilknij, bracie Kammerze! A sama rozmowa liszów sprawia wrażenie rozmowy dwóch robotów z filmów sci-fi klasy B. Do poprawy. Wróćmy teraz do naszej taaajemniczej postaci: Rozdział 9.: O_o To jest dobry moment na niepokój, Xeronie. :P- Cały czas nas śledziłeś? - zapytał Xeron. - Praktycznie nigdy nie spuszczałem z was wzroku - na ustach nieznajomego malował się uśmiech Rozdział 9.: Taa... Walki z truposzami. Było ich tak wiele. Taki ogrom. Można śmiało rzec, że Xeron niemal non-stop walczy z truposzami. Ile on już czasu na nich zmarnował. Ech... Szkoda tylko, że żadnej nie widzieliśmy.- Bo to wszystko to jedna, wiekla, pi%&$*@#na pustynia! Ścieżki tu praktycznie nie ma! Na każdej drodze truposze, na których muszę marnować cenny czas! Rozdział 9.: Nie dość, że baaardzo stereotypowy tajemniczy to jeszcze złodupczy na każdym kroku.- Ale co mam się od niej dowiedzieć? - odpowiedź Xerona rozległa się natychmiast po wypowiedzi nieznajomego. Dokładnie w tym samym odstępie czasu nieznajomy odpowiedział: COŚ. Teraz wypadałoby napisać jakieś zgrabne podsumowanie powyższych rozdziałów i pocieszenie dla autora, że "dobrze mu idzie i oby tak dalej". Niestety, nie mogę tego zrobić... Przez ostatnie parę rozdziałów działo się mnóstwo, a mimo to czytając, nudziłem się niebotycznie. Nie zapamiętałem prawie nic. Nie odczułem niemal żadnej emocji. Nawet jakbyś uśmiercił Xerona, Agerona, Deus Ex Machinę, Garetha czy Kammera spłynęło by to po mnie. A wiesz dlaczego? Bo nie czuję najmniejszej więzi emocjonalnej z Twoim światem. I owej więzi nie poczuję, bo spartoliłeś początek, układając coś w stylu planu zdarzeń, niż rzeczywistej iluzji mającej wywołać jakieś emocje i wprowadzić czytelników w przedstawiony świat. Nawet nie chodzi o braki opisów, o stereotypową otoczkę, nawet o słabe dialogi. "Dobre" dzieła też je mają, jednakże różnica tkwi w tym, że tam tego nie widać, bo czytelnik jest zbyt pochłonięty emocjonalnie iluzją - wydarzeniami, które nigdy nie miały miejsca, a jednak fascynują i wciągają, postaciami, które nie istnieją, a mimo to lubimy je i z zapartym tchem śledzimy ich los. Pamiętaj, zawsze kiedy piszesz coś twórczego - to nie odbębnienie historyjki jest ważne. Owszem, jest istotne, jednak to tylko część tego wszystkiego, rzekłbym nawet że ta mniej ważna. Najistotniejsze są emocje, jakie owa historyjka wywołuje. Kiedy Dumbledore zginął to paradoksalnie nikt nie zginął, ba, nikomu nawet nie stała się najmniejsza krzywda, a mimo to wiele osób w kinie płakało przy tej scenie. Dlaczego? Bo iluzja działa - poczuliśmy emocjonalną więź z bohaterem, który nie istnieje. "Piekielny Wędrowiec" jest natomiast bardziej jak patrzenie na "iluzjonistę", który chowa kartę za plecami, po czym mówi, że znikła. Parafrazując, jako iluzja jest beznadziejna. A jako że nie wywołuje żadnych emocji, wątpię nawet, czy nadaje się na guilty pleasure... Nie pytaj, co masz teraz zrobić. Ja nie wiem. Sytuacja nie jest aż tak zła, że nie można jej naprawić. Można, ale trzeba chcieć i potrafić, więc... życzę powodzenia! Bardzo dziękuję Państwu za uwagę, K. |
Kammer |
Też pozdrawiam. Nie myślałeś o pracy dziennikarza? Świetnie piszesz recencje. Popłakałem się ze śmiechu. +1 +2. I - by nie rozczarować - Vori. |
orodreth |
Dość szczegółowo opisane ostatnie chwile Xerona na Antagrichu. Wkrótce napisze historię Eofolu zaraz po wyjeździe Xerona (i Śmierci Lucyfera). Myślę że powinieneś zakończyć historię jakimś Diabłem który go teleportuje do piekieł. |
strona: 1 - 2 - 3 ... 7 - 8 - 9 |
temat: [książka] Piekielny wędrowiec | wróć do komnaty |
powered by phpQui
beware of the two-headed weasel